Raport "42 aplikacje dla zdrowia" czasopisma OSOZ Polska
Raport „42 aplikacje dla zdrowia” czasopisma OSOZ Polska

„42 aplikacje dla zdrowia” opisuje popularne i lubiane aplikacje w takich kategoriach jak wizyta lekarska, choroby przewlekłe, sen, dieta, fitness czy relaks. We wnętrzu znalazły się rozwiązania dla pacjentów, lekarzy i pielęgniarek.

Jak wybrać dobrą aplikację zdrowotną?

Nowa publikacja czasopisma o e-zdrowiu OSOZ Polska jest przewodnikiem po dynamicznie rozwijającym się rynku mobilnych aplikacji zdrowotnych. Według badania Deloitte, smartfony ma już 97% Polaków – najwięcej w grupie wiekowej 16-24 lata. Wiele osób nie rozstaje się z nim nawet na chwilę. Pomagają w komunikacji ze znajomymi, załatwianiu codziennych spraw i – coraz częściej – wspomagają zdrowie, pomagając umówić się do lekarza, znaleźć lek w aptece, motywując do ćwiczeń czy pełniąc rolę trenera zdrowego odżywiania się.

Kliknij na okładkę, aby pobrać raport
Kliknij na okładkę, aby pobrać raport

W sklepach z apkami można znaleźć ich setki tysięcy, ale tylko niektóre z nich są sprawdzone i bezpieczne w stosowaniu pod względem ochrony danych i jakości. Jak odnaleźć się w tej masie? Jak radzą autorzy raportu, zanim pobierzemy apkę warto sprawdzić rekomendacje innych użytkowników, certyfikaty oraz zakres przetwarzanych danych. Jeśli apka nas przekona, ale jest płatna, najlepiej skorzystać z okresu próbnego – wiele aplikacji obiecuje wiele, ale czy będą regularnie używane i przyniosą oczekiwane efekty, zależy od indywidualnych preferencji. Warto też pamiętać, że za bezpłatne aplikacje często płacimy swoimi danymi.

Pomagają umówić wizytę, wykupić lek, zasnąć, wyciszyć się

Jest jednak kilka rozwiązań, które każdy powinien mieć w smartfonie. Przykładem jest apka Ministerstwa Zdrowia czyli mojeIKP albo takie rozwiązania jak Visimed czy KtoMaLek, które ułatwiają znalezienie wolnego terminu u lekarza albo leku w aptece. Osoby chore przewlekłe, na przykład na cukrzycę albo nadciśnienie, znajdą w raporcie wiele klinicznie przetestowanych rozwiązań, które pomogą utrzymać chorobę w ryzach.

Ci, którzy chcą poprawić swoją kondycję fizyczną albo lepiej się odżywiać, mają do wyboru polskie i zagraniczne aplikacje pełniące rolę coacha fitness. W raporcie są też apki dla tych, którzy mają problem ze snem, przyszłych matek oraz osób szukających łatwego sposobu na wyciszenie się w stresującym dniu.

107-stronicowy, bezpłatny raport zawiera rekomendacje najbardziej popularnych aplikacji, z których już korzystają tysiące a nawet miliony pacjentów. Jak podkreślają autorzy raportu, aplikacje mogą świetnie wspomagać zdrowie, ale nie zastępują wizyty lekarskiej, zwłaszcza, że większość z nich nie jest urządzeniami medycznymi według obowiązującego prawa.

Oto aplikacje, których używają miliony osób w Polsce i na świecie. Wybraliśmy 42 apki, które pomagają umówić się do lekarza, wykupić leki, osiągnąć wymarzoną sylwetkę, lepiej spać, zdrowo się odżywiać, rzucić palenie, odprężyć się albo zarządzać chorobą przewlekłą.

We wnętrzu:

Raport "42 aplikacje dla zdrowia"
Raport „42 aplikacje dla zdrowia”

Spis treści:

WSTĘP

Mobilne aplikacje zdrowotne. Motywują, monitorują, organizują
Apple Health i Google Fit. Co potrafią apki od producentów smartfonów?

WIZYTA LEKARSKA / LEKI

VisiMed. Centrum zarządzania zdrowiem
Wizyta Lekarska. Kartoteka medyczna pacjenta w smartfonie lekarza
Wizyta Pielęgniarska. Płynna organizacja pracy pielęgniarki
KtoMaLek. Pomoc z zakupie leków
Pharmindex Mobile. encyklopedia leków w telefonie
MojeIKP. Dane z systemu e-zdrowia i przydatne opcje dla pacjentów
Symptomate. Co może być przyczyną objawów?
Aysa. Ocena chorób skóry

FITNESS / SPORT

Komoot. Wędrówki i wycieczki rowerowe dla zdrowia
NTC Training Club. Ćwiczenia fitness za darmo
Airly. Kontrola jakości powietrza, którym oddychasz
Better Me. Fitness w domu bez nudy
ZRx Zombie Run + Marvel Move. Biegaj, aby uciec przed zombie

DIETA

MyFitnessPal. Kumpel pomagający w zdrowej diecie
Zdrowie Zakupy. Sprawdź, czy kupowane produkty mogą ci zaszkodzić
Fitatu. Kontrola wagi ciała
Fit Foczki. Aplikacja dietetyczna od dietetyka
Fastic. robisz zdjęcie i znasz liczbę kalorii
Yazio. Odchudzanie bez wyrzeczeń

ZDROWE NAWYKI / NASTRÓJ / PAMIĘĆ

Calm. Odzyskaj spokój i wycisz umysł
Wysa. Wsparcie psychiczne i terapia CBT
QuitNow. Rzuć palenie
QuitZilla. Zerwij z niezdrowymi nawykami
ROOTD. Terapia lęków i stanów paniki
Voidpet Garden. Zapanuj nad negatywnymi emocjami
Daylio. Mikro-pamiętnik do śledzenia nastroju
Impulse – Brain Training. Ćwiczenia pamięci

ZDROWY SEN

Sleep Cycle. Monitoring cyklu snu
Pillow. Na problemy ze snem

CHOROBY PRZEWLEKŁE

Cukrzyca.pl. Bezpieczny i optymalny plan żywieniowy dla cukrzyków
MySugr. Dzienniczek dla cukrzyków i kontrola nad pomiarami
Apsik! Dobra aplikacja dla alergików
Kumpel Migreny. Sposób na ujarzmienie ataków migreny
Kaia Health. Proste ćwiczenia na ból pleców z cyfrowym trenerem
Eczema Wise. Zrozum egzemę i znajdź czynniki wyzwalające

MONITORING PARAMETRÓW ZDROWIA

Braun Heart Health. Wszystkie wyniki pomiaru ciśnienia krwi w aplikacji
Antek. Monitoring rozwoju fizycznego dziecka
Ciąża+. Kontrola ciąży i porady dla przyszłych matek
SkinVision. Monitoruj znamiona i zmiany skórne
Flo. Kalendarz miesiączkowy i zdrowie kobiet

EDUKACJA

Disney Magic Timer. Zamień mycie zębów w zabawę
Complete Anatomy. Dokładny model ciała człowieka


W serii poradników OSOZ ukazały się również (kliknij na okładkę, aby pobrać):

Raport specjalny „AI w ochronie zdrowia”
Poradnik cyberbezpieczeństwa
Poradnik „Cyfrowa placówka zdrowia”

Większość użytkowników smartwatchy korzysta przynajmniej z jednej funkcji monitoringu zdrowia. Najczęściej to liczba kroków
Większość użytkowników smartwatchy korzysta przynajmniej z jednej funkcji monitoringu zdrowia. Najczęściej to liczba kroków

Według Eurostatu, w 2024 r. 70,9% obywateli UE w wieku 16–74 lat korzystało z co najmniej jednego urządzenia podłączonego do Internetu, w tym 7,9% ze smart urządzeń jak glukometry, ciśnieniomierze i inteligentne wagi, a 30% ze smartwatchy i opasek fitness. Na czele statystyk są podłączone do internetu telewizory.

Co trzeci mieszkaniec UE ma smartwatcha

Wdrażanie urządzeń podłączonych do internetu – potoczenie zwanych Internetem Rzeczy (IoT) – najszybciej postępuje w krajach północnej i zachodniej Europy. Najwyższy odsetek użytkowników odnotowano w Holandii (94,8%), a tuż za nią uplasowały się Irlandia (90,6%) i Dania (87,0%). Na samym końcu jest Polska (46,1%), zaraz po Bułgarii (50,8%) i Rumunii (56,6%).

Większość zastosowań IoT dotyczy urządzeń związanych z rozrywką. Na czele listy znalazły się telewizory podłączone do Internetu, z których korzysta 57,9% Europejczyków.

Newsletter OSOZ

Dla porównania, urządzenia IoT związane ze zdrowiem są mniej popularne – korzysta z nich mniej niż jeden na dziesięciu Europejczyków (7,9%). Jednak w tej grupie znalazły się dedykowane urządzenia, jak glukometry, ciśnieniomierze oraz inteligentne wagi. Do tego trzeba doliczyć urządzenia smartwatche i opaski fitness, które także monitorują aktywność fizyczną (29,9%). Razem wzięte stanowią mocną grupę, do której sięga prawie 38% obywateli UE. Dużą popularnością cieszą się również wirtualni asystenci, konsole do gier i domowe systemy audio.

Najmniej urządzeń podłączonych do internetu jest w Polsce, najwięcej - w Holandii (źródło: Eurostat)
Najmniej urządzeń podłączonych do internetu jest w Polsce, najwięcej – w Holandii (źródło: Eurostat)

Funkcje ratujące życie i wykrywające groźne choroby

Urządzenia monitorujące aktywność fizyczną oraz jakość snu, inteligentne ciśnieniomierze i połączone glukometry dają dostęp do danych na temat stanu zdrowia w czasie rzeczywistym, pomagając w podejmowaniu decyzji profilaktycznych. Osoby chore przewlekłe często przekazują zebrane dane lekarzom podczas wizyty kontrolnej, aby śledzić zmiany w przebiegu choroby.

Przyzwyczaili się do nich cukrzycy, którzy mogą kontrolować na bieżąco zmiany w poziomie cukru we krwi. Ale liczba funkcji szybko rośnie i nowej generacji smartwatche wzbogaciły się ostatnio m.in. o mierzenie jakości snu, wykrywanie nieregularnego rytmu serca, bezdechu sennego czy nawet nadciśnienia. W czasie pandemii COVID-19 funkcja mierzenia nasycenia krwi tlenem uratowała życie wielu chorym.

Zdrowie monitorują najczęściej 30- i 40-latkowie

W stosowaniu IoT przodują młodsi Europejczycy. 84% osób w wieku 16–24 lat korzystało w 2024 r. z co najmniej jednego urządzenia podłączonego do Internetu, w porównaniu z zaledwie 45% osób w wieku 65–74 lat. Rozrywka pozostaje dominującym czynnikiem dla najmłodszej grupy wiekowej, gdzie 40% korzysta z urządzeń do noszenia, a taki sam odsetek – z konsol do gier.

Najwyższy poziom wykorzystania urządzeń IoT związanych ze zdrowiem zaobserwowano wśród osób w wieku 35–44 lat (10%). Ta grupa – często balansująca między karierą, rodziną i potrzebami zdrowotnymi dzieci oraz starzejącymi się rodzicami – jest bardziej skłonna do korzystania z urządzeń, które wspierają cele fitness i profilaktykę zdrowotną.

Wśród smart urządzeń królują telewizory i smartwatche/opaski fitness
Wśród „smart” urządzeń królują telewizory i smartwatche/opaski fitness

W przypadku osób starszych, wykorzystanie pozostaje na niższym poziomie. Tymczasem to właśnie ta grupa demograficzna mogłaby odnieść największe korzyści z połączonych technologii zdrowotnych. Powodem są brakujące umiejętności cyfrowe oraz ceny – nowoczesne smartwatche pozwalające monitorować zdrowie serca czy słuchawki pełniące rolę aparatu słuchowego kosztują nawet kilka tysięcy złotych.

Dane Eurostatu pokazują, że najczęstszym powodem, dla którego Europejczycy nie korzystają z urządzeń IoT, jest po prostu brak potrzeby (41%). Na kolejnych miejscach są wspomniane już koszty (7%), prywatność i bezpieczeństwo danych (9%).

Dlaczego to ważne?

Rola IoT w opiece zdrowotnej będzie szybko rosła z trzech powodów. Po pierwsze, rozwój sztucznej inteligencji powoduje, że inteligentne zegarki mogą mierzyć coraz więcej parametrów zdrowia. Po drugie, AI pozwala tworzyć modele predykcyjne, przewidując z wyprzedzeniem rozwój chorób, co z kolei ułatwia zarządzanie chorobami przewlekłymi. Po trzecie, ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej skłania coraz więcej osób do przejęcia inicjatywy w sprawach związanych ze zdrowiem. Największe nadzieje wiąże się z trzema obszarami zastosowań:

Szerokie wykorzystanie smartwatchy w kontroli chorób przewlekłych planuje m.in. brytyjska służba zdrowia NHS, która znajduje się w głębokim kryzysie kadrowo-finansowym. Niektóre kraje prowadzą pilotaże monitoringu zdrowia seniorów i osób z chorobami układu krążenia, a firmy ubezpieczeniowe oferują rabaty na polisy zdrowotne za aktywność fizyczną sprawozdawaną z pomocą inteligentnych opasek albo zegarków.

Prof. Adrian Smędowski wraz z zespołem opracował algorytm znacznie zwiększający jakość diagnostyki chorób oczu
Prof. Adrian Smędowski wraz z zespołem opracował algorytm znacznie zwiększający jakość diagnostyki chorób oczu

Prof. Adrian Smędowski, okulista i neurofizjolog ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, od lat pracuje nad zastosowaniem AI w okulistyce. Teraz naukowiec i jego zespół uczestniczyli w opracowaniu przełomowego algorytmu. W przeprowadzonym badaniu klinicznym zwiększył on dokładność diagnoz o 17 proc. w stosunku do diagnoz stawianych przez lekarzy pracujących bez AI.

Chodzi o Model EyeFM, wytrenowany na 14,5 mln obrazów okulistycznych i 400 tys. tekstów klinicznych. W badaniach klinicznych z udziałem 668 pacjentów i 16 lekarzy, naukowcy z SUM wykazali, że EyeFM zwiększa trafność diagnoz i decyzji terapeutycznych. Model uzyskał precyzję rozpoznania na poziomie 92,2 proc. w porównaniu z 75,4 proc. w przypadku diagnozy przez lekarza. EyeFM umożliwia też skuteczniejsze wykorzystanie tańszych i bardziej dostępnych badań obrazowych. Publikacja naukowa An eyecare foundation model for clinical assistance: a randomized controlled trial ukazała się w prestiżowym magazynie „Nature Medicine”.

Newsletter OSOZ

EyeFM pozwala podnieść dokładność diagnoz chorób oczu do ponad 92 proc. Jak dokładnie działa algorytm?

Algorytm znacznie zwiększa jakość diagnostyki chorób oczu. Kilkudziesięciu lekarzy z całego świata – z USA, Ameryki Południowej, Europy i Azji – zgromadziło dokumentację zdjęciową oczu pacjentów z różnymi schorzeniami okulistycznymi. Łącznie zebrano ponad 14 milionów zdjęć i dane kliniczne, które następnie przeanalizowano przez system sztucznej inteligencji – w ten sposób AI nauczyła się rozpoznawać cechy charakterystyczne chorób oczu, a do tego nawet ich drobne niuanse. Tak powstał algorytm umożliwiający automatyczną interpretację zdjęć siatkówki, powierzchni oka i innych struktur.

Następnie przeprowadziliśmy testy na kilkuset pacjentach. W pierwszej grupie, zdjęcia oka analizowali okuliści samodzielnie, a w drugiej – z pomocą algorytmu EyeFM. Bez wsparcia AI prawidłową diagnozę postawiono w 75,4 proc. przypadków, a z pomocą EyeFM – w 92–95 proc. Poprawiła się skuteczność, czułość diagnozy oraz trafność decyzji terapeutycznych. To przełom, choć na razie badanie miało charakter badania klinicznego. Docelowo EyeFM może być elementem urządzeń okulistycznych, które po wykonaniu zdjęcia struktur oka od razu sugerowałyby, jakie patologie należy wziąć pod uwagę, a jakie wykluczyć.

W ŚUM w Katowicach prowadzi Pan Profesor tzw. translacyjne projekty naukowe, czyli takie, które mają trafić do praktyki klinicznej. Czy EyeFM ma na to szansę?

Badania translacyjne są dziś bardzo popularne dzięki rozwojowi technologii informatycznych i biomedycznych. Dzięki nim, na rynek trafiają terapie genowe, komórkowe oraz zaawansowane urządzenia. W przypadku algorytmu jest to prostsze, bo urządzenia okulistyczne już korzystają z szeregu algorytmów analizujących dane pacjenta.

Dzięki przeprowadzonym badaniom klinicznym wiemy, że EyeFM jest skuteczny i wiarygodny. Mam nadzieję, że urządzenia wykorzystywane w okulistyce będą wzbogacane o algorytmy takie jak EyeFM. To szczególnie ważne w krajach, gdzie dostęp do okulistów jest ograniczony albo brakuje zaawansowanego sprzętu. Mówimy o prostych zdjęciach oka, które z wysoką precyzją pozwalają rozpoznawać patologie, których diagnoza zwykle wymaga drogiego sprzętu.

Jak Pan, jako okulista, podchodzi do narzędzi sztucznej inteligencji? A jak reagują Pana koledzy?

Środowisko lekarskie traktuje AI raczej z dystansem. Z dwóch powodów: początkowe próby zastosowania AI rzadko kończyły się sukcesem, a dodatkowo istnieje błędne przekonanie, że AI zastąpi lekarza. Zakładanie, że AI zabierze pracę lekarzowi, jest oczywiście błędne – AI nigdy nie będzie w stanie zastąpić syntetycznego myślenia ani doświadczenia człowieka.

Jednak AI ułatwia naszą pracę, w tym diagnozowanie i leczenie pacjentów. Przy rosnącej populacji pacjentów okulistycznych i niedoborach kadrowych, takie narzędzia są cywilizacyjną koniecznością. Aby szybciej wchodziły do praktyki klinicznej, powinny być coraz bardziej precyzyjne i dokładnie testowane.

Już teraz można sobie ściągnąć aplikację, zrobić zdjęcia oka i otrzymać wstępną diagnozę. Czy to dobre podejście, bo pacjent przejmuje inicjatywę, czy raczej ryzykowne, bo otrzymując fałszywie pozytywny wynik niepotrzebnie idzie do okulisty?

Ryzyko błędnych wyników istnieje zawsze, ale lepiej, by wynik był fałszywie dodatni niż fałszywie ujemny – w okulistyce liczą się dni, a ignorowany problem może prowadzić do utraty wzroku.

Takie narzędzia mobilne zwiększają świadomość pacjentów. Nawet komunikat o migotaniu przedsionków w zegarku skłania do zainteresowania się tematem, pełniąc rolę edukacyjną. Jednak w okulistyce większy potencjał widzę w zaawansowanych systemach AI, np. implantach regulujących ciśnienie w oku współpracujących ze smartfonem pacjenta. Mogą one informować pacjenta i lekarza o potencjalnych problemach, a nawet automatycznie regulować parametry. Takie rozwiązania to kwestia czasu.

Dlaczego w okulistyce AI jest stosowana o wiele rzadziej niż przykładowo w radiologii czy kardiologii?

Powodem jest duże rozdrobnienie rynku urządzeń okulistycznych. W radiologii i kardiologii mamy kilku głównych producentów, a w okulistyce – wiele firm z własnymi standardami obrazowania. Często nie można porównać wyników między aparatami. Teraz jednak pojawiają się wspólne protokoły, które ułatwiają standaryzację i przyspieszą adaptację AI.

Skąd wzięło się u Pana Profesora zainteresowanie nowymi technologiami?

Sięga ono medycyny translacyjnej, neurofizjologii i terapii genowych. Nowe technologie zawsze były mi bliskie. Warto tutaj wspomnieć o dokonaniach Prof. Andrzeja Grzybowskiego, inicjatora badań nad AI w okulistyce. Śląski Uniwersytet Medyczny, gdzie pracuję, ma dostęp do ogromnych baz danych pacjentów, co pozwala rozwijać projekty oparte na AI. A to przyszłość, szczególnie w medycynie personalizowanej.

Jakie choroby oczu dziś najbardziej zagrażają Polakom i jak AI mogłaby pomóc lepiej im zapobiegać?

Najgroźniejsze są choroby prowadzące do nieodwracalnej utraty widzenia: retinopatia cukrzycowa, choroby naczyniowe siatkówki, zakrzepy, zatory, zaniki nerwu wzrokowego, jaskra. Kiedyś problemem była zaćma, ale dziś może być skutecznie operowana i to na NFZ. Pacjenci często nie mają świadomości, że tracą wzrok w jednym oku i dlatego nie zgłaszają się do lekarza. Dlatego AI powinna być stosowana w badaniach przesiewowych: okresowych, medycyny pracy, dla kierowców, uczniów czy studentów. To właśnie tam algorytmy mogłyby wskazywać potencjalne problemy i kierować pacjentów do specjalistów.

Doświadczenie lekarza w połączeniu z AI może znacznie zwiększyć poprawność diagnozowania chorób
Doświadczenie lekarza w połączeniu z AI może znacznie zwiększyć poprawność diagnozowania chorób

Nowe badanie dowodzi, że lekarze rodzinni korzystający z inteligentnego stetoskopu wykrywają niedoczynność serca, migotanie zastawek i chorobę zastawek kilkukrotnie częściej niż w przypadku lekarzy nie mających do dyspozycji nowej technologii.

15 sekund, aby wykryć zagrażające życiu choroby

Wynaleziony w 1816 roku stetoskop jest podstawowym narzędziem pracy każdego lekarza. Ale nie jest idealne: choć z dużą precyzją wychwytuje szmery i dźwięki pochodzące z badanego miejsca, niektóre są niewykrywalne dla ludzkiego ucha i tym samym ignorowane. O wiele lepiej radzi sobie z tym sztuczna inteligencja. I jak się okazuje, może to mieć ogromne znaczenie w diagnozie.

Naukowcy z Imperial College London i Imperial College Healthcare NHS Trust udowodnili, że stetoskop AI może poprawić wykrywalność niewydolności serca we wczesnym stadium, gdy pacjent zgłasza się do lekarza pierwszego kontaktu. W badaniu obejmującym ponad 200 gabinetów lekarzy pierwszego kontaktu przeanalizowano dane 1,5 miliona pacjentów z objawami takimi jak duszności lub zmęczenie.

U osób badanych za pomocą stetoskopu AI dwukrotnie częściej rozpoznawano niewydolność serca w porównaniu z grupą pacjentów o tych samych objawach, którzy jednak nie byli badani przy użyciu tej technologii. Co więcej, 3,5 razy częściej rozpoznawano migotanie przedsionków oraz dwukrotnie częściej chorobę zastawek serca.

Wczesna diagnoza ma kluczowe znaczenie w przypadku wszystkich trzech schorzeń, umożliwiając szybkie rozpoczęcie leczenia zapobiegające zagrażającym życiu skutkom wspomnianych chorób.

Newsletter OSOZ

1,4 mln chorych Polaków. Najczęściej dowiadują się o chorobie w szpitalu

Dr Sonya Babu-Narayan, dyrektor ds. klinicznych w British Heart Foundation i konsultant w dziedzinie kardiologii, powiedziała, że innowacja „to elegancki przykład tego, jak skromny stetoskop, wynaleziony ponad 200 lat temu, może zostać ulepszony na miarę XXI wieku”.

Jak podkreśla, takie technologie są niezwykle cenne, bo umożliwiają wczesne wykrywanie niewydolności serca – schorzenia, które często jest diagnozowane dopiero w zaawansowanym stadium zagrażającym życiu. Większość pacjentów dowiaduje się o chorobie, kiedy trafia do szpitala w stanie krytycznym.

Niewydolność serca – stan, w którym serce nie pompuje prawidłowo krwi do organizmu – dotyka w Polsce ok. 1,4 mln osób. W ponad 70% przypadków choroba jest diagnozowana dopiero po przybyciu pacjenta do szpitala. Aż połowa osób z niewydolnością serca doznaje objawów, z którymi zgłaszają się do lekarza pierwszego kontaktu, gdzie nie zawsze jest wykrywana.

Prosta innowacja pomoże skuteczniej leczyć choroby kardiologiczne

Badanie to pokazuje, że stetoskopy z funkcją sztucznej inteligencji mogą to zmienić, zapewniając lekarzom pierwszego kontaktu proste narzędzie do wcześniejszego wykrywania schorzeń kardiologicznych. Dzięki temu pacjenci mogą szybciej otrzymać odpowiednie leczenie.

Jak to działa? Stetoskop AI wielkości karty do gry umieszcza się na klatce piersiowej pacjenta. Urządzenie wykonuje pomiar EKG, podczas gdy mikrofon rejestruje dźwięk krwi przepływającej przez serce. Zebrane dane są przesyłane do chmury danych, gdzie są analizowane przez algorytmy sztucznej inteligencji przeszkolone na podstawie danych zdrowotnych dziesiątek tysięcy osób.

Wynik badania jest wysyłany bezpośrednio na smartfon lekarza. Oddzielny algorytm może wykryć migotanie przedsionków – chorobę, która często nie daje żadnych objawów, ale jest przyczyną jednego na pięć udarów mózgu.

Badanie wykazało jednak, że algorytm daje dużo fałszywie pozytywnych wyników: u dwóch trzecich osób, u których stetoskop wykrył podejrzenie niewydolności serca, nie potwierdzono choroby po wykonaniu dodatkowego badania krwi lub badania serca. Mimo to naukowcy zwracają uwagę, że korzyść w postaci diagnozy ukrytych przypadków jest większa niż koszt dodatkowych badań koniecznych do przeprowadzenia w przypadku negatywnie pozytywnych wyników. Stetoskop AI może zwiększyć kompetencje lekarzy rodzinnych w zakresie diagnozy chorób kardiologicznych i tym samym przyczynić się do lepszego leczenia tej grupy pacjentów. Jest jedno „ale” – 70% lekarzy, którzy wzięli udział w badaniu i otrzymali stetoskop AI, przestało z niego korzystać po 12 miesiącach.

Debata o AI w ochronie zdrowia w Polska. "Dużo mówimy o AI, ale niewiele się dzieje"
Debata o AI w ochronie zdrowia w Polska. „Dużo mówimy o AI, ale niewiele się dzieje”

Polska ochrona zdrowia nie może się odnaleźć w rewolucji sztucznej inteligencji. I to zarówno technologicznie, finansowo, organizacyjnie i edukacyjnie. Uczestnicy debaty o AI na Forum Rynku Zdrowia postulowali uproszczenie ścieżek refundacyjnych dla innowacji, stworzenie celowego funduszu na rozwój AI w zdrowiu i uwolnienie danych do rozwoju nowych algorytmów.

Refundacja technologii AI? „Pracujemy nad tym”

– Pociąg sztucznej inteligencji w Europie nie odjechał – stoi na peronie, ale musimy do niego wsiąść, zanim będzie za późno – mówiła dr hab. Anna Kowalczuk, zastępczyni prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT),

AOTMiT już pracuje nad przygotowaniem dedykowanych wytycznych oceny technologii AI. Chodzi m.in. o krótszy cykl oceny dopasowany do dynamiki rozwoju takich rozwiązań. Zdaniem dr Kowalczuk, nie można przenosić klasycznych, długotrwałych procedur oceny leków na technologie cyfrowe.

Newsletter OSOZ

Adaptację AI opóźnia też brak europejskich wytycznych. Polska nie jest tu w tyle i cały kontynent szuka właściwego modelu oceny skuteczności, bezpieczeństwa i kosztów technologii AI.

Agencja opublikowała niedawno raport dotyczący oceny cyfrowych technologii medycznych. Zawiera on propozycje zmian w modelu taryfikacji, który uwzględniłby m.in. cykl życia rozwiązań AI. W przypadku rozwiązań opartych na AI, pod uwagę trzeba wziąć wysokie koszty wdrożenia, koszty uczenia algorytmów na danych lokalnych i testowania ich w realnych warunkach klinicznych.

– Musimy pamiętać, że pierwsze efekty finansowe AI dla systemu pojawią się po czasie. Najszybciej skorzysta pacjent, dopiero później placówka i cały system – podkreśliła Kowalczuk. Kiedy wytyczne zostaną zaadaptowane w formie zmian legislacyjnych? Tego na razie nie wiadomo.

Algorytmy są, finansowania nie ma

– Sztuczna inteligencja to nie przyszłość. To już teraźniejszość m.in. w radiologii – podkreślił dr Daniel Kaźmierczak, prezes Diagnostyka-Teleradiologia24, dodając, że „dzięki modelom AI skracamy czas badania z 20 do 12 minut, zmniejszamy ekspozycję pacjentów na promieniowanie i zwiększamy przepustowość pracowni badań diagnostyki obrazowej”.

AI wspiera też wczesną detekcję zmian patologicznych, w tym nowotworowych i naczyniowych, pozwalając szybciej rozpocząć leczenie. Testowane są już m.in. modele wspomagania raportowania radiologicznego, segmentacji badań i detekcji zmian. Jak podkreślał Kaźmierczak, AI ma ogromny potencjał w teleradiologii, gdzie może wspomagać pracę zespołów w szpitalach powiatowych, a także przyspieszać procesy decyzyjne na SOR-ach.

– Dla lekarza dyżurnego, który często dopiero zaczyna pracę, szybka informacja od algorytmu może być bezcenna. Ale ostateczna decyzja i tak należy do człowieka – zaznaczył.

Pobierz 242-stronicowy, bezpłatny raport o AI w ochronie zdrowia
Pobierz 242-stronicowy, bezpłatny raport o AI w ochronie zdrowia

AI oferuje korzyści, a tymczasem środowisko radiologiczne zmaga się z regulacjami i obniżkami wycen świadczeń. Jak podkreślał prezes Diagnostyka-Teleradiologia24, AI wprowadza większą efektywność i szybszą diagnostykę, ale musi iść w parze z odpowiednimi rozwiązaniami systemowymi – zarówno finansowymi, jak i prawnymi.

– Nie możemy jedną ręką przyspieszać diagnostyki, a drugą ograniczać dostępu do niej przez spadek finansowania – dodał.

Technologia musi być opłacalna. Inaczej nikt jej nie wdroży

Z perspektywy biznesu największym wyzwaniem wdrażania AI do praktyki klinicznej pozostaje finansowanie.

– W Polsce mamy więcej konferencji o AI niż realnych projektów komercyjnych. Wszyscy chcą testować, ale nikt nie chce za to płacić – mówił Rafał Dunal, Prezes Zarządu Polskiej Izby Informatyki Medycznej (PIIM).  Przypomniał, że w większości przypadków rozwiązania AI są oferowane w modelu usługowym i nie wymagają zakupu kosztownej licencji, a jedynie stałej opłaty miesięcznej lub za badanie.

– Nie trzeba kupić licencji za 2 miliony złotych. Można sobie podpisać umowę z 1000 zł opłaty miesięcznej, a w przypadku badań radiologicznych są to kwoty od kilku do kilkunastu złotych za jedno badanie – mówił Prezes PIIM.

Problemem jest brak mechanizmów refundacyjnych i krajowych instrumentów finansowania. Nadal nie doczekaliśmy się krajowego funduszu inwestycyjnego dla priorytetowych technologii zdrowotnych, a to ogromny błąd systemowy – ocenił Dunal. Dodał też, że brak jasnych reguł refundacji skutecznie odstrasza inwestorów, przez co obiecujące polskie startupy medyczne często nie są w stanie wejść na rynek. A tych powstaje coraz więcej, ale często zmuszone są szukać szans rozwoju za granicą.

Zwrócił również uwagę na potrzebę zmiany podejścia użytkowników.

– Darmowe narzędzia są często niedoceniane. Dopiero kiedy placówki zaczną płacić za konkretne rozwiązania, zaczną też świadomie z nich korzystać – dodał. Inwestycje w AI mogą w dłuższej perspektywie przynieść realne oszczędności dla systemu, ale muszą być odpowiednio ustrukturyzowane.

Są szpitale w Polsce, które sięgają do AI. Ale to wyjątki

– AI to nie tylko wspomaganie decyzji klinicznych. W naszej jednostce AI już dziś wspiera logistykę szpitalną, np. prognozuje liczbę pacjentów na SOR – zwrócił uwagę Jakub Olędzki, kierownik Regionalnego Centrum Medycyny Cyfrowej Wojskowego Instytutu Medycznego.

W WIM AI jest wykorzystywana m.in. w projekcie monitorowania pacjentów z niewydolnością serca oraz analizie obrazów RTG. Kolejnym przedsięwzięciem jest analiza obrazów RTG w kontekście oceny zmian według skali RESIST. Obecnie prace koncentrują się na wykrywaniu nieprawidłowości w obrębie trzustki, a równolegle rozwijane są analizy obrazów w populacji pediatrycznej, szczególnie w ocenie struktury zatok przynosowych pod kątem odchyleń od normy. Dodatkowym efektem projektu jest optymalizacja procesu analizy obrazów – system automatycznie odrzuca przypadki bez zmian patologicznych, co znacząco oszczędza czas pracy specjalistów. Zespół pracuje również nad narzędziem do prognozowania liczby pacjentów trafiających na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR). Wstępne wyniki pozwalają przewidywać obciążenie dobę do przodu, jednak – jak zauważa kierownictwo – precyzja prognoz mogłaby wzrosnąć wraz z dostępem do większej ilości danych.

Placówka pracuje też nad narzędziem służącym do monitorowania hospitalizowanych pacjentów w celu prognozowania ryzyka rozwoju zakażenia. Olędzki przyznał jednak, że wiele z tych rozwiązań działa na razie w trybie pilotażowym, bez pełnej certyfikacji CE. To ogranicza możliwość komercjalizacji i upowszechnienia efektów w innych szpitalach.

– Nie chcemy, żeby AI podejmowała decyzje za lekarzy. Chcemy, by dostarczała im szybciej i więcej informacji, na podstawie których mogą podejmować lepsze decyzje – dodał. Zwrócił też uwagę na ekonomiczny wymiar optymalizacji procesów logistycznych. AI, choć sama w sobie generuje koszty, pozwala lepiej wykorzystywać istniejące zasoby kadrowe i infrastrukturalne. To niezwykle ważne w warunkach ograniczonego finansowania i niedoborów kadrowych.

–  Czekamy na moment, w którym pojawi się możliwość rejestracji produktów opartych na AI jako refundowanych rozwiązań medycznych. Mówimy też o produktach, które optymalizują funkcjonowanie szpitala, poprawiają organizację pracy czy wspierają procesy decyzyjne. Takie rozwiązania również powinny móc zostać objęte refundacją, jeśli realnie przynoszą korzyści systemowi – podsumował Jakub Olędzki.

Wiele algorytmów nie pasuje do charakteru pracy lekarzy

– Od lat wdrażam innowacje w szpitalach i mogę powiedzieć jedno: Kluczowe jest, by technologia była zintegrowana z istniejącymi procedurami diagnostyczno-terapeutycznymi, a nie tworzyła kolejnych „wyspowych” systemów, które wymagają osobnej obsługi i generują dodatkowe obciążenia dla personelu. To jedno z najtrudniejszych wyzwań, bo nawet jeśli narzędzie AI działa poprawnie i przynosi wymierne efekty, brak integracji z codziennym workflow sprawia, że nie jesteśmy w stanie w pełni wykorzystać jego potencjału – mówiła z kolei Karolina Tądel, kierownik Działu Zarządzania Danymi w Instytucie Matki i Dziecka. Jej zdaniem, w Polsce problemem nie jest wyłącznie dostępność technologii, ale rozproszenie i jakość danych, które powinny je zasilać.

Jak chronić dane w placówkach zdrowia? Pobierz bezpłatny poradnik
Jak chronić dane w placówkach zdrowia? Pobierz bezpłatny poradnik

Tądel przypomniała, że zgodnie z danymi Centrum e-Zdrowia tylko 13 proc. polskich szpitali stosuje rozwiązania AI, a integracja AI z EDM to wciąż wyjątek. Dla porównania w USA – jest to 71 proc. placówek, a w 80 proc. posiadają integrację AI z EDM. AI są tam wdrażane przede wszystkim w obszarach administracyjnych i organizacyjnych i służą do optymalizacji przyjęć pacjentów, oceny ryzyka klinicznego oraz prognozowania stanu pacjenta w momencie przyjęcia do szpitala. Systemy AI pomagają także klasyfikować potencjalne koszty leczenia i lepiej zarządzać zasobami. To bezpieczniejszy obszar wdrożeń niż decyzje kliniczne, ale jednocześnie taki, który bezpośrednio przekłada się na efektywność działania szpitala i jego wyniki finansowe.

Dodała również, że w IMiD działa specjalny dział ds. AI – pierwszy taki w publicznym szpitalu w Polsce – który zajmuje się przygotowaniem i standaryzacją danych dla wdrażanych projektów AI.

– Bardzo często rozwiązania startupów nie pasują do rzeczywistych danych szpitalnych. Musimy więc budować mosty między światem kliniki a technologią – zaznaczyła. Wspomniała też, że IMiD już teraz myśli o najnowocześniejszych zastosowaniach jak, jak przykładowo agenci AI.

– Obecnie otwieramy się na wykorzystanie tzw. agentów AI, czyli narzędzi automatyzujących czynności, które dotychczas były wykonywane ręcznie. Dotyczy to zwłaszcza analiz jakościowych i przeglądu przypadków klinicznych prowadzonych metodą case by case. Analizujemy, na ile agenci AI mogą wspierać nas w identyfikowaniu wzorców, trendów i nieprawidłowości, których wcześniej – z powodu ograniczonych zasobów – nie byliśmy w stanie wychwycić. Takie podejście może znacząco usprawnić procesy analityczne, poprawić jakość danych i odciążyć zespoły, które dziś poświęcają na te zadania ogromną ilość czasu. To również krok w stronę lepszego wykorzystania danych do planowania finansowego i organizacyjnego, tak aby technologie AI realnie wspierały codzienne funkcjonowanie szpitala – podsumowała Tądel.

Pacjent boi się tego, czego nie rozumie. To też dotyczy AI

Małgorzata Wywrot z Naczelnej Izby Lekarskiej zwróciła uwagę, że AI wymaga nowej komunikacji z pacjentem, a „lekarze muszą mówić pacjentom jasno, że korzystają z narzędzi AI. Pacjenci boją się tego, czego nie rozumieją”. Według NIL, wielu lekarzy nie potrafi rozmawiać z pacjentami.

– 95 proc. pacjentów nie rozumie języka, jakim mówi do nich lekarz. W obszarze AI to jeszcze większe wyzwanie – zaznaczyła Wywrot. Dlatego Naczelna Izba Lekarska, a konkretnie sieć NIL IN – Sieć Lekarzy Innowatorów, prowadzi bezpłatne szkolenia – także punktowane edukacyjnie – poświęcone komunikacji lekarza z pacjentem w kontekście innowacji i technologii medycznych. Uczą one m.in., jak wprowadzać elementy AI do codziennej praktyki gabinetowej, jak informować pacjenta o ich zastosowaniu i jak rozwiewać jego wątpliwości. Szkolenia są otwarte nie tylko dla lekarzy, ale również dla wszystkich osób zainteresowanych nowoczesnymi rozwiązaniami w medycynie.

Jak dodała, nie chodzi tylko o wytłumaczenie, jak działa AI, ale też o zbudowanie zaufania, a „pacjent musi wiedzieć, że technologia nie zastępuje lekarza, tylko mu pomaga”.

Wywrot zwróciła też uwagę na potrzebę systemowego włączenia edukacji o AI do programów specjalizacji lekarskich. Obecnie wielu młodych lekarzy kończy studia i specjalizację, nie mając żadnej wiedzy o tym, jakie narzędzia AI są dostępne i jak z nich korzystać.

– W ramach mojej pracy dydaktycznej mam kontakt z lekarzami w trakcie specjalizacji. Gdy pytam ich, czy korzystają z narzędzi AI, niemal wszyscy odpowiadają, że nie. A tymczasem część z nich z takich rozwiązań już korzysta, choć nawet o tym nie wie – mówiła. Wynika to przede wszystkim z przeciążenia biurokratycznego i obowiązku wypełniania dokumentacji medycznej, który pochłania większość czasu. Lekarze są tak skupieni na obowiązkach administracyjnych, że często nie mają przestrzeni, by zainteresować się narzędziami, które mogłyby im tę pracę realnie ułatwić.

Konieczne doprecyzowanie regulacji

W kontekście regulacji i certyfikacji AI uczestnicy byli zgodni: polskie prawo nie nadąża za rzeczywistością. Dunal przypomniał, że patentowanie samych modeli AI jest trudne – łatwiejsze są patenty na procesy i technologie pomocnicze.

– Najwięcej patentów jest w USA i Chinach. Jeśli my nie opatentujemy, zrobią to inni – ostrzegł.

Z kolei Jakub Olędzki zwrócił uwagę na kwestię odpowiedzialności: AI może wykonać pracę, ale odpowiedzialność za decyzję zawsze będzie po stronie człowieka. I to dobrze, bo to gwarantuje bezpieczeństwo pacjenta. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli model popełni błąd, to i tak lekarz odpowiada za decyzję kliniczną.

Eksperci zgodnie uznali, że konieczne jest doprecyzowanie regulacji dotyczących certyfikacji i odpowiedzialności prawnej w kontekście użycia AI. Brak jasnych zasad może w przyszłości hamować wdrażanie nowych rozwiązań, szczególnie w obszarach klinicznie krytycznych.

W kwestii finansowania Karolina Tądel wskazała, że obecnie rozwój AI w szpitalach opiera się na grantach, partnerstwach z firmami technologicznymi i projektach pilotażowych. Niestety, to model, który nie jest skalowalny. Placówki muszą sięgać po środki unijne lub szukać inwestorów prywatnych, a dostęp do takich zasobów jest ograniczony i konkurencyjny.

– Mamy świetne pomysły i projekty, ale zostają w laboratoriach i pilotażach. Potrzebujemy mechanizmów, które pozwolą im wejść do realnego systemu – apelował Dunal.

W debacie wzięci udział przedstawiciele MZ, Centrum e-Zdrowia, NFZ, świadczeniodawców i dostawców IT
W debacie wzięci udział przedstawiciele MZ, Centrum e-Zdrowia, NFZ, świadczeniodawców i dostawców IT

Dzieki pieniądzom z KPO w najbliższych miesiącach czeka nas fala nowych projektów e-zdrowia. Ale czy placówki medyczne dadzą radę je wdrożyć? Wprowadzenie EDM przeciąga się od lat, przychodnie narzekają na brak wsparcia finansowego na IT i czekają na ostatni moment z wdrożeniem Centralnej e-Rejestracji. Podsumowanie debaty o e-zdrowiu na Forum Rynku Zdrowia.

9 nowych projektów e-zdrowia

Z danych Centrum e-Zdrowia wynika, że z Internetowego Konta Pacjenta (IKP) korzysta już ponad 20 mln obywateli, a z aplikacji mobilnej mojeIKP – ponad 3 mln. W systemie e-zdrowia wystawiono ponad 3 mld e-recept i 300 mln e-skierowań, a liczba zdarzeń medycznych przekroczyła miliard. Jak podkreślała dr Małgorzata Olszewska, była już dyrektor Centrum e-Zdrowia (CeZ), te liczby stale rosną, bo pacjenci i lekarze przyzwyczaili się do cyfrowych rozwiązań.

Tymczasem CeZ realizuje dziewięć nowych projektów w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Wśród nich są m.in.: zdalny monitoring zdrowia pacjentów w kardiologii i diabetologii, platforma e-konsylium do zdalnych, bezpiecznych konsultacji między lekarzami, a także rozbudowa elektronicznej dokumentacji medycznej o kolejne elementy.

Wszystko o e-zdrowiu - wywiady, porady, newsy. Zaprenumeruj newsletter OSOZ

W przygotowaniu jest również E-Profil Pacjenta, czyli narzędzie mające kumulować wszystkie informacje o zdrowiu pacjenta z różnych części systemu ochrony zdrowia, pomagające lekarzom w podejmowaniu decyzji medycznych. Wgląd do niego uzyskają również pacjenci.

– Chcemy, by pacjent miał lepszy dostęp do wiedzy o swoim zdrowiu i do sprawdzonych źródeł informacji. Jest to element budowania zaufania do systemu e-zdrowia – dodała Olszewska. W 2026 roku swoją premierę będzie też miała Platforma Usług Inteligentnych i szpitale zyskają dostęp do algorytmów diagnostyki obrazowej. CeR ma lada dzień zaprezentować koncepcję rozwiązania.

Za realizację tych projektów będzie już odpowiedzialny Adam Konka, który dokładnie w dniu debaty – czyli 21 października – został powołany na stanowisko dyrektora Centrum e-Zdrowia w miejsce poprzedniej dyrektor Małgorzaty Olszewskiej.

Odwlekanie wdrożenia Centralnej e-Rejestracji to zły pomysł

Od lipca 2026 roku Centralna e-Rejestracja ma być obowiązkowa, początkowo dla trzech zakresów usług w kardiologii, mammografii i cytologii. Pilotaż, który wydłużono do łącznie ponad roku, zakończy się w grudniu 2025 r.

–Ustawa wprowadzająca CeR została przekazana Prezydentowi do podpisu i zgodnie z planem ma wejść w życie 1 stycznia 2026 r. – mówiła Patrycja Wizińska-Socha z Ministerstwa Zdrowia. A to oznacza, że placówki, które nie przystąpią do pilotażu, będą mieć zaledwie sześć miesięcy na wdrożenie systemu. To nie jest dużo czasu, ale wystarczająco, jeśli przygotowania zaczną się już teraz. Czy to się uda? Placówki nie mają wyjścia, bo od lipca 2026 roku otrzymają zapłatę tylko za świadczenia zarejestrowane przez CeR.

Jeszcze do 14 listopada można się zgłosić do pilotażu CeR i skorzystać z atrakcyjnych premii za wdrożenie. Już ponad 250 podmiotów przesłało wnioski o udział, a kolejne są w trakcie rejestracji. Centrum e-Zdrowia szacuje, że do końca 2026 r. Centralna e-Rejestracja obejmie ok. 10 milionów wizyt rocznie.

Docelowo system ma objąć 2,8 tysiąca świadczeniodawców, a w kolejnych etapach – całą podstawową opiekę zdrowotną i AOS. Pełne wdrożenie CeR dla wszystkich specjalizacji zakończy się do 2029 r.

– To największe przedsięwzięcie informatyczne w historii polskiej ochrony zdrowia – podkreśliła Wizińska-Socha. Ze środków KPO, na wdrożenie systemu przeznaczono ponad 130 mln zł. Na dzisiaj do pilotażu przystąpiło około 6% świadczeniodawców z mammografii, 24% z kardiologii i około 10% z cytologii. A to oznacza, że zdecydowana większość nie jest gotowa.

Jak wdrożyć Centralną e-Rejestracją? Porady trzech placówek medycznych po roku pilotażu
Jak wdrożyć Centralną e-Rejestracją? Porady trzech placówek medycznych po roku pilotażu

Resort zdrowia zwraca uwagę, że największym wyzwaniem nie jest sama technologia, lecz edukacja użytkowników.

 – To ogromne przedsięwzięcie komunikacyjne. Musimy wyjaśnić pacjentom, jak działa elektroniczna kolejka, jak korzystać z poczekalni online, a jednocześnie zapewnić, że rejestracja tradycyjna wciąż będzie dostępna. Niczego nie odbieramy – dajemy nowe możliwości – mówiła Wizińska-Socha. Podkreśliła przy tym, że CeR obnażył różny poziom cyfryzacji placówek zdrowia. W niektórych CeR już działa, a w innych pacjenci nadal rejestrowani są w zeszytach. Przedstawicielka MZ zaapelowała, by przystąpić do pilotażu CeR. Można się spodziewać, że im bliżej deadline’u tym dostawcy IT będą coraz bardziej obciążeni, co może utrudnić uzyskanie odpowiedniego wsparcia.

W pilotażu CeR uczestniczy m.in. Instytut „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka”. Jak przyznał jego dyrektor, dr Marek Migdał, wdrożenie CeR to proces wymagający dużego dostosowania.

– Nie ma jednego szablonu, który pasowałby do wszystkich placówek. Szpital pediatryczny ma inne potrzeby niż specjalistyczny ośrodek dla dorosłych. W wielu miejscach system wymaga dopracowania – mówił. Zdaniem Migdała, pozytywne efekty są już zauważalne, bo dzięki systemowi udało się zmniejszyć liczbę tzw. no-shows („niepojawień się pacjentów na wizytę”). Przypomnienia o wizytach naprawdę działają, a to realna oszczędność czasu i zasobów.

Nie brakuje jednak niedociągnięć w CeR. Przykładowo, w systemie nie ma osobnej kategorii dla dzieci z niepełnosprawnością lub objętych ustawą „Za życiem”, które powinny być przyjmowane w trybie pilnym.

– System musi uwzględniać specyfikę pacjentów – w pediatrii nie można czekać miesiącami – zaznaczył dr Migdał. Instytut, jak podkreślał dyrektor, od lat inwestuje w innowacje. Wspomniał m.in. o programie zdalnego monitorowania pacjentów po przeszczepach, w ramach którego dzieci wysyłają próbki krwi do analizy pocztą, a lekarze dostosowują leczenie bez konieczności przyjazdu do Warszawy.

Od 2026 roku nie będzie wsparcia na integrację z CeR

Ci, który zostawiają wdrożenie CeR na ostatni moment, nie mają co liczyć na wsparcie finansowe. Filip Urbański, dyrektor Departamentu Analiz i Innowacji w Narodowym Funduszu Zdrowia zapowiedział, że po zakończeniu pilotażu centralnej rejestracji dodatkowych środków już nie będzie. Nie przewiduje ich ustawa wprowadzająca CeR.

– Po 1 lipca 2026 roku świadczenia, które nie będą rejestrowane w CeR – zarówno pierwszorazowe i całość opieki – nie będą uznawane za świadczenia, które NFZ powinien refundować – wyjaśniał przedstawiciel NFZ.

Wśród uczestników pojawiły się wątpliwości co do wsparcia finansowego w pilotażu CeR.

– W większości przypadków wsparcie w ramach pilotażu pokrywa nie więcej niż 20 proc. kosztów wdrożenia. Resztę muszą pokryć same placówki. Tymczasem w wielu z nich budżet ledwo wystarcza na bieżące funkcjonowanie – komentowano. Cyfryzacja nie może być traktowana jako koszt – musi być widziana jako inwestycja. Dzięki niej można ograniczyć błędy, skrócić czas obsługi pacjentów i lepiej zarządzać danymi. Więc jeśli państwo wymaga wprowadzenia określonych systemów IT, powinno też współfinansować ich wdrożenie. Inaczej te obowiązki mogą przerosnąć mniejsze podmioty.

Bez pełnej EDM, nie będzie akredytacji

Od połowy 2026 roku wszystkie placówki ubiegające się o akredytację będą musiały prowadzić dokumentację wyłącznie w formie elektronicznej. Tymczasem wdrażanie EDM cały czas się opóźnia. W dużych szpitalach postępuje szybko, a w mniejszych wciąż jest sporo do zrobienia.

– Cyfryzacja dokumentacji to nie kwestia mody, tylko konieczność. Daje lepszy wgląd w historię leczenia, ogranicza błędy i umożliwia natychmiastowy dostęp do danych – podkreślano. Cyfryzacja wymaga nie tylko systemów IT, ale przede wszystkim zmiany mentalności. Jeszcze kilka lat temu personel często odbierał ją jako „dodatkowy obowiązek”. Dziś coraz częściej dostrzega korzyści jak np. szybszy obieg informacji.

Jak z sukcesem cyfryzować placówkę medyczną? Pobierz bezpłatny poradnik
Jak z sukcesem cyfryzować placówkę medyczną? Pobierz bezpłatny poradnik

W debacie często powracał temat cyberbezpieczeństwa. Placówki ochrony zdrowia mierzą się codziennie z setkami prób ataków. I mimo że dzięki środkom z KPO wiele podmiotów inwestuje w zabezpieczenia IT, firewalle i kopie zapasowe, sama technologia nie wystarczy. Zwracano też uwagę na konieczność szkolenia personelu. Często to właśnie błąd ludzki – otwarcie złośliwego załącznika czy włożenie do komputera nieznanego pendrive’a – prowadzi do poważnych incydentów.

Nowy standard dla badań laboratoryjnych

Kolejnym ważnym etapem cyfryzacji będzie standaryzacja danych w diagnostyce laboratoryjnej

– Pobranie krwi to najczęstsza procedura medyczna na świecie. Mamy w Polsce 2700 laboratoriów i kilkanaście tysięcy rodzajów badań, ale brakuje wspólnego języka do ich opisu – mówiła Barbara Kopeć, wiceprezes Pracodawców Medycyny Prywatnej.

Jak wyjaśniła, różnice w nazewnictwie badań utrudniają analizę danych i wymianę informacji między placówkami. Obecnie trwają prace nad wdrożeniem międzynarodowego systemu kodowania LOINC (ang.: Logical Observation Identifiers Names and Codes), przetłumaczonego na język polski przy wsparciu Ministerstwa Zdrowia.

Pilotaż, realizowany przez Uniwersytet Medyczny w Łodzi i Agencję Badań Medycznych, ma zakończyć się w połowie 2026 roku.

– Dzięki standaryzacji pacjent będzie miał dostęp do wszystkich swoich wyników w jednym miejscu, niezależnie od laboratorium. To również ogromna szansa dla decydentów – pozwoli analizować skuteczność programów profilaktycznych, takich jak „Profilaktyka 40+” czy „Moje Zdrowie” – dodała Kopeć. Pilotaż do dowód na to, że projekty realizowane we współpracy i dialogu między państwem, rynkiem i środowiskiem medycznym dają najlepsze efekty.

– Cyfryzacja to układanka, w której każdy element musi pasować. Państwo powinno wyznaczać kierunki, a rynek i placówki – wskazywać najlepsze sposoby ich realizacji – mówiła dr Olszewska.

Rok 2026 będzie dla polskiego e-zdrowia wyjątkowo intensywny. Wszystko za sprawą miliardowych inwestycji finansowanych z KPO. Pojawi się Centralna e-Rejestracja, nowe dokumenty w EDM i pierwsze szeroko stosowane algorytmy AI na Platformie Usług Inteligentnych. Jak podsumowali uczestnicy debaty, w kolejce czeka następne wyzwanie: mądre wykorzystanie zgromadzonych w systemie danych.

Minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda powołała 21 października nowego Dyrektora Centrum e-Zdrowia (zdjęcie: MZ)
Minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda powołała 21 października nowego Dyrektora Centrum e-Zdrowia (zdjęcie: MZ)

Adam Konka zastąpił na stanowisku Dyrektora Centrum e-Zdrowia powołaną we wrześniu 2024 roku Małgorzatę Olszewską.

– W roli dyrektora Centrum e-Zdrowia zamierzam skoncentrować się przede wszystkim na realizacji projektów z zakresu e-zdrowia finansowanych z KPO, w tym budowie systemu e-rejestracji – zapowiedział nowy Dyrektor CeZ.

– Priorytetem będzie dla mnie także rozwój Internetowego Konta Pacjenta (IKP) i aplikacji mojeIKP oraz ścisła współpraca z Ministerstwem Cyfryzacji w obszarze mObywatela i cyberbezpieczeństwa danych. Chciałbym, aby pacjenci i placówki medyczne wkrótce mogli korzystać z nowych narzędzi informatycznych, które poprawią jakość usług zdrowotnych i skrócą czas oczekiwania na świadczenia – dodał.

Adam Konka przez 12 lat pełnił funkcję prezesa zarządu Śląskiego Parku Technologii Medycznych Kardio-Med Silesia w Zabrzu. Ten jeden z czołowych ośrodków naukowo-badawczo-szkoleniowych w kraju powstał z inicjatywy prof. Mariana Zembali. W latach 2014–2025 był członkiem zarządu Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca. Był doradcą prof. Mariana Zembali w Ministerstwie Zdrowia ds. zarządzania i systemów informacyjnych ochrony zdrowia.

Nowy dyrektor CeZ od lat wspiera rozwój start-upów z branży medycznej, biotechnologicznej i telemedycznej, zwłaszcza tych, które wykorzystują sztuczną inteligencję i algorytmy wspomagające decyzje kliniczne. Jest przewodniczącym Zespołu Eksperckiego ds. AI i Algorytmów Wspomagających Decyzję w Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach, członkiem Komitetu ds. Sztucznej Inteligencji przy Krajowej Izbie Gospodarczej w Warszawie oraz Rady Centrum Biotechnologii Politechniki Śląskiej.

Adam Konka jest absolwentem Wyższej Szkoły Menedżerskiej na kierunku Informatyczne Systemy Zarządzania oraz studiów MBA w ochronie zdrowia na Uczelni Łazarskiego. W swoim dorobku zawodowym ma realizację licznych projektów badawczo-rozwojowych i informatycznych w obszarze ochrony zdrowia.

- Spójrzmy prawdzie w oczy. Sztuczna inteligencja nie jest idealna, ale lekarze też popełniają błędy - mówi dr Charlotte Blease
– Sztuczna inteligencja nie jest idealna, ale nie musi być, bo ludzie też nie są – mówi dr Charlotte Blease

W swojej nowej książce „Dr Bot: Why Doctors Can Fail Us and How AI Could Save Lives” (Dr Bot: Dlaczego lekarze mogą nas zawieść, a AI może ratować życie) dr Charlotte Blease twierdzi, że dzięki AI wizyta lekarska będzie o niebo lepsza – zarówno dla lekarzy jak i pacjentów.

O czym jest książka „Dr Bot”?

Książka stawia jedno ważne pytanie: jakie problemy w opiece zdrowotnej – zwłaszcza psychologiczne – może rozwiązać sztuczna inteligencja? Wychodzę z założenia, że lekarze nie są bogami, lecz ludźmi z ludzkimi ograniczeniami; ludźmi, którzy popełniają błędy.

Dlatego przyglądam się z bliska psychologii wizyty lekarskiej. Wielu problemów nie da się rozwiązać poprzez lepsze finansowanie lub zatrudnienie większej liczby lekarzy, a niektóre błędy i niedociągnięcia będą zawsze występować, bo wynikają z ludzkich ograniczeń. Ale pomóc może technologia.

Nie oznacza to jednak, że moja książka to „list miłosny do technologii”. Krytycznie podchodzę do narzędzi IT, które obecnie wykorzystujemy. Ale pamiętajmy, że technologia w ostatnim czasie zrobiła ogromny postęp i będzie się szybko rozwijać. Najwyższy czas na szczerą rozmowę na temat tego, jak odpowiedzialnie z niej korzystać.

To co mnie najbardziej interesuje, to przebieg wizyty lekarskiej, od umówienia się pacjenta aż do konsultacji i diagnozy. Na każdym etapie występuje cała lista niedociągnięć. Pacjenci często nie ujawniają lekarzom wszystkich – często ważnych – szczegółów choroby. Czasami o nich zapominają, oceniają je jako nieistotne albo po prostu nie chcą się z nich zwierzyć. Nie zdajemy sobie sprawy, że w ten sposób wielu chorych umiera, często z powodu wstydu. Lekarze nie mają czasu i przerywają rozmowę. W gabinecie panuje z góry narzucona hierarchia, która uniemożliwia szczerą rozmowę.

Z drugiej strony, badania sięgające lat 60. XX wieku pokazują, że pacjenci zwierzają się maszynom z najintymniejszych spraw. Nawet w wiadomościach e-mail do lekarzy ludzie przekazują więcej informacji niż podczas rozmowy twarzą w twarz.

Na każdym etapie zadaję pytanie, w jaki sposób technologia może zmniejszyć te niedoskonałości. Oczywiście sztuczna inteligencja wiąże się z nowymi problemami, ale może też zmniejszyć ukryte zakłócenia, takie jak wpływ wieku, płci lub doświadczenia lekarza na wyniki leczenia.

Najważniejsze informacje o AI i cyfryzacji ochrony zdrowia. Zaprenumeruj newsletter OSOZ
Najważniejsze informacje o AI i cyfryzacji ochrony zdrowia. Zaprenumeruj newsletter OSOZ

Od lat zdajemy sobie sprawę z niedoborów, błędów i nieefektywności w opiece zdrowotnej. Dlaczego wdrażanie technologii , która te problemy mogłaby rozwiązać, przebiega tak powoli?

To pytanie za milion dolarów. Medycyna od lat nie radzi sobie z ludzkimi ograniczeniami. Na poziomie indywidualnym, lekarze mają tendencję do postrzegania błędów jako problemu, który ich nie dotyczy. Z kolei na poziomie instytucjonalnym, medycyna od wieków opierała się innowacjom – tak było w przypadku środków antyseptycznych, znieczulenia, penicyliny, badań klinicznych, czy mycia rąk, które na początku mierzyły się z dużym sprzeciwem i musiały czekać latami na akceptację. Telemedycyna również znajduje się na tej liście.

Lekarze są szkoleni w określony, ustandaryzowany sposób i psychologicznie nie są gotowi na niektóre sytuacje stresowe albo zmęczenie. Wówczas działają nieracjonalnie i popełniają błędy. W tym zakresie sztuczna inteligencja ma przewagę, bo nigdy się nie męczy.

Książka "Dr Bot" miała premierę we wrześniu 2025 roku
Książka „Dr Bot” miała premierę we wrześniu 2025 roku

Czy lekarze zaakceptują AI w swojej pracy, czy będą ją postrzegać jako konkurencję?

Badania ankietowe, które prowadziłam przez prawie dekadę, pokazują, że lekarze zakładają, że sztuczna inteligencja przejmie zadania, których najbardziej nie lubią, takie jak prowadzenie dokumentacji medycznej. W Wielkiej Brytanii, jeden na czterech lekarzy pierwszego kontaktu już korzysta z generatywnych narzędzi AI w swojej pracy, często w pracy papierkowej. Jeszcze inne badanie wykazało, że jeden na siedmiu lekarzy korzysta z ambient AI, czyli automatycznej transkrypcji rozmów z pacjentem na wpis do EDM, jako pomocy podczas wizyt.

Narzędzia te nie eliminują błędów, ale zmniejszają wypalenie zawodowe i podnoszą doświadczenia pacjentów. Ironią losu jest to, że lekarze wierzą, że AI będzie zajmować się tylko prozaicznymi zadaniami. Ale tak naprawdę, AI będzie coraz częściej rzucać wyzwanie ich wiedzy i sposobowi diagnozy. To najwyższy czas, aby odpowiedzieć na pytanie, co powinno robić AI, a co powinno pozostać domeną lekarzy.

Czy AI wprowadza nas w lepszą erę zdrowia?

Myślę, że tak, ale z zachowaniem ostrożności. Generatywna sztuczna inteligencja może przynieść pacjentom korzyści podobne do tych, jakie dał im internet. Początkowo lekarze obawiali się, że „Doktor Google” spowoduje chaos, a pacjenci będą się sami diagnozować, co będzie miało katastrofalne skutki zdrowotne. Jednak badania pokazują, że pacjenci często dobrze znają się na narzędziach cyfrowych i wiedzą, jak znajdować informacje w internecie.

Pamiętajmy, że ponad połowa osób na świecie ma obecnie dostęp do mobilnego internetu. Dla osób, które mają ograniczony dostęp do lekarzy, albo w ogóle go nie mają, nawet niedoskonałe narzędzia sztucznej inteligencji mogą ratować życie.

ChatGPT jest często wykorzystywany jako narzędzie pierwszego kontaktu w przypadku problemów zdrowotnych. Czy to dowód na to, że medycyna oparta na AI szybko upowszechni się wśród pacjentów?

Tak i trzeba to w końcu otwarcie przyznać. Nowe badania pokazują, że pacjenci z chorobami rzadkimi są dwukrotnie częściej skłonni do korzystania z narzędzi AI. Nic dziwnego – szukanie diagnozy w obecnym systemie zdrowia może czasami trwać nawet dziesiątki lat.

Weźmy na przykład endometriozę. W Stanach Zjednoczonych diagnoza tej choroby zajmuje średnio 9 lat. Tymczasem badania pokazują, że ChatGPT może natychmiast dostarczyć dokładnych informacji. Dlaczego pacjenci mieliby czekać prawie dekadę, aby uzyskać odpowiedzi, których lekarze często nie udzielają?

Oczywiście sztuczna inteligencja nie jest idealna, ale lekarze też nie są – według dostępnych badań, tylko w połowie przypadków stosują oni medycynę opartą na dowodach naukowych. Nie możemy wymagać od maszyn wyższych standardów niż od ludzi.

Pobierz bezpłatny raport o sztucznej inteligencji w ochronie zdrowia
Pobierz bezpłatny raport o sztucznej inteligencji w ochronie zdrowia

Jakie ma Pani nadzieje związane ze sztuczną inteligencją w opiece zdrowotnej?

Nie sądzę, aby AI naprawiła czy uzdrowiła opiekę zdrowotną. Spodziewam się też, że jej wdrożenie będzie chaotyczne. Jednak, podobnie jak internet, AI przyniesie pacjentom korzyści, zwłaszcza poprzez poprawę dostępu do informacji. W przypadku lekarzy, zmniejszy obciążenie niektórymi zadaniami, nie tylko administracyjnymi.

Jednym z obiecujących przykładów jest „AI otoczenia” (ambient intelligence), która już teraz znacznie pomaga tworzyć elektroniczną dokumentację medyczną i w ten sposób eliminuje jego z najbardziej nielubianych zadań, które często prowadzi do wypalenia zawodowego.

Myślę, że pacjenci szybko nauczą się płynnie korzystać ze sztucznej inteligencji. A jeśli będziemy obchodzić się z nią odpowiedzialnie, AI sprawi, że opieka zdrowotna stanie się nieco bardziej ludzka.

Nie obawia się Pani, że książka wywoła kontrowersje? Już sam tytuł „Dr Bot” sugeruje, że sztuczna inteligencja może być lekarzem…

Nie krytykuję lekarzy. Lekarze borykają się z ogromnymi obciążeniami i niemożliwymi do spełnienia wymaganiami dotyczącymi posiadanej wiedzy i kompetencji. Twierdzę jedynie, że oczekujemy od nich zbyt wiele.

Rozmowy na temat AI często dzielą. Ludzie przyjmują albo postawę utopijną, gdzie AI jest cudownym środkiem na każdy problem, albo dystopijną, gdzie AI oznacza katastrofę dla ludzkości. Żaden z tych scenariuszy się nie sprawdzi i nie wnosi niczego do dyskusji o AI. Potrzebujemy poważnych, wyważonych argumentów na temat tego, gdzie AI powinna być stosowana w ochronie zdrowia, a gdzie nie oraz jak zadbać o prywatność pacjentów i bezpieczeństwo danych.

Charlotte Blease jest profesor nadzwyczajną na Uniwersytecie w Uppsali (Finlandia) i badaczką w Harvard Medical School. Opublikowała ponad 150 recenzowanych artykułów i książek. Od lat prowadzi badania naukowe nad zastosowaniem AI w ochronie zdrowia.

Rekordowe 3300 nowych marek produktów pojawiło się w aptekach w okresie 1 roku. Sprzedaż środków homeopatycznych w aptekach spadła 5-krotnie. Czy ta forma medycyny alternatywnej odchodzi do lamusa? Pobierz październikowe wydanie OSOZ Statystyki.

OSOZ Statystyki 10/2025
OSOZ Statystyki 10/2025

W numerze 10/2025 OSOZ Statystyki:

Rola nowych produktów na rynku aptecznym

Wszyscy potrafimy z pamięci wymienić co najmniej kilka marek produktów OTC, suplementów czy kosmetyków dostępnych w aptekach. Część z nich jest obecna na rynku wiele lat i często okupuje wysokie miejsca w rankingach sprzedaży. Ale rynek nieustannie się rozwija – pojawiają się nowe marki, dotąd na rynku nieznane, oraz nowe produkty, które są rozszerzeniami palety produktów pod daną marką (tak zwane „marki parasolowe”), wprowadzane np. ze zmianą dawkowania, formy, składu i/lub zastosowania. W analizach takie wprowadzenia nazwane zostały sub-brandami.

Ilość nowych wprowadzeń na rynek nieustannie rośnie. Z analiz PEX wynika, że tylko w przeciągu 12 miesięcy okresu zaczynającego się w lipcu zeszłego roku, a zakończonego w czerwcu aktualnego na rynek (kroczący rok – MAT), w polskich aptekach pojawiło się prawie 3 300 nowych sub-brandów. To o ponad 150 więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej i aż 336 więcej w porównaniu do sytuacji sprzed 2 lat.

Czytaj dalej 👉

Polacy odwracają się od homeopatii. Sprzedaż zmalała pięciokrotnie

Jeszcze dwie dekady temu apteki sprzedawały ponad 15 mln opakowań środków homeopatycznych rocznie. W 2024 roku było to już tylko nieco ponad 3 mln. Asortyment zmalał czterokrotnie, a ceny wzrosły prawie trzykrotnie.

W Polsce leki homeopatyczne nie są refundowane przez NFZ, a Naczelna Izba Lekarska od lat stoi na stanowisku, że ich stosowanie jest niezgodne z aktualną wiedzą medyczną – lekarze nie mogą stosować metod bezwartościowych zdrowotnie, jaką jest homeopatia. Ale co kraj to inne podejście do homeopatii i niektóre państwa nadal refundują środki z tej grupy, w tym m.in. Austria, Niemcy, Szwajcaria, czy Francja.

Choć w Polsce sprzedaż szybko spada, w skali globalnej – rośnie. Światowy rynek leków homeopatycznych wyceniany jest na ok. 10 mld USD i rośnie w tempie 12% rocznie, napędzany zwłaszcza sprzedażą w krajach rozwijających się jak Ameryka Południowa.

Czytaj dalej 👉

Ponadto w numerze:

Archiwum czasopisma OSOZ
Archiwum czasopisma OSOZ

1 2 3 127