Dr n. med. Tomasz Maciejewski, Dyrektor Instytutu Matki i Dziecka
Dr n. med. Tomasz Maciejewski, Dyrektor Instytutu Matki i Dziecka

Innowacje, których z roku na rok powstaje coraz więcej, to ogromne wsparcie dla środowiska naukowego i medycznego.

Wyzwania

Innowacje to przyszłość sektora opieki zdrowotnej. Wystarczy spojrzeć na wydarzenia sprzed zaledwie kilku lat, gdy pandemia Covid-19 wymusiła szybki rozwój telemedycyny. To co było innowacją – e-recepty, elektroniczne zwolnienia lekarskie, teleporady – dziś jest w powszechnym użyciu. Mimo to, udane wdrożenie produktu czy usługi na taką skalę ciągle jest rzadko spotykane.

Złożoność polskiego systemu opieki zdrowotnej sprawia, że działalność innowacyjna jest procesem wieloaspektowym. Problemem jest pogodzenie różnych grup interesariuszy, znalezienie finansowania czy ewaluacja projektu.

Innowacje medyczne nie powstają – a przynajmniej nie powinny ­– w oderwaniu od ekosystemu. Jak wynika z najnowszego raportu o Cyfrowej Dekadzie (Digital Decade 2024), aż 81% Polaków uważa, że cyfryzacja ułatwia im życie. To jeden z najwyższych wyników w Europie. Korzystanie z różnych aplikacji stało się dla nas standardem w życiu prywatnym i zawodowym. W tym kontekście nie możemy traktować środowiska medycznego jako osobnego bytu, który z cyfryzacji nie korzysta. Wręcz przeciwnie – digitalizacja i transformacja cyfrowa pozytywnie wpłynęła m.in. na przechowywanie dokumentacji.

Ogólnoświatowe trendy wskazują, że w najbliższym czasie rozwiązanie chmurowe i oparte o sztuczną inteligencję będą wyznaczały kierunki rozwoju. W Instytucie Matki i Dziecka mamy długą tradycję tworzenia, wdrażania i rozwijania nowatorskich metod opieki zdrowotnej. Może to zaowocować takimi projektami, jak wprowadzenie oprogramowania wspieranego przez AI.

Znajdź innowacje „szyte na miarę”

W realiach naszego systemu opieki zdrowotnej istnieją dwa sposoby poszukiwania nowatorskich rozwiązań. Każdy z nich ma swoje plusy, dlatego warto jest rozważyć oba i wybrać ten, który najbardziej odpowiada konkretnym potrzebom.

Pierwszym z nich jest ten, który wykorzystujemy w IMiD. Od 2022 r., wraz z 5 innymi publicznymi jednostkami klinicznymi, organizujemy konkurs Mother and Child Startup Challenge.

Wręczenie nagród w drugiej edycji konkursu Mother and Child Startup Challenge (zdjęcie: IMID)
Wręczenie nagród w drugiej edycji konkursu Mother and Child Startup Challenge (zdjęcie: IMID)

Nagrodą główną jest pilotaż zwycięskiego produktu lub usługi w środowisku szpitalnym. Dzięki takiemu „otwarciu drzwi”, innowatorzy zyskują możliwość walidacji projektu, co sprzyja dialogowi pomiędzy środowiskiem medycznym, biznesowym i startupowym.

Dzięki znalezieniu startupu na wczesnym etapie rozwoju – w tym roku były to startupy z grupy TRL (Technology Readiness Level, poziom gotowości technologicznej rozwiązania) mniejszej lub równej 7 – możemy przeprowadzić go za rękę przez cały proces. W ten sposób pomysł rozwija się i dostosowuje do naszych potrzeb.

Zaletą takiego konkursu jest szeroki zakres tematów. W IMiD szczególny nacisk kładziemy na diagnostykę, profilaktykę oraz leczenie w obszarze pediatrii i szeroko pojętego zdrowia kobiet w każdym wieku. To jednak nie wyczerpuje całego katalogu. Szukamy także nowatorskich rozwiązań z zakresu profilaktyki i badań przesiewowych, edukacji pacjentów i szkolenia specjalistów, zarządzania procesami i dokumentacją, technologii laboratoryjnych i biotechnologii oraz organizacji pracy szpitala. Innowacje to nie tylko technologia!

Dzięki wsparciu Partnerów oferujemy startupom mentoring, pomoc w rozwoju projektu oraz możliwość inkubacji. Taka ścieżka wymaga otwartości zarówno ze strony dyrekcji, jak i personelu szpitala. Już samo przygotowanie do wdrożenia nowej technologii medycznej jest niezwykle złożonym procesem, angażującym wiele zespołów. Musimy zabezpieczyć kwestie prawne i finansowe, opracować regulacje dotyczące bezpieczeństwa, potrzebne są szkolenia i dużo dobrej woli.

Stajemy przed zadaniem na wskroś interdyscyplinarnym, często wyrywającym ze strefy komfortu. Obawa przed nieznanym jest naturalną reakcją, ale to właśnie odwaga pozwala na rozwój. Zarządzanie zmianą jest jedną z kluczowych kompetencji przy wdrażaniu innowacji. Istnieją także obiektywne przeszkody wdrożeniowe, jak np. brak możliwości dostosowania przestrzeni do niektórych urządzeń czy systemów IT albo niedobory kadrowe.

Jednak w zamian szpital otrzymuje rozwiązanie swojego konkretnego problemu – klinicznego czy administracyjnego. Co więcej, rozwiązanie jest już odpowiednio skrojone pod jego potrzeby, bez konieczności modyfikacji.

Śledząc cały proces – od inkubacji po wdrożenie produktu – widzimy jak dużą rolę odgrywa współpraca branżowa. Inkubacja startupów jest niemożliwa bez zaangażowania szpitala. Oprócz względów formalnych, kluczowe jest oddelegowanie pracowników, którzy taki pilotaż przeprowadzą.

Dobrą praktyką jest także stworzenie w szpitalu komórki, która będzie odpowiedzialna za tłumaczenie potrzeb lekarzy na język biznesu i odwrotnie. Często u podstaw niepowodzeń leży właśnie brak zrozumienia. W IMiD taką rolę pełni dział ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych.

Kopiuj sprawdzone metody

Drugim sposobem na unowocześnienie placówki jest poszukiwanie sprawdzonych rozwiązań i adaptowanie ich do swoich potrzeb. W tej ścieżce ważna jest współpraca różnych podmiotów i wymiana doświadczeń.

W tym celu powstał konkurs Wdrożenie Innowacji w Opiece Zdrowotnej, organizowany przez Naczelną Izbę Lekarską (NIL IN). Jest on prowadzony w 3 kategoriach: opieka ambulatoryjna, szpitalnictwo oraz innowatorka/innowator.

Konkurs NIL IN na Wdrożenie Innowacji w Opiece Zdrowotnej
Konkurs NIL IN na Wdrożenie Innowacji w Opiece Zdrowotnej

W konkursie mogą wziąć osoby, które skutecznie wprowadziły swoje rozwiązania w pojedynczych placówkach, jak również ci, których pomysły działają na szeroką skalę, np. w sieciach przychodni. Zgłaszać mogą się lekarze, personel medyczny i administracyjny, kierownictwo, a także specjaliści z zakresu IT i nowych technologii. Kluczowym kryterium jest innowacyjność rozwiązań i skuteczność ich wdrożenia.

Kopiowanie dobrych praktyk i rozwiązań, które zostały już przetestowane minimalizuje ryzyko fiaska. Trzeba jednak pamiętać, że nie da się za każdym razem odwzorowywać ich 1:1. Duże znaczenie ma specyfika i wielkość placówki, ilość personelu, budżet.

Rola medyków-innowatorów

Choć startupy i innowacje kojarzą się głównie z biznesem, to jednak produkty dedykowane środowisku medycznemu nie mogą powstawać bez jego udziału. Lekarze, fizjoterapeuci, ratownicy medyczni, pielęgniarki i położne najlepiej wiedzą, jak można usprawnić niektóre procesy.

W przypadku innowacji medycznych zawsze musimy sprawdzić, czy dane rozwiązanie jest nie tylko opłacalne pod względem finansowym, ale przede wszystkim, czy jest efektywne i bezpieczne. Otwartość środowiska lekarskiego na pilotaże i współpracę z przedstawicielami branży technologicznej pozwoli nam przyśpieszyć nie tylko etap testów, ale również ewaluacji i wdrożenia. Jest jeszcze wiele do zrobienia w tej dziedzinie, począwszy od regulacji prawnych i sposobu finansowania, aż po stworzenie szybkiej ścieżki implementacji. Innowacje jednak są naszą przyszłością. Wykorzystanie ich potencjału pozwoli na poprawę jakości usług i optymalizację pracy branży medycznej.

Autorzy: Dr n. med. Tomasz Maciejewski, Dyrektor Instytutu Matki i Dziecka oraz zespół Działu ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych: Monika Dobrzeniecka (Główna specjalistka), Małgorzata Maj (Innovation Project Manager), Nikoletta Buczek (Innovation Project Manager)

Wnioski o dofinansowanie w programie FEnIKS można składać od 20 sierpnia 2024 r.

Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował szczegóły pierwszego naboru do programu dofinansowania POZ „FEnIKS”. Łączna suma grantów w pierwszym naborze to 180 mln zł. Wnioski można składać od 20 sierpnia. Dofinansowaniem obejmuje też szeroki zakres inwestycji e-zdrowia, w tym w poprawę cyberbezpieczeństwa.

Jak złożyć wniosek na dofinansowanie w programie FEnIKS?

O dofinansowanie inwestycji mogą ubiegać się placówki prywatne i publiczne. Wniosek należy złożyć formie elektronicznej postępując według poniższych kroków:

W pierwszym naborze prowadzonym w 2024 roku, łączna kwota grantów wynosi 180 mln zł. Kolejne trzy nabory realizowane będą co roku (2025, 2026, 2027 r.).

Na co można otrzymać grant?

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami NFZ, pieniądze można przeznaczyć na inwestycje w:

Realizując FEnIKSa, NFZ założył konkretne efekty. Mówią one dużo o tym, jakie cele placówka medyczna powinna założyć, aby otrzymać grant. NFZ planuje, że w wyniku dofinansowania zwiększy się pojemność nowych lub zmodernizowanych placówek opieki zdrowotnej do 6 300 000 osób/rok. Roczna liczba użytkowników nowych lub zmodernizowanych placówek opieki zdrowotnej ma osiągnąć wartość 29 400 000 użytkowników/rok.

Planowana liczba wspartych podmiotów wykonujących działalność leczniczą w rodzaju podstawowa opieka zdrowotna (POZ) to 2 000 podmiotów. Dla podmiotów, które chcą sięgnąć po grant na inwestycje w e-zdrowie, NFZ podało odrębny cel. A mianowicie, roczna liczba użytkowników nowych lub zmodernizowanych e-usług ma osiągnąć 600 000 użytkowników/rok.

Jaka kwota dofinansowania?

Wielkość grantu zależy od liczby pacjentów na liście aktywnej POZ:

Na realizację przedsięwzięcia podmiot ma 12 miesięcy od daty zawarcia umowy.

Na jakie inwestycje e-zdrowia można wydać dofinansowanie FEnIKS?

Placówki POZ mogą ubierać się także o grant na inwestycje w sprzęt serwerowo-sieciowy, sprzęt komputerowy oraz oprogramowanie teleinformatyczne. Oto lista kwalifikowanych projektów:

Grantobiorca zobowiązany jest do rzetelnego prowadzenia dokumentacji użytkowania sprzętu poza miejscem udzielania świadczeń i udostępnienia takiej dokumentacji na każdorazowy wniosek. W przeciwnym wypadku wydatek może być uznany za niekwalifikowalny.


.

Z czarnych skrzynek podczas operacji korzysta Uniwersytet Duke (źródło: DukeSurgery, Huth)
Z czarnych skrzynek podczas operacji korzysta Uniwersytet Duke (źródło: DukeSurgery, Huth)

Czarne skrzynki na salach operacyjnych to systemy rejestrujące sekunda po sekundzie przebieg operacji, parametry zdrowia i obserwujące pracę chirurgów za pomocą kamer. Stosowane dotychczas w dużych szpitalach uniwersyteckich mają zmniejszyć liczbę błędów medycznych. Czy wkrótce będą nowym standardem chirurgii?

Znane z lotnictwa czarne skrzynki rejestrują wszystkie parametry lotu, w tym jego przebieg, dane z urządzeń pokładowych oraz rozmowy w kokpicie. W razie wypadku, analiza zebranych danych pozwala ustalić jego przyczyny i opracować nowe standardy bezpieczeństwa, aby zapobiec podobnym awariom w przyszłości.

W tym podejściu bezpieczeństwo jest kluczowe i stoi ponad prywatnością załogi w kokpicie. Wszystkie procedury, polecenia i czynności są rejestrowane, co ma zapewnić transparentność działania pilotów.

Podoba filozofia dotyczy black boxów na salach operacyjnych. Obecnie lekarze nie mają dostępu do protokołów przebiegu operacji, a te mogłyby pomóc w analizie poprawności wykonywania poszczególnych czynności i dochodzeniu do przyczyn błędów medycznych. Nie po to, aby kogoś karać, ale aby doskonalić procedury medyczne i zwiększyć bezpieczeństwo pacjenta.

Z badania opublikowanego w New England Journal of Medicine wynika, że 24% hospitalizowanych pacjentów doznaje w szpitalu różnych form szkody na zdrowiu, przy czym 23% z nich można zapobiec.

Obiektywna analiza danych

Po operacji, podczas której doszło do niespodziewanych komplikacji, nie jest łatwo przeanalizować za zimno, co poszło nie tak. W kryzysowych sytuacjach, lekarze są zmuszeni podejmować szybkie decyzje, na sali operacyjnej panuje pośpiech i ogromny stres. Odtworzenie każdej czynności krok po kroku na podstawie pamięci jest niemożliwe.

Przykładem jest przypadek ze szpitala Stanford w Palo Alto w Kalifornii, opisany na łamach The Association of American Medical Colleges. Podczas operacji żołądka, u pacjentki doszło do nagłego i zagrażającego życiu spadku ciśnienia krwi, a następnie zatrzymania akcji serca, po tym jak do jamy brzusznej wprowadzono dwutlenek węgla. Szybka reakcja zespołu chirurgicznego pozwoliła przywrócić funkcje życiowe.

Po zakończonej operacji, pojawiło się wiele pytań: Czy zespół operacyjny zareagował w prawidłowy sposób? Czy coś można było zrobić lepiej? A jeśli procedura była poprawna – czy można ją zastosować w przyszłości w podobnych sytuacjach? Odpowiedzi dostarczyła czarna skrzynka. Przeglądając zarejestrowane dane – parametry pacjenta, zapisy z kamer i mikrofonów – zespół mógł przeanalizować krok po kroku wszystkie czynności: decyzje, sposób komunikacji, czas każdej interwencji ratującej życie, kolejność procedur.

Czarne skrzynki mogą mieć szersze zastosowanie, śledząc przykładowo zgodność czynności przedoperacyjnych z procedurami i ostrzegając, jeśli nie zostały dopełnione niektóre z nich. Postęp w tej dziedzinie jest ogromny, bo coraz więcej urządzeń medycznych to urządzenia cyfrowe, które mogą przekazywać dane do systemu black boxu. Inteligentne kamery – podobne do tych instalowanych na autonomicznych samochodach – mogą rozpoznać narzędzia, ruchy poszczególnych członków zespołu oraz głos, a następnie automatycznie opracowywać raporty pooperacyjne jako wartościowy feedback dla zespołu.

Poza bezpieczeństwem pacjenta, czarne skrzynki – dzięki zapisowi czasu trwania każdego etapu – pozwalają doskonalić parametry organizacyjne, jak np. efektywność procedur. Takie rozwiązanie stosuje szpital Stanford, gdzie system OR Black Box automatycznie rejestruje znaczniki czasu, eliminując konieczność ich ręcznego wprowadzania do elektronicznej dokumentacji medycznej.

System OR Black Box rejestruje dźwięk, obraz i inne dane podczas operacji
System OR Black Box rejestruje dźwięk, obraz i inne dane podczas operacji

Proces podnoszenia jakości opieki w pętli zamkniętej i ochrona

Dane z czarnych skrzynek pozwalają na doskonalenie procedur medycznych, ale nie tylko. Szpitale, które już je wdrożyły, nie ukrywają, że transparentność czynności na sali operacyjnej ma swoje konsekwencje.

W przypadku błędu medycznego, dane mogą posłużyć do dochodzenia jego przyczyn. Do tego ważne jest wyciąganie wniosków na podstawie danych oraz modyfikacja procedur lub dokumentowanie tych wzorcowych. Zespół medyczny musi być przygotowany na pełną dostępność danych z operacji i jednocześnie pewny, że to nie jest wielki brat, który zostanie wykorzystany przeciwko nim.

Black boxy mają też wartość edukacyjną. Zapisy z procedur można wykorzystać do szkolenia rezydentów. Podobnie jak sportowcy przeglądający nagrania z meczów albo zawodów sportowych, młodzi lekarze mogą dokładnie analizować i poprawiać techniki operacyjne, procesy podejmowania decyzji, współpracę całego zespołu. Mogą też uczyć się na nagraniach procedur wykonywanych przez najlepszych chirurgów.

Pytania o prywatność

Kamery na sali operacyjnej? A co z ochroną prywatności pacjentów i lekarzy? Wprowadzenie black boxów wiąże się z kilkoma wyzwaniami. Oprócz rozwiania wątpliwości, że takie rozwiązanie jest na korzyść całej placówki, a nie batem na pracowników, dochodzą kwestie formalno-prawne dotyczące ochrony danych.

Da się je jednak łatwo rozwiązać, bo systemy black boxów dla szpitali mają m.in. opcje anonimizacji (pozbawiania cech identyfikacyjnych pacjentów i personelu), zamazywania twarzy, zniekształcania głosu.

Szpitale mogą także zdecydować z góry, do jakich celów będą stosowane nagrania. Najczęstszą praktyką jest wyłączenie dostępności nagrań do spraw sądowych. Robi się to przez ustawienie czasu ich archiwizacji. Przykładowo, dane mogą być kasowane zaraz po ewaluacji przebiegu operacji. Takie podejście znacznie zwiększa zaufanie personelu i jest zgodne z prawem, bo nagrania nie stanowią części dokumentacji medycznej pacjenta.

Ponieważ technologia jest stosunkowo nowa, częstą barierą są uprzedzenia w stosunku do ciągłego nagrywania pracy. Aby je zniwelować, wspomniany Szpital Stanford zorganizował spotkania w oddziałach, aby wyjaśnić cele projektu oraz odpowiedzieć na pytania personelu. Za każdym razem podkreślano, że dane nie będą wykorzystywane do celów represyjnych.

Przyszłość technologii black box w medycynie

Czarne skrzynki na salach operacyjnych mogą znacznie poprawić bezpieczeństwo i wydajność zabiegów chirurgicznych, ułatwiając szpitalom wprowadzenie koncepcji evidence-based-surgeries, operacji opartych na faktach. Najbardziej mogą na nich skorzystać szpitale uniwersyteckie, bo dane z black boxów mogą wykorzystać do szkoleń personelu i rezydentów. W miarę upowszechniania się technologii, będą one stosowane także przez mniejsze placówki do poprawy jakości usług medycznych.

Według danych MIT Technology Review, z systemu korzysta ok. 40 szpitali w USA (dane z początku 2024 roku). W Europie technologia nie jest tak popularna, ale wdrażają ją już pierwsze szpitale jak Rigshospitalet w Danii albo Szpital Uniwersytecki w Amsterdamie. Główną przeszkodą są bariery kulturowo-prawne oraz cena. Koszt rozwiązania oscyluje w okolicach 100 000 USD. Do tego trzeba doliczyć ok. 25 000 USD rocznie na system analityki danych. Prace nad nowymi systemami black box dla szpitali skupiają się nad zastosowaniem AI do bieżącej analizy danych, aby zespół operacyjny miał dostęp do wskazówek w czasie rzeczywistym. W przyszłości, mówi się nawet o przewidywaniu niepożądanych wydarzeń na podstawie analiz big data opracowywanych z połączonych systemów czarnych skrzynek.

Aplikacja Aysa cieszy się dobrą opinią. W sklepie Google ma ocenę 4,7 a Apple Store - 4,6
Aplikacja Aysa cieszy się dobrą opinią. W sklepie Google ma ocenę 4,7 a Apple Store – 4,6

Aplikacji dermatologicznych jest wiele, ale jedna powinna znaleźć się w każdym smartfonie. Aysa jest prosta w obsłudze, bezpłatna i można jej zaufać.

W sklepach Google Play i App Store zaroiło się od aplikacji pozwalających ocenić zmiany skórne, darmowych albo dostępnych w abonamencie. Wszystkie deklarują diagnozowanie chorób dermatologicznych. Wystarczy zrobić zdjęcie smartfonem, a system AI zasugeruje, co może być przyczyną problemu, jak się go pozbyć i czy potrzebna jest wizyta u lekarza. Niektóre apki oferują nawet od razu wizytę telemedyczną albo pisemną opinię dermatologa.

Aplikacja Aysa. Wystarczy zrobić zdjęcie i odpowiedzieć na kilka pytań, aby dowiedzieć się co może być przyczyną problemu skórnego
Aplikacja Aysa. Wystarczy zrobić zdjęcie i odpowiedzieć na kilka pytań, aby dowiedzieć się co może być przyczyną problemu skórnego

Jedną z najbardziej popularnych apek dermatologicznych jest Aysa. Pozwala ona szybko otrzymać personalizowane sugestie dotyczące stanu skóry na podstawie zdjęcia i odpowiedzi na kilka pytań. Jak podkreśla producent, nie diagnozuje ona chorób skóry, ale wyjaśnia, co może być ich przyczyną i pozwala lepiej przygotować się do wizyty u dermatologa, jeśli taka jest zalecana. Aplikacja działa w modelu tzw. symptom checkera, wyszukując potencjalne choroby pasujące do objawów oraz prezentuje podobne zdjęcia.

Aplikację stworzył producent systemów wspomagania decyzji klinicznych VisualDx, co daje pewność, że to wysokiej jakości rozwiązanie. Algorytmy AI zastosowane w Aysa korzystają z 120 000 obrazów medycznych skóry o każdym typie i kolorze, potrafiąc rozpoznać ok. 200 chorób dermatologicznych.

Treści z objaśnieniami objawów nie pochodzą z internetu, ale z fachowych źródeł: podręczników medycyny, artykułów naukowych publikowanych w bibliotece PubMed, zasobów Światowej Organizacji Zdrowia WHO, Amerykańskiego Towarzystwa Chorób Zakaźnych oraz Amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom. Dzięki temu mamy do czynienia z opartą na wiedzy medycznej oceną zdjęć, a nie wynikami z wyszukiwarki Google, które opierają się na popularności stron www i w ten sposób mogą wprowadzać w błąd. Aysa deklaruje, że chroni prywatność użytkowników. Zanim zdjęcie zostanie przesłane na serwer i tam przeanalizowane przez algorytmy AI, jest szyfrowane. Po zakończonej analizie, zdjęcie jest usuwane.

Pobierz z google play
Pobierz z apple store
W randomizowanym badaniu, naukowcy sprawdzili skuteczność aktywacji behawioralnej wzmocnionej rozszerzoną rzeczywistością u dorosłych z dużymi zaburzeniami depresyjnymi
W randomizowanym badaniu, naukowcy sprawdzili skuteczność aktywacji behawioralnej wzmocnionej rozszerzoną rzeczywistością u dorosłych z ciężkimi zaburzeniami depresyjnymi

Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda (USA) dowiedli, że technologia VR może być stosowana w leczeniu nie tylko fobii i lęków, ale również poważnych zaburzeń depresyjnych.

Wysoka skuteczność VR, wyższa adherencja i eliminacja stygmatyzacji

Badanie wykazało, że tzw. aktywacja behawioralna (zwiększenie częstotliwości zachowań dających pozytywne wzmocnienie oraz ograniczanie tych negatywnych) uzupełniona rozszerzoną rzeczywistością (XR) jest równie skuteczna jak tradycyjne metody zmniejszania objawów w dużych zaburzeniach depresyjnych (MDD).

Dzięki immersyjności wirtualnej rzeczywistości – zatopienia się w wirtualnym świecie – pacjenci deklarowali, że proces leczenia był przyjemniejszy, co potencjalnie może zwiększać poziom przestrzegania zaleceń przez chorych (adherencja). Jak podkreślają naukowcy, równie ważny jest element zmniejszenia stygmatyzacji leczenia chorób psychicznych poprzez zastosowanie najnowocześniejszej technologii i technik grywalizacji.

Na czym polegało badanie nad zastosowaniem VR w leczeniu depresji?

Szacuje się, że na depresję cierpli 350 mln osób na całym świecie. Choroba dotyka dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn. W Polsce choruje ok. 4 miliony osób. Choć pacjenci mogą korzystać z nowoczesnych leków, tradycyjne metody mają swoje ograniczenia. Naukowcy od lat poszukują nowych, niefarmakologicznych alternatyw leczenia. Największą nadzieję wiąże się z terapiami cyfrowymi z wykorzystaniem wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości.

Badanie zrealizowane przez zespół naukowców z Uniwersytetu Stanforda i opublikowane w JMIR Mental Health dostarcza dowodów na skuteczność wirtualnej rzeczywistości w leczeniu zaburzeń depresyjnych. Polegało ono na zbadaniu wzmocnionej aktywacji behawioralnej w łagodzeniu objawów depresji.

Randomizowane, kontrolowane badanie przeprowadzono wśród 26 pacjentów z depresją leczonych ambulatoryjnie. Korzystając z zestawu słuchawkowego VR Meta Quest 2, uczestnicy brali udział w symulowanych zadaniach, jak gra w gry planszowe i minigolfa oraz rozwiązywanie zagadek.

Efekty leczenia wzmocnionego VR są porównywalne z tradycyjną aktywacją behawioralną dostarczaną za pośrednictwem rozwiązań telezdrowia. Odnotowano zmniejszenie nasilenia depresji oraz rosnącą akceptację nowego podejścia do terapii wśród pacjentów. Jednocześnie nie zarejestrowano żadnych efektów ubocznych. VR może pomóc w destygmatyzacji opieki psychiatrycznej oraz poprawić dostępność terapii, która może być z powodzeniem prowadzona w warunkach domowych.

Wcześniejsze badania sugerują, że VR może być też stosowana w terapii stanów lękowych, fobii a nawet w leczeniu bólu.

Peter Lee z polskim wydaniem swojej książki (zdjęcie: wydawnictwo Helion)
Peter Lee z polskim wydaniem swojej najnowszej książki (zdjęcie: wydawnictwo Helion)

W ramach cyklu o najlepszych książkach o cyfryzacji, dzisiaj polecamy „The AI Revolution in Medicine: GPT-4 and Beyond” (Peter Lee, Carey Goldberg, Isaac Kohane). W końcu ukazał się polski przekład tej jednej z najciekawszych lektur o tym, jak ChatGPT i podobne narzędzia mogą być wykorzystane w pracy lekarza i przez pacjentów.

Peter Lee, wiceprezes do spraw rozwoju w Microsoft, nie ma wątpliwości, że generatywna sztuczna inteligencja (genAI) stanie się wkrótce co-pilotem lekarza, pomagając mu w analizie danych, przeszukując dane w elektronicznej kartotece medycznej, dokumentując przebieg wizyty, zapewniając dostęp do najnowszej wiedzy klinicznej i personalizowanych wskazówek terapeutycznych.

— Najważniejsze jest, aby zrozumieć, że generatywna AI to nie jest jedynie „kolejna technologia”. ChatGPT i podobne narzędzia będą miały duży wpływ na opiekę zdrowotną, m.in. dlatego, że w niedalekiej przyszłości spodziewamy się opracowania o wiele bardziej wydajniejszych i precyzyjniejszych modeli. Znajdujemy się w fazie dużej transformacji — twierdzi Peter Lee.

„Nasze badania pokazują, że zastosowanie sztucznej inteligencji w klinice pozwala uwolnić czas przeliczany na pięć dodatkowych wizyt pacjentów dziennie”

— Peter Lee

Autorzy przetestowali model GPT-4 w różnych scenariuszach pracy lekarza: diagnozie (w tym chorób rzadkich), planowaniu terapii, kompilacji danych, tworzeniu listów klinicznych, generowaniu zaleceń terapeutycznych, obliczaniu wskaźników medycznych itd. Wniosek: około 80% diagnoz AI było poprawnych, genAI radzi sobie świetnie w podsumowaniu danych z e-kartotek pacjentów i kompilacji danych z różnych źródeł. Sztuczna inteligencja już teraz może pełnić rolę asystenta lekarza, pod warunkiem, że ci nauczą się, jak z nią współpracować. Wiele błędów np. halucynacji można zweryfikować, zadając AI odpowiednie pytania.

Opisane w książce możliwości AI dotyczą modelu GPT-4. Od tego czasu pojawiło się kilka nowych, dokładniejszych modeli jak np. model GPT-4o czy Med-Gemini. Zaledwie w kilka miesięcy od premiery ChatGPT firmy technologiczne zaczęły oferować usługi AI dla placówek medycznych jak automatyczne tworzenie dokumentacji medycznej i wyszukiwanie kluczowych danych w EDM.

Fascynujący przegląd możliwości generatywnej AI we współpracy z lekarzem.

"Rewolucja sztucznej inteligencji w medycynie. Jak GPT-4 może zmienić przyszłość" ukazała się nakładem wydawnictwa HELION
„Rewolucja sztucznej inteligencji w medycynie. Jak GPT-4 może zmienić przyszłość” ukazała się nakładem wydawnictwa HELION
Dr Leslie Fendt pracuje w siedzibie Roche w Bazylei (Szwajcaria)
Dr Leslie Fendt pracuje w siedzibie Roche w Bazylei (Szwajcaria)

Wszyscy są zgodni, że systemy opieki zdrowotnej nie działają dobrze. Cyfryzacja może być rozwiązaniem, ale potrzebne są zmiany systemowe – mówi dr Leslie Anne Fendt, Liderka Zdrowia Cyfrowego w Roche.

Jak rozumie Pani pojęcie „zdrowia cyfrowego”?

Zdrowie cyfrowe rozumiem w najszerszym możliwym znaczeniu, po prostu jako wykorzystanie technologii cyfrowej do rozwiązywania wyzwań w opiece zdrowotnej. Taka definicja obejmuje również technologie stosowane w profilaktyce.

O zdrowiu cyfrowym myślę najczęściej w kategoriach produktów, ale także danych i infrastruktury technologicznej oraz kanałów opieki i automatyzacji. Ogólnie chodzi o zmianę sposobu tworzenia i dostarczania leków oraz przejście w kierunku profilaktyki i bardziej skutecznej – opartej na danych i wartościach – opieki zdrowotnej.

Na danych, które w ochronie zdrowia mają szczególną wartość, ale których pozyskanie nie jest łatwe.

Tak, aby wykorzystać potencjał medycyny personalizowanej, firmy farmaceutyczne i wszyscy uczestnicy rynku zdrowia potrzebują dużej ilości i wysokiej jakości danych do szkolenia algorytmów.

I tu pojawia się problem, bo nie wszystkie owoce nadają się na sok, a dokładnie – nie wszystkie dane nadają się do analiz lub ich analiza ma sens.

Do tego przepisy dotyczące ochrony danych są bardzo surowe, co powoduje, że gromadzenie danych jest w rzeczywistości bardzo trudne. Wystarczy porównać sektor zdrowia z technologiami konsumenckimi, gdzie nie ma prawie żadnych ograniczeń co do tego, jakie dane firmy pozyskują od swoich użytkowników i jak są one wykorzystywanie.

Firmy farmaceutyczne z rezerwą podchodzą do wdrażania rozwiązań cyfrowych. Zgadza się Pani z taką opinią?

Myślę, że ta obserwacja pochodzi od dużych firm farmaceutycznych, które być może na początku weszły w przestrzeń e-zdrowia bardzo optymistycznie i nieco naiwnie. Dopiero w miarę zagłębiania się w jej niuanse zdały sobie sprawę, że jest to bardzo złożona dziedzina.

Uważam, że żadna firma farmaceutyczna nie rozgryzła, jak najlepiej wykorzystać i zoperacjonalizować zdrowie cyfrowe. Ale to nie znaczy, że nie ma postępu w tym zakresie.

Wszyscy stajemy się coraz mądrzejsi i skuteczniejsi w tym, jak i jaki rodzaj rozwiązań cyfrowych wdrażamy. Przestaliśmy już myśleć tylko o tym, co może zrobić technologia i zaczęliśmy bardziej zastanawiać się nad tym, gdzie można tworzyć i przechwytywać wartość, która z niej wynika. To wymaga przemyślenia całego modelu biznesowego.

Niedawno napisała Pani, że „upowszechnienie cyfrowej opieki zdrowotnej nie przyjdzie łatwo, tanio i szybko”. Dlaczego?

Jedną z moich obserwacji jest to, że duże firmy farmaceutyczne oczekiwały, że zdrowie cyfrowe będzie czymś, co można zaadaptować stosunkowo szybko i sprawnie, bez większego zakłócania podstawowej działalności firmy, za zasadzie „załóż wydział zdrowia cyfrowego i już”.

Jednak aby odnieść sukces w dziedzinie danych i technologii cyfrowych oraz dobrze wykorzystać je jako firma, całe przedsiębiorstwo musi przejść transformację podstawowej działalności, a ta wymaga zarządzania zmianą. Nie ma jednego, łatwego sposobu na cyfrową transformację przedsiębiorstwa; jedynym wyjściem jest przejście przez nią.

Cyfrowa opieka zdrowotna może doprowadzić do stworzenia opieki zdrowotnej opartej na wartościach (value-based healthcare). Ale paradoksalnie, cyfrowa opieka zdrowotna, aby się rozwijać, potrzebuje fundamentów opieki zdrowotnej opartej na wartościach. Jednym słowem, bez zmiany naszego systemu zdrowia, wraz z jego błędnymi zachętami, ludzie i instytucje nie zmienią swoich zachowań i procesów.

Wszyscy się zgodzimy, że systemy opieki zdrowotnej nie działają dobrze. Mimo to, podmioty rynku zdrowia dopasowały się do jego ram. Cyfryzacja zdrowia może poważnie wpłynąć na istniejące modele biznesowe, bo wprowadza zupełnie nowe zachęty. Dlatego aby przyspieszyć cyfryzację, każda organizacja ochrony zdrowia, każdy podmiot musi mieć jasny powód i argument – także finansowy – do zmiany. To się nie stanie bez reform systemowych.

Czy uważa Pani, że tak zwane terapie cyfrowe powinny podlegać tym samym rygorystycznym przepisom dotyczącym na przykład badań klinicznych i bezpieczeństwa stosowania, co leki?

Jeśli nie będą podlegały tym samym wymogom, istnieje niebezpieczeństwo dopuszczenia na rynek szkodliwych rozwiązań, czemu należy zapobiec za wszelką cenę. Ale istnieje również obawa, że konieczność zebrania dowodów klinicznych będzie zaporą dla firm rozwijających innowacje cyfrowe i może być przytłaczająca dla organów regulacyjnych, które muszą przeprowadzić ewaluację innowacji e-zdrowia. W efekcie możemy nie skorzystać na innowacyjnych rozwiązaniach, które są już dostępne, ale nie mogą znaleźć swojej drogi na rynek.

W najlepszym przypadku pozbawimy się w ten sposób innowacyjnych rozwiązań; a w najgorszym – zwiększymy liczbę rozwiązań na rynku, które technicznie należą do przestrzeni regulowanej, ale obecnie działają w sposób nieuregulowany.

Analogicznie do leków i fizycznych urządzeń medycznych, cyfrowe rozwiązania zdrowotne muszą gwarantować odpowiedni poziom bezpieczeństwa i skuteczności. Wyznacznikiem powinien być poziom ryzyka. Jeśli spełniają określone kryteria, nie ma przeszkód, aby były refundowane.

Co jest obecnie tematem nr 1 dla farmacji?

Przede wszystkim integracja danych i technologii cyfrowych w całym łańcuchu wartości firm farmaceutycznych. Skupiamy się na podnoszeniu efektywności badań i rozwoju nowych leków, edukacji klientów oraz rozwoju kompleksowych rozwiązań zdrowotnych. Widzimy też dużą aktywność po stronie startupów zdrowia cyfrowego, z kolei na horyzoncie średnioterminowym są obliczenia kwantowe. To właśnie w Basel, gdzie Roche ma swoją siedzibę, powstało Quantum Basel, pierwsze komercyjne centrum kwantowe w Szwajcarii.

Komputery kwantowe pozwolą w pełni wykorzystać moc sztucznej inteligencji w medycynie (zdjęcie: komputer kwantowy IBM)
Komputery kwantowe pozwolą w pełni wykorzystać moc sztucznej inteligencji w medycynie
(zdjęcie: komputer kwantowy IBM)

Postępy w obliczeniach kwantowych pozwolą na wykładniczy wzrost mocy obliczeniowej i pełne wykorzystanie potencjału sztucznej inteligencji. Dzięki temu zyskamy możliwości badań naukowych, o których dzisiaj możemy tylko pomarzyć.

Gdyby wdrażane projekty e-zdrowia były dobrze przemyślane, wdrażane i zarządzane, Polska byłaby liderem cyfryzacji ochrony zdrowia w Europie. Niestety, większość kończy się porażką
Gdyby wdrażane projekty e-zdrowia były dobrze przemyślane, wdrażane i zarządzane, Polska byłaby liderem cyfryzacji ochrony zdrowia w Europie. Niestety, większość kończy się porażką

Historia cyfryzacji sektora zdrowia w Polsce jest pełna nieudanych, kulejących lub przeciągających się w nieskończoność projektów. Powodem jest hurra optymizm, błędne zarządzanie projektem, oderwane od rzeczywistości założenia i rzucanie pomysłami, które są z góry skazane na porażkę.

Niekończące się wdrażanie EDM

Ranking otwiera Elektroniczna Dokumentacja Medyczna (EDM). Każdy lekarz i gabinet od 1 lipca 2021 roku mają obowiązek raportowania zdarzeń medycznych, także wówczas, gdy leczysz się prywatnie – czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia. EDM rodziło się przez lata w bólach. W 2018 roku w końcu pojawiło się rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie rodzajów elektronicznej dokumentacji medycznej, za pośrednictwem Systemu Informacji Medycznej (w ramach Systemu P1). Technicznie wszystko było gotowe, wyznaczono deadline i czekano na cud.

Informacja o EDM na stronie Ministerstwa Zdrowia. 3 lata od obowiązywania EDM, EDM pozostaje nieobowiązkowa
Informacja o EDM na stronie Ministerstwa Zdrowia. 3 lata od obowiązywania EDM, EDM pozostaje nieobowiązkowa

Lekarze nie otrzymali żadnych premii za tworzenie EDM, zabrakło programów wsparcia. W efekcie, najwięcej straciły te placówki, które robiły wszystko, aby zdążyć na czas. Na długo przed 1 lipca było wiadomo, że stopień wdrażania EDM jest marny. Potem uruchomiono programy dofinansowania, MZ utopiło miliony w rządowej aplikacji e-Gabinet+. Efekt: żaden. Po drodze jeszcze pojawiła się opcja atomowa w postaci groźby rozliczania świadczeń z NFZ na podstawie zdarzeń medycznych, ale szybko z niej zrezygnowano. Zgodnie z raportem Centrum e-Zdrowia z 2023 roku, tylko 55% placówek zdrowia indeksuje EDM w systemie e-Zdrowia P1. W porównaniu z 2022 rokiem, ten odsetek ani nie drgnął. Wdrażanie EDM stało się chorobą przewlekłą cyfryzacji ochrony zdrowia w Polsce. Nadzieja, że pójdzie tak gładko jak z e-receptą, nie trwała długo.

Jednorazowe pomysły o krótkim terminie ważności

Są też i takie projekty, które zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Mało kto dziś pamięta plany wprowadzenia Elektronicznej Karty Pacjenta (EKP). EKP miała trafić do pacjentów na przełomie 2014 i 2015 roku i służyć do identyfikacji oraz zapisywania informacji o zdarzeniach medycznych. Flagowy projekt byłej Prezes NFZ, Agnieszki Pachciarz, wyceniono na 350–500 mln zł. Pomysł zszedł na drugi plan, gdy zaczęto mówić o likwidacji NFZ, a potem zmieniły się założenia. Zadania karty przejął po części elektroniczny system weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców e-WUŚ i ostatecznie EKP została wyrzucona do kosza.

Elektroniczna Karta Pacjenta miała bazować na sukcesie e-karty śląskiej Kasy Chorych. Ta porażka wyszła nam jednak na dobre, bo dzisiaj mamy o wiele nowocześniejszą tożsamość elektroniczną i IKP
Elektroniczna Karta Pacjenta miała bazować na sukcesie e-karty śląskiej Kasy Chorych. Ta porażka wyszła nam jednak na dobre, bo dzisiaj mamy o wiele nowocześniejszą tożsamość elektroniczną i IKP

Do kategorii pustych obietnic można zaliczyć projekt Pacjent 360 promowany przez byłego dyrektora Centrum e-Zdrowia Pawła Kikosickiego. Jeszcze w maju 2023 roku na łamach Dziennika Gazety Prawnej, Kikosicki deklarował, że „już niedługo będziemy udostępniać lekarzom pierwszego kontaktu narzędzie Pacjent 360”. Narzędzie wykorzystujące AI miało integrować dane o pacjencie, aby lekarz, na jednym ekranie, otrzymał podsumowanie informacji o pacjencie z oflagowaniem niepokojących parametrów. Dane podobno miały być zaciągane z Internetowego Konta Pacjenta nawet jeśli części danych na IKP nie ma, jak np. wyniki badań laboratoryjnych. Od czasu zmiany zarządu w CeZ, o projekcie nikt już nie wspomina. Może nawet i szkoda, bo Pacjent 360 rozpalił światło w tunelu, że kiedyś e-dokumentacja medyczna będzie prosta i przyjemna, wszystkie dane będą gromadzone elektronicznie, a AI wyręczy lekarza w żmudnym przeglądaniu danych. Takie marzenie w brutalnej rzeczywistości e-zdrowia.

Pokusy centralizacji wbrew logice

Kandydatem dopiero co aplikującym do listy nieudanych projektów e-zdrowia, ale mającym duże szanse się na nią dostać, jest Centralna e-Rejestracja (CeR). Kiedy wszyscy mówili, że to się nie uda – bo ujednolicenie terminarzy wizyt placówek o różnej organizacji pracy i panelu przyjmowanych pacjentów jest w praktyce niemożliwe – nowe Ministerstwo Zdrowia pozostało nieugięte.

Nowa Minister Zdrowia Izabela Leszczyna żartowała nawet, że prawdopodobnie porywa się na ten projekt, bo nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest niewykonalny. Skąd taka determinacja? Prawdopodobnie stoi za nią presja spełnienia wyborczej obietnicy skrócenia kolejek do lekarzy. Centralna e-Rejestracja teoretycznie miała już działać od czerwca 2024 roku. W maju 2024 r. plan uruchomienia CeR zamieniono na pilotaż, a termin wdrożenia przesunięto na kwiecień 2025 r. Mając na uwadze złożoność projektu, można się spodziewać, że podzieli on losy EDM i jego implementacja będzie ciągnęła się latami. Sugerują to m.in. pisma skierowane do MZ w ramach konsultacji społecznych projektu.

Wiele projektów e-zdrowia powstaje w bańce błędnych założeń z pominięciem faktów. Tak było z e-Gabinet+ forsowanym przez Piotra Węcławika, byłego Dyrektora Departamentu Innowacji w Ministerstwie Zdrowia. W tym przypadku przypomina się psychologiczna reguła konsekwencji: gdy w coś się zaangażujemy, to kontynuujemy to działanie, identyfikujemy się z nim emocjonalnie, bo chcemy być postrzegani jako osoba konsekwentna. W zmianie zdania nie pomagają ani twarde fakty, ani widoczna na horyzoncie porażka. W tym przypadku porażka, która kosztowała podatników miliony złotych.

Trudno zrozumieć ambicje byłego kierownictwa MZ, aby zbudować rządową aplikację IT. Precedens na skalę europejską okazał się klapą: z początkiem 2024 r., z sytemu za 17 mln aktywnie korzystało 11 podmiotów
Trudno zrozumieć ambicje byłego kierownictwa MZ, aby zbudować rządową aplikację IT. Precedens na skalę europejską okazał się klapą: z początkiem 2024 r., z sytemu za 17 mln aktywnie korzystało 11 podmiotów

Historia jest krótka: wdrażanie EDM nie szło jak zakładano więc założono – bez żadnego poparcia w liczbach i badaniach – że udostępniając rządowy, bezpłatny system IT, problem rozwiąże się od ręki. Rezultat? System za 172 mln zł, z którego 3 miesiące po udostepnieniu korzystało 11 placówek z 1301 biorących udział w projekcie. Wytworzyły one symboliczne 371 dokumentów EDM. Żaden komercyjny dostawca IT w Polsce nie może sobie pozwolić na taki budżet opracowania systemu IT. Ale MZ poprzedniej kadencji mogło, wydając pieniądze podatników w ciemno.

Dobre intencje i złe planowanie

Do przeciągających się – i systematycznie drożejących projektów – trzeba też niestety zaliczyć Projekt e-Krew – Informatyzacja Publicznej Służby Krwi oraz Rozwój Nadzoru nad Krwiolecznictwem. W tym przypadku nikt nie ma wątpliwości, że cel jest słuszny, a system – pilnie potrzebny. Pierwotnie miał ruszyć już w maju 2021 roku, a jego realizacja kosztować 37 mln zł.

W listopadzie 2023 roku, na Internetowym Koncie Pacjenta IKP pojawiła się zakładka „Moje krwiodawstwo”, gdzie miały spływać dane z regionalnych centrów krwiodawstwa (RCK). Zakładka zniknęła po jednym dniu, bo e-Krew była po prostu niegotowa. Nowy termin zakończenia wdrożenia to koniec 2025 roku, a zamiast 37 mln zł trzeba będzie wydać 92 mln zł – z tego 14 mln z budżetu państwa i 78 mln z funduszy unijnych.

e-Krew to pilnie potrzebny projekt. Niestety jego uruchomienie opóźni się o m.in. 4 lata
e-Krew to pilnie potrzebny projekt. Niestety jego uruchomienie opóźni się o m.in. 4 lata

Ambitne mega-projekty a efekt jak każdy widzi

Polskie startupy rozwijające rozwiązania zdrowia cyfrowego nie mają łatwo na rodzimym rynku. Ale w 2023 roku miało się wszystko zmienić, odkąd Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało certyfikację aplikacji e-zdrowia. Te, które przeszły pozytywną weryfikację, miały trafiać do Portfela Aplikacji Zdrowotnych (PAZ). Entuzjazm został szybko zgaszony, gdy okazało się, że aplikacje w PAZ zyskują tylko prestiż i nic więcej. O finansowaniu ich stosowania w publicznym systemie zdrowia – tak jak to ma miejsce m.in. we Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech – nie było mowy. Pomysłodawcy najwyraźniej inspirowali się angielskim odpowiednikiem, czyli NHS Apps Library (Biblioteka Aplikacji NHS). Tylko że tam, w 2021 roku projekt zlikwidowano po 2 latach. Twarzą projektu był także Dyrektor Departamentu Innowacji w Ministerstwie Zdrowia za rządów PiS, Piotr Węcławik, promotor systemu e-Gabinet+.

Przez 8 miesięcy od hucznej premiery, PAZ świecił pustkami. Niby chętni na certyfikację byli i MZ analizowało wnioski, choć żadnych konkretnych danych nie udostępniono. W grudniu 2023 roku doczekaliśmy się pierwszej aplikacji w PAZ. Druga dołączyła pół roku później, w maju 2024 roku. 14 miesięcy od premiery, w PAZ są 2 aplikacje. W regulaminie projektu czytamy, że „18 miesięcy po umieszczeniu pierwszej certyfikowanej aplikacji w PAZ odbędzie się ewaluacja pilotażu.” Według tych założeń, będzie to połowa roku 2025.

W okresie 14 miesięcy od uruchomienia Portfela Aplikacji Zdrowotnych, trafiły do niego dwie apki
W okresie 14 miesięcy od uruchomienia Portfela Aplikacji Zdrowotnych, trafiły do niego dwie apki

Nowe MZ z projektu nie rezygnuje. W lipcu br., podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Badań Naukowych i Innowacji w Ochronie Zdrowia oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Partnerstwa Publiczno-Prywatnego w Senacie padły nowe zapowiedzi. Wojciech Demediuk, dyrektor Departamentu Innowacji Ministerstwa Zdrowia, poinformował, że MZ obecnie wyszukuje aplikacje wspierające zdrowie pacjentów, które będą promowane przez Ministerstwo Zdrowia poprzez potwierdzenie jakości „Quality Checked by MZ”. Chodzi o aplikacje o charakterze profilaktycznym i promujące zdrowy tryb życia. Czyli w zasadzie niewiele nowego.

Obiecujący start i szybki koniec

Są też wartościowe inicjatywy, które z niewiadomych przyczyn przeszły do lamusa. Jedną z nich jest Domowa Opieka Medyczna DOM. Podczas pandemii COVID-19, pacjenci w wieku 55+ z pozytywnym testem na koronawirusa otrzymywali pocztą pulsoksymetry, za pomocą których raportowali dane o stanie zdrowia. Ministerstwo Zdrowia chwaliło się pozytywnymi efektami: z DOM COVID-19 skorzystało ponad 1 mln osób, lekarze udzielili 130 tys. konsultacji chorym korzystającym z pulsoksymetrów, a „konsultanci DOM uratowali życie ok. 6 tys. pacjentów, wzywając karetkę”.

Po pandemii, w ramach DOM odbyły się refundowane przez NFZ pilotaże opaski telemedycznej, e-stetoskopu domowego i e-spitometru. Ostatnim programem z grudnia 2022 roku był SmartDoktor, który objął 1200 pacjentów w wieku 18 i mniej lat z pierwotnymi oraz wtórnymi niedoborami odporności, w tym w po przebytym zakażeniu wirusem SARS-CoV-2. Miał trwać do listopada 2023 roku. Od tego czasu ślad po DOM zniknął.

Domowa Opieka Medyczna to dobry pomysł. Trudno zrozumieć, dlaczego poprzednie MZ go porzuciło po pandemii COVID-19
Domowa Opieka Medyczna to dobry pomysł. Trudno zrozumieć, dlaczego poprzednie MZ go porzuciło po pandemii COVID-19

Kto nie próbuje ten nie popełnia błędów?

Nie ma nic złego w wielkich planach e-zdrowia. Wręcz przeciwnie – liderzy cyfryzacji, czyli Centrum e-Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia – powinni mieć odwagę do realizacji ambitnych projektów, eksperymentować z nowymi technologiami, wdrażać innowacyjne rozwiązania wbrew nieuzasadnionym obawom sceptyków. Takie podejście legitymuje też porażki, które są wpisane w transformację cyfrową, zgodnie z zasadą „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.” Ale za odwagą powinna iść rozwaga w planowaniu i budżetowaniu.

Mamy już spore doświadczenie w e-zdrowiu; wiemy, jakie są bariery wdrażania technologii w ochronie zdrowia, a jakie elementy determinują sukces. Możemy sięgnąć do doświadczeń innych krajów, zamiast w nieskończoność realizować bezpieczne i kosztowne pilotaże, z których nikt nie wynika. E-zdrowie potrzebuje spójnej strategii, dobrego zarządzania projektami, inspirujących liderów zmian i ekonomicznego myślenia.

Skóra twarzy robota wyhodowana w laboratorium Uniwersytetu w Tokio (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)
Skóra twarzy robota wyhodowana w laboratorium Uniwersytetu w Tokio (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)

Japońscy naukowcy opracowali twarz dla robotów wykonaną z laboratoryjnie wyhodowanej skóry człowieka. Dzięki niej, humanoidalne roboty będą mogły wyrażać emocje jak ludzie.

Dlaczego roboty powinny wyglądać jak ludzie?

Choć niektórzy mówią, że to najzabawniejsze zdjęcie naukowe roku, chodzi o całkiem poważną innowację. Wraz z tym jak roboty będą stopniowo stawać się częścią naszego życia prywatnego i zawodowego, problemem może okazać się współistnienie z nimi. Ludzie rozpoznają intencje drugiego człowieka po mimice twarzy; uśmiech wzbudza zaufanie i wyraża gotowość do współpracy.

Takich zdolności komunikacji niewerbalnej nie posiadają roboty z głowami wykonanymi ze sztucznego tworzywa i cyfrowymi oczami. Choć na razie nie ma to znaczenia, bo roboty i tak są jeszcze stosunkowo prymitywne, w przyszłości może okazać się problemem np. w przypadku humanoidów do celów społecznych i medycznych.

Dlatego naukowcy szukają sposobów, aby nadać maszynom ludzkie cechy, w tym wygląd.

Uśmiechnięty cyborg ze zmarszczkami

Badacze z Uniwersytetu Tokijskiego wpadli na oryginalny sposób i opracowali maskę z żywych tkanek dla robotów imitującą twarz człowieka. Powstała ona z mieszanki komórek skóry człowieka wyhodowanych na rusztowaniu kolagenowym i umieszczonych na bazie żywicy wydrukowanej w 3D.

Na warstwie komórek skóry znajdują się komórki naskórka (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND
Na warstwie komórek skóry znajdują się komórki naskórka (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)

W przeciwieństwie do poprzednich, podobnych eksperymentów, skóra zawiera także odpowiednik więzadeł. Więzadła znajdujące się w tkance pod skórą pozwalają uzyskać spójność kształtu twarzy oraz jej elastyczność. Aby je stworzyć, naukowcy dokonali perforacji żywicznej podstawy robota, a następnie wypełnili żywą tkanką maleńkie wgłębienia w kształcie litery “V”. Bez tego, po pewnym czasie skóra mogłaby tracić kształt w efekcie sił grawitacji.

W końcowym etapie, zespół z Uniwersytetu Tokijskiego umieścił skórę na uśmiechniętej twarzy robota o szerokości kilku centymetrów, która mogła być poruszana za pomocą prętów połączonych z rusztowaniem.

Powłoka z żywych tkanek na twarzy robota ma cechy ludzkiej skóry (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)
Powłoka z żywych tkanek na twarzy robota ma cechy ludzkiej skóry (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)

Podobne do ludzi humanoidy dopiero za 10 lat

Michio Kawai, współtwórca innowacji, przyznaje, że skóra robotyczna jest na wczesnym etapie rozwoju. Największym problemem jest jej trwałość – bez naczyń krwionośnych doprowadzających składniki odżywcze do tkanek, proteza po prostu umiera. Aby tak się nie stało, potrzebna będzie struktura z żyłami. W najbardziej zaawansowanym modelu, taka skóra mogłaby zostać wyposażona w elektrody imitujące układ nerwowy i sterujące napięciem skóry. Jak przyznają naukowcy z Uniwersytetu w Tokio, opracowanie w pełni funkcjonalnej sztucznej skóry może zająć ok. 10 lat.

Sztuczna skóra może znaleźć jeszcze jedno zastosowanie, a mianowicie w przemyśle kosmetycznym. W ramach eksperymentu, naukowcy przez miesiąc mechanicznie stymulowali uśmiech na twarzy robota. W ten sposób udało im się zasymulować proces powstawania zmarszczek mimicznych na twarzy. Dzięki temu, skóra laboratoryjna może być wykorzystywana do testowania produktów do pielęgnacji skóry twarzy zapobiegających powstawaniu zmarszczek.

Przegląd Lekowy firmy KAMSOFT pozwala na elektroniczną realizację całego procesu

KAMSOFT zaprezentował nowe rozwiązanie Przegląd Lekowy”. W połączeniu z Pharmindex i rozwiązaniami AI ma wesprzeć Farmaceutów w realizacji Opieki Farmaceutycznej.

Opieka farmaceutyczna i przegląd lekowy w aptece

Przegląd lekowy to jedno z najbardziej złożonych świadczeń w ramach Opieki Farmaceutycznej. Bez odpowiedniego narzędzia jest to usługa czasochłonna, a ponadto wymuszająca na Farmaceucie bycie na bieżąco z aktualną wiedzą w zakresie wszystkich aspektów dotyczących farmakoterapii oraz nieustanne nadążanie za nową wiedzą.

Przeprowadzenie przeglądu lekowego wymaga od Farmaceuty zebrania szczegółowego wywiadu z pacjentem i analizy farmakoterapii pod kątem m.in. interakcji, zgodności z zaleceniami dawkowania, działań niepożądanych itd. Bywa, że zrealizowanie w tradycyjny sposób jednego przeglądu lekowego zajmuje Farmaceucie kilka, a nawet kilkanaście godzin w zależności od stanu klinicznego pacjenta oraz od liczby przyjmowanych przez niego produktów.

Biorąc pod uwagę wzrastającą liczbę pacjentów z wielolekowością, liczbę dostępnych na rynku preparatów i ograniczony czas pracy Farmaceutów, warto zainwestować w narzędzie, które będzie efektywnie wspierać cały proces prowadzenia przeglądów lekowych od pacjenta przez farmaceutę po lekarza prowadzącego.

Narzędzie „Przegląd Lekowy” firmy KAMSOFT jest kompleksowym rozwiązaniem informatycznym wpierającym Farmaceutę w zakresie zbierania wywiadu z pacjentem, analizy jego farmakoterapii oraz komunikacji z lekarzem. Co niezwykle istotne, wyposażone jest w najnowszą wiedzę o lekach dostarczaną przez Pharmindex. Narzędzie to sprawdzi się w aptekach oraz w prywatnych gabinetach opieki farmaceutycznej.

Jak działa elektroniczna realizacja przeglądu lekowego?

Etap 1: Pozyskanie informacji o farmakoterapii Pacjenta

Dane od pacjenta do przeglądu lekowego powinny zostać zgromadzone w formie i zakresie umożliwiających dokonanie możliwie najpełniejszej analizy. Przeprowadzenie takiego wywiadu wiąże się z wprowadzeniem do formularza produktów przyjmowanych przez pacjenta przewlekle i doraźnie włączając w to również suplementy diety i wyroby medyczne. Jest to bardzo ważny i zarazem bardzo czasochłonny etap. Znacznie szybciej będzie, jeśli przygotowanie do przeglądu lekowego zostanie zrealizowane samodzielnie przez Pacjenta lub jego Opiekuna on-line. Taką właśnie możliwość oferuje przygotowana ankieta systematyzująca pozyskanie wywiadu dotyczącego Pacjenta i stosowanej przez niego terapii.

Etap 2: Pacjent lub jego Opiekun wypełniają ankietę on-line

W tym celu udostępnione zostało pacjentom dedykowane narzędzie za pośrednictwem, którego Pacjent lub jego Opiekun jeszcze w domu, przed przyjściem do Farmaceuty, samodzielnie albo z pomocą kogoś bliskiego, posiadającego podstawowe umiejętności w posługiwaniu się komputerami, wprowadza dane uzupełniając intuicyjną ankietę dotyczącą m.in. informacji o zażywanych lekach i suplementach diety, chorobach przewlekłych, wieku, wykonywanym zawodzie oraz samopoczuciu.

Dane są anonimowe i uniemożliwiają identyfikację osoby wypełniającej. Informacje te zostają odpowiednio skatalogowane i uporządkowane, tak aby zapewnić maksymalną przejrzystość oraz ułatwić ich automatyczną analizę w aplikacji dedykowanej dla Farmaceuty. Po wypełnieniu formularza z wywiadem, pacjent na koniec wygeneruje znany tylko jemu jednorazowy kod dostępu oraz PIN (trochę podobnie jak to ma miejsce w przypadku eRecept), z którymi uda się do Farmaceuty celem wykonania analizy farmakoterapii.

Po wypełnieniu wywiadu, pacjent generuje - znany tylko jemu - jednorazowy kod dostępu oraz PIN, z którymi udaje się do Farmaceuty celem wykonania analizy farmakoterapii
Po wypełnieniu wywiadu, pacjent generuje – znany tylko jemu – jednorazowy kod dostępu oraz PIN. Następnie udaje się z nimi do Farmaceuty celem wykonania analizy farmakoterapii

Etap 3: Farmaceuta identyfikuje problemy lekowe

Na podstawie uzupełnionego wywiadu, Farmaceuta identyfikuje problemy lekowe. W dalszej kolejności ustala przyczyny występowania danego problemu lekowego. Biorąc pod uwagę fakt, że w obrocie rynkowym jest ponad 56.000 produktów leczniczych o różnych nazwach handlowych ordynowanych na receptę, taka analiza wymaga sięgnięcia do zewnętrznych zasobów wiedzy, które nierzadko są rozproszone.

Serwis do realizacji przeglądów lekowych korzysta ze sprawdzonej bazy wiedzy o lekach Pharmindex oraz serwisu BLOZ. Dzięki temu Farmaceuta w jednym miejscu ma dostęp do rzetelnej i zawsze aktualnej wiedzy dotyczącej m.in. substancji czynnych i pomocniczych, wskazań do stosowania, interakcji pomiędzy substancjami czy dawkowania, czyli profilu bezpieczeństwa leku przedstawionego w postaci czytelnej infografiki.

Etap 4: Automatyczna wielowarstwowa analiza farmakoterapii

Narzędzie zestawia dane pozyskane od Pacjenta z wiedzą o lekach znajdującą się w bazie Pharmindex oraz BLOZ, dzięki temu Farmaceuta otrzymuje szczegółową analizę konkretnego przypadku. Serwis dostarczy informacje o wykrytych interakcjach w postaci czytelnej sieci wzajemnych powiązań występujących między zażywanymi produktami oraz zawartymi w nich składnikami wraz z ostrzeżeniami w postaci alertów bezpieczeństwa, które będą dopasowane m.in. do wieku i płci Pacjenta.

Farmaceuta, wprowadzając propozycje modyfikacji farmakoterapii, na bieżąco może obserwować symulację efektu tych zmian. W rezultacie powstaje lista wyzwań lekowych wykrytych przez system przy analizowanym zestawie informacji.

Etap 5: Wsparcie farmaceuty przez sztuczną inteligencję

Pomoc sztucznej inteligencji (AI) okazuje się bardzo cenna w wielu obszarach – jednym z najczęściej wymienianych jest sektor opieki zdrowotnej. Jak AI wspiera Farmaceutę w realizacji przeglądów lekowych? Asystent AI stanowi dodatkowe źródło informacji, podpowiada Farmaceucie m.in. na co jeszcze zwrócić uwagę w procesie analizy farmakoterapii, co należałoby jeszcze zbadać u pacjenta. Należy podkreślić, że AI w przeglądzie lekowym pełni rolę pomocniczą i wspierającą, a ostateczną decyzję zawsze podejmuje Farmaceuta.

Etap 6: Przekazanie raportu z przeglądu lekowego

Farmaceuta przygotowuje dwa raporty – Raport dla pacjenta i dla lekarza. Raport dla pacjenta ma na celu podsumowanie przeglądu lekowego wraz ze wskazaniem działań, za które odpowiedzialny jest pacjent. Z kolei Raport dla lekarza ma na celu przedstawienie wyników z realizacji przeglądu lekowego wraz ze wskazaniem rekomendacji dotyczących rozwiązania wykrytych problemów lekowych.

Pacjent otrzymuje dwa wygenerowane raporty: dla siebie (Pacjenta) i dla Lekarza w formie papierowej lub elektronicznej. Aby umożliwić lekarzowi zapoznanie się z rekomendacjami Farmaceuty dotyczącymi zmian w farmakoterapii, Pacjent lub jego Opiekun udostępnia lekarzowi prowadzącemu raport w formie elektronicznej poprzez przekazanie kodu dostępu i PIN lub papierowej (wydruk z raportem).

Pacjent otrzymuje od Farmaceuty dwa wygenerowane raporty: dla siebie i Lekarza, w formie papierowej lub elektronicznej
Pacjent otrzymuje od Farmaceuty dwa wygenerowane raporty: dla siebie i Lekarza, w formie papierowej lub elektronicznej

Dokumentowanie opieki farmaceutycznej i wymiana danych

Opieka farmaceutyczna, w tym przegląd lekowy, jest procesem dokumentowanym. Serwis wspierający przegląd lekowy ułatwia prowadzenie dokumentacji w postaci elektronicznej na każdym etapie, począwszy od wypełnienia przez pacjenta ankiety, analizy farmakoterapii, po kontakt z lekarzem.

Nieodłącznym elementem przeglądu lekowego jest kontakt między farmaceutą, pacjentem, a lekarzem prowadzącym. Jego celem jest optymalizacja farmakoterapii i zwiększenie szansy pacjenta na uzyskanie najlepszych z możliwych do osiągnięcia efektów terapeutycznych.

Podczas realizacji przeglądu lekowego farmaceuta pełni rolę doradcy, który przy wykorzystaniu swojej wiedzy może wesprzeć lekarza w sytuacji związanej z farmakoterapią pacjenta. Dlatego tak ważne jest, aby tworzyć warunki do współpracy w ramach tych dwóch zawodów. W systemie medycznym KAMSOFT (np. KS-SOMED czy SERUM) lekarz może wystawić skierowanie swojemu pacjentowi na wykonanie przeglądu lekowego, aby uzyskać analizę farmakoterapii zastosowanej u pacjenta.

Obecnie z serwisu Przegląd Lekowy w wersji zapoznawczej korzysta kilkudziesięciu Farmaceutów w ramach Studium Przeglądu Lekowego. Wnioski i rekomendacje zebrane po zakończeniu tego etapu pozwolą jeszcze lepiej dopasować narzędzie do oczekiwań Farmaceutów.

Więcej informacji o Przeglądzie Lekowym: https://przeglad-lekowy.kamsoft.pl/  

1 28 29 30 31 32 120