Robot operacyjny daVinci
Robot operacyjny daVinci

14 kwietnia, podczas posiedzenia sejmowej podkomisji stałej ds. onkologii, eksperci robotyki chirurgicznej, politycy i przedstawiciele pacjentów dyskutowali o przyszłości chirurgii zdalnej w polskiej onkologii. Przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia zapowiedział refundację przez NFZ kolejnych dwóch zabiegów.

Chodzi dokładnie operację nowotworu jelita grubego i trzonu macicy. Podczas posiedzenia podkomisji, Michał Dzięgielewski, dyrektor Departamentu Lecznictwa Ministerstwa Zdrowia pozytywnie ocenił finansowanie przez Narodowy Fundusz Zdrowia zabiegów prostatektomii radykalnej przy użyciu robotów chirurgicznych. Do końca 2022 roku NFZ sfinansował ich łącznie 2150.

Poinformował też, że resort zdrowia pracuje nad poszerzeniem koszyka usług refundowanych o operacje z wykorzystaniem robota da Vinci w dwóch kolejnych wskazaniach klinicznych.

Otwierając posiedzenie, Dzięgielewski krytycznie ocenił rozwój robotyki chirurgicznej. Według niego, roboty chirurgiczne stają się „modne” i kupują je ośrodki bez doświadczenia i przygotowania, korzystając z różnych funduszy pomocowych.

– Nie wierzę w dobre ośrodki urologiczne operujące prostatę, które wcześniej nie zajmowały się w ogóle radykalnym leczeniem prostaty. Jeżeli nie robiły tego innego metodami (red.: z pomocą robotów), to należy się spodziewać, że cały ośrodek będzie miał kiepskie doświadczenie i nie należy go do dopuszczać – Dzięgielewski podkreślił, że nie pozwoli, aby operacje robotami wykonywały placówki nie posiadające odpowiednich kompetencji.

W posiedzeniu wziął też udział prof. dr hab. Wojciech Witkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu, który opowiedział o historii chirurgii robotycznej. Wspomniał m.in., że w Polsce czekaliśmy zbyt długo – bo 12 lat – na refundację przez NFZ operacji robotycznych, podczas gdy na świecie już 6500 robotów wykonuje z powodzeniem tego typu zabiegi.

Prof. Mariusz Bidziński, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej, przyznał, że w Polsce mamy duży wzrost nowotworów trzonów macicy i poparł zapowiedź refundacji kolejnych zabiegów robotycznych.

– Techniki chirurgii małoinwazyjnej są kluczowe, abyśmy mogli działać w sposób bezpieczny i optymalny finansowo. Koszt sprzętu robotycznego jest niebagatelny, ale koszt powrotu do zdrowia to też wielka suma, którą trzeba wydać nie tylko na procedury szpitalne, ale i rehabilitację. Widzę konieczność i potrzebę, aby ginekologię uzbroić w procedury technik robotycznych – powiedział Bidziński.

Czytaj także: Drukowane w 3D kopie serca pomogą planować operacje

Nowa usługa Telemedycyna PKO Banku Polskiego
Nowa usługa Telemedycyna PKO Banku Polskiego (zdjęcie: PKO Bank Polski)

PKO Bank Polski wprowadził dla swoich klientów usługę telemedyczną na zasadzie abonamentu. Dostawcą usług nie jest jednak sam bank, ale startup, w który inwestuje fundusz inwestycyjny banku.

Usługi medyczne online realizowane są na platformie telemedycznej Telemedi oferującej zdalne konsultacje z lekarzami różnych specjalności przez Internet lub telefon 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Dostawcą rozwiązania jest warszawska firma Telmedicin sp. z o.o. To spółka-córka utworzonego w 2014 roku startupu telemedi.co.

Wybór właśnie tej firmy nie jest przypadkiem. Utworzony przez PKO Bank Polski fundusz inwestycyjny zainwestował w 2021 roku razem z innymi firmami – Uniqa Ventures z Austrii, Flashpoint Venture Capital, Black Pearls VC i Adamed – 5,5 mln euro w telemedi.co. Wśród klientów startupu są już m.in. takie firmy ubezpieczeniowe jak TU Zdrowie, AXA, Signal Iduna czy Ubezpieczenia Inter.

Po wykupieniu abonamentu, klienci banku mogą umawiać się na konsultacje lekarskie za pomocą czatu, połączenia wideo lub telefonicznie, zarówno z lekarzami pierwszego kontaktu, jak i specjalistami. W serwisie internetowym iPKO można zamówić usługę zdalnych konsultacji lekarskich w dwóch wariantach:

Okres abonamentu to 6 miesięcy z automatycznym przedłużeniem na kolejne 6 miesięcy.

Czytaj także: Z Internetowego Konta Pacjenta korzysta już 17 mln osób

W książce „The Invisible Kingdom. Reimaging Chronic Illness” Meghan O’Rourke opisuje trudną sytuacją pacjentów z chorobami rzadkimi i przewlekłymi
W książce „The Invisible Kingdom. Reimaging Chronic Illness” Meghan O’Rourke opisuje trudną sytuacją pacjentów z chorobami rzadkimi i przewlekłymi

Osoby chore przewlekle zmagają się nie tylko ze swoją chorobą, ale i silosowym systemem zdrowia – czytamy w bestsellerowej książce Meghan O’Rourke „The Invisible Kingdom. Reimaging Chronic Illness” (Niewidzialne Królestwo. Zmiana postrzegania choroby przewlekłej”).

5 dni w miesiącu na biurokrację

W bestsellerowej książce z 2022 roku „The Invisible Kingdom. Reimaging Chronic Illness” (Niewidzialne Królestwo. Zmiana postrzegania choroby przewlekłej”), Meghan O’Rourke opowiada o życiu z długo nierozpoznaną chorobą rzadką.

O’Rourke demaskuje patologię systemu zdrowia: „Spędzałam półtora dnia miesięcznie na samym gromadzeniu i przenoszeniu papierowej i elektronicznej dokumentacji od lekarza do lekarza. Spędzałam dodatkowe trzy dni na dojazdach na wizyty lekarskie, podczas których często czekałam godzinę lub więcej, aby widzieć się z lekarzem przez dziesięć minut. Każdego miesiąca traciłam blisko pięć z dwudziestu dni roboczych – prawie jedną czwartą mojego czasu pracy. Większym problemem było jednak to, że wszystkie te bariery tylko zwiększały prawdopodobieństwo, że po prostu się poddam. I czasami się poddawałam.”

Współczesna ochrona zdrowia sprawdza się dobrze, gdy problem zdrowotny daje się szybko rozwiązać – twierdzi autorka książki. 10 minut to za mało czasu na opiekę, ale wystarczająco dużo, aby przepisać lek, skierować na operację i zarejestrować realizację usługi medycznej refundowanej przez płatnika. Taki mechanistyczny system przewiduje jeden prosty ciąg zdarzeń: „badanie – diagnoza – leczenie – rozliczenie z płatnikiem”. Albo mówiąc dobitnie: „usługa – zapłata”.

Zdrowy, ale „trudny” pacjent

Każdy pacjent niepasujący do tej procedury, jest w tarapatach. Dotyczy to zwłaszcza chorych przewlekle, których zdrowie wymaga długookresowego zarządzania, skupienia się na opiece fizycznej i psychicznej oraz potrzebach emocjonalnych. Nic dziwnego, że pacjenci z niespecyficznymi objawami często słyszą, że są „nadwrażliwi” albo choroba ma podłoże „psychosomatyczne”. Nie mówiąc o tych, którzy cierpią na choroby rzadkie – statystycznie czekają oni 7 lat na postawienie diagnozy.

Problemem nie są lekarze, ale system, począwszy od sposobu edukacji do finansowania świadczeń medycznych, a nawet kultury, w której lekarz musi podejmować decyzje szybko. A przede wszystkim bez chwili wątpliwości, bo nie ma na nie czasu.

Nowoczesna edukacja nastawiona na leczenie pojedynczych narządów i chorób doprowadziła do wyodrębnienia wąskich specjalizacji medycznych. W efekcie, lekarze działają samodzielnie, niechętnie dzieląc się wiedzą. Nawet lekarz rodzinny nie ma możliwości, aby holistycznie zająć się pacjentem.

Jack Cochran, były dyrektor Federacji Permanente, w rozmowie z O’Rourke twierdzi, że w takim systemie „specjalizacje medyczne zamykają się w silosach, a lekarze nie zawsze chcą ze sobą współpracować.” Pomiędzy nimi jest sfrustrowany pacjent, który sam musi koordynować własną opiekę. Z czasem uczy się poruszać po patologicznym systemie, przykładowo zachowując w tajemnicy przed nowym lekarzem to, co usłyszał podczas innych wizyt.

Co dzieje się z tymi, którzy nie mają energii lub pieniędzy, aby walczyć z tymi wszystkimi barierami? – Są przesiewani przez sito sytemu i cierpią w swoim własnym świecie – mówi Cochran. Potwierdzają to statystyki: osoby z grup o niższym statusie społeczno-ekonomicznym żyją krócej, a pacjenci o niezaspokojonych potrzeba emocjonalnych cierpią bardziej. Raport „What Doctors Feel” sugeruje, że występowanie poważnych powikłań u cukrzyków jest o 40% mniejsze, gdy chorymi zajmują się lekarze oceniani wysoko na skali empatyczności.

Labirynt zamiast ścieżki pacjenta

Pacjent z chorobą przewlekłą albo rzadką spychany jest na boczny tor opieki. Szukając alternatyw dla konwencjonalnej medycyny, trafia na niebezpieczne pułapki: sprzeczne opinie, podejrzane rady znalezione w Internecie, drogie terapie u znachorów podważających wcześniejsze diagnozy, zestawy suplementów diety o niewiadomym pochodzeniu. Meghan O’Rourke opowiada o dziesiątkach wizyt, pseudonaukowych metodach leczenia, problemach finansowych spowodowanych prywatnymi wizytami u lekarzy, którzy jej wprawdzie nie pomogli, ale znaleźli czas, aby potraktować problem poważnie. Pisze też o braku zrozumienia, samotności w chorobie, bezradności i desperacji.

Chorych przewlekle nie widać. Oni pracują dalej i starają się prowadzić w miarę normalne życie. Wiedzą, że to ich prywatna walka. W obecnym systemie nikt nawet nie zorientuje się, że odwiedzili kolejnego specjalistę, który zarejestrował to samo rozpoznanie albo zlecił dziesiąty raz te same badania. Zamiast podążać ścieżką wytyczoną przez lekarza, pacjent błąka się pomiędzy silosami opieki; jak detektyw stara się połączyć punkty na mapie opieki w sensowną drogę prowadzącą do zdrowia.

Dublujące się badania, czy wchodzące ze sobą w interakcje leki są poza radarami systemu działającego jak warsztat samochodowy. Gdy pacjent nie akceptuje takiego traktowania, szukając alternatyw, wrzuca się go do worka osób „niestosujących się do zaleceń lekarskich” albo „kłopotliwych.”

Tak skonstruowany system ma się dobrze i to nawet mimo postępującej cyfryzacji transformującej kolejne branże gospodarki. Chociaż zbudowane z papieru mury ochrony zdrowia znikają, dobrze mają się o wiele mocniejsze, bo niewidoczne bariery legislacyjne oraz kulturowe. Digitalizacja? Tak, ale tylko po to, aby system w modelu fee-for-service działał efektywniej, czyli by lepiej kontrolować koszty i rozliczać usługi. Nie po to, aby zreformować sektor, wykorzystać dane i technologie do przejścia na nowe modele np. value-based healthcare (opieka oparta na wartości dla pacjenta). Nie po to, aby pacjent nie musiał spędzać 25% czasu na administrowaniu chorobą, zbędnych wizytach i pełnieniu roli łącznika pomiędzy nieskomunikowanymi ze sobą częściami systemu.

Czytaj także: Ta aplikacja pozwala przyczynę objawów i jest lepsza niż Dr Google

Proporcje pomiędzy udziałem wizyt stacjonarnych a telewizyt zmieniają się na korzyść tych drugich
Proporcje pomiędzy udziałem wizyt stacjonarnych a telewizyt zmieniają się na korzyść tych drugich

W badaniu Epic Research (USA) naukowcy sprawdzili, czy wirtualna podstawowa opieka zdrowotna jest skuteczna i rozwiązuje problem pacjenta już podczas pierwszej wizyty.

Aby zbadać efektywnośc i bezpieczeństwo telezdrowia, przeanalizowano częstotliwość wizyt lekarskich, które odbyły się po 18 636 522 skontrolowanych wizytach telemedycznych w zakresie POZ.

W opublikowanym przez Epic badaniu stwierdzono, że w 60% przypadków wirtualne wizyty telemedyczne w zakresie POZ nie wymagały osobistej wizyty pacjenta w placówce medycznej. W przypadku świadczeń pediatrycznych, wskaźnik był nieco niższy – 54% dzieci konsultowanych on-line odwiedziło w ciągu 90 dni lekarza na miejscu. Nadal to jednak mniej niż połowa przypadków.

Warto zauważyć, że badanie nie odpowiada na pytanie, czy gdyby te wizyty były od razu realizowane na miejscu, to czy nie istniałaby potrzeba umówienia kolejnych, przykładowo ze względu na powikłania, nieskuteczne zalecenia terapeutyczne albo wystąpienie nowego problemu zdrowotnego.

„Najpopularniejsze metody realizacji telewizyt to chat wideo, rozmowa telefoniczna i aplikacje zdrowotne. Na upowszechnienie telezdrowia składa się m.in. zmiana przyzwyczajeń podczas pandemii COcoVid-19, długie kolejki w poczekalniach związane z niedoborem lekarzy, wygoda, upowszechnienie technologii telezdrowia wśród placówek medycznych.

Poprzednie badanie Epic obejmujące 35 milionów specjalistycznych wizyt telezdrowotnych również wykazało, że większość pacjentów nie wymagała osobistych wizyt w ciągu 90 dni od umówienia się na wizytę online.

Wysokie wskaźniki osobistych wizyt kontrolnych występowały tylko w specjalnościach, gdzie kluczowa jest bezpośrednia opieka, jak położnictwo i chirurgia. Z raportu Rock Health opublikowanego w lutym 2023 roku wynika z kolei, że po raz pierwszy w historii wizyty telemedyczne są częściej wybierane niż wizyty stacjonarne w przypadku konieczności otrzymania recepty na chorobę przewlekłą i porad dotyczących nieskomplikowanych, lekkich problemów zdrowotnych.

Wizyty telemedyczne i osobiste. Które z nich preferują pacjenci? Nowe badania pokazuje szybko rosnącą popularność telezdrowia. W przypadku konieczności wystawienia recepty, dominującą formą są już wizyty wistualne (źródło: Rock Health).
Wizyty telemedyczne i osobiste. Które z nich preferują pacjenci? Nowe badania pokazuje szybko rosnącą popularność telezdrowia. W przypadku konieczności wystawienia recepty, dominującą formą są już wizyty wirtualne (źródło: Rock Health).

Czytaj także: Kto się nami zaopiekuje na starość? Roboty

Rejestrowanie szczepień w postaci elektronicznej ma ujednolicić sposób zbierania danych o wykonanych zalecanych szczepieniach ochronnych.
Rejestrowanie szczepień w postaci elektronicznej ma ujednolicić sposób zbierania danych o wykonanych zalecanych szczepieniach ochronnych

Proponowane rozwiązanie ma na celu wprowadzenie wymogu zakładania Karty Szczepień w formie elektronicznej przy realizacji zalecanych szczepień ochronnych.

Chodzi o projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie wykazu zalecanych szczepień ochronnych oraz sposobu finansowania i dokumentowania zalecanych szczepień ochronnych wymaganych międzynarodowymi przepisami zdrowotnymi.

Dokument ukazał się 12 kwietnia na stronach Rządowego Centrum Legislacji i został skierowany do konsultacji społecznych.

Jak uzasadnia Ministerstwo Zdrowia, zmiana rozporządzenia w zakresie dokumentowania zalecanych szczepień ochronnych wynika z potrzeby wprowadzenia narzędzia monitorowania stanu zaszczepienia populacji obywateli Rzeczypospolitej Polskiej oraz konieczności wprowadzenia nadzoru nad wykorzystaniem szczepionek kupionych przez ministra właściwego do spraw zdrowia. Aktualnie takie szczepionki są stosowane do realizacji szczepień w ramach programu profilaktycznego obejmującego szczepienie przeciw ludzkiemu wirusowi brodawczaka (HPV).

Zgodnie z projektem, przy realizacji zalecanych szczepień ochronnych, w szczególności realizowanych przy użyciu asortymentu kupowanego przez ministra zdrowia, będzie wymagane założenie Karty Szczepień w formie elektronicznej. Jak czytamy w projekcie, dzięki temu zwiększy się efektywność wymiany informacji między uczestnikami procesu realizacji szczepień. Kolejną korzyścią ma być ułatwienie rozliczania i kontrolowania procesu realizacji zalecanych szczepień ochronnych.

Dane zawarte w Karcie Szczepień oraz w systemie rejestracji na szczepienia ochronne będą mogły być przekazywane do Narodowego Funduszu Zdrowia.

MZ zaznaczyło też, że podmioty lecznicze już teraz posiadają możliwość korzystania z systemów IT w celu bieżącego dokumentowania szczepień i prowadzenia dokumentacji elektronicznej oraz dokonywania wpisów do Karty Szczepień. Dlatego nie będzie okresu przejściowego na dostosowanie się do wymagań regulacji.

Czytaj także: IPOM będzie częścią EDM. MZ publikuje nowe rozporządzenie

Magdalena Kołodziej, Prezes Zarządu Fundacji
Magdalena Kołodziej, Prezes Zarządu Fundacji

Badanie przeprowadzone na 1000 osób przez Fundację My Pacjenci we współpracy z Centrum e-Zdrowia obrazuje bezprecedensowy wzrost akceptacji rozwiązań e-zdrowia w przeciągu ostatnich 3 lat. A to oznacza, że placówki ochrony zdrowia powinny zaktualizować strategię świadczenia usług. Na ten temat rozmawiamy z Magdaleną Kołodziej, Prezes Zarządu Fundacji.

Jak zmieniło się nastawienie do e-zdrowia przed i po pandemii?

Pandemia niejako wymusiła szybszą akceptację rozwiązań e-zdrowia. Tak jak jednoznacznie pozytywnie przyjęta została społecznie e-recepta, już z poradami realizowanymi masowo przez telefon tak się nie stało.

Jednak niezależnie od indywidualnych doświadczeń, przełamana została na dużą skalę bariera, że lekarz może leczyć poprzez telefon czy połączenie video. Część placówek, w tym szczególnie duże sieci prywatne, już wcześniej rozwijała taką formę świadczenia usług, dbając o ich poziom oraz zapewnienie odpowiedniej jakości sprzętu.

Pokłosiem pandemii w tym obszarze są na pewno próby unormowania jakości telewizyt, na przykład poprzez publikację standardów świadczenia usług na odległość. Jeśli tego typu e-usługi są przeprowadzone w odpowiedni sposób, okazują się dobrą i skuteczną alternatywą.

Obserwujemy także, że w AOS powstają i upowszechniają się zdalne formy świadczenia usług medycznych pacjentom chorym przewlekle. Takie standardy są opracowywane na przykład w kardiologii i okazują się korzystne zarówno dla lekarza jak i pacjenta. Decydenci, mam wrażenie, podchodzą do tej formy świadczeń medycznych jako „wspomnienia z pandemii”, o których chcą zapomnieć, a nie normować go i regulować w korzystnym dla wszystkich interesariuszy kierunku.  

9 na 10 osób zna podstawowe rozwiązania e-zdrowia. Nowe narzędzia jak e-receptę, e-skierowanie czy Internetowe Konto Pacjenta (IKP) zna już 93,7% badanych, w tym 84% osób w wieku 18–29 lat (co wynika z rzadkiego korzystania ze świadczeń medycznych w tym wieku) i 94,9% osób powyżej 60 roku życia. Jedynie 2,9% badanych o nich nie słyszało. Przyspieszenie cyfryzacji w ostatnich 2–3 latach zauważyło 87,3% badanych. Ponad 9 na 10 respondentów uznało, że warto rozwijać segment e-Zdrowia w celu poprawy dostępności i jakości świadczeń medycznych. Najlepszą oceną cieszy się e-recepta (91,5% wskazań pozytywnych), zaraz za nią e-skierowanie (86,1%) i IKP (82,7%). Najgorzej została oceniona aplikacja mojeIKP, choć i tak przeważają oceny pozytywne nad negatywnymi (63,3% vs. 31,7%).

Ocena rozwiązań e-zdrowia w ankiecie Fundacji My Pacjenci i Centrum e-Zdrowia
Ocena rozwiązań e-zdrowia w ankiecie Fundacji My Pacjenci i Centrum e-Zdrowia

Co oznaczają dla lekarzy i placówek medycznych wyniki badania wskazujące na dużą akceptację rozwiązań e-zdrowia?

Jednoznacznie sugerują, że zarówno lekarze, jak i placówki ochrony zdrowia powinni rozwijać kompetencje w tym zakresie. Lekarze – szkolić się i edukować już w czasie studiów z wysokiej jakości, prawidłowo prowadzonych świadczeń telemedycznych.

Niezbędne jest także wyposażanie placówek ochrony zdrowia od poziomu POZ w odpowiedniej jakości sprzęt do świadczenia e-usług. I tu konieczny jest ruch ze strony płatnika, który będzie albo takiego sprzętu wymagał, albo premiował za jego posiadanie – rozliczanie teleporad świadczonych przez komórkę lekarza mogło być akceptowane jedynie w tak wyjątkowych warunkach, jak pandemia. 

Które wyniki najbardziej Panią zaskoczyły?

Prawie 70% badanych korzystało z internetu w ciągu ostatnich 12 miesięcy w obszarze związanym z ochroną zdrowia, a kolejne 12% chętnie by to zrobiło. To spory odsetek i system powinien to wykorzystać.

Jednocześnie, jednym z podstawowych oczekiwań pacjentów jest możliwość zapisania się do lekarza przez internet. To wskazuje na rozbieżność między rzeczywistością pacjentów a realiami systemu, gdzie nadal do większości placówek trzeba dzwonić by się umówić na wizytę.

Jakie zmiany w cyfryzacji systemu ochrony zdrowia są konieczne, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom pacjentów?

Przede wszystkim rozwój e-zdrowia musi następować szybciej. Już kolejny rok zachwycamy się, że e- recepta się przyjęła. To zdecydowanie za mało. Pytanie, o jakie funkcje ona się przez te lata wzbogaciła?

Wprowadzenie narzędzi e-zdrowia musi być zdecydowanie szybsze. Powinny być one tak projektowane, by mogły z nich korzystać różne pokolenia, w zależności od preferowanych przez nie form. Kolejnym oczekiwaniem pacjentów jest zwiększenie indywidualizacji narzędzi e- zdrowia – każdy pacjent chce, by były one przydatne, by pomagały w jego konkretnej sytuacji zdrowotnej. Wyraźnym życzeniem jest także wykorzystanie technologii do kontrolowania stanu zdrowia i profilaktyki.

Jakich ułatwień najbardziej brakuje pacjentom, a które mogłyby być wprowadzone do systemu e-zdrowia?

Respondenci badania najczęściej wskazywali na różne funkcjonalności związane z e-receptą. Przykładowo chcieliby:

Mówi się, że „ochrona danych jest dla zdrowych”, a pacjenci mają zupełnie inne priorytety i np. chętniej dzielą się danymi, jeśli to miałoby pomóc im lub innym osobom. Czy to prawda?

Tak to prawda.

Obserwujemy coraz większą otwartość społeczeństwa do dzielenia się historią swojej choroby, szczególnie, gdy na szali jest możliwość wsparcia w terapii osoby bliskiej lub w podobnej sytuacji zdrowotnej. Niemal 6 na 10 ankietowanych wyraziłoby zgodę na to, by ich dane medyczne były wykorzystywane anonimowo w opracowaniach naukowych i informacjach.

Proszę wymienić 3 nowe rozwiązania e-zdrowia, które należałoby wprowadzić najszybciej zgodnie z wynikami ankiety?

Tak naprawdę, jako pacjenci najbardziej potrzebujemy prostych, dostępnych już dawno w systemie prywatnym rozwiązań. Najpilniejsze wydają się narzędzia ułatwiające pacjentom umawianie się czy odwoływanie wizyty (75%), odbieranie wyników laboratoryjnych przez internet czy systemy przypominające o zbliżającym się terminie wizyty.

Czytaj także: Teleopieka nadal na bocznicy systemu zdrowia

Projekt rozporządzenia rozszerza katalog dokumentacji medycznej o Indywidualny Plan Opieki Medycznej
Projekt rozporządzenia rozszerza katalog dokumentacji medycznej o Indywidualny Plan Opieki Medycznej

Ministerstwo Zdrowia opublikowało projekty dwóch rozporządzeń, na podstawie których IPOM stanie się Elektroniczną Dokumentacją Medyczną w rozumieniu przepisów ustawy o SIOZ. Nowe przepisy trafiły do konsultacji publicznych.

Wspomniane regulacje pojawiły się 11 kwietnia na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Są to:

Jak tłumaczy Ministerstwo Zdrowia, projektowana regulacja zwiększy efektywność i dynamikę wymiany informacji między uczestnikami procesu sprawowania opieki koordynowanej nad pacjentami oraz wpłynie na jej usprawnienie. W praktyce oznacza to m.in., że IPOM będzie przekazywany na Indywidualne Konto Pacjenta (IKP). W ten sposób pacjent otrzyma do wglądu elektroniczną wersję planu opieki.

Zgodnie z projektami, IPOM zawierać będzie informacje obejmujące:

Dodatkowo w Indywidualnym Planie Opieki Medycznej znajdą się informacje dotyczące stanu zdrowia oraz procesu diagnostyki, leczenia i opieki, w szczególności o:

Wpisów w przedmiotowej dokumentacji dokonywać będą lekarz, pielęgniarka lub położna podstawowej opieki zdrowotnej. Dodatkowo w celu organizacji procesu udzielania świadczeń zdrowotnych, w tym ustalania harmonogramu tego procesu oraz odnotowywania informacji o jego przebiegu, dostęp do danych osobowych i jednostkowych danych medycznych pacjenta zawartych w Indywidualnym Planie Opieki Medycznej przysługiwać będzie osobie, której powierzono wypełnianie ww. zadań tj. osobie wyznaczonej przez świadczeniodawcę do organizacji procesu udzielania świadczeń zdrowotnych.

Czytaj także: Opieka koordynowana w POZ. Raport specjalny

Zamiast kolejnego deadline'u, wnioski można składać do wyczerpania puli środków dofinansowania
Zamiast kolejnego deadline’u, wnioski można składać do wyczerpania puli środków dofinansowania

Chodzi o dofinansowanie cyfryzacji placówek POZ w ramach projektów REACT realizowanych przez Ministerstwo Zdrowia.

Nabory do projektów e-usługi POZ i e-Gabinet+ były przesuwane już kilka razy. Według ostatniego komunikatu, miały zakończyć się 31 marca br. Jednak nadal nie zostały wykorzystane wszystkie dostępne środki i dlatego zdecydowano o kolejnym wydłużeniu terminu przyjmowania wniosków.

Jak czytamy na portalu zdrowie.gov.pl, nabory nadal trwają i zostaną zamknięte dopiero po wykorzystaniu dostępnej alokacji środków. Jednocześnie pojawiła się informacja, że zostały już ostatnie wolne miejsca.

Mowa o dwóch projektach dofinansowania:

Oba nabory wniosków prowadzone są na Platformie Obsługi Projektów Inwestycyjnych Ministerstwa Zdrowia (POPI). Aby złożyć wniosek należy założyć profil użytkownika na platformie POPI za pomocą profilu zaufanego.

Więcej szczegółów o dotacjach na IT i sprzęt dla POZ (kliknij tutaj)

Leki zawierające sildenafil, czyli składnik Viagry, są od 2016 roku dostępne bez recepty
Leki zawierające sildenafil, czyli składnik Viagry, są od 2016 roku dostępne bez recepty

Na przestrzeni ostatnich 20 lat aż 60-krotnie wzrosła ilościowa sprzedaż leków wspomagających potencję. Analitycy OSOZ przeanalizowali popyt na te środki w aptekach.

Problemy z potencją coraz powszechniejsze

Zaburzenia erekcji ma w Polsce ok. 1,5 mln mężczyzn po 35. roku życia. Mają one najczęściej podłoże:

Badania naukowe sugerują, że problem rośnie proporcjonalnie z wiekiem i dotyczy ok. 40% mężczyzn w wieku 40 lat, 50% w wieku 50 lat itd. Tylko niewielka część panów zgłasza się z problemami erekcji do lekarza lub seksuologa – 9 na 10 mężczyzn samodzielnie zaopatruje się w tabletki licząc na szybkie wyleczenie zaburzeń.

Od 2016 roku mogą też bez recepty kupić leki zawierające sildenafil, czyli substancję czynną Viagry. I od tego czasu sprzedaż zaczęła rosnąć błyskawicznie, tak samo jak asortyment. Do tego trzeba doliczyć środki ziołowe i suplementy diety także reklamowane dla mężczyzn z sugestią poprawy jakości życia seksualnego, a niekiedy kupowane w Internecie bez jakiejkolwiek kontroli. Rośną też nakłady na promocję. W 2019 roku na reklamę leków na potencję przeznaczono 40 mln zł, 27% więcej niż rok wcześniej.

Pobierz infografikę SPRZEDAŻ LEKÓW NA POTENCJĘ (str. 67, czasopismo OSOZ)

Sprzedaż leków na potencję

Więcej leków bez recepty, niższe ceny

W 2002 na leki na potencję mężczyźni w Polsce wydali w aptekach zaledwie 21,11 mln zł. W kolejnych latach wartość ta głównie wzrastała. W 2017 roku sprzedaż po raz pierwszy przekroczyła 100 mln zł, a w 2022 roku była równa już 287,23 mln zł. To oznacza wzrost o 1011,18% na przestrzeni ostatnich 20 lat.

Wzrost ilości sprzedaży był jeszcze szybszy. W 2011 roku liczba zakupionych opakowań przekroczyła 1 mln opakowań, a w minionym roku – 9,20 mln opakowań. To oznacza wzrost o 5227,80%. Od 2016, aby kupić leki zawierające sildenafil (popularny składnik Viagry), nie jest już potrzebna recepta. I właśnie od tego momentu rynek przeżywa prawdziwy boom.

Liczba opakowań leków na potencję sprzedanych w aptekach w latach 2002–2022 (linia czerwona) oraz prognoza na lata 2023–2024 (linia niebieska)
Liczba opakowań leków na potencję sprzedanych w aptekach w latach 2002–2022 (linia czerwona) oraz prognoza na lata 2023–2024 (linia niebieska)

Przyglądając się dokładnie danym, można wyróżnić dwa okresy największego popytu: lato (lipiec i sierpień) oraz koniec roku (grudzień).

Wraz ze wzrostem popytu, szybko malały ceny środków z tej grupy. W 2002 roku za jedno opakowanie trzeba było zapłacić średnio 136,75 zł. Obecnie średnia cena spadła do poziomu 31,21 zł. To o 79,14% mniej niż 20 lat temu. I to mimo, że w tym okresie inflacja wzrosła o ok. 55%.

Asortyment leków na potencję szybko rośnie. W 2002 roku pacjenci mogli wybierać spośród zaledwie 13 różnych produktów na potencję. Obecnie, jest ich na rynku ponad 170.

Nic nie wskazuje na spadek popytu

W 1998 roku na rynku farmaceutycznym pojawił się pierwszy, popularny lek na erekcję o niebieskim kolorze tabletek. Od tego czasu popyt na środki na potencję nieustannie rośnie. Rynek leków na potencję stał się mocną gałęzią całego rynku farmaceutycznego, którego roczna wartość sięga prawie 300 mln zł. Za tym rośną nakłady na promocję, co łatwo zauważyć po intensywności emisji spotów reklamowych zwłaszcza w telewizji.

Trend rosnącej sprzedaży prawdopodobnie się utrzyma: problemy z erekcją nie są już tematem tabu, a ich skala nasila w związku ze starzejącym się społeczeństwem oraz częstszym występowaniem determinantów psychicznych (stres, depresja, rosnące oczekiwania itd.)

Warto pamiętać, że handel tego typu produktami odbywa się także poza aptekami. Skala sprzedaży internetowej i czarnego rynku (zwłaszcza w przypadku odpowiedników Viagry) nie jest znana.

Rynek leków na potencję. Pobierz pełny raport dostępny w czasopiśmie OSOZ

Janusz Cieszyński odebrał nominację na stanowisko Ministra Cyfryzacji KPRM (zdjęcie: Janusz Cieszyński, Facebook)

6 kwietnia Janusz Cieszyński odebrał z rąk Prezydenta Andrzeja Dudy nominację na stanowiska Ministra Cyfryzacji. O pierwszych planach poinformował od razu na Twitterze.

Od 2018 roku Cieszyński był wiceministrem zdrowia odpowiedzialnym za cyfryzację. Zrezygnował w sierpniu 2020 roku, gdy rozpętała się afera z zamówieniami na respiratory podczas pandemii COVID-19.

Stanowisko Ministra Cyfryzacji do tej pory pełnił Premier Mateusz Morawiecki. Formalnie, bo od czerwca 2021 roku to Cieszyński był twarzą digitalizacji jako pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa. Przypomnijmy, że kiedy był w resorcie zdrowia wprowadził m.in. e-receptę, Internetowe Konto Pacjenta oraz e-skierowania.

Dokładnie w dniu nominacji Cieszyńskiego, ukazało się podsumowanie 2 lat pracy resortu cyfryzacji w Kancelarii Premiera Rady Ministrów (KPRM). Sporo miejsca poświęcono wdrożeniu aplikacji mObywatel (do tej pory pobrało ją 10 mln osób).

Tego samego dnia, Cieszyński opublikował na portalu społecznościowym Twitter plany na najbliższe miesiące. W centrum uwagi pozostanie rozwój mObywatela.

Apka zostanie zrównana prawnie z plastikowym dowodem. Dzięki niej, będzie można zastrzec PESEL. Chodzi o wprowadzenie blokady zaciągania zobowiązań finansowych, co ma ograniczać skutki kradzieży tożsamości. Kolejne nowe funkcje to m.in. realizacja e-płatności w urzędach z pomocą kodów Blika oraz udzielanie pełnomocnictwa. Oprócz tego powstanie Centralny Rejestr Wyborców.

Nowe funkcje w aplikacji mObywatel (źródło: Janusz Cieszyńki, Twitter)
Nowe funkcje w aplikacji mObywatel (źródło: Janusz Cieszyńki, Twitter)

Czytaj także: Naczelna Izba Lekarska zapraszam do konkursu „Przychodnia Przyszłości”

1 63 64 65 66 67 113