Dzięki e-receptom i e-skierowaniom teleporady zyskały na popularności.
Dzięki e-receptom i e-skierowaniom teleporady zyskały na popularności.

Telekonsultacje są coraz powszechniejsze, ale ta popularność nie idzie w parze z satysfakcją pacjentów. Według badania Fundacji My Pacjenci z 2022 roku, ponad 50% pacjentów negatywnie ocenia wideoporady. Jak to zmienić?

Z jednej strony wygoda, bo nie trzeba dojeżdżać do placówki medycznej i stać w kolejce. Z drugiej – nie to samo, co spotkanie z lekarzem, bo inne miejsce i atmosfera (dom lub biuro zamiast gabinetu), nie ten sam kontakt (mały obrazek lekarza na ekranie zamiast rozmowy w cztery oczy), a do tego często problemy techniczne, które mogą zrujnować komunikację nawet z najbardziej empatycznym lekarzem.

Jak ocenia Pan (i) rozwiązania cyfrowe w ochronie zdrowia? Wyniki badania Fundacji My Pacjenci na próbie 1000 osób. Wideoporady i telemonitoring uzyskały najgorsze oceny.
Jak ocenia Pan (i) rozwiązania cyfrowe w ochronie zdrowia? Wyniki badania Fundacji My Pacjenci na próbie 1000 osób. Wideoporady i telemonitoring uzyskały najgorsze oceny.

Łatwego zadania nie ma też lekarz. Kiedy pacjent jest widoczny w dwóch wymiarach na ekranie komputera i słyszany przez głośnik, angażująca i płynna komunikacja wymaga podwójnego zaangażowania i kreatywności.

Każdy gest ma znaczenie

Najważniejsze w teleporadach jest odpowiednie przygotowanie infrastruktury technicznej (kamera, mikrofon, internet), warunków otoczenia (oświetlenie, tło, ubranie). Inne podejście jest wymagane w stosunku do pierwszorazowej e-wizyty, kiedy trzeba przeprowadzić onboarding, a inne, gdy pacjent już dokładnie wie, jak działa system i nie trzeba mu tłumaczyć wszystkiego od początku.

Lekarz powinien też z góry przewidzieć ewentualne problemy techniczne, aby móc na nie szybko zareagować, nie dopuszczając do tego, aby zdominowały całą rozmowę z chorym. To najgorszy z możliwych scenariuszy, który może na zawsze zrazić pacjenta do teleporad.

Podczas e-wizyty ważne są nawet subtelne elementy mowy ciała jak intonacja głosu czy wyraz twarzy, bo obraz i dźwięk to jedyne sygnały, które pacjent odbiera. I tak przykładowo, gdy podczas wizyty osobistej lekarz coś notuje na komputerze, pacjent po części uczestniczy w tym procesie już przez sam fakt przebywania w tym samym pomieszczeniu. Podczas wizyty telemedycznej, może to być odebrane przez pacjenta jako ignorowanie jego osoby.

To, co podczas rozmowy na żywo wydaje się oczywiste, podczas wideo-połączenia już takie nie jest. Przykładowo, zrozumienie diagnozy i zaleceń powinno być dodatkowo powtórzone przez pacjenta – lekarz zadaje dodatkowe pytania, aby upewnić się, że przekazane informacje zostały zinterpretowane zgodnie z jego intencją.

Oprócz tych wszystkich formalności – do których jeszcze trzeba zaliczyć wytłumaczenie pacjentowi obsługi systemu, informację o świadczonych usługach, możliwościach i ograniczeniach, instruktaż techniczny i informację o bezpieczeństwie danych medycznych – lekarz powinien zapewnić swobodę komunikacji i empatyczny przekaz. Te też zależą od technologii i dobrej organizacji.

Kwestie techniczne są priorytetowe, dlatego wybór odpowiedniego systemu trzeba strategicznie zaplanować. Albo wymienić ten szybko wdrożony z potrzeby chwili podczas pandemii koronawirusa.

Mniej pracy z EDM

Dla zapewnienia lepszego przepływu danych i integracji ścieżki obsługi pacjenta, zaleca się w pierwszej kolejności skorzystanie z rozwiązań dostawcy oprogramowania gabinetowego lub upewnienie się, że nowy system będzie kompatybilny z już wdrożonym. Większość dobrych aplikacji do teleporad ma ten sam zakres usług: logując się na wizytę, pacjent przekierowywany jest do wirtualnej poczekalni. W ten sposób ma czas, aby się przygotować, zakończyć inne zadania, skupić tylko i wyłącznie na rozmowie z lekarzem, spisać objawy.

Przykładowo, KAMSOFT ma w swojej ofercie aplikację mobilną dla pacjenta VisiMed. Można przez nią umówić się do wybranego lekarza, zrealizować teleporadę oraz odebrać elektronicznie takie dokumenty jak e-recepta. Użytkownik może też wprowadzać wyniki pomiarów parametrów zdrowia oraz własne notatki na temat zdrowia. Jeśli teleporada jest prywatna, może za pomocą aplikacji od razu opłacić usługę. Te funkcjonalności zmniejszają nakład pracy administracyjnej po stronie lekarza czy administracji placówki. Do tego lekarz po swojej stronie ma też mobilną wersją systemu – może prowadzić konsultacje on-line w bardziej elastyczny sposób, a do tego zgodnie z wysokimi standardami bezpieczeństwa danych dzięki szyfrowaniu danych (korzystanie z popularnych komunikatorów nie jest dobrym pomysłem).

Rozwiązanie niezintegrowane z systemem podmiotu medycznego może sprawdzić się na początek, ale z czasem będzie generowało dodatkową pracę. Jak zawsze w przypadku digitalizacji sprawdza się zasada „jeden dostawca IT – jedna zintegrowana baza danych.”

5 filarów dobrych praktyk teleporad

W czasie pandemii pojawiło się wiele poradników, jak udzielać porad medycznych przez telefon lub internet, w tym m.in. przygotowane przez Telemedyczną Grupę Roboczą (dla lekarza i pacjenta).

Zasady udzielania teleporad według poradnika Telemedycznej Grupy Roboczej
Zasady udzielania teleporad według poradnika Telemedycznej Grupy Roboczej

Najważniejsze wskazówki to:

Przygotowanie (boarding):

Wsparcie techniczne:

Prywatność i poufność:

Jasna komunikacja:

Ciągłość opieki:

Czytaj także: Wymiana systemu IT. Poradnik dla placówek zdrowia

Podcast "Zdrowie w rozmowie"
Podcast „Zdrowie w rozmowie”

W trzecim odcinku podcastu “Zdrowie w Rozmowie” Ligia Kornowska rozmawia z Tomaszem Rudolf, CEO Doctor.One. Startup stworzył technologię, która ma wzmacniać zaufaną więź między lekarzem a pacjentem.

Od wielu lat toczą się gorące dyskusje na temat przyszłości zawodu lekarza i potencjalnego zagrożenia miejsc pracy przez rosnące “kompetencje” nowoczesnych rozwiązań, zwłaszcza opartych na sztucznej inteligencji. Polski startup Doctor.One dowodzi, że technologiczne innowacje w dziedzinie medycyny mogą służyć wspomaganiu procesu terapeutycznego poprzez zacieśnianie relacji lekarz-pacjent.

Chcielibyśmy, aby to co dzieje się nieformalnie, po znajomości stało się normalną częścią polskiej medycynyzaznaczył Tomasz Rudolf, CEO Doctor.One.

W aplikacji opracowanej przez polski startup pacjenci mają dostęp do swojego lekarza 24/7, bez konieczności fizycznego udania się na wizytę. Mogą skonsultować swoje obawy, pytania o dawkowanie leków i nagłe objawy czy wyniki badań, co znacząco zmienia dynamikę relacji, umożliwiając bardziej ciągłą i spersonalizowaną opiekę.

Poczucie bliskości i dostępności lekarza daje pacjentom spokój i pewność, że są w dobrych rękach. Jednocześnie, dla lekarzy jest to satysfakcjonujące doświadczenie, bo mogą aktywnie angażować się w opiekę nad pacjentami, odpowiadając na ich pytania, udzielając porad i monitorując ich stan zdrowia. Ta nowoczesna forma komunikacji może okazać się kluczowa dla zapewnienia kompleksowej opieki medycznej, która jest dostosowana do indywidualnych potrzeb pacjenta.

Porównuję to z subskrypcją na siłownię i trenera personalnego. Opłata nie jest przeznaczona na infrastrukturę, czy specjalistów, z których potencjalnie nie skorzystamy. Wynagradzamy za pracę stricte lekarza. Jestem dumny, że znaleźliśmy niszę, która jest potrzebna powiedział Tomasz Rudolf, CEO Doctor.One.

Na pytanie dotyczące tego, czy pacjenci nie nadużywają nielimitowanej możliwości kontaktu z lekarzem, odpowiedź brzmiała: nie. Doctor.One stawia też w centrum dobrostan lekarza – aplikacja została zaprojektowana tak, aby dostosować się do trybu pracy poszczególnych specjalistów medycznych. Nie ma obawy, że w trybie ciągłym lekarz będzie notyfikowany o każdej wiadomości.

Stworzona przez Koalicję AI w zdrowiu oraz Polską Federację Szpitali, seria podcastów „Zdrowie w rozmowie” jest dostępna na najpopularniejszych platformach streamingowych, w tym Spotify oraz Apple. Portal OSOZ Polska jest partnerem medialnym podcastu.

Czytaj także: Paweł Kikosicki, Dyrektor Centrum e-Zdrowia, w pierwszym odcinku podcastu „Zdrowie w rozmowie”

Antybiotyki: są skuteczne w leczeniu zakażeń bakteryjnych, ale ceną są szkody w florze jelitowej
Antybiotyki: są skuteczne w leczeniu zakażeń bakteryjnych, ale ceną są szkody w florze jelitowej

45 mln opakowań sprzedanych w aptekach w 2022 roku to zdecydowanie mniej niż jeszcze 15-20 lat temu (ok. 55-57 mln), ale spadek popytu nie wynika tylko z większej świadomości i ostrożności. Eksperci OSOZ przeanalizowali sprzedaż antybiotyków w aptekach otwartych od 2002 do 2022 roku i obliczyli prognozę na 2023 i 2024 rok.

Pobierz pełny raport sprzedaży antybiotykow w Polsce + infografikę (nowe wydanie OSOZ)

Antybiotyki w Polsce - infografika
Antybiotyki w Polsce – infografika

Połykamy antybiotyki na potęgę

Antybiotyki są wykorzystywane w leczeniu zakażeń bakteryjnych i nowotworów, jako leki immunosupresyjne stosowane po przeszczepie w celu zapobiegania odrzuceniu, a także w leczeniu chorób alergicznych i autoagresyjnych.

W większości krajów Europy antybiotyki są dostępne tylko na receptę z niewielkimi wyjątkami, np. w zapaleniu dróg moczowych w Wielkiej Brytanii i Holandii.

W 2022 roku Polacy kupili w aptekach 45 mln opakowań antybiotyków. To o 10 mln mniej niż 20 lat temu, co wynika m.in. z rosnącej skuteczności leków (potrzebne mniejsze dawki) i rosnącej świadomości w zakresie stosowania i skutków ubocznych. Do najczęściej zażywanych należą penicyliny, cefalosporyny oraz tetracykliny.

Spożycie antybiotyków w Polsce na tle innych krajów OECD (źródło: Health At A Glance, OECD)
Spożycie antybiotyków w Polsce na tle innych krajów OECD (źródło: Health At A Glance, OECD)

Polska plasuje się w pierwszej dziesiątce rankingu OECD, gdzie spożycie antybiotyków jest najwyższe – ich konsumpcja w krajach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wynosi średnio 17 dobowych dawek (DDD) na 1 000 mieszkańców dziennie (w lecznictwie otwartym i zamkniętym). W Polsce jest to o 30% więcej (22 DDD). Według ostatnich danych, z powodu zakażeń wywołanych drobnoustrojami opornymi na antybiotyki, w Unii Europejskiej umiera co roku 35 000 osób. Dlatego antybiotyki należy stosować tylko w uzasadnionych przypadkach.

Dobrą wiadomością jest, że stosowanie antybiotyków u zwierząt spadło o połowę w latach 2011–2021. Antybiotyki zawarte w mięsie także przyczyniają się do rosnącej antybiotykoodporności.

Zmiany sprzedaży w ostatnich 20 latach

W 2002 roku wartość sprzedaży antybiotyków osiągnęła 1 mld zł i utrzymuje się stabilnie na tym poziomie. Jedynie w 2020 roku spadła o 20% do 869,32 mln zł – powodem była pandemia COVID-19 i mniejsze występowanie chorób górnych dróg oddechowych (noszenie maseczek i ograniczona dostępność do lekarzy). Jednak z końcem 2022 nastąpiło znaczne odbicie i ostatecznie sprzedaż osiągnęła rekordowy poziom 1,27 mld zł. Do tej wartości zbliżył się jedynie rok 2009 (1,25 mld zł).

Sprzedaż ilościowa (pomarańczowe słupki) i wartościowa (niebieskie) antybiotyków w aptekach
Sprzedaż ilościowa (pomarańczowe słupki) i wartościowa (niebieskie) antybiotyków w aptekach.

Wartość sprzedaży w aptekach jest stała, bo antybiotyki są sprzedawane na receptę, a ich cena jest regulowana. Nieco inaczej wygląda sprzedaż ilościowa. W 2002 roku była była największa i wynosiła 57,61 mln opakowań. W kolejnych latach spadała, a 2022 roku ukształtowała się na poziomie 45,59 mln zł. To aż o 12 mln opakowań mniej. W pandemicznym roku 2022 sprzedano rekordowo niską liczbę opakowań – tylko 34 mln. Ich sprzedaż podlega sezonowości – największa utrzymuje się od grudnia do marca (sezon zachorowań na infekcje górnych dróg oddechowych), a najniższa jest w sierpniu.

Regulowany rynek leków na receptę powoduje, że ceny antybiotyków nie rosną powyżej inflacji. 20 lat temu jedno opakowanie kosztowało średnio 18 zł, a dziś jest to ok. 27 zł.

Nie widać wyraźnego wzrostu w asortymencie: w 2002 roku było na rynku 454 różnych marek antybiotyków, a w 2022 – 710.

Prognozy na 2023 i 2024

Sprzedaż antybiotyków w najbliższych pozostanie na wyrównanym poziomie. W 2023 roku nastąpi niewielki wzrost o 3,73%, do ilości 47,29 mln opakowań i prawie nie zmieni się w 2024 roku. To samo dotyczy wartości sprzedaży.

Analizując ilość sprzedaży, na uwagę zasługują trzy trendy:

Wraz z niebezpiecznymi bakteriami, antybiotyki zabijają ok. 20% flory bakteryjnej jelit.
Wraz z niebezpiecznymi bakteriami, antybiotyki zabijają ok. 20% flory bakteryjnej jelit.

Czytaj także: Drogie, ale coraz popularniejsze – kosmetyki z filtrami UV w aptekach

mObywatelem można się też wylegitymować w placówkach ochrony zdrowia.
mObywatelem można się też wylegitymować w placówkach ochrony zdrowia.

Od 14 lipca z pomocą mDowodu dostępnego w aplikacji mObywatel 2.0 można m.in. potwierdzić swoją tożsamość podczas wizyty u lekarza, w przychodni i szpitalu.

Aplikację mObywatel 2.0 można pobrać na smartfona w sklepie Google Play i App Store. Aby z niej skorzystać, trzeba potwierdź swoją tożsamość profilem zaufanym, e-Dowodem lub bankowością elektroniczną – informuje Ministerstwo Cyfryzacji.

We wnętrzu znajduje się m.in. mDowód, którym można się wylegitymować tak samo jak klasycznym dokumentem. mDowód to tożsamość cyfrowa, ale nie cyfrowa wersja dowodu osobistego – obydwa dokumenty różnią się serią i numerem, datą wydania i ważności.

mDowodem można się posługiwać m.in. podczas załatwiania spraw urzędowych oraz u lekarza, a od 1 września br. także w banku. Klasyczny dowód będzie nadal potrzebny wyjeżdżając za granicę oraz wyrabiając nowy dowód osobisty.

mDowód - nowa elektroniczna tożsamość.
mDowód – nowa elektroniczna tożsamość (źródło: Ministerstwo Cyfryzacji).

Jak poinformował Minister Cyfryzacji Janusz Cieszyński, pierwszego dnia wydano 220 000 elektronicznych dowodów tożsamości. Duże zainteresowanie spowodowało nawet problemy techniczne w działaniu aplikacji mObywatel 2.0.

Nowa wersja aplikacji mObywatel, które została uruchomiona w 2017 roku, umożliwia także potwierdzanie tożsamości innych osób, realizację e-płatności za pomocą Blika (na razie pilotaż w 7 miastach), sprawdzanie informacji o badaniach technicznych i OC autobusów (bezpieczny autobus), zgłaszanie naruszeń środowiskowych do Głównego Inspektoratu Środowiska. W planowanych funkcji dotyczących ochrony zdrowia jest m.in. e-legitymacja osoby z niepełnosprawnością.

Czytaj także: Wyjeżdżasz za granicę? W tych krajach zrealizujesz e-receptę

Dzięki metalowym łuskom, robot może bezpiecznie poruszać się w ciele człowieka i nagrzewać do wysokich temperatur (zdjęcie: Max Planck Institute)
Dzięki metalowym łuskom, robot może bezpiecznie poruszać się w ciele człowieka i nagrzewać do wysokich temperatur

Naukowcy z Max Planck Institute for Intelligent Systems (MPI-IS) opracowali miniaturowego robota sterowanego polem magnetycznym do zastosowań medycznych. Dzięki elastycznej i miękkiej budowie ciała inspirowanej anatomią łuskowca, może on bezpiecznie poruszać się wewnątrz ciała człowieka, aby bezinwazyjnie dostarczać leki, zatrzymać krwawienie i niszczyć nowotwory wysoką temperaturą.

Inspiracja naturą

Łuskowiec zwany też pangolinem to jedno z najdłużej żyjących stworzeń na naszej planecie. Najstarsze znalezisko skamieniałości ma ok. 47 milionów lat. Eksperci z MPI-IS właśnie to zwierzę wzięli za wzór projektowanego robota – pomimo twardych łusek, którymi pokryte są ciała łuskowców, cała konstrukcja jest niezwykle elastyczna. To bardzo ważne, bo jego głównym zadaniem jest terapia za pomocą ciepła.

Badanie opublikowane w prestiżowym czasopiśmie Nature Communications opisuje prototyp urządzenia. Składa się on z dwóch warstw magnetycznych przymocowanych do powłoki miękkiego polimeru i pokrytych warstwą „zbroi” wykonanej z metalowych elementów, które – podobnie jak pancerz łuskowy – są ułożone jedna na drugiej. Pomimo iż robot jest wykonany z twardych elementów, ma smukłą i elastyczną budowę pozwalającą wykonywać zwinne ruchy.

Jak działa robot?

Robot-łuskowiec sterowany jest różnymi częstotliwościami pola magnetycznego, za pomocą którego można go zwijać i przemieszczać w organizmie człowieka. Przykładowo, w formie kulistej można go transportować do wybranego obszaru ciała, aby tam uwolnić dawkę leku. Jeśli robot zostanie wystawiony na działanie pola magnetycznego o wysokiej częstotliwości, metal nagrzewa się do ponad 70°C. Ta cecha ma wiele potencjalnych zastosowań: rozpuszczanie zakrzepów, zatrzymywanie krwawienia lub niszczenie komórek nowotworowych.

Choć to na razie tylko prototyp, naukowcy mają nadzieję, że w przyszłości robot będzie mógł podróżować we wnętrzu ciała, na początek przez układ trawienny, by dokonywać drobnych napraw. Inżynierowie od lat starają się pogodzić ze sobą elastyczność robotów z twardymi elementami budowy, które można nagrzewać do wysokich temperatur bez obaw, że ulegną stopieniu. Taki robot nie może mieć też żadnych ostrych powierzchni, aby nie uszkodzić narządów wewnętrznych, ani zawierać elementów elektrycznych, które mogłyby ulec zniszczeniu, utrudniając usunięcie robota z ciała po zakończeniu zadania.

Wynalazek opisano w pracy naukowej „Bezprzewodowy robot magnetyczny inspirowany pangolinami do biomedycznych zastosowań grzewczych na żądanie” (Pangolin-inspired untethered magnetic robot for on-demand biomedical heating applications).

Czytaj także: Pierwszy szpital zainstalował komputer kwantowy

dr n. med. Tomasz Maciejewski (Dyrektor Instytutu Matki i Dziecka) oraz Karolina Tądel (Project Manager w Dziale ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych).
dr n. med. Tomasz Maciejewski (Dyrektor Instytutu Matki i Dziecka) oraz Karolina Tądel (Project Manager w Dziale ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych).

Instytut Matki i Dziecka (IMiD) jako jeden z nielicznych szpitali w Polsce powołał wydział ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych. Czym się zajmuje i jakie ma osiągnięcia na swoim koncie? Rozmawiamy z dr n. med. Tomaszem Maciejewskim – Dyrektorem Instytutu Matki i Dziecka oraz Karoliną Tądel – Project Managerem w Dziale ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych.

Po co powstał Dział ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych w Instytucie Matki i Dziecka?

Tomasz Maciejewski (TM): Dział powstał z uwagi na pojawiającą się i rosnącą potrzebę zaopiekowania tematu innowacji i technologii w szpitalach. Jest to forma wsparcia personelu medycznego w rozwijaniu nowych pomysłów i projektów. Tym samym lekarz wychodzący z inicjatywą, pomysłem, znajduje wsparcie zespołu, który zna i rozumie branżę technologiczną. To odwzorowanie pracy projektowej z innych sektorów i najszybsza ścieżka dla wdrażania technologii w placówkach medycznych.

Czy szybki rozwój AI, jaki obecnie obserwujemy, oznacza, że każdy szpital powinien pomyśleć o takim dziale?

TM: Zdecydowanie to dobra strategia, aby myśleć o takim dziale lub na początek zaplanować powoływanie zespołów projektowych w strukturach szpitali. Jest to otwieranie myślenia na to, że szpital może aktywnie partycypować w rozwoju innowacji. Dodatkowo, dla rynku start-upów i firm technologicznych daje to jasny sygnał, że jesteśmy dobrym partnerem do współpracy.

Bez zaangażowania specjalnego zespołu sukces w obszarze innowacji jest znacznie mniejszy. Jeśli chcemy dokonać akceleracji innowacji w organizacji nie powinniśmy pozostawiać tego na barkach personelu białego, który jest bardzo cennym zasobem w strukturze placówki medycznej, przygotowanym do konkretnych, zdefiniowanych zadań. Rolą lidera w placówce jest balansowanie pomiędzy tymi zasobami. Bez zaangażowania specjalnego zespołu szansa na sukces w obszarze innowacji jest znacznie mniejsza.

Jak pokazują statystyki, działów ds. sztucznej inteligencji i innowacji nie przybywa w lawinowym tempie, na te zmiany musimy jeszcze poczekać, ale warto do tego zachęcać. Dla branży medycznej to ciągle duża zmiana, bo styl pracy projektowej, interdyscyplinarnej i skupionej na technologii to domena innych sektorów. Jesteśmy gotowi korzystać z doświadczeń innych branż i dlatego nowych wdrożeń oraz zespołów rozwoju innowacji z pewnością będzie coraz więcej.


Wirtualna rzeczywistość w medycynie - CarnaLife Holo.

W IMiD wirtualna rzeczywistość jest wykorzystywana m.in. podczas operacji. To efekt wdrożenia trójwymiarowej technologii wizualizacji obrazów medycznych CarnaLife Holo – laureata I edycji Konkursu Mother & Child Startup Challenge.


Jakie innowacyjne technologie medyczne wykorzystuje IMiD?

Karolina Tądel (KT): Instytut Matki i Dziecka realizuje wizję cyfrowego szpitala, szpitala przyszłości, czyli takiego, który w wielu obszarach sięga po innowacje i rozwiązania technologiczne. Tym samym skupiamy się mocno na elementach usprawniających pracę kliniczną, administracyjną i wpływających na poprawę doświadczeń pacjenta w całym procesie diagnostyczno-terapeutycznym.

Pracujemy z rozwiązaniami wspierającymi naszych specjalistów w obszarze EDM, strukturyzowania danych i optymalizacji powtarzalnych procesów. Oferujemy pacjentom aplikacje i rozwiązania cyfrowe, np. platforma dla pacjentów z Ukrainy Likar PL współtworzona z Ministerstwem Zdrowia; aplikacja i domowy monitoring pacjentek w ciąży w projekcie HaloMamo oraz rozwiązania, które nagrodziliśmy w naszym konkursie dla startupów Medycznych „Mother and Child Startup Challenge”: Infermedica – domowy syptom checker dla pacjentów oraz MedApp – system wirtualnej rzeczywistości dla profesjonalistów medycznych.

Z ostatniego badania Centrum e-Zdrowia wynika, że tylko niewielka część placówek medycznych wykorzystuje rozwiązania oparte na AI.

KT: Ten krajobraz technologiczny w szpitalach się zmienia, i to na lepsze. Może czasem wymagamy za dużo i za szybko. Musimy zdać sobie sprawę, że trudno działać zwinnie w tak mocno regulowanym środowisku, jakim jest branża medyczna. Rośnie grupa liderów w ochronie zdrowia, która jest świadoma korzyści wynikających z wdrażania innowacyjnych technologii. Na mapie Polski mamy już takie szpitale, które współpracują ze startupami lub same podejmują się rozwijania innowacji i to są bardzo pozytywne przykłady dla całego sektora. Powstał na ten temat ciekawy raport, że AI to już nie jest science fiction – bardzo go polecam.

Równocześnie nie możemy zapominać, że wdrożenia i efekty takich nowych projektów nie są widoczne od razu, czasem wymagają przezwyciężenia wielu barier wewnętrznych, formowania zespołów projektowych, przygotowania infrastruktury. I to już są bardzo istotne działania, pierwsze kroki, które szpitale podejmują, ale potrzebujemy więcej cierpliwości, żeby rozliczać szpitale z takiej aktywności. Jestem przekonana, że będziemy słyszeć o kolejnych wdrożeniach, współpracach i zastosowaniach sztucznej inteligencji w ochronie zdrowia.

Jak przekonać personel do eksperymentowania z nowymi technologiami i zaszczepić ciekawość w stosunku do innowacji?

TM: Byłoby idealnie, gdyby dało się na to pytanie odpowiedzieć w jednej, krótkiej rozmowie. Bardzo ważne jest zastanowienie się, czy w naszej organizacji wprowadzono zarządzanie zmianą, czy pracownicy rozumieją potrzebę zmian, czy rozmawiamy z nimi, czy włączamy w proces oceny i podejmowania decyzji, czy doceniamy ich zaangażowanie.

Wdrażanie innowacji opiera się na współpracy, zaangażowaniu osób z wielu działów i uzupełniających się doświadczeniach w drodze do tego samego celu – w trosce o zdrowie i życie naszych pacjentów. Dlatego zmiana nie może być narzucana, nie może być spektaklem jednego aktora – to nie jest dobrze rokujący model zarządzania projektami technologicznymi i innowacyjnymi. Takie podejście jest skazane na porażkę i zdemotywowanie zespołów do kolejnych projektów.

Równie ważnym elementem jest pełna transparentność, czyli dzielenie się sukcesami, ale też porażkami i wyciąganie wniosków. W projekcie innowacyjnym nie wszystko musi zakończyć się kontynuacją współpracy i utrzymaniem technologii. Czasem trzeba w odpowiednim momencie zamknąć pilotaż i pogodzić się, że coś nie spełnia naszych wymagań lub nie jesteśmy gotowi na skalowanie produktu wewnątrz.

Szpitale zaczynają zatrudniać osoby do eksperymentowania z ChatGPT a Mayo Clinic nawiązał współpracę z Google w celu szerszego zastosowania AI do analizy dokumentacji medycznej. Jak generatywna AI wpłynie na działalaność placówek medycznych?

KT: Odpowiem na przykładzie Instytutu, bo bardzo mocno przyglądamy się tego typu rozwiązaniom, reakcjom w branży i wewnętrznie rozpoczęliśmy pierwsze działania definiujące use case’y dla generatywnej sztucznej inteligencji.

Mamy sygnały, że pracownicy testują takie rozwiązania, bo jak wiemy, weszły one do mainstremu i trudno pozostać obojętnym na ten galopujący rozwój technologii. Uważamy, że naszą rolą w Dziale ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych jest stworzenie warunków do bezpiecznego korzystania z tych narzędzi w codziennej praktyce i w funkcjonowaniu Instytutu. Być może niedługo pochwalimy się wykorzystaniem generatywnej AI do komunikacji z pacjentami i przygotowywaniem treści edukacyjnych.

Jednym z projektów IMiD jest Mother & Child Startup Challenge. Na czym on polega?

KT: Konkurs Mother and Child Startup Challenge został zainicjowany przez Instytut w odpowiedzi na dynamicznie rozwijający się rynek technologii medycznych. Chcieliśmy odwrócić model współpracy, w którym to nie my szukamy partnerów, ale ogłaszamy, że jesteśmy otwarci na propozycje z zewnątrz. Dla wielu firm to była okazja, żeby przedstawić nam innowacyjne produkty oraz to jak wpisują się w potrzeby szpitali, jakie wartości oferują i jak odpowiadają na wyzwania w ochronie zdrowia.

Tym sposobem zgromadziliśmy wokół współorganizatorów konkursu, czyli 5 szpitali klinicznych, grupę blisko 70 startupów z Polski i Europy, które nawiązały z nami rozmowy i zadeklarowały chęć współpracy. Oczywiście nie jesteśmy gotowi odpowiedzieć na wszystkie propozycje, ale kilkanaście z nich nagrodziliśmy, a dwie najlepsze wdrażamy.

II edycja to powiększone grono współorganizatorów, tym razem tworzy je 6 szpitali klinicznych z całej Polski. Istotną zmianą jest utworzenie dwóch ścieżek naboru – dla dojrzałych, gotowych produktów oraz zespołów w fazie B+R. Zmiana wynika z doświadczeń poprzedniej edycji i mamy nadzieję, że w tym roku będziemy mogli wyłonić najlepsze rozwiązania, w rozwoju których chcemy partycypować, przyczyniając się do promowania innowacji w medycynie.

Cała idea konkursu wspiera budowanie kultury innowacyjnej w szpitalach, angażuje personel, lekarzy i pacjentów do współpracy. Aktywnie wsłuchujemy się w głosy każdej ze stron i na koniec dostarczamy realne rozwiązania, narzędzia, które są elementem pracy specjalistów lub życia pacjenta w murach naszych placówek. To duży krok i przykład dla innych szpitali, że to najlepszy czas na działanie, zmianę statusu quo i sięganie po innowacyjne rozwiązania, które kształtują przyszłość.

Podsumowując, proszę o 5 rad dla szpitali, które chcą odkrywać możliwości stwarzane przez AI.

TM:

KT:

Czytaj także: Wywiad z Dyrektorem UCK w Gdańsku „Innowacji nie wprowadza się od święta”

"Nauka i technologia dorastania w młodości" to bestsellerowa książka o postępach w nauce o długowieczności
„Nauka i technologia dorastania w młodości” to bestsellerowa książka o postępach w nauce o długowieczności

Dzięki ostatnim osiągnięciom naukowców w inżynierii genetycznej, AI, bionice i monitorowaniu zdrowia w końcu spełnią się marzenia o długowieczności – pisze Sergey Young w bestsellerze „The Science and Technology of Growing Young”. I ma na to przekonujące argumenty.

Wyobraź sobie, że w wieku 80 lat możesz czuć się jak 25-latek i cieszyć się dobrym zdrowiem” – mało kto wierzy w takie obietnice brzmiące jak marketingowe hasła. Od stuleci przeróżnej maści szarlatani i alchemicy próbowali zatrzymać czas sięgając do opartych na zabobonach metod, od przetaczania krwi do magicznych ziół. Dziś zastąpiła je nauka. Dzięki antybiotykom, innowacjom w medycynie i farmacji, w tym szczepieniom, oraz rosnącej wiedzy o wpływie stylu życia na zdrowie, średnia długość życia Europejczyków podskoczyła do 80 lat. 200 lat temu była o połowę krótsza.

W nadchodzących latach osiągnięcia w dekodowaniu ludzkiego genomu, sztucznej inteligencji i obliczeń kwantowych napędzą nową dziedzinę ekonomii i nauki, jaką jest longevity (długowieczność). Autor książki „Nauka i technologia dla młodego starzenia się” podaje 5 technologii, które na to wpłyną.

Diagnozowanie przenosi się z laboratoriów do domów. Medycyna jest reaktywna, a lekarze gaszą pożary, zamiast dbać o to, aby ludzie zachowali zdrowie tak długo jak to możliwe. Nowe technologie monitorowania zdrowia to zmienią – coraz więcej osób mierzy parametry zdrowia z pomocą opasek fitness albo inteligentnych zegarków. Czujniki umieszczone w domu i w ciele człowieka będą sprawdzać dzień i noc podstawowe funkcje życiowe. Wszystkie dane trafią na konto zdrowia pacjenta, gdzie algorytmy AI przeanalizują je i porównają z informacjami zebranymi od milionów innych osób.

AI doprowadzi do rozwoju medycyny precyzyjnej. Mimo, że medycyna dysponuje nowoczesnymi lekami, często trafiają one do osób, które na nie reagują. Rosnąca ilość danych gromadzonych w elektronicznych kartotekach – w tym o predyspozycjach genetycznych i stylu życia – pozwoli tworzyć cyfrowe modele pacjentów, na których lekarze będą mogli prowadzić symulacje terapii i leków. Sztuczna inteligencja pomoże też przeglądać wyniki najnowszych badań naukowych i tworzyć personalizowane rekomendacje dla każdego chorego. Do tego AI będzie na bieżąco analizować reakcje organizmu na leczenie i wprowadzać modyfikacje w czasie rzeczywistym. Odchodzimy od uniwersalnej medycyny w modelu „one-fits-all”, która w wielu przypadkach jest nieskuteczna.

Inżynieria genetyczna wyeliminuje niektóre choroby. Naukowcy i lekarze dysponują już technologiami pozwalającymi edytować DNA, kontrolując lub eliminując choroby do niedawna uważane za nieuleczalne. Przykładem jest terapia genowa anemii sierpowatej oraz ciężkiego złożonego niedoboru odporności (SCID), polegająca na programowaniu białek w organizmie. Szczepionka przeciw COVID-19 też jest efektem inżynierii biomedycznej.

Pokrewna terapia genowa zwana terapią CAR T może być stosowana u pacjentów z nowotworami i okazała się skuteczna w leczeniu białaczki dziecięcej i chłoniaka nieziarniczego. Terapie genowe są nadal bardzo drogie – cena za wyleczenie SCID sięga miliona dolarów. Jednak wraz z rozwojem technologii i jej upowszechnieniem, ceny te będą spadać.

Bionika pozwoli zastępować organy i wspomagać ich funkcjonowanie. Granica między tym, co naturalne, a tym, co sztuczne w naszych ciałach będzie się zacierać. Już teraz lekarze wymieniają części ciała: miejsce chorych zębów zastępują implanty, a uszkodzone biodra wymieniane są na nowe endoprotezy.

Naukowcy pracują nad biodrukowaniem narządów w technologii 3D oraz ich hodowaniem wewnątrz ciała. Wśród pierwszych osiągnięć jest m.in. drukowanie skóry w laboratorium dla pacjentów z rozległymi oparzeniami. Zespół inżynierów z Newcastle University stworzył rogówkę oka przy użyciu bio-tuszu zawierającego komórki macierzyste i białka, a Neuralink pracuje nad interfejsem mózgu z komputerem, aby pomóc osobom niepełnosprawnym poruszać się i komunikować. Postępy w bionice są pilnie potrzebne – w USA ponad 100 000 osób czeka na ratujące życie przeszczepy narządów.

Futurystyczne technologie pomogą „żyć” wiecznie. Czy chciałbyś rozmawiać i widzieć się ponownie z osobą, która była dla ciebie ważna, ale już nie żyje? To jedna z najbardziej kontrowersyjnych technologii w dziedzinie longevity – tworzenie cyfrowych awatarów, które są wskrzeszane po śmierci, aby utrwalić wspomnienia. Korzystając ze skanerów 3D i sztucznej inteligencji, takie technologie tworzy przykładowo Vive Studios. Firma generuje m.in. hologramy nieuleczalnie chorych dzieci. Dla niektórych to przerażająca, nieetyczna innowacja, dla innych – nadzieja na poradzenie sobie ze stratą po odejściu bliskiej osoby.

Podobne spory wywołuje wizja zapisywania pamięci człowieka na chipie i przeniesienie świadomości do wirtualnego świata. To jednak na razie daleka przyszłość.

Długowieczność: marzenie czy horror?

Strach przed śmiercią zawsze będzie napędem dla szybko rosnącego rynku longevity. Ale wydłużanie życia wiąże się z kilkoma zagrożeniami. Po pierwsze, z przeludnieniem planety prowadzącym do katastrofy ekologicznej.

Ten argument można podważyć: w 1798 roku ekonomista Thomas Robert Malthus ostrzegał, że szybki wzrost liczby ludności doprowadzi do globalnej klęski głodu, bo rolnicy nigdy nie nadążą z produkcją żywności. Nie założył jednak, że wraz z postępem zmieniają się też technologie rolnicze. W przyszłości mięso będzie pochodzić z laboratoriów, a inżynieria genetyczna i inteligentne uprawy pozwolą zwiększyć wydajność agrobiznesu.

Innym problemem jest pogłębienie się nierówności społecznych. Nowoczesne terapie genowe nie są refundowane ze względu na astronomiczne ceny – tylko najbogatszych będzie stać na wymianę chorej wątroby albo super-nowoczesne leki. I trzeci problem – czy długie życie nie okaże się przekleństwem w postaci samotności i izolacji? Zdaniem Young’a, te obawy nie powinny hamować innowacji, ale motywować do takiego modelu, w którym technologie wydłużające życie będą dostępne solidarnie dla wszystkich.

Jeden rozdział Young poświęca przyziemnym metodom długowieczności. Bez nowoczesnych technologii, już dziś każdy z nas może dodać sobie kilka lat życia przestrzegając podstawowych zasad profilaktyki: uprawiając sport, zdrowo się odżywiając, unikając używek, dbając o odpowiednią długość snu i odpoczynku, poddając się badaniom profilaktycznym. To nic nie kosztuje. 

Czytaj także: Zmiany w medycynie są za rogiem. Streszczenie książki „The Future Is Faster Than You Think”

Trwa spór o receptomaty pomiędzy NIL a MZ

W odpowiedzi na działalność tzw. receptomatów Ministerstwo Zdrowia wprowadziło limit na liczbę wystawianych e-recept. Naczelna Izba Lekarska domaga się zniesienia tych ograniczeń i chce zmian w ustawie refundacyjnej. Jedna i druga strona mają inne pomysły na walkę z biznesem wystawiania recept na masową skalę.

Ograniczenie prędkości: 30 na godzinę

O lekarzach wystawiających podejrzaną liczbę e-recept było wiadomo od stycznia br. po głośnej publikacji Dziennika Gazety Prawnej opisującej, jak łatwo „kupić” receptę na np. leki psychotropowe w sieci. Wówczas Ministerstwo Zdrowia zapowiadało kontrole, jednak przez kilka miesięcy niewiele się zmieniło. Ostatnie dane pokazujące, że niektórzy lekarze wystawiają nawet 100-400 tys. e-recept miesięcznie, spowodowały, że sprawa znowu nabrała rozgłosu.

MZ zarzuciło NIL bezczynność, a Adam Niedzielski postanowił wprowadzić limity dla e-recept. Jeden lekarz podczas 10 godzin pracy może teraz wystawić maks. 300 recept dla nie więcej niż 80 pacjentów.

Minister Zdrowia szybko obwieścił sukces na Twitterze pisząc: „W 2 dni 283 lekarzy próbowało przekroczyć granicę 300 recept dla więcej niż 80 pacjentów w ciągu tylko 10h swojej pracy. Większość to pracownicy tzw. receptomatów. Rekordzista chciał wystawić w dwa dni 60 tys. recept. Czy to jeszcze medycyna czy już tylko biznes.” W kolejnych wypowiedziach dodał, że blisko 100 proc. z 302 lekarzy, którzy próbowali przekroczyć limity, prowadzi biznes receptowy. Zapytał też prowokacyjnie, czy „Naczelna Izba Lekarska działa w interesie receptomatów?”

Limit? Jakim prawem?

Lekarze i przychodnie zostały zaskoczone limitami, co wywołało z ich strony sprzeciw. W piśmie do MZ z 5 lipca 2023 r., Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Łukasz Jankowski, zwrócił się z prośbą o „niezwłoczne wyjaśnienie na jakiej podstawie prawnej została podjęta taka decyzja, a także wyciągnięcie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za ograniczenie możliwości wykonywania zawodu przez lekarzy, a w konsekwencji za ograniczenie praw pacjentów do świadczeń opieki zdrowotnej”.

Łukasz Jankowski zaznaczył, że NIL w pełni popiera działania służące uregulowaniu rynku podmiotów wystawiających recepty w trybie komercyjnym, czyli tzw. receptomatów, jednak propozycje NIL nigdy nie zostały wprowadzone w życie przez MZ, a samorząd lekarski nie zgadza się z ograniczaniem praw pacjentów do świadczeń opieki zdrowotnej i arbitralnym ustalaniem sposobu korzystania przez lekarzy z e-recept.

Przepychanka na słowa i przerzucanie odpowiedzialności trwa dalej. 6 lipca Minister Zdrowia w wywiadzie dla Polsat News wspomniał, że mniej więcej od kwietnia przesyłane są do NIL informacje na temat lekarzy, którzy przekraczają takie niewykonalne liczby w normalnym trybie przyjmowania pacjenta, czyli poświęcenia mu, chociaż chwili na wywiad. – Do tej pory nie ma żadnych rezultatów. Przypomnę, że Samorząd Lekarski ma prawo do wyciągnięcia konsekwencji, włącznie z pozbawieniem prawa wykonywania zawodu – podkreślił Niedzielski.

Na te zarzuty szybko odpowiedział NIL. 7 lipca Izba wystawiła Ministrowi receptę, „która stanowi propozycję leczenia w wywołanej przez Ministra kryzysowej sytuacji”.

Recepta dla MZ od NIL
Recepta dla MZ od NIL

NIL i MZ z różnymi pomysłami na rozwiązanie problemu receptomatów

Naczelna Izba Lekarska proponuje poprawkę do procedowanej obecnie ustawy refundacyjnej, dodając w art. 2 ustawy punkt 11a o brzmieniu:

W art. 95b ustawy z dnia 6 września 2001 r. Prawo farmaceutyczne dodaje się ust. 3a o brzmieniu:

3a. Wystawienie pacjentowi recepty w postaci elektronicznej może nastąpić pod warunkiem uprzedniego dokonania przez osobę uprawnioną do wystawienia recepty osobistego zbadania pacjenta, któremu recepta ta ma zostać wystawiona, albo zbadania go za pośrednictwem systemów teleinformatycznych lub systemów łączności zapewniających jednoczesny przesył dźwięku lub obrazu odbywanego w czasie rzeczywistym, z wyłączeniem sytuacji gdy:

  1. recepta wystawiana jest w okolicznościach, o których mowa w art. 42 ust. 2 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (Dz. U. z 2022 r. poz. 1731, z późn. zm.) oraz art. 15b ust. 2 ustawy z dnia 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej (Dz. U. z 2022 r. poz. 2702, z późn. zm.),
  2. od ostatniego, osobistego zbadania pacjenta przez osobę uprawnioną do wystawienia recepty upłynęło nie więcej niż 6 miesięcy i jest to odzwierciedlone w dokumentacji medycznej, do której dostęp posiada osoba wystawiająca receptę przed jej wystawieniem”.

Z kolei 8 lipca, rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz podkreślił, że zmiany wprowadzone przez MZ są kategoryczne i resort zdrowia nie ma zamiaru się z nich wycofać, dodając, że jeśli ktoś pyta jakim prawem MZ wprowadziło ograniczenia to „prawem ochrony zdrowia pacjentów, którzy w tzw. receptomatach mogli otrzymać każdy lek bez żadnych konsultacji lekarskich, przynajmniej w dwóch przypadkach doprowadziło to do śmierci.”

Do sprawy odniósł się 10 lipca Rzecznik Praw Obywatelskich, który stwierdził, że limit „może prowadzić do ograniczenia praw pacjentów do świadczeń zdrowotnych„.

Z kolei Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy planuje na 13 lipca protest przed Ministerstwem Zdrowia. OZZL oświadczył, że limity mijają się z celem i uderzają w lekarzy POZ i chorych. Do tego rozwiązanie jest bezprawne, ponieważ ogranicza ustawowe prawo do wykonywania zawodu.

Czytaj także: Małżeństwo lekarzy wystawiło 700 tys. e-recept w ciągu roku

Problem nr 1 terapii chorób psychicznych: ogromne braki lekarzy, których nie da się rozwiązać
Problem nr 1 terapii chorób psychicznych: ogromne braki lekarzy, których nie da się rozwiązać

Prace nad automatyzacją terapii schorzeń psychicznych sięgają lat 70-tych. Czy szybki rozwój sztucznej inteligencji oznacza, że wkrótce boty-terapeuci będą gotowe rozmawiać z pacjentami? Technologia w postaci modeli językowych jak ChatGPT jest gotowa, problemem są dane.

Pomoc psychologiczna jest dziś luksusem. Szacuje się, że globalnie na 100 000 osób przypada średnio około 4 psychiatrów (w Polsce – 9). Liczba chorych systematycznie przybywa. Według Światowej Organizacji Zdrowia, już ok. 1 mld ludzi cierpi na choroby psychiczne, w tym m.in. depresje i lęki.

Lukę w dostępie do terapii próbują zmniejszyć twórcy aplikacji mobilnych. Szacuje się, że w 2021 było już nawet 20 000 aplikacji zdrowia psychicznego. Oferują najczęściej wsparcie „coacha”, poprawę nastroju albo zlikwidowanie negatywnych schematów myślenia. Jednak badania sugerują, że tylko ok. 6,2% aplikacji może pochwalić się dowodami klinicznymi. Do tego są to najczęściej dość prymitywne rozwiązania. Aplikacje takie jak Woebot, Wysa czy Tess korzystają z tzw. drzew decyzyjnych stworzonych w oparciu o zasady terapii poznawczo-behawioralnej (CBT): jeśli pacjent powie A, aplikacja odpowiada B itd. To na razie żadna AI. Do tego wskaźnik retencji – czyli utrzymania pacjentów – dla aplikacji zdrowia psychicznego wynosi tylko 4% po okresie 2 tygodni.

Sztuczna inteligencja może też pełnić rolę diagnostyczną w psychologii i psychiatrii. Przykładem jest program REACH VET skanujący dokumentację medyczną pacjenta w poszukiwaniu markerów depresji jak okaleczenia czy zapiski o myślach samobójczych. Podobne rozwiązania mogą też np. analizować zachowania w mediach społecznościowych (np. czat, publikowane zdjęcia), głos i aktywność w świecie rzeczywistym, aby wykryć wczesne objawy potencjalnych zaburzeń.

Rozwój modeli przetwarzania języka, jak ChatGPT, daje nadzieję na przyspieszenie prac nad skutecznymi terapeutami cyfrowymi zdolnymi prowadzić płynną rozmowę i stosującymi sprawdzone metody terapii. Technologia jest gotowa. Wyzwaniem pozostaje wytrenowanie modeli językowych. Do tego potrzebne są bardzo wrażliwe dane jak nagrania z sesji terapeutycznych czy intymne dane pacjentów, jednak dostęp do nich budzi wiele kontrowersji. Poza tym, psychologia i psychiatria operają się na standardach przygotowanych do interakcji osobistej z pacjentem. Potrzebne są nowe wytyczne dla cyfrowych doradców.

Nie będzie szeroko dostępnej opieki psychicznej i psychiatrycznej bez automatyzacji. ChatGPT daje przedsmak możliwości AI w medycynie, ale żeby z nich skorzystać, trzeba skupić się na poradzeniu sobie ze wspomnianymi wyzwaniami. I nawet jeśli cyfrowi terapeuci nie będą doskonali, będą na pewno lepsi niż psychologowie i psychiatrzy, do których nie można się dostać ze względu na braki kadrowe. A na pewno pomogą szybciej diagnozować, a tym samym udzielać pomocy na możliwie wczesnym etapie zaburzeń.

Czytaj także: ChatGPT to największy eksperyment w dziejach ludzkości

76 stron z poradami, jak wdrażać innowacje cyfrowe w podmiotach medycznych. Praktyczne i aktualne wskazówki dla lekarzy i menedżerów, przykłady z Polski i zagranicy.

Kliknij tutaj, aby pobrać bezpłatnie nowe e-wydanie OSOZ (wersja PDF – 13,2 MB)

OSOZ lipiec 2023
OSOZ lipiec 2023

Spis treści:

Wszystkie wydania archiwalne dostępne są na zakładce POBIERZ.

Archiwum czasopisma OSOZ Polska

1 66 67 68 69 70 127