Po 3 miesiącach od uruchomienia pilotażu CeZ, przystapiło do niego tylko 29 placówek
Po 3 miesiącach od uruchomienia pilotażu CeZ, przystapiło do niego tylko 29 placówek

Można już zapisać się na bezpłatną cytologię, mammografię lub pierwszą wizytę do kardiologa poprzez system Centralnej e-Rejestracji (CeZ). Usługa dostępna jest na Internetowym Koncie Pacjenta lub w aplikacji mojeIKP. MZ opublikowało tak że mapę podmiotów uczestniczących w pilotażu CeZ.

Jakie placówki biorą udział w pilotażu Centralnej e-Rejestracji?

Na chwilę obecną możliwość rejestracji przez centralny system oferuje 29 placówek (stan na 19 listopada 2024). Najwięcej, bo 14 placówek, prowadzi zapisy na kardiologię, 10 na mammografię i 6 na cytologię (tylko jedna placówka na liście oferuje e-rejestrację na dwie usługi, pozostałe – na jedną).

Na stronie pacjent.gov.pl dostępna jest mapa pokazująca lokalizację placówek.

Mapa placówek uczestniczących w pilotażu Centralnej e-Rejestracji

Placówki można wyszukiwać korzystając z filtra usług (kardiologia, cytologia, mammografia), województwa oraz dokładnego adresu. Po wybraniu żądanych kryteriów, dostępne placówki zostaną wyświetlone na liście zawierającej dokładne dane teleadresowe.

Pilotaż CeZ nadal otwarty, na placówki czekają duże bonusy

Na razie liczba placówek, które przystąpiły do pilotażu CeZ i udostępniają wolne terminy usług w centralnym systemie jest bardzo mała. I to pomimo bardzo atrakcyjnych zachęt finansowych, w tym m.in. jednorazowego ryczałtu do 200 000 zł.

Budżet pilotażu zakłada, że przystąpi do niego ok. 3 800 placówek. Nabór do projektu ruszył 26 sierpnia br. i jest cały czas otwarty (nie ma terminu końcowego składania wniosków). Pilotaż zakończy się 30 czerwca 2025 roku.

Pacjenci moją już się umawiać przez IKP na usługi oferowane w ramach pilotażu Centralnej e-Rejestracji (źródło: MZ)
Pacjenci moją już się umawiać przez IKP na usługi oferowane w ramach pilotażu Centralnej e-Rejestracji (źródło: MZ)

W numerze 11/2024 OSOZ Statystyki m.in., czy pacjenci mają – i dlaczego – swoje ulubione apteki oraz analiza sprzedaży środków nasennych w latach 2002-2023 z prognozą do końca roku 2025.

OSOZ Statystyki 11/2024

W numerze 11/2024 OSOZ Statystyki:

Czy pacjenci mają swoje ulubione apteki?

Duża część aptek od dłuższego czasu boryka się z wyzwaniami związanymi ze wzrostem kosztów prowadzenia biznesu. W dalszym ciągu upada więcej aptek i punktów aptecznych niż się otwiera. Co decyduje o sukcesie rynkowym apteki? Cena produktów? Asortyment? Jakość obsługi? A może wszystkie wymienione czynniki, których działanie powoduje, że pacjent chętnie wraca.

Czytaj dalej 👉

Sprzedaż leków nasennych spada od 3 lat

W 2023 roku apteki sprzedały 18,7 mln opakowań leków na sen o wartości 341,6 mln zł. Po przekroczeniu granicy 19 mln opakowań w 2021 i 2022 roku, rynek ponownie wkroczył w okres spadkowy. Lawinowo rosną ceny, które w okresie ostatnich 5 lat podskoczyły prawie o 50%. Eksperci OSOZ szacują, że w 2025 roku sprzedaż ledwo przekroczy 18 mln opakowań.

Szacuje się, że 78 proc. Europejczyków ma trudności z przespaniem całej nocy, a Polacy są w czołówce najgorzej śpiących narodów – subiektywną bezsenność zgłasza aż 50% osób.

Czytaj dalej 👉

Ponadto w numerze:

Więcej danych? Wszystkie archiwalne numery OSOZ Statystyki znajdziesz na zakładce POBIERZ.

Archiwalne numery OSOZ
Przewodnikiem po aplikacji terapii jest sympatyczny potwór
Przewodnikiem po aplikacji terapii jest sympatyczny potwór

Aplikacja Rootd to podręczna pomoc w radzeniu sobie z atakami paniki i lęków w momencie, gdy się pojawią. Zawiera m.in. ćwiczenia głębokiego oddychania, lekcje zrozumienia niepokoju i opcję szybkiej ulgi.

Aplikacja oferuje doraźną pomoc w stanach lękowych i paniki oraz długoterminową terapię opartą na dowodach naukowych (terapia behawioralno-poznawcza, CBT), dzięki której użytkownik uczy się budować odporność psychiczną. Jej mocną zaletą jest fakt, że została stworzona przez osoby, które same szukały narzędzia prostej pomocy bez stygmatyzacji ataków paniki.

Aplikacja Rootd
Aplikacja Rootd

Centralną funkcją jest Rootr, czyli natychmiastowa pomoc. Po naciśnięciu na czerwony guzik, użytkownik może skorzystać z techniki relaksacji pozwalającej uspokoić się, jeśli oczywiście czuje się na siłach, aby samodzielnie poradzić sobie z atakiem. Drugą opcją jest tzw. kontakt alarmowy, pozwalający porozmawiać z wybranym członkiem rodziny, przyjacielem lub lokalnym punktem pomocy.

Niebieski potwór – sympatyczne wcielenie lęku – uczy skąd bierze się paraliżujący strach, jak nasze ciało doświadcza ataków paniki, dlaczego one występują i jak przebiegają. W ten sposób można lepiej zrozumieć dolegliwość i zapanować nad nią.

Apka ma wbudowane ćwiczenia głębokiego oddychania i relaksacji. Dzięki wizualizacjom stresu, pozwala świadomie uspokoić ciało i umysł. Terapia obejmuje też prowadzenie dziennika uważności, który pozwala odzyskać zaufanie do samego siebie i bardziej świadomie reagować w przypadku sytuacji wyzwalających stany lękowe.

Zaletą jest wyraźny podział na szybką pomoc, czyli ćwiczenia przynoszące natychmiastową ulgę i lekcje np. z zakresu zdrowej diety, zdrowego korzystania z mediów społecznościowych i technik oddychania. Z kolei lekcje długoterminowe mają na celu krok po kroku zmienić nastawienie do samego siebie, zyskać pewność siebie i zadbać o zdrowie psychiczne. Wśród nich jest m.in. medytacja, techniki samozaufania itd.

Wersja podstawowa jest bezpłatna, miesięczny abonament kosztuje 9,99 zł. Można też wykupić tańszą opcję roczną dostępną w kilku wariantach. Należy pamiętać, że apka pełni rolę wsparcia w atakach paniki i leków, ale nie zastępuje konsultacji lekarskiej.

Pobierz z google play
Pobierz z apple store
Model opracowany przez AstraZeneca ma „wyjątkowo wysoką” wydajność w wykrywaniu 121 chorób
Model opracowany przez AstraZeneca ma wyjątkowo wysoką wydajność w wykrywaniu 121 chorób

Nowe badania sugerują, że dzięki narzędziom sztucznej inteligencji już niedługo będzie można wykrywać wiele chorób na długo przed pojawieniem się pierwszych objawów. Wystarczą standardowe dane gromadzone w elektronicznej dokumentacji medycznej.

Niewykorzystany potencjał EDM

Chodzi dokładnie o algorytm AI o nazwie MILTON opracowany przez firmę farmaceutyczną AstraZeneca. Analizuje on wyniki badań pacjentów, które są rutynowo gromadzone przez lekarzy rodzinnych w e-kartotece, i na tej podstawie wyszukuje wzorce mogące świadczyć o potencjalnym rozwoju chorób. I to nawet takich, które mogą się rozwinąć dopiero za kilka lat.

Z reguły pacjenci zgłaszają się do lekarza, gdy występują dokuczliwe objawy. Wówczas choroba jest już najczęściej w zaawansowanym stadium, utrudniającym leczenie. Tymczasem wiele osób wykonuje regularnie standardowe badania profilaktyczne. Wyniki trafiają przez lata do elektronicznej dokumentacji medycznej, a raz przeanalizowane przez lekarza rodzinnego, popadają w zapomnienie. Tymczasem nawet lekkie odchylenia od prawidłowych wartości badań gromadzonych przez kilka lat w zestawieniu z przykładowo wiekiem mogą zdemaskować powoli rozwijające się choroby.

Jak podkreślają przedstawiciele AstraZeneca, w ten sposób można przewidywać z wysokim prawdopodobieństwem rozwój wielu chorób, w tym np. choroby Alzheimera, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP), chorób nerek.

AI wykrywa chorobę na podstawie niepozornych zmian

Do szkolenia modelu AI, AstraZeneca wykorzystała dane od 500 000 osób będące częścią UK Biobank – repozytorium anonimowych informacji zdrowotnych pacjentów z Wielkiej Brytanii. MILTON przeanalizował 67 rutynowych biomarkerów klinicznych, w tym wyniki badań krwi i moczu, kontrolne badania ciśnienia krwi i wydolności oddechowej oraz wagę, wiek i płeć. Oprócz tego, pod uwagę wzięto dane od 50 000 ochotników Biobanku z informacjami o 3000 białek obecnych w osoczu krwi i odgrywających ważną rolę w organizmie, chociażby dla funkcjonowania układu odpornościowego i hormonalnego.

Model wykazał się „wyjątkowo wysoką” wydajnością w przypadku aż 121 chorób, wykrywając subtelne wzorce w danych – niewidoczne dla człowieka – i korelując je z chorobami diagnozowanymi u pacjentów o danej charakterystyce nawet 10 lat później. W stosunku do kolejnych 1091 chorób, model osiągnął poziom „wysokiej” wydajności predykcyjnej. Naukowcy mają nadzieję, że AI będzie w przyszłości standardowym elementem elektronicznej dokumentacji medycznych, podpowiadając lekarzowi ryzyko wystąpienia choroby u pacjenta. Takie podejście pozwoli skuteczniej podejmować decyzje medyczne w zakresie profilaktyki i ewentualnych dodatkowych badań przesiewowych.

70% placówek zdrowia finansuje cyberbezpieczeństwo z własnej kieszeni
70% placówek zdrowia finansuje cyberbezpieczeństwo z własnej kieszeni

Choć 81 proc. firm szkoli swoich pracowników z ochrony danych, to aż 60 proc. robi to tylko raz, na początku zatrudnienia – wynika z badania ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów. W placówkach zdrowia sytuacja wygląda jeszcze gorzej.

Szpitale nie mają z czego sfinansować szkoleń z bezpieczeństwa danych

Z tego samego badania dowiadujemy się, że 20% firm w ogólne nie szkoli z cyberbezpieczeństwa. Z kolei z ankiety Centrum e-Zdrowia z 2023 r. wynika, że tylko połowa placówek zdrowia podejmuje działania w zakresie cyberbezpieczeństwa.

Deklaracje mogą jednak odbiegać od rzeczywistości. Szpitale i przychodnie działające pod presją kosztów nie mają pieniędzy na profesjonalne szkolenia. A takie, prowadzone przez eksperta bezpieczeństwa danych medycznych, kosztują kilka tysięcy złotych. Gdy w grę wchodzi duża placówka, jak szpital zatrudniający kilkudziesięciu pracowników, kwota może uróść do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Efekt? Szkolenia z ochrony danych medycznych to kilka minut w ramach onboardingu nowego pracownika.

Tymczasem z tej samej ankiety CeZ wynika, że aż 70% placówek finansuje cyberbezpieczeństwo z własnej kieszeni; po środki z NFZ udało się sięgnąć 27% placówek. Szkolenia lub działania uświadamiające dla pracowników dotyczące bezpieczeństwa informacji i cyberbezpieczeństwa były wskazywane przez ankietowanych przez CeZ jako priorytetowe obszary działań.

Częstotliwość szkoleń z zakresu ochrony danych osobowych w firmach MŚP (źródło: chronpesel.pl)

Wszyscy liczą po cichu, że nie są atrakcyjnym celem dla hakerów

Problem w tym, że system, w którym funkcjonują placówki zdrowia, nie pomaga w działaniach na rzecz cyberbezpieczeństwa. W napiętym grafiku pracy brakuje czasu na regularne szkolenia, lekarze często pracują na kontraktach w kilku lokalizacjach, występuje duża rotacja kadr bo brakuje pracowników, a infrastruktura IT jest często przestarzała. Wydatki statystycznego szpitala na IT – według szacunków zagranicznych – sięgają ok. 4–5% budżetu. Placówki w dobrej sytuacji finansowej wydają z tego ok. 6–9% na cyberbezpieczeństwo. Nawet przy tak optymistycznej kalkulacji można szybko obliczyć, że to niewiele, biorąc pod uwagę np. zarobki ekspertów od cyberbezpieczeństwa. Informatycy są wysysani przez sektor prywatny, który oferuje o wiele lepsze warunki niż publiczny szpital.

Z drugiej strony oszczędzanie na bezpieczeństwie danych to jak balansowanie na cienkiej linie. Placówki medyczne przetwarzają ogromne ilości informacji, w tym dane osobowe, medyczne oraz finansowe pacjentów. Każde ich naruszenie może skutkować stratami finansowymi, chaosem organizacyjnym, trudnym do odbudowania uszczerbkiem na wizerunku oraz wysokimi karami. Przykładem jest grzywna w wysokości 1,5 mln zł nałożona przez UODO na jedną ze spółek medycznych w sierpniu 2024 roku. Powodem było złe zabezpieczenie danych, które doprowadziło do skutecznego ataku hakerskiego.

Ile kosztuje cyberbezpieczeństwo? Czasami nic

W większości przypadków to nie technologia, ale nieprzeszkolony personel medyczny jest najsłabszym ogniwem w łańcuchu ochrony danych. Dlatego priorytetową pozycją w budżecie na ochronę danych muszą być szkolenia.

Jednorazowa instrukcja bezpieczeństwa danych przekazana podczas zatrudnienia nowego lekarza albo pielęgniarki (onboarding cyberbezpieczeństwa) to za mało, aby mieć pewność, że pracownicy wiedzą, jak nie dać się nabrać na ataki typu phishing albo ransomware.

To nie muszą być od razu drogie szkolenia wykupowane u firm zewnętrznych. Istnieje wiele innych sposobów podnoszenia kompetencji cyberbezpieczeństwa. Wśród najciekawszych i bezpłatnych, ale rzadko wykorzystywanych, są:

W dużych placówkach zdrowia można poszukać osoby zainteresowane tematami związanymi z cyfryzacją i bezpieczeństwem danych oraz zaangażować je do prowadzenia cyklicznych szkoleń aktualizujących wiedzę w zakresie nowych technik hakerów oraz przepisów.

W miarę prostym i także bezkosztowym działaniem są symulacje ataków phishinowych. Dział IT przygotowuje i wysyła z podejrzanie wyglądającego konta e-mail wiadomość zachęcającą do przejścia na stronę internetową albo kliknięcia w załącznik. Następnie bada się, ilu pracowników kliknęło w niezweryfikowany mail, i na tej podstawie realizowane są szkolenia.

Można też przygotować testy cyberbezpieczeństwa, które jednak nie powinny być elementem oceny pracownika, ale okazją do sprawdzenia własnej wiedzy i aktualizacji informacji. Takie krótkie, trwające 10 minut ankiety można prowadzić on-line raz w miesiącu.

Pracownicy powinni też mieć łatwy dostęp do wsparcia techniczego, gdy dzieje się coś podejrzanego albo nie wiedzą, czy można zaufać otrzymanej wiadomości. Nawet najlepsze zabezpieczenia techniczne nie zawsze są w stanie odsiać podejrzane e-maile i oznaczyć je jako SPAM.

Brakuje nawet podstaw ochrony danych

Tak samo jak wielu właścicieli firm z sektora MŚP lekceważy zagrożenie ze strony hakerów, sprawa dotyczy placówek ochrony zdrowia.

– Uważają, że nie są atrakcyjnym celem ataków. Często też nie wiedzą, że to człowiek jest najsłabszym ogniwem w starciu z cyberprzestępcami. W efekcie, jeśli nawet stosowane są silne zabezpieczenia, to w wyniku jakiegokolwiek braku szkoleń zatrudnianego personelu znacznie zwiększają ryzyko błędu ludzkiego, który może zakończyć się kradzieżą lub wyciekiem danych – ostrzega Bartłomiej Drozd, ekspert serwisu ChronPESEL.pl. Szkolenia nie muszą kosztować dużo, wystarczy przygotować politykę bezpieczeństwa danych, która uwzględni różne ich formy i będzie pilnowała ich cyklicznej realizacji.

Niecała połowa podmiotów zgłasza incydenty cyberbezpieczeństwa
Według badania serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów pod patronatem Urzędu Ochrony Danych Osobowych, zaledwie 42 proc. respondentów deklaruje, że w razie kradzieży danych zgłosiłoby ten fakt do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Pomimo że zgodnie z przepisami przedsiębiorcy jako administratorzy mają taki obowiązek, jeżeli istnieje prawdopodobieństwo (wyższe niż małe) szkodliwego wpływu na osoby, których dane dotyczą. Jeśli go nie dotrzymają, a istnieje ryzyko np. tzw. kradzieży tożsamości dla osób, których dane wykradziono, to administratorzy narażają się na wysokie kary ze strony Prezesa UODO. Może to oznaczać, że niemal co druga firma raczej będzie starała się zbagatelizować skutki utraty lub ukryć kradzież danych.

Dr Daniel Pinto dos Santos pracuje jako radiolog w Szpitalu Uniwersyteckim w Kolonii (zdjęcie: EHFG)
Dr Daniel Pinto dos Santos pracuje jako radiolog w Szpitalu Uniwersyteckim w Kolonii (zdjęcie: EHFG)

Radiolodzy jako pierwsi mieli zostać zastąpieni przez sztuczną inteligencję. Tak się jednak nie stało, bo medycyna to nie tylko dane – mówi w wywiadzie dr Daniel Pinto dos Santos, Przewodniczący Podkomisji ds. e-Zdrowia i Informatyki w Europejskim Towarzystwie Radiologicznym (European Society of Radiology).

Geoffrey Hinton – tegoroczny laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki – prognozował w 2016 roku, że w przeciągu 5 lat sztuczna inteligencja zastąpi radiologów. Dlaczego się pomylił?

To zabawne, bo Hinton później napisał na Twitterze (red.: obecnie X), że się pomylił – nie pięć, ale dziesięć lat, czyli do 2026 roku… W każdym razie sztuczna inteligencja sprawdza się w analizowaniu obrazów i jest całkiem prawdopodobne, że będzie realizować niektóre zadania radiologów. Nadal jednak mamy pracę, ponieważ radiologia jest bardziej złożona niż zakładają osoby, które nie mają żadnego związku z medycyną.

Pozyskanie danych do trenowania sztucznej inteligencji jest sporym wyzwaniem. To nie jest tak, że zmiana X na zdjęciu zawsze sugeruje chorobę Y. Nawet jeśli takie założenie sprawdza się w większości przypadków, zawsze są sytuacje rzadkie, skrajne, wychodzące poza typowy wzorzec. Wykształceni radiolodzy są w stanie je rozpoznać. Z kolei sztuczna inteligencja potrzebuje całej masy przykładów – danych treningowych – aby odróżnić rzadkie, ale ważne wyniki badań od tych bardziej powszechnych, ale mniej krytycznych. Wszystko, co wykracza poza „standard”, jest dla modeli AI problemem.

Być może pewnego dnia AI też będzie mogła uczyć się z podręczników i rozpoznawać wzorce na obrazach. Jednak obecne metody trenowania AI nadal wymagają ogromnych ilości danych – danych, które nie są łatwo dostępne lub odpowiedniej jakości.

Moim zdaniem jest całkiem prawdopodobne, że sztuczna inteligencja pewnego dnia zastąpi radiologów, ale ten dzień jest wciąż odległy.

Jak AI już teraz zmienia pracę radiologów?

Generalnie nasza praca jest w dużej mierze taka sama jak kilka lat temu. Z kilkoma wyjątkami. Na rynku dostępnych jest wiele rozwiązań AI realizujących określone zadania, jak wykrywanie krwotoków wewnątrzczaszkowych i złamań, analizowanie wieku kości itp. Z niektórymi – jak wspomniane szacowanie wieku kości – AI radzi sobie świetnie.

Jednak radiologia to o wiele więcej niż tylko analiza obrazów: konsultujemy diagnozy z lekarzami, wybieramy najlepsze metody skanowania dla każdego pacjenta, zestawiamy wyniki badań z dolegliwościami zgłaszanymi przez chorego. Za 20 lat może się okazać, że będziemy jedynie nadzorować modele AI i algorytmy, zamiast robić wszystko samodzielnie. Medycyna laboratoryjna ma tę ewolucję za sobą – to maszyny przeprowadzają badania.

Jednak aby tak się stało, potrzebujemy skuteczniejszych modeli AI. Różnica między pacjentem zdrowym a przypadkiem krytycznym na zdjęciu medycznym czasami sprowadza się do kilku pikseli. Nieraz diagnoza wymaga analizy historii pacjenta. Takiego wnioskowania AI nie jest w stanie przeprowadzić.

Przed naszą rozmową wspomniał Pan także, że różne systemy sztucznej inteligencji mogą dawać różne wyniki.

Tak, problem niejednorodności wyników tkwi w detalach technicznych. Model może działać dobrze na zestawach danych treningowych, ale nie tych, które są dostępne w danej placówce zdrowia. Nawet niewielkie szumy w danych powodują, że AI się gubi. Tymczasem obrazy radiologiczne z natury zawierają takie zakłócenia, ponieważ pomiary mogą być niedoskonałe.

Radiolodzy nie widzą tych szczegółów, szumów, ale dla sztucznej inteligencji, która opiera się na danych opartych na lokalizacji pikseli, szumy mogą prowadzić do błędnych diagnoz. W ten sposób charakterystyka obrazu, możliwości AI i rzeczywistość kliniczna mijają się ze sobą.

Życzyłbym sobie, aby radiologia zrobiła pożytek z danych, które już generujemy, a które obecnie nie są wykorzystywane – mówi dr Daniel Pinto dos Santos
Życzyłbym sobie, aby radiologia zrobiła pożytek z danych, które już generujemy, a które obecnie nie są wykorzystywane – mówi dr Daniel Pinto dos Santos

Niektórzy wyobrażają sobie pracę radiologa jako analizę obrazu i zadecydowanie, czy występuje na nim zmiana świadcząca o chorobie, czy nie. A jak jest naprawdę?

Nasza praca opiera się na zrozumieniu pełnego obrazu stanu zdrowia. Dlatego oprócz analizy obrazów medycznych, czytamy notatki lekarzy kierujących, sprawdzamy wyniki badań laboratoryjnych i analizujemy historię medyczną pacjenta.

Nawet jeśli AI jest dzisiaj w stanie wziąć pod uwagę wszystkie te czynniki, złożoność procesu diagnozy często przerasta AI. Przykładowo, przy ocenie zmian w trzustce, podobna charakterystyka obrazu może oznaczać bardzo różne ścieżki kliniczne u młodej, zdrowej osoby w porównaniu do osoby starszej z nieprawidłowymi wynikami badań laboratoryjnych. Sztuczna inteligencja pozbawiona takiej świadomości klinicznej może przegapić ważne niuanse.

Praca radiologa nie jest tak binarna, jak niektórzy myślą. Nie tylko patrzymy na obraz i stawiamy ostateczną diagnozę, ale bierzemy pod uwagę stan pacjenta, często z nim rozmawiamy i ustalamy najbardziej prawdopodobną diagnozę. Następnie podejmujemy wspólnie decyzje dotyczące obserwacji lub leczenia i sprawdzamy, czy mieliśmy rację. Nie zawsze jest tak, że od razu stawiamy diagnozę – dochodzenie do niej może być długim procesem i opierać się na hipotezach, które trzeba zweryfikować.

Czyli praca radiologa to praca zespołowa.

Dokładnie tak. Współpraca ma kluczowe znaczenie w medycynie. Jako radiolodzy często prosimy lekarzy kierujących o dodatkowe informacje kliniczne, ponieważ nasze raporty są tak dokładnie, jak informacje, które otrzymujemy ze zdjęciem.

Obecnie dostępne systemy AI są w stanie podać tysiące ustaleń w konkretnym przypadku klinicznym. Ale tylko jedno z nich będzie cenne biorąc pod uwagę kontekst choroby. To dlatego nadal mam pracę jako radiolog.

Nie ma jednak wątpliwości, że AI w radiologii będzie rozwijała się bardzo szybko. Czy obserwuje Pan ewolucję AI z nadzieją, czy obawami?

Zdecydowanie z nadzieją. Nawet jeśli jestem sceptyczny wobec niektórych rozwiązań AI, które nie zawsze pomagają nam w pracy, z historii wiemy, że każdy postęp technologiczny w radiologii odbywał się z korzyścią dla pacjentów.

W przyszłości sztuczna inteligencja będzie kolejnym narzędziem do naszej dyspozycji. Jeśli model AI jest w stanie wykryć subtelne zmiany, które mógłbym przeoczyć, z przyjemnością z niej skorzystam. To dodatkowa wiedza, która poprawi jakość pracy. Tak samo jak korzystam z narzędzi, które wyręczają mnie w żmudnych zadaniach, jak np. szacowanie wieku kości na podstawie zdjęć rentgenowskich dłoni. Cieszę się, że w tym obszarze zostałem zastąpiony przez sztuczną inteligencję, która robi to lepiej, szybciej i dokładniej.

Powiedział Pan, że AI jest narzędziem. Czyli jeszcze nie asystentem i pomocnikiem, któremu można ufać?

To zależy. Postrzegam AI zarówno jako narzędzie, jak i asystenta. Korzystając z AI, za każdym razem musimy zadawać sobie te same pytania: Czy naprawdę AI pomaga? Czy rozwiązuje problem? I w jaki sposób wchodzimy w interakcję z AI, korzystamy z niej, aby mieć pewność, że możemy jej zaufać?

Poziom zaufania zależy od scenariusza. W przypadku niektórych zadań, takich jak segmentacja serca, łatwo jest zweryfikować wyniki podawane przez AI. Ale w przypadku innych, takich jak przewidywanie reakcji na leczenie, będziemy musieli polegać na dowodach naukowych.

Jeśli jednak współpraca z AI nie układa się dobrze, technologia jedynie przeszkadza – i już mamy przypadki, w których AI została wycofana z zastosowań klinicznych, ponieważ po prostu nie pomagała w praktyce lekarza, pomimo wysokich oczekiwań.

W USA i Europie otwiera się coraz więcej klinik wykonujących badania rezonansu magnetycznego całego ciała w celach profilaktycznych. Można już mówić o trendzie. W sieć takich klinik zainwestował niedawno Daniel Ek, dyrektor generalny Spotify. Czy przeprowadzanie badań MRI u zdrowych osób ma sens?

Nie jestem fanem takiego podejścia. Jeśli jesteś zdrowy, prawdopodobieństwo znalezienia czegoś poważnego jest bardzo niskie, ale szanse znalezienia czegoś nieistotnego są niezwykle wysokie. Może to prowadzić do niepotrzebnego strachu i kaskady badań diagnostycznych, z których niektóre mogą być dość inwazyjne.

Z drugiej strony, wiele chorób rozwija się w ukryciu nawet przed badaniami przesiewowymi MRI. Znam już przypadek, gdy radiolog został pozwany za przeoczenie poważnej choroby w ramach takich badań przesiewowych. A to może z kolei prowadzić do nadmiernego diagnozowania, aby nie zostać oskarżonym o nierzetelność.

Z mojej perspektywy, badania przesiewowe MRI całego ciała sprzedają obietnicę, której w rzeczywistości nie można dotrzymać – w najlepszym przypadku potwierdzają, że wszystko jest w porządku lub bardzo rzadko znajdują coś istotnego. W najgorszym przypadku sugerują, że jesteś poważnie chory, dopóki nie zostanie udowodnione, że w rzeczywistości przez cały czas byłeś zdrowy.

Wolałbym raczej wspierać programy badań przesiewowych oparte na dowodach, takie jak mammografia, kolonoskopia lub badania prostaty. Są one realizowane od lat, bo mamy dowody na to, że są skuteczne. Ale rezonans magnetyczny całego ciała bez konkretnych wskazań? Odradzam. Zdrowy styl życia jest znacznie lepszym środkiem zapobiegawczym niż badanie MRI, które może wykryć nieszkodliwe anomalie.

Jak wygląda przyszłość radiologii?

Życzyłbym sobie, aby radiologia nowej generacji zrobiła pożytek z danych, które już generujemy, a które obecnie nie są wykorzystywane. Nasze raporty są nieustrukturyzowanym tekstem, co ogranicza możliwość ich dalszego wykorzystania. Musimy zdigitalizować te informacje w taki sposób, aby były dostępne i wymienialne w systemie zdrowia. Dlatego dyskusje wokół Europejskiej Przestrzeni Danych dotyczących Zdrowia (EHDS) są krokiem we właściwym kierunku. Przed nami też zadanie implementacji innych, nie-diagnostycznych modeli AI do radiologii. Sztuczna inteligencja jest w stanie realizować takie zadania jak kwantyfikacja narządów, analiza składu ciała lub szacowanie funkcji narządów. To znacznie pomogłoby nam w pracy.

Sukces cyfryzacji w 20% zależy od technologii a w 80% od umiejętności zarządzania zmianą
Sukces cyfryzacji w 20% zależy od technologii a w 80% od umiejętności zarządzania zmianą

Na podstawie wywiadów z menedżerami zdrowia zidentyfikowaliśmy elementy, który łączą najlepsze praktyki digitalizacji placówek medycznych w Polsce.

Poradnik cyfryzacji placówek zdrowia
Poradnik cyfryzacji placówek zdrowia

Strategiczne podejście do cyfryzacji

Cyfryzacja nigdy nie jest celem samym w sobie, lecz środkiem do realizacji strategicznych celów placówki medycznej – to nie tylko ładnie brzmiące hasło. Liderzy innowacji muszą mieć wizję cyfrowej transformacji spójną z długofalową strategią rozwoju placówki, a do tego osadzoną w realnym budżecie. Na tej podstawie można działać dalej, powołując przykładowo osobę odpowiedzialną za koordynację dojrzewania cyfrowego, np. dyrektora transformacji cyfrowej. Cyfryzacja nie jest już zadaniem działu IT, ale procesem realizowanym w zespole. Strategia będzie się zmieniać, bo ochrona zdrowia zazębia się z polityką, ale i tak warto znać wartości i cele, którymi będzie kierować się cały zespół.

Nie czekaj na lepszy system albo aż będzie przymus wdrożenia

Cyfryzacja wymaga zwinnego (agile) zarządzania. Technologie szybko się zmieniają, tak samo jak wymagania prawne. Odkładanie na później wdrożenia nowej funkcjonalności spowoduje, że z czasem lista niezbędnych do przeprowadzenia projektów będzie się wydłużała, prowadząc do cyfrowej blokady. Złudne jest czekanie na lepsze, stabilniejsze rozwiązanie IT i unikanie wychodzenia przed szereg. Czekając, placówka medyczna szybko traci dystans do ewolucji technologicznej i jest skazana na nadrabianie zaległości, zamiast wykorzysty­wać możliwości stwarzane przez innowacje cyfrowe. Placówkom, które już wdrożyły Elektroniczną Dokumentację Medyczną (EDM), łatwiej będzie zabrać się za kolejne wyzwanie, np. wprowadzenie Centralnej e-Rejestracji.

Przykład i motywacja idą z góry

Sukces cyfryzacji w dużej mierze zależy od jasnej wizji, którą następie zaraża się pracowników. Liderzy cyfryzacji tworzą w ten sposób kulturę organizacyjną ułatwiającą rozwój innowacji. W tym procesie najważniejsze jest skupienie się na personelu medycznym, traktując cyfryzację jak zarządzenie zmianą. Entuzjazm do e-zdrowia nie jest naturalnym zjawiskiem, bo ludzie z reguły boją się zmian. Dlatego dobry menedżer podejmuje decyzje dotyczące cyfryzacji wspólnie z wszystkimi pracownikami, angażuje ich, szczerze komunikuje zmiany i jest gotowy na porażki.

Inwestycja w kompetencje cyfrowe personelu

Skuteczna cyfryzacja wymaga wysokich kompetencji e-zdrowia całego personelu medycznego i administracyjnego. Placówki powinny inwestować w wewnętrzne szkolenia i programy rozwojowe, dzięki którym już wdrożone rozwiązania IT będą ułatwiały, a nie utrudniały pracę. Równie ważny jest udział w konferencjach e-zdrowia, podczas których prezentowane są przykłady udanych wdrożeń IT. I nawet jeśli tylko 20% personelu ma trudności z obsługą nowego systemu IT, trzeba im poświęcić 80% zasobów czasu na szkolenia. Tak, aby każda osoba czuła, że czuje się komfortowo i pewnie pracując z IT.

Stopniowe wdrażanie zmian

Cyfryzacja to proces długofalowy, który wymaga cierpliwości i konsekwencji. Zamiast próbować zdigitalizować wszystko naraz, lepiej skupić się na stopniowym wdrażaniu zmian, zaczynając od obszarów, które przyniosą największe korzyści dla pacjentów i personelu (tzw. nisko wiszące jabłka, czyli korzyści dostępne od zaraz). Taka strategia pozwoli na lepsze zarządzanie ryzykiem i szybsze osiągnięcie wymiernych rezultatów. Jednocześnie unikniemy zmęczenia zmianami, które pojawia się przy realizacji dużych projektów.

Koncentracja na potrzebach pacjentów i pracowników

Wszystkie wdrażane rozwiązania cyfrowe powinny mieć na celu poprawę doświadczeń pacjenta i jakości świadczonych usług medycznych. Warto angażować pacjentów w proces projektowania i testowania nowych rozwiązań, aby upewnić się, że odpowiadają one ich rzeczywistym potrzebom. Nie można też zapominać o pracownikach – systemy IT muszą być wygodne w użytkowaniu, oszczędzając ich czas na czynności administracyjne. Lekarze już i tak poświęcają ok. 30% czasu na zadania administracyjne. Przed wdrożeniem nowego rozwiązania IT trzeba się dobrze zastanowić, jak wpłynie ono na pracę lekarzy i pielęgniarek.

Zapewnienie interoperacyjności systemów

Nie ma nic bardziej frustrującego niż przełączanie się pomiędzy różnymi systemami, które ze sobą nie współpracują. Przy wyborze rozwiązań IT należy zwrócić szczególną uwagę na ich interoperacyjność i zgodność z obowiązującymi standardami. Najlepiej od razu skupić się na wdrażaniu zintegrowanych systemów jednego dostawcy IT, które można rozbudowywać na zasadzie kolejnych elementów puzzli.

Priorytetowe traktowanie cyberbezpieczeństwa

Dane ratują życie, ale tylko wtedy, gdy są dobrze chronione. Nie ma dobrej cyfryzacji bez inwestycji w nowoczesne systemy zabezpieczeń, regularnych audytów bezpieczeństwa i szkoleń dla personelu z zakresu ochrony danych. Biorąc pod uwagę, że większość incydentów cyberbezpieczeństwa zaczyna się od kliknięcia w zarażony link albo plik, personel musi znać aktualne zagrożenia i metody działania hakerów. Wiedza to najlepszy firewall.

Dbałość o dane

Jeśli placówka posiada jeden zintegrowany system, łatwiej jest prowadzić analizy na potrzeby zarządzania oraz podejmowania decyzji klinicznych. Dobra baza danych to baza w chmurze, bo zapewnia dodatkowe bezpieczeństwo i elastyczność rozbudowy. Równie ważne jest zapewnienie wysokiej jakości danych w elektronicznych kartotekach medycznych (procedury rejestracji). Takie podejście ułatwi wdrażanie rozwiązań opartych na AI. Technologie przemijają, ale dane pozostają i muszą być gotowe do wykorzystania na innych systemach.

Wdrożenie to niekończący się proces

Raz stworzona strategia cyfryzacji musi być systematycznie dopasowywana. Zmieniają się wymagania prawne oraz możliwości technologiczne. Placówka medyczna musi sprawie poruszać się po ekosystemie e-zdrowia, nie tracąc z horyzontu priorytetów i unikając spontanicznego wdrażania rozwiązań IT. Mówi się o tzw. dojrzewaniu cyfrowym oraz cyfryzacji jako procesie, a nie informatyzacji w znaczeniu kupowania i implementacji pojedynczych rozwiązań.

Mierzenie efektów i ciągłe doskonalenie

Digitalizacja zyska poparcie pracowników, gdy przynosi namacalne korzyści. Placówki powinny zdefiniować kluczowe wskaźniki efektywności (KPI) dla swoich projektów cyfrowych i systematycznie je monitorować. Na tej podstawie można identyfikować obszary wymagające poprawy i podejmować odpowiednie działania. Jeśli pracownicy zgłaszają, że wprowadzanie danych do systemu trwa za długo, trzeba się tym zająć. Po to, aby czasami mała niedogodność nie przerodziła się w chroniczne zniechęcenie do IT. Cyfryzacja ma rozwiązywać problemy, a nie je generować.

Budowanie partnerstwa z dostawcą IT

Dobra cyfryzacja jest efektem bliskiej współpracy placówki medycznej z dostawcą IT. Zanim padnie decyzja o wyborze lub zmianie systemu, zaleca się przeprowadzenie analizy due dilliegence, która pozwala ocenić możliwości, potencjał i wiarygodność dostawcy. Czy firma jest w stanie iść krok w krok za potrzebami cyfrowymi placówki? Czy oferuje nowoczesne systemy IT? Czy jest w stanie zaproponować nowe narzędzia dla poprawy efektywności?

Integracja rozwiązań mobilnych

Coraz więcej pacjentów oczekuje dostępu do usług medycznych za pośrednictwem urządzeń mobilnych, tak samo jak korzystają z usług bankowych. Standardem stają się aplikacje pozwalające zarejestrować się na wizytę on-line, zarządzać terminami wizyt, uzyskać wgląd do wyników badań laboratoryjnych itd. Dzięki takiej wymianie danych pomiędzy placówką a pacjentem można uprościć wiele czynności administracyjnych, dając pacjentowi dodatkowe korzyści w postaci większej kontroli nad wizytami i danymi. To tzw. cyfrowe drzwi do placówki medycznej.

Cyfryzacja zgodna ze ścieżką obsługi pacjenta

W pierwszej kolejności należy przebudować nieefektywne procesy, a dopiero potem nakładać na nie rozwiązania cyfrowe. Zmiana systemu IT jest dobrą okazją do przemyślenia ścieżki obsługi pacjenta, identyfikacji wąskich gardeł i wprowadzenia udoskonaleń. Niezadowolenie z informatyzacji wynika często z błędnych oczekiwań i założenia, że wystarczy IT, aby było lepiej. Strategiczna digitalizacja jest połączeniem reorganizacji procesów i utrwalania ich poprzez wdrażania rozwiązań IT.

Przemyślane komponowanie najkorzystniejszych funkcji

Rozwiązanie takie jak sprawdzanie dostępności leków w aptekach, ich średniej ceny, interakcji leków, tworzenie analizy statystycznej wizyt pacjentów w celu optymalizacji kalendarza albo wysyłanie przypomnień o wizycie pozwalają od ręki rozwiązać niektóre problemy, z którymi trudno sobie poradzić w analogowy sposób. Niektóre z nich są tanie do wdrożenia, ale mogą przynieść ogromne korzyści i zmienić nastawienie personelu do digitalizacji.

Tworzenie kultury innowacji

Innowacje powstają w dialogu z pracownikami. Placówki powinny zachęcać lekarzy, pielęgniarki i personel administracyjny do zgłaszania pomysłów na usprawnienia, eksperymentowania z nowymi rozwiązaniami (pilotaże) i dzielenia się wiedzą. Muszą też mieć pełne wsparcie w dyrekcji, gdy nie radzą sobie z nowym systemem albo pojawiają się błędy.

Placówki, które skutecznie przeprowadzą transformację cyfrową, są w stanie zaoferować wyższą jakość opieki, poprawić efektywność operacyjną i lepiej przygotować się na wyzwania przyszłości, takie jak wdrażanie rozwiązań AI. Warto pamiętać, że cyfryzacja to nie tylko wdrażanie nowych technologii, ale przede wszystkim zmiana sposobu myślenia i działania całej organizacji. Wymaga ona otwartości na innowacje, gotowości do ciągłego uczenia się oraz odwagi w podejmowaniu decyzji.

Probiotyki korzystnie wpływają na florę bakteryjną jelit
Probiotyki korzystnie wpływają na florę bakteryjną jelit

W 2023 roku apteki sprzedały 23 mln opakowań prebiotyków za sumę 672 mln zł. W przeciągu ostatnich 10 lat liczba sprzedanych opakowań podwoiła się, wartość sprzedaży – potroiła, a ceny wzrosły o 70%. Eksperci OSOZ przeanalizowali sprzedaż apteczną probiotyków w latach 2002-2023 z prognozą na 2024-2024.

OSOZ Statystyki 10/2024
OSOZ Statystyki 10/2024

Podsumowanie danych sprzedaży probiotyków

Probiotyki (nazywane lekami osłonowymi) to żywe drobnoustroje w formie suplementów diety – szczepy bakterii oraz wybrane drożdże powstałe w procesie fermentacji – dobroczynnie wpływające na stan mikroflory jelitowej. Pomagają w odbudowie naturalnej flory jelitowej zniszczonej w efekcie zakażeń bakteryjnych, nieprawidłowej diety i antybiotykoterapii. Ale stosowane są też w leczeniu m.in. biegunek, alergii, atopii, chorób zapalnych wątroby i jelit oraz w celu polepszenia odporności organizmu.

W 2023 roku apteki sprzedały 23 mln opakowań probiotyków za łączną kwotę 672 mln zł. Największe wzrosty popytu wystąpiły w latach 2012–2016, po czym rynek ustabilizował się na poziomie 20–22 mln opakowań rocznie. Po załamaniu sprzedaży w czasie pandemii COVID-19, trend rosnący popytu powrócił, ale nie jest on już tak dynamiczny. Priobiotyki kupujemy najczęściej zimą i jesienią.

Globalny rynek probiotyków szacowany jest na ponad 87 mld USD (dane za rok 2023) i rośnie w tempie ok. 7% rocznie (3% w Europie). W Europie liderem konsumpcji jest Dania, a na drugim miejscu – Polska.

Procentowe wzrosty sprzedaży probiotyków w latach 2002-2023

Statystyki sprzedaży i prognozy

W 2002 roku, Polacy kupili w aptekach zaledwie 5,49 mln opakowań probiotyków. W kolejnych latach sprzedaż szybko rosła. Największy skok nastąpił w 2007 roku, gdy popyt zwiększył się aż o 29,52%. Przed pandemią COVID-19, sprzedaż ilościowa osiągnęła już wartość 23,3 mln opakowań. Ale w wyniku pandemii, trend rosnący został przerwany – w roku wybuchu COVID-19 sprzedaż spadła do 17,9 mln, ale od 2021 roku zaczęła znowu rosnąć.

W 2023 roku pacjenci zakupili produkty probiotyczne za kwotę 672,87 mln zł. Była to najwyższa wartość sprzedaży w analizowanym okresie i aż 11,7 razy więcej niż w 2002 roku (od kiedy dostępne są dane).

Trendy sprzedaży probiotyków w latach 2002-2023: wartościowa (słupki niebieskie) oraz ilościowa (słupki pomarańczowe)
Trendy sprzedaży probiotyków w latach 2002-2023: wartościowa (słupki niebieskie) oraz ilościowa (słupki pomarańczowe)

Sprzedaży probiotyków ma charakter sezonowy i jest największa zimą (od grudnia do marca), co można skorelować z sezonem grypy i przeziębień i wzrostem sprzedaży antybiotyków (priobiotyki są często zalecane w antybiotykoterapii i kupowane razem).

Średnia cena za pojedyncze opakowanie aptecznego produktu probiotycznego, podobnie jak ilość i wartość sprzedaży, systematycznie wzrasta. W 2002 roku wynosiła 10,49 zł, a w minionym roku już 29,21 zł, czyli niemal trzy razy więcej. Największe wzrosty dotyczyły asortymentu. W 2002 roku pacjenci mogli wybierać spośród jedynie 12 różnych produktów. W 2022 roku asortyment probiotyków osiągnął już 517 różnych produktów.

Trendy sprzedaży probiotyków

Zgodnie z prognozami wyliczonymi przez ekspertów OSOZ, w 2024 rok pacjenci kupią 25,03 mln opakowań probiotyków, wydając za nie 794,81 mln zł. W 2025 roku sprzedaż wzrośnie o kolejne 5,63% i ukształtuje się na poziomie 26,44 mln zł, a wartość sprzedaży będzie wyższa o 9,51% i wyniesie 870,41 mln zł. Trend rosnący z ostatnich lat zostanie zachowany.

Można się spodziewać, że rosnąć będzie też cena za pojedyncze opakowanie. W 2024 roku wzrost wyniesie 2,54 zł (8,70%), a w 2025 roku – 1,17 zł (3,67%).

Co ciekawe, trudno szukać korelacji pomiędzy rosnącym popytem na probiotyki a np. wzrostem popytu na antybiotyki. Wręcz przeciwnie – nasza analiza sugeruje, że konsumpcja antybiotyków nieznacznie, ale spada. Popularność suplementów z tej grupy można wytłumaczyć trendami żywieniowymi oraz większą świadomością dotyczącą zdrowia mikroflory. Za rosnącym popytem idzie też podaż – tylko w przeciągu ostatnich 5 lat, asortyment probiotyków dostępny na półkach aptecznych podwoił się. Jeśli weźmiemy pod uwagę okres ostatnich 20 lat, wzrost ten jest 43-krotny.

AI jest w stanie rozpoznać wzorce głosu sugerujące nadciśnienie albo cukrzycę
AI jest w stanie rozpoznać wzorce głosu sugerujące nadciśnienie albo cukrzycę

Naukowcy opracowali aplikację, która korzystając ze sztucznej inteligencji jest w stanie wykryć nadciśnienie na podstawie próbki głosu.

AI słyszy subtelne zmiany w głosie

Na nadciśnienie tętnicze, nazywane często „cichym zabójcą”, cierpi około 35% społeczeństwa. Nieleczone może prowadzić do m.in. uszkodzenia narządów i udaru mózgu. Z danych NFZ wynika, że w Polsce choroba dotyka ok. 10 mln osób. Większość pacjentów jednak nigdy nie jest diagnozowanych, bo nie wykonują regularnych badań kontrolnych, a choroba często latami nie daje żadnych objawów. Nadciśnienie co roku zabija ok. 90 tys. Polaków.

Model AI wykrywający nadciśnienie na podstawie głosu opracowała kanadyjska firma badawczo-rozwojowa Klick Health. W badaniu wzięło udział 245 pacjentów, którzy przez 2 tygodnie, 6 razy dziennie nagrywali próbki głosu za pomocą specjalnej aplikacji mobilnej. Równocześnie, uczestnicy badania byli poddawani regularnym badaniom ciśnienia krwi. Zebrane dane zostały wykorzystane do wytrenowania modelu sztucznej inteligencji, którego zadaniem miało być wykrycie korelacji między biomarkerami głosu a ciśnieniem.

Głos to nowy, obiecujący biomarker zdrowia

I rzeczywiście – okazało się, że taka zależność istnieje. Aplikacja była w stanie sklasyfikować nadciśnienie z dokładnością 84% dla kobiet i 77% dla mężczyzn ze skurczowym ciśnieniem krwi (SBP) ≥ 135 mmHg lub rozkurczowym ciśnieniem krwi (DBP) ≥ 85 mmHg. W przypadku progu SBP ≥ 140 mmHg lub DBP ≥ 90 mmHg (nadciśnienie), sztuczna inteligencja była mniej dokładna dla kobiet (63%), ale bardziej dokładna dla mężczyzn (86%).

Choć opracowany model AI nie jest wystarczająco dokładny, badanie sugeruje, że niesłyszalne przez człowieka zmiany w głosie mogą świadczyć o nadciśnieniu. Daje to mocne podstawy do dalszych prac z wykorzystaniem większych zbiorów danych. Jeśli uda się opracować wiarygodny model, prosty screening nadciśnienia można będzie wykonać smartfonem w domu. W 2023 roku firma Klick Labs stworzyła jeszcze inny model, który wykorzystuje próbki głosu do wykrywania cukrzycy typu 2 z dokładnością 86% dla mężczyzn i 96% dla kobiet.

Marek Kos, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia
Marek Kos, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia

Wiceminister zdrowia Marek Kos przedstawił w Sejmie harmonogram wdrażania Centralnej e-Rejestracji (CeR). Jak informuje PAP, system w pełnym kształcie – czyli dla wszystkich usług medycznych i realizowany przez wszystkie placówki zdrowia – zostanie wdrożony do 2029 roku.

Pilotaż i ewaluacja w 2025 roku

Obecnie system e-rejestracji jest w fazie pilotażowej i obejmuje tylko trzy świadczenia:

Jak wyjaśnił Kos, od 26 sierpnia 2024 roku podmioty medyczne, które realizują powyższe świadczenia w ramach umowy z NFZ, mogą uczestniczyć w programie pilotażowym. Potrwa on do 30 czerwca 2025 roku. Do 31 października 2025 roku poznamy wyniki pilotażu oraz proponowane modyfikacje.

Pełne wdrożenie CeR do 2029 roku

W roku 2025 roku, CeR stanie się obowiązkowa i obejmie świadczenia z zakresu kardiologii, onkologii, tomografii komputerowej oraz świadczeń opieki zdrowotnej realizowanych w ramach programu profilaktyki szyjki macicy i profilaktyki raka piersi.

W kolejnych latach system będzie stopniowo rozbudowywany o kolejne świadczenia. W 2025 roku planowana jest ponadto ustawa wdrażająca CeR.

Dzięki systemowi, pacjenci będą mogli samodzielne zarządzać wizytami oraz sprawdzać w czasie rzeczywistym dostępność terminów. Ministerstwo Zdrowia ma nadzieję, że system pozwoli zredukować liczbę nieodwołanych wizyt i skrócić czas oczekiwania na wizyty.

1 19 20 21 22 23 120