Terapia cyfrowa: aplikacja 2x dziennie po 30 minut


Mariusz Borkowski
Mariusz Borkowski jest m.in. członkiem Rady Generalnej w PASMI – Polski Związek Producentów Leków Bez Recepty

Mariusz Borkowski z branżą farmaceutyczną jest związany od ponad 25 lat, współpracując między innymi z takimi firmami jak Bioton, Adamed, Sanofi i TZF Polfa. Obecnie jest dyrektorem ds. marketingu w Polfa Tarchomin S.A. W wywiadzie dla OSOZ Polska opowiada o nowym modelu przemysłu farmaceutycznego, gdzie terapie lekowe wspomaga coaching cyfrowy.

Tytuł Pana pracy doktorskiej to „Badanie skuteczności telemedycznego wspomagania terapii podtrzymującej pacjentów ze schizofrenią w stanie remisji.” Jak ocenia Pan efektywność kliniczną telemedycyny w terapii pacjentów z chorobami psychicznymi?

Pracując w poprzedniej firmie miałem okazję współtworzyć platformę telemedyczną, która w założeniu była skierowana do lekarzy psychiatrów. Kiedy ukończyliśmy nad nią pracę, większość lekarzy-psychiatrów powiedziała, że nie będzie z niej korzystać. Realizacja mojej pracy „Badanie skuteczności telemedycznego wspomagania terapii podtrzymującej pacjentów ze schizofrenią w stanie remisji” na Śląskim Uniwersytecie Medycznym spotkała się z dużym sprzeciwem. Tłumaczono mi, że jakakolwiek aplikacja cyfrowa czy telemedyczna nie może leczyć pacjenta. Stąd też oryginalny tytuł pracy musiał zostać zmieniony – słowo „leczenie” zostało zastąpione „wspomaganiem leczenia”.

Sprzeciw środowiska w stosunku do rozwiązań telemedycznych był olbrzymi. Zwłaszcza dlatego, że psychiatrzy są w dużym stopniu humanistami i wychodzą z założenia, że kontakt osobisty z pacjentem jest najważniejszy i nie da się go zastąpić.

Czas pandemii COVID-19 pokazał coś zupełnie innego. Jestem zwolennikiem modelu hybrydowego, połączenia osobistej interakcji z interakcją online. Prowadząc rozmowę przez Internet z pacjentem, jestem w stanie odebrać te same sygnały niezbędne do postawienia diagnozy, jak w przypadku spotkania osobistego.

Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że w przypadku mojej pracy, podmiotem badania byli pacjenci ze schizofrenią paranoidalną w bezobjawowej fazie reemisji, gdzie terapia polega na kontynuacji leczenia stanów stabilnych. Chyba wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że w przypadku pacjentów z ostrymi objawami psychotycznymi konieczna jest wizyta osobista.

Czy narzędzia e-zdrowia można rozszerzyć na terapię osób obciążonymi innymi schorzeniami psychicznymi niż schizofrenia?

Absolutnie tak. Dostępnych jest już szereg rozwiązań cyfrowych w postaci aplikacji mobilnych czy platform e-zdrowia z pomocą których można dostarczać usługi zdrowotne. Pojawiają się coraz to nowsze technologie, jak rzeczywistość rozszerzona, poprawiające doświadczenia pacjenta w leczeniu zaburzeń lękowych.

Schizofremia jest w tym aspekcie kontrowersyjna, ponieważ jest jednym z poważniejszych zaburzeń psychotycznych, wywołującym duże emocje w przypadku prób zmian dotychczasowych ścieżek postępowania. Jednak większość osób dotyka problem zaburzeń depresyjnych lub lękowych, które stały się w ostatnich latach powszechnymi chorobami populacyjnymi. Wielu pacjentów, którzy rozpoznali u siebie niepokojące objawy, nie idzie do lekarza, bojąc się stygmatyzacji ze strony społeczeństwa. Telemedycyna jest w takim przypadku wspaniałym rozwiązaniem, bo ułatwia dostęp do pomocy i rozmowy, wprowadzając leczenie pomostowe jeszcze przed pierwszą wizytą.

Z mojego punktu widzenia, teleopieka ułatwia niektórym pacjentom podjęcie decyzji o kontakcie z lekarzem, otwarcie się na pomoc, bo zapewnia intymny i mniej bezpośredni kontakt z terapeutą. Jeśli dołożyć do tego możliwości profilaktyki zaburzeń z pomocą rozwiązań e-zdrowia, telezdrowie powinno stać się częścią opieki zdrowotnej.

Tak samo jak tradycyjne leki?

Tak, w tym zakresie wiele się zmieniło w ostatnich latach. Do niedawna, za produkt leczniczy uznawano wyłącznie fizyczne rozwiązanie w postaci np. tabletki, urządzenia, strzykawki.

Dzisiaj również mobilna aplikacja na smartfona może pełnić rolę profilaktyczną lub leczniczą, w niektórych przypadkach lepiej sprawdzając się od leku. To jest olbrzymi trend – powstaje wiele aplikacji prewencyjnych pozwalających zadbać o zdrowe samopoczucie. W przypadku wspomnianych już zaburzeń lękowych, rzeczywistość wirtualna potrafi zatopić się w wymarzonym świecie i uspokoić, a efekt może być taki sam jak w przypadku zażycia tabletki.

Jednak skuteczność i bezpieczeństwo rozwiązań cyfrowych w terapii i profilaktyce musi być weryfikowana w procesie podobnym do procedury dopuszczenia leku na rynek. Tutaj napotykamy na kilka problemów, m.in. w postaci konieczności przeprowadzenia badań klinicznych i uzyskania patentów niezbędnych do tego, aby produkt uznać za urządzenie medyczne. Wiąże się to z dużymi kosztami i niewiele startupów medycznych na to stać.

Niemniej jednak, rozwiązania cyfrowe i tradycyjne farmaceutyki mogą się wzajemnie uzupełniać, to nie jest wybór „albo… albo.” Przykładowo, w przypadku depresji, działanie leków można dodatkowo wzmocnić aplikacjami wspomagającymi zmianę trybu życia i zachowań. Dopiero odkrywamy potencjał w tym obszarze.

W swojej karierze pracował Pan w kilku firmach branży farmaceutycznej, obecnie w Polfa Tarchomin S.A. Sektor farmaceutyczny nadal w niewielkim zakresie korzysta z form „terapii” cyfrowych czy komunikacji z pacjentem, jakie oferują nowe technologie. Dlaczego?

Trzeba przyznać, że farmacja jest sektorem konserwatywnym. Problem tkwi w tym, że większość osób będących dziś na stanowiskach zarządczych w przemyśle farmaceutycznym, zaczynała karierę po okresie transformacji i pozostała w ramach myślowych z tamtych lat.

Poza wielkimi hasłami, mało która firma farmaceutyczna w Polsce jest naprawdę innowacyjna. Kiedyś miałem okazję uczestniczyć w procesie rekrutacji dla międzynarodowego koncernu, gdzie dyrektor odpowiedzialny za kilka krajów nawet nie rozumiał sformułowania „e-health.” Ten problem dotyczy nie tylko Polski – pewna grupa osób od lat mentalnie tkwi w niezmienionych ramach rzeczywistości.

Drugą przyczyną jest otoczenie regulacyjne, w którym osadzona jest medycyna i farmacja. W procesie wprowadzania na rynek wyrobów medycznych, niezbędne są m.in. certyfikacje. Są to procesy pochłaniające czas, blokujące innowacyjność i tzw. zwinną metodykę agile. Rozwiązania cyfrowe podlegają ciągłemu rozwojowi i doskonaleniu, przykładowo, gdy dokonujemy aktualizacji systemu operacyjnego w naszym smartfonie. W przypadku produktów medycznych nie jest to możliwe i jest to obszar, który wymaga nowego podejścia.

A w jaki sposób farmacja może wykorzystać szanse, które pojawiają się wraz z coraz szybszym rozwojem e-zdrowia?

Na wiele sposobów, chociażby myśląc o rozwoju produktów w kategorii optymalizacji całego procesu: od etapu przedprodukcyjnego, gdzie korzysta się z narzędzi uczenia maszynowego, przez marketing, w którym można stosować tzw. przedstawicieli hybrydowych, łączących narzędzia cyfrowe i offline. Aż do dystrybucji, gdzie farmacja może sięgnąć przykładowo do technologii blockchain. Każdy etap wymaga cyfrowego spojrzenia.

Czego brakuje w digitalizacji polskiej ochrony zdrowia?

Zrozumienia, że musimy działać w sposób holistyczny i zintegrowany. A to umożliwiają narzędzia cyfrowe, stawiając pacjenta w centrum uwagi.

Czytaj także: Chirurgiczna precyzja, czyli jak roboty pomagają w operacjach