MZ stworzy Portfel Aplikacji Zdrowotnych, do którego trafią tylko sprawdzone apki

Ministerstwo Zdrowia rozpoczyna 2-letni pilotaż walidacji mobilnych aplikacji zdrowotnych. Projekt ruszył 31 marca i ma ułatwić pacjentom i lekarzom wybór tych bezpiecznych i zaufanych. O szczegółach rozmawiamy z Piotrem Węcławikiem, Dyrektorem Departamentu Innowacji w Ministerstwie Zdrowia.

Szczegóły i formularz zgłoszenia aplikacji do Portfela Aplikacji Zdrowotnych PAZ (kliknij tutaj).

MZ będzie przyznawać aplikacjom – które przejdą proces weryfikacji- znak „Aplikacja Certyfikowana MZ”. W jakim celu?

Ocena i przyznanie aplikacjom certyfikacji i umieszczanie w Portfelu Aplikacji Zdrowotnych (PAZ) może przynieść korzyści dla wszystkich uczestników systemu ochrony zdrowia. Dla pacjenta będzie oznaczać, że dana aplikacja jest sprawdzona pod względem merytorycznym oraz bezpieczeństwa informacji. Personel medyczny zyska narzędzie, które pomoże np. monitorować stan zdrowia pacjenta, wspierać w realizacji zaleceń dotyczących np. diety, ruchu i innych zaleceń niefarmakologicznych, a tym samym zaangażuje pacjenta w dbanie o zdrowie i odciąży placówki medyczne.

Natomiast dla twórców aplikacji PAZ będzie świadectwem najwyższej jakości, skuteczności i bezpieczeństwa ich produktu oraz szansą na jego rozpowszechnienie wśród szerokiego grona pacjentów.

Jakie cele stawia sobie MZ uruchamiając ten program?

Ideą PAZ, w którym są Aplikacje Certyfikowane MZ, jest wskazanie bezpiecznych i rzetelnie opracowanych aplikacji dla pacjentów. Obecnie na rynku dostępnych jest wiele produktów (aplikacji) związanych ze zdrowiem. Jednak dla potencjalnego użytkownika problematyczny może być wybór aplikacji, które np. bezpiecznie przechowują dane, czy powstały w oparciu o obowiązujące standardy medyczne.

Dlatego Ministerstwo Zdrowia (MZ) postanowiło podjąć prace nad stworzeniem PAZ, czyli swego rodzaju katalogu aplikacji, z których pacjenci będą mogli korzystać w sposób bezpieczny i nieodpłatnie.

Jakie kryteria musi spełnić aplikacja, aby dostać się do Portfela Aplikacji Zdrowotnych?

Proces certyfikacji dotyczy aplikacji, które zostaną zgłoszone przez ich właścicieli do oceny.

Tytuł „Aplikacja Certyfikowana MZ” będzie mogła uzyskać ta, której oprogramowanie zostało zakwalifikowane jako wyrób medyczny. Chodzi o aplikacje zdrowotne, które realizują procesy diagnostyczne lub terapeutyczne.

W przypadku aplikacji wspierających dobrostan, które nie realizują procesów diagnostycznych lub terapeutycznych, status wyrobu medycznego nie będzie wymagany. Aplikacje zgłoszone do oceny będą weryfikowane pod względem formalnym, merytorycznym oraz pod kątem bezpieczeństwa informacji. Dokładne kryteria będą określone w regulaminie.

Jak długo trzeba będzie czekać na decyzję? Czy certyfikację trzeba będzie odnawiać?

Ocena aplikacji będzie kilkuetapowa – pod względem formalnym, merytorycznym oraz pod kątem bezpieczeństwa informacji. O kolejności rozpoczęcia oceny będzie decydowała data zgłoszenia.

Uzyskanie tytułu „Aplikacji Certyfikowanej MZ” oznacza przyznanie Certyfikatu i włączenie do PAZ na 24 miesiące. Właściciel aplikacji musi w tym czasie aktualizować aplikację. Po 12 miesiącach od uzyskania certyfikacji aplikacja będzie poddawana ewaluacji.

Czy program będzie rozwijany w przyszłości?

Uruchamiamy PAZ w ramach pilotażu. Dalsze utrzymanie i rozwój PAZ będzie zależało od odbioru rozwiązania przez pacjentów i profesjonalistów medycznych oraz wyniku ewaluacji.

Dlaczego MZ nie zdecydowało się na refundację mobilnych aplikacji zdrowotnych, analogicznie do modelu wprowadzonego w Niemczech i obecnie wdrażanego we Francji?

Najpierw planujemy pilotaż, aby sprawdzić jak PAZ jest odbierany. Nie wykluczamy takiego kierunku rozwoju rozwiązania w przyszłości.

Wspomniał Pan Dyrektor, że niektóre aplikacje mogą być kupowane przez MZ. W tym roku będzie to jedna aplikacja psychiatryczna dla dzieci i dorosłych.

W ramach Funduszu Medycznego, czyli innego rodzaju działań niż PAZ, planujemy przedsięwzięcia zmierzające również do rozwoju aplikacji, w szczególności w dziedzinie psychiatrii. Obecnie w Departamencie Innowacji prowadzimy jeszcze analizy w tym zakresie i pracujemy nad założeniami koncepcji.

Jak wyobraża Pan sobie zastosowanie tzw. terapii cyfrowych w profilaktyce i wsparciu pacjentów w 2030 roku?

Liczę, że zarówno pacjenci, jak i personel medyczny będą powszechnie korzystać z tego typu rozwiązań i wzajemnie się do tego zachęcać, a aplikacje będą na tyle skuteczne i dobrze przygotowane, że będą odpowiadać na potrzeby odbiorców. Mamy nadzieję, że takie rozwiązania przyczynią się do wsparcia procesu diagnostyki i leczenia.

Trudno mówić o datach – być może w 2030 r. o aplikacjach będziemy mówić jako o początkach pewnego trendu, który wraz z szybkim rozwojem sztucznej inteligencji oraz technologii mobilnych zrewolucjonizował i zautomatyzował proces diagnostyki i monitorowania pacjentów.

Myślę, że terapie cyfrowe mają dużą szansę rozwoju.

Czytaj także: ROBOTY W MEDYCYNIE. Pobierz nowe, bezpłatne wydanie czasopisma OSOZ.

Recepty, skierowania i płatności realizowane są za pomocą prostych SMS-ów (zdjęcie: SolidarMed)
Recepty, skierowania i płatności realizowane są za pomocą prostych SMS-ów (zdjęcie: SolidarMed)

Dzięki coraz lepszemu dostępowi do Internetu, rządy państw afrykańskich sięgają do usług cyfrowych, aby dotrzeć z usługami medycznymi tam, gdzie brakuje infrastruktury medycznej i lekarzy.

Usługi medyczne on-line? Wystarczy SMS

Trzy lata temu rząd Rwandy nawiązał współpracę z Babyl w celu stworzenia pierwszej w Afryce cyfrowej usługi podstawowej opieki zdrowotnej. Obejmuje ona konsultacje zdrowotne oraz wizyty lekarskie. Recepty, skierowania i płatności można realizować za pomocą wiadomości SMS.

Całość działa w prosty sposób: Zarejestrowany pacjent wysyła kod SMS, aby umówić się na wizytę, a lekarz dzwoni na telefon komórkowy pacjenta o umówionej godzinie. Z kolei lokalna apteka lub placówka służby zdrowia pacjenta wydaje przepisany lek lub przeprowadza badania laboratoryjne zgodnie z kolejnymi kodami SMS wysłanymi przez aplikację.

Barierą do wprowadzenia e-zdrowia w Afryce był i nadal jest przede wszystkim niski poziom umiejętności czytania i pisania. Infrastruktura medyczna w większości państw Afryki jest niedorozwinięta, brakuje lekarzy, ludzie mieszkają w małych społecznościach oddalonych od ośrodków miejskich o dziesiątki, setki kilometrów.

Skala braku lekarzy jest katastrofalna

W Rwandzie, na 1 lekarza przypada statystycznie 80 tysięcy pacjentów. Dla porównania, w Polsce 1 lekarz ma pod opieką ok. 420 pacjentów. Drugim problemem jest to, że lekarze i pielęgniarki wolą pracować w miastach. Problem dotyczy całej Afryki – według Światowej Organizacji Zdrowia, Afryka ma średnio trzech lekarzy na 10 000 osób. Ośrodki zdrowia są często oddalone od siebie, brakuje sprzętu, a usługi zdrowia są drogie. Ubezpieczenia zdrowotne są rzadkością, więc pacjenci muszą samodzielnie płacić za usługi medyczne. Usługi cyfrowe są czasami jedyną alternatywą a do tego pomagają ograniczyć koszty, jak konieczność podróżowania w celu odwiedzenia lekarzy.

„Wielu młodych ludzi jest dobrze wykształconych i zaznajomionych z technologiami cyfrowymi. 41 krajów Afryki ma już swoje strategie cyfrowego zdrowia.” Przykładowo, LifeBank oferuje w Nigerii usługę 24/7 dostawy krwi. W Kenii, firma Suri Health prowadzi wirtualny szpital, który umożliwia wizyty u lekarzy prze telefon (około 64% Afrykańczyków posiada smartfona).

Michael Hobbins ze szwajcarskiej organizacji pozarządowej SolidarMed podkreśla ogromne różnice regionalne. „Są szpitale, w których nie ma komputera ani połączenia z internetem, a dokumentacja jest przechowywana w dużych, ręcznie pisanych książkach. Z kolei inne, zwłaszcza prywatne szpitale w dużych miastach, przeszły całkowicie na cyfrowe usługi i dokumentację. Aby cyfryzacja jeszcze bardziej pomogła poprawić dostęp do usług zdrowotnych w Afryce, potrzebne są dalsze inwestycje w infrastrukturę i edukację. Cyfrowy analfabetyzm jest największą barierą rozwoju e-zdrowia.

Źródło: DW

Czytaj także: Polski menedżer zdrowia. Zawód tylko dla odważnych

ZSMOPL usprawnia procesy biznesowe związane z dostępem do informacji o obrocie produktami leczniczymi 
ZSMOPL usprawnia procesy biznesowe związane z dostępem do informacji o obrocie produktami leczniczymi 

21 kwietnia 2023 roku zostaną zmienione wymagania dotyczące dostępu do systemu Zintegrowany System Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczym ZSMPOL – informuje Centrum e-Zdrowia.

21 kwietnia 2023 roku zostaną zmienione wymagania dotyczące dostępu do systemu ZSMPOL. Zmiany dotyczą portalu ZSMOPL, jak również modułu ZSMOPL odpowiedzialnego za odbieranie komunikatów.

Wymagany system operacyjny to wersja Microsoft Windows 10 (minimum).

Wymagania w zakresie przeglądarek internetowych są następujące:

Prosimy o weryfikację i aktualizację powyższych we własnym zakresie.

W przypadku braku aktualizacji ww. komponentów po wskazanej dacie nie będzie możliwe korzystanie i komunikacja z systemem ZSMPOL.

Zintegrowany System Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi (ZSMOPL) umożliwia m.in. monitorowanie na poziomie detalicznym i hurtowym obrotu lekami oraz przekazywanie tych informacji do właściwych organów.

Czytaj także: Nowe przepisy dotyczące e-skierowań do sanatorium

Z nowego wydania czasopisma OSOZ Polska (73 strony) dowiesz się m.in.:


Kliknij tutaj, aby pobrać bezpłatnie e-wydanie OSOZ (wersja PDF, 11,78 MB)

OSOZ, kwiecień 2023
OSOZ, kwiecień 2023

Spis treści:

Wszystkie wydania archiwalne dostępne są na zakładce POBIERZ.

Archiwum czasopisma OSOZ Polska
Reklama Phantom Snack, technologii symulującej jedzenie
Reklama Phantom Snack, technologii symulującej jedzenie (źródło: Dentsu)

Podczas Konferencji South by Southwest SXSW 2023 (Teksas, 10-19 marca) japońska firma zaprezentowała „fantomową przekąskę”. To urządzenie oparte na sztucznej inteligencji i stymulacji sensorycznej mózgu generujące przyjemne doznania towarzyszące jedzeniu. Jak to działa?

Phantom Snack ma prostą funkcjonalność i jedną obietnicę: możesz zjeść ulubione ciastko albo w nieskończoność przeżuwać chipsy, nie spożywając ani jednej kalorii. Wystarczy, że zaczniesz rzuć powietrze, a system wygeneruje personalizowane doznania kulinarne, symulując uczucie jedzenia.

Teraz możesz jeść ulubione chipsy, poczuć ich smak i chrupanie, a do tego nie spożyć ani jednej kalorii
Teraz możesz jeść ulubione chipsy, poczuć ich smak i chrupanie, a do tego nie spożyć ani jednej kalorii

Gadżet czy pożyteczny wynalazek?

Małe urządzenie wyposażone jest w kamerę i system sztucznej inteligencji analizujący sposób przeżuwania. Użytkownik zakłada specjalne słuchawki i wybiera na ekranie monitora, co chce zjeść. Może to być ciastko z kawałkami czekolady, chipsy ziemniaczane, sałatka albo słodycze o kształcie kulek.

Następnie wystarczy… zacząć żuć wirtualne jedzenie (dosłownie: żuć powietrze wyobrażając sobie, że w ustach znajduje się wybrany pokarm). Kamera analizuje sposób otwierania i zamykania ust oraz ruchy szczęki, gdy usta są zamknięte. Następnie system AI analizuje dane o sposobie przeżuwania oraz generuje odpowiednie wibracje i dźwięki. Dzięki przewodnictwu kostnemu zsynchronizowanemu w czasie rzeczywistym z ruchem szczęki, mózg ma wrażenie prawdziwego jedzenia. Po prostu słyszymy idealnie dopasowane dźwięki chrupania, jakie usłyszelibyśmy, gdyby ciastko albo chipsy były prawdziwe. Dołączone do urządzenia dyfuzory aromatów dodatkowo wzmacniają doświadczenie jedzenia bez faktycznego jedzenia.

Do wyboru są na razie 4 opcje menu. Po co sięgać po sałatkę, skoro ciastka też mają tyle samo kalorii, czyli zero.
Do wyboru są 4 opcje menu

Całość ma element gry – na ekranie można obserwować, ile kalorii nie trafiło do naszego żołądka dzięki temu, że jemy wyimaginowane, a nie prawdziwe słodycze.

Producent gadżetu obiecuje oszukanie systemu nagrody mózgu – to on jest winny za to, że trudno oprzeć się słodyczom i przekąskom takim jak chipsy. Samo żucie ma też pomóc w redukcji stresu i poprawie funkcji poznawczych.

Można sobie wyobrazić kilka korzystnych dla zdrowia zastosowań urządzenia: leczenie otyłości, terapia uzależnień od słodyczy, zmiana nawyków żywieniowych itd.

Ale to tylko teoria, bo twórcy skupiają się przede wszystkim na obietnicy jedzenia bez wyrzutów sumienia. Nie można oprzeć się wrażeniu, że gadżet to próba rozwiązania problemu okrężną drogą. Problem nadkonsumpcji słodyczy leży zupełnie gdzie indziej, np. w reklamie, edukacji, wychowaniu, cenach zdrowej i niezdrowej żywności i dostępności do niej, stosowaniu wzmacniaczy smaku w produktach, składzie przekąsek bazującym na cukrze itd.

Zastanawia nas też obecność sałatki w menu – akurat warzywami można się delektować bez wyrzutów sumienia…

Czytaj także: ChatGPT. Sztuczna inteligencja zdała egzamin lekarski na 83%

Maciej Malenda, Doctor.One
Maciej Malenda, Doctor.One

Polski startup chce przywrócić medycynie takie wartości jak empatia, bliska relacja lekarza z pacjentem. Bez stania w kolejkach, za to prosto w telefonie. Rozmawiamy ze współtwórcą Doctor.One, Maciejem Malendą.

Skąd wziął się pomysł na Doctor.One?

U podstaw Doctor.One jest przekonanie, że opieka medyczna powinna bazować na relacji. Tego potrzebują pacjenci, którzy nie chcą być anonimowym „numerkiem” w systemie ochrony zdrowia. Chcą wsparcia kogoś zaufanego, kto ich zna i prowadzi przez lata. Taka ciągłość opieki jest też potrzebna lekarzom, bo znajomość pacjenta i jego osobistej historii nie tylko ułatwia diagnozę, ale pomaga lepiej wpływać na stosowanie się do zaleceń. Zupełnie po ludzku, taka praca daje też więcej satysfakcji.

Dzisiejszy system ochrony zdrowia znacznie bardziej przypomina call center lub linię produkcyjną, na której wyczerpany i ciągle pospieszany lekarz musi konsultować dziesiątki anonimowych często pacjentów. Taki system efektywnie produkuje „wizyty” – czasami zbyt późne lub niepotrzebne – ale traci z oczu długotrwałą opiekę nad pacjentem i koordynację jego ścieżki.

Wielu z nas nie ma żadnego kontaktu ze swoim lekarzem pierwszego kontaktu, zaniedbujemy prewencję, a gdy coś nam się dzieje, błąkamy się samotnie po systemie, często odsyłani od specjalisty do specjalisty.

Doctor.One jako idea osobistego lekarza, który nas dobrze zna i prowadzi, nie jest rewolucyjna. To raczej powrót do korzeni i humanizacja medycyny, umożliwiająca przywrócenie zaufanej relacji między lekarzem i pacjentem. Przenosimy ją tylko w XXI wiek, umożliwiając bezpośrednią komunikację pomiędzy wizytami w bezpiecznej aplikacji.

Jak dokładnie wygląda nowy model świadczenia opieki, który proponujecie?

Stworzyliśmy wirtualny gabinet lekarza. Realizujemy go poprzez dwie aplikacje: Doctor.One Lekarz – aplikację stworzoną z lekarzami na potrzeby ich codziennej pracy oraz Doctor.One Pacjent – drugą stronę komunikatora, przeznaczoną dla pacjenta.

W swojej aplikacji lekarz tworzy swój gabinet na podstawie trzech zasad. Po pierwsze, ustala czas „obchodów” w wirtualnym gabinecie. To konkretne godziny w ciągu dnia, kiedy lekarz przegląda i reaguje na zgłoszenia pacjentów lub sam pisze do nich, żeby sprawdzać postępy leczenia. Dzięki takiemu wyznaczeniu godzin, pacjenci wiedzą, kiedy mogą spodziewać się odpowiedzi na zadane wcześniej pytania. Lekarzom dajemy spokój, bo przed tą godziną nie otrzymują powiadomień o nowych wiadomościach.

Po drugie, lekarz tworzy plany opieki, ustalając zakres świadczonych usług oraz miesięczną cenę za taką opiekę. Pacjent nie płaci lekarzowi za pojedyncze wizyty i konsultacje, tylko miesięczną subskrypcję. Po trzecie, lekarz wybiera pacjentów. To największa zmiana w stosunku do innych systemów opieki – lekarz sam określa, których pacjentów chce objąć stałą opieką, a co za tym idzie, ile czasu chce poświęcić na pracę w Doctor.One.

Aplikacja Doctor.One dla lekarza

Co zyskują pacjenci, którzy decydują się na abonament i co różni go od tradycyjnych usług telemedycznych?

Pacjenci zyskują zaufanego lekarza. Większość z nas pamięta jeszcze z dzieciństwa tego lokalnego, zaufanego lekarza, który znał rodzinę i najlepiej doradzał nam w kwestiach zdrowotnych. Nie opierał się on jedynie na raczkującej wtedy EBM (ang. evidence-based medicine), ale przede również na znajomości historii chorób w naszym najbliższym otoczeniu. W dzisiejszych, szybkich czasach posiadanie takiego lekarza jest trudne.

Nasi pacjenci wracają do nas z opowieściami o swoich historiach. To, co pojawia się w nich bardzo często, to słowo „bezpieczeństwo”. Aplikacja nie rozwiązuje wszystkich problemów – nie mamy jeszcze gabinetów, ale nasi pacjenci są tego świadomi. Możliwość zadania lekarzowi pytania właściwie w dowolnym momencie, bez obawy, że przeszkadzamy lub nadużywamy relacji, jest dla pacjentów niezastępowalną wartością.

Czy Twoim zdaniem polski sektor zdrowia – a zwłaszcza pacjenci – są gotowi na taką zmianę w podejściu do opieki?

Zdecydowanie tak! Tak jak wskazywałem wyżej, nasi pacjenci czują zupełnie inną wartość z długotrwałej, zaufanej relacji ze swoim lekarzem. Lekarze, z którymi pracujemy, mieli duże obawy o jej nadużywanie. Przecież ciągle mówi się o braku dostępności, długich kolejkach i czasami tygodniach oczekiwania. Wydawało się, że danie bezpośredniego kontaktu do lekarza spowoduje, że będzie on miał dodatkowy kanał, w którym pacjenci będą mogli zabrać kilka dodatkowych godzin z czasu życia lekarza.

W praktyce okazało się, że pacjenci bardzo szanują taki kontakt. Lekarze, którzy mają kilkudziesięciu pacjentów, poświęcają w naszej aplikacji kilka minut dziennie. Co na to pacjenci? Wracają z podziękowaniami do lekarzy i do nas. Cieszą się, że w kilka minut mogą rozwiązać palące ich lub ich bliskich problemy. Dostrzegamy szansę dla obu stron na tworzenie nowej jakości opieki.

Widzimy, że hybrydowa, „online-first” opieka to przyszłość. Dlatego mamy nadzieję, że za kilka lat model Doctor.One będzie standardem w opiece zdrowotnej w Polsce i nie tylko.

Doctor.One opiera się na nowych technologiach. Jakich dokładnie?

Wbrew powszechnej fascynacji sztuczną inteligencją, nie zakładamy zastępowania lekarzy przez AI. My stawiamy raczej na HI – human intimacy – czyli budowanie zaufania i efektywnej komunikacji między lekarzem a pacjentem. Chcemy oczywiście ułatwiać lekarzom pracę i automatyzować niektóre czynności, dlatego to oni definiują kolejne punkty na naszej produktowej ścieżce rozwoju.

Staramy się dać lekarzowi jak najpełniejszą wiedzę o pacjencie, chociażby opracowując standardy pierwszorazowej wizyty i plany opieki, na co często brak jest czasu w tradycyjnych placówkach. Docelowo, zakładamy też integrację z urządzeniami umożliwiającymi zdalną diagnozę i monitoring pacjentów. Chcemy, żeby lekarz, który najlepiej zna i prowadzi pacjenta, miał pod ręką wszystkie potrzebne badania i dane medyczne.

Jak dalej będziecie rozwijać usługę?

Nasza usługa staje się popularna wśród pediatrów. To pierwsza grupa, z którą rozmawialiśmy i wśród nich przede wszystkim szukamy naszych nowych lekarzy. Widzimy jednak, że lekarze innych specjalizacji również chcą włączać swoich pacjentów do Doctor.One. To kierunek rozwoju w Polsce. Planujemy również uruchomić kolejne kraje, zaczynając od Portugalii w 2023 roku.

Czytaj także: Debata o AI w zdrowiu na Kongresie Wyzwań Zdrowotnych 2023

Od 1 stycznia 2023 także placówki medyczne muszą mieć profil na PUE ZUS.
Od 1 stycznia 2023 także placówki medyczne muszą mieć profil na PUE ZUS.

Po 24 marca 2023 r. elektroniczne zaświadczenia lekarskie (e-ZLA) będą przekazywane na profile płatników składek automatycznie utworzone przez ZUS, nawet jeśli płatnik nie dokończył procesu rejestracji – przypomina Zakład Ubezpieczeń Zdrowotnych.

Od 1 stycznia 2023 r. każdy przedsiębiorca, który opłaca składki na ubezpieczenia społeczne, ma obowiązek posiadać profil na Platformie Usług Elektronicznych (PUE) ZUS. Jeśli sam nie założy konta, ZUS utworzy profil za niego.

Aby uzyskać dostęp do profilu, który automatycznie utworzył ZUS, płatnik składek musi dokończyć proces rejestracji.

Dostęp do profilu jest niezbędny, aby płatnik składek mógł np. zapoznać się z korespondencją z ZUS. Do obsługi swojego profilu płatnika można udzielić pełnomocnictwa np. swojemu pracownikowi lub pracownikowi biura rachunkowego.

Aby upoważnić taką osobę do profilu płatnika na PUE ZUS, trzeba udzielić jej pełnomocnictwa do załatwiania spraw w ZUS. Najlepiej skorzystać z gotowego formularza PEL, który jest dostępny m.in na PUE ZUS. Osoba upoważniona powinna mieć swoje – założone wcześniej – konto na PUE ZUS.

Płatnik składek, który jest osobą prawną lub jednostką organizacyjną niemającą osobowości prawnej, musi działać przez ustawowych lub statutowych przedstawicieli lub udzielić pełnomocnictwa osobie fizycznej.

Jak aktywować konto na PUE ZUS, które utworzył ZUS

Aby móc się zalogować na swoje konto płatnika na PUE ZUS, trzeba uzyskać dane do logowania – login PUE oraz jednorazowe hasło. Taką informację można uzyskać podczas wizyty w placówce ZUS lub podczas e-wizyty (po potwierdzeniu swojej tożsamości). Następnie trzeba się zalogować do PUE ZUS, ustawić nowe hasło i uzupełnić brakujące dane.

Źródło: ZUS

Czytaj także: E-skierowania do sanatorium. W życie weszły nowe przepisy

Dotacje na oprogramowanie i sprzęt dla placówek POZ.

Chodzi o dotacje w ramach programu „Wdrożenie e-usług w placówkach POZ”. Duże placówki mogą otrzymać do 159 tys. zł na sprzęt i oprogramowanie, a do tego nie jest wymagany wkład własny.

Wyłonione w ramach naboru placówki POZ otrzymają wsparcie pieniężne w postaci grantu na:

Maksymalna kwota Grantu to 159 tys. zł. Nie jest wymagane wniesienie wkładu własnego.

Grantobiorcy po zakończeniu realizacji Przedsięwzięcia muszą zapewniać:

Wnioskodawcą może być świadczeniodawca, który:

Jeżeli Placówka POZ raportowała ZM, ale wraz ze zdarzeniami nie przekazywała indeksów EDM wówczas kwalifikuje się do objęcia wsparciem w ramach projektu. Jako EDM należy traktować Elektroniczną Dokumentację Medyczną wytworzoną w Placówce POZ i przechowywaną w repozytorium EDM tej Placówki POZ.

Formularz Wniosku w zakresie danych podmiotu i placówek, wypełnia się automatycznie po wprowadzeniu nr REGON. Według listy z 28 lutego, grant otrzymało już 106 placówek.

Informacje o grancie oraz link do Platformy Obsługi Projektów Inwestycyjnych Ministerstwa Zdrowia (POPI), gdzie można złożyć wniosek

Do placówek medycznych trafiają sfałszowane wiadomości od NFZ
Do placówek medycznych trafiają sfałszowane wiadomości od NFZ

Do naszej redakcji docierają informacje o masowym ataku hackerów na placówki medyczne. Tym razem cyberprzestępcy wysyłają informacje o rzekomej aktualizacji systemu SZOI. Mejl wygląda inaczej niż ten, przed którym w poniedziałek 20 marca ostrzegł Narodowy Fundusz Zdrowia.

Coraz więcej placówek medycznych zgłasza, że trafiają do nich podejrzane mejle. Dzisiaj pojawiło się ostrzeżenie dotyczące nowej wiadomości z adresu podszywające się pod NFZ.

Chodzi o wiadomości o tytule „Nowe oprogramowanie SZOI” albo „Aktualizacja systemu SZOI” od informatycy@szoi-nfz.pl albo szoi@nfz-centrala.pl o treści:

Informujemy, że w dniu dzisiejszym nastąpiła aktualizacja systemu SZOI dostarczanego przez Kamsoft. Prosimy o zalogowanie do systemu, aby zsynchronizować dane z poprzedniej wersji.

Pod wiadomością pojawia się link. Jego kliknięcie może spowodować zainstalowanie na komputerze złośliwego oprogramowania, tzw. trojana. O zagrożeniu ostrzega też KAMSOFT S.A. – firma wysłała informacje o zagrożeniu do wszystkich współpracujących podmiotów.

Hackerzy podszywają się pod NFZ. W przypadku otrzymania takiego mejla, należy go natychmiast usunąć
Hackerzy podszywają się pod NFZ. W przypadku otrzymania takiego mejla, należy go natychmiast usunąć

Jeszcze inna wersja mejla z NFZ może wyglądać tak:

Kolejna wersja mejla od hackerów
Kolejna wersja mejla od hackerów

Jeszcze inne mejle mogą podszywać się pod informacje z ZUS. Przykładowo, wiadomości o zmianie kanału odzyskiwania dostępu do profilu na PUE ZUS, zawierające w załączniku plik logowania. Fałszywe maile wyglądają wiarygodnie – mogą wyświetlać się w domenie zus.pl, a także zawierać informację o loginie PUE (są to jednak przypadkowe liczby). Dlatego zaleca się dokładne czytanie treści otrzymywanych maili i weryfikowanie wszelkich zawartych w nich informacji – informuje ZUS.

Aktualizacje dotyczące fałszywych mejli można też śledzić na stronie NFZ (kliknij tutaj).

POBIERZ BEZPŁATNY PORADNIK: Jak chronić dane medyczne przed atakami hackerów?

NIK krytycznie odniósł się do realizacji Małopolskiego Systemu Informacji Medycznej
NIK krytycznie odniósł się do realizacji Małopolskiego Systemu Informacji Medycznej

Małopolski System Informacji Medycznej (MSIM) – który powstaje od 2019 roku, ale jeszcze nie działa – będzie częściowo dublował funkcje centralnej platformy P1 i Internetowego Konta Pacjenta – informuje Najwyższa Izba Kontroli. Ta lokalna platforma ma objąć zaledwie 2% placówek medycznych w regionie (38 szpitali spośród 1875 wszystkich placówek leczniczych). Zdaniem Izby, inwestycja może doprowadzić do niegospodarnego wydania publicznych pieniędzy.

System częściowo zbędny, nadal w budowie, ale wciąż nie działa

Pilotaż MSIM uruchomiono w 2015 r., a decyzja o jego budowie zapadła w 2019 r. Wtedy już było wiadomo, że system będzie powielał rozwiązania dostępne w ramach ogólnopolskiej platformy P1.

Mimo że Ministerstwo Zdrowia wielokrotnie zwracało uwagę na niedopuszczalne, bo związane z ponoszeniem niepotrzebnych kosztów, dublowanie usług, władze województwa nie zrezygnowały z ich uruchomienia. W ramach MSIM ma być możliwa wymiana elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM), choć od 1 lipca 2021 r. placówki lecznicze mają obowiązek korzystać przede wszystkim z platformy P1, udostępniony zostanie także regionalny portal pacjenta, choć funkcjonuje już ogólnopolskie Internetowe Konto Pacjenta. Zrezygnowano jedynie z uruchomienia lokalnej e-rejestracji.

Założony koszt budowy i uruchomienia Małopolskiego Systemu Informacji Medycznej to ok. 209,5 mln zł, z czego większość tych wydatków ma zostać pokryta ze środków unijnych. Do czerwca 2022 r. władze województwa wydały niecałe 83 mln zł (39,5%), z czego niemal 79 mln zł zostało przeznaczonych na doposażenie placówek biorących udział w projekcie. 

Choć termin uruchomienia MSIM został przesunięty po raz kolejny – do 31 października 2023 r. – istnieje poważne ryzyko niedotrzymania i tego terminu. Stan realizacji wskaźników, które miały zostać osiągnięte do końca 2021 r. w czerwcu 2022 r., wynosił 0%, a dofinansowanie projektu uzyskane w ramach perspektywy finansowej 2014-2020 należy rozliczyć do końca tego roku. Jeśli wskaźniki nie zostaną zrealizowane, dofinansowanie trzeba będzie zwrócić – w całości lub w części.

Małopolski System Informacji Medycznej zaplanowano w taki sposób, aby można go było rozbudowywać. O ile jednak obecnie udział w projekcie przynosi szpitalom wymierne korzyści, to dla potencjalnych nowych placówek będzie się wiązał z dodatkowymi kosztami bez żadnych realnych korzyści. Teraz 90% kosztów doposażania uczestników projektu w niezbędny sprzęt i oprogramowanie pokrywają władze wojewódzkie, kolejne placówki będą musiały same zapłacić za integrację z systemem. Założono też, że to właśnie placówki uczestniczące w MSIM będą pokrywać 75% kosztów jego funkcjonowania.

W przeciwieństwie do małopolskiego systemu, już działająca ogólnopolska platforma P1 umożliwia placówkom zdrowotnym w całym kraju bezpłatną wymianę dokumentów, a pacjentom dostęp do swoich danych medycznych.

Funkcjonalności platformy P1 i P2 w porównaniu z MSIM
Funkcjonalności platformy P1 i P2 w porównaniu z MSIM

Braki w bezpieczeństwie danych

Z raportu NIK wynika dodatkowo, że w żadnym z kontrolowanych szpitali dokumentacja nie była w pełni zabezpieczona. Zdarzały się przypadki, w których dostęp do systemu nie wymagał użycia hasła, system nie miał oprogramowania antywirusowego, a w jednej z placówek nie prowadzono rejestru wejść do pomieszczeń, w których znajdowały się serwery m.in. z danymi medycznymi pacjentów.

Naruszenie bezpieczeństwa informacji:

Kliknij tutaj, aby przeczytać pełną treść raportu pokontrolnego NIK.

Czytaj także: Są pieniądze z NFZ na bezpieczeństwo danych w 2023 roku

1 68 69 70 71 72 117