Aplikacja mobilna KtoMaLek ułatwia zakup leków
Aplikacja mobilna KtoMaLek ułatwia zakup leków

Po podaniu lokalizacji i nazwy leku, aplikacja KtoMaLek pokaże listę aptek w okolicy, które mają go na stanie. Wystarczy go bezpłatnie zarezerwować i odebrać płacąc w aptece.

Aplikacja ma jedną, ale cenną funkcjonalność: umożliwia wyszukiwanie leków w pobliskich aptekach. Może się ona bardzo przydać przy szukaniu trudno dostępnych leków lub kiedy chcemy sprawdzić, czy dany lek jest po prostu na stanie apteki.

System podłączony jest już ponad 10500 aptek w Polsce, czyli 82% wszystkich placówek. Tak wysokie pokrycie jest ważne, bo w przypadku kupowania leków liczy się bliska lokalizacja.

Wygodnie skompletuj listę leków, złóż zamówienie i odbierz je w aptece
Wygodnie skompletuj listę leków, złóż zamówienie i odbierz je w aptece

Aby zarezerwować lek w aplikacji, wystarczy:

Sprawdzenie dostępności leków jest proste i szybkie. Lokalizację można wskazać wpisując adres ręcznie lub udostępniając lokalizację – system automatycznie znajdzie adres. Następnie należy podać nazwę leku. Po wpisaniu pierwszych liter, rozwinie się lista z sugestiami. Użytkownik może porównać cenę leku i zajrzeć do jego ulotki. Po jego wybraniu, lek trafia do koszyka. Teraz wystarczy już tylko wprowadzić podstawowe dane i dokonać rezerwacji.

W aplikacji, użytkownik jest na bieżąco informowany, na jakim etapie znajduje się realizacja zamówienia. Gdy jest gotowe do odbioru, wystarczy udać się do apteki i zapłacić za leki. KtoMaLek nie jest apteką internetową, ale systemem wygodnego zamawiania leków i sprawdzania ich dostępności.

Apka w sklepie App Store uzyskała wysoką ocenę 4,8/5 (ponad 2,6 tys. ocen). Jest bezpłatna, a jej użytkownicy stosują ją najczęściej do:

Czytaj także: Ta aplikacja pozwala poznać możliwe przyczyny choroby

Dragon Ambient eXperience (DAX) Express (zdjęcie: Nuance)
Dragon Ambient eXperience (DAX) Express (zdjęcie: Nuance)

Microsoft prezentuje opartą na algorytmach OpenAI technologię transkrypcji rozmów z pacjentem na zapisy w elektronicznej dokumentacji medycznej. Czy to początek końca klawiatur w gabinecie lekarskim?

O co chodzi?

Mowa o Dragon Ambient eXperience (DAX) Express, aplikację do tworzenia EDM stworzoną przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Technologia opiera się na połączeniu AI analizującej dane z otoczenia (ambient artificial intelligence) i potrafiącej intepretować nieustrukturyzowane dane, takie jak rozmowy z pacjentem. Rozwiązanie korzystające z modelu GPT-4, wykorzystywanego przez ChatGPT, ma zmniejszyć nakład pracy administracyjnej lekarza poprzez automatyczne generowanie notatek i to w ciągu kilku sekund po zakończeniu wizyty.

Microsoft przejął Nuance – firmę produkującą urządzenia do transkrypcji głosu na tekst – w 2021 roku.

Nowa technologia zostanie udostępniona 550 000 lekarzy z USA, którzy korzystają z systemu Dragon Medical One – asystenta pracy lekarza opartego na chmurze danych. Dzięki niemu, lekarze mogą za pomocą głosu nawigować po dokumentacji medycznej pacjenta bez korzystania z klawiatury. System posiada też aplikację konwertującą zapisy z rozmów prowadzonych z pacjentem w gabinecie lekarskim na notatki w elektronicznej dokumentacji medycznej. Aby zapewnić dokładność i jakość gromadzonych danych, lekarz weryfikuje zapisy AI. Następnie są one przetwarzane przez system i trafiają w ciągu kilku sekund do EDM. Lekarz widzi wszystkie zgromadzone informacje w postaci podsumowania na jednym pulpicie.

AI pomoże wychwytywać dane z otoczenia, w tym m.in. z rozmowy z pacjentem, i zamieniać je na notatki w EDM bez używania klawiatury.
AI pomoże wychwytywać dane z otoczenia, w tym m.in. z rozmowy z pacjentem, i zamieniać je na notatki w EDM bez używania klawiatury.

EDM bez pisania

Rozwiązanie ma być dostępne w wersji testowej jeszcze tego lata. Jego dalsze losy zależą od opinii użytkowników. Dane z rozmów z pacjentem przetwarzane są w Microsoftowej chmurze Azure. Jak zapewnia firma, nowy system AI jest zgodny z zasadami odpowiedzialnej sztucznej inteligencji firmy i regułami HIPAA (Health Insurance Portability and Accountability Act) regulującymi w USA zasady przetwarzania danych medycznych. Lekarze mogą edytować notatki generowane przez DAX Express i podpisywać je przed wprowadzeniem do elektronicznej dokumentacji medycznej pacjenta.

Diana Nole, wiceprezes Nuance ds. opieki zdrowotnej, w rozmowie z CNBC przyznała, że DAX Express pomoże poprawić doświadczenie lekarza, który nie będzie musiał skupiać się na wpisywaniu danych korzystając z klawiatur, oraz poprawiając satysfakcję pacjenta, który poczuje się wysłuchany przez lekarza.

Czytaj także: ChatGPT jest 10-krotnie bardziej empatyczny niż lekarze

Obecna wersja ChatGPT bazuje na ok. 100 bilionach parametrów czyli reguł, które pomagają modelowi tworzyć teksty
Obecna wersja ChatGPT bazuje na ok. 100 bilionach parametrów czyli reguł, które pomagają modelowi tworzyć teksty

Czy generatywna sztuczna inteligencja to genialny asystent lekarza czy groźny oszust? Wszechwiedzący doradca czy gadająca papuga powtarzająca nieudolnie wcześniej usłyszane słowa? O tym rozmawiamy z Prof. Giną Neff, dyrektor Centrum Technologii i Demokracji na Uniwersytecie w Cambridge.

Maszyna nigdy się nie denerwuje albo stresuje. Nie musi się spieszyć. Pamięta każdy piksel i każdą informację, nigdy nie zapomina. Zdaje egzaminy medyczne, diagnozuje pacjentów, pisze wypisy ze szpitala, odpowiada na pytania pacjentów. Trudno już nadążać za wszystkimi doniesieniami dotyczącymi generatywnej AI i modeli językowych oraz orientować się w postępach AI.

Ale co tak naprawdę potrafi AI? Odpowiedź jest prosta: analizować dane, identyfikować reguły i replikować je. Sztuczna inteligencja jest oszałamiającym arcydziełem inżynierii komputerowej, z którego skorzystamy wszyscy. Ale to także przełom technologiczny, który oznacza rewolucję społeczną.

Podczas wykładu „Making AI Work for Us” (Uczynić, aby AI pracowała dla nas) Profesor Uniwersytetu w Cambridge, Gina Neff, z jednej strony ostrzegła przed nienadzorowanym rozwojem sztucznej inteligencji napędzanym przez gigantów technologicznych i największym eksperymentem społecznym w dziejach ludzkości, z drugiej – uspokajała. Przyszłość nie będzie technokratyczna. Jakie ma na to argumenty?

Generatywna sztuczna inteligencja przyspieszy zmiany w wielu dziedzinach życia w tempie, jakiego jeszcze nie doświadczyliśmy, ale nie wszystkie karty są rozdane.

Oto nasz wywiad z Profesor Giną Neff.

Gina Neff
Gina Neff

Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego wykazało, że ChatGPT cechuje większa empatia niż lekarzy. Co to oznacza dla opieki zdrowotnej w przyszłości?

Ludzie potrzebują zaufanych, opartych na dowodach i dokładnych informacji, aby podejmować dobre decyzje dotyczące ich zdrowia.

Nowe narzędzia AI to szansa na nowe sposoby dostarczania informacji. Ale z drugiej strony rośnie szansa popełnienia błędów, manipulacji i pomyłek, które są kosztowne i potencjalnie śmiertelne. I to na masową skalę.

Skoro zaufanie jest tak ważne, co zrobić, aby ludzie zaufali sztucznej inteligencji?

Zaufanie to bardzo delikatny i złożony obszar. Gdy technologie AI przynoszą nam korzyści, mogą z czasem stworzyć niewidzialną infrastrukturę naszego codziennego życia. Nie zadajemy sobie pytań, czy „ufamy” Netflixowi polecającemu nam kolejne filmy do obejrzenia, bo korzyści płynące z rekomendacji AI dla rozrywki znacznie przewyższają potencjalne zagrożenia. Sprawy stają się bardzie skomplikowane, gdy systemy sztucznej inteligencji są wykorzystywane do ocen ludzi, podejmują za nich decyzje bez ich wiedzy.

A czy Pani zaufałaby chatbotowi AI, który ma dostęp do najnowszych badań i może porównywać dane milionów pacjentów, aby stworzyć oparty na faktach spersonalizowany plan leczenia?

Nie do końca, bo choć AI może być doskonała, problem pojawia się na poziomie danych. Modele AI w opiece zdrowotnej to „systemy wspomagania decyzji”, w których dobrej jakości informacje są syntetyzowane, aby pomóc w niczym innym jak podejmowaniu dobrych decyzji.

Jednak badania i dane, na podstawie których tego typu systemy są trenowane, nie reprezentują najczęściej wszystkich grup społecznych. Na przykład, w badaniach klinicznych najczęściej uczestniczą osoby mające dostęp do uniwersyteckich szpitali badawczych i spełniające wymagania dotyczące włączenia do badania. Wiele grup jest marginalizowanych. Oznacza to, że nawet najlepsza synteza danych nadal pozostawia wiele osób poza równaniem matematycznym, z którego korzysta generatywna AI.

Jakie praktyczne zastosowania widzi Pani dla dużych modeli językowych, takich jak ChatGPT, w opiece zdrowotnej? A które z nich są tylko medialnym szumem?

Istnieje wiele praktycznych zastosowań sztucznej inteligencji. Niestety, w zamieszaniu wokół ChatGPT tracimy z oczu ogromne postępy w innych typach modeli głębokiego uczenia, które mogą pomóc klinicystom w zarządzaniu dużymi zbiorami danych i obrazów diagnostycznych.

Obecnie duże modele językowe nadal wymagają indywidualnego nadzoru ze strony przeszkolonych specjalistów medycznych, aby wyeliminować błędne lub sfałszowane informacje, które często generują. Generatywna sztuczna inteligencja nie jest jeszcze gotowa do stosowania w placówkach zdrowia. Za to inne rodzaje sztucznej inteligencji są z powodzeniem wykorzystywane w usługach obrazowania diagnostycznego, w badaniach laboratoryjnych i monitorowaniu zdrowia pacjentów.

Czy uważa Pani, że duże firmy technologiczne, jak Google czy Microsoft, oferujące algorytmy AI, będą odgrywać coraz ważniejszą rolę w opiece zdrowotnej?

Już teraz chcą one odgrywać ważną rolę w opiece zdrowotnej, interpretując problemy związane z opieką zdrowotną w charakterze problemów z dostępem do informacji. Ale większość ludzi na pierwszej linii ochrony zdrowia wie doskonale, że informacja jest tylko częścią opieki.

Nasze badania na temat „pracy z danymi” w opiece zdrowotnej pokazują, że tradycyjni dostawcy usług medycznych mają dużo do nadgonienia w zakresie gromadzenia danych i ich analizy, a następnie przekuwania tej wiedzy na lepszą opiekę nad pacjentem. Czas pokaże, czy big tech będzie w stanie przejąć ten obszar ochrony zdrowia.

Powinniśmy się bać rozwoju AI czy cieszyć się z niego?

Jesteśmy na wczesnym etapie sprawdzania, czy i w jaki sposób sztuczna inteligencja może przyczynić się do stworzenia sprawiedliwych i równych społeczeństw cyfrowych. Jestem optymistką – myślę, że ludzie wykorzystają AI do stworzenia lepszej i zdrowszej przyszłości.

Profesor Gina Neff podczas dyskusji „Making AI work for us”
Profesor Gina Neff podczas dyskusji „Making AI work for us”

Czytaj także: Generatywna AI to punkt zwrotny w medycynie. Wywiad z Johnem Nosta

AI nie zastąpiła radiologów. Paradoksalnie, nadal ich brakuje
AI nie zastąpiła radiologów. Paradoksalnie, nadal ich brakuje

Diagnostyka obrazowa była pierwszą dziedziną medycyny stosującą algorytmy sztucznej inteligencji. AI pomaga automatyzować analizę zdjęć i przygotowanie ich opisów, skracając czas pomiędzy wykonaniem badania a przekazaniem wyniku. Jak AI wpłynie na dalszy rozwój diagnostyki obrazowej?

Radiolodzy już dawno przestali się bać AI. Algorytmy stały się dla nich dodatkową parą oczu, które piksel po pikselu analizują potencjalne anomalie, wykrywając nawet subtelne zmiany nowotworowe niemożliwe do zauważenia przez człowieka.

Wyższa precyzja diagnozy przekłada się na mniej inwazyjne operacje, redukując czas powrotu do zdrowia. Jednak AI nie jest idealna i może sugerować fałszywe wyniki. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego doszła do takiego, a nie innego wniosku, co znacznie obniża zaufanie lekarzy. Do tego stworzenie dobrych algorytmów jest kosztowne i długotrwałe, bo wymaga dostępu do dużych zbiorów danych treningowych.

Diagnosta zamiast radiologa

Ale mimo tych trudności, zaangażowanie AI w radiologii będzie coraz większe, bo potencjalne korzyści są ogromne. Duże nadzieje wiąże się z wtórnym przetwarzaniem danych diagnostyki obrazowej. Według Catherine Estrampes, dyrektor generalnej GE Healthcare, nawet 97% wszystkich danych w opiece zdrowotnej nie jest wykorzystywanych. Tylko AI jest w stanie przeanalizować tak duże ilości informacji, szukając w nich nieznanych korelacji, w efekcie pomagając tworzyć nowe metody leczenia i przyspieszać prace nad lekami.

Estrampes przewiduje także stopniową ewolucję zawodu radiologa w kierunku diagnosty zajmującego się holistycznie diagnozą wychodzącą poza interpretację obrazów RTG, MRT czy MRI. AI doskonali też dotychczasowe metody obrazowania, pomagając w generowaniu wysokiej jakości modeli 3D, poprawiając jakość wizualizacji, tłumiąc szumy na zdjęciach.

Algorytmy przewidzą rozwój choroby

Według Estrampes, w najbliższym czasie możemy spodziewać się dalszego skracania czasu pomiędzy badaniem a wynikiem. W obszarze efektywności pracy i zwiększania dostępności do badań jest nadal wiele do poprawy. Podczas pandemii COVID-19, zdjęcia RTG płuc zastosowano do diagnozy koronawirusa, gdy na rynku nie było jeszcze szybkich testów. Algorytmy AI w przyszłości będą mogły rozpoznawać także inne choroby ze zdjęć medycznych, nie tylko te, które były przyczyną zlecenia diagnostyki. Oprócz tego dużą rolę odegra prognozowanie rozwoju stanu zdrowia i modele AI ostrzegające przed ryzykiem szybkiego pogorszenia się stanu zdrowia.

Systemy obrazowania będą coraz mniejsze, mobilniejsze i szeroko dostępne, a zaawansowane badania będą mogli wykonywać lekarze rodzinni pod okiem cyfrowego doradcy. Platformy AI wzbogacone o modele językowe samodzielnie zinterpretują wyniki i prześlą je do weryfikacji ekspertów w ośrodku telemedycznym. Pozwolą też usprawniać procesy organizacyjne, aby zmniejszać obciążenie administracyjne lekarzy, będące główną przyczyną wypalenia zawodowego.

Czytaj także: Czy lekarze muszą się już uczyć jak pisać prompty?

Zmianę zasad wystawiania zleceń na wyroby medyczne wprowadziło rozporządzenie MZ z 25 maja br.
Zmianę zasad wystawiania zleceń na wyroby medyczne wprowadziło rozporządzenie MZ z 25 maja br.

Zlecenia na wyroby medyczne lub ich naprawę trafiają już na Internetowe Konto Pacjenta (IKP). Zgodnie z nowymi przepisami, do końca września mogą być one wystawiane w formie papierowej.

Nowe przepisy

Zlecenie na wyroby medyczne to odpowiednik recepty, ale wystawianej nie na leki, ale na sprzęt medyczny, np. aparaty słuchowe, soczewki okularowe, obuwie ortopedyczne, wózki inwalidzkie, różnego rodzaju protezy, materace przeciwodleżynowe, laski i kule, a także pieluchomajtki, cewniki czy sprzęt stomijny.

Od 1 lipca 2023 r. weszło w życie Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 25 maja 2023 roku zmieniające rozporządzenie w sprawie zlecenia na zaopatrzenie w wyroby medyczne oraz zlecenia naprawy wyrobu medycznego.

Wystawianie zleceń w formie elektronicznej nie jest obowiązkowe, ale forma papierowa wymaga potwierdzenia przez OW NFZ. Od 1 października 2023 r. e-zlecenia będą już obowiązkowe.

Gdzie można znaleźć e-zlecenia na wyroby medyczne?

E-zlecenie na wyroby medyczne lub naprawę wyrobu wystawia lekarz (w tym lekarz pierwszego kontaktu, nazywany też lekarzem POZ), pielęgniarka, położna, felczer lub fizjoterapeuta. Obowiązuje zasada specjalizacji, czyli np. zlecenie na okulary wystawia okulista, a na zakup wózka inwalidzkiego m.in.: ortopeda, neurolog, chirurg, lekarz rehabilitacji medycznej lub reumatolog. Refundacja wyrobów medycznych odbywa się w ramach określonych limitów.

Zlecenie wystawione elektronicznie trafia automatycznie na Internetowe Konto Pacjenta i jest widoczne w zakładce „Apteczka”. Zawiera ona zlecenia na wyroby medyczne wraz z informacją, na jakim są etapie (np. częściowo zrealizowane, odrzucone) oraz listę zrealizowanych wyrobów medycznych, na które wystawiane były papierowe zlecenia.

Zlecenie na wyroby medyczne można zrealizować w dowolnym punkcie (aptece, sklepie medycznym), który ma umowę z NFZ.  Wystarczy podać numer PESEL oraz kod e-zlecenia.

Czytaj także: Małżeństwo lekarzy wystawiło 700 000 e-recept w ciągu roku. Jak to możliwe?

Polacy pokochali kosmetyki apteczne, w tym te z filtrami UV
Polacy pokochali kosmetyki apteczne, w tym te z filtrami UV

W 2022 roku, w polskich aptekach sprzedano 2,7 mln opakowań kremów przeciwsłonecznych. Kosztują one średnio 41,53 zł, czyli kilka razy więcej niż marki dyskontowe dostępne w drogeriach. Mimo to, popyt na nie szybko rośnie.

Kliknij tutaj, aby zobaczyć pełny raport sprzedaży z infografiką (czasopismo OSOZ, str. 70)

Kosmetyki z ochroną przeciwsłoneczną

Ochrona UVA/UVB

Wraz ze światłem słonecznym do atmosfery dociera promieniowanie ultrafioletowe. UVC, które jest najbardziej niebezpieczne, zatrzymuje ozonosfera. Jednak UVB (oddziałujące na wierzchnią warstwę skóry) i UVA (docierające do głębszych warstwy naskórka) są w nadmiarze szkodliwe. Dlatego warto zadbać o odpowiednią ochronę skóry za pomocą kosmetyków z tzw. sunblockerami. Polacy robią to coraz częściej, o czym świadczą dane sprzedaży kosmetyków z ochroną UV w aptekach.

Wśród nich są kremy, spraye i pomadki z filtrami UV o różnej sile ochrony. Określa ją SPF (Sun Protection Factor), współczynnik opisujący, o ile czasu dłużej (mnożnik) możemy bezpiecznie przebywać na słońcu po zastosowaniu produktu z filtrem UV. Środki przeciwsłoneczne dzielą się na te z filtrami fizycznymi odbijającymi promienie słoneczne i chemicznymi – pochłaniającymi je. Przykładowo, filtr 30 oznacza, że na słońcu można przebywać 30 razy dłużej niż bezpieczny okres bez kremu czyli 20 minut (czyli 600 minut). Jednak pod warunkiem prawidłowej aplikacji kremu.

Globalna sprzedaż kosmetyków z filtrami UV systematycznie pnie się w górę, a wartość tego rynku w 2023 roku szacowana jest na 10 mld USD. Prognozowane tempo wzrostu do 2027 roku powinno się utrzymać na poziomie ok. 5% rok rocznie.

Drogie, ale sprzedaż rośnie

Aby zobrazować sprzedaż kremów z filtrami UVA/UVB w aptekach, eksperci OSOZ przeanalizowali dane od początku 2002 roku. Wówczas sprzedanych zostało zaledwie 133 673 opakowań. Od 2007 roku sprzedaż zaczęła szybko rosnąć i w 2022 roku Polacy kupili już 2 748 024 opakowań sunblockerów za łączną kwotę 114 127 176 zł. To 20 razy więcej niż 20 lat temu.

Kremy z filtrami przeciwsłonecznymi to produkt mocno sezonowy. W miesiącach wiosenno-letnich wartość sprzedaży jest największa: od maja do lipca przekracza 5 mln zł, a najwyższą wartość osiąga w czerwcu – 7,51 mln zł. W okresie od września do lutego jest natomiast najniższa i nie przekracza 2,55 mln zł.

Kosmetyki apteczne są z reguły droższe od tych z drogerii i ta sama reguła dotyczy też sunblockerów. Co ciekawe, mimo iż sprzedaż w okresie ostatnich 20 lat zwiększyła się 20-krotnie, to ich ceny już nie rosły tak szybko. Dzisiaj płacimy za nie średnio dwa razy tyle co w 2002 roku, a dokładnie 41,53 zł. To sporo analizując marki dyskontowe. Jednak produkty sprzedawane w aptekach pozycjonowane są jako lepszej jakości (dermokosmetyki).

Za tą popularnością idzie wybór. W minionym roku na półkach aptecznych można było znaleźć już 818 produktów z omawianej grupy, czyli 13 razy więcej niż 20 lat temu.

Prognoza na 2023 rok

Biorąc pod uwagę dotychczasowe trendy można się spodziewać, że najbliższych latach zarówno ilość jak i wartość sprzedaży nadal będą wzrastać: w 2023 roku wzrośnie o 1,38% w porównaniu do roku poprzedniego i wyniesie 2,79 mln opakowań. W 2024 roku nastąpi kolejny wzrost (o 4,97%) i zacznie się zbliżać do granicy 3 mln (a dokładnie wyniesie 2,92 mln opakowań).

Wpisuje się to w trend rosnącej popularności dermokosmetyków dostępnych w aptekach. Dane za rok 2022 roku nie wskazują też, aby miała to drastycznie zmienić rosnąca inflacja.

Ceny będą rosły, ale bardzo powoli, a wzrost nie powinien przekroczyć 1% w skali roku.

Trzeba też pamiętać, że kosmetyki zawierające ochronę UV sprzedawane w aptekach to tylko niewielka część całego asortymentu tych produktów – większość z nich sprzedaje się w drogeriach i marketach.

Czytaj także: Sprzedaż antydepresantów większa o 30% niż przed pandemią

E-receptę wystawioną w Polsce zrealizować można na razie w 5 państwach UE
E-receptę wystawioną w Polsce zrealizować można w 5 państwach UE

Gdzie obywatele Polski mogą zrealizować transgraniczną receptę w postaci elektronicznej?

E-recepta transgraniczna to każda e-recepta, którą można zrealizować w innym państwie niż to, w którym została wystawiona. Tak więc jest to taka sama e-recepta, jak ta, którą realizuje się w Polsce, a transgraniczną staje się dopiero w momencie jej realizacji w innym kraju.

W sezonie letnich wakacji 2023 Polacy mogą wykupić leki na e-receptę transgraniczną w:

Z kolei w Polsce, turyści z tych państw mogą wykupić leki z e-recepty wystawionej w kraju pochodzenia:

Potrzebna zgoda na IKP

W celu realizacji za granicą e-recepty transgranicznej w Polsce, konieczne jest wyrażenie zgody przez Pacjenta w Internetowym Koncie Pacjenta. Jak to zrobić?

Zgoda na obsługę e-recept w określonych krajach będzie dostępna stale w zakładce „Uprawnienia”. Można ją wycofać w dowolnym momencie.

Czytaj także: EDM i e-recepta – Polska na tle 17 państwa Europy (infografika)

Okulary rozszerzonej rzeczywistości (zdjęcie: Martin Giles/BBC)
Okulary wirtualnej rzeczywistości (zdjęcie: Martin Giles/BBC)

Szpital Basildon w Wielkiej Brytanii wykorzystuje inteligentne okulary, aby szybciej wykonywać zabiegi wymiany wadliwych zastawek serca i przez to skrócić listy oczekujących.

Problem

W 2021 r., średni czas oczekiwania na zabieg przezcewnikowego wszczepienia zastawki aortalnej (TAVI) w brytyjskim szpitalu Basildon wydłużył się do ponad 7 miesięcy. Problem w przepustowości wynikał z braków personalnych – do każdej operacji trzeba było sprowadzać specjalistę z innego ośrodka. Sala operacyjna i sprzęty były, ale nie miał kto pracować.

To nie jedyny szpital, który mierzy się z takim problemem. Według porozumienia chirurgów „Skalpel”, w sesji wiosennej 2022 specjalizację chirurgii ogólnej wybrało 35 lekarzy na 97 wolnych miejsc rezydenckich. Jeszcze gorzej jest w wąskich specjalizacjach wymagających znajomości innowacyjnych metod operacyjnych.

Technologia

Wirtualna rzeczywistość pomaga na sali operacyjnej na dwa sposoby. Pozwala na bezdotykowe i sterylne przeglądanie skanów operowanego narządu. Lekarze widzą przed oczami trójwymiarowe zdjęcia serca, co im pomaga dobrać optymalny sposób wszczepienia zastawki i odpowiednią ilość kontrastu oraz kontrolować parametry życiowe chorego. W tym samym czasie są asystowani przez specjalistów przebywających w innej lokalizacji. Widzą oni obraz transmitowany przez okulary i mogą na bieżąco przekazywać wskazówki, podpowiadać kolejne kroki i kontrolować przebieg operacji.

Podobne operacje są już wykonywane w Polsce, m.in. w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach oraz Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, gdzie stosuje się technologię VR polskiego startup MedApp i okulary Hololens Microsoft’u.

Rozwiązanie

Jak przyznaje dr Christopher Cook, kardiolog z Basildon Hospital, okulary okazały się dobrym rozwiązaniem pozwalającym zwiększyć przepustowość operacji bazując na dostępnym personelu medycznym. Dzięki operacjom asystowanym na odległość, czas oczekiwania na zabieg TAVI skrócił się – przy wykorzystaniu dostępnego sprzętu – z 7 do 2,5 miesiąca. Celem szpitala jest poprawa efektywności i realizacja 4 zabiegów dziennie. Dodatkową zaletą jest możliwość szkolenia personelu. W miarę wykonywania kolejnych operacji, stają się oni coraz bardziej niezależni. Szpital chce teraz zastosować okulary VR także w innych zabiegach.

Wirtualna rzeczywistość ma jeszcze wiele innych zastosowań na sali operacyjnej: ułatwia przeglądanie obrazów medycznych w formie modeli 3D i awatarów pacjenta, wspomaga komunikację między członkami zespołu, redukuje koszty personalne, pozwala lepiej przygotować się do zabiegu.

Czytaj także: Tabletka „z prądem” pobudzi apetyt u chorych

Wysoki poziom bezpieczeństwa wymaga stosowania rygorystycznych reguł
Wysoki poziom bezpieczeństwa wymaga stosowania rygorystycznych reguł

Jeśli infrastruktura cyfrowa wspierająca opiekę nad pacjentem nie gwarantuje ochrony danych, to narażone jest także zdrowie i życie pacjenta – tak radykalne i szczere spojrzenie na bezpieczeństwo danych to konieczność, bo liczba ataków hakerów szybko rośnie. Najwyższy poziom ochrony to cel tzw. polityki zerowego zaufania. Na czym polega?

Ochrona zdrowia jest w czołówce najczęściej atakowanych przez hakerów branż. Z najnowszych danych wynika, że w I kwartale 2023 liczba incydentów bezpieczeństwa wzrosła w stosunku do 2022 roku o 22%. Hakerzy obrali sobie za cel placówki zdrowia nie dlatego, że przetwarzają one wrażliwe dane medyczne, ale ze względu na wyjątkowo niski poziom cyberbezpieczeństwa. Wiele szpitali nadal posiada stare systemy zawierające luki w zabezpieczeniach, a kwestie ochrony danych – ze względów finansowych i organizacyjnych – nadal są bagatelizowane.

Liczba ataków hakerów (tygodniowo) z podziałem na branże (źródło: World Economic Forum)
Liczba ataków hakerów (tygodniowo) z podziałem na branże (źródło: World Economic Forum)

9 filarów twierdzy danych

Zasady zerowego zaufania dotyczące ochrony danych zostały wypracowane w ramach Forrester And National Institute of Standards and Technology (NIST). Filozofię można streścić w jednym zdaniu: „nigdy nie ufaj, zawsze weryfikuj, dynamicznie rozwijaj politykę bezpieczeństwa”. Zakłada ona dodatkowo, że organizacja już stała się ofiarą ataku hakerów lub, że wkrótce on nastąpi, a więc dostęp do zasobów nie jest bezpieczny.

Pierwsze pięć fundamentów podejścia „zero trust” skupia się na:

Na tym poziomie organizacja przyjmuje zasadę restrykcyjnego uwierzytelniania dostępu użytkowników do zasobów organizacji. Przykładowo, wymagając regularnej zmiany haseł, wprowadzając domyślne wylogowanie po odejściu od stacji roboczej (ochrona na poziomie sesji korzystania z systemu, a nie użytkownika). Żadna osoba pracująca z infrastrukturą IT, od informatyków po lekarzy, nie ma przywilejów i objęta jest takim samym rygorem w ramach polityki bezpieczeństwa.

Główne filary podejścia "zero trust"
Główne filary podejścia „zero trust”

Większość filarów na tym poziomie ma charakter techniczny i leży w kompetencji informatyków i ekspertów bezpieczeństwa danych. Elementem organizacyjnym odgrywającym największą rolę, jest filar zerowego zaufania do ludzi. Kradzież lub złamanie danych uwierzytelniających oraz zainfekowanie sieci złośliwym oprogramowaniem są głównymi przyczynami naruszeń danych. Dlatego wymaga się m.in. uwierzytelniania wieloskładnikowego oraz intensywnych testów wiedzy i czujności użytkowników.

Pozostałe cztery filary to strategiczne elementy ochrony kluczowe w przypadku naruszenia bezpieczeństwa:

Wdrożenie filozofii „zero trust” nie jest łatwe i może trwać kilka lat, wymagając opracowania bardzo szczegółowych i dynamicznych procedur oraz wdrożenia kosztownym rozwiązań technicznych – wiąże się z większymi kosztami cyberbezpieczeństwa, bo konieczne staje się zatrudnienie specjalistów ochrony danych czy korzystanie z zewnętrznych audytów systemów bezpieczeństwa. Dlatego podejście „zero zaufania” zalecane jest dużym podmiotom, które z reguły narażone są na celowane ataki hakerów mające na celu kompromitację danych, ich kradzież i uzyskanie dużego okupu.

Ale warto ją również stosować nawet w cząstkowej formie, np. w odniesieniu do zasobów ludzkich, bo pozwala ustrzec się przed najczęściej popełnianymi błędami bezpieczeństwa danych. Oto kilka przykładów:

Podejście zerowego zaufania wprowadza duży reżim ochrony. Poczucie zagrożenia nie ma jednak w tym wypadku straszyć, ale zwiększać czujność. Częstotliwość cyberataków rośnie, hakerzy sięgają do coraz bardziej wyrafinowanych sposobów. Statyczna polityka bezpieczeństwa wystarczyła kilka lat temu, ale dziś musi być stale aktualizowana, bo od niej zależy zdrowie i życie pacjentów.

Czytaj także: Pobierz bezpłatny raport „Bezpieczeństwo danych i RODO w placówkach ochrony zdrowia

Proceder wystawiania e-recept na zamówienie kwitnie
Proceder wystawiania e-recept na zamówienie kwitnie

Mogli na nich zarobić nawet 10 mln zł – szacuje Dziennik Gazeta Prawna w artykule opisującym sprawę masowego wystawiania elektronicznych recept w Internecie.

Recepta co 2 minuty, najczęściej na marihuanę medyczną

On wystawił w 2022 roku ponad 286 tys. recept elektronicznych, a ona – przeszło 429 tys. Jak wynika z danych, takich rekordzistów, którzy wystawiają ponad 100 tys. recept rocznie jest znacznie więcej. Przykładowo, w marcu 2023 jeden z lekarzy miał wystawić 21 433 recept. Jak obliczył DGP, aby osiągnąć taki wynik, lekarz musiałby wystawiać jedną receptę co 2,08 minuty i to pracując 24 godzin na dobę.

To tysiące razy więcej niż średnia – statystyczne lekarz wystawia co miesiąc recepty ok. 60 pacjentom. Jeszcze bardziej niepokoi, na jakie leki najczęściej wystawiają recepty rekordziści. Są to:

NIL bada sprawę, MZ zawiadamia prokuraturę

Kiedy sprawa handlu receptami została nagłośniona kilka miesięcy temu, 12 lutego 2023 roku Komisji Etyki Lekarskiej wydała stanowisko, w którym krytycznie ocenia sytuacje, kiedy „finalizacja otrzymania usługi jest zgodnie z ofertą, niezwykle krótką (3-5 minutową) usługą sugerującą niedochowanie należytej staranności„. Podkreśla też, że „błędną interpretacją zasad obowiązujących w telemedycynie jest komercyjne wystawianie zwolnień i recept online na żądanie” i to bez szczegółowego wywiadu.

Nietrudno się domyślić, że lekarze wystawiające setki tysięcy e-recept nie są w stanie dokładnie zbadać pacjenta, bo recepta wystawiana jest co… kilkanaście sekund.

DGP dotarł też do umów, jakie zawierają lekarze z podmiotami pośredniczącymi w wystawianiu e-recept w sieci. Wynika z nich, że za taką „konsultację” lekarz otrzymuje 14-20 zł brutto. Dziennikarze opisują też, jak łatwo jest zamówić e-receptę na wybrany lek – wystarczy wypełnić krótką ankietę, dokonać przelewu i po kilku minutach recepta jest gotowa. Sprawa nie podpadła dotychczas NFZ, bo wszystkie wystawiane masowo recepty mają 100-proc. odpłatność pacjenta.

Sprawę badają już izby lekarskie, a Ministerstwo zdrowia zapowiada skierowanie sprawy do prokuratury.

Trzeba oddzielić uczciwe teleporady od sprzedaży recept

Komisji Etyki Lekarskiej NRL zwraca uwagę, że „należy odróżnić sprzedaż recept i zwolnień na żądanie od teleporady.”

Zgodnie z obowiązującą definicją – czytamy w komunikacie NRL – teleporada jest świadczeniem zdrowotnym udzielanym na odległość przy użyciu systemów teleinformatycznych lub systemów łączności. Katalog obowiązków lekarza oraz praw pacjenta pozostaje niezmienny niezależnie od sposobu realizacji porady lekarskiej – zasady dotyczące udzielania teleporad przy wykorzystaniu technologii telemedycznych oraz porad osobistych są co do zasady takie same. Do tego decydujące o możliwości przeprowadzenia porady teleinformatycznej są kryteria medyczne, a nie życzeniowe bądź komercyjne.


Dziennikarze DGP od kilku miesięcy badają sprawę recept na zamówienie
Dziennikarze DGP od kilku miesięcy badają sprawę recept na zamówienie

Czytaj także: Ruszył projekt e-Konsylium. Szybsze konsultacje ze specjalistami

1 67 68 69 70 71 127