"Nauka i technologia dorastania w młodości" to bestsellerowa książka o postępach w nauce o długowieczności
„Nauka i technologia dorastania w młodości” to bestsellerowa książka o postępach w nauce o długowieczności

Dzięki ostatnim osiągnięciom naukowców w inżynierii genetycznej, AI, bionice i monitorowaniu zdrowia w końcu spełnią się marzenia o długowieczności – pisze Sergey Young w bestsellerze „The Science and Technology of Growing Young”. I ma na to przekonujące argumenty.

Wyobraź sobie, że w wieku 80 lat możesz czuć się jak 25-latek i cieszyć się dobrym zdrowiem” – mało kto wierzy w takie obietnice brzmiące jak marketingowe hasła. Od stuleci przeróżnej maści szarlatani i alchemicy próbowali zatrzymać czas sięgając do opartych na zabobonach metod, od przetaczania krwi do magicznych ziół. Dziś zastąpiła je nauka. Dzięki antybiotykom, innowacjom w medycynie i farmacji, w tym szczepieniom, oraz rosnącej wiedzy o wpływie stylu życia na zdrowie, średnia długość życia Europejczyków podskoczyła do 80 lat. 200 lat temu była o połowę krótsza.

W nadchodzących latach osiągnięcia w dekodowaniu ludzkiego genomu, sztucznej inteligencji i obliczeń kwantowych napędzą nową dziedzinę ekonomii i nauki, jaką jest longevity (długowieczność). Autor książki „Nauka i technologia dla młodego starzenia się” podaje 5 technologii, które na to wpłyną.

Diagnozowanie przenosi się z laboratoriów do domów. Medycyna jest reaktywna, a lekarze gaszą pożary, zamiast dbać o to, aby ludzie zachowali zdrowie tak długo jak to możliwe. Nowe technologie monitorowania zdrowia to zmienią – coraz więcej osób mierzy parametry zdrowia z pomocą opasek fitness albo inteligentnych zegarków. Czujniki umieszczone w domu i w ciele człowieka będą sprawdzać dzień i noc podstawowe funkcje życiowe. Wszystkie dane trafią na konto zdrowia pacjenta, gdzie algorytmy AI przeanalizują je i porównają z informacjami zebranymi od milionów innych osób.

AI doprowadzi do rozwoju medycyny precyzyjnej. Mimo, że medycyna dysponuje nowoczesnymi lekami, często trafiają one do osób, które na nie reagują. Rosnąca ilość danych gromadzonych w elektronicznych kartotekach – w tym o predyspozycjach genetycznych i stylu życia – pozwoli tworzyć cyfrowe modele pacjentów, na których lekarze będą mogli prowadzić symulacje terapii i leków. Sztuczna inteligencja pomoże też przeglądać wyniki najnowszych badań naukowych i tworzyć personalizowane rekomendacje dla każdego chorego. Do tego AI będzie na bieżąco analizować reakcje organizmu na leczenie i wprowadzać modyfikacje w czasie rzeczywistym. Odchodzimy od uniwersalnej medycyny w modelu „one-fits-all”, która w wielu przypadkach jest nieskuteczna.

Inżynieria genetyczna wyeliminuje niektóre choroby. Naukowcy i lekarze dysponują już technologiami pozwalającymi edytować DNA, kontrolując lub eliminując choroby do niedawna uważane za nieuleczalne. Przykładem jest terapia genowa anemii sierpowatej oraz ciężkiego złożonego niedoboru odporności (SCID), polegająca na programowaniu białek w organizmie. Szczepionka przeciw COVID-19 też jest efektem inżynierii biomedycznej.

Pokrewna terapia genowa zwana terapią CAR T może być stosowana u pacjentów z nowotworami i okazała się skuteczna w leczeniu białaczki dziecięcej i chłoniaka nieziarniczego. Terapie genowe są nadal bardzo drogie – cena za wyleczenie SCID sięga miliona dolarów. Jednak wraz z rozwojem technologii i jej upowszechnieniem, ceny te będą spadać.

Bionika pozwoli zastępować organy i wspomagać ich funkcjonowanie. Granica między tym, co naturalne, a tym, co sztuczne w naszych ciałach będzie się zacierać. Już teraz lekarze wymieniają części ciała: miejsce chorych zębów zastępują implanty, a uszkodzone biodra wymieniane są na nowe endoprotezy.

Naukowcy pracują nad biodrukowaniem narządów w technologii 3D oraz ich hodowaniem wewnątrz ciała. Wśród pierwszych osiągnięć jest m.in. drukowanie skóry w laboratorium dla pacjentów z rozległymi oparzeniami. Zespół inżynierów z Newcastle University stworzył rogówkę oka przy użyciu bio-tuszu zawierającego komórki macierzyste i białka, a Neuralink pracuje nad interfejsem mózgu z komputerem, aby pomóc osobom niepełnosprawnym poruszać się i komunikować. Postępy w bionice są pilnie potrzebne – w USA ponad 100 000 osób czeka na ratujące życie przeszczepy narządów.

Futurystyczne technologie pomogą „żyć” wiecznie. Czy chciałbyś rozmawiać i widzieć się ponownie z osobą, która była dla ciebie ważna, ale już nie żyje? To jedna z najbardziej kontrowersyjnych technologii w dziedzinie longevity – tworzenie cyfrowych awatarów, które są wskrzeszane po śmierci, aby utrwalić wspomnienia. Korzystając ze skanerów 3D i sztucznej inteligencji, takie technologie tworzy przykładowo Vive Studios. Firma generuje m.in. hologramy nieuleczalnie chorych dzieci. Dla niektórych to przerażająca, nieetyczna innowacja, dla innych – nadzieja na poradzenie sobie ze stratą po odejściu bliskiej osoby.

Podobne spory wywołuje wizja zapisywania pamięci człowieka na chipie i przeniesienie świadomości do wirtualnego świata. To jednak na razie daleka przyszłość.

Długowieczność: marzenie czy horror?

Strach przed śmiercią zawsze będzie napędem dla szybko rosnącego rynku longevity. Ale wydłużanie życia wiąże się z kilkoma zagrożeniami. Po pierwsze, z przeludnieniem planety prowadzącym do katastrofy ekologicznej.

Ten argument można podważyć: w 1798 roku ekonomista Thomas Robert Malthus ostrzegał, że szybki wzrost liczby ludności doprowadzi do globalnej klęski głodu, bo rolnicy nigdy nie nadążą z produkcją żywności. Nie założył jednak, że wraz z postępem zmieniają się też technologie rolnicze. W przyszłości mięso będzie pochodzić z laboratoriów, a inżynieria genetyczna i inteligentne uprawy pozwolą zwiększyć wydajność agrobiznesu.

Innym problemem jest pogłębienie się nierówności społecznych. Nowoczesne terapie genowe nie są refundowane ze względu na astronomiczne ceny – tylko najbogatszych będzie stać na wymianę chorej wątroby albo super-nowoczesne leki. I trzeci problem – czy długie życie nie okaże się przekleństwem w postaci samotności i izolacji? Zdaniem Young’a, te obawy nie powinny hamować innowacji, ale motywować do takiego modelu, w którym technologie wydłużające życie będą dostępne solidarnie dla wszystkich.

Jeden rozdział Young poświęca przyziemnym metodom długowieczności. Bez nowoczesnych technologii, już dziś każdy z nas może dodać sobie kilka lat życia przestrzegając podstawowych zasad profilaktyki: uprawiając sport, zdrowo się odżywiając, unikając używek, dbając o odpowiednią długość snu i odpoczynku, poddając się badaniom profilaktycznym. To nic nie kosztuje. 

Czytaj także: Zmiany w medycynie są za rogiem. Streszczenie książki „The Future Is Faster Than You Think”

Trwa spór o receptomaty pomiędzy NIL a MZ

W odpowiedzi na działalność tzw. receptomatów Ministerstwo Zdrowia wprowadziło limit na liczbę wystawianych e-recept. Naczelna Izba Lekarska domaga się zniesienia tych ograniczeń i chce zmian w ustawie refundacyjnej. Jedna i druga strona mają inne pomysły na walkę z biznesem wystawiania recept na masową skalę.

Ograniczenie prędkości: 30 na godzinę

O lekarzach wystawiających podejrzaną liczbę e-recept było wiadomo od stycznia br. po głośnej publikacji Dziennika Gazety Prawnej opisującej, jak łatwo „kupić” receptę na np. leki psychotropowe w sieci. Wówczas Ministerstwo Zdrowia zapowiadało kontrole, jednak przez kilka miesięcy niewiele się zmieniło. Ostatnie dane pokazujące, że niektórzy lekarze wystawiają nawet 100-400 tys. e-recept miesięcznie, spowodowały, że sprawa znowu nabrała rozgłosu.

MZ zarzuciło NIL bezczynność, a Adam Niedzielski postanowił wprowadzić limity dla e-recept. Jeden lekarz podczas 10 godzin pracy może teraz wystawić maks. 300 recept dla nie więcej niż 80 pacjentów.

Minister Zdrowia szybko obwieścił sukces na Twitterze pisząc: „W 2 dni 283 lekarzy próbowało przekroczyć granicę 300 recept dla więcej niż 80 pacjentów w ciągu tylko 10h swojej pracy. Większość to pracownicy tzw. receptomatów. Rekordzista chciał wystawić w dwa dni 60 tys. recept. Czy to jeszcze medycyna czy już tylko biznes.” W kolejnych wypowiedziach dodał, że blisko 100 proc. z 302 lekarzy, którzy próbowali przekroczyć limity, prowadzi biznes receptowy. Zapytał też prowokacyjnie, czy „Naczelna Izba Lekarska działa w interesie receptomatów?”

Limit? Jakim prawem?

Lekarze i przychodnie zostały zaskoczone limitami, co wywołało z ich strony sprzeciw. W piśmie do MZ z 5 lipca 2023 r., Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Łukasz Jankowski, zwrócił się z prośbą o „niezwłoczne wyjaśnienie na jakiej podstawie prawnej została podjęta taka decyzja, a także wyciągnięcie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za ograniczenie możliwości wykonywania zawodu przez lekarzy, a w konsekwencji za ograniczenie praw pacjentów do świadczeń opieki zdrowotnej”.

Łukasz Jankowski zaznaczył, że NIL w pełni popiera działania służące uregulowaniu rynku podmiotów wystawiających recepty w trybie komercyjnym, czyli tzw. receptomatów, jednak propozycje NIL nigdy nie zostały wprowadzone w życie przez MZ, a samorząd lekarski nie zgadza się z ograniczaniem praw pacjentów do świadczeń opieki zdrowotnej i arbitralnym ustalaniem sposobu korzystania przez lekarzy z e-recept.

Przepychanka na słowa i przerzucanie odpowiedzialności trwa dalej. 6 lipca Minister Zdrowia w wywiadzie dla Polsat News wspomniał, że mniej więcej od kwietnia przesyłane są do NIL informacje na temat lekarzy, którzy przekraczają takie niewykonalne liczby w normalnym trybie przyjmowania pacjenta, czyli poświęcenia mu, chociaż chwili na wywiad. – Do tej pory nie ma żadnych rezultatów. Przypomnę, że Samorząd Lekarski ma prawo do wyciągnięcia konsekwencji, włącznie z pozbawieniem prawa wykonywania zawodu – podkreślił Niedzielski.

Na te zarzuty szybko odpowiedział NIL. 7 lipca Izba wystawiła Ministrowi receptę, „która stanowi propozycję leczenia w wywołanej przez Ministra kryzysowej sytuacji”.

Recepta dla MZ od NIL
Recepta dla MZ od NIL

NIL i MZ z różnymi pomysłami na rozwiązanie problemu receptomatów

Naczelna Izba Lekarska proponuje poprawkę do procedowanej obecnie ustawy refundacyjnej, dodając w art. 2 ustawy punkt 11a o brzmieniu:

W art. 95b ustawy z dnia 6 września 2001 r. Prawo farmaceutyczne dodaje się ust. 3a o brzmieniu:

3a. Wystawienie pacjentowi recepty w postaci elektronicznej może nastąpić pod warunkiem uprzedniego dokonania przez osobę uprawnioną do wystawienia recepty osobistego zbadania pacjenta, któremu recepta ta ma zostać wystawiona, albo zbadania go za pośrednictwem systemów teleinformatycznych lub systemów łączności zapewniających jednoczesny przesył dźwięku lub obrazu odbywanego w czasie rzeczywistym, z wyłączeniem sytuacji gdy:

  1. recepta wystawiana jest w okolicznościach, o których mowa w art. 42 ust. 2 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (Dz. U. z 2022 r. poz. 1731, z późn. zm.) oraz art. 15b ust. 2 ustawy z dnia 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej (Dz. U. z 2022 r. poz. 2702, z późn. zm.),
  2. od ostatniego, osobistego zbadania pacjenta przez osobę uprawnioną do wystawienia recepty upłynęło nie więcej niż 6 miesięcy i jest to odzwierciedlone w dokumentacji medycznej, do której dostęp posiada osoba wystawiająca receptę przed jej wystawieniem”.

Z kolei 8 lipca, rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz podkreślił, że zmiany wprowadzone przez MZ są kategoryczne i resort zdrowia nie ma zamiaru się z nich wycofać, dodając, że jeśli ktoś pyta jakim prawem MZ wprowadziło ograniczenia to „prawem ochrony zdrowia pacjentów, którzy w tzw. receptomatach mogli otrzymać każdy lek bez żadnych konsultacji lekarskich, przynajmniej w dwóch przypadkach doprowadziło to do śmierci.”

Do sprawy odniósł się 10 lipca Rzecznik Praw Obywatelskich, który stwierdził, że limit „może prowadzić do ograniczenia praw pacjentów do świadczeń zdrowotnych„.

Z kolei Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy planuje na 13 lipca protest przed Ministerstwem Zdrowia. OZZL oświadczył, że limity mijają się z celem i uderzają w lekarzy POZ i chorych. Do tego rozwiązanie jest bezprawne, ponieważ ogranicza ustawowe prawo do wykonywania zawodu.

Czytaj także: Małżeństwo lekarzy wystawiło 700 tys. e-recept w ciągu roku

Problem nr 1 terapii chorób psychicznych: ogromne braki lekarzy, których nie da się rozwiązać
Problem nr 1 terapii chorób psychicznych: ogromne braki lekarzy, których nie da się rozwiązać

Prace nad automatyzacją terapii schorzeń psychicznych sięgają lat 70-tych. Czy szybki rozwój sztucznej inteligencji oznacza, że wkrótce boty-terapeuci będą gotowe rozmawiać z pacjentami? Technologia w postaci modeli językowych jak ChatGPT jest gotowa, problemem są dane.

Pomoc psychologiczna jest dziś luksusem. Szacuje się, że globalnie na 100 000 osób przypada średnio około 4 psychiatrów (w Polsce – 9). Liczba chorych systematycznie przybywa. Według Światowej Organizacji Zdrowia, już ok. 1 mld ludzi cierpi na choroby psychiczne, w tym m.in. depresje i lęki.

Lukę w dostępie do terapii próbują zmniejszyć twórcy aplikacji mobilnych. Szacuje się, że w 2021 było już nawet 20 000 aplikacji zdrowia psychicznego. Oferują najczęściej wsparcie „coacha”, poprawę nastroju albo zlikwidowanie negatywnych schematów myślenia. Jednak badania sugerują, że tylko ok. 6,2% aplikacji może pochwalić się dowodami klinicznymi. Do tego są to najczęściej dość prymitywne rozwiązania. Aplikacje takie jak Woebot, Wysa czy Tess korzystają z tzw. drzew decyzyjnych stworzonych w oparciu o zasady terapii poznawczo-behawioralnej (CBT): jeśli pacjent powie A, aplikacja odpowiada B itd. To na razie żadna AI. Do tego wskaźnik retencji – czyli utrzymania pacjentów – dla aplikacji zdrowia psychicznego wynosi tylko 4% po okresie 2 tygodni.

Sztuczna inteligencja może też pełnić rolę diagnostyczną w psychologii i psychiatrii. Przykładem jest program REACH VET skanujący dokumentację medyczną pacjenta w poszukiwaniu markerów depresji jak okaleczenia czy zapiski o myślach samobójczych. Podobne rozwiązania mogą też np. analizować zachowania w mediach społecznościowych (np. czat, publikowane zdjęcia), głos i aktywność w świecie rzeczywistym, aby wykryć wczesne objawy potencjalnych zaburzeń.

Rozwój modeli przetwarzania języka, jak ChatGPT, daje nadzieję na przyspieszenie prac nad skutecznymi terapeutami cyfrowymi zdolnymi prowadzić płynną rozmowę i stosującymi sprawdzone metody terapii. Technologia jest gotowa. Wyzwaniem pozostaje wytrenowanie modeli językowych. Do tego potrzebne są bardzo wrażliwe dane jak nagrania z sesji terapeutycznych czy intymne dane pacjentów, jednak dostęp do nich budzi wiele kontrowersji. Poza tym, psychologia i psychiatria operają się na standardach przygotowanych do interakcji osobistej z pacjentem. Potrzebne są nowe wytyczne dla cyfrowych doradców.

Nie będzie szeroko dostępnej opieki psychicznej i psychiatrycznej bez automatyzacji. ChatGPT daje przedsmak możliwości AI w medycynie, ale żeby z nich skorzystać, trzeba skupić się na poradzeniu sobie ze wspomnianymi wyzwaniami. I nawet jeśli cyfrowi terapeuci nie będą doskonali, będą na pewno lepsi niż psychologowie i psychiatrzy, do których nie można się dostać ze względu na braki kadrowe. A na pewno pomogą szybciej diagnozować, a tym samym udzielać pomocy na możliwie wczesnym etapie zaburzeń.

Czytaj także: ChatGPT to największy eksperyment w dziejach ludzkości

76 stron z poradami, jak wdrażać innowacje cyfrowe w podmiotach medycznych. Praktyczne i aktualne wskazówki dla lekarzy i menedżerów, przykłady z Polski i zagranicy.

Kliknij tutaj, aby pobrać bezpłatnie nowe e-wydanie OSOZ (wersja PDF – 13,2 MB)

OSOZ lipiec 2023
OSOZ lipiec 2023

Spis treści:

Wszystkie wydania archiwalne dostępne są na zakładce POBIERZ.

Archiwum czasopisma OSOZ Polska
Aplikacja mobilna KtoMaLek ułatwia zakup leków
Aplikacja mobilna KtoMaLek ułatwia zakup leków

Po podaniu lokalizacji i nazwy leku, aplikacja KtoMaLek pokaże listę aptek w okolicy, które mają go na stanie. Wystarczy go bezpłatnie zarezerwować i odebrać płacąc w aptece.

Aplikacja ma jedną, ale cenną funkcjonalność: umożliwia wyszukiwanie leków w pobliskich aptekach. Może się ona bardzo przydać przy szukaniu trudno dostępnych leków lub kiedy chcemy sprawdzić, czy dany lek jest po prostu na stanie apteki.

System podłączony jest już ponad 10500 aptek w Polsce, czyli 82% wszystkich placówek. Tak wysokie pokrycie jest ważne, bo w przypadku kupowania leków liczy się bliska lokalizacja.

Wygodnie skompletuj listę leków, złóż zamówienie i odbierz je w aptece
Wygodnie skompletuj listę leków, złóż zamówienie i odbierz je w aptece

Aby zarezerwować lek w aplikacji, wystarczy:

Sprawdzenie dostępności leków jest proste i szybkie. Lokalizację można wskazać wpisując adres ręcznie lub udostępniając lokalizację – system automatycznie znajdzie adres. Następnie należy podać nazwę leku. Po wpisaniu pierwszych liter, rozwinie się lista z sugestiami. Użytkownik może porównać cenę leku i zajrzeć do jego ulotki. Po jego wybraniu, lek trafia do koszyka. Teraz wystarczy już tylko wprowadzić podstawowe dane i dokonać rezerwacji.

W aplikacji, użytkownik jest na bieżąco informowany, na jakim etapie znajduje się realizacja zamówienia. Gdy jest gotowe do odbioru, wystarczy udać się do apteki i zapłacić za leki. KtoMaLek nie jest apteką internetową, ale systemem wygodnego zamawiania leków i sprawdzania ich dostępności.

Apka w sklepie App Store uzyskała wysoką ocenę 4,8/5 (ponad 2,6 tys. ocen). Jest bezpłatna, a jej użytkownicy stosują ją najczęściej do:

Czytaj także: Ta aplikacja pozwala poznać możliwe przyczyny choroby

Dragon Ambient eXperience (DAX) Express (zdjęcie: Nuance)
Dragon Ambient eXperience (DAX) Express (zdjęcie: Nuance)

Microsoft prezentuje opartą na algorytmach OpenAI technologię transkrypcji rozmów z pacjentem na zapisy w elektronicznej dokumentacji medycznej. Czy to początek końca klawiatur w gabinecie lekarskim?

O co chodzi?

Mowa o Dragon Ambient eXperience (DAX) Express, aplikację do tworzenia EDM stworzoną przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Technologia opiera się na połączeniu AI analizującej dane z otoczenia (ambient artificial intelligence) i potrafiącej intepretować nieustrukturyzowane dane, takie jak rozmowy z pacjentem. Rozwiązanie korzystające z modelu GPT-4, wykorzystywanego przez ChatGPT, ma zmniejszyć nakład pracy administracyjnej lekarza poprzez automatyczne generowanie notatek i to w ciągu kilku sekund po zakończeniu wizyty.

Microsoft przejął Nuance – firmę produkującą urządzenia do transkrypcji głosu na tekst – w 2021 roku.

Nowa technologia zostanie udostępniona 550 000 lekarzy z USA, którzy korzystają z systemu Dragon Medical One – asystenta pracy lekarza opartego na chmurze danych. Dzięki niemu, lekarze mogą za pomocą głosu nawigować po dokumentacji medycznej pacjenta bez korzystania z klawiatury. System posiada też aplikację konwertującą zapisy z rozmów prowadzonych z pacjentem w gabinecie lekarskim na notatki w elektronicznej dokumentacji medycznej. Aby zapewnić dokładność i jakość gromadzonych danych, lekarz weryfikuje zapisy AI. Następnie są one przetwarzane przez system i trafiają w ciągu kilku sekund do EDM. Lekarz widzi wszystkie zgromadzone informacje w postaci podsumowania na jednym pulpicie.

AI pomoże wychwytywać dane z otoczenia, w tym m.in. z rozmowy z pacjentem, i zamieniać je na notatki w EDM bez używania klawiatury.
AI pomoże wychwytywać dane z otoczenia, w tym m.in. z rozmowy z pacjentem, i zamieniać je na notatki w EDM bez używania klawiatury.

EDM bez pisania

Rozwiązanie ma być dostępne w wersji testowej jeszcze tego lata. Jego dalsze losy zależą od opinii użytkowników. Dane z rozmów z pacjentem przetwarzane są w Microsoftowej chmurze Azure. Jak zapewnia firma, nowy system AI jest zgodny z zasadami odpowiedzialnej sztucznej inteligencji firmy i regułami HIPAA (Health Insurance Portability and Accountability Act) regulującymi w USA zasady przetwarzania danych medycznych. Lekarze mogą edytować notatki generowane przez DAX Express i podpisywać je przed wprowadzeniem do elektronicznej dokumentacji medycznej pacjenta.

Diana Nole, wiceprezes Nuance ds. opieki zdrowotnej, w rozmowie z CNBC przyznała, że DAX Express pomoże poprawić doświadczenie lekarza, który nie będzie musiał skupiać się na wpisywaniu danych korzystając z klawiatur, oraz poprawiając satysfakcję pacjenta, który poczuje się wysłuchany przez lekarza.

Czytaj także: ChatGPT jest 10-krotnie bardziej empatyczny niż lekarze

Obecna wersja ChatGPT bazuje na ok. 100 bilionach parametrów czyli reguł, które pomagają modelowi tworzyć teksty
Obecna wersja ChatGPT bazuje na ok. 100 bilionach parametrów czyli reguł, które pomagają modelowi tworzyć teksty

Czy generatywna sztuczna inteligencja to genialny asystent lekarza czy groźny oszust? Wszechwiedzący doradca czy gadająca papuga powtarzająca nieudolnie wcześniej usłyszane słowa? O tym rozmawiamy z Prof. Giną Neff, dyrektor Centrum Technologii i Demokracji na Uniwersytecie w Cambridge.

Maszyna nigdy się nie denerwuje albo stresuje. Nie musi się spieszyć. Pamięta każdy piksel i każdą informację, nigdy nie zapomina. Zdaje egzaminy medyczne, diagnozuje pacjentów, pisze wypisy ze szpitala, odpowiada na pytania pacjentów. Trudno już nadążać za wszystkimi doniesieniami dotyczącymi generatywnej AI i modeli językowych oraz orientować się w postępach AI.

Ale co tak naprawdę potrafi AI? Odpowiedź jest prosta: analizować dane, identyfikować reguły i replikować je. Sztuczna inteligencja jest oszałamiającym arcydziełem inżynierii komputerowej, z którego skorzystamy wszyscy. Ale to także przełom technologiczny, który oznacza rewolucję społeczną.

Podczas wykładu „Making AI Work for Us” (Uczynić, aby AI pracowała dla nas) Profesor Uniwersytetu w Cambridge, Gina Neff, z jednej strony ostrzegła przed nienadzorowanym rozwojem sztucznej inteligencji napędzanym przez gigantów technologicznych i największym eksperymentem społecznym w dziejach ludzkości, z drugiej – uspokajała. Przyszłość nie będzie technokratyczna. Jakie ma na to argumenty?

Generatywna sztuczna inteligencja przyspieszy zmiany w wielu dziedzinach życia w tempie, jakiego jeszcze nie doświadczyliśmy, ale nie wszystkie karty są rozdane.

Oto nasz wywiad z Profesor Giną Neff.

Gina Neff
Gina Neff

Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego wykazało, że ChatGPT cechuje większa empatia niż lekarzy. Co to oznacza dla opieki zdrowotnej w przyszłości?

Ludzie potrzebują zaufanych, opartych na dowodach i dokładnych informacji, aby podejmować dobre decyzje dotyczące ich zdrowia.

Nowe narzędzia AI to szansa na nowe sposoby dostarczania informacji. Ale z drugiej strony rośnie szansa popełnienia błędów, manipulacji i pomyłek, które są kosztowne i potencjalnie śmiertelne. I to na masową skalę.

Skoro zaufanie jest tak ważne, co zrobić, aby ludzie zaufali sztucznej inteligencji?

Zaufanie to bardzo delikatny i złożony obszar. Gdy technologie AI przynoszą nam korzyści, mogą z czasem stworzyć niewidzialną infrastrukturę naszego codziennego życia. Nie zadajemy sobie pytań, czy „ufamy” Netflixowi polecającemu nam kolejne filmy do obejrzenia, bo korzyści płynące z rekomendacji AI dla rozrywki znacznie przewyższają potencjalne zagrożenia. Sprawy stają się bardzie skomplikowane, gdy systemy sztucznej inteligencji są wykorzystywane do ocen ludzi, podejmują za nich decyzje bez ich wiedzy.

A czy Pani zaufałaby chatbotowi AI, który ma dostęp do najnowszych badań i może porównywać dane milionów pacjentów, aby stworzyć oparty na faktach spersonalizowany plan leczenia?

Nie do końca, bo choć AI może być doskonała, problem pojawia się na poziomie danych. Modele AI w opiece zdrowotnej to „systemy wspomagania decyzji”, w których dobrej jakości informacje są syntetyzowane, aby pomóc w niczym innym jak podejmowaniu dobrych decyzji.

Jednak badania i dane, na podstawie których tego typu systemy są trenowane, nie reprezentują najczęściej wszystkich grup społecznych. Na przykład, w badaniach klinicznych najczęściej uczestniczą osoby mające dostęp do uniwersyteckich szpitali badawczych i spełniające wymagania dotyczące włączenia do badania. Wiele grup jest marginalizowanych. Oznacza to, że nawet najlepsza synteza danych nadal pozostawia wiele osób poza równaniem matematycznym, z którego korzysta generatywna AI.

Jakie praktyczne zastosowania widzi Pani dla dużych modeli językowych, takich jak ChatGPT, w opiece zdrowotnej? A które z nich są tylko medialnym szumem?

Istnieje wiele praktycznych zastosowań sztucznej inteligencji. Niestety, w zamieszaniu wokół ChatGPT tracimy z oczu ogromne postępy w innych typach modeli głębokiego uczenia, które mogą pomóc klinicystom w zarządzaniu dużymi zbiorami danych i obrazów diagnostycznych.

Obecnie duże modele językowe nadal wymagają indywidualnego nadzoru ze strony przeszkolonych specjalistów medycznych, aby wyeliminować błędne lub sfałszowane informacje, które często generują. Generatywna sztuczna inteligencja nie jest jeszcze gotowa do stosowania w placówkach zdrowia. Za to inne rodzaje sztucznej inteligencji są z powodzeniem wykorzystywane w usługach obrazowania diagnostycznego, w badaniach laboratoryjnych i monitorowaniu zdrowia pacjentów.

Czy uważa Pani, że duże firmy technologiczne, jak Google czy Microsoft, oferujące algorytmy AI, będą odgrywać coraz ważniejszą rolę w opiece zdrowotnej?

Już teraz chcą one odgrywać ważną rolę w opiece zdrowotnej, interpretując problemy związane z opieką zdrowotną w charakterze problemów z dostępem do informacji. Ale większość ludzi na pierwszej linii ochrony zdrowia wie doskonale, że informacja jest tylko częścią opieki.

Nasze badania na temat „pracy z danymi” w opiece zdrowotnej pokazują, że tradycyjni dostawcy usług medycznych mają dużo do nadgonienia w zakresie gromadzenia danych i ich analizy, a następnie przekuwania tej wiedzy na lepszą opiekę nad pacjentem. Czas pokaże, czy big tech będzie w stanie przejąć ten obszar ochrony zdrowia.

Powinniśmy się bać rozwoju AI czy cieszyć się z niego?

Jesteśmy na wczesnym etapie sprawdzania, czy i w jaki sposób sztuczna inteligencja może przyczynić się do stworzenia sprawiedliwych i równych społeczeństw cyfrowych. Jestem optymistką – myślę, że ludzie wykorzystają AI do stworzenia lepszej i zdrowszej przyszłości.

Profesor Gina Neff podczas dyskusji „Making AI work for us”
Profesor Gina Neff podczas dyskusji „Making AI work for us”

Czytaj także: Generatywna AI to punkt zwrotny w medycynie. Wywiad z Johnem Nosta

AI nie zastąpiła radiologów. Paradoksalnie, nadal ich brakuje
AI nie zastąpiła radiologów. Paradoksalnie, nadal ich brakuje

Diagnostyka obrazowa była pierwszą dziedziną medycyny stosującą algorytmy sztucznej inteligencji. AI pomaga automatyzować analizę zdjęć i przygotowanie ich opisów, skracając czas pomiędzy wykonaniem badania a przekazaniem wyniku. Jak AI wpłynie na dalszy rozwój diagnostyki obrazowej?

Radiolodzy już dawno przestali się bać AI. Algorytmy stały się dla nich dodatkową parą oczu, które piksel po pikselu analizują potencjalne anomalie, wykrywając nawet subtelne zmiany nowotworowe niemożliwe do zauważenia przez człowieka.

Wyższa precyzja diagnozy przekłada się na mniej inwazyjne operacje, redukując czas powrotu do zdrowia. Jednak AI nie jest idealna i może sugerować fałszywe wyniki. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego doszła do takiego, a nie innego wniosku, co znacznie obniża zaufanie lekarzy. Do tego stworzenie dobrych algorytmów jest kosztowne i długotrwałe, bo wymaga dostępu do dużych zbiorów danych treningowych.

Diagnosta zamiast radiologa

Ale mimo tych trudności, zaangażowanie AI w radiologii będzie coraz większe, bo potencjalne korzyści są ogromne. Duże nadzieje wiąże się z wtórnym przetwarzaniem danych diagnostyki obrazowej. Według Catherine Estrampes, dyrektor generalnej GE Healthcare, nawet 97% wszystkich danych w opiece zdrowotnej nie jest wykorzystywanych. Tylko AI jest w stanie przeanalizować tak duże ilości informacji, szukając w nich nieznanych korelacji, w efekcie pomagając tworzyć nowe metody leczenia i przyspieszać prace nad lekami.

Estrampes przewiduje także stopniową ewolucję zawodu radiologa w kierunku diagnosty zajmującego się holistycznie diagnozą wychodzącą poza interpretację obrazów RTG, MRT czy MRI. AI doskonali też dotychczasowe metody obrazowania, pomagając w generowaniu wysokiej jakości modeli 3D, poprawiając jakość wizualizacji, tłumiąc szumy na zdjęciach.

Algorytmy przewidzą rozwój choroby

Według Estrampes, w najbliższym czasie możemy spodziewać się dalszego skracania czasu pomiędzy badaniem a wynikiem. W obszarze efektywności pracy i zwiększania dostępności do badań jest nadal wiele do poprawy. Podczas pandemii COVID-19, zdjęcia RTG płuc zastosowano do diagnozy koronawirusa, gdy na rynku nie było jeszcze szybkich testów. Algorytmy AI w przyszłości będą mogły rozpoznawać także inne choroby ze zdjęć medycznych, nie tylko te, które były przyczyną zlecenia diagnostyki. Oprócz tego dużą rolę odegra prognozowanie rozwoju stanu zdrowia i modele AI ostrzegające przed ryzykiem szybkiego pogorszenia się stanu zdrowia.

Systemy obrazowania będą coraz mniejsze, mobilniejsze i szeroko dostępne, a zaawansowane badania będą mogli wykonywać lekarze rodzinni pod okiem cyfrowego doradcy. Platformy AI wzbogacone o modele językowe samodzielnie zinterpretują wyniki i prześlą je do weryfikacji ekspertów w ośrodku telemedycznym. Pozwolą też usprawniać procesy organizacyjne, aby zmniejszać obciążenie administracyjne lekarzy, będące główną przyczyną wypalenia zawodowego.

Czytaj także: Czy lekarze muszą się już uczyć jak pisać prompty?

Zmianę zasad wystawiania zleceń na wyroby medyczne wprowadziło rozporządzenie MZ z 25 maja br.
Zmianę zasad wystawiania zleceń na wyroby medyczne wprowadziło rozporządzenie MZ z 25 maja br.

Zlecenia na wyroby medyczne lub ich naprawę trafiają już na Internetowe Konto Pacjenta (IKP). Zgodnie z nowymi przepisami, do końca września mogą być one wystawiane w formie papierowej.

Nowe przepisy

Zlecenie na wyroby medyczne to odpowiednik recepty, ale wystawianej nie na leki, ale na sprzęt medyczny, np. aparaty słuchowe, soczewki okularowe, obuwie ortopedyczne, wózki inwalidzkie, różnego rodzaju protezy, materace przeciwodleżynowe, laski i kule, a także pieluchomajtki, cewniki czy sprzęt stomijny.

Od 1 lipca 2023 r. weszło w życie Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 25 maja 2023 roku zmieniające rozporządzenie w sprawie zlecenia na zaopatrzenie w wyroby medyczne oraz zlecenia naprawy wyrobu medycznego.

Wystawianie zleceń w formie elektronicznej nie jest obowiązkowe, ale forma papierowa wymaga potwierdzenia przez OW NFZ. Od 1 października 2023 r. e-zlecenia będą już obowiązkowe.

Gdzie można znaleźć e-zlecenia na wyroby medyczne?

E-zlecenie na wyroby medyczne lub naprawę wyrobu wystawia lekarz (w tym lekarz pierwszego kontaktu, nazywany też lekarzem POZ), pielęgniarka, położna, felczer lub fizjoterapeuta. Obowiązuje zasada specjalizacji, czyli np. zlecenie na okulary wystawia okulista, a na zakup wózka inwalidzkiego m.in.: ortopeda, neurolog, chirurg, lekarz rehabilitacji medycznej lub reumatolog. Refundacja wyrobów medycznych odbywa się w ramach określonych limitów.

Zlecenie wystawione elektronicznie trafia automatycznie na Internetowe Konto Pacjenta i jest widoczne w zakładce „Apteczka”. Zawiera ona zlecenia na wyroby medyczne wraz z informacją, na jakim są etapie (np. częściowo zrealizowane, odrzucone) oraz listę zrealizowanych wyrobów medycznych, na które wystawiane były papierowe zlecenia.

Zlecenie na wyroby medyczne można zrealizować w dowolnym punkcie (aptece, sklepie medycznym), który ma umowę z NFZ.  Wystarczy podać numer PESEL oraz kod e-zlecenia.

Czytaj także: Małżeństwo lekarzy wystawiło 700 000 e-recept w ciągu roku. Jak to możliwe?

Polacy pokochali kosmetyki apteczne, w tym te z filtrami UV
Polacy pokochali kosmetyki apteczne, w tym te z filtrami UV

W 2022 roku, w polskich aptekach sprzedano 2,7 mln opakowań kremów przeciwsłonecznych. Kosztują one średnio 41,53 zł, czyli kilka razy więcej niż marki dyskontowe dostępne w drogeriach. Mimo to, popyt na nie szybko rośnie.

Kliknij tutaj, aby zobaczyć pełny raport sprzedaży z infografiką (czasopismo OSOZ, str. 70)

Kosmetyki z ochroną przeciwsłoneczną

Ochrona UVA/UVB

Wraz ze światłem słonecznym do atmosfery dociera promieniowanie ultrafioletowe. UVC, które jest najbardziej niebezpieczne, zatrzymuje ozonosfera. Jednak UVB (oddziałujące na wierzchnią warstwę skóry) i UVA (docierające do głębszych warstwy naskórka) są w nadmiarze szkodliwe. Dlatego warto zadbać o odpowiednią ochronę skóry za pomocą kosmetyków z tzw. sunblockerami. Polacy robią to coraz częściej, o czym świadczą dane sprzedaży kosmetyków z ochroną UV w aptekach.

Wśród nich są kremy, spraye i pomadki z filtrami UV o różnej sile ochrony. Określa ją SPF (Sun Protection Factor), współczynnik opisujący, o ile czasu dłużej (mnożnik) możemy bezpiecznie przebywać na słońcu po zastosowaniu produktu z filtrem UV. Środki przeciwsłoneczne dzielą się na te z filtrami fizycznymi odbijającymi promienie słoneczne i chemicznymi – pochłaniającymi je. Przykładowo, filtr 30 oznacza, że na słońcu można przebywać 30 razy dłużej niż bezpieczny okres bez kremu czyli 20 minut (czyli 600 minut). Jednak pod warunkiem prawidłowej aplikacji kremu.

Globalna sprzedaż kosmetyków z filtrami UV systematycznie pnie się w górę, a wartość tego rynku w 2023 roku szacowana jest na 10 mld USD. Prognozowane tempo wzrostu do 2027 roku powinno się utrzymać na poziomie ok. 5% rok rocznie.

Drogie, ale sprzedaż rośnie

Aby zobrazować sprzedaż kremów z filtrami UVA/UVB w aptekach, eksperci OSOZ przeanalizowali dane od początku 2002 roku. Wówczas sprzedanych zostało zaledwie 133 673 opakowań. Od 2007 roku sprzedaż zaczęła szybko rosnąć i w 2022 roku Polacy kupili już 2 748 024 opakowań sunblockerów za łączną kwotę 114 127 176 zł. To 20 razy więcej niż 20 lat temu.

Kremy z filtrami przeciwsłonecznymi to produkt mocno sezonowy. W miesiącach wiosenno-letnich wartość sprzedaży jest największa: od maja do lipca przekracza 5 mln zł, a najwyższą wartość osiąga w czerwcu – 7,51 mln zł. W okresie od września do lutego jest natomiast najniższa i nie przekracza 2,55 mln zł.

Kosmetyki apteczne są z reguły droższe od tych z drogerii i ta sama reguła dotyczy też sunblockerów. Co ciekawe, mimo iż sprzedaż w okresie ostatnich 20 lat zwiększyła się 20-krotnie, to ich ceny już nie rosły tak szybko. Dzisiaj płacimy za nie średnio dwa razy tyle co w 2002 roku, a dokładnie 41,53 zł. To sporo analizując marki dyskontowe. Jednak produkty sprzedawane w aptekach pozycjonowane są jako lepszej jakości (dermokosmetyki).

Za tą popularnością idzie wybór. W minionym roku na półkach aptecznych można było znaleźć już 818 produktów z omawianej grupy, czyli 13 razy więcej niż 20 lat temu.

Prognoza na 2023 rok

Biorąc pod uwagę dotychczasowe trendy można się spodziewać, że najbliższych latach zarówno ilość jak i wartość sprzedaży nadal będą wzrastać: w 2023 roku wzrośnie o 1,38% w porównaniu do roku poprzedniego i wyniesie 2,79 mln opakowań. W 2024 roku nastąpi kolejny wzrost (o 4,97%) i zacznie się zbliżać do granicy 3 mln (a dokładnie wyniesie 2,92 mln opakowań).

Wpisuje się to w trend rosnącej popularności dermokosmetyków dostępnych w aptekach. Dane za rok 2022 roku nie wskazują też, aby miała to drastycznie zmienić rosnąca inflacja.

Ceny będą rosły, ale bardzo powoli, a wzrost nie powinien przekroczyć 1% w skali roku.

Trzeba też pamiętać, że kosmetyki zawierające ochronę UV sprzedawane w aptekach to tylko niewielka część całego asortymentu tych produktów – większość z nich sprzedaje się w drogeriach i marketach.

Czytaj także: Sprzedaż antydepresantów większa o 30% niż przed pandemią

1 61 62 63 64 65 121