HARMONY szuka korelacji w danych, aby opracować nowe metody leczenia nowotworów krwi.
HARMONY szuka korelacji w danych, aby opracować nowe metody leczenia nowotworów krwi.

Alians HARMONY ma ambitny cel: doprowadzić do przełomu w badaniach naukowych nad nowymi lekami. Zaglądamy za kulisy europejskiego projektu, którego celem jest opracowanie nowych metod leczenia nowotworów krwi z pomocą analiz Big Data.

Łączenie rozproszonej wiedzy

Do projektu bazującego na partnerstwie publiczno-prywatnym i współfinansowanego ze środków UE przystąpiło 100 organizacji z 18 państwo Europy. Członkowie inicjatywy przekazali już ponad 100 000 zestawów danych. Zanonimizowane i zharmonizowane dane są następnie analizowane przez algorytmy AI na Platformie HARMONY Big Data. Jest to jeden z czołowych projektów tego typu w skali świata współfinansowany w modelu partnerstwa publiczno-prywatnego, w tym ze środków europejskich.

Naukowcy skupili się na znalezieniu odpowiedzi na cztery pytania:

Odpowiedzi mogą kryć się w danych. Jednak zadanie nie jest proste, bo analizie trzeba poddać dane różnego rodzaju, pochodzące z różnych źródeł i do tego często przechowywane w różnych formatach. W analizach Big Data zasada jest prosta: im więcej danych wysokiej jakości, tym większa szansa na znalezienie wartościowych korelacji między nimi.

Nowe podejście do badań w medycynie

Naukowcy wzięli pod lupę 7 rodzajów nowotworów krwi będącymi jednymi z najbardziej skomplikowanych raków. Aby lepiej poznać charakterystykę choroby, analizie poddano dane m.in. z elektronicznych kartotek medycznych, dane genetyczne, dane z badań klinicznych, wyniki badań laboratoryjnych i diagnostyki obrazowej, dane demograficzne. Te heterogeniczne, wbrew pozorom nieporównywalne na pierwszy rzut oka informacje, muszą być w pierwszym etapie poddane procesowi harmonizacji.

W ten sposób opisy, obrazy, wyniki badań zamienia się w spójną bazę. W laboratoriach danych naukowcy musieli najpierw przeanalizować tysiące danych składowych, ocenić ich jakość i przydatność, a następnie ujednolicić do postaci, którą algorytmy sztucznej inteligencji są w stanie odczytać. W tym celu posłużono się technikami, które zostały opracowane w ostatnich latach. Jedną z nich jest tzw. Observational Medical Outcomes Partnership (OMOP) wykorzystująca międzynarodowe standardy terminologii medycznej, takie jak SNOMED lub LOINC, pozwalając na semantyczne ujednolicenie informacji. Innym narzędziem jest technologia Spark, swego rodzaju silnik analityczny służący do przetwarzania danych na dużą skalę.

Gdy w grę wchodzą dane szczególnie wrażliwe, jednym z priorytetów było także opracowanie standardów bezpieczeństwa danych oraz zgodność procedur z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych RODO. Alians HARMONY stworzył ponadto wewnętrzny kodeks etyczny określający kwestie przejrzystości prac naukowych i odpowiedzialności.

Zaufanie ważniejsze niż technologia

Aby zaplecze techniczne, metody badawcze oraz infrastruktura techniczna mogły zostać zaangażowane w misji poszukiwania nowej wiedzy na temat nowotworów krwi, potrzebne było spełnienie jeszcze jednego warunku – zbudowanie zaufanej platformy współpracy dla organizacji publicznych i firm prywatnych z całej Europy.

Platforma HARMONY Big Data bazuje bowiem na danych przekazywanych przez partnerów z 18 krajów Europy reprezentujących spektrum podmiotów rynku ochrony zdrowia: firmy farmaceutyczne, biobanki, szpitale, organizacje prowadzące badania kliniczne itd.

Platforma Big Data HARMONY pozwala harmonizować dane z różnych źródeł i poddawać je analizie Big Data.
Platforma Big Data HARMONY pozwala harmonizować dane z różnych źródeł i poddawać je analizie Big Data.

Naukowców połączył jeden cel jakim jest zrozumienie charakterystyki nowotworów krwi, bliższe poznanie ich molekularnego krajobrazu. Tego rodzaju bezprecedensowe projekty wymagają zaufania, ale też odwagi i otwarcia się na innowacje. Posiadanie odpowiedniej technologii to za mało. O wiele ważniejszym jest przełamanie silosów danych, przekonanie do dzielenia się danymi organizacjach, które – ze zrozumiałych względów – bardzo restrykcyjnie podchodzą do kwestii przetwarzania danych medycznych.

W analizach Big Data każdy pojedynczy element układanki, czyli każdy zestaw danych, może okazać się brakującym elementem, kluczem do nowych metod leczenia albo predykcji rozwoju choroby. Na wiele pytań dotyczących nowotworów hematologicznych nadal nie ma odpowiedzi. Aby sprostać nowym wyzwaniom badawczym, trzeba sięgać po nowe narzędzia uzupełniające klasyczne metody.

Jak uniknąć marnotrawstwa danych?

Według Statista, do maja 2023 roku na całym świecie zarejestrowano ponad 454 tys. różnych badań klinicznych. Po ich zakończeniu, zebrane dane w większości przypadków są archiwizowane i zamykane w lokalnych bazach danych. Gdyby choć część z nich poddać analizom Big Data, nauka mogłaby dokonać wielu przełomowych odkryć.

Podejście do wykorzystania danych wtórnych w medycynie musi się zmienić, jeżeli chcemy przyspieszyć proces opracowywania nowych leków oraz poprawić standardy leczenia. Aby tak się stało, potrzebne jest bardziej liberalne prawo w zakresie analizy danych wtórnych do badań naukowych. Z drugiej strony konieczne jest podnoszenie świadomości społecznej w zakresie dzielenia się danymi oraz zagwarantowanie, że korzyści z przetwarzania danych wracają do obywateli.

Dzielenie się danymi w bezpieczny i przejrzysty sposób do celów badawczych jest nową formą krwiodawstwa w dobie cyfryzacji i Big Data. W perspektywie długofalowej, ma moc ratowania ludzkiego życia dzięki. Na podstawie prowadzonych cały czas analiz, HARMONY Alliance opublikowało już kilka wyników badań naukowych, a możliwości nauki opartej na analizie danych są ogromne. Tego typu projekty trudno realizować w pojedynkę. Wymagają współpracy i łączenia kompetencji i wiedzy ludzi z różnych krajów. Do tego potrzebujemy jedynie i aż danych oraz zaufania.

Czytaj także: 7 scenariuszy, jak sztuczna inteligencja zmieni medycynę

 Dr Kristine Sørensen od lat zajmuje się badaniem umiejętności zdrowotnych i ich wpływu na system zdrowia.
Dr Kristine Sørensen od lat zajmuje się badaniem umiejętności zdrowotnych i ich wpływu na system zdrowia.

Szacuje się, że 50% Europejczyków nie ma wystarczających umiejętności zdrowotnych – mówi dr Kristine Sørensen, założycielka Globalnej Akademii Wiedzy o Zdrowiu Global Health Literacy Academy. Rozmawiamy o tym, w jaki sposób cyfrowe technologie zdrowotne mogą pomóc walczyć z problemem prowadzącym do nierówności zdrowotnych oraz ogromnych kosztów społecznych i finansowych.

Alfabetyzm zdrowotny (ang. health literacy) to zdolność do znajdowania, zrozumienia i wykorzystywania informacji do podejmowania decyzji i działań związanych ze zdrowiem. Przeciwieństwem jest analfabetyzm zdrowotny, czyli brak tego typu umiejętności. Każdego dnia stajemy w obliczu wyborów, które mają wpływ na nasze zdrowie. Na przykład, podczas zakupów produktów spożywczych, gotowania, pracy, spędzania wolnego czasu, przyjmowania leków.

Setki takich mikro-decyzji mają znaczący wpływ na nasze życie i samopoczucie. Jednak w dobie Internetu i bombardujących nas zewsząd informacji trudno jest stosować się do rzetelnych zaleceń, dopasowanych do naszych indywidualnych potrzeb i sytuacji.

Koszty braku umiejętności zdrowotnych sięgają do 20% budżetu ochrony zdrowia

– Według najnowszych badań, osoby z niskimi umiejętnościami zdrowotnymi mają wyższą śmiertelność. Odnosi się to do pacjentów z chorobami przewlekłymi, ale także do tego, jak obywatele stosują się do zaleceń dotyczących zapobiegania chorobom – wyjaśnia dr Sørensen.

– Zanim opublikowano pierwsze badania w tej dziedzinie, nie spodziewaliśmy się, że edukacja zdrowotna jest tak zaniedbywanym tematem, nawet w najbogatszych społeczeństwach Europy ze świetnie działającymi systemami edukacji i opieki zdrowotnej.

Konsekwencje braku wiedzy są poważne: obniżony poziom zdrowia, wzrost zachorowań na choroby niezakaźne, niestosowanie się do zaleceń dotyczących przyjmowania leków, opóźniona diagnoza oraz możliwe do uniknięcia straty finansowe dla służby zdrowia i gospodarki. Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii ok. 5-20% rocznego budżetu Narodowego Systemu Zdrowia (NHS) jest marnowane z powodu niskiego poziomu wiedzy na temat zdrowia.

– Nie powinniśmy winić obywateli za to, że nie wiedzą, jak poruszać się w systemach opieki zdrowotnej. To systemy, usługi i produkty zdrowotne muszą ulec zmianie, aby ludzie mogli znaleźć się na właściwej drodze – podkreśla dr Sørensen. Sektor zdrowia publicznego musi się wiele nauczyć , jak wspierać obywateli w procesie zmiany zachowań, edukować społeczeństwo i przekazywać informacje w zrozumiały sposób. Jednym z elementów rozwiązania może być również zdrowie cyfrowe.

Aplikacje mobilne pełnią rolę cyfrowych asystentów, którzy przypominają nam o wizycie u lekarza, przyjmowaniu leków lub wykonywaniu ćwiczeń. Wierzę, że znajdujemy się w fazie wielkiej transformacji.

Dziś jest o wiele łatwiej wziąć zdrowie w swoje ręce

Podczas gdy Internet demokratyzuje dostęp do wiedzy, rozwiązania cyfrowe mogą demokratyzować zdrowe nawyki, wzmacniając rolę obywateli w ochronie zdrowia. Powodują, że rośnie dostęp do wskazówek zdrowotnych, liczba cyfrowych asystentów podpowiadających jak poprawić aktywność fizyczną lub lepiej się odżywiać.

– Przed marcem 2020 r. technologie cyfrowe były wykorzystywane głównie przez osoby szukający nowinek technologicznych. Przykładem są mobilne aplikacje zdrowotne. Ostatnio jednak ćwiczenie w domu stało się nową normą, a cyfrowe rozwiązania w tym pomagają – mówi dr Sørensen.

Wiele osób zdało sobie sprawę, że są odpowiedzialne za swoje zdrowie, mogą wiele zdziałać zmieniając swoje osobiste zachowania, czy to nosząc nosząc maski w miejscach publicznych w związku z pandemią, czy też zwracając uwagę na zdrowe odżywianie.

Rozwiązania cyfrowe także mogą przyczynić się do poprawy świadomości zdrowotnej. Dr Sørensen zwraca jednak uwagę na jeden podstawowy warunek: zamiast tworzyć cyfrowe produkty i usługi dla ludzi, należy je tworzyć z ludźmi.

Projektowanie skoncentrowane na człowieku zakłada bardziej integracyjne podejście, w którym użytkownicy końcowi są zaangażowani na każdym etapie rozwoju, od projektu, poprzez prototypowanie, testowanie, aż po ostateczne wprowadzenie na rynek. Dr Sørensen ma nadzieję, że to podejście, które już jest powszechnie stosowane przez innowacyjne firmy, stanie się normą w sektorze publicznym.

Aplikacje cyfrowe pełnią rolę przewodników po zdrowiu

– Obserwujemy duże zmiany w tym, jak realizowana jest samoopieka. Obecnie łatwiej jest zadbać o indywidualne zdrowie, bo do dyspozycji mamy aplikacje typu fitness i trackery zdrowia, a także internetowe platformy pomagające zapobiegać chorobom przewlekłym. Aplikacje mobilne pełnią rolę cyfrowych asystentów, którzy przypominają nam o wizycie u lekarza, przyjmowaniu leków lub wykonywaniu ćwiczeń. Wierzę, że znajdujemy się w fazie wielkiej transformacji. Narzędzia zdrowia cyfrowego staną się nową normą, zwłaszcza w krajach posiadających odpowiednią infrastrukturę IT, która umożliwia dzielenie się indywidualnie gromadzonymi danymi – dodaje dr Sørensen.

Jej zdaniem, aby uniknąć cyfrowych nierówności, należy poprawić infrastrukturę cyfrową i dostęp do internetu. Ponadto, musimy stale wzmacniać cyfrowe umiejętności zdrowotne, czyli zdolność do korzystania z nowych technologii. Ponadto, nie powinniśmy zaniedbywać grupy osób, do których nie można dotrzeć za pomocą narzędzi cyfrowych. Systemy opieki zdrowotnej muszą takim osobom zaoferować alternatywne rozwiązania.

Dr Kristine Sørensen podsumowuje: „Jeśli technologie cyfrowe mają pozytywnie wpłynąć na zdrowie społeczeństwa, ich twórcy muszą zrozumieć potrzeby ludzi, sprawić, że systemy i aplikacje będą tak łatwe w użytkowaniu, że staną się niewidzialną, integralną częścią naszego codziennego życia. Do tego stopnia, że nie będziemy już mówić o „terapiach cyfrowych”, „e-zdrowiu” czy „zdrowiu cyfrowym”, a jedynie o zdrowiu.”

Czytaj także: Terapie cyfrowe, czyli aplikacja 2x dziennie po 30 minut

Brian O'Connor, Przewodnicząca ECHAlliance
Brian O’Connor, Przewodnicząca ECHAlliance

Wywiad z Brianem O’Connor, założycielem i przewodniczącym ECHAlliance – European Connected Health Alliance (Europejskiego Aliansu Zdrowia Połączonego), największej na świecie społeczności cyfrowej ochrony zdrowia skupiającej ponad 20 000 osób i ponad 1 000 organizacji.

Najczęściej dyskutowane determinaty płynnej adaptacji rozwiązań cyfrowej opieki zdrowotnej to refundacja, interoperacyjność, przywództwo, infrastruktura i umiejętności cyfrowe. Jakich czynników brakuje na ten liście?

Najważniejszym składnikiem digitalizacji są ludzie. Ludzie wpływają na wszystkie pozostałe elementy, bo są innowacyjni, strategiczni i odporni na zmiany. Ze względu na zajmowane stanowiska często mają władzę, która pozwala im inicjować zmiany lub blokować nowe pomysły, spowalniać nowe inwestycje albo aktywnie przedkładać nowe projekty.

Poza tym, szczególnie w sektorze publicznym, znana jest niechęć do podejmowania ryzyka. Często wygłaszane stanowisko „mamy do czynienia z publicznymi pieniędzmi, które musimy wydawać ostrożnie” to niejednokrotnie wymówka dla bezczynności.

Jakie są najważniejsze lekcje dla firm operujących w branży nowych technonologii, których nauczyłeś się jako przewodniczący ECHAlliance, wiodącej społeczności digital health na świecie?

Jest ich zbyt wiele, by wymienić je w tym krótkim wywiadzie! Jak wszyscy wiemy, zdrowy rozsądek nie jest tak powszechny. Pozytywnym aspektem jest to, że nauczyłem się słuchać. Kiedy naprawdę słuchasz, aby zrozumieć obawy, pomysły i wkład, który zdecydowana większość chce wnieść, ujawniają się przeszkody.

W ECHAlliance mamy takie powiedzenie: „Prowadź z potrzebą”.

Pomagamy zidentyfikować prawdziwe potrzeby – czy to na poziomie kraju, regionu, czy miasta. Stworzyliśmy społeczności z wielu krajów, języków, kultur. Po ponad dziesięciu latach zdaliśmy sobie sprawę z potęgi tej inteligentnej sieci. Nieustannie znajdujemy potrzeby w jednym miejscu, a rozwiązania w innym, stąd nasza rola jako łącznika jest pożądana. Zaufanie i szacunek, jakie udało nam się uzyskać, są bardzo satysfakcjonujące.          

Pandemia COVID-19 przyspieszyła wdrożenie teleopieki i telemedycyny. Wzrosła popularność mobilnych aplikacji zdrowotnych. Co należy zrobić, aby nie zmarnować tego potencjału?

Pandemia zmusiła rządy do odłożenia na bok wielu czasochłonnych procesów zamówień publicznych i przyspieszenia procesu podejmowania decyzji. Moim zdaniem, najważniejsze jest skupienie się na wdrażaniu i realizacji projektów e-zdrowia, a nie na pilotażach, które do niczego nie prowadzą.

Konsumenci spróbowali wygody wirtualnej rozmowy z lekarzem rodzinnym; spodobało im się to i nie będą chcieli wracać do „starych” czasów czekania w poczekalni na informację „lekarz może teraz Panią/Pana przyjąć”. Ponadto konsumenci stali się o wiele bardziej świadomi potrzeby zarządzania własnym zdrowiem i szukania pomocy za pośrednictwem mobilnych aplikacji zaspokajających potrzeby w takich obszarach jak profilaktyka, dobre samopoczucie i zdrowie psychiczne.  

Jak dotąd, cyfrowe procesy i rozwiązania są wbudowane w istniejące systemy opieki zdrowotnej. Przypomina to trochę dodawanie nowych części do starego mechanizmu. Gdyby systemy opieki zdrowotnej były tworzone w ramach nowego modelu cyfrowego, jak powinny wyglądać?

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak z obecnymi systemami zdrowia, ale nie ma zgody co do kierunku koniecznych zmian. Brak konsensusu komplikuje sprawę. Wiele osób ma interes w utrzymaniu obecnego status quo. Załóżmy, że jesteś właścicielem, powiedzmy, 100 szpitali i pokazano Ci cyfrowe rozwiązania, które drastycznie zmniejsza liczbę pacjentów w Twoich szpitalach. Czy skorzystasz z tych rozwiązań? Czy jest to opłacalne z punktu widzenia funkcjonowania placówki? Czy chcą tego pacjenci?

Są to fundamentalne pytania, przed którymi stoi każdy gracz, w tym rządy państw, płatnicy, świadczeniodawcy, dostawcy rozwiązań itp. W miarę jak będziemy zmierzać do cyfrowe opieki zdrowotnej, co moim zdaniem jest nieuniknione, sektor musi zapewnić obywatelom opiekę jakiej chcą, kiedy jej potrzebują, w wybranym miejscu i po cenie, którą akceptują. Podobnie jak to miało miejsce w wielu innych sektorach, siła konsumentów już zmienia ten sektor.

Mapa społeczności ECHAlliance
Mapa społeczności ECHAlliance.

Jakie warunki wstępne muszą być spełnione, aby wykorzystać potencjał cyfryzacji w opiece zdrowotnej?

Największym z nich jest zaufanie. Obywatel/konsument musi zaufać świadczeniodawcom, a na to zaufanie trzeba zapracować. Kluczowe może okazać się pytanie: Komu mogę powierzyć swoje dane? Rządom? Firmom Big Data? Firmom prywatnym? Nie mam na myśli znalezienia rozwiązań technicznych – wiele z nich już istnieje. To duże wyzwanie. Martwię się, że nadal będziemy się poruszać w silosach danych.

Jakie kryteria stosujesz, aby ocenić wartość cyfrowych rozwiązań zdrowotnych?

Oczywiście przyglądamy się istniejącym standardom unijnym i globalnym – nasi członkowie sporo inwestują, aby się do nich dostosować. Często odwołuję się po prostu do zdrowego rozsądku. Osobiście założyłem wiele start-upów, i wiele nauczyłem się na błędach.

Po wysłuchaniu prezentacji nowego rozwiązania proponowanego przez startup, zawsze zadaję jedno pytanie: „Jaką potrzebę zaspokaja innowacje?”. Często jestem pytany, co mam na myśli. W odpowiedzi słyszę, jak bardzo innowacyjny jest ih pomysł i wtedy muszę powtórzyć swoje pytanie. Wiele rozwiązań i usług jest tworzonych przez o wiele mądrzejszych ode mnie ludzi, ale jeśli nie zaspokajają one zidentyfikowanej potrzeby, prawdopodobnie poniosą porażkę.    

Czy może Pan podać trzy wskazówki, jak mądrze inwestować w innowacje technologiczne?

Moja podstawowa rada, i myślę, że dotyczy to każdego inwestora: liczą się ludzie, a nie pomysł czy technologia. Jeśli ludzie są mają motywację, aby iść do przodu i rozwijać się, z czasem zmienią nawet niedoskonałą na początku technologię. To zespół jest sercem nowego pomysły.

Czytaj także: Aby e-zdrowie się rozwijało, NFZ musi je premiować

Czas zaoszczędzony przez systemy IT nie wraca do pacjenta i lekarza. Winny jest system zdrowia i refundacji.
Czas zaoszczędzony przez systemy IT nie wraca do pacjenta i lekarza. Winny jest system zdrowia i refundacji.

Wraz z pojawieniem się pierwszych komputerów, ochrona zdrowia miała zmienić się nie do poznania. Obiecywano mniej biurokracji i nowocześniejszą opiekę, lekarze mieli zyskać czas dla pacjenta. Te i wiele innych legend związanych z cyfryzacją powtarzanych jest do dziś. Oto 5 najpopularniejszych i najczęściej powtarzanych mitów.

Jeżeli wdrożymy to rozwiązanie, wszystko od razu zmieni się na lepsze

25 lat temu, dokładnie w 1988 roku, Apple opublikował wizję ochronę zdrowia według której już w 2008 roku sztuczna inteligencja miała wspierać podejmowanie decyzji klinicznych, szpitale wyglądałyby jak supernowoczesne hotele, a zdrowie każdego człowieka miałoby być monitorowane, aby zawczasu zapobiegać chorobom.

W innej wizji Microsoftu sprzed 11 lat pojawiają się menedżerowie opieki opiekujący się pacjentem zza biurka, gdzie domy przekształcają się w centra zarządzania zdrowiem. Wystarczyło upowszechnić rozwiązania cyfrowe w ochronie zdrowia, które jawiły się wówczas jak proste do zastosowania, od lat poszukiwane panaceum.

Wizja ochrony zdrowia Apple w filmie z 1988 roku

I choć wiele się zmieniło od tego czasu, nie doczekaliśmy się rzeczywistości kreślonej przez wizjonerów Apple czy Microsoft nie znających realiów ochrony zdrowia. Szpitale wdrożyły systemy IT, co z całą pewnością pomaga im w codziennej pracy administracyjnej i zarządzaniu procesami, ale w niewielkim zakresie zrewolucjonizowało jakość obsługi pacjenta. Ponadto okazało się, że na drodze do osiągnięcia sukcesu stanęły przemilczane drobne, ale jakże istotne elementy w postaci interoperacyjności systemów i danych, infrastruktury cyfrowej, bezpieczeństwa danych, zmiany kultury analogowej na cyfrową. Technologia wymaga adaptacji przez ludzi i ten proces jest jednym z największych wyzwań.

Więcej czasu dla pacjentów

Nierównowaga pomiędzy popytem a podażą na usługi zdrowotne stała się przy obecnych zmianach społeczno-demograficznych chorobą przewlekłą. I tutaj rozwiązanie miało być proste: automatyzacja procesów zmniejsza obciążenie zadaniami administracyjnymi, dzięki czemu lekarze zyskują więcej czasu dla pacjentów.

W tej prostej formule jest jednak kilka ukrytych błędów. Jednym z nich tzw. efekt odbicia (rebound) znany także z ekonomii. Dobrze obrazuje go psychologiczny efekt związany z wprowadzeniem żarówek energooszczędnych. Konsumenci wiedząc, że zużywają mniej energii, po prostu pozostawiają je dłużej włączone. Takie przykłady można mnożyć: zakupy przez Internet stały się wygodne, bo nie musimy płacić nawet za koszty przesyłki, więc kupujemy znacznie więcej.

W ucyfrowionej ochronie zdrowia efekt odbicia może mieć podwójny skutek. Po pierwsze, trudno oczekiwać, że lekarze zyskają więcej czasu dla pacjenta, bo czas na wizytę reguluje m.in. płatnik kierujący się rachunkiem ekonomicznym. Więc skoro lekarz może przyjąć podczas godziny więcej pacjentów, to tym lepiej dla płatnika.

Odzyskany dzięki digitalizacji czas nie wraca więc do pacjenta, tak ja wielu by sobie tego życzyło. Po drugie, skoro w wyniku większej efektywności zmniejsza się kolejka do lekarzy, a do tego pojawiają się wygodniejsze formy usług medycznych jak telekonsultacje, pacjenci mają wrażenie większej dostępności, w rezultacie częściej korzystając z możliwości konsultacji. Aby połączyć się z lekarzem, wystarczy kilka kliknięć. Ten problem mogłyby jedynie rozwiązać np. automatyczne systemy wstępnej diagnozy realizowane przez systemy oparte na sztucznej inteligencji. Do myślenia daje także niedawno opublikowane badanie przez lekarzy z amerykańskiej Mayo Clinic sugerujące, że funkcja wykrywania migotania przedsionków w zegarkach Apple generuje sporą część wyników fałszywie pozytywnych, czego efektem są niepotrzebne wizyty lekarskie zaniepokojonych pacjentów. Technologia nie wyczaruje więcej czasu dla pacjenta z dnia na dzień. 

„Im bliżej pacjenta, tym lepiej

Nawet jeżeli w następstwie efektu odbicia nie zwiększy się czas na obsługę pacjenta, na korzyść zmieni się proporcja między czasem na wypełnienie niezbędnych dokumentów a czasem dla pacjenta. Jedno z badań przeprowadzonych w USA wskazuje, że statystycznie lekarz poświęca 16,6% czasu na czynności administracyjne. Zakładając, że wizyta trwa 12 minut, to aż 2 minuty. Ten czas można zredukować wprowadzając np. systemy rozpoznawania głosu, dzięki którym lekarz może dyktować notatki bezpośrednio do elektronicznej dokumentacji medycznej. W tle tej optymalizacji zapomina się o niebezpieczeństwie w postaci wypalenia zawodowego lekarzy.

Według badania przeprowadzonego w Europie, ok. 1/3 lekarzy myśli o zmianie zawodzie, a połowa z tych doświadczających wypalenia zawodowego nie szuka pomocy, bojąc się stygmatyzacji. Jednym z czynników ryzyka jest zbyt duże zaangażowanie emocjonalne w opiekę. Pacjenci oczekują coraz większej uwagi i poświęcenia, lekarze muszą przeanalizować coraz więcej informacji, rośnie presja na produktywność.

W procesach optymalizacji zapomniano o fundamentalnym pytaniu: Jak bliski powinien być kontakt lekarza/pielęgniarki z pacjentem? Dużo mówi się złego o tym, że komputery stanowią barierę pomiędzy lekarzem a pacjentem, rzadziej o tym, że są też granicą, strefą komfortu, pozwalającą lekarzowi zachować odpowiedni, zdrowy dla niego dystans, oderwać się od czasami trudnych rozmów. Mówienie, że dzięki cyfryzacji lekarz zyskuje cenny czas dla pacjenta, pomija ważne psychologiczne aspekty opieki i obciążenia z tym związane.

Pacjenci oczekują telemedycyny, ale co z lekarzami?

Teleopieka jest dla pacjenta ogromnym ułatwieniem, poprawiając dostęp do lekarzy. Nie trzeba tracić czasu na dojazdy, z lekarzem można skonsultować się o każdej porze dnia, wystarczy dostęp do internetu. Postępująca technizacja sprawia, że coraz więcej badań można wykonać w domu za pomocą mobilnych mini-laboratoriów albo elektronicznych stetoskopów. Wyniki wystarczy przesłać do lekarza, aby uzyskać diagnozę na odległość. Zakładając, że wszyscy pacjenci mają dostęp do internetu i umiejętności korzystania z tego typu rozwiązań – a tak jeszcze nie jest – mamy ochronę zdrowia skupioną wokół potrzeb pacjenta.

Ale co z lekarzami? Ich nikt nie zapytał, czy chcą takiej opieki, albo czy 8-godzinny dyżur przed komputerem daje im taką samą satysfakcję jak interakcja z pacjentem w gabinecie lekarskim. Nie uczono ich tego na studiach medycznych i nie tego oczekiwali wybierając zawód lekarza czy pielęgniarki, których elementem jest bezpośrednia praca z pacjentem, a nie ciągła analiza danych i rozmowy z pomocą wideo-czatu.

Telemedycyna szybko weszła do standardów opieki w związku z pandemią COVID-19 i posiada niewątpliwe zalety. Jednak myśląc o korzyściach nowej cyfrowej opieki, trzeba mieć na uwadze potrzeby obydwu stron: pacjentów i lekarzy. Digitalizacja sprawia ponadto, że lekarze muszą analizować coraz więcej danych przechowywanych w nieograniczonej pojemnościowo elektronicznej kartotece pacjenta. Do tego dochodzą dane dostarczane przez pacjenta z urządzeń ubieralnych jak pomiary ciśnienia krwi, zapisy o samopoczuciu. Ilość danych jest tak duża, że odnalezienie tych istotnych staje się coraz bardziej czasochłonne. Zanim te proces usprawnią systemy sztucznej inteligencji, może jeszcze minąć wiece lat.

Większe zaangażowanie pacjenta

Ukuta w wydanej w 2014 książce Erica Topola „The Patients Will See You Now” teza o demokratyzacji ochrony zdrowia ma się dobrze do dziś. Według niej, łatwiejszy dostęp do informacji powoduje, że pacjenci są lepiej poinformowani, a wiedza medyczna nie jest już zarezerwowana tylko i wyłącznie dla lekarzy. Nowe technologie, jak inteligentne zegarki wykonujące pomiary parametrów zdrowia czy aplikacje typu fitness, dają lepszy wgląd w zdrowie, ułatwiając podejmowanie decyzji dotyczących dobrego samopoczucia. Każdy z nas staje się świadomym architektem własnego zdrowia.  Jednak nie ma to żadnego związku z demokratyzacją.

Jak na razie tylko niewielka część osób może korzystać z tego, co oferują nowe technologie, a wraz z tym powstają nowe nierówności cyfrowe. Z kolei stopień zaangażowania w dbanie o własne zdrowie (rola aktywna lub pasywna), zależy od wielu determinantów: wychowania, środowiska życia, edukacji, pozycji ekonomiczno-społecznej, uwarunkowań psychicznej. Redukowanie „aktywnego podejścia do własnego zdrowia” tylko do dostępu do informacji jest błędem. Dając opaskę fitness ubogiej osobie, nie sprawimy, że z dnia na dzień poprawi się jej stan zdrowia.

Digitalizacja ochrony zdrowia żywi się wieloma mitami, sprawiając, że zamiast wykorzystywać realne możliwości systemów IT, skupiamy się na utopijnych marzeniach o jednym narzędziu na wszystkie problemy. Wśród tych legend jest też ta mówiąca o tym, że dzięki cyfryzacji ochrona zdrowia stanie się bardziej dostępna. Tak się jednak nie stanie, jeżeli będziemy skupiać się na fajerwerkach technologicznych. Te docierają do niewielkiej części społeczeństwa, pozostawiając w tyle tych, którzy już teraz znajdują się w gorszej sytuacji zdrowotnej.  

Czytaj także: Polski menedżer zdrowia – zarobki, obowiązki, wyzwania

AI jest czasami lepsza od człowieka, ale nadal jej nie ufamy
AI jest czasami lepsza od człowieka, ale nadal jej nie ufamy.

Sztuczna inteligencja potrafi wykrywać zmiany nowotworowe na zdjęciach medycznych z taką samą lub większą precyzją niż lekarze. Jest w stanie przeanalizować przypadki kliniczne z całego świata, aby dobrać najlepsze z możliwych leczenie dla pacjenta. Ale nawet jeśli popełnia mniej błędów niż lekarze, szybciej wybaczymy człowiekowi niż maszynie.

Jakość i efekt końcowy to za mało

Sztuczna inteligencja jest coraz częściej obecna w ochronie zdrowia, co prowokuje pytania o rolę lekarzy. Czy precyzyjna i doskonała AI będzie nas leczyć, a rola lekarzy zostanie zmarginalizowana? Co się stanie, gdy pacjenci szukający najwyższych standardów leczenia, zaczną coraz częściej wybierać diagnozy stawiane przez AI i operacje wykonywane przez roboty zamiast przez ludzi?

Jednak badania na ukrytymi motywami ludzi sugerują, że sposób, w jaki podejmujemy decyzje jest daleki od racjonalnego myślenia. Tak dzieje się chociażby w sztuce. W książce „The Elephant in the Brain: Hidden Motives in Everyday Life” autorzy – Kevin Simler i Robin Hanson – obrazują to na prostym przykładzie. Mając przed sobą oryginał obrazu „Mona Lisa” Leonarda da Vinci oraz idealną, a może nawet lepiej wykonaną kopię, który z nich bardziej docenimy? Oryginał czy kopię? Dla zdecydowanej większości, to oryginał – nawet jeśli z biegiem czasu stracił na intensywności kolorów a farba popękała – reprezentuje większą wartość.

Powód jest prosty – w procesie oceny ludzie nie kierują się tylko i wyłącznie zewnętrzną reprezentacją jakości, ale także jej ukrytą warstwą w postaci talentu twórcy, zainwestowanego nakładu czasu, historią. To dlatego oryginał obrazu Leonardo da Vinci jest bezcenny, a jego nawet perfekcyjne kopie można kupić za bezcen.

Nie bez powodu przytaczam przykład sztuki, bo medycyna też często określana jest „sztuką lekarską” – zbiorem umiejętności medycznych, cech osobowości, zdolności umysłowych i fizycznych do leczenia. Za kompetencjami lekarza kryje się kilka lat intensywnych studiów medycznych oraz trudnego stażu. To praca wymagająca nie tylko wiedzy, ale też kwalifikacji interpersonalnych i komunikacyjnych. I nawet jeśli AI ma przewagę w wiedzy, to nie posiada innych atrybutów tak bardzo cenionych przez pacjenta, w tym empatii i zrozumienia.

Opieka na masową skalę i opieka indywidualna

Konsekwencje tego, że poza efektem końcowym, ludzie cenią zaangażowanie i nakład pracy potrzebny do stworzenia produktu lub usługi, widać w życiu codziennym. Po okresie zachwytu produktami masowymi – które często wygrywają cenowo i dzięki temu są łatwo dostępne – obserwowany jest powrót do indywidualizmu. Jeżeli tylko nas na to stać, wybieramy produkty wartościowsze, ręcznie wykonane w małych zakładach rzemieślniczych zamiast dużych fabrykach. Dotyczy to mody, wyposażenia wnętrz, ale i zdrowia.

Zdrowie cyfrowe będzie miało w początkowej fazie rozwoju jedną, ogromną zaletę: dostępność. Diagnoza wykonana przez bota opartego na sztucznej inteligencji będzie o wiele tańsza, bo tego typu system AI w tym samym czasie jest w stanie wykonać tysiące innych diagnoz. AI nie potrzebuje gabinetu lekarskiego, wyposażenia technicznego ani sekretarek medycznych, a jedynie miejsca na serwerze.

Koszty wizyty indywidualnej u lekarza będą nieporównywalnie większe. Dostępność do usług medycznych poprawiona dzięki AI stanowi jedną z największych wartości dodanych digitalizacji. Jednak wraz z dojrzewaniem cyfrowych systemów zdrowia, można spodziewać się powstania systemu zdrowia dwóch prędkości: usług cyfrowych świadczonych na masową skalę i usług realizowanych przez lekarzy – trudno dostępnych, drogich.

Podobnie jak w innych dziedzinach gospodarki te dwa światy medycyny mogą żyć w symbiozie. Jednak upowszechnienie cyfryzacji doprowadzi do tego, że to wizyta u lekarza-człowieka będzie bardziej pożądana – bo tylko człowiek jest w stanie wyjść naprzeciw indywidualnym potrzebom, porozmawiać, poświęcić nam czas, udzielić nie tylko świadczenia medycznego, ale i wsparcia.

Błąd w sztuce lekarskiej i błąd w systemie, czyli wyrozumiałość dla ludzkich słabości

Zgodnie z danymi WHO, około 1,35 mln osób ginie co roku w wypadkach drogowych. Jednak o wiele większe zainteresowanie i oburzenie wzbudza śmiertelny wypadek z udziałem autonomicznego samochodu. Z jednej strony trudno porównywać te liczby, bo autonomicznych pojazdów jest na drogach o wiele mniej niż samochodów z kierowcami – ludźmi.

Jednak statystycznie – w przeliczeniu na kilometr – pojazdy sterowane systemami AI powodują o wiele mniej wypadków. Mimo to, właśnie wypadki z udziałem pojazdów z AI za kierownicą są mocno nagłaśniane, podczas gdy w tym samym dniu kierowcy pod wpływem alkoholu zabijają o wiele więcej ludzi.

Jako ludzie jesteśmy skłonni szybciej wybaczyć ludzkie błędy, bo je rozumiemy, sami je popełniamy i akceptujemy słabości naszego gatunku. Do tego po prostu przywykliśmy do rzeczywistości – wypadki samochodowe nie szokują tak bardzo jak te powodowane przez pierwsze pojazdy w 19 wieku.

Zmęczenie, nieprzespana noc, a nawet o jedno piwo za dużo, które doprowadzą do śmiertelnego wypadku, tylko potwierdzają, że ludzie nie są istotami doskonałymi. Nikt nie jest. Takie zdarzenia, choć mocno krytykowane, z drugiej strony tłumaczymy pechem, nieszczęściem. To po prostu „zdarza się”. Gdy autonomiczny samochód potrąci rowerzystę, który nawet przejechał na czerwonym świetle, jesteśmy skłonni do większej sympatii w stosunku do rowerzysty – człowieka niż do pojazdu. Wychodzimy z założenia, że skoro AI jest doskonała, a przynajmniej lepsza od ludzi, to nie ma prawa popełniać błędu.

To niepisane prawo człowieka do pomyłek obowiązuje też w medycynie. Niektóre, drobniejsze błędy popełniane przez lekarza przemilczamy i wybaczamy. Ale tylko te błahe, bo w przypadku sytuacji zagrażających zdrowiu lub życiu pacjenci nie są już tak wyrozumiali, sięgając do środków prawnych i żądając wyciągnięcia konsekwencji.

Można się jedynie domyślać, że podobnie jak w przypadku pojazdów autonomicznych, będzie z większą uwagą będą patrzeć na ręce systemom AI stawiającym diagnozy i analizować każdy przypadek pogorszenia stanu zdrowia lub zgonu po operacji wykonanej przez robota. I to z większą skrupulatnością, niż robimy to w stosunku do ludzi. Czy efektem nie będzie prawo tak rygorystyczne i protekcjonistyczne, że wymagania bezpieczeństwa – o wiele surowsze niż w przypadku ludzi – będą w stanie spełnić jedynie największe firmy technologiczne?

Solidarność ludzka

Ludzie od zawsze organizowali swoje życie w ramach społeczności. Życie w grupie daje większe prawdopodobieństwo przetrwania niż życie w pojedynkę. Historycznie, zasada ta odnosi się do walki z zagrożeniami ze strony natury, wspólnego wychowywania potomstwa, konfliktów z innymi plemionami. Choć w nowoczesnych społeczeństwach ta współpraca na rzecz dobra ogółu straciła na znaczeniu, to niewiele zmieniło się schematach zachowania. Nadal przynależność do danej społeczności jest równie ważna – zwłaszcza z punktu widzenia równowagi psychicznej – niezależnie od tego czy chodzi o grupę zawodową, miejsce zamieszkania, wyznanie religijne, światopogląd, zainteresowania, opcję polityczną.

Choć sztuczna inteligencja – tylko i aż produkt ludzkiej działalności – ani nie myśli, ani nie jest samodzielnym tworem, ale tak często jest postrzegana. Naukowcy mówią o „samouczących się systemach”, prasa donosi o „AI zabierającej pracę ludziom”, a Elon Musk wieszczy, że „AI stanowi zagrożenie dla ludzkości” (choć sam inwestuje w jej rozwój). Nic dziwnego, że wiele osób postrzega ją jako konkurenta albo nawet wroga. Coś, czego nie znamy, nie jesteśmy w stanie zrozumieć, nie wzbudzi zaufania. I nawet jeśli naukowcy podkreślają, że dzięki AI możemy rozwiązać wiele problemów, tworząc nowe rozwiązania dla czystej energii, przyjaznego transportu i bezpiecznej medycyny. 

Ten antagonistyczny obraz AI nie jest regułą. Już dziś każdy z nas jest beneficjentem AI w codziennym życiu, a wiele z tych systemów działa w niewidoczny sposób, w tle codzienności. Dopiero personalizacja AI poprzez wprowadzenie fizycznych robotów i chatbotów medycznych spowoduje, że zaczniemy dostrzegać podział na ludzi i maszyny. Nawet w przypadku przyjaźnie wyglądających robotów z tyłu głowy mogą nam towarzyszyć sceny z filmów science-fiction przedstawiające bunt robotów, cyborgi eliminujące ludzi i podstępne systemy AI.

AI urośnie do roli konkurenta. A ludzie nie darzą sympatią konkurentów, którzy są lepsi na każdym kroki. Chyba, że są ludźmi imponującymi swoimi umiejętnościami, talentem i pracą.

Czytaj także: Profesor Benanti: „Każdy w coś wierzy, niektórzy w AI”

SEHA Virtual Hospital w Arabii Saudyjskiej.
SEHA Virtual Hospital w Arabii Saudyjskiej.

Wirtualny Szpital SEHA to najbardziej ambitny projekt wirtualnej opieki wdrażany od niedawna w Arabii Saudyjskiej. Pierwsze efekty, w tym 40-proc. spadek długości pobytu w szpitalu i 25 proc. mniej readmisji, są obiecujące. Jak działa placówka? O tym rozmawiamy z Safaa Almajthoub, dyrektor Wirtualnego Szpitala SEHA.

Safaa Almajthoub
Safaa Almajthoub

Jest rok 2030. Loguję się do wirtualnego szpitala. Jak będzie przebiegała moja wizyta?

Gdy zalogujesz się do Wirtualnego Szpitala SEHA (SVH), Twoja wizyta będzie się znacznie różnić od tego, jak przebiega ona obecnie.

Po zalogowaniu się zostaniesz powitany przez wirtualną recepcjonistkę lub Chatbota opartego na sztucznej inteligencji. Poprowadzą cię przez cały proces przyjęcia, potwierdzając twoje dane osobowe, powód wizyty i wszelkie objawy, których doświadczasz. Następnie zostaniesz skierowany do wirtualnej poczekalni. Może ona przypominać wirtualny salon lub uspokajające środowisko, w którym można wchodzić w interakcje z innymi pacjentami za pośrednictwem awatarów lub korzystać z opcji rozrywki podczas oczekiwania na swoją kolej.

Gdy nadejdzie czas wizyty, zostaniesz połączony z dostawcą usług medycznych za pośrednictwem bezpiecznego połączenia wideo. Lekarz lub pielęgniarka mogą cię powitać jako realistyczny wirtualny awatar lub jako prawdziwa osoba za pośrednictwem wideo w wysokiej rozdzielczości. Teraz możesz już omówić swoje objawy, historię leczenia i wszelkie wątpliwości, tak jak podczas wizyty twarzą w twarz. W zależności od objawów, lekarz może zażądać wykonania określonych testów diagnostycznych lub poprosić o wykonanie określonych badań w domu. Na przykład, możesz użyć urządzeń ubieralnych lub domowych narzędzi medycznych do pomiaru parametrów życiowych, pobierania próbek materiału badawczego lub przeprowadzania podstawowych testów. Dane zostaną bezpiecznie przesłane do dostawcy usług medycznych w celu ich analizy.

W niektórych przypadkach pracownik służby zdrowia może poprowadzić użytkownika przez wirtualne badanie. Poinstruuje, jak zbadać określone obszary ciała za pomocą kamer lub specjalistycznych urządzeń podłączonych do komputera lub smartfona. W ten sposób będzie mógł zdalnie ocenić stan pacjenta.

„Wprowadzenie rozwiązań podobnych do ChatGPT pozwoli zautomatyzować część teekonsultacji oraz uzyskiwać cenne dane od pacjentów jeszcze przed połączeniem z lekarzem.” – Safaa Almajthoub

Jeśli twój stan wymaga leczenia farmakologicznego, lekarz wystawi e-receptę, którą zrealizujesz w pobliskiej aptece lub zorganizuje ich dostawę do domu. Dodatkowo otrzymasz instrukcje dotyczące samoopieki i aplikacje do terapii cyfrowych. Po konsultacji można zaplanować wirtualne wizyty kontrolne w celu śledzenia postępów lub omówienia wszelkich wątpliwości. Wizyty te będą realizowane podobnie jak pierwsza wizyta, z naciskiem na stałą opieki i wsparcie dostępne domu. Wirtualne wizyty w szpitalu zostaną płynnie zintegrowane z elektroniczną dokumentacją medyczną.

To duża zmiana w stosunku do tego, jak działają klasyczne szpitale. Jak zrodziła się koncepcja Wirtualnego Szpitala SEHA?

SVH powstał po pandemii COVID-19 z konieczności zwiększenia dostępu do usług na obszarach wiejskich. Ograniczony dostęp do specjalistycznych usług medycznych poza miastami doprowadził z czasem do dysproporcji w dostępie do opieki zdrowotnej. Chcieliśmy wypełnić tę lukę tworząc ofertę zdalnych konsultacji, usług diagnostycznych i wizyt specjalistycznych w ramach sieci prawie 166 placówek regionalnych. W efekcie, pacjenci, bez względu na miejsce zamieszkania, mogą uzyskać dostęp do pracowników służby zdrowia i usług, które wcześniej były dla nich niedostępne.

Dodatkowym argumentem było ograniczenie interakcji osobistych podczas pandemii, co doprowadziło do przyspieszenia realizacji krajowego programu telemedycyny. Szybka ekspansja telemedycyny stała się podstawą dla nowego modelu opieki dla Arabii Saudyjskiej, a mianowicie Wirtualnego Szpitala SEHA. Jestem przekonana, że będzie on bezpieczną alternatywę dla tradycyjnych wizyt osobistych, wyrównując dostęp do opieki w całym kraju. SEHA umożliwia pacjentom skorzystanie z pomocy medycznej bez wychodzenia z domu, zapewnia specjalistyczne telekonsultacje, zdalną opiekę w nagłych przypadkach i multidyscyplinarne telekonsylia.

Na obszarach poza dużymi ośrodkami miejskimi pacjenci często napotykają na problemy w dostępie do opieki medycznej – powodem jest ograniczona infrastruktura. Wirtualny szpital może rozwiązać ten problem, oferując szybkie wirtualne wizyty. Pacjenci mogą teraz na czas uzyskać porady medyczne, zdiagnozować chorobę i otrzymać plan leczenia – bez długich podróży i kolejek.

Wirtualny Szpital SEHA jest największym tego typu projektem na świecie i pierwszym na Bliskim Wschodzie, który wykorzystuje najnowsze osiągnięcia w dziedzinie wirtualnej opieki zdrowotnej.
Wirtualny Szpital SEHA jest największym tego typu projektem na świecie i pierwszym na Bliskim Wschodzie, który wykorzystuje najnowsze osiągnięcia w dziedzinie wirtualnej opieki zdrowotnej.

Czyli wirtualny szpital łączy obecną infrastrukturę w jeden ekosystem zdrowia, który umożliwia dostęp do niej także na odległość.

Tak. Ten ekosystem zdalnej opieki powstał poprzez skomunikowanie ze sobą 166 szpitali w ramach 65 specjalizacji. W skład sieci wchodzą specjalistyczne kliniki, które swoją ofertę rozszerzyły o opiekę zdalną. Jednak aby stworzyć SEHA, sięgnęliśmy po nowości technologiczne, jak przykładowo rozwiązania sztucznej inteligencji i inteligentne urządzenia diagnostyczne, aby zapewnić wysokiej jakości opiekę i usprawnić administrowanie całym ekosystemem zdrowia. Integracja placówek w ramach sieci pozwoliła nam lepiej wykorzystać kompetencje i czas lekarzy dostępnych w naszym kraju.

Co udało się już uzyskać w SVH?

Wirtualne konsultacje i zdalne monitorowanie umożliwiają optymalizację czasu pracy lekarzy i przyjęcie większej liczby pacjentów. Przykładowo, w SVH usługi telekardiologiczne przyczyniły się do skrócenia czasu pobytu pacjentów w szpitalu o 40%. O 25% zmniejszyła się liczba readmisji, a wraz z tym oszczędności tytułem kosztów ponownych przyjęć. Liczba skierowań pacjentów do specjalistów spadła o 25%. Teleusługi opieki nad pacjentem z udarami zwiększyły dostęp do specjalistów o 30%. Dodatkowo, o 33 minuty skrócił się czas od przyjęcia pacjenta do zabiegu.

Podobne obiecujące wyniki zaobserwowaliśmy w teleradiologi. Czas oczekiwania na ocenę zdjęć medycznych skrócił się z 12 dni do tylko 5 godzin dla pacjentów z dysfunkcją jelit spowodowaną przyjmowaniem opioidów. Lekarze mogą teraz łączyć się ze specjalistami z różnych dziedzin, mając dostęp do specjalistycznej drugiej opinii. Wspomaga to precyzję stawiania diagnoz, opracowywanie kompleksowych planów leczenia, prowadząc do poprawy wyników leczenia pacjentów.

Prawie 15% przypadków nowotworów jest zarządzanych za pośrednictwem konsyliów tele-nowotworowych – wirtualne szpitale SEHA ułatwiają lepszą koordynację i komunikację między świadczeniodawcami opieki zdrowotnej, dzięki czemu lekarze mogą uzyskać dostęp do dokumentacji pacjenta, zapewniając ciągłość opieki.

Jakie nowe technologie wdrożył SEHA, aby zapewnić pacjentom najlepsze doświadczenia związane z wirtualną opieką?

Wirtualny szpital wykorzystuje platformy telemedyczne zapewniające bezpieczne wirtualne konsultacje między lekarzami i pacjentami, w pełni zintegrowane z elektroniczną dokumentacją medyczną. Korzystamy ze sztucznej inteligencji, m.in. w obrazowaniu medycznym do automatycznej analizy wyników badań.

Ale to dopiero początek. Technologie szybko ewoluują i wdrażamy kolejne rozwiązania wspierające wirtualną opiekę zdrowotną jak Intenet Rzeczy, wirtualna i rozszerzona rzeczywistość, urządzenia ubieralne do monitorowania parametrów zdrowia, duże modele językowe. Wraz z ich stopniową adaptacją wirtualny szpital stanie się jeszcze wydajniejszy w opiece nad pacjentami na odległość, zapewniając zupełnie nową jakość interakcji z lekarzem i model dbania o własne zdrowie. Przykładowo, wprowadzenie rozwiązań podobnych do ChatGPT pozwoli zautomatyzować część teekonsultacji oraz uzyskiwać cenne dane od pacjentów jeszcze przed połączeniem z lekarzem.

Od początku jest Pani zaangażowana w rozwój wirtualnego szpitala. Co najbardziej fascynuje Panią w tym projekcie?

Najbardziej zafascynował mnie potencjał rozwiązań technologicznych i telezdrowia w niesieniu pomocy podczas klęsk żywiołowych i kryzysów. Przykładowo, SVH pomagał ofiarom trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii w lutym br., świadcząc opiekę poszkodowanym na dotkniętych tragedią obszarach. W SHV zaangażowano wiele zespołów, w tym medyczne, techniczne i logistyczne, aby uruchomić zdalne usługi medyczne w różnych specjalnościach i pomóc zespołom ratowników na miejscu.

Ten przykład pokazuje zdolność adaptacji i reagowania modelu wirtualnego szpitala w kryzysowych sytuacjach. SHV jest niejako przedłużeniem infrastrukury medycznej na miejscu, elastycznie niosąc pomoc tam, gdzie jest to potrzebne.

Zarządzenie procesami w wirtualnym szpitalu i kontrola pracy placówek w sieci.
Zarządzenie procesami w wirtualnym szpitalu i kontrola pracy placówek w sieci.

Wspomniała Pani, że SEHA cały czas ewoluuje. Kiedy projekt osiągnie pełną zdolność operacyjną?

Wirtualny Szpital SEHA rozszerza obecnie swoją sieć poprzez podłączanie kolejnych szpitali do platformy e-zdrowia. Im więcej świadczeniodawców opieki zdrowotnej do nas dołącza, tym większa przepustowość opieki nad pacjentami i jakość usług.

Dzięki efektowi skali, efektywniej wykorzystujemy zasoby, wiedzę i dokumentację medyczną, zapewniając płynną opiekę niezależnie od miejsca pobytu pacjenta. Projekt zakłada obsługę 450 000 pacjentów i stopniowe rozszerzanie koszyka świadczonych usług.

Cały czas pracujemy nad rozwojem infrastruktury technologicznej, w tym bezpiecznych kanałów komunikacji, platform telemedycznych i systemów przechowywania danych. Drugim priorytetem jest interoperacyjność i integracja platformy z istniejącymi systemami szpitalnymi i elektroniczną dokumentacją medyczną. Tylko płynna wymiana informacji o pacjentach pozwoli na w świadczenie w pełni skoordynowanej opieki. Równolegle szkolimy naszych pracowników z obsługi technologii telemedycznych oraz rozwijamy standaryzowane procedury pracy i wytyczne niezbędne do spójnego świadczenia opieki. Dzięki protokołom wirtualnych konsultacji, diagnostyki, reagowania w nagłych wypadkach, bezpieczeństwa danych i prywatności pacjentów, wirtualna opieka staje się zaufanym i pewnym kanałem leczenia.

Nie zapominamy o edukacji pacjentów. Oni także muszą wiedzieć, jak poruszać się po wirtualnej opiece czy korzystać z urządzeń do zdalnego monitorowania zdrowia.

I na koniec dodałabym jeszcze system wsparcia technicznego i konserwacji infrastruktury informatycznej, aby nasza platforma wirtualnego szpitala była zawsze dostępna, bezpieczna i w pełni wydajna. Na bieżąco zbieramy dane o działalności SVH, badamy zadowolenie pacjentów i opinie świadczeniodawców, aby na bieżąco wprowadzać ulepszenia.

Co radziłaby Pani innym podmiotom zainteresowanym realizacją podobnego projektu?

Przede wszystkim należy rozpocząć od przepisów, które będą wspierać rozwój innowacji i telemedycynę bez granic. A to wymaga współpracy pomiędzy decydentami, pracownikami służby zdrowia i ekspertami ds. technologii. Technologie szybko ewoluują, stąd konieczna jest regularna ewaluacja i aktualizacja przepisów w celu rozwoju ekosystemu zdrowia wirtualnego zgodnie z duchem czasu.

Ciężko pracowaliśmy nad ustanowieniem standardów i wytycznych telezdrowia, bo to one decydują o jakości e-usług. Myślę, że mogą one być wzorcem postępowania także w innych podmiotach. Polecam naszą najnowszą publikację “Standardy telezdrowia i przewodnik po wirtualnej praktyce”. Zdajemy sobie sprawę z ogromnego potencjału telezdrowia, a dzięki tym wytycznym chcemy stworzyć solidne ramy dla bezpiecznego, wydajnego i skutecznego wdrażania usług telezdrowia.

Dodatkowo opracowaliśmy Wizję Arabii Saudyjskiej 2030, która jest kompleksowym planem dla zdrowia w naszym kraju. Kładzie ona silny nacisk na transformację cyfrową i integrację technologii, w tym telezdrowia, w celu poprawy jakości i dostępności usług opieki zdrowotnej. Jest ona drogowskazem stopniowej przebudowy systemu w celu zapewnienia płynnej i skoncentrowanej na pacjencie opieki.

Czytaj także: Instytut Matki i Dziecka eksperymentuje ze sztuczną inteligencją [wywiad]

W 2024 czeka nas rewolucja w fakturowaniu. Dowiedz się, jak się do niej przygotować.
W 2024 czeka nas rewolucja w fakturowaniu. Dowiedz się, jak się do niej przygotować.

KAMSOFT S.A. zaprasza na szkolenie on-line na temat Krajowego Systemu e-Faktur (KSeF) w aptekach, hurtowniach farmaceutycznych, szpitalach i przychodniach. KSeF, który wejdzie w życie 1 lipca 2024 roku, oznacza m.in. konieczność integracji systemów IT.

Co to jest KSeF?

Za niecały rok, dokładnie od 1 lipca 2024 r., faktury w ustandaryzowanym formacie (XML) będą wystawiane, otrzymywane i przechowywane jedynie za pośrednictwem platformy KSeF.

Co to oznacza dla firm? Wysłanie do KSeF błędnie przygotowanego zlecenia fakturowania lub brak zlecenia fakturowania będzie w praktyce oznaczało brak wystawionej faktury, a tym samym firma nie otrzyma należności za swoje towary lub usługi.

KSeF nie będzie w żaden sposób powiadamiał o tym, że faktura została wystawiona w reakcji na zlecenie jej wystawienia. Nie powiadomi także o tym, że dostawca wystawił fakturę. Wdrożenie integracji z KSeF jest skomplikowanym projektem wymagającym wcześniejszego zaplanowania procesu implementacji w każdym z podmiotów i podjęcia już teraz szeregu działań w zakresie m.in. przeprojektowania wewnętrznego obiegu faktur.

Spore zmiany placówkach ochrony zdrowia i farmacji

W nowym systemie będą też wystawiane faktury ustrukturyzowane w aptekach, hurtowniach farmaceutycznych, przychodniach i szpitalach. To będzie duża zmiana wymagająca m.in. integracji systemów IT i nowych procedur pracy.

Jak informuje KAMSOFT S.A., „wdrożenie integracji z KSeF jest skomplikowanym projektem wymagającym wcześniejszego zaplanowania procesu implementacji w każdym z podmiotów i podjęcia już teraz szeregu działań w zakresie m.in. przeprojektowania wewnętrznego obiegu faktur.”

Proces dostosowania do wymogów stawianych przez Ministerstwo Finansów będzie wyglądał inaczej dla aptek i sieci aptecznych, a inaczej dla hurtowni farmaceutycznych, przychodni czy szpitali i zależy od specyfiki działania, procesów biznesowych, wielkości organizacji, liczby transakcji czy rodzaju rozwiązań informatycznych.

Nie czekaj na ostatni moment

Podczas szkolenia „Rewolucja w fakturowaniu – jak się przygotować na obowiązkowy Krajowy System e-Faktur (KSeF)”, eksperci wyjaśnią, jak obsłużyć faktury ustrukturyzowane w systemach KAMSOFT i odpowiedzą na najważniejsze pytania dotyczące KSeF.

Czego się dowiesz?

Łącznie odbędą się trzy szkolenia:

Szkolenie jest bezpłatne i odbędzie się on-line.

Zapisz się bezpłatnie na szkolenie dot. KseF na stronie www.osoz.pl/ksef

Nowy model AI od Google odpowiada poprawnie na 92,6% pytań medycznych.
Nowy model AI od Google odpowiada poprawnie na 92,6% pytań medycznych.

Technologia generatywnej sztucznej inteligencji Med-PaLM 2 potrafi odpowiadać na pytania dotyczące zagadnień medycznych z dokładnością 92,6% – wynika z badania opublikowanego w czasopiśmie naukowym Nature.

Wynik 92,6% już tylko o włos dzieli średni poziom poprawnych odpowiedzi przez lekarzy, który wynosi 92,9%. Czy to oznacza, że wkrótce generatywna sztuczna inteligencja zostanie zakwalifikowana jako wyrób medyczny?

Cel: AI w każdym gabinecie lekarskim

Med-PaLM to generatywna technologia sztucznej inteligencji, która wykorzystuje duży model językowy opracowany przez Google do odpowiadania na pytania dotyczące medycyny. W testach badacze wykorzystali zestaw sześciu zbiorów pytań MultiMedQA. Wśród nich znalazły się zarówno zagadnienia z dziedziny nauk medycznych jak i pytania dotyczące zdrowia zadawane przez pacjentów. Dla utrudnienia, dodano jeszcze zbiór HealthSearchQA, czyli najczęściej pojawiających się w internecie pytań o zdrowie.

Wszystkie pytania zostały zadane modelowi PaLM, który składa się z 540 miliardów parametrów, czyli reguł analizowania danych. Następnie odpowiedzi zostały poddane weryfikacji człowieka pod względem zrozumienia, poprawności ścieżki dedukcji oraz możliwych błędów, np. stronniczości.

Na początek model wykazał się dokładnością 67,6% poprawnych odpowiedzi w amerykańskim egzaminie licencyjnym z medycyny. Spore błędy występowały w odpowiedziach na pytania pacjentów. Po dostrojeniu modelu, powstał Med-PaLM o dokładności 92,6%.

Google nie kryje ambicji, aby jego model AI był pierwszym tego rodzaju narzędziem, który na stałe wejdzie do praktyki medycznej. – Mamy nadzieję, że systemy LLM, takie jak Med-PaLM, zdemokratyzują dostęp do wysokiej jakości informacji medycznych, szczególnie w regionach o ograniczonej liczbie specjalistów – mówi Vivek Natarajan, badacz sztucznej inteligencji w Google biorący udział w badaniu.

Natarajan twierdzi, że dzięki dalszemu rozwojowi AI oraz rygorystycznej walidacji bezpieczeństwa i skuteczności, Med-PaLM wejdzie do praktyki klinicznej, zmniejszając obciążenia administracyjne, pomagając w podejmowaniu decyzji klinicznych i czyniąc opiekę zdrowotną bardziej dostępną, sprawiedliwą i bezpieczną.

Krótka historia sukcesu Med-PaLM 2

W marcu br. Google przetestował Med-PaLM 2 na pytaniach z amerykańskiego egzaminu licencyjnego z medycyny, w którym osiągnął poziom „eksperta” z dokładnością 85%. Miesiąc później firma ogłosiła, że Med-PaLM 2 będzie dostępny do testów dla wybranych klientów Google Cloud. Szybkość postępów i uczenia się AI pozwala przypuszczać, że dokładność modeli AI w medycynie będzie zbliżała się do 100%.

Organy zajmujące się dopuszczaniem urządzeń medycznych na rynek będą miały twardy orzech do zgryzienia, bo generatywna AI nie jest regulowana i weryfikacja bezpieczeństwa klinicznego zastosowania będzie skomplikowana.

Czytaj także: Wszystko o AI i ChatGPT w ochronie zdrowia – pobierz specjalny numer OSOZ

Do środków na sen sprzedawanych w aptekach trzeba doliczyć te bez recepty dostępne w marketach i drogeriach.
Do środków na sen sprzedawanych w aptekach trzeba doliczyć te bez recepty dostępne w marketach i drogeriach.

W 2022 roku w polskich aptekach sprzedano ponad 19 mln opakowań leków nasennych za łączną kwotę ponad 315 mln zł. Ich sprzedaż nieustannie rośnie od prawie 10 lat.

Pobierz nowy numer czasopisma OSOZ z infografiką SPRZEDAŻ LEKÓW NASENNYCH

Kliknij na okładkę, aby pobrać czasopismo OSOZ z dokładną analizą danych i infografiką w wysokiej rozdzielczości.
Kliknij na okładkę, aby pobrać czasopismo OSOZ z dokładną analizą danych i infografiką w wysokiej rozdzielczości.

Światowa epidemia bezsenności

Ocenia się, że nawet 50% Polaków doświadcza krótkotrwałych i przewlekłych problemów ze snem. Według Światowej Organizacji Zdrowia, ta choroba cywilizacyjna dotyczy już co trzeciej osoby na świecie. Jej skutki zdrowotne i społeczne pozostają często ukryte. Wśród nich są m.in. dolegliwości psychiczne, obniżona odporność organizmu, wypadki samochodowe, upośledzona produktywność i błędy w pracy itd. Bezsenność prowadzi też do nadużywania leków nasennych oraz alkoholu.

Ostatnie badania wskazują także, że problem zaostrzył się podczas pandemii COVID-19, na co wpłynęło obciążenie emocjonalne związane ze stanem ciągłego zagrożenia.

Najczęstszymi wyzwalaczami bezsenności jest długotrwały stres, złe nawyki, choroby (przewlekły ból, choroby układu krążenia, nowotwory itd.), spożywanie dużej ilości kofeiny i alkoholu. W najwyższej grupie ryzyka są osoby po 60 roku życia, kobiety, osoby obciążone chorobami psychicznymi oraz stresującym i/lub nieregularnym trybem życia.

Kluczem do poprawy jakości snu jest zmiana nawyków (stałe godziny snu), higiena odpoczynku (unikanie korzystania z urządzeń elektronicznych wieczorem, korzystanie z sypialni tylko do snu), powstrzymanie się od spożywania używek, aktywność fizyczna w ciągu dnia.

Sprzedaż leków nasennych

Dysponujemy danymi sprzedaży leków nasennych od roku 2002 i właśnie wówczas sprzedaż była najwyższa (20,72 mln opakowań). W kolejnych latach, sprzedaż głównie spadała. Aż do roku 2013, gdy nastąpiło odwrócenie trendu. Od tego czasu Polacy co roku kupują coraz więcej leków wspomagających sen. Rok 2022 był pod względem sprzedaży rekordowy.

Sprzedaż leków nasennych: ilościowa (pomarańczowe słupki) oraz wartościowa (niebieskie).
Sprzedaż leków nasennych: ilościowa (pomarańczowe słupki) oraz wartościowa (niebieskie).

Płacimy za nie coraz więcej, szczególnie od 2020 roku ceny rosną bardzo szybko. W 2022 roku pacjenci wydali w aptekach za leki nasenne łącznie 315,65 mln zł – o 8,94% więcej niż w 2021 roku.

Najczęściej kupujemy je w styczniu, marcu, październiku oraz grudniu, a najmniej – latem, zwłaszcza w czerwcu. Rosną też ceny. W 2002 roku za opakowanie trzeba było zapłacić średnio 6,76 zł. W 2022 roku było to już 16,56 zł, czyli o 145,18% więcej niż 20 lat temu. A więc ceny rosną szybciej niż inflacja.

Na półkach aptecznych można znaleźć coraz więcej produktów nasennych. Ich asortyment zwiększył się z 50 w 2002 roku do 145 produktów w 2022 roku (o 190,00%).

Prognozy sprzedaży

Prognozy obliczone na podstawie dotychczasowych trendów sugerują, że zarówno ilość jak i wartość sprzedaży produktów nasennych będzie wzrastać. Trzeba się też przygotować na dalsze podwyżki cen.

W 2024 roku pacjenci zakupią w aptekach 19,115 mln opakowań leków nasennych i zapłacą za nie ponad 340 mln zł. Trzeba również wspomnieć, że leki nasenne bez recepty – w tym głównie melatonina oraz środki ziołowe – dostępne są także w obiegu pozaaptecznym. Stąd skala popytu na leki pomagające w walce z bezsennością jest na pewno większa niż tylko ta zobrazowana w niniejszej analizie obejmującej wyłącznie apteki.

Czytaj także: Sprzedaż antybiotyków bije rekordy. Sprawdź dane

2023 będzie rekordowym rokiem pod względem wartości sprzedaży leków w aptekach.
2023 będzie rekordowym rokiem pod względem wartości sprzedaży leków w aptekach.

Jaki będzie rok 2023 w farmacji? Po 8 miesiącach roku można już pokusić się o pierwsze prognozy przygotowane na podstawie już dostępnych danych i modeli matematycznych.

Wartość całego rynku aptecznego w roku 2023 może pierwszy raz w historii zbliżyć się bądź przekroczyć – w cenach detalicznych brutto do pacjenta – rekordowe 50 miliardów PLN.

Na rynku funkcjonować może niecałe 12 600 aptek i punktów aptecznych (dalej zwane aptekami), czyli ponad 200 mniej niż rok temu. Statystyczna apteka zanotuje w 2023 roku ponad 4 miliony PLN obrotu, o 14% więcej niż rok wcześniej. To wzrost szybszy niż na rynku, ale powodowany też malejącą liczbą aptek.

Prognozy dla rynku farmaceutycznego w 2023 roku.
Prognozy dla rynku farmaceutycznego w 2023 roku.

Sprzedaż odręczna osiągnie wartość prawie 1,8 mln PLN obrotu, co oznacza wzrost rok do roku na poziomie prawie 14%. Leki na receptę stanowią (mniej więcej po połowie: refundowane i pełnopłatne) pozostałą część obrotu statystycznej apteki. Szybciej będzie rósł obrót lekami na receptę pełnopłatnymi – może sięgnąć 18%, w przypadku refundowanych spodziewane jest niecałe 14%.

Mimo, że sprzedaż odręczna to mniej niż 50% obrotu, to przy spodziewanej marży (narzut) prawie 29% wygeneruje większą część zysku apteki. Marżowość leków refundowanych to ok. 19%, a pełnopłatnych 20%. Średnio marża 2023 może wynieść blisko 25%, o 1,2% mniej niż rok wcześniej.

Średnia cena opakowania przekroczyć może 26 PLN, czyli będzie o 5% wyższa niż w 2022 roku. Warto pamiętać, że leki refundowane są „odporne” na inflację, jednak i tu wzrost ceny może wynieść 3,7%. Dla nierefundowanych prognozowany jest wzrost – 4,8% a dla sprzedaży odręcznej 6,2%. Zatem dużo mniej niż spodziewany poziom inflacji.

Z 52 100 pacjentów obsłużonych w statystycznej aptece w 2023 roku – 44 tys. prawdopodobnie zakupi przynajmniej jeden produkt bez recepty, około 11,5 tys. co najmniej jeden lek refundowany i podobna ilość – lek nierefundowany. Ogółem – liczba pacjentów wzrośnie o ok. 1%.

Tyle mówią modele matematyczne. A teraz o tym, o czym nie mówią. W lipcu Parlament przyjął dużą nowelizację ustawy refundacyjnej. A nowelizacja zawiera – między innymi – nową tabelkę marż degresywnych.

Apteki zamykają się z powodów ekonomicznych. Nowa siatka marż umożliwia uwolnienie rocznej masy marży w wysokości 235 milionów złotych i 277 milionów – w pierwszym i drugim roku obowiązywania prawa. Dla wielu aptek ten dodatkowy zastrzyk pieniędzy jest kluczowy dla poprawy rentowności. Nowelizacja nie zadziała wprawdzie w roku 2023, stąd brak komentarza o dodatkowych środkach z tego źródła, ale jest szansa, że wejdzie w życie od stycznia 2024.

* Wszystkie dane na podstawie reprezentatywnego panelu aptek internetowych PEX/ABD. Szczegóły dostępne na życzenie. Podane informacje są autorskimi prognozami obarczonymi błędami modelu matematycznego, dlatego stanowią jedynie orientacyjne obliczenia trendów o trudnej do przewidzenia dokładności.

Czytaj także: Co Polacy kupują w aptekach internetowych?

1 49 50 51 52 53 113