EDM jest obowiązkowa, ale tylko w teorii
EDM jest obowiązkowa, ale tylko w teorii

W stronę placówek opóźnionych we wdrażaniu Elektronicznej Dokumentacji Medycznej (EDM) płyną kolejne strumienie dotacji. Jednocześnie rośnie frustracja podmiotów, które nie dostały ani grosza na informatyzację, bo… dotrzymały obowiązujących terminów. Postanowliśmy dokładnie przeanalizować, co poszło nie tak z EDM i co czeka placowki medyczne w najbliższych miesiącach.

Obowiązkowa, ale nieobowiązkowa

Przepisy nie pozostawiają wątpliwości: od dnia 1 lipca 2021 r. świadczeniodawcy muszą zapewnić możliwość dokonywania wymiany danych zawartych w elektronicznej dokumentacji medycznej określonej w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 8 maja 2018 r. w sprawie rodzajów elektronicznej dokumentacji medycznej, za pośrednictwem Systemu Informacji Medycznej (w ramach Systemu P1).

Tyle teorii. A rzeczywistość? Zgodnie z najnowszym badaniem Centrum e-Zdrowia, zdarzenia medyczne do systemu P1 – zgodnie z ustawą z dnia 28 kwietnia 2011 r. o systemie informacji w ochronie zdrowia – raportuje 74% szpitali, 56,5% placówek medycznych realizujących stacjonarne i całodobowe świadczenia inne niż szpitalne oraz 56% podmiotów ambulatoryjnej opieki zdrowotnej. Choć statystyki dla szpitali wyglądają całkiem nieźle, to zakładając, że jest ich w Polsce ok. 950, jeszcze 237 nie raportuje do P1. Jeśli chodzi o indeksowanie EDM w systemie e-Zdrowia, statystyki są zbliżone.

Podsumujmy, co wiemy. Po prawie pół roku od wprowadzenia obowiązku – i już po okresie przejściowym – niewiele ponad połowa placówek ambulatoryjnej opieki zdrowotnej wymienia dane zawarte w EDM. Rozwiązania IT pozwalające na prowadzenie EDM posiada 89% podmiotów, czyli o 20% więcej niż rok wcześniej. Dlaczego placówki nie wdrożyły dotąd wymiany EDM? 16% podmiotów ambulatoryjnej opieki zdrowotnej deklaruje „brak systemu gabinetowego posiadającego moduł ZM (Zdarzeń Medycznych), 11,4% wskazuje na „problemy organizacyjne”, 9,4% jest zdania, że wymagany moduł jest dopiero dodawany do systemu.

Zgodnie z ankietą Centrum e-Zdrowia z 2022 roku, EDM indeksuje 57,5%.
Zgodnie z ankietą Centrum e-Zdrowia z 2022 roku, EDM indeksuje 57,5% (źródło: Centrum e-Zdrowia)

Zaklinanie rzeczywistości zamiast planu

Teraz kilka faktów. Czołowi producenci oprogramowania dla placówek ochrony zdrowia szybko dostosowali swoje systemy do wymagań prawnych w zakresie EDM. Każdy dzień opóźnienia w stosunku do konkurencji oznaczał w praktyce utratę potencjalnych klientów. Systemy autorskie, czyli rozwijane indywidualnie dla konkretnej placówki medycznej, mogły faktycznie rozbić się o pełną integrację z P1. Jednak mówimy o marginalnej skali.

Oprócz terminu obowiązkowego wdrażania EDM, Ministerstwo Zdrowia szukało innego kija, który miał zdyscyplinować placówki medyczne. Kary nie wchodziły w rachubę, bo wiadomo było, że opóźnienia są tak duże, że nie tylko nie przyniosą efektu, ale mogą kosztować politycznie zbyt dużo. Były więc prośby. 8 grudnia 2021 roku, Minister Zdrowia Adam Niedzielski wysłał do wszystkich świadczeniodawców list, w którym m.in. napisał:

„… zwracam się do wszystkich placówek, które nie dostosowały się do ustawowego obowiązku z prośbą o jak najszybsze podjęcie działań mających na celu dostosowanie oprogramowania w Państwa podmiotach leczniczych do możliwości realizacji wymiany EDM i raportowania zdarzeń medycznych (ZM). Realizacja powołanego obowiązku będzie podlegać kontroli ze strony resortu zdrowia. Należy przy tym pamiętać, że wdrożenie funkcjonalności w zakresie wymiany EDM i ZM jest również istotne w kontekście przyszłych wymogów ustawowych – zgodnie z art. 56 ust. 2b ustawy o SIOZ przekazanie do SIM danych zdarzenia medycznego będzie niezbędne do rozliczania świadczeń opieki zdrowotnej z Narodowym Funduszem Zdrowia (wypełnienie opisanego obowiązku będzie warunkować wypłatę środków). Jednocześnie mając na uwadze prowadzone przez Ministerstwo Zdrowia prace legislacyjne, planowane jest przesunięcie powyższego terminu przekazywania danych do Narodowego Funduszu Zdrowia na 1 stycznia 2023.”

Fragment pisma Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego z 8 grudnia 2021 roku skierowanego do placówek ochrony zdrowia.
Fragment pisma Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego z 8 grudnia 2021 roku skierowanego do placówek ochrony zdrowia.

W tym samym piśmie można było przeczytać o znaczącym wzroście zaraportowanych zdarzeń medycznych: 40% więcej w sierpniu niż lipcu, 20% więcej we wrześniu w stosunku do sierpnia i 50% więcej w październiku niż we wrześniu. Procentowo to faktycznie dużo, ale liczbowo – niewiele.

Z kolei 24 lutego 2022 roku, Wiceminister Zdrowia Waldemar Kraska mówił w Sejmie, że od 1 stycznia przyszłego roku także rozliczenia z NFZ będą się odbywały na podstawie dokumentacji elektronicznej. – Myślę, że ten proces przebiega dość płynnie – mówił Minister Kraska dodając, że „wydaje się, że wszyscy się do tego przekonają, bo zdecydowanie to usprawnia pracę służby zdrowia, poprawia jakość, przyspiesza także świadczenia.”

Korzyści z przejścia na EDM nie przekonały wszystkich albo pojawiły się inne bariery. W maju 2022 roku tylko 23 000 podmiotów medycznych i praktyk lekarskich – z ok. 180 000 świadczeniodawców – wymieniło co najmniej jeden raz ZM. A to zaledwie 15% z nich – jak donosił serwis prawo.pl. Już wówczas było wiadomo, że jest źle, ale nadal zaklinano rzeczywistość. Przykładowo, sejmowa podkomisja stała do spraw organizacji ochrony zdrowia i innowacyjności w medycynie (5 posłów Prawa i Sprawiedliwości, 3 posłów Koalicji Obywatelskiej i 1 poseł Koalicji Polskiej) uznała liczbę indeksowanych ZM za satysfakcjonującą.

Nie poszło tak gładko jak z e-receptą

Podobnie jak w przypadku elektronicznej recepty, środowisko medyczne sygnalizowało wielokrotnie, że niezbędne inwestycje w IT to dla wielu placówek duże obciążenie finansowe. Na ostatniej prostej do e-recepty, MZ i NFZ oferowało zwrot do 80% wydatków zakupu sprzętu i oprogramowania. Co ważne, również tych już poniesionych, bo dofinansowanie objęło wydatki z 2018 i 2019 roku. 8 stycznia 2020 roku, e-recepty stały się obowiązkowe i wystawiało je 84,1% wszystkich placówek. Potem przyszła pandemia i funkcjonowanie bez nich stało się praktycznie niemożliwe. Kołem ratunkowym dla podmiotów bez odpowiedniego systemu była aplikacja webowa gabinet.gov.pl. W ten sposób w czerwcu 2020 już prawie 96% recepty wystawianych było w formie elektronicznej. Zgodnie z danymi Ministerstwa Zdrowia, ta luka 4% pozostała do dziś.

W chwili wejścia w życie obowiązku wystawiania e-recept wystawiało je 84,1% podmiotów. Dojście do 96% wymusiła pandemia.
W chwili wejścia w życie obowiązku wystawiania e-recept wystawiało je 84,1% podmiotów. Dojście do 96% wymusiła pandemia.

W przypadku wprowadzania EDM duże granty zaczęły płynąć dopiero w drugiej połowie roku 2022, czyli kiedy placówki medyczne teoretycznie powinny już wdrożyć raportowanie zdarzeń medycznych. Statystyki z końcem maja 2022 nie wyglądały jednak najlepiej: integrację z systemem P1 w celu przesyłania ZM nie dokonało 2 955 placówek POZ spośród 10 339 posiadających umowy z zakresu POZ.

W pierwszej połowie 2022 roku wprawdzie można było załapać się na dofinansowanie np. w ramach drugiego cyklu pilotażu elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM) realizowanego przez Centrum e-Zdrowia. Jednak oferowana wówczas kwota 15 000 zł ma się nijak do dotacji uruchomionych później. Mowa o dwóch programach. Pierwszy to „Wdrożenie e-usług w placówkach POZ i ich integracja z systemem e-zdrowia” o łącznej kwocie dotacji w wysokości 100 mln zł dla 600 podmiotów (czyli ok. 166 tys. zł na podmiot). Warunek: korzystanie przez 5 lat z rządowego systemu e-Gabinet+. Drugi dotyczy już dotacji na zakup dowolnego programu, a dofinasowanie wynosi do 159 tys. zł. (łączny budżet to prawie 1 mld zł).

Obydwa granty skupiają się na dwóch elementach: sprzęcie i IT. I to mimo, że od dawna pojawiały się głosy, że problem leży gdzie indziej. Przykładowo jak te, że przyczyną jest brak repozytoriów do przechowywania dokumentacji i niezbędne inwestycje na poprawę bezpieczeństwa danych. I rzeczywiście – z badania Centrum e-Zdrowia wynika, że tylko 61,9% podmiotów ma repozytoria EDM (wzrost jedynie o 18 punktów procentowych w porównaniu z 2021 rokiem). W większości opierają się na serwerach lokalnych (75% szpitali i 38% placówek ambulatoryjnej opieki zdrowotnej) lub chmurze danych (odpowiednio 8% i 18%).

EDM jest obowiązkowa. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 26 czerwca 2020 r. w sprawie szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w systemie informacji oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do Systemu Informacji Medycznej, usługodawca przekazuje do SIM dane ZM niezwłocznie, lecz nie później niż w terminie 2 dni od dnia zakończenia zdarzenia medycznego, a w przypadku gdy rozpoczęcie i zakończenie udzielania świadczenia zdrowotnego nie następuje w tym samym dniu, w terminie 2 dni od dnia rozpoczęcia zdarzenia medycznego.

Wielu ekspertów wskazuje, że obowiązek wdrożenia EDM nie był po prostu egzekwowany. Z Ministerstwa Zdrowia płynął jasny sygnał, że kary nie wchodzą w rachubę. W czerwcu 2021 roku, Anna Goławska, ówczesna wiceminister zdrowia ds., cyfryzacji w wywiadzie dla portalu prawo.pl mówiła: „Nie ma przewidzianych kar, jednak placówki powinny od 1 lipca dostosować się do ustawowego obowiązku.” Dodając, że „należy pamiętać, że wdrażanie EDM to proces wieloletni.” Dopiero od końca 2021 roku, widząc, że sprawy nie idą w dobrym kierunku, MZ przyjęło nową retorykę: kar nie ma, ale bez EDM nie będzie można się rozliczyć z NFZ, i to już od 2023 roku.

Kolejnym problemem jest brak wiedzy, wsparcia i kadr IT. O ile lekarz prowadzący indywidulaną praktykę lekarską był w stanie poradzić sobie z wdrożeniem e-recepty, to w przypadku EDM wymagana jest już wiedza cyfrowa na wyższym poziomie.

Po co wsparcie dla tych, którzy sobie radzą?

Przedstawiona chronologia wdrażania EDM pokazuje jedno: jedną z przyczyn dużych opóźnień jest brak strategii i podejmowane ad hoc inicjatywy mające gasić pożar. Sukces e-recepty jest niezaprzeczalny, ale trudno było się spodziewać, że EDM go powtórzy. To zupełnie inna skala.

Tempo wdrażania – dla wielu zdecydowanie za szybkie – narzucone było harmonogramem projektu P1 finansowanego ze środków UE. Budżet projektu to 712 mln zł, a związku z opóźnieniami dofinansowanie z UE było kilkukrotnie zagrożone.

W efekcie braku mapy drogowej wdrażania i spójnej wizji oraz komunikacji ze strony MZ, rynek podzielił się na dwie grupy: placówki medyczne, które wdrożyły EDM na czas, by spełnić wymagania, oraz tych, którzy do dzisiaj nie mają EDM (bez względu na przyczyny).

Dla tych drugich na razie MZ stosuje metodę marchewki, uruchamiając kolejne dotacje. Z kolei w grupie placówek wymieniających EDM rośnie frustracja i niezadowolenie. I to przynajmniej z trzech powodów.

Po pierwsze, mają wrażenie, że nie są równo traktowane, bo musiały zakupić niezbędne systemy i sprzęt za swoje pieniądze, podczas gdy spóźnieni mogą uzyskać korzystne granty. Jednym słowem – dotrzymanie terminu nie opłacało się im finansowo. Po drugie, wiele podmiotów dostosowywało się do nowych obowiązków podczas pandemii COVID-19; w czasie, gdy miały zupełnie inne priorytety. Mimo to, zmobilizowały środki, zaangażowały ludzi, poświęcając często resztki wolnego czasu, stając na palcach, aby zdążyć z EDM. I po trzecie – wymiana EDM nie przyniesie korzyści, dopóki zdecydowana większość placówek nie będzie jej prowadziła. Jeśli lekarz nie ma dostępu do pełnej dokumentacji, to tak, jakby nie miał dostępu do żadnej – nadal nie może podejmować decyzji opartych na pełnych danych. Placówki z EDM czekają na te, które jej nie prowadzą, aby w ogóle mieć jakąkolwiek korzyść.

USA: kilkadziesiąt tysięcy USD wsparcia na lekarza

Tak nie musiało być, bo już wcześniej MZ i NFZ stosowały bardziej sprawiedliwe podejście. Pamiętamy uruchomiony w 2020 roku przez NFZ program, który premiował finansowo placówki POZ i AOS za wystawianie e-skierowań zamiast tych papierowych. Także od 2020 roku placówki POZ mogły dostać dodatkowe pieniądze za aktywowanie Internetowych Kont Pacjentów. Niewiele, w porównaniu do potrzebnego czasu i formalności sprawozdawczych, ale jednak zawsze coś.

Można też wymienić długą listę pomysłów z innych państw. Przykładem jest wdrażanie EDM w USA. W 2009 roku, w ramach ustawy Health Information Technology for Economic and Clinical Health (HITECH), rząd federalny przeznaczył 27 mld dolarów na program motywacyjny, który zachęcał świadczeniodawców do przejścia na systemy e-dokumentacji medycznej (EHR). Utworzono tzw. Regionalne Centra Rozbudowy Technologii Informacyjnych Ochrony Zdrowia (REC) zapewniające szpitalom i klinicystom praktyczną pomoc techniczną w zakresie wyboru, zakupu, wdrożenia i wykorzystania certyfikowanych systemów EDM. Wydatki na wsparcie jednego lekarza w REC w Nowym Jorku sięgnęły 12 000–16 000 USD.

Statystyczny lekarz obsługujący min. 30% pacjentów objętych Medicare (rządowe ubezpieczenie zdrowotne, odpowiednik ubezpieczenia w NFZ) mógł liczyć na dofinansowanie w kwocie 44 000 USD. Warto zaznaczyć – od samego początku, aby dostęp do środków był sprawiedliwy.

Nie wystarczyło jednak po prostu kupić system do EDM. Placówki musiały wykazać, że korzystają z EDM. Administracja rządowa była pełni świadoma, że wdrożenie EDM będzie drogie, ale w długim okresie to inwestycja, która zwróci się w postaci oszczędności i wyższej jakości opieki. Jednocześnie uruchomiono 6-miesięczny program edukacyjny dla studentów, aby wypełnić lukę w zakresie specjalistów IT w ochronie zdrowia. Jak się potem okazało, specjalizacja z zakresu Technologii Informacji Zdrowotnej (HIT, Health Information Technology) dawała najlepsze perspektywy zawodowe dla nowych absolwentów szkół wyższych. Oprócz tego, ogromne sumy na cyfryzację przekazywali też prywatni ubezpieczyciele.

Efekt? Zgodnie z badaniem z 2014 roku, dla 62% lekarzy, którzy wdrożyli elektroniczne kartoteki pacjentów po uruchomieniu rządowego programu motywacyjnego w 2009 roku, zachęty i kary finansowe były decydujące w podjęciu decyzji o digitalizacji.

Co dalej? W praktyce jest tylko jedno wyjście

Impas we wdrażaniu EDM prędzej czy później MZ będzie musiało zakończyć. Pozostaje pytanie: jak to zrobi?

Na przemyślany i zaplanowany na kilka lat program jest za późno. Dotacje mają coraz mniejszą siłę, bo maleje szybko liczba placówek, u których opóźnienia wynikają z problemów finansowych. W stosunku do tych, gdzie problem leży gdzie indziej – przykładowo w problemach organizacyjnych, braku know-how, niedostatkach personelu IT, trudności w zmianie sposobu pracy czy nawet tak podstawowych kwestiach jak dostęp do Internetu – brakuje wsparcia. Jako ostatnią deską ratunku miało być stworzenie rządowego systemu e-Gabinet+, ale większość świadczeniodawców ma już jakiś system i woli go rozbudować niż mieć kilka różnych programów i przełączać się między nimi. Z braku zainteresowania systemem datę składania wniosków przedłużano już dwukrotnie, a nowa to koniec marca 2023 r.

Na taki pomysł nie porwał się nawet zbliżony do polskiego, angielski system ochrony zdrowia (NHS), gdzie po prostu akredytuje się dostępnych na rynku dostawców IT, co pomaga lekarzom w wyborze systemu zgodnego z wymaganiami np. w zakresie interoperacyjności.

Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem – i w zasadzie jedynym w obecnej sytuacji – jest sięgnięcie do opcji atomowej, czyli rozliczania umów z NFZ za pomocą ZM. Odpowiednie ramy prawne już czekają. Taki ruch na pewno spotka się ze sprzeciwem środowiska lekarskiego. A tego rząd będzie próbował uniknąć w związku z wyborami parlamentarnymi w 2023 roku. Tym bardziej, że może przecież chwalić się wdrożeniem e-recepty.

Cyfryzacja znalazła się w potrzasku. Pompowanie kolejnych pieniędzy w systemy IT i sprzęt zaczyna przynosić efekt odwrotny do zamierzonego: korzysta na nim coraz mniej placówek, a równolegle rośnie niezadowolenie u tych, których strumień grantów omija szerokim łukiem. Tylko dlatego, że po prostu dostosowali się do przepisów na czas. Oczyszczenie tej atmosfery nie będzie łatwe.

Czytaj także: RAPORT o stanie cyfryzacji ochrony zdrowia 2022

Według nowego raportu Deloitte „Przyszłość diagnostyki. Oparta na technologii spersonalizowana i prewencyjna opieka zdrowotna w Europie”, rola tej gałęzi ochrony zdrowia wzrośnie wraz z tym, jak punkt ciężkości będzie się przenosił z leczenia na zapobieganie.

Kliknij tutaj, aby pobrać grafikę w wysokiej rozdzielczości (z czasopisma OSOZ 10/2022)

Diagnostyka przyszłości - trendy
Diagnostyka przyszłości – trendy
Grzegorz Mródź, Prezes Zarządu KAMSOFT S.A., podczas konferencji Nawigatora e-Zdrowia
Grzegorz Mródź, Prezes Zarządu KAMSOFT S.A., podczas konferencji Nawigatora e-Zdrowia

Nowe funkcjonalności systemów wspierające opiekę koordynowaną i farmaceutyczną, rozwiązania ułatwiające pracę personelu medycznego, wzmacnianie kompetencji cyfrowych placówek medycznych – podczas konferencji Nawigator e-Zdrowia, Prezes Zarządu KAMSOFT S.A. Grzegorz Mródź omówił stan wdrożenia rozwiązań z zakresu e-zdrowia w Polsce i aktualne potrzeby cyfrowe placówek ochrony zdrowia.

Miliony dokumentów w systemie

Z badania stopnia informatyzacji podmiotów leczniczych opublikowanego we wrześniu br. przez Centrum e-Zdrowia wynika, że elektroniczną dokumentację medyczną (EDM) – przynajmniej w zakresie jednego dokumentu – prowadzi 45,7% placówek, a EDM indeksuje 57,5% podmiotów.

Postępy we wdrażaniu EDM potwierdzają też statystyki KAMSOFT S.A. W systemie do gromadzenia i wymiany EDM, KS-EDM Suite, zarejestrowano do końca października pół miliarda zdarzeń medycznych. System obsłużył dotąd ponad 260 mln dokumentów o łącznej wielkości około 4,3 TB. Rośną także wskaźniki udostępniania dokumentacji medycznej pomiędzy podmiotami i przeglądania jej przez pacjentów. Takich zdarzeń w systemie KS-EDM Suite zarejestrowano 1,15 mln.

– Te liczby szybko rosną, przede wszystkim dzięki placówkom, które z wielkim zaangażowaniem podeszły do EDM i wdrożyły ją na czas. To one są motorem cyfryzacji; robią wszystko, aby spełnić wytyczne, bo wiedzą, że od nich zależy powodzenie digitalizacji w skali kraju. I za to także powinny być premiowane, równolegle do programów wsparcia dla podmiotów, które nadal nie przeszły na EDM – mówił Grzegorz Mródź odnosząc się do opinii klientów firmy.

Zwrócił w ten sposób uwagę na przyczyny opóźnień w harmonogramie cyfryzacji: według wspomnianego badania CeZ, sprzęt do prowadzenia EDM posiada 84% ankietowanych, a odpowiednie systemy IT jeszcze więcej, bo aż 89%. Dane sugerują, że skupianie się na dotacjach nastawionych na hardware i software może nie przynieść oczekiwanego efektu – w pierwszym kroku należałoby zidentyfikować przyczyny opóźnień.

Plany centralne i niepewność świadczeniodawców

Wraz z tym jak Ministerstwo Zdrowia opublikowało „Program rozwoju e-zdrowia w latach 2022–2027”, Polska ochrona zdrowia weszła w kolejną fazę cyfryzacji. Strategia przewiduje dalszy rozwój e-usług, w tym m.in. telemedycyny, elektronicznej dokumentacji medycznej. Na realizację programu MZ planuje wydać ogromną kwotę 7 mld zł, głównie ze wsparcia unijnego.

Duży nacisk postawiono na poprawę poziomu ochrony danych. Z końcem roku 2022 ruszył m.in. pilotaż szkoleń z cyberbezpieczeństwa dla POZ, a w planach jest m.in. utworzenie CSIRT sektora ochrony zdrowia. To słuszny kierunek, biorąc pod uwagę rosnącą liczbę ataków cybernetycznych na placówki ochrony zdrowia. Wystarczy wspomnieć atak ransomware na Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi w listopadzie br. W efekcie placówka musiała m.in. odwołać planowane zabiegi.

Strategia zawiera też zapisy wywołujące rosnącą niepewność wśród świadczeniodawców. Chodzi o projekt, którego celem jest wyposażenie placówek POZ w aplikację e-Gabinet+. Na jego realizację przeznaczono łącznie 95 mln zł. Wątpliwości budzi m.in. kwestia, czy – biorąc pod uwagę wyniki badania przeprowadzonego przez Centrum e-Zdrowia – nie można wydać tych pieniędzy w bardziej celowany sposób. Dla wielu podmiotów takie podejście jest co najmniej demotywujące, bo faworyzuje wyłącznie podmioty powodujące opóźnienia we wdrażaniu EDM, w oczywisty sposób gorzej traktując te naprawdę aktywne i solidne w przechodzeniu na EDM.

W kontekście e-Gabinet+ nie brakuje pytań bez odpowiedzi: czy możliwe będzie rejestrowanie usług komercyjnych skoro umowa na dofinansowanie zobowiązuje podmioty do rejestracji danych z pomocą systemu przez 5 lat? W jakich celach będą wykorzystywane dane spływające do systemu centralnego, a nie wynikające z obowiązków dla świadczeniodawców? Co z danymi przy przejściu z systemu e-Gabinet+ na komercyjny w przyszłości?

– Program rozwoju e-zdrowia na kolejne 5 lat zawiera wiele długo oczekiwanych inicjatyw jak m.in. wzmocnienie bezpieczeństwa cybernetycznego czy poprawa interoperacyjności systemów i danych. Będziemy je na pewno wspierać. Przykładowo, w tym roku wydaliśmy poradnik dot. bezpieczeństwa danych i RODO oraz uruchomiliśmy serwis edukacyjno-informacyjny o e-zdrowiu blog.osoz.pl – podkreślił Prezes Zarządu KAMSOFT S.A. Dodał także, że systemy IT rozwijają się poprzez bliską, wieloletnią współpracę dostawcy ze świadczeniodawcą. I to ona decyduje o wartości użytkowej systemu IT.

Placówki medyczne stoją przed ogromnymi wyzwaniami w tym m.in. kadrowymi oraz rosnącymi kosztami działalności. Najważniejsze w tej chwili jest zapewnienie im stabilnego i długookresowego wsparcia informatycznego, dzięki któremu będą mogły rozwijać się, spełniać wymagania dotyczące jakości, wychodzić naprzeciw oczekiwaniom pacjentów oraz elastycznie dopasowywać do modeli zarządzania, i to niezależnie od rodzaju płatnika.

Grzegorz Mródź podkreślił, że KAMSOFT S.A. niezmiennie stawia na rozwiązania uwzględniające obecne i przyszłe potrzeby placówek medycznych, rozwijane zgodnie z trendami technologicznymi oraz zmieniającymi się potrzebami pacjentów. – Nasze systemy IT dojrzewają razem z tym jak rozwijają się nasi klienci. Do tego potrzebna jest budowana latami profesjonalna sieć serwisowa, mocne zaplecze badań i rozwoju – bez zachłystywania się nowinkami – oraz dojrzałość i doświadczenie, zdobywane poprzez wieloletnią bliską pracę z klientami. Informatyzacja to coś znacznie więcej niż oprogramowanie zapewniające minimalną funkcjonalność w postaci raportowania danych do NFZ czy CeZ – dodał.


Dzięki naszemu systemowi IT lekarze mogą sprawdzać dostępność leku w chwili wypisywania recepty.


Klienci skorzystają na dostępie do danych

Dużo uwagi poświęcono innowacjom wspomagającym podejmowanie decyzji. Przykładowo, już 3 lata temu do systemów KAMSOFT S.A. została wprowadzona funkcja pozwalająca lekarzowi sprawdzić – i to w momencie wypisywania recepty – czy dany lek jest dostępny w aptekach. Jeśli nie, lekarz może wybrać zamiennik i za pomocą serwisu KtoMaLek.pl nawet pomóc pacjentowi zidentyfikować aptekę w okolicy, w której można go kupić. Profesjonalne i wyczerpujące informacje o lekach bazują na największych bazach wiedzy o lekach w Polsce: Pharmindex i KS-BLOZ. W szybkim i zrozumiałym dla pacjenta oraz farmaceuty wypisaniu recepty pomaga też rozwijana od kilku lat funkcja wspomagania zapisu dawkowania – Dawkomat.

TurboBLOZ dostarcza lekarzom aktualnych informacji o dostępności leków, by mogli podejmować decyzje w oparciu o obiektywne, najświeższe – z ostatniej doby – informacje – kontynuował Grzegorz Mródź. Z kolei takie serwisy jak ktomalek.pl i lekarzebezkolejki.pl pomagają milionom pacjentom poruszać się po ochronie zdrowia, a w praktyce – w znalezieniu apteki posiadającej danych lek czy wolnego terminu wizyty do lekarza.

Te ułatwienia dostępne są za pośrednictwem Otwartego Systemu Ochrony Zdrowia OSOZ, w bezpłatnej aplikacji VisiMed pozwalającej również m.in. zrealizować lub zamówić e-receptę na kontynuację leczenia oraz skonsultować się z lekarzem w ramach telewizyty. Narzędzie przypomina o szczepieniach i konieczności zażycia leków, posiada wbudowany dziennik zdrowia ułatwiający notowanie wyników pomiarów parametrów zdrowia i wiele innych funkcji dla lepszej komunikacji pacjenta z podmiotem medycznym.

Wśród premier na najbliższe miesiące Prezes Zarządu KAMSOFT S.A. zapowiedział m.in. wdrożenie analiz lekowych oraz nową odsłonę aplikacji mobilnej dla lekarzy oraz pielęgniarek i położnych.

Aplikacja VisiMed dla pacjentów pozwala m.in. znaleźć lek w okolicznych aptekach, umówić się na wizytę lekarską i zrealizować e-receptę
Aplikacja VisiMed dla pacjentów pozwala m.in. znaleźć lek w okolicznych aptekach, umówić się na wizytę lekarską i zrealizować e-receptę

Zrównoważona cyfryzacja zamiast technologicznych fajerwerków

Priorytetowym zadaniem w e-zdrowiu będzie przemodelowanie podejścia do cyfryzacji: reorientacja z reaktywnego wdrażania systemów IT wymaganych administracyjnie w kierunku długookresowego, strategicznego dojrzewania cyfrowego.

– Cieszy nas, że coraz więcej placówek ochrony zdrowia dostrzega wartość dojrzałego oprogramowania. Od lat skupiamy się na racjonalnej cyfryzacji oraz dobrze zaplanowanych procesach wdrażania, dystansując się od chwilowych trendów i technologicznych gadżetów – zwrócił uwagę Grzegorz Mródź dodając, że w tle systemu IT jest praca setek inżynierów, tysięcy godzin spędzonych na rozmowach z menedżerami, lekarzami, pielęgniarkami i pacjentami oraz testach i wdrożeniach.

Wśród najważniejszych zadań, które powinny wspierać systemy IT, wymienił m.in. osiąganie doskonałości organizacyjnej placówek, promowanie zarządzania procesowego, budowanie standardów jakości i zarządzania, wzmacnianie modeli biznesowych i monitorowanie procesów dla systematycznego podnoszenia jakości. Wspomniał także, że ambicją firmy jest i będzie edukacja w zakresie cyberbezpieczeństwa i e-zdrowia, bo wiedza jest czynnikiem najmocniej napędzającym innowacyjność. – Priorytetem przez najbliższe miesiące będzie na pewno dalsze popularyzowanie EDM. Ale wprowadzając ją trzeba pamiętać, że to tylko część możliwości nowoczesnych systemów IT. Przemyślana cyfryzacja to taka, która wyprzedza bieżące potrzeby, nie na najbliższe miesiące, ale wiele lat do przodu – podsumował Prezes Zarządu KAMSOFT S.A.

Zobacz relację wideo z Konferencji Nawigator e-Zdrowia:

Czytaj także: Test aplikacji mobilnej dla pacjentów VisiMed

Mother and Child Startup Challenge to inicjatywa 5 polskich szpitali publicznych
Mother and Child Startup Challenge to inicjatywa 5 polskich szpitali publicznych

Raport Mother and Child Startup Challenge oraz Telemedyczna Grupa Robocza opublikowały raport „Innowacje w procesie opieki nad pacjentką w ciąży” z listą najciekawszych rozwiązań starupów.

Konkurs Mother and Child Startup Challenge zorganizowało 5 szpitali: Instytut Matki i Dziecka w Warszawie, Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy im. prof. dr S. Popowskiego w Olsztynie, Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny im. L. Zamenhofa w Białymstoku, Instytut „Centrum Zdrowia Matki Polki” w Łodzi oraz Centrum Medyczne „Żelazna” w Warszawie.

To pierwszy tego typu projekt w skali Polski oraz jeden z nielicznych na terenie Europy zrzeszający państwowe podmioty medyczne we wspólnym celu – wykorzystania potencjału technologii medycznych oraz innowacji skierowanych na ochronę zdrowia i życia.

– Konkurs MCSC zdecydowanie ułatwia poszukiwanie najbardziej praktycznych rozwiązań, których pilotaż, a następnie wdrożenie w szpitalach może się przyczynić do poprawy sytuacji kadrowej, zwiększenia bezpieczeństwa pacjentów oraz poprawę dostępności do diagnostyki, terapii, czy rehabilitacji – powiedziała dyrektor Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku prof. Anna Wasilewska.

We wnętrzu raportu można znaleźć m.in. przegląd najlepszych projektów strupowych z obszaru pediatrii, ginekologii i położnictwa. Podzas uroczystej Gali, która odbyła się 8 grudnia, wręczono nagrody zwycięzcom konkursu. To dwa startupy z Polski.

CarnaLife Holo – technologia trójwymiarowej, holograficznej wizualizacji i nakładania obrazów w czasie rzeczywistym. Umożliwia przeprowadzenie z lepszym efektem terapeutycznym ciężkich operacji dzieci – w tym noworodków – oraz kobiet w ciąży. CarnaLife wykorzystuje gogle HoloLens2 firmy Microsoft, dzięki którym lekarz widzi w przestrzeni rzeczywistej trójwymiarowy hologram przedstawiający anatomię pacjenta. Twórcą rozwiązania jest MedApp S.A. – spółka technologiczna działająca w obszarze sztucznej inteligencji, analizy dużych zbiorów danych medycznych oraz wizualizacji i modelowania holograficznego danych obrazowych. Rozwiązanie CarnaLifeHolo będzie wdrożone we wszystkich 5 szpitalach współorganizujących konkurs.

Drugie miejsca zajęła Infermedica oferująca platformę opieki składającą się z trzech modułów: Triage, Intake, Follow Up. Poza nakierowaniem pacjentów do odpowiedniej opieki, zbiera wstępny wywiad, wspierając profesjonalistów w efektywniejszym świadczeniu usług medycznych. Infermedia umożliwia ocenę stanu zdrowia na podstawie wprowadzonych objawów – system AI sugeruje przyczyny problemów zdrowotnych i sugeruje dalsze działania. System zostanie zaimplementowany w 4 szpitalach: Instytut Matki i Dziecka, Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku, Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy w Olsztynie, Centrum Medyczne „Żelazna”.

Kliknij tutaj, aby pobrać pełny raport Mother and Child Startup Challenge „Innowacje w procesie opieki nad pacjentką w ciąży”.

Raport Mother and Child Startup Challenge „Innowacje w procesie opieki nad pacjentką w ciąży”.

Czytaj także: Nowa strategia Centrum e-Zdrowia 2023-2027. Co przewiduje?

Podsumowanie wydarzeń w e-zdrowiu

Podsumowanie najważniejszych wydarzeń w e-zdrowiu w listopadzie i grudniu 2022 roku.

Pobierz nowe wydanie czasopisma o cyfryzacji ochrony zdrowia OSOZ Polska

Zabawny eksperyment będzie miał poważne konsekwencje dla nauki
Zabawny eksperyment będzie miał zastosowanie m.in. w badaniach nad nowymi lekami

Naukowcy z Cortical Labs w Melbourne (Australia) wyhodowali grupę neuronów zdolnych do „myślenia”. Udało się je nawet nauczyć grać w popularną komputerową wersję ping-ponga.

Odkrycie jest kolejnym krokiem do zrozumienia ludzkiego mózgu, modelowania chorób neurologicznych i łatwiejszego testowania wpływu leków na mózg.

O co chodzi?

DishBrain to mieszanka 800 000 neuronów wyhodowanych z embrionalnych mózgów myszy oraz ludzkich komórek macierzystych. Komórki zostały umieszczone na tablicy mikroelektrod, dzięki której można monitorować aktywność neuronów, ale także „komunikować się” z nimi, przykładowo przesyłając im informacje podczas gry.

W ten sposób naukowcy z Cortical Labs nauczyli je grać w komputerową wersję ping-ponga – grę, w której gracze odbijają cyfrowymi paletkami piłeczkę.

Jeśli paletka trafia w piłkę, neurony otrzymują pewien rodzaj informacji zwrotnej. Z kolei w przypadku pudła, neurony otrzymują inny rodzaj stymulacji. Komórki reagują na sygnały elektryczne z elektrod umieszczonych w naczyniu. Aby nauczyć neurony uderzania w piłkę, zespół naukowców wykorzystał teorię mówiącą o tym, że neurony mają tendencję do powtarzania aktywności, która daje przewidywalne środowisko.

Naukowcy nie wiedzą jednak do końca, w jaki sposób neurony kontrolują paletki. Jedno jest pewne – grupa komórek była wyjątkowo sprawna w uczeniu się gry i nie można mówić o przypadku.

Gif pokazujący 4 obrazy mikroskopowych komórek nerwowych Dishbrain z różnokolorowymi znacznikami fluorescencyjnymi. Źródło: Cortical Labs
Gif pokazujący 4 obrazy mikroskopowych komórek nerwowych Dishbrain z różnokolorowymi znacznikami fluorescencyjnymi. Źródło: Cortical Labs

Konsekwencje odkrycia

Neurony szybko nauczyły się samoorganizacji, przewidując kolejne ruchy. Potencjał tego odkrycia jest ogromny – w przyszłości będzie możliwe zbudowanie matrycy do testowania działania leków. Naukowcy zaczęli już badać wpływ środków odurzających na działanie neuronów w laboratorium.

– Próbujemy uzyskać odpowiedź na wpływ etanolu na neurony – w praktyce upijamy je i obserwujemy, czy grają w grę gorzej, podobnie jak to się dzieje, gdy w grę grają ludzie pod wpływem alkoholu – mówi Brett Kagan, główny oficer naukowy w Cortical labs. Dodaje on, że eksperyment jest dowodem na to, że neurony w probówce mogą się uczyć i wykazywać podstawowe oznaki inteligencji.

Cortical Labs zamierza również wykorzystać neurony do opracowania „biologicznych jednostek obliczeniowych” w informatyce.

Czytaj także: Nowe roboty w ochronie zdrowia. Co potrafią?

Artur Drobniak, lider projektu NIL IN
Artur Drobniak, lider projektu NIL IN

Naczelna Izba Lekarska tworzy nową sieć lekarzy innowatorów – NIL IN. O planach i najbliższych inicjatywach rozmawiamy z Arturem Drobniakiem, liderem projektu, Dyrektorem Centralnego Ośrodka Badań, Innowacji i Kształcenia Naczelnej Izby Lekarskiej oraz wiceprezesem Naczelnej Rady Lekarskiej.

Co to jest NIL IN i po co Naczelna Izba Lekarska ją powołała?

NIL IN, czyli NIL Innovation Network (Sieć Innowacji) jest inicjatywą samorządu lekarskiego, która ma pomóc lekarzom nie dać się pogubić w swoistym pędzie technologicznym, jaki obecnie mamy w medycynie; zamiast tego – będą mogli wykorzystać go skutecznie dla samodoskonalenia i korzyści dla pacjentów.

Naszym celem jest budowa sieci networkingowej lekarzy. Zarówno tych, którzy chcą rozwijać lub już rozwijają innowacyjne pomysły, jak i tych, którzy lubią nowinki, chcą je testować i wdrażać w swojej praktyce.

Jako Izba Lekarska chcemy też szkolić lekarzy z innowacji i ich stosowania oraz zwracać uwagę, by to, co prezentują nowe aplikacje, urządzenia czy rozwiązania systemowe nie godziło w bezpieczeństwo lekarzy i pacjentów.

Z badania zrealizowanego w 15 krajach wynika, że na szczycie kompetencji lekarza przyszłości będzie umiejętność korzystania z nowych technologii (źródło: slajd z wydarzenia inaugurującego NIL IN).
Z badania zrealizowanego w 15 krajach wynika, że na szczycie kompetencji lekarza przyszłości będzie umiejętność korzystania z nowych technologii (źródło: slajd z wydarzenia inaugurującego NIL IN).

Jakich inicjatyw możemy się spodziewać w pierwszym roku działalności NIL IN?

By osiągnąć postawione cele, trzeba dobrze dobrać narzędzia. Dlatego też stworzyliśmy grupy robocze, w których pracujemy nad trzema aspektami innowacji:

Ponadto, w ramach NIL IN co miesiąc zorganizujemy warsztaty i konferencje poświęcone różnym zagadnieniom związanym z innowacjami. Będą one dostępne online na żywo, ale także nagrywane i następnie powszechnie udostępniane, by lekarze – zawsze, gdy będą mieli ochotę – mogli zapoznawać się z poruszanymi zagadnieniami.

Zaczynamy od aplikacji medycznych i narzędzi EDM-owych. Następnie zaplanowane mamy dane medyczne i AI (sztuczna inteligencja) w medycynie. W planach na kolejny rok są nowe urządzenia medyczne, nowe modele opieki, nowe leki oraz lean healthcare.

Pierwszy rok działania NIL IN planujemy podsumować dwudniową merytoryczną konferencją ekspercką, na której dokonamy przeglądu innowacji oraz dotychczasowej działalności, a także określimy cele na kolejny rok.

Powiedzmy, że jestem lekarzem interesującym się nowymi technologiami w ochronie zdrowia. Jakie możliwości stworzy mi sieć NIL IN?

Liczę, że stworzymy rzetelne kursy dla lekarzy poruszające na poziomie podstawowym tematykę innowacji, a dla grupy lekarzy wyjątkowo zainteresowanych innowacjami – studia podyplomowe we współpracy z uniwersytetami medycznymi.

Z kolei w grupach roboczych NIL IN będą realizowane konkretne projekty. Zależy nam na stworzeniu „mapy drogowej” dla lekarzy, którzy chcą rozwijać swoje rozwiązania i wprowadzać je na rynek. Czyli będziemy uczyć, jak założyć i rozwijać start-up, od budowania zespołu, przez pozyskiwanie finansowania do prac wdrożeniowych i pilotaży. Zadaniem kolejnej grupy roboczej będzie stworzenie zespołu ekspertów w różnych dziedzinach medycyny, którzy obiektywnie testują i walidują rozwiązania cyfrowe.

I wreszcie – mamy ambicję stworzyć portal opisujący w rzetelny sposób dostępne innowacje. Taki, które będzie prezentował badania naukowe nad nowymi technologiami, pokazując mocne i słabe strony danych rozwiązań oraz sposoby na ich wdrożenie. Chcemy, by portal był użytecznym miejscem dla każdego lekarza słabo związanego z innowacjami – tak, aby mógł się z nimi zapoznać oraz zaimplementować w swojej praktyce lekarskiej.

Czyli na wsparcie mogą też liczyć lekarze, którzy np. chcą założyć startup albo współpracować z firmą rozwijającą technologie e-zdrowia?

Zdecydowanie tak. To jeden z celów NIL IN. Poza pełnym wsparciem merytorycznym na drodze tworzenia własnego start-upu, planujemy stworzenie konkursu na najlepsze pomysły i dla tych, którzy szukają wsparcia tzw. dużych partnerów biznesowych.

Łączenie lekarzy z interesariuszami w zakresie innowacji niewątpliwie wyjdzie na dobre jednym i drugim, bo często biznes poszukuje wiarygodnych partnerów wśród lekarzy.

Dlaczego Pana zdaniem lekarze powinni interesować się nowymi technologiami w ochronie zdrowia?

Postęp technologiczny dokonał się w wielu obszarach życia, usprawniając nasze funkcjonowanie: pojedynczych osób, rodzin, struktur społecznych czy całych populacji.

Medycyna, jako jedna z najbardziej konserwatywnych dziedzin, bardzo powoli uchyla drzwi nowoczesnym rozwiązaniom. Uważam, że z punktu widzenia zdrowia publicznego i epidemiologii, już bardzo niewiele dzieli nas od stworzenia rozwiązań lub zastosowania innowacyjnych urządzeń poprawiających wyniki zdrowotne całych populacji.

Nieco dłużej będziemy musieli czekać na stworzenie rozwiązań zindywidualizowanych, przynajmniej w zakresie farmakoterapii. Tu jednak trwają intensywne prace i inwestowane są ogromne środki, co powinno w najbliższych 10–15 latach przynieść pierwszą wyraźną poprawę wyników leczenia.

Kiedy już to się stanie, w jaki sposób będzie wyglądał zawód lekarza?

Lekarz przyszłości to wbrew obawom nie robot zastępujący człowieka, ponieważ nic nie zastąpi relacji, jaka nawiązuje się między lekarzem a pacjentem oraz interdyscyplinarności lekarzy.

Wierzę jednak, że lekarze stosujący nowoczesne urządzenia i aplikacje oraz proaktywną opiekę nad pacjentem zastąpią tych, którzy tych rozwiązań stosować nie będą.

Osobiście uważam, że ogromnie zwiększy się rola samoopieki. Pacjent – wykorzystując urządzenia do monitorowania swojego stanu zdrowia, badań profilaktycznych lub skrinigowych – będzie zebrane dane przekazywał swojemu lekarzowi do dalszej analizy. Dzięki temu, zwłaszcza opieka nad pacjentami chorymi przewlekle ulegnie znacznej poprawie i nie będzie wymagała aż tak częstych wizyt osobistych.

Czytaj także: Nowy plan e-zdrowia WHO dla Europy (w tym Polski). Co zawiera?

Zasady lean healthcare, czyli jak zredukować zbędne procesy

Lean healthcare to pojęcie wywodzące się z lean management – koncepcji zarządzania polegającej na maksymalizacji korzyści dla klienta przy jednoczesnej minimalizacji marnotrawstwa zasobów ludzkich i materialnych. Lean healthcare można przełumaczyć jako „chuda ochrona zdrowia”. Jak stosować jej założenia w praktyce?

Co to jest lean healthcare?

Zasada główna lean healthcare jest prosta: skrócenie czasu oczekiwania na wizytę i ścieżki obsługi pacjentów, zwiększenie ich satysfakcji i jakości usług medycznych przy efektywnym wykorzystaniu zasobów ludzkich (lekarze, pielęgniarki, personel administracyjny) oraz infrastruktury.

Słowo „lean” oznacza w języku angielskim „chudy”, co dobrze oddaje istotę podejścia – to ciągły proces dbania o zwinną i skupioną wokół potrzeb pacjenta kondycję organizacyjną placówki medycznej. Hasłem przewodnim jest tutaj „jakość z zyskiem”.

Stosując zasady lean, wszyscy członkowie organizacji, od lekarzy po personel operacyjny i administracyjny, są włączeni w proces identyfikacji obszarów marnotrawstwa i eliminowania wszystkiego, co nie stanowi wartości dodanej dla pacjentów. Menedżerowie wdrażający koncepcję stoją przed niełatwym zadaniem: ograniczenia kosztów i zwiększenia wartości dla pacjenta.

5 elementów lean healthcare
5 elementów lean healthcare

Lean czy Sześć Sigma?

Lean healthcare jest często mylone z inną koncepcją jaką jest Six Sigma (Sześć Sigma, 6σ). Polega ona na ciągłym doskonaleniu procesów i dążeniu do perfekcji organizacyjnej, co można osiągnąć tylko przed dokładne monitorowanie procesów, zbieranie danych i kontrolowanie efektywności.

Podczas gdy lean skupia się na unikaniu marnotrawstwa, Six Sigma dąży do optymalizacji konkretnej wartości parametru działalności placówki medycznej. Przykładowo, może to być zmniejszenie liczby błędów medycznych albo skrócenie czasu oczekiwania w poczekalni na wizytę. Lean jest koncepcją bardziej holistyczną i dużo łatwiejszą do wdrożenia, bo wymaga przede wszystkim nowej strategii zarządzania. Każdy etap opieki i każda interakcja z pacjentem jest okazją do tworzenia wartości dodanej. Z kolei Six sigma wymaga zastosowania zaawansowanych narzędzi kontrolnych.

7 działań w lean healthcare

Autorem zasad lean jest Taiichi Ohno z Toyoty, który opisał siedem obszarów marnotrawstwa występujących w każdej branży. Wiele z nich można uniknąć stosując odpowiednie zmiany organizacyjne w połączeniu z wdrażaniem technologii cyfrowych.

(1) Zmniejszenie czasu oczekiwania i bezczynności. Zgodnie z zasadami lean, w każdym przypadku, gdy pacjenci lub pracownicy muszą czekać, dochodzi do marnotrawstwa. Przykładowo: pacjenci czekający w kolejce do rejestracji i spędzający dużo czasu w poczekalni, przestoje w wykorzystaniu sprzętu medycznego.

W optymalizacji procesów mogą pomóc flowcharty szczegółowo dokumentujące ścieżkę pacjenta w placówce medycznej z wybranym schorzeniem. Następnie pracownicy wspólnie identyfikują wąskie gardła procesów oraz określają elementy, które w największym stopniu determinują jakość opieki na każdym z etapów.

Placówka medyczna powinna też wyodrębnić procesy, które są najczęściej realizowane i określić dla nich standardy. Przykładowo, przyglądając się procedurze rejestracji pacjenta w przychodni, wielu opóźnieniom można zapobiegać, wprowadzając aplikacje mobilne. Pacjent może zarezerwować wizytę, potwierdzić swoją obecność na miejscu, zwrotnie otrzymując informacje o numerze gabinetu. Może także wprowadzić wstępnie swoje objawy, aby lekarz mógł przygotować się do rozmowy.

(2) Minimalizacja zapasów. Nadwyżki materiałów i leków, zbędny sprzęt i zapasy przekładają się na wysokie koszty magazynowania, zwiększając dodatkowo ryzyko strat związanych z ich przeterminowaniem lub obniżoną jakością. Tutaj najważniejszą interwencją będzie wprowadzenie systemu IT do gospodarki magazynowej, który automatyzuje wiele procesów, np. przegląd terminów ważności czy prognozowanie zapotrzebowania na podstawie danych historycznych.

(3) Wyeliminowanie błędów w celu poprawy jakości opieki. To mogą być błędy medyczne, błędne diagnozy, nieprawidłowe zakwalifikowanie pacjenta do określonego lekarza (triaż), choroby nabyte podczas wizyty w placówce, błędy w ordynacji leków, niekompletna lub błędna dokumentacja medyczna. W tym obszarze szczególnie pomocne są systemy wspomagania decyzji klinicznych. Dobrze skonfigurowany system IT wymusi prawidłową ścieżkę rejestracji danych, ważną z punktu widzenia klinicznego i rozliczeń z płatnikiem. System alertów zapobiegnie błędnemu dawkowaniu czy przepisania leku, który wchodzi w interakcje z innymi lekami wcześniej przepisanymi pacjentowi na receptę.

(4) Minimalizacja transportu. Tak zwane „odpady transportowe” obejmują niepotrzebne przemieszczanie pacjentów w szpitalu, ich odsyłanie od jednego lekarza do drugiego, czy ich poruszanie się w obszarze placówki w celu uzupełnienia/odebrania dokumentów. To samo może dotyczyć materiałów i sprzętu – każdy dodatkowy transport pochłania czas, generuje koszty, zmniejsza satysfakcję pacjenta, prowadząc do chaosu organizacyjnego i niepotrzebnego zmęczenia personelu. Eksperci zalecają przede wszystkim utrzymanie porządku na stanowisku pracy i wizualne oznaczenia oraz wdrożenie systemu wewnętrznej komunikacji. W większych placówkach można zastosować system przywołań oparty na smartfonach, a dzięki systemom IT wszyscy pracownicy powinni mieć możliwość łatwego komunikowania się między sobą.

(5) Ograniczenie mikro-ruchów. Personel medyczny wykonuje niektóre czynności dziesiątki, setki razy w ciągu dnia. Dlatego trzeba przyjrzeć się, czy każde sięganie albo schylanie się po często używane materiały i sprzęt można zorganizować inaczej. System IT może pomóc w rezerwacji sprzętu diagnostycznego czy wskazać jego lokalizację w magazynie. Ten element jest powiązany ze ścieżką obsługi pacjenta – powinna być tak zaprojektowana, aby ograniczyć np. długie trasy pokonywane przez pielęgniarki pomiędzy gabinetami.

(6) Minimalizowanie nadprodukcji w opiece zdrowotnej. Nadprodukcja to nic innego jak zbędne wydatki związane z dodatkowymi usługami niewnoszącymi wartości dodanej. To może być powielanie badań albo skierowanie pacjenta do specjalisty, w sytuacji, gdy lekarz POZ ma kompetencje, aby prowadzić jego leczenie. I tutaj też liczy się wykorzystanie zintegrowanych systemów IT. Przykładowo, lekarz ma dostęp do wszystkich wyników badań pacjenta, nawet tych zleconych przez innego lekarza. Przez to opieka staje się skoordynowana, lekarz ma wszystkie niezbędne informacje na ekranie i nie musi tracić czasu, aby je skompletować manualnie.

(7) Eliminowanie zbędnej pracy. Tak zwane nadmierne przetwarzanie w opiece zdrowotnej to największa bolączka papierowej dokumentacji. Przykładem jest wypełnianie różnych formularzy z tymi samymi informacjami, podczas gdy dobry system IT ma możliwość wtórnego wykorzystania już zarejestrowanych danych do różnych celów.

To typowy przykład, jak zbędna biurokracja zjada czas, który mógłby być wykorzystany na element o największej wartości dla pacjenta – rozmowę z lekarzem. Aby zidentyfikować zbędne elementy pracy, trzeba przeprowadzić analizę lean. W tym celu każdy proces obsługi rozbijany jest na części składowe, a następnie zespoły pracowników zaangażowane w danych proces szukają pomysłów usprawnień.

Zrozumienie, jak marnotrawstwo w opiece zdrowotnej prowadzi do niewykorzystanego potencjału ludzkiego. Marnotrawstwo w ochronie zdrowia jest cichym złodziejem czasu i energii oraz źródłem frustracji. Odbiera pracownikom czas, a często także motywację prowadząc do wypalenia zawodowego; zmusza ich do prac administracyjnych, którymi nie powinni się zajmować.

Od czego zacząć?

Szacuje się, że ok. 5–15% wszystkich wydatków w ochronie zdrowia wynika z braku koordynacji. Z badań przeprowadzonych w USA (Kaiser Permanente) wiemy ponadto, że pacjenci otrzymują jedynie 55% usług, które powinny im być świadczone w związku z daną jednostką chorobową. Także dane amerykańskie sugerują, że od 35 do 50% wszystkich wydatków na świadczenie opieki zdrowotnej to odpady techniczne. Te liczby uzmysławiają, jak duże jest pole do usprawnień w ochronie zdrowia.

Głównym problemem pozostaje przestarzała struktura całego systemu. Ochrona zdrowia jest nadal rzemiosłem. Podczas gdy informatyzacja pozwoliła osiągnąć wysoką efektywność w innych sektorach gospodarki, w ochronie zdrowia – gdzie jej potencjał jest jeszcze większy – jest mocno opóźniona.

Lean management potrzebuje w pierwszej kolejności dobrze wdrożonej infrastruktury IT. Pozwoli ona koordynować działania, zarządzać ścieżką obsługi pacjenta, realizować sprawniej procesy administracyjne, uniknąć powielania czynności.

Jednak samo IT nie wystarczy. Pierwszym krokiem jest wprowadzenie filozofii zarządzania w koncepcji lean, w co muszą być zaangażowani wszyscy pracownicy. Na początek należy zidentyfikować procesy kliniczne o wysokim priorytecie, czyli najczęściej występujące w placówce, i opracować dla nich oparte na dowodach naukowych ścieżki postępowania. Taki protokół obsługi należy następnie wpleść w procesy kliniczne, aby ustandaryzować metody pracy i podnieść jakość. Oczywiście, personel medyczny nadal będzie miał duży margines decyzyjny w niestandardowych przypadkach.

Po drugie, należy szczegółowo rozpisać procesy związane z obsługą pacjenta (flowchart), przeanalizować podprocesy, zebrać opinie pacjentów i personelu na temat wąskich gardeł oraz elementów kluczowych wpływających na wyniki i zadowolenie pacjenta. Na tym etapie trzeba przyjrzeć się czasowi realizacji usług, ścieżce pacjenta w placówce, aspektom obsługi administracyjnej, ale także czynnościom, które nie wnoszą żadnej wartości dodanej. Następnie należy przeprojektować proces i dopiero potem go utrwalić nakładając na niego system IT.

Po trzecie, należy wprowadzić tzw. pętlę ciągłego doskonalenia i uczenia się. Podobnie jak w koncepcji agile management, każdy element procesu musi podlegać monitoringowi i ewaluacji, tak aby na czas wykrywać zakłócenia i je eliminować. To wymaga od zarządu stworzenia kultury organizacyjnej opartej na transparentności i uczeniu się na błędach.

Po czwarte, zgromadzone w systemach IT dane należy skrupulatnie i regularnie analizować w celu oceny efektywności. Do lean management nie są wymagane jakieś osobne systemy i narzędzia, wystarczy wykorzystać już dostępne dane na temat np. zapasów, liczby pacjentów w określonych godzinach, czasu wprowadzania danych itd.

I na koniec, należy wdrażać technologie z myślą o usprawnieniu konkretnych procesów. Skoro informatyzacja jest tak kluczowa z punktu widzenia eliminowania marnotrawstwa, personel placówki medyczny musi potrafić płynnie obsługiwać narzędzia IT. A to oznacza priorytetowe traktowanie szkoleń.

Czytaj także: UX/UI w systemach IT. Jak ułatwić sobie pracę?

Mały plaster EKG pozwala na ciągły monitoring pracy serca
Mały plaster EKG pozwala na ciągły monitoring pracy serca (zdjęcie: Mawi Cardio Patch)

Do konsultacji społecznych trafił projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie programu pilotażowego w zakresie wykorzystania plastrów EKG. Obejmie on co najmniej 600 pacjentów w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Budżet projektu to 3,5 mln zł, a za pojedynczą usługę w ramach pilotażu świadczeniodawca otrzyma 350 zł brutto.

Celem programu jest ocena przydatności wykorzystania plastrów EKG do monitorowania w sposób zdalny stanu zdrowia pacjenta – uzasadnia resort zdrowia. Plaster ma umożliwić szybkie wykrywanie groźnych dla życia chorób i natychmiastowe wdrożenie właściwego leczenia w ramach świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.

Plaster EKG to bezprzewodowe urządzenie medyczne złożone z wielorazowego rejestratora EKG oraz jednorazowej bezkablowej elektrody do rejestracji EKG. Można go nakleić samodzielnie na skórę, nie wymaga instalacji przewodów, a wyniki – jak wskazuje nazwa – przesyłane są zdalnie. W przypadku projektu MZ, pomiary trafią na platformę Domowej Opieki Medycznej (DOM).

Szczegóły pilotażu

Do programu pilotażowego mogli przystąpić świadczeniodawcy realizujący umowę o udzielanie kardiologicznej porady specjalistycznej. Lekarz może zlecić 3 badania z pomocą plastrów w okresie do maksymalnie 3 miesiący lub do czasu, kiedy zostaną wykryte objawy świadczące o rozwoju takich chorób jak niedokrwienie mięśnia serca, nadkomorowe i komorowe zaburzenia rytmu, zaburzenia elektrolitowe, zapalenie mięśnia sercowego, cechy tamponad, zapalenie osierdzia, poszerzenie odcinka QT, utrata resynchronizacji CRT.

Do programy kwalifikują się osoby, które:

Pilotaż będzie finasowany przez Ministerstwo Zdrowia oraz Narodowy Fundusz Zdrowia. Łączny budżet to 3,5 mln zł (zakup plastrów, umowy ze świadczeniodawcami, rozbudowa platformy DOM).

Do refundacji usług w ramach pilotażu wprowadzona zostanie nowa jednostka rozliczeniowa o wartości 350 zł brutto. Obejmuje ona zapoznanie się z wynikami badania EKG, sporządzenie opisu badania oraz zamieszczenie go na platformie DOM, wypełnienie za pośrednictwem platformy DOM ankiety dotyczącej udzielonych świadczeń.

Ocena skuteczności programu oceniona zostanie na podstawie ankiet wypełnianych przez placówki realizujące świadczenia i pacjentów.

Czytaj także: Testujemy aplikację mobilną dla pacjentów VisiMed

Wdrażanie Elektronicznej Dokumentacji Medycznej opóźnia się. Kolejne dotacje Ministerstwa Zdrowia nie przynoszą już spodziewanego efektu, a placówki prowadzące EDM czują się nierówno traktowane. Co poszło nie tak i jak to naprawić? Ponadto w OSOZ Polska 10/2022 m.in. podsumowanie roku w e-zdrowiu, przewodnik po lean healthcare i opiece koordynowanej.


Kliknij tutaj, aby pobrać bezpłatnie nowy numer czasopisma (wersja PDF, 13,63 MB)

OSOZ Polska (10/2022)

W najnowszym wydaniu polecamy:

Wszystkie wydania archiwalne dostępne są na zakładce POBIERZ.

Archiwum czasopisma OSOZ Polska

1 75 76 77 78 79 113