Zdrowie w rozmowie to podcast o cyfrowych innowacjach w medycynie.
Zdrowie w rozmowie to podcast o cyfrowych innowacjach w medycynie.

W nowym odcinku podcastu “Zdrowie w Rozmowie”, Ligia Kornowska rozmawia z dr n. med. Tomaszem Maciejewskim, Dyrektorem Instytutu Matki i Dziecka. Czasopismo OSOZ jest patronem audycji.

Ligia Kornowska: Instytut Matki i Dziecka jest w czołówce szpitali pod kątem innowacyjności, otwartości na zmiany. Skąd motywacja, żeby rozwijać szpital w tym kierunku?

Tomasz Maciejewski: My to mamy zapisane w naszym DNA, bo jesteśmy Instytutem Badawczo-Rozwojowym. Dlatego trochę łatwiej jest nam wdrażać innowacje niż innym jednostkom – w naszym zespole pomysły cały czas się tlą. Mowa o innowacjach cyfrowych, ale i klinicznych: nowe leki, procedury operacyjne czy nowe procedury diagnostyczne. Mamy m.in. bardzo duży dział genetyki człowieka, gdzie wprowadzamy najnowocześniejsze technologie. Ostatnią innowacją jest diagnostyka SMA i wdrożenie leczenia najdroższymi lekami z obszaru terapii genowej.

Wdrożyliśmy też IC Pen, czyli długopis elektroniczny, z pomocą którego zgody są podpisywane na elektronicznych tabliczkach, tak jak w banku. Mieliśmy to wcześniej niż Poczta Polska. Byliśmy jedną z pierwszych jednostek medycznych stosujących call center, czyli rejestrację telefoniczną, jednocześnie e-mailową i z powiadamianiami, SMS-ami.

LG: Jakim jest Pan liderem?

TM: Część z moich współpracowników mówi, że to, co mnie cechuje, to że w zasadzie nie odmawiam albo bardzo rzadko odmawiam. Ktoś przychodzi z pomysłem, nie mówię z założenia „nie”. Zamiast tego mówię: pomyślmy, jak to zrealizować. Jeżeli się okaże, że na dalszym etapie naszych rozważań jest to rzecz niemożliwa, nieopłacalna i nieuzasadniona, to musimy sobie powiedzieć „nie”. Moim zadaniem jest pomagać innym pracować oraz ułatwiać im pracę i funkcjonowanie instytutu. Dotyczy to tak pacjentów jak i naszego personelu.

LG: Instytut wymyślił i przeprowadził konkurs Mother and Child Startup Challenge, który umożliwia startupom i firmom technologicznym pierwsze lub kolejne wdrożenie w szpitalach i wykorzystywanie swoich rozwiązań w diagnostyce i leczeniu pacjentów. Jak przebiegają wdrożenia zwycięskich rozwiązań startupów?

TM: Szpitale publiczne dopiero uczą się kooperacji ze startupami. Najpierw trzeba wypracować umowę współpracy, bo jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach, a tu szczegółem są życie i zdrowie ludzkie. Natomiast najbardziej zaawansowani jesteśmy z wdrożeniem technologii wykorzystania mieszanej rzeczywistości w operacjach pacjentów i tutaj już mamy za sobą kilka operacji u nas w Instytucie. VR pozwala nałożyć model anatomii pacjenta na rzeczywistego pacjenta, dzięki czemu lekarz przystępujący do operacji widzi ciało swojego pacjenta i to, co znajduje się pod skórą. Mając ten obrazek przed oczyma, lekarz wie, jak najoszczędniej zoperować, z jak najmniejszą utratą krwi.

Drugie rozwiązanie to self-checker, który ma pomóc w procesie zbierania wywiadu, diagnozowania pacjenta i prowadzenia go przez Instytut.

Dzięki aplikacji, pacjent będąc w domu może wprowadzić dane do historii choroby, które potem przeniesiemy do dokumentacji medycznej. Pacjent może pytać aplikację o swoje problemy, a algorytm podpowiada, czy trzeba natychmiast jechać – w dużym uproszczeniu – do szpitala, czy możesz jutro zgłosić się na wizytę albo poczekać w domu spokojnie.

LG: Startupy często mówią, że nawet jeśli dyrektor szpitala jest otwarty na zmiany i chce przeprowadzić jakieś wdrożenie, to czasami trudno jest przekonać pracowników odpowiedzialnych bezpośrednio za dany obszar działania szpitala…

TM: Nie ma tak, że 100% zespołu jest otwarta na innowacje, chcąc być wczesnymi testerami czy użytkownikami. Wszyscy lubimy innowacje i zmiany, pod warunkiem, że będzie tak, jak było dotychczas. Każde nowe rozwiązanie doda przez jakiś czas pracy i obowiązków, z którymi też będzie sobie trzeba poradzić. Nie zawsze jest to możliwe ze względu na niedobór pracowników.

Natomiast jeżeli kultura organizacji jest otwarta na innowacje, jest łatwiej. Chodzi o otwartość na testowanie i próbowanie. Wszystko zaczyna się od szukania wśród zespołu innowatorów, liderów i ambasadorów zmiany, którzy będą chcieli wziąć udział w projekcie, a potem będą zarażać innych tą innowacją. Jeśli takiego zespołu nie zbudujemy, to wdrażanie nowości się nie uda.

LG: Jak dostosować szpital, żeby był gotowy na nowe pokolenie pacjentów, którzy są przyzwyczajeni do korzystania z komórki, z komputera, digitalowych rozwiązań?

TM: Na pewno jeszcze nie jesteśmy tak gotowi, jak w bardziej innowacyjnych krajach europejskich, nie wspomnę o Izraelu. Trzeba też pamiętać, że mamy różne pokolenia, tak pracowników, jak i pacjentów, więc musimy pamiętać o wszystkich grupach wiekowych.

Aczkolwiek patrząc na to, jak takiego przeskoku dokonaliśmy w bankowości w Polsce, można sobie zadać pytania, dlaczego nie możemy dokonać takie kroku do przodu w medycynie. Każdy ma w zasadzie komórkę. Większość ludzi nosi smartwatche na rękach, czyli ubieralne urządzenia, medyczne czy paramedyczne.

Na pewno dobrze jest już dziś takie urządzenia testować i wykorzystywać oraz dzielić się doświadczeniem z innymi jednostkami. To jest proces, który nie trwa jeden dzień, dlatego powinniśmy się z jednej strony nauczyć zwinności i otwartości, a z drugiej – cierpliwości we wdrażaniu.

Czytaj także: Rozmowa z Dorotą Korycińską o innowacjach w onkologii

Z e-recepty korzysta już 3 na 4 Polaków.
Z e-recepty korzysta już 3 na 4 Polaków.

CBOS po raz pierwszy zapytał o korzystanie z cyfrowych usług opieki zdrowotnej, takich jak e-recepty, e-skierowania oraz Internetowe Konto Pacjenta. Oto najważniejsze wyniki sondażu „Korzystanie ze świadczeń i ubezpieczeń zdrowotnych” z sierpnia 2023 roku.

E-zdrowie dla wybranych?

76 procent pytanych przez CBOS osób korzysta z e-recept, z tego 44 procent robi to regularnie. E-skierowania otrzymywane poprzez wiadomości SMS, e-maile lub aplikacje internetowe są używane przez 61 procent ankietowanych, z czego 27 procent deklaruje, że „często” korzysta z tej formy przekazywania skierowań.

Z Internetowego Konto Pacjenta IKP korzysta 43 procent respondentów, z czego tylko 16 procent robi to często.

Osoby korzystające z usług e-zdrowia to przede wszystkim osoby młode w wieku 25-34 lat, mieszkańcy dużych miast liczących od 100 tys. do 500 tys. ludności, osoby z wyższym wykształceniem oraz o najwyższych dochodach per capita w gospodarstwie domowym (4000 złotych i więcej).

Coraz więcej pacjentów leczy się prywatnie

Badanie CBOS pokazuje ponadto, że systematycznie maleje liczba pacjentów leczących się wyłącznie w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ). Zarówno prywatnie jak i na NFZ leczy już połowa ankietowanych (o 15 punktów procentowych więcej niż w poprzednim badaniu). Dominującym powodem jest krótszy czas oczekiwania na wizytę.

Ponad jedna trzecia Polaków posiada dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne lub abonament, z czego 22 procent opłaca je samodzielnie. 64 procent respondentów deklaruje korzystanie z porad lekarza rodzinnego w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, a 18 procent – prywatnie.

Popularność usług opłacanych samodzielnie lub dostępnych dzięki dodatkowym ubezpieczeniom lub abonamentom również wzrosła w porównaniu do okresu przed pandemią, z wyjątkiem usług stomatologicznych, które pozostały na poziomie z roku 2018.

Osoby o niższym statusie materialnym i edukacyjnym częściej korzystają z usług finansowanych przez NFZ. Z kolei osoby posiadające dodatkowe polisy lub abonamenty zdrowotne to przede wszystkim mieszkańcy dużych miast, w wieku od 25 do 54 lat i o wyższym statusie materialnym i edukacyjnym.

Badanie CBOS przeprowadzono w terminie 5-18 czerwca 2023 r. w ramach procedury mixed-mode na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL. Wielkość próby: 1054 osoby (w tym: 59,3 proc. metodą CAPI, 25,8 proc. – CATI i 14,9 proc. – CAWI).

Czytaj także: EDM i e-recepta. Polska na tle innych państw UE

Aplikacja Cykl Snu (Sleep Cycle) pomaga zasnąć i obudzić się w najlepszym momencie.
Aplikacja Cykl Snu (Sleep Cycle) pomaga zasnąć i obudzić się w najlepszym momencie.

Zaburzenia snu ma już połowa Polaków. Jak odzyskać bezcenne dobre samopoczucie po zdrowym i głębokim śnie? Jednym ze sposobów jest aplikacja mobilna, która monitoruje sen oraz budzi o idealnej porze. Sprawdzamy, jak działa Sleep Cycle.

Pobudka zgodnie z cyklem snu

Zaburzenia snu zaczynają się często od niezdrowych nawyków i czynników, które zakłócają regenerujący nocny wypoczynek. Aby je zidentyfikować i stopniowo modyfikować, powstała aplikacja Sleep Cycle. Głównym zadaniem tego inteligentnego budzika jest budzenie w najbardziej odpowiednim momencie, czyli w fazie tzw. lekkiego snu. Badania wykazały, że kiedy budzik wyrwie nas z łóżka podczas fazy głębokiego snu, uczucie zmęczenia i złego nastroju może nam towarzyszyć przez resztę dnia. W Sleep Cycle zamiast konkretnej godziny ustawia się przedział czasu (maks. 45 minut), w którym chcemy zostać obudzeni. Na podstawie pomiarów faz snu, budzik wybiera najbardziej optymalny czas. Użytkownicy inteligentnych zegarków mogą być budzeni jeszcze subtelniej przez delikatne wibracje.

Relaks i zmiana niekorzystnych nawyków

Sleep Cycle to małe laboratorium snu w smartfonie. Pomaga mierzyć i analizować wzorce snu, wykrywa czynniki, które mogą go zakłócać, jak chrapanie, rozmowy przez sen, kaszel i inne dźwięki. Pomaga zrelaksować się przed zaśnięciem dzięki kojącej muzyce i sesjom medytacyjnym. Wbudowany dzienniczek pozwala wykryć nawyki, które wzmacniają albo zakłócają jakość nocnego wypoczynku. Osoby mające problemy ze snem – a według statystyk już połowa Polaków skarży się, że źle śpi – skorzystają z coachingu snu. Interaktywne programy pomagają wyrobić sobie przyzwyczajenia wspierające dobrą higienę snu.

Aplikacja Sleep Cycle
Aplikacja Sleep Cycle.

Aplikacja nie wymaga posiadania smartwatcha, bo do rozpoznawania faz snu wykorzystuje mikrofon. Wystarczy uruchomić Sleep Cycle i położyć smartfon na szafce nocnej albo na podłodze w pobliżu łóżka. Zebrane dane aplikacja pokazuje w formie wykresów pozwalających wykryć np. chrapanie albo inne dźwięki w sypialni.

Użytkownik może porównać swoje wzorce snu z globalnymi statystykami i sprawdzić, jaki wpływ na sen ma pogoda, czynności wykonywane wieczorem, a nawet przeanalizować zależność nastroju od momentu obudzenia. Osoby, które chcą zadbać o odpowiednią atmosferę w sypialni, mogą zintegrować Sleep Cycle z inteligentnymi żarówkami Philips HUE i zaprogramować symulację naturalnego wschodu/zachodu słońca.

Zeskanuj kod, aby pobrać aplikację z App Store albo Google Play
Zeskanuj kod, aby pobrać aplikację z App Store albo Google Play.

System: iOS | Android | Huawei
Język: polski + inne
Cena: bezpłatna w wersji podstawowej (29,99 USD rocznie w wersji PREMIUM)
Strona internetowa: www.sleepcycle.com

Czytaj także: Ta aplikacja pomoże ci krok po kroku zwiększyć poczucie szczęścia

Dr Henryka Bochniarz
Dr Henryka Bochniarz

Kobiety mogą być motorem napędowym innowacji i zmian w medycynie, jeśli tylko znajdą w sobie siłę do walki ze stereotypami. Rozmawiamy dr Henryką Bochniarz, przewodnicząca Rady Głównej Konfederacji Lewiatan, założycielką Akademii Liderek, współzałożycielką Kongresu Kobiet.

Kobiety znacznie rzadziej zakładają startupy niż mężczyźni i dotyczy to także ochrony zdrowia. Jak to zmienić?

Kobiety rzeczywiście rzadziej decydują się na założenie startupów w porównaniu do mężczyzn, ale to nie znaczy, że tego nie robią. Ostatnio byłam jurorką w projekcie Shesnovation skierowanym właśnie do kobiet, które rozpoczynają swoje innowacyjne działania i rozpiętość tematyczna zakładanych startupów była ogromna.

Jestem głęboko przekonana, że kobiety chcą działać, ale musimy zwrócić uwagę na kilka kluczowych aspektów, by wyjaśnić mniejszą aktywność. Przede wszystkim potrzebujemy stworzyć otoczenie sprzyjające, które zachęca kobiety do przedsiębiorczości i ułatwia im ten proces. Wierzę w znaczenie programów mentorskich, dostępu do finansowania i zasobów oraz możliwości nawiązywania kontaktów z innymi kobietami w sektorze ochrony zdrowia.

Potrzebne jest większe promowanie kobiecych wzorców i sukcesów w przedsiębiorczości, aby zainspirować i motywować kolejne kobiety do odważnego podejmowania działań. Jednocześnie, musimy zająć się wyzwaniem stereotypów społecznych i uprzedzeń, które ograniczają kobiety w realizacji ambicji przedsiębiorczych. Poprzez przełamywanie tradycyjnych ról płciowych i dążenie do równych szans, jestem pewna, że możemy stworzyć bardziej otwartą i różnorodną kulturę startupową także w dziedzinie ochrony zdrowia.

Z jakimi stereotypami muszą nadal walczyć kobiety?

Niestety, jest ich wiele. Badania pokazują, że kobiety są postrzegane jako mniej zdolne lub kompetentne – to widać już na politechnikach i uczelniach medycznych. Nie warto się poddawać – jestem ekonomistką, a byłam prezeską Boeinga w Polsce, działałam w zmaskulinizowanym świecie, musiałam grać w tej drużynie, choć reguły nie były moje. I to było wzmacniające doświadczenie, z którego też narodziła się potrzeba wspierania kobiet.

Stereotypów jest więcej – kobiety często są postrzegane jako bardziej emocjonalne i mniej zdolne do podejmowania obiektywnych decyzji. To może prowadzić do marginalizacji ich opinii i pomysłów w kontekście decyzji biznesowych. Istnieje też przekonanie, że przywództwo jest domeną mężczyzn, a cechy uważane za „męskie”, takie jak asertywność i pewność siebie, są bardziej pożądane u liderów. To może utrudniać kobietom zdobycie pozycji kierowniczych i uznania za skuteczne przywódczynie. To wszystko siedzi najczęściej w męskich głowach i trzeba te przekonania krok po kroku obalać.

Jak Pani Doktor udało się mimo to zrobić karierę w biznesie. Jakie rady ma Pani dla innych kobiet?

Wierzę, że kluczem do sukcesu jest wiara w siebie i swoje zdolności. To właśnie ta wiara pozwala nam podjąć ryzyko i podejmować wyzwania, które prowadzą do rozwoju. Nie bójmy się wychodzić ze strefy komfortu i próbować nowych rzeczy.

Równocześnie, warto otaczać się mentorkami, inspirującymi osobami, które będą nas wspierać na drodze do osiągnięcia naszych celów. Bierzmy udział w programach szkoleniowych i zdobywajmy nowe umiejętności, które są kluczowe w naszej dziedzinie. Pamiętajmy również, że sukces nie jest liniowy i nie zawsze idzie zgodnie z planem. Nie dajmy się zniechęcić porażkom, traktujmy je jako naukę i motywację do dalszego rozwoju.

Weźmy przykładowo lekarki czy pielęgniarki, które mają pomysł i chcą się zrealizować w roli przedsiębiorczyń. Od czego zacząć?

Przede wszystkim warto przeprowadzić możliwie dokładne badania rynku, research, aby zrozumieć popyt i potencjał swojego pomysłu, potem zidentyfikować grupę docelową lub segment rynku, którą chcemy obsłużyć. Następnie potrzebny jest kompleksowy plan biznesowy, w którym przedstawia się swój pomysł i swoją wartość dodaną, strategię marketingową, prognozy finansowe i szczegóły operacyjne. Warto poszukać porad i wsparcia od ekspertów branżowych lub osób mających doświadczenie w przedsiębiorczości w dziedzinie ochrony zdrowia.

Co dalej? Buduj kontakty i uczestnicz w konferencjach czy warsztatach związanych z tematyką. Poznawaj ludzi, zapisz się do programu akceleracyjnego. Programów dla startupów jest wiele, nie tylko w Polsce. Warto szukać. One dają ogromne wsparcie już na wstępnym etapie rozwoju.

Po czym rozpoznać, że kultura organizacyjna – przykładowo w szpitalu – nie wspiera karier kobiet?

Niektóre z nich to brak różnorodności w stanowiskach kierowniczych, nierówności płacowe między płciami, ograniczone możliwości rozwoju zawodowego i awansu dla kobiet lub środowisko pracy sprzyjające dyskryminacji. W Lewiatanie przeanalizowaliśmy sytuację kobiet na rynku pracy i brak korzystnych polityk, takich jak choćby elastyczne godziny pracy czy wsparcie w zakresie opieki nad dziećmi, które bardzo utrudniają kobietom godzenie obowiązków zawodowych i osobistych.

I co zrobić, jeśli tak się dzieje?

Każda sytuacja, każde miejsce pracy jest inne, ale ważne jest, aby działać. Poszukaj sojuszników i osób o podobnym myśleniu, które podzielają Twoją perspektywę i wspólnie pracujcie nad rozwiązywaniem tych problemów. Czasami może być konieczne poszukiwanie wsparcia zewnętrznego, takiego jak organizacje działające na rzecz równouprawnienia płci, które mogą pomóc w skierowaniu uwagi na problemy i wprowadzeniu zmian. To trudne, ale warto być inicjatorem zmian.

Podsumowując, proszę o podanie kilku praktycznych rad dla kobiet.

Czytaj także: Kobiety w medycynie mają nadala pod górkę. Jak to zmienić?

Dzięki wirtualnej rzeczywistości pacjenci mogą przenieść się do innej rzeczywistości.
Dzięki wirtualnej rzeczywistości pacjenci mogą przenieść się do innej rzeczywistości.

Wirtualna rzeczywistość może skutecznie zmniejszać lęk u pacjentów z guzem mózgu poddawanych obrazowaniu medycznemu – wynika z badania przeprowadzonego przez naukowców Narodowego Instytutu Raka w USA i AppliedVR.

Wyzwanie

Pacjenci, u których zdiagnozowano guza mózgu, doświadczają znacznie wyższego poziomu niepokoju w porównaniu z innymi pacjentami. Wynika on przede wszystkim z przebiegu klinicznego choroby, wysokiego obciążenia objawami oraz konieczności poddawania się regularnym badaniom neuroobrazowania w celu monitorowania postępu choroby. U wielu chorych występuje tzw. „lęk przed skanowaniem”, czyli niepokój i stres wynikający z oczekiwania na wyniki skanów medycznych i strachu przed potencjalnymi konsekwencjami.

Aby pomóc pacjentom, AppliedVR i National Cancer Institute przeprowadzili badania kliniczne skuteczności wirtualnej rzeczywistości (VR) w łagodzeniu lęku u pacjentów z guzem mózgu poddawanych skanowaniu obrazowemu. Objęło ono dwudziestu chorych, którzy otrzymali zestawy wirtualnej rzeczywistości z 41 programami w trzech kategoriach: dynamiczne oddychanie, relaks z przewodnikiem i natychmiastowa ucieczka.

Scenariusze dynamicznego oddychania mają na celu spowolnienie tętna i wywołanie uczucia spokoju, a techniki relaksacyjne z przewodnikiem koncentrują się na generowaniu uważności i identyfikacji „negatywnych myśli i emocji, których uczestnicy mogą doświadczać”. W scenariuszu natychmiastowej ucieczki celem jest rozproszenie uwagi poprzez przeniesienie chorego do zachwycającego otoczenia, np. na plażę.

Rezultat

Po pierwszej sesji VR pod okiem specjalisty, uczestnicy badania samodzielnie korzystali z technologii przez kolejny miesiąc. 90% z nich uznało interwencję VR za skuteczną. Tyle samo osób zadeklarowała chęć skorzystania z niej w przyszłości. 60% uczestników zgłosiło poprawę jakości życia dzięki korzystaniu z VR.

Pacjenci z guzami mózgu zmagają się ze znacznym stresem emocjonalnym, a obecne metody jego łagodzenia w postaci wizyt u specjalistów zdrowia psychicznego są dalekie od idealnych. Wirtualna rzeczywistość może wypełnić tę lukę, oferując zupełnie nowe podejście łagodzenia stresu. AppliedVR bada obecnie, w jaki sposób VR może pomóc pacjentom w radzeniu sobie z wyzwaniami psychologicznymi związanymi z chorobą, w tym z depresją.

Zalety

Główną korzyścią VR jest zdolność odwrócenia uwagi od stresujących procedur, co czyni ją obiecującą alternatywą dla tradycyjnych interwencji psychospołecznych. Program można dobrać do pacjenta, przenosząc go do wymarzonej rzeczywistości. VR nie jest jednak dla wszystkich, mogąc wywoływać – statystycznie bardzo rzadko – niepożądane objawy jak zawroty głowy czy niepokój.

Czytaj także: Inteligentny opatrunek pomaga w leczeniu ran.

Wydana w kwietniu br. książka "The AI Revolution in Medicine. GPT-4 and Beyond" zawiera przykłady, co potrafi ChatGPT.
Wydana w kwietniu br. książka „The AI Revolution in Medicine. GPT-4 and Beyond” zawiera przykłady, co potrafi ChatGPT.

ChatGPT potrafi diagnozować rzadkie choroby genetyczne oraz precyzyjnie interpretować wyniki badań laboratoryjnych. Ale czasami popełnia zagrażające życiu błędy. Mimo to, pod kilkoma warunkami AI jest gotowe, aby pomóc lekarzom – twierdzą autorzy nowej książki „Rewolucja AI w Medycynie. GPT-4 i nie tylko” (The AI Revolution in Medicine. GPT-4 and Beyond).

Trzej eksperci – Peter Lee (Microsoft), Carey Goldberg (Massachusetts Institute of Technology) i Isaac Kohane (Harvard Medical School) – napisali fascynujący podręcznik o tym, jakie zadania rutynowo wykonywane przez lekarzy, pielęgniarki i personel administracyjny placówek medycznych może przejąć AI. W tym celu dokładnie przetestowali model GPT-4 w zakresie diagnozowania, obliczania parametrów medycznych, opracowywania zaleceń terapeutycznych, pisania listów klinicznych i odpowiadania na złożone pytania pacjentów. Wyniki ich eksperymentów są zdumiewające.

Potrafi myśleć logicznie, ma całą wiedzę medyczną w jednym palcu

Sam Altman – dyrektor generalny OpenAI – w przedmowie nie kryje nadziei, że AI stanie się pierwszym tak uniwersalnym pomocnikiem pracowników ochrony zdrowia. GPT-4, czyli najnowszy model generatywnej sztucznej inteligencji, umożliwi dostęp do wiedzy medycznej miliardom ludzi, którzy napotykają na trudności w korzystaniu ze świadczeń zdrowotnych; może generować streszczenia prac badawczych wspierając naukowców albo pomagać lekarzom lub pielęgniarkom w podejmowaniu decyzji klinicznych, tworzeniu dokumentacji i pracach administracyjnych.

Według ostatnich badań, już około 10% lekarzy korzysta z generatywnej sztucznej inteligencji, jak ChatGPT m.in. w diagnozie i leczeniu bardziej skomplikowanych przypadków klinicznych. Jednak rzeczywista skala może być znacznie większa. W dużej części zapytań AI dostarcza precyzyjnych i poprawnych odpowiedzi. Mimo to, lekarze eksperymentujący z AI wkraczają na nieznane terytorium pełne podstępnych pułapek.

Sztuczna inteligencja zachwyca dokładnością, ale czasami zmyśla fakty i myli się, jednak robi to w tak subtelny sposób, że łatwo przeoczyć jej błędy. Jest jak ostry nóż, który pomaga dobremu szefowi kuchni przygotować wspaniałe dania, ale którym amatorzy mogą sobie pokaleczyć palce. Gdy myli się podpowiadając, jak leczyć pacjenta, może zagrozić jego zdrowiu lub życiu.

Trzeba od początku podkreślić dwa fakty. ChatGPT na zdecydowaną większość pytań dotyczących kwestii medycznych odpowie poprawnie. Naukowcy i inżynierowie stworzyli zaawansowaną technologię o bezprecedensowych możliwościach. To coś znacznie potężniejszego niż internet czy smartfon, bo po raz pierwszy maszyna naśladuje możliwości kognitywne mózgu. Zła wiadomość: nikt nie wie, jak właściwie ChatGPT działa, bo opiera się na miliardach punktów danych o różnej jakości, zebranych w Internecie i przetwarzanych następnie przez model AI stworzony z 1 biliona parametrów (reguł). Prześledzenie i zrozumienie sposobu funkcjonowania jest i będzie niemożliwe. No ale skoro działa, nieważne jest jak. W końcu do dziś nie poznaliśmy jeszcze wszystkich zagadek ludzkiego mózgu.

Po serii testów i długich konwersacji autorów książki, wnioski napawają nadzieją: ChatGPT może wskazać diagnozę, na którą nie wpadliby lekarze i zaplanować leczenie zgodne z najlepszymi praktykami. Ale może też źle obliczyć czas przepływu wlewu dożylnego i w efekcie zabić chorego. Błędy nie dyskwalifikują z góry AI w medycynie, ale korzystanie z niej będzie wymagać nowych umiejętności posługiwania się modelami AI.

A to daje początek nowemu partnerstwu między pracownikami służby zdrowia a sztuczną inteligencją, transformując obecną medycynę opartą tylko na decyzjach podejmowanych przez ludzi w „medycynę symbiotyczną”. Ta symbioza człowieka i maszyny będzie harmonijna dając nam wiele korzyści, pod warunkiem, że nauczymy się, jak rozmawiać ze sztuczną inteligencją, aby uzyskać precyzyjne odpowiedzi, ale także jak weryfikować jej podpowiedzi.

Książka „The AI Revolution in Medicine. GPT-4 and Beyond” zawiera wyniki testów możliwości sztucznej inteligencji w rozwiązywaniu problemów medycznych i pomocy lekarzowi w codziennej pracy.

Asystent, którego trzeba kontrolować

GPT-4 wie zaskakująco dużo. Prawidłowo odpowiedział na 90 procent pytań z amerykańskiego egzaminu licencyjnego dla lekarzy (USMLE) zadanych przez autorów książki. Ma imponujące zdolności wyciągania wniosków i jest dobrym rozmówcą. Potrafi podsumować rozmowę między pacjentem a lekarzem i sporządzić notatki kliniczne, które można włączyć do elektronicznej dokumentacji medycznej. W testach prawidłowo przetłumaczył wyniki badań laboratoryjnych na standard medyczny FHIR.

AI potrafi nawet sprytnie unikać odpowiedzi na nieetyczne pytania. Jest elokwentna, kreatywna i potrafi porozumiewać się wieloma językami. Wyjaśni dziecku skomplikowane wyniki badań naukowych i przygotuje quizy medyczne dla studentów.

Z punktu widzenia pacjenta, ChatGPT pomaga podejmować bardziej świadome decyzje dotyczące leczenia, wyboru najbardziej odpowiedniego ubezpieczyciela zdrowotnego; świetnie sprawdza się jako doradca w kwestiach zdrowotnych i dobrego samopoczucia. Jeśli napiszesz, że „chcesz schudnąć”, AI poda ci listę porad o wiele bardziej wiarygodnych i opartych na faktach naukowych niż te, które otrzymasz od swojego najlepszego przyjaciela.

Subtelne błędy, poważne konsekwencje

GPT-4 to potężne narzędzie o nieskończonych umiejętnościach matematycznych, statystycznych, medycznych i lingwistycznych.

Niemniej jednak, cały entuzjazm wokół dużych modeli językowych trzeba na chwilę obecną ostudzić. Jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o rewolucji. GPT-4 nadal się myli i wymyśla rzeczy, które brzmią przekonująco. Fabrykuje informacje i może uparcie mówić ci, że się mylisz, kiedy tak naprawdę masz rację. Za pierwszym razem AI może poprawnie odpowiedzieć na pytanie, tylko po to, by za drugim razem halucynować. Potrafi też zachowywać się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku, próbując się tłumaczyć, że błąd był „tylko literówką”.

Wciąż ma wiele ograniczeń: GPT-4 nie ma dostępu do wiedzy po styczniu 2022 r., kiedy to został przeniesiony do trybu offline. Nie posiada pamięci długoterminowej – po zakończeniu sesji konwersacyjnej, za kolejnym razem nie pamięta tego, co powiedział dzień wcześniej. Oznacza to, że ChatGPT nie jest w stanie rozpoznać pacjentów i ich problemów, a więc za każdą wizytą musi rozpoczynać całą analizę danych od nowa. Zapytania są ograniczone długością znaków, co może utrudniać analizę danych z często rozbudowanej elektronicznej dokumentacji medycznej.

Używaj, ufaj, ale sprawdzaj

Zrezygnowanie ze stosowania ChataGPT w medycynie tylko dlatego, że robi błędy, nie jest żadnym rozwiązaniem. Medycyna pilnie potrzebuje wsparcia w obliczu niedoboru pracowników służby zdrowia, obciążeń administracyjnych, rosnącego wypalenia zawodowego wśród lekarzy i pielęgniarek oraz ograniczonego i nierównego dostępu do opieki zdrowotnej. Tych problemów nie da się już rozwiązać za pomocą starych metod czy poprzez dokładanie pieniędzy.

Dyskutując ograniczenia sztucznej inteligencji, musimy być szczerzy: ludzie też popełniają błędy. Ocenia się, że błędy medyczne są trzecią główną przyczyną zgonów. GPT-4 ma potencjał, aby stać się i asystentem lekarza i pacjenta, współtworząc bezpieczniejszą medycynę, opiekę zdrowotną zorientowaną na pacjenta, wyposażając lekarzy w całkiem nowe umiejętności.

– Medycyna tradycyjnie opiera się na świętej relacji między lekarzem a pacjentem. Teraz przechodzimy do triady partnerstwa ze sztuczną inteligencją pośrodku – twierdzi Peter Lee, współautor książki.

Nikt nie ma wątpliwości, że z drugiej strony nie możemy kontynuować Dzikiego Zachodu w odniesieniu do sztucznej inteligencji. GPT-4 musi być regulowane, ale nie przesadnie, aby niepotrzebnie nie hamować rozwoju LLM w opiece zdrowotnej. Mamy zbyt wiele do stracenia, aby nie korzystać z AI.

Autorzy proponują, aby podobnie jak w przypadku mobilnych aplikacji zdrowotnych, aplikacje GPT-4 podzielić na te niskiego i wysokiego ryzyka. Pisanie zaleceń dotyczących zdrowego trybu życia nie wymaga regulacji, bo tutaj AI jest wiarygodna. Ale już stawianie diagnoz – które mają bezpośredni wpływ na zdrowie i życie pacjentów – wymaga nadzoru. Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby sztuczna inteligencja nigdy się nie myliła – podsumowują autorzy książki. Niestety, trudno się spodziewać, aby tak się stało w najbliższym czasie. Lekarze i pielęgniarki skorzystają jednak na sztucznej inteligencji, jeśli tylko nauczą się, jak z niej korzystać.

Czytaj także: Czy lekarze mogą bezpiecznie używać ChatGPT?

Fake czy prawda? W tym przypadku łatwo się domyślić. Zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję.
Fake czy prawda? W tym przypadku łatwo się domyślić. Zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję.

Wypowiedzi fikcyjnych ekspertów, zmanipulowane zdjęcia i sfałszowane prace naukowe służą do rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o lekach, szczepieniach oraz terapiach. Dzięki sztucznej inteligencji ich odróżnienie od faktów staje się coraz trudniejsze.

Kłamstwo podparte dowodami

Barack Obama jako chirurg, Emmanuel Macron i Ursula von der Leyen jako lekarze oraz Theresa May jako pielęgniarka – sztuczna inteligencja jest w stanie wygenerować trudne od odróżnienia od prawdziwych fotografie. To może być też Bill Gates na spotkaniu z prezydentem Chin i USA w tajnym laboratorium, aby uzasadnić globalną teorię spiskową dotyczącą pandemii COVID-19. Albo filmy wideo pokazujące autorytety medyczne rzekomo polecające niesprawdzone naukowo terapie, a nawet zdjęcia polityków w rolach personelu medycznego, jak w naszym przykładzie.

Choć wyglądają realnie, łatwo się domyślić, że są sfałszowane – większość z nas wie, że to przecież były Prezydent USA, Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Prezydent Francji i była Premier Wielkiej Brytanii. Problem pojawia się wówczas, gdy trudno zweryfikować prawdziwość informacji albo nie mamy na to czasu w natłoku informacji. Przykład: Ursula von der Leyen jest rzeczywiście z wykształcenia lekarzem.

Każdy może wpaść w echo chamber

Fake newsy przybierają czasami subtelniejszą formę np. pytań, na które nauka nie ma odpowiedzi, niemożliwych do spełnienia oczekiwań wobec medycyny, danych dobieranych pod z góry ustaloną tezę.

Podważanie dowodów naukowych nie jest niczym nowym. Przykładowo, w latach 50-tych przemysł tytoniowy robił wszystko, aby zdyskredytować badania dotyczące związku raka płuc z paleniem papierosów. Dzisiaj, dzięki internetowi i sztucznej inteligencji, bez ograniczeń można rozpowszechniać fałszywe lub wprowadzające w błąd informacje. W ich pułapkę może wpaść każdy, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Jedno nieświadome polubienie informacji, zdjęcia lub filmu z fake newsem na Facebooku, Instagramie, Tik Toku albo YouTubie powoduje, że algorytmy AI zaczną wyświetlać podobne posty, odfiltrowując te krytyczne. Wówczas użytkownik wpada w tzw. echo chamber (komorę echa), gdzie jego opinia jest manipulowana emocjonalnymi przekazami.

Błędne decyzje medyczne, malejące zaufanie

Infodemia zbiera śmiertelne żniwo, gdy osoba chora odmawia leczenia sięgając po „cudowne środki”, albo nie chce się zaszczepić, czego doświadczyliśmy podczas pandemii COVID-19. Dokładna skala zgonów spowodowanych fake newsami nie jest znana, bo zjawisko trudno zbadać. Kanadyjskie badanie sugeruje, że fałszywe informacje o szczepieniach przeciwko COVID-19 doprowadziły do odmowy lub opóźnienia szczepień u 2,35 mln Kanadyjczyków, czego efektem było 2800 możliwych do uniknięcia zgonów i koszty ok. 300 mln USD tytułem dodatkowych hospitalizacji.

Problem narasta także w Polsce. Według informacji Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, w ostatnich 5 latach liczba uchyleń od obowiązkowych szczepień niemal się podwoiła – z 40,3 tys. w 2018 roku do 72,7 tys. w 2022 roku. Na przestrzeni 10 lat, wzrost jest dziesięciokrotny.

Nawet jeśli fake newsy nie powodują bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia, mają niszczący wpływ na medycynę: spada zaufanie do lekarzy i nauki, podważane są kompetencje pracowników medycznych, pacjenci nie stosują się do zaleceń, maleje autorytet instytucji publicznych. Lekarze alarmują, że podczas wizyt muszą prostować przeczytane przez pacjentów w internecie informacje, a nawet spotykają się z bezpośrednią agresją. Pokonanie infodemii nie będzie łatwe. Eksperci apelują m.in. aby już od najmłodszych lat uczyć, jak rozróżniać fake newsy od faktów naukowych.

Czytaj także: ChatGPT jest 10-krotnie bardziej empatyczny niż lekarz?

Dorotą Korycińską, Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska.
Dorota Korycińska, Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska.

Czy sztuczna inteligencja rozwiąże problem kolejek w ochronie zdrowia? Jakie postępy w medycynie pomagają coraz lepiej leczyć nowotwory? I czy polscy pacjenci mają do dostęp zaawansowanych terapii? Rozmawiamy z Dorotą Korycińską, Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska.

Jaką rolę widzi Pani w onkologii dla sztucznej inteligencji i technologii cyfrowych?

Ze sztucznej inteligencji w zdrowiu już korzystamy, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, jak bardzo wkroczyła w nasze życie. Coraz częściej pacjenci z cukrzycą, problemami kardiologicznymi mają możliwość dokonywania pomiarów parametrów organizmu w taki sposób, by modyfikować aktywność fizyczną lub dietę.

Mój smartwatch informuje mnie, jakie mam tętno i temperaturę ciała, ale może również przypomnieć o tym, że powinnam wypić kolejną szklankę wody albo wziąć pigułkę. Możemy więc mieć w ręku osobistego asystenta zdrowia, dostępnego 24 godz. na dobę, który będzie kontrolował określone parametry organizmu i np. wszczynał alarm, jeżeli wykryje nieprawidłowości i wyśle nas do lekarza. Może nawet w przyszłości umówi wizytę? Nie wykluczam.

Jestem przekonana, że sztuczna inteligencja nigdy nie zastąpi lekarza, natomiast może stanowić ogromne wsparcie w procesie diagnostyki i leczenia. Przede wszystkim w radiologii. Analiza badań radio-obrazowych to wręcz najbardziej pożądany obszar, w którym SI (Sztuczna Inteligencja) może stanowić wsparcie medyczne. To zresztą już się dzieje. Coraz więcej podmiotów medycznych korzysta ze wstępnej analizy zmian narządowych w obrazach wygenerowanych dzięki MRI, TC, PET. Ocena tych zmian oraz decyzja o ścieżce terapeutycznej należy oczywiście do lekarza, ale kto wie, może w przyszłości SI będzie również sugerować optymalne opcje terapeutyczne w wielu przypadkach.

Ze sztucznej inteligencji korzystają już stomatolodzy – w wielu gabinetach standardem jest procedura 3D oraz precyzyjne projektowanie leczenia wad zgryzu przy wspomaganiu SI.

SI to również przyszłość w chirurgii, w tym onkologicznej. Już się przyzwyczailiśmy do chirurgii robotowej. Za pomocą analizy SI możliwe jest dokonywanie precyzyjnego, trójwymiarowego pomiaru grubości tkanki kostnej i dopasowanie odpowiednich metod i narzędzi operowania.

Które etapy tzw. ścieżki pacjenta w systemie zdrowia najbardziej szwankują i jak mogłyby pomóc rozwiązania cyfrowe?

Największym problemem systemu ochrony zdrowia w Polsce są kolejki. Wszyscy ich doświadczamy. Przyczyny kolejek są złożone, a interesariusze systemu – zarządzający nim, kadry medyczne i pacjenci – podzieleni w interpretacji ich przyczyn. Kolejki, czyli w istocie ograniczenia w dostępności do świadczeń, są generowane m.in. przez brak odpowiedniej organizacji opieki zdrowotnej, brak kadry medycznej, ale również przez brak informacji i zwyczajne wykluczenie teleinformatyczne wielu chorych oraz nieodwoływanie wizyt przez część z nich.

Sztuczna inteligencja mogłaby pomóc w rozwiązywaniu problemów kolejkowych w wielu obszarach, np. w tej chwili pacjenci długo czekają na opisy badań radio-obrazowych. Analiza badań obrazowych przez SI to pierwszy obszar w medycynie, który może radykalnie skrócić kolejki! Radiolog po kilku godzinach pracy jest zmęczony, a SI – stale gotowa do pracy na najwyższych obrotach.

Kolejny obszar – zapisy na wizyty oraz projektowanie ścieżki pacjenta przez SI, w zależności od schorzenia, wyników badań jako wsparcie lekarza. Widzę też wsparcie SI w projektowaniu profilaktyki zdrowotnej i zapisach oraz przypominaniu o wykonaniu badań przesiewowych, szczepieniach, kontroli stanu zdrowia. Wydaje mi się, że stoimy u progu rewolucji w opiece zdrowotnej, a sztuczna inteligencja to obszar, który ma niezmierzone możliwości.

AI ma duży potencjał w badaniach naukowych nad nowymi lekami. Jednak do tego potrzebne są dane. Czy pacjenci onkologiczni są gotowi się nimi dzielić?

Jestem przekonana, że tak, lecz musi być spełnionych kilka podstawowych warunków. Przede wszystkim muszą wiedzieć, jaki jest cel dawstwa danych, potrzebna jest więc szeroka i powszechna edukacja w tym zakresie. Drugi warunek to bezpieczeństwo pacjentów. Muszą wiedzieć, że dane, które przekazują są odpowiednio przechowywane oraz wykorzystywane i że nie będą wykorzystane przeciwko nim.

Pacjenci z chorobami rzadkimi to te grupy chorych, które rozumieją, jak ważne są dane w zrozumieniu mechanizmów schorzeń. Widzą, że dane są potrzebne, by nauka opracowała skuteczne leczenie, na które 96% tych chorych w tej chwili nie może liczyć. W wielu ośrodkach naukowych na świecie badania naukowe są prowadzone w ścisłej współpracy między naukowcami, lekarzami a pacjentami. Uczą się od siebie wzajemnie.

Jak ocenia Pani postęp, jaki dokonał się w onkologii w ostatnich latach?

Działania na rzecz pacjentów rozpoczęłam ćwierć wieku temu, kiedy u bliskiej mi osoby zdiagnozowano rzadką chorobę nowotworową układu nerwowego. Z tej perspektywy oceniam postęp i jest on niebywały.

25 lat temu internet raczkował, był tylko jeden PET w Polsce (w Bydgoszczy), pracowni MRI było niewiele, badania woziłam w ogromnej teczce, ponieważ miały format ogromnych klisz, które lekarze oglądali na dużych, podświetlanych ekranach. Później nośnikami były płytki CD, a teraz badania przesyła się pocztą elektroniczną.

Rak zdiagnozowany u pacjenta to był wyrok, wybór terapii niewielki, techniki operowania również ograniczone. Dziś mówimy o raku jako o chorobie przewlekłej, a istotna jest jakość życia pacjenta w chorobie nowotworowej. Ostatnie lata przyniosły niezwykłe osiągnięcia w leczeniu chorób nowotworowych, dzięki m.in. niebywałemu rozwojowi genetyki.

Trudno wymienić wszystkie, ale najważniejsze, moim zdaniem to: immunoterapia, czyli wykorzystanie komórek odpornościowych w leczeniu nowotworów, terapie celowane możliwe dzięki biologii molekularnej, terapie CAR-T. W radioterapii to np. terapie protonowe oraz radiochirurgia stereotaktyczna i cała robotyka chirurgiczna. Poprawiły się również możliwości wczesnej diagnostyki – tu mam na myśli testy genetyczne i obrazowanie molekularne.

A czy pacjenci w Polsce mogą liczyć na najnowocześniejsze terapie?

Zmiany dzieją się oczywiście również w Polsce, lecz w stosunku do większości krajów unijnych ciągle jesteśmy opóźnieni.

Kryterium jest tu przeżywalność pacjentów onkologicznych. Przy czym są oczywiście szpitale onkologiczne, które zapewniają chorym najnowocześniejszą diagnostykę i leczenie, lecz nasz główny problem to późna wykrywalność chorób nowotworowych oraz dostęp do diagnostyki i leczenia. Polska cierpi na nierówności w zdrowiu, a sukces terapeutyczny jest niestety uzależniony w dużej mierze od kodu pocztowego. Pacjenci są diagnozowani w późnych stadiach, a długie oczekiwanie w kolejkach oraz nieprzyjazny choremu, skomplikowany system ochrony zdrowia znacznie utrudniają i ograniczają sukcesy zdrowotne.

Dodatkowo, polscy pacjenci nie mają takiego dostępu do terapii, jak mieszkańcy innych krajów unijnych. Według Onkoindexu, prowadzonego przez Fundację Alivia, pełną refundacją objęte są zaledwie 42 terapie, brak refundacji dotyczy 53 terapii, a częściowo refundowane ma 45 na 140 rekomendowanych przez ESMO. Mamy więc problem w dostępności w wielu wymiarach.

Dużą nadzieją było wprowadzenie dostępu do terapii innowacyjnych w ramach Funduszu Medycznego. Niestety, z ostatniego wykazu 33 terapii opracowanego przez Radę Przejrzystości do dalszego procedowania wybrano zaledwie 6. To słaby prognostyk.

Jakie innowacje – także z zagranicy – zaciekawiły Panią ostatnio?

Nie jestem oryginalna – jako prezes Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska najbardziej mnie interesuje dostęp polskich dzieci obciążonych tymi schorzeniami do jedynej póki co terapii do leczenia nieoperacyjnych guzów plexiformfibroma. To pierwsza i jedyna terapia dla tych pacjentów na świecie.

Szczególnie interesujące są terapie genowe. Mamy już doświadczenia w zastosowaniu terapii genowych i ta dziedzina z pewnością będzie się najbardziej dynamicznie rozwijać. Drugi kierunek to immunoterapie i terapie komórkowe w leczeniu nowotworów. Stara, klasyczna chemioterapia odejdzie w niepamięć.

Ciekawa jest również, rozwijająca się na razie bardziej w ciszy laboratoriów naukowych inżynieria tkankowa.

Nowe technologie, przykładowo aplikacje mobilne, umożliwiają mierzenie wyników terapii na podstawie opinii pacjentów, czyli w modelu tzw. patient-reported outcomes. Czy takie podejście jest potrzebne?

Pierwszy model PROs – jeszcze tak się nie nazywał – widziałam dawno temu w mierzeniu bólu u małego dziecka. To było w szpitalu.

To dobrze, że oprócz miary klinicznej w ocenie skuteczności terapii – np. parametrów klinicznych, fizycznych, morfologicznych – bada się również jakość życia poddawanych leczeniu pacjentów. Lecz ważne jest odpowiednie dobranie mierników jakościowych, ich analiza, a także opracowanie samego kwestionariusza i jego konstrukcja.

Aplikacja mobilna z pewnością pozwala na większy obiektywizm, niż ocena jakości leczenia przez pacjenta w szpitalu, w którym jest leczony. Tu jest duże pole do nadużyć.

Chyba jest dużo wyzwań przed nami również w tym obszarze.

Jako Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska, jakich zmian w ochronie zdrowia życzyłaby sobie Pani, aby wychodziły one naprzeciw potrzebom pacjentów onkologicznych?

Marzenia mam zwyczajne, zbieżne z marzeniami chorych i dają się zamknąć w jednym słowie – dostępność. Dostępność do diagnostyki i leczenia przede wszystkim. I do nowoczesnych terapii.

Jako szefowa dwóch organizacji pacjentów życzyłabym sobie życzliwości decydentów, bez traktowania chorych jako natrętnych, roszczeniowych grup pacjentów, którzy ciągle czegoś chcą. W naszym słowniku jest „walka”: z chorobą, z kolejkami, o terapie, o miejsce w kolejce, o łóżko w szpitalu. Chciałabym, żebyśmy mogli wreszcie się leczyć, a nie walczyć o tę dostępność.

Chciałabym też, żeby obietnice kolejnych decydentów przestały być obietnicami, a stały się zrealizowanymi zadaniami i żeby kod pocztowy oraz zasoby i kompetencje własne pacjenta przestały być kryteriami sukcesu zdrowotnego. Ostatnie marzenie ma związek z niezrealizowaną obietnicą – to wprowadzenie porządnej i prawdziwej edukacji zdrowotnej do szkół. Wszyscy będziemy zdrowsi.

Czytaj także: Jak roboty pomagają w operacjach?

ChatGPT ma ogromną wiedzę i na większość pytań dotyczących medycyny odpowie poprawnie.
ChatGPT ma ogromną wiedzę i na większość pytań dotyczących medycyny odpowie poprawnie.

1 na 10 lekarzy korzysta z ChatGPT. Na razie nieoficjalnie, pytając o pomoc w postawieniu diagnozy albo doborze leku. Aż 50% pracowników służby zdrowia planuje to zrobić w najbliższym czasie. Co wolno, a czego nie współpracując z AI?

Używają, ale często się nie przyznają

Badanie opublikowane w nowym wydaniu Medical Economics sugeruje, że 10% amerykańskich lekarzy korzysta regularnie z ChatGPT, a 90% planuje wdrożyć technologię do wprowadzania danych do EDM oraz planowania wizyt. Większość lekarzy, którzy dotąd nie korzystali z generatywnej AI, przekonują się do niej po tym, jak ją przetestowali. Rośnie też poziom wykorzystania ChatGPT wśród pacjentów. 25% ankietowanych zadeklarowało nawet, że woli porozmawiać z AI niż iść do lekarza.

Ekspercie są zgodni: automatyzacja napędzana AI poprawi wydajność pracy, obniży koszty, zwiększy dostępność usług zdrowotnych, pomoże zmniejszyć obciążenia biurokratyczne. Nie brakuje też obaw: ograniczenie interakcji międzyludzkich, bezkrytyczne poleganie na sztucznej inteligencji, kwestie bezpieczeństwa przekazywanych danych.

Ale te hamulce i tak nie są w stanie powstrzymać ekspansji AI. 80% pacjentów, którzy już skorzystali z ChatGPT, aby uzyskać poradę medyczną, uznało, że jest to skuteczna alternatywa. Część pacjentów jest zdania, że w przyszłości… nie skorzysta z usług lekarza, który odmawia stosowania AI. Jednocześnie ponad połowa ankietowanych przyznaje, że sztuczna inteligencja nie zastąpi kontaktu z lekarzem.

„Nie ma co ukrywać: od kilku miesięcy lekarze pytają ChatGPT o diagnozę, gdy mają do czynienia ze skomplikowanym przypadkiem klinicznym. I nie  ma w tym nic złego, o ile mądrze wykorzystają wskazówki AI i zweryfikują ich wiarygodność.”

– Czasopismo Medical Economics

Jest ryzyko, ale obecna medycyna też nie jest dokonała

Każde narzędzie stosowane w medycynie wiąże się z ryzykiem. Człowiek się myli stawiając diagnozy; mimo wysokich standardów higieny dochodzi do zakażeń szpitalnych. AI nie jest wyjątkiem – i tu trzeba na trzeźwo zestawić korzyści z zagrożeniami. Te pierwsze rosną, bo AI szybko się uczy, do tego powstają modele dedykowane medycynie.

Zamiast sprzeciwiać się stosowaniu sztucznej inteligencji, lekarze powinni już dziś uczyć się, jak z niej bezpiecznie korzystać i weryfikować poprawność otrzymywanych odpowiedzi. Podobnie jak w przypadku Google, gdzie wyniki wyszukiwania na pierwszej stronie mogą być najpopularniejsze, ale niekoniecznie wiarygodne, tak samo AI wymaga inteligentnego stosowania.

Jak lekarze korzystają z ChatGPT?

Według nieoficjalnych danych – najczęściej do weryfikacji diagnozy i doboru leku, czyli w rutynowej opiece i przy podejmowaniu decyzji klinicznych. Z dostępnych badań naukowych wynika, że dzisiaj bezpiecznie można go stosować np. do korespondencji z pacjentami i urzędami. Dobrze sprawdza się do tłumaczenia pacjentom skomplikowanych zagadnień oraz tworzenia zaleceń profilaktycznych oraz w logistyce: planowaniu przepływu pacjentów i pracy lekarzy, tworzeniu treści poradnikowych na stronę www, odpowiadaniu na standardowe pytania pacjentów. Właściwe wykorzystanie narzędzi AI może zmniejszyć koszty administracyjne nawet o połowę.

Nikt nie zabrania formalnie lekarzom pytać o drugą opinię AI. Można to robić, ale zachowując dużą czujność, unikając wprowadzania danych personalnych oraz weryfikując podane informacje. ChatGPT nie jest urządzeniem medycznym, więc w razie błędu nie można powołać się na jego wady. W rozwoju AI w medycynie jedno jest pewne: ChatGPT i podobne rozwiązania będą coraz częściej stosowane i staną się standardowym narzędziem w gabinecie lekarskim, asystentem administracyjnym i klinicznym. Każdy lekarz ma ograniczone możliwości kognitywne – i to niezależnie od doświadczenia i wiedzy – a taki automatyczny pomocnik może być idealnym uzupełnieniem, przejmując całą papierkową pracę, której nikt nie lubi.

Jeśli postęp w rozwoju AI będzie tak szybki jak obecnie, jest też spora szansa, że za niedługo powstanie system podobny do ChatGPT, ale kwalifikowany już jako narzędzie medyczne. Pracuje nad tym m.in. Google. Jego duży model językowy Med-PaLM 2 trafił niedawno do testów w wybranych placówkach ochrony zdrowia w USA. Trwają też próby rozwiązań AI, które miałaby pomagać w automatycznym tworzeniu elektronicznej dokumentacji medycznej oraz wyciąganiu wniosków poprzez zestawienie informacji z EDM z wiedzą w pracach naukowych.

Rozmowa z AI jak asystentem

Raport opublikowany w Medical Economics prezentuje też scenariusze przyszłości dla sztucznej inteligencji w gabinecie lekarskim. Eksperci są zgodni: dzięki AI, dni wpisywania notatek na klawiaturze są policzone, a cała interakcja człowieka z systemem IT odbywać się będzie za pomocą głosu.

Z badania przeprowadzonego przez Voicebot.ai wynika, że liczba osób korzystających z asystentów głosowych w opiece zdrowotnej wzrosła z 20 mln w połowie 2019 roku do 54,5 miliona w 2021 roku (dane dla USA). Najbardziej zaawansowani asystenci głosowi mogą obecnie przetwarzać informacje z 99% lub większą dokładnością.

A najlepsze dopiero przed nami, bo technologia rozwija się błyskawicznie. W ciągu następnych kilku miesięcy i lat możemy spodziewać się wprowadzenia nowych funkcji głosowych. Lekarze będą rozmawiać z systemami AI, wydawać im polecenia i wprowadzać dane do elektronicznej dokumentacji medycznej na podstawie rozmowy z pacjentem. Przed rozpoczęciem wizyty, lekarz zapyta o podsumowanie historii choroby pacjenta, a na zakończenie – o przesłanie wniosków i zaleceń pacjentowi,

Badanie pilotażowe przeprowadzone w latach 2021–2022 przez Amerykańską Akademię Lekarzy Rodzinnych wykazało, że korzystanie z asystenta AI z obsługą głosową doprowadziło do spadku czasu obsługi dokumentacji o 72% miesięcznie, co daje średnią oszczędność 3,3 godziny tygodniowo. Synchronizacja dyktowanych przez lekarza notatek z EHR – a to na razie tylko ułamek tego, co potrafi AI – pozwala zaoszczędzić godziny na pisaniu na komputerze.

Odzyskany czas lekarze mogą przeznaczyć na opiekę nad pacjentem, na którą nie mają czasu. Przykładowo, na profilaktykę. Albo po prostu na zasłużony odpoczynek zamiast siedzenia nad papierami po godzinach. Na to lekarze czekają najbardziej.

Pobierz bezpłatnie specjalne wydanie czasopisma o AI i ChatGPT w ochronie zdrowia

Konstruktorzy bio-drukarki z klocków LEGO.
Konstruktorzy bio-drukarki z klocków LEGO.

Naukowcy z Uniwersytetu w Cardiff opracowali bio-drukarkę potrafiącą wydrukować m.in. ludzką skórę. Nie byłoby w tym nic nowego gdyby nie fakt, że do jej zbudowania wykorzystali popularne klocki Lego. Dzięki temu urządzenie  jest nawet 300 razy tańsze od analogicznych, profesjonalnych rozwiązań.

Nowa bio-drukarka może precyzyjnie drukować w 3D warstwy komórek w wysokiej rozdzielczości, co pozwala odtworzyć strukturę ludzkiej tkanki. Wystarczy do konstrukcji z klocków dodać bio-tusz. Na razie naukowcy z Uniwersytetu w Cardiff wykorzystali swój wynalazek do druku warstw komórek skóry. A to już pozwala prowadzić eksperymenty naukowe, przykładowo sprawdzić jak oddziałują na siebie zdrowe i chore komórki skóry, pomagając w opracowaniu nowych metod leczenia chorób dermatologicznych.

Niedrogi biodruk 3D

Klocki Lego są tanie, a dodatkowo produkowane z wysoką precyzją i wytrzymałością materiałową. To właśnie za sprawą wysokiej jakości elementów Lego, naukowcom udało się zbudować biodrukarkę 3D i to za jedyne 500 funtów. Dostępne na rynku podobne urządzenia kosztują obecnie od 10 000 do nawet 150000 USD.

Zespół naukowców udostępnił już bezpłatnie dokładny projekt opisujący sposób konstrukcji bio-drukarki 3D w nadziei, że pomoże to innym badaczom tworzyć własne urządzenia i prowadzić kolejne eksperymenty. Jak podkreślają innowatorzy, projekt jest niedrogą alternatywą dla sprzętu będącego poza możliwościami finansowanymi większości zespołów badawczych.

W prace nad bio-drukarką zaangażowany był multidyscyplinarny zespół inżynierów i biologów. Do zbudowania konstrukcji wykorzystano standardowe klocki Lego, część mechaniczną Mindstorms i pompę laboratoryjną. Lego było już wcześniej stosowane do budowy standardowych drukarek 3D, ale bio-drukarki wymagają szczególnie wysokiego poziomu precyzji i stabilności, aby mogły być używane w warunkach laboratoryjnych.

Zespół z Cardiff University twierdzi, że ich innowacja osiąga wymagany poziom precyzji do drukowania 3D delikatnego materiału biologicznego.

Klocki LEGO zapewniają stabilną konstrukcję.
Klocki LEGO zapewniają stabilną konstrukcję.

Druk 3D rewolucjonizuje medycynę

Drukarka przyda się naukowcom badającym choroby skóry. Ale to nie jedyny tego typu wynalazek. Na początku tego roku, naukowcy z Uniwersytetu Swansea ogłosili, że stworzyli wydrukowany w 3D nos do sztucznych przeszczepów. W tym przypadku jako bio-tusz zastosowano hydrożel nanocelulozowy i kwas hialuronowy do drukowania 3D rusztowania sztucznej chrząstki. Po utwardzeniu, rusztowanie jest kąpane w roztworze komórek chrząstki pacjenta, a następnie wszczepiane chirurgicznie.

Z kolei BioFibR, kanadyjska firma zajmująca się inżynierią tkankową, wprowadziła niedawno na rynek dwa nowe produkty z włókien do zastosowań w inżynierii tkankowej i hodowli tkanek.

Czytaj także: Czy będziemy żyli 150 lat dzięki postępom w nauce? To możliwe.

1 57 58 59 60 61 121