Gdyby wdrażane projekty e-zdrowia były dobrze przemyślane, wdrażane i zarządzane, Polska byłaby liderem cyfryzacji ochrony zdrowia w Europie. Niestety, większość kończy się porażką
Gdyby wdrażane projekty e-zdrowia były dobrze przemyślane, wdrażane i zarządzane, Polska byłaby liderem cyfryzacji ochrony zdrowia w Europie. Niestety, większość kończy się porażką

Historia cyfryzacji sektora zdrowia w Polsce jest pełna nieudanych, kulejących lub przeciągających się w nieskończoność projektów. Powodem jest hurra optymizm, błędne zarządzanie projektem, oderwane od rzeczywistości założenia i rzucanie pomysłami, które są z góry skazane na porażkę.

Niekończące się wdrażanie EDM

Ranking otwiera Elektroniczna Dokumentacja Medyczna (EDM). Każdy lekarz i gabinet od 1 lipca 2021 roku mają obowiązek raportowania zdarzeń medycznych, także wówczas, gdy leczysz się prywatnie – czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia. EDM rodziło się przez lata w bólach. W 2018 roku w końcu pojawiło się rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie rodzajów elektronicznej dokumentacji medycznej, za pośrednictwem Systemu Informacji Medycznej (w ramach Systemu P1). Technicznie wszystko było gotowe, wyznaczono deadline i czekano na cud.

Informacja o EDM na stronie Ministerstwa Zdrowia. 3 lata od obowiązywania EDM, EDM pozostaje nieobowiązkowa
Informacja o EDM na stronie Ministerstwa Zdrowia. 3 lata od obowiązywania EDM, EDM pozostaje nieobowiązkowa

Lekarze nie otrzymali żadnych premii za tworzenie EDM, zabrakło programów wsparcia. W efekcie, najwięcej straciły te placówki, które robiły wszystko, aby zdążyć na czas. Na długo przed 1 lipca było wiadomo, że stopień wdrażania EDM jest marny. Potem uruchomiono programy dofinansowania, MZ utopiło miliony w rządowej aplikacji e-Gabinet+. Efekt: żaden. Po drodze jeszcze pojawiła się opcja atomowa w postaci groźby rozliczania świadczeń z NFZ na podstawie zdarzeń medycznych, ale szybko z niej zrezygnowano. Zgodnie z raportem Centrum e-Zdrowia z 2023 roku, tylko 55% placówek zdrowia indeksuje EDM w systemie e-Zdrowia P1. W porównaniu z 2022 rokiem, ten odsetek ani nie drgnął. Wdrażanie EDM stało się chorobą przewlekłą cyfryzacji ochrony zdrowia w Polsce. Nadzieja, że pójdzie tak gładko jak z e-receptą, nie trwała długo.

Jednorazowe pomysły o krótkim terminie ważności

Są też i takie projekty, które zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Mało kto dziś pamięta plany wprowadzenia Elektronicznej Karty Pacjenta (EKP). EKP miała trafić do pacjentów na przełomie 2014 i 2015 roku i służyć do identyfikacji oraz zapisywania informacji o zdarzeniach medycznych. Flagowy projekt byłej Prezes NFZ, Agnieszki Pachciarz, wyceniono na 350–500 mln zł. Pomysł zszedł na drugi plan, gdy zaczęto mówić o likwidacji NFZ, a potem zmieniły się założenia. Zadania karty przejął po części elektroniczny system weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców e-WUŚ i ostatecznie EKP została wyrzucona do kosza.

Elektroniczna Karta Pacjenta miała bazować na sukcesie e-karty śląskiej Kasy Chorych. Ta porażka wyszła nam jednak na dobre, bo dzisiaj mamy o wiele nowocześniejszą tożsamość elektroniczną i IKP
Elektroniczna Karta Pacjenta miała bazować na sukcesie e-karty śląskiej Kasy Chorych. Ta porażka wyszła nam jednak na dobre, bo dzisiaj mamy o wiele nowocześniejszą tożsamość elektroniczną i IKP

Do kategorii pustych obietnic można zaliczyć projekt Pacjent 360 promowany przez byłego dyrektora Centrum e-Zdrowia Pawła Kikosickiego. Jeszcze w maju 2023 roku na łamach Dziennika Gazety Prawnej, Kikosicki deklarował, że „już niedługo będziemy udostępniać lekarzom pierwszego kontaktu narzędzie Pacjent 360”. Narzędzie wykorzystujące AI miało integrować dane o pacjencie, aby lekarz, na jednym ekranie, otrzymał podsumowanie informacji o pacjencie z oflagowaniem niepokojących parametrów. Dane podobno miały być zaciągane z Internetowego Konta Pacjenta nawet jeśli części danych na IKP nie ma, jak np. wyniki badań laboratoryjnych. Od czasu zmiany zarządu w CeZ, o projekcie nikt już nie wspomina. Może nawet i szkoda, bo Pacjent 360 rozpalił światło w tunelu, że kiedyś e-dokumentacja medyczna będzie prosta i przyjemna, wszystkie dane będą gromadzone elektronicznie, a AI wyręczy lekarza w żmudnym przeglądaniu danych. Takie marzenie w brutalnej rzeczywistości e-zdrowia.

Pokusy centralizacji wbrew logice

Kandydatem dopiero co aplikującym do listy nieudanych projektów e-zdrowia, ale mającym duże szanse się na nią dostać, jest Centralna e-Rejestracja (CeR). Kiedy wszyscy mówili, że to się nie uda – bo ujednolicenie terminarzy wizyt placówek o różnej organizacji pracy i panelu przyjmowanych pacjentów jest w praktyce niemożliwe – nowe Ministerstwo Zdrowia pozostało nieugięte.

Nowa Minister Zdrowia Izabela Leszczyna żartowała nawet, że prawdopodobnie porywa się na ten projekt, bo nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest niewykonalny. Skąd taka determinacja? Prawdopodobnie stoi za nią presja spełnienia wyborczej obietnicy skrócenia kolejek do lekarzy. Centralna e-Rejestracja teoretycznie miała już działać od czerwca 2024 roku. W maju 2024 r. plan uruchomienia CeR zamieniono na pilotaż, a termin wdrożenia przesunięto na kwiecień 2025 r. Mając na uwadze złożoność projektu, można się spodziewać, że podzieli on losy EDM i jego implementacja będzie ciągnęła się latami. Sugerują to m.in. pisma skierowane do MZ w ramach konsultacji społecznych projektu.

Wiele projektów e-zdrowia powstaje w bańce błędnych założeń z pominięciem faktów. Tak było z e-Gabinet+ forsowanym przez Piotra Węcławika, byłego Dyrektora Departamentu Innowacji w Ministerstwie Zdrowia. W tym przypadku przypomina się psychologiczna reguła konsekwencji: gdy w coś się zaangażujemy, to kontynuujemy to działanie, identyfikujemy się z nim emocjonalnie, bo chcemy być postrzegani jako osoba konsekwentna. W zmianie zdania nie pomagają ani twarde fakty, ani widoczna na horyzoncie porażka. W tym przypadku porażka, która kosztowała podatników miliony złotych.

Trudno zrozumieć ambicje byłego kierownictwa MZ, aby zbudować rządową aplikację IT. Precedens na skalę europejską okazał się klapą: z początkiem 2024 r., z sytemu za 17 mln aktywnie korzystało 11 podmiotów
Trudno zrozumieć ambicje byłego kierownictwa MZ, aby zbudować rządową aplikację IT. Precedens na skalę europejską okazał się klapą: z początkiem 2024 r., z sytemu za 17 mln aktywnie korzystało 11 podmiotów

Historia jest krótka: wdrażanie EDM nie szło jak zakładano więc założono – bez żadnego poparcia w liczbach i badaniach – że udostępniając rządowy, bezpłatny system IT, problem rozwiąże się od ręki. Rezultat? System za 172 mln zł, z którego 3 miesiące po udostepnieniu korzystało 11 placówek z 1301 biorących udział w projekcie. Wytworzyły one symboliczne 371 dokumentów EDM. Żaden komercyjny dostawca IT w Polsce nie może sobie pozwolić na taki budżet opracowania systemu IT. Ale MZ poprzedniej kadencji mogło, wydając pieniądze podatników w ciemno.

Dobre intencje i złe planowanie

Do przeciągających się – i systematycznie drożejących projektów – trzeba też niestety zaliczyć Projekt e-Krew – Informatyzacja Publicznej Służby Krwi oraz Rozwój Nadzoru nad Krwiolecznictwem. W tym przypadku nikt nie ma wątpliwości, że cel jest słuszny, a system – pilnie potrzebny. Pierwotnie miał ruszyć już w maju 2021 roku, a jego realizacja kosztować 37 mln zł.

W listopadzie 2023 roku, na Internetowym Koncie Pacjenta IKP pojawiła się zakładka „Moje krwiodawstwo”, gdzie miały spływać dane z regionalnych centrów krwiodawstwa (RCK). Zakładka zniknęła po jednym dniu, bo e-Krew była po prostu niegotowa. Nowy termin zakończenia wdrożenia to koniec 2025 roku, a zamiast 37 mln zł trzeba będzie wydać 92 mln zł – z tego 14 mln z budżetu państwa i 78 mln z funduszy unijnych.

e-Krew to pilnie potrzebny projekt. Niestety jego uruchomienie opóźni się o m.in. 4 lata
e-Krew to pilnie potrzebny projekt. Niestety jego uruchomienie opóźni się o m.in. 4 lata

Ambitne mega-projekty a efekt jak każdy widzi

Polskie startupy rozwijające rozwiązania zdrowia cyfrowego nie mają łatwo na rodzimym rynku. Ale w 2023 roku miało się wszystko zmienić, odkąd Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało certyfikację aplikacji e-zdrowia. Te, które przeszły pozytywną weryfikację, miały trafiać do Portfela Aplikacji Zdrowotnych (PAZ). Entuzjazm został szybko zgaszony, gdy okazało się, że aplikacje w PAZ zyskują tylko prestiż i nic więcej. O finansowaniu ich stosowania w publicznym systemie zdrowia – tak jak to ma miejsce m.in. we Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech – nie było mowy. Pomysłodawcy najwyraźniej inspirowali się angielskim odpowiednikiem, czyli NHS Apps Library (Biblioteka Aplikacji NHS). Tylko że tam, w 2021 roku projekt zlikwidowano po 2 latach. Twarzą projektu był także Dyrektor Departamentu Innowacji w Ministerstwie Zdrowia za rządów PiS, Piotr Węcławik, promotor systemu e-Gabinet+.

Przez 8 miesięcy od hucznej premiery, PAZ świecił pustkami. Niby chętni na certyfikację byli i MZ analizowało wnioski, choć żadnych konkretnych danych nie udostępniono. W grudniu 2023 roku doczekaliśmy się pierwszej aplikacji w PAZ. Druga dołączyła pół roku później, w maju 2024 roku. 14 miesięcy od premiery, w PAZ są 2 aplikacje. W regulaminie projektu czytamy, że „18 miesięcy po umieszczeniu pierwszej certyfikowanej aplikacji w PAZ odbędzie się ewaluacja pilotażu.” Według tych założeń, będzie to połowa roku 2025.

W okresie 14 miesięcy od uruchomienia Portfela Aplikacji Zdrowotnych, trafiły do niego dwie apki
W okresie 14 miesięcy od uruchomienia Portfela Aplikacji Zdrowotnych, trafiły do niego dwie apki

Nowe MZ z projektu nie rezygnuje. W lipcu br., podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Badań Naukowych i Innowacji w Ochronie Zdrowia oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Partnerstwa Publiczno-Prywatnego w Senacie padły nowe zapowiedzi. Wojciech Demediuk, dyrektor Departamentu Innowacji Ministerstwa Zdrowia, poinformował, że MZ obecnie wyszukuje aplikacje wspierające zdrowie pacjentów, które będą promowane przez Ministerstwo Zdrowia poprzez potwierdzenie jakości „Quality Checked by MZ”. Chodzi o aplikacje o charakterze profilaktycznym i promujące zdrowy tryb życia. Czyli w zasadzie niewiele nowego.

Obiecujący start i szybki koniec

Są też wartościowe inicjatywy, które z niewiadomych przyczyn przeszły do lamusa. Jedną z nich jest Domowa Opieka Medyczna DOM. Podczas pandemii COVID-19, pacjenci w wieku 55+ z pozytywnym testem na koronawirusa otrzymywali pocztą pulsoksymetry, za pomocą których raportowali dane o stanie zdrowia. Ministerstwo Zdrowia chwaliło się pozytywnymi efektami: z DOM COVID-19 skorzystało ponad 1 mln osób, lekarze udzielili 130 tys. konsultacji chorym korzystającym z pulsoksymetrów, a „konsultanci DOM uratowali życie ok. 6 tys. pacjentów, wzywając karetkę”.

Po pandemii, w ramach DOM odbyły się refundowane przez NFZ pilotaże opaski telemedycznej, e-stetoskopu domowego i e-spitometru. Ostatnim programem z grudnia 2022 roku był SmartDoktor, który objął 1200 pacjentów w wieku 18 i mniej lat z pierwotnymi oraz wtórnymi niedoborami odporności, w tym w po przebytym zakażeniu wirusem SARS-CoV-2. Miał trwać do listopada 2023 roku. Od tego czasu ślad po DOM zniknął.

Domowa Opieka Medyczna to dobry pomysł. Trudno zrozumieć, dlaczego poprzednie MZ go porzuciło po pandemii COVID-19
Domowa Opieka Medyczna to dobry pomysł. Trudno zrozumieć, dlaczego poprzednie MZ go porzuciło po pandemii COVID-19

Kto nie próbuje ten nie popełnia błędów?

Nie ma nic złego w wielkich planach e-zdrowia. Wręcz przeciwnie – liderzy cyfryzacji, czyli Centrum e-Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia – powinni mieć odwagę do realizacji ambitnych projektów, eksperymentować z nowymi technologiami, wdrażać innowacyjne rozwiązania wbrew nieuzasadnionym obawom sceptyków. Takie podejście legitymuje też porażki, które są wpisane w transformację cyfrową, zgodnie z zasadą „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.” Ale za odwagą powinna iść rozwaga w planowaniu i budżetowaniu.

Mamy już spore doświadczenie w e-zdrowiu; wiemy, jakie są bariery wdrażania technologii w ochronie zdrowia, a jakie elementy determinują sukces. Możemy sięgnąć do doświadczeń innych krajów, zamiast w nieskończoność realizować bezpieczne i kosztowne pilotaże, z których nikt nie wynika. E-zdrowie potrzebuje spójnej strategii, dobrego zarządzania projektami, inspirujących liderów zmian i ekonomicznego myślenia.

Skóra twarzy robota wyhodowana w laboratorium Uniwersytetu w Tokio (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)
Skóra twarzy robota wyhodowana w laboratorium Uniwersytetu w Tokio (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)

Japońscy naukowcy opracowali twarz dla robotów wykonaną z laboratoryjnie wyhodowanej skóry człowieka. Dzięki niej, humanoidalne roboty będą mogły wyrażać emocje jak ludzie.

Dlaczego roboty powinny wyglądać jak ludzie?

Choć niektórzy mówią, że to najzabawniejsze zdjęcie naukowe roku, chodzi o całkiem poważną innowację. Wraz z tym jak roboty będą stopniowo stawać się częścią naszego życia prywatnego i zawodowego, problemem może okazać się współistnienie z nimi. Ludzie rozpoznają intencje drugiego człowieka po mimice twarzy; uśmiech wzbudza zaufanie i wyraża gotowość do współpracy.

Takich zdolności komunikacji niewerbalnej nie posiadają roboty z głowami wykonanymi ze sztucznego tworzywa i cyfrowymi oczami. Choć na razie nie ma to znaczenia, bo roboty i tak są jeszcze stosunkowo prymitywne, w przyszłości może okazać się problemem np. w przypadku humanoidów do celów społecznych i medycznych.

Dlatego naukowcy szukają sposobów, aby nadać maszynom ludzkie cechy, w tym wygląd.

Uśmiechnięty cyborg ze zmarszczkami

Badacze z Uniwersytetu Tokijskiego wpadli na oryginalny sposób i opracowali maskę z żywych tkanek dla robotów imitującą twarz człowieka. Powstała ona z mieszanki komórek skóry człowieka wyhodowanych na rusztowaniu kolagenowym i umieszczonych na bazie żywicy wydrukowanej w 3D.

Na warstwie komórek skóry znajdują się komórki naskórka (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND
Na warstwie komórek skóry znajdują się komórki naskórka (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)

W przeciwieństwie do poprzednich, podobnych eksperymentów, skóra zawiera także odpowiednik więzadeł. Więzadła znajdujące się w tkance pod skórą pozwalają uzyskać spójność kształtu twarzy oraz jej elastyczność. Aby je stworzyć, naukowcy dokonali perforacji żywicznej podstawy robota, a następnie wypełnili żywą tkanką maleńkie wgłębienia w kształcie litery “V”. Bez tego, po pewnym czasie skóra mogłaby tracić kształt w efekcie sił grawitacji.

W końcowym etapie, zespół z Uniwersytetu Tokijskiego umieścił skórę na uśmiechniętej twarzy robota o szerokości kilku centymetrów, która mogła być poruszana za pomocą prętów połączonych z rusztowaniem.

Powłoka z żywych tkanek na twarzy robota ma cechy ludzkiej skóry (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)
Powłoka z żywych tkanek na twarzy robota ma cechy ludzkiej skóry (źródło: Takeuchi et al. CC-BY-ND)

Podobne do ludzi humanoidy dopiero za 10 lat

Michio Kawai, współtwórca innowacji, przyznaje, że skóra robotyczna jest na wczesnym etapie rozwoju. Największym problemem jest jej trwałość – bez naczyń krwionośnych doprowadzających składniki odżywcze do tkanek, proteza po prostu umiera. Aby tak się nie stało, potrzebna będzie struktura z żyłami. W najbardziej zaawansowanym modelu, taka skóra mogłaby zostać wyposażona w elektrody imitujące układ nerwowy i sterujące napięciem skóry. Jak przyznają naukowcy z Uniwersytetu w Tokio, opracowanie w pełni funkcjonalnej sztucznej skóry może zająć ok. 10 lat.

Sztuczna skóra może znaleźć jeszcze jedno zastosowanie, a mianowicie w przemyśle kosmetycznym. W ramach eksperymentu, naukowcy przez miesiąc mechanicznie stymulowali uśmiech na twarzy robota. W ten sposób udało im się zasymulować proces powstawania zmarszczek mimicznych na twarzy. Dzięki temu, skóra laboratoryjna może być wykorzystywana do testowania produktów do pielęgnacji skóry twarzy zapobiegających powstawaniu zmarszczek.

Przegląd Lekowy firmy KAMSOFT pozwala na elektroniczną realizację całego procesu

KAMSOFT zaprezentował nowe rozwiązanie Przegląd Lekowy”. W połączeniu z Pharmindex i rozwiązaniami AI ma wesprzeć Farmaceutów w realizacji Opieki Farmaceutycznej.

Opieka farmaceutyczna i przegląd lekowy w aptece

Przegląd lekowy to jedno z najbardziej złożonych świadczeń w ramach Opieki Farmaceutycznej. Bez odpowiedniego narzędzia jest to usługa czasochłonna, a ponadto wymuszająca na Farmaceucie bycie na bieżąco z aktualną wiedzą w zakresie wszystkich aspektów dotyczących farmakoterapii oraz nieustanne nadążanie za nową wiedzą.

Przeprowadzenie przeglądu lekowego wymaga od Farmaceuty zebrania szczegółowego wywiadu z pacjentem i analizy farmakoterapii pod kątem m.in. interakcji, zgodności z zaleceniami dawkowania, działań niepożądanych itd. Bywa, że zrealizowanie w tradycyjny sposób jednego przeglądu lekowego zajmuje Farmaceucie kilka, a nawet kilkanaście godzin w zależności od stanu klinicznego pacjenta oraz od liczby przyjmowanych przez niego produktów.

Biorąc pod uwagę wzrastającą liczbę pacjentów z wielolekowością, liczbę dostępnych na rynku preparatów i ograniczony czas pracy Farmaceutów, warto zainwestować w narzędzie, które będzie efektywnie wspierać cały proces prowadzenia przeglądów lekowych od pacjenta przez farmaceutę po lekarza prowadzącego.

Narzędzie „Przegląd Lekowy” firmy KAMSOFT jest kompleksowym rozwiązaniem informatycznym wpierającym Farmaceutę w zakresie zbierania wywiadu z pacjentem, analizy jego farmakoterapii oraz komunikacji z lekarzem. Co niezwykle istotne, wyposażone jest w najnowszą wiedzę o lekach dostarczaną przez Pharmindex. Narzędzie to sprawdzi się w aptekach oraz w prywatnych gabinetach opieki farmaceutycznej.

Jak działa elektroniczna realizacja przeglądu lekowego?

Etap 1: Pozyskanie informacji o farmakoterapii Pacjenta

Dane od pacjenta do przeglądu lekowego powinny zostać zgromadzone w formie i zakresie umożliwiających dokonanie możliwie najpełniejszej analizy. Przeprowadzenie takiego wywiadu wiąże się z wprowadzeniem do formularza produktów przyjmowanych przez pacjenta przewlekle i doraźnie włączając w to również suplementy diety i wyroby medyczne. Jest to bardzo ważny i zarazem bardzo czasochłonny etap. Znacznie szybciej będzie, jeśli przygotowanie do przeglądu lekowego zostanie zrealizowane samodzielnie przez Pacjenta lub jego Opiekuna on-line. Taką właśnie możliwość oferuje przygotowana ankieta systematyzująca pozyskanie wywiadu dotyczącego Pacjenta i stosowanej przez niego terapii.

Etap 2: Pacjent lub jego Opiekun wypełniają ankietę on-line

W tym celu udostępnione zostało pacjentom dedykowane narzędzie za pośrednictwem, którego Pacjent lub jego Opiekun jeszcze w domu, przed przyjściem do Farmaceuty, samodzielnie albo z pomocą kogoś bliskiego, posiadającego podstawowe umiejętności w posługiwaniu się komputerami, wprowadza dane uzupełniając intuicyjną ankietę dotyczącą m.in. informacji o zażywanych lekach i suplementach diety, chorobach przewlekłych, wieku, wykonywanym zawodzie oraz samopoczuciu.

Dane są anonimowe i uniemożliwiają identyfikację osoby wypełniającej. Informacje te zostają odpowiednio skatalogowane i uporządkowane, tak aby zapewnić maksymalną przejrzystość oraz ułatwić ich automatyczną analizę w aplikacji dedykowanej dla Farmaceuty. Po wypełnieniu formularza z wywiadem, pacjent na koniec wygeneruje znany tylko jemu jednorazowy kod dostępu oraz PIN (trochę podobnie jak to ma miejsce w przypadku eRecept), z którymi uda się do Farmaceuty celem wykonania analizy farmakoterapii.

Po wypełnieniu wywiadu, pacjent generuje - znany tylko jemu - jednorazowy kod dostępu oraz PIN, z którymi udaje się do Farmaceuty celem wykonania analizy farmakoterapii
Po wypełnieniu wywiadu, pacjent generuje – znany tylko jemu – jednorazowy kod dostępu oraz PIN. Następnie udaje się z nimi do Farmaceuty celem wykonania analizy farmakoterapii

Etap 3: Farmaceuta identyfikuje problemy lekowe

Na podstawie uzupełnionego wywiadu, Farmaceuta identyfikuje problemy lekowe. W dalszej kolejności ustala przyczyny występowania danego problemu lekowego. Biorąc pod uwagę fakt, że w obrocie rynkowym jest ponad 56.000 produktów leczniczych o różnych nazwach handlowych ordynowanych na receptę, taka analiza wymaga sięgnięcia do zewnętrznych zasobów wiedzy, które nierzadko są rozproszone.

Serwis do realizacji przeglądów lekowych korzysta ze sprawdzonej bazy wiedzy o lekach Pharmindex oraz serwisu BLOZ. Dzięki temu Farmaceuta w jednym miejscu ma dostęp do rzetelnej i zawsze aktualnej wiedzy dotyczącej m.in. substancji czynnych i pomocniczych, wskazań do stosowania, interakcji pomiędzy substancjami czy dawkowania, czyli profilu bezpieczeństwa leku przedstawionego w postaci czytelnej infografiki.

Etap 4: Automatyczna wielowarstwowa analiza farmakoterapii

Narzędzie zestawia dane pozyskane od Pacjenta z wiedzą o lekach znajdującą się w bazie Pharmindex oraz BLOZ, dzięki temu Farmaceuta otrzymuje szczegółową analizę konkretnego przypadku. Serwis dostarczy informacje o wykrytych interakcjach w postaci czytelnej sieci wzajemnych powiązań występujących między zażywanymi produktami oraz zawartymi w nich składnikami wraz z ostrzeżeniami w postaci alertów bezpieczeństwa, które będą dopasowane m.in. do wieku i płci Pacjenta.

Farmaceuta, wprowadzając propozycje modyfikacji farmakoterapii, na bieżąco może obserwować symulację efektu tych zmian. W rezultacie powstaje lista wyzwań lekowych wykrytych przez system przy analizowanym zestawie informacji.

Etap 5: Wsparcie farmaceuty przez sztuczną inteligencję

Pomoc sztucznej inteligencji (AI) okazuje się bardzo cenna w wielu obszarach – jednym z najczęściej wymienianych jest sektor opieki zdrowotnej. Jak AI wspiera Farmaceutę w realizacji przeglądów lekowych? Asystent AI stanowi dodatkowe źródło informacji, podpowiada Farmaceucie m.in. na co jeszcze zwrócić uwagę w procesie analizy farmakoterapii, co należałoby jeszcze zbadać u pacjenta. Należy podkreślić, że AI w przeglądzie lekowym pełni rolę pomocniczą i wspierającą, a ostateczną decyzję zawsze podejmuje Farmaceuta.

Etap 6: Przekazanie raportu z przeglądu lekowego

Farmaceuta przygotowuje dwa raporty – Raport dla pacjenta i dla lekarza. Raport dla pacjenta ma na celu podsumowanie przeglądu lekowego wraz ze wskazaniem działań, za które odpowiedzialny jest pacjent. Z kolei Raport dla lekarza ma na celu przedstawienie wyników z realizacji przeglądu lekowego wraz ze wskazaniem rekomendacji dotyczących rozwiązania wykrytych problemów lekowych.

Pacjent otrzymuje dwa wygenerowane raporty: dla siebie (Pacjenta) i dla Lekarza w formie papierowej lub elektronicznej. Aby umożliwić lekarzowi zapoznanie się z rekomendacjami Farmaceuty dotyczącymi zmian w farmakoterapii, Pacjent lub jego Opiekun udostępnia lekarzowi prowadzącemu raport w formie elektronicznej poprzez przekazanie kodu dostępu i PIN lub papierowej (wydruk z raportem).

Pacjent otrzymuje od Farmaceuty dwa wygenerowane raporty: dla siebie i Lekarza, w formie papierowej lub elektronicznej
Pacjent otrzymuje od Farmaceuty dwa wygenerowane raporty: dla siebie i Lekarza, w formie papierowej lub elektronicznej

Dokumentowanie opieki farmaceutycznej i wymiana danych

Opieka farmaceutyczna, w tym przegląd lekowy, jest procesem dokumentowanym. Serwis wspierający przegląd lekowy ułatwia prowadzenie dokumentacji w postaci elektronicznej na każdym etapie, począwszy od wypełnienia przez pacjenta ankiety, analizy farmakoterapii, po kontakt z lekarzem.

Nieodłącznym elementem przeglądu lekowego jest kontakt między farmaceutą, pacjentem, a lekarzem prowadzącym. Jego celem jest optymalizacja farmakoterapii i zwiększenie szansy pacjenta na uzyskanie najlepszych z możliwych do osiągnięcia efektów terapeutycznych.

Podczas realizacji przeglądu lekowego farmaceuta pełni rolę doradcy, który przy wykorzystaniu swojej wiedzy może wesprzeć lekarza w sytuacji związanej z farmakoterapią pacjenta. Dlatego tak ważne jest, aby tworzyć warunki do współpracy w ramach tych dwóch zawodów. W systemie medycznym KAMSOFT (np. KS-SOMED czy SERUM) lekarz może wystawić skierowanie swojemu pacjentowi na wykonanie przeglądu lekowego, aby uzyskać analizę farmakoterapii zastosowanej u pacjenta.

Obecnie z serwisu Przegląd Lekowy w wersji zapoznawczej korzysta kilkudziesięciu Farmaceutów w ramach Studium Przeglądu Lekowego. Wnioski i rekomendacje zebrane po zakończeniu tego etapu pozwolą jeszcze lepiej dopasować narzędzie do oczekiwań Farmaceutów.

Więcej informacji o Przeglądzie Lekowym: https://przeglad-lekowy.kamsoft.pl/  

W lipcowym wydaniu OSOZ (7/2024):

OSOZ 7/2024
OSOZ 7/2024

Spis treści:

Wszystkie wydania archiwalne dostępne są na zakładce POBIERZ.

Archiwum czasopisma OSOZ
Eric Sutherland, ekonomista i ekspert ds. zdrowia cyfrowego w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD
Eric Sutherland, ekonomista i ekspert ds. zdrowia cyfrowego w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD

Jak mierzyć korzyści z innowacji cyfrowych i ich wpływ na wyniki pacjentów i jakość opieki? Jak strategicznie wdrażać rozwiązania e-zdrowia? Na nasze pytania odpowiada Eric Sutherland, ekonomista i ekspert ds. zdrowia cyfrowego w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD.

Twierdzi Pan, że cyfryzację w opiece zdrowotnej trzeba traktować jako inwestycję, a nie koszt. Dlaczego?

Cyfryzacja opieki zdrowotnej pozwala przejść w stronę skoncentrowanych na człowieku, odpornych i uczących się systemów opieki zdrowotnej. W centrum tej transformacji jest każdy człowiek, który może aktywnie wykorzystać własne dane – przykładowo zbierane za pomocą certyfikowanych urządzeń cyfrowych i aplikacji mobilnych – do osiągania lepszych wyników zdrowotnych.

Tym samym odchodzimy od obecnego modelu opieki, w którym interwencje podejmowane są wtedy, gdy człowiek dopiero zachoruje. Zamiast tego pojawia się podejście prewencyjne.

Będziemy ewoluować w kierunku systemu, w którym jednostki mogą osiągać lepsze wyniki zdrowotne i aktywnie angażować się w zapobieganie chorobom. A to oznacza wczesne wykrywanie i profilaktykę m.in. chorób przewlekłych, które znacząco podwyższają koszty opieki zdrowotnej.

Nie chodzi jednak tylko o oszczędności, ale przede wszystkim dłuższe i lepsze życie w zdrowiu. A to z kolei pozytywnie odbija się na wynikach ekonomicznych kraju.

Czy ten pozytywny efekt ekonomiczny rozwiązań e-zdrowia można w jakiś sposób zmierzyć?

Tak, przykładem jest badanie przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych, obejmujące szpitale w całym kraju i oceniające ich dojrzałość cyfrową za pomocą skali EMRAM Health Information Management Systems Society (HIMSS). Wykazało ono, że szpitale o wyższym poziomie dojrzałości cyfrowej osiągają lepsze wyniki zdrowotne pacjentów przy niższych kosztach.

Cyfryzacja skraca czas pobytu w szpitalu i umożliwia lepsze przewidywanie potrzeb kadrowych, optymalizując alokację zasobów i prowadząc do zmniejszenia kosztów. Podobne badania przeprowadzono m.in. w Narodowej Służbie Zdrowia (NHS) w Wielkiej Brytanii.

Pomiar dokładnego wpływu ekonomicznego jest jednak trudny ze względu na połączenie czynników ludzkich i materialnych – jak technologia, polityka i możliwości finansowania – które w równym stopniu wpływają na zwrot z inwestycji w rozwiązania cyfrowe. Dlatego musimy przejść od „liniowej akumulacji wartości” do „wykładniczej akumulacji” uzyskiwanej poprzez efekty sieciowe. Wytłumaczę to posługując się analogią faksu. Pierwszy faks miał niewielką wartość, ponieważ nie było innych urządzeń, z którymi mógłby się komunikować. Jednak w miarę rozbudowy sieci faksów, każde urządzenie zwiększało wartość sieci, powiększając tym samym własną wartość.

Podobnie w cyfrowym zdrowiu – z każdą nową innowacją w sieci, zdolność do skalowania przyczynia się do wzrostu wartości globalnej. Ta dynamika utrudnia ilościowe określenie wpływu ekonomicznego przy użyciu tradycyjnych metod liniowych. Zamiast tego musimy przyjąć myślenie wykładnicze, aby w pełni zrealizować wartość cyfryzacji sieci.

Niektórymi danymi już dysponujemy. Szacuje się, że dzięki innowacjom wzrost produktywności w ochronie zdrowia może wynieść od 10% do 30%. Pamiętajmy, że obecne marnotrawstwo, w tym powielone lub niepotrzebne testy, mogą stanowić 10–30% całkowitego budżetu na zdrowie.

Trzeba jednak pamiętać, że osiągnięcie pozytywnych celów ekonomicznych wymaga długoterminowej wizji z oczekiwanymi zwrotami w okresie 5 do 10 lat. Wykładnicze zwroty często wymagają czasu, aby się zmaterializować. Do tego potrzebne jest silne przywództwo, cierpliwość i wola polityczna.

Zwolennicy e-zdrowia mają nadzieję, że transformacja cyfrowa może rozwiązać kryzys w opiece zdrowotnej, w tym niedobór pracowników służby zdrowia, rosnące koszty i stagnację jakości opieki. Czy takie myślenie jest uzasadnione?

Cyfrowa opieka zdrowotna sama w sobie nie jest magicznym rozwiązaniem, ale się do tego przyczyni. Wprowadzenie nowych narzędzi i technologii cyfrowych zwiększy możliwości systemów opieki zdrowotnej, poprawi wiedzę i efektywność pracowników służby zdrowia oraz uprości niektóre czynności administracyjne. To wszystko razem wzięte pozytywnie wpłynie na produktywność pracowników służby zdrowia.

Ale do kompletu potrzebne jest zaangażowanie pacjentów we własne zdrowie, które możliwe jest dzięki rozwiązaniom e-zdrowia. Do tego dodałbym sprzyjający krajobraz legislacyjny, systemy monitorowania zdrowia populacji i gotowość na przyszłe sytuacje kryzysowe związane ze zdrowiem publicznym. Równie ważne jest administrowanie cyfryzacją poprzez np. wprowadzanie standardów danych, poprawiających możliwość skalowania korzyści. Kluczowym elementem są zachęty do wdrażania rozwiązań e-zdrowia.

Jedną z podstawowych lekcji z transformacji cyfrowej jest rosnąca wartość danych. Gromadzone, selekcjonowane i udostępniane dane to aktywa, które przynoszą długoterminowe korzyści. Technologie ewoluują i są zastępowane przez kolejne innowacje, ale dane pozostają i umożliwią systemom opieki zdrowotnej na optymalizację systemu zdrowia. Ma to kluczowe znaczenie, zwłaszcza w kontekście sztucznej inteligencji (AI).

Rynek zdrowia zalewają coraz to nowsze innowacje, coraz częściej oparte na AI. Jak się w nich orientować?

Ktoś powiedział, że świat nigdy nie poruszał się tak szybko, a jednak nigdy już nie będzie poruszał się tak wolno. To, czego najbardziej się obawiam, to paraliż spowodowany nadmierną analizą nowych rozwiązań prowadzącą do bezczynności. Konieczne jest zapewnienie odpowiednich zabezpieczeń i jakości nowych technologii przy jednoczesnym generowaniu wartości i napędzaniu postępu.

A to wymaga wysoce elastycznych struktur organizacyjnych, aby szybko oceniać nowe technologie i wdrażać te najlepsze.

Społeczeństwo się starzeje, rośnie częstość występowania chorób cywilizacyjnych, mierzymy się z niedoborem pracowników służby zdrowia. Wobec tych wyzwań, niektórzy eksperci prognozują bankructwo systemów zdrowia. Czy ten scenariusz jest realistyczny i czy cyfryzacja może uratować system zdrowia?

Niekoniecznie powiedziałbym, że systemy zdrowia czeka załamanie finansowe, ale rzeczywiście wymienione elementy mogą mieć szkodliwy wpływ. Koszty systemów opieki zdrowotnej rosną nieproporcjonalnie szybciej niż prognozowany wzrost gospodarczy, co może zmusić decydentów do podjęcia trudnych decyzji dotyczących finansowania opieki zdrowotnej.

Aby to zilustrować, rozważmy analogię do inwestycji technologicznych. Kiedy inwestujemy w technologie sprzętowe, tracą one na wartości zaraz po ich nabyciu, podobnie jak samochód tracący na wartości po wyjechaniu z salonu. Szacujemy, że w ciągu dekady będziemy musieli wymienić całą technologię medyczną, sprzęt i oprogramowanie ze względu na zmieniające się potrzeby i możliwości.

I odwrotnie, inwestycje w ludzi mają swoje ograniczenia. Chociaż możemy pielęgnować ich wiedzę, w końcu osiągną punkt, w którym będą chcieli przejść na emeryturę, a co za tym idzie, ich wartość spadnie. Z kolei dane – jeśli są efektywnie gromadzone i zarządzane – z czasem zyskują na wartości. Łącząc repozytoria danych, ich moc systematyczne rośnie. Dane zyskują zatem na wartości wraz z upływem czasu. Wykorzystanie danych poprzez sztuczną inteligencję i analitykę stwarza znaczne możliwości wzmocnienia stabilności finansowej naszych systemów opieki zdrowotnej, obniżenia kosztów, poprawy wyników zdrowotnych i skutecznego wspierania dostawców usług opieki zdrowotnej.

Wdrożenie AI w placówce medycznej wymaga dobrego przygotowania baz danych
Wdrożenie AI w placówce medycznej wymaga dobrego przygotowania baz danych

AI to temat numer 1, ale nie w polskiej ochronie zdrowia. Barierą nie są już koszty, ale przepisy prawne, brak zachęt finansowych i zawiły proces wdrożenia . Mimo to, do AI trzeba przygotować się już dzisiaj – radzili eksperci podczas kongresu HIMSS Europe 2024. Od czego zacząć?

Wdrożenie AI to nie to samo co wdrożenie systemu IT

Według badania Centrum e-Zdrowia, tylko co 16 placówka medyczna w Polsce (ok. 6%) korzysta z rozwiązań AI. Najczęściej są to systemy diagnostyki obrazowej. Pod tym względem Polska ochrona zdrowia jest daleko za Stanami Zjednoczonymi, gdzie stosuje się takie nowinki AI jak systemy transkrypcji rozmowy pacjenta z lekarzem na zapisy w elektronicznej kartotece medycznej oraz rozwiązania generatywnej AI do podsumowania danych z EDM.

Powodem są pieniądze i mało precyzyjne prawo, a na kolejnych miejscach – niska dojrzałość cyfrowa. Menedżerowie podmiotów zdrowia dzielą się na tych, którzy mają poczucie FOMO (strach przed pozostaniem w tyle rewolucji sztucznej inteligencji) oraz tych, którzy nawet nie myślą jeszcze o jej wdrożeniu, bo wyzwanie przekracza ich aktualne możliwości organizacyjno-kadrowo-finansowe.

Mało kto może mierzyć się z takimi liderami jak amerykańska Klinika Mayo, która obecnie wykorzystuje ok. 200 algorytmów AI do optymalizacji procesów logistycznych i klinicznych oraz prognozowania stanu zdrowia. Jak podkreśla Cris Ross odpowiedzialny za cyfryzację w Mayo Clinic, nawet jeśli dla wielu placówek AI pozostaje poza zasięgiem, najważniejsze jest przygotowywanie gruntu do jej wdrożenia. Dynamiczny rozwój generatywnej sztucznej inteligencji i nowych algorytmów, w połączeniu z rosnącą liczbą urządzeń medycznych korzystających z AI spowodują, że za kilka lat każdy szpital albo klinika będą skazane na AI.

Criss Ross zaznacza, że wdrożenie AI jest zupełnie innym procesem niż wdrożenie systemu IT. I trzeba się do niego dobrze przygotować, najlepiej zaczynając od stworzenia strategii AI. Samo wypracowanie atmosfery akceptacji dla AI może potrwać kilka lat. W tym procesie najlepiej skupić się na tzw. małej AI (small AI), czyli algorytmach i systemach bezpośrednio wspomagających procesy. W jakich obszarach mogą się one najlepiej sprawdzić? Które elementy jakości opieki i leczenia można poprawić wdrażając AI? Z jakich systemów AI korzystają liderzy rynkowi z dobrymi rezultatami? To tylko niektóre pytania, na które powinna odpowiadać strategia dla sztucznej inteligencji.

Dyskusja podczas konferencji HIMSS Europe 2024 na temat tworzenia kultury sprzyjającej wdrażaniu rozwiązań AI w placówkach zdrowia
Dyskusja na temat wdrażania rozwiązań AI w placówkach zdrowia (konferencja HIMSS Europe 2024)

Za algorytmem musi iść zmiana procedur pracy

Źródłem pomysłów na wdrożenie algorytmów AI są pracownicy i obserwacja rozwiązań stosowanych przez inne placówki. Ron Balicer, Dyrektor ds. Innowacji w Clalit radzi, aby zacząć od dwóch pytań: „dlaczego” i „co dalej”? „Dlaczego” – aby sprawdzić, czy danego procesu nie da się udoskonalić sięgając po alternatywne sposoby. „Co dalej” – ponieważ za rezultatem obliczeń algorytmu AI muszą iść konkretne działania, które często wywracają do góry nogami całą ścieżkę opieki nad pacjentem. Jeśli nie jesteśmy w stanie zmienić procedur, co wymusza wdrożenie algorytmu, nie ma sensu wprowadzać AI.

Przykładem jest analityka predykcyjna. Jeśli algorytm AI oblicza prawdopodobieństwo pogorszenia stanu zdrowia na oddziale intensywnej terapii albo wystąpienia sepsy, to nie można zostawić tej informacji bez konsekwencji. Trzeba opracować nowe procedury weryfikacji obliczeń AI, ścieżki opieki i postępowania. W przeciwnym wypadku, zamiast poprawy wyników leczenia, nagle będziemy mieli tylko informację bez reakcji.

Naczelna zasad: AI musi być zintegrowane z EDM

Szef ds. cyfryzacji w Mayo Clinic przestrzega przed wprowadzeniem rozwiązań, które nie są zintegrowane z elektroniczną dokumentacją medyczną. Lekarze są obciążeni pracą w systemach IT i każde jedno kliknięcie może ogromnie paraliżować ich pracę, bo najczęściej musi być powtarzane dziesiątki, setki razy dziennie. Firmy rozwijające rozwiązania AI podkreślają, że ułatwiają one pracę, ale ktoś te systemy musi obsługiwać.

Złotą zasadą powinno być osadzanie AI w EDM, tak aby lekarz miał jeden system, a nie musiał przełączać się pomiędzy aplikacjami, oknami, komputerami i urządzeniami. Z doświadczenia Mayo wynika, że alerty generowane przez AI czasem bardziej przeszkadzają niż pomagają. O wiele lepiej sprawdzają się systemy oparte na sugestiach.

Wszystkie algorytmy AI muszą pracować na jednej platformie danych. Placówki medyczne powinny już zawczasu myśleć o interfejsie opartym na czacie, aby lekarze lub pielęgniarki mogły komunikować się z systemem AI, zamiast klikać w poszukiwaniu danych.

– Nie zwiększaj obciążenia lekarzy innowacjami technologicznymi, niezależnie od tego, jak są innowacyjne – podkreśla Criss Ross, przestrzegając m.in. przed aplikacjami AI na smartfony.

Czekanie na lepsze, dojrzalsze AI to błąd

Generatywna sztuczna inteligencja zdominowała dyskusję o AI. Ale wdrażanie AI najlepiej rozpocząć od prostych algorytmów głębokiego uczenia się, stosowanych m.in. w modelach predykcyjnych. Z prawnego punktu widzenia, są dużo łatwiejsze do implementacji niż w generatywna AI.

Największe nadzieje wiąże się obecnie z wielomodalną AI (multimodal AI), która analizuje różne formaty danych, jak zdjęcia medyczne i zapisy w EDM. Trzeba pamiętać, że te modele nie są w 100% dokładne, ale mogą być stosowane jako narzędzie pomocnicze, przykładowo do triażu. Tak zresztą trzeba patrzeć na każdy algorytm w placówce zdrowia – ma on wspierać pracę, ale ostateczna decyzja należy do lekarza.

Implementacja AI wymaga dobrego przygotowania

Wdrażanie AI musi być planowe i zintegrowane. Nawet jeśli lekarze zgłoszą potrzebę wykorzystania AI, trzeba zapytać pracowników innych szczebli (np. pielęgniarki), jak to wpłynie na ich pracę. Dopiero jeśli zastosowanie algorytmu ma sens, do gry wchodzi dział IT (czy dane da się zintegrować w ekosystemie cyfrowym) oraz dział prawny (jak go wdrożyć przestrzegając obowiązujących przepisów).

Przed wdrożeniem sztucznej inteligencji należy zbudować potencjał adaptacyjny, szkoląc pracowników działu IT i końcowych użytkowników (lekarzy, pielęgniarki). W przeciwnym razie implementacja zakończy się porażką, bo personel nie będzie widział sensu korzystania z AI.

Zakładając, że wydatki na IT nie przekraczają 2–3% budżetu, większość placówek medycznych nie może pozwolić sobie na tworzenie własnych algorytmów – będą polegać na AI dostawców. To kolejny argument za stworzeniem strategii AI zawierającej plan integracji nowych aplikacji do ekosystemu IT.

Nie wiesz jak zacząć? Zacznij od danych

Nie ma wątpliwości, że stosowanie AI w ochronie zdrowia będzie coraz bardziej powszechne. Można spodziewać się dużych dysproporcji we wdrażaniu pomiędzy placówkami zdrowia. Liderami zostaną te podmioty, które konsekwentnie od lat dbają o higienę baz danych.

Wcześni innowatorzy implementujący AI podkreślają, że nie ma AI bez ustrukturyzowanej architektury danych. Nowych rozwiązań, jak wieże kontrolne w szpitalu, nie da się wdrożyć nie mając wysokiej jakości danych, najlepiej w chmurze. Rosnące znaczenie AI powoduje, że teoretycznie duże placówki medyczne już teraz powinny zatrudniać inżynierów danych. Ale realia rynkowe są zupełnie inne.

Aż 80% zapisów w EDM to luźne, nieustrukturyzowane notatki. Lekarze rzadko kiedy do nich sięgają
Aż 80% zapisów w EDM to luźne, nieustrukturyzowane notatki. Lekarze rzadko kiedy do nich sięgają

Jakość dokumentacji danych pacjenta wpływa na jakość i dokładność diagnozy oraz leczenia. Jednak aż 10% e-kartotek medycznych może zawierać poważne błędy. Jak je wyeliminować?

Higiena gromadzenia danych ma znaczenie

Do czasu kiedy wszystkie placówki medyczne w Polsce przejdą na EDM – a to może potrwać jeszcze kilka lat – lekarze skazani są na czasochłonne sięganie do danych z różnych źródeł i systemów, zadawanie pacjentom tych samych pytań i powielanie badań laboratoryjnych. Ale to – wbrew pozorom – nie jest największy problem, bo większość pacjentów przez lata chodzi do tego samego lekarza lub przychodni, a w przeważającej liczbie przypadków problem medyczny jest rozwiązywany przez lekarza rodzinnego, bez konieczności koordynacji procesu leczenia pomiędzy różnymi placówkami i lekarzami specjalistami.

Większym wyzwaniem, o którym rzadko się mówi, jest jakość danych gromadzonych w e-dokumentacji medycznej. Jak wynika z badań opublikowanych przez MyData, aż 80% danych to luźne zapisy, które nie są w żaden sposób ustrukturyzowane. Pozostałe 20% – i są to najczęściej dane sprawozdawcze, wyniki badań laboratoryjnych oraz zażywane leki – ma formę ustandaryzowaną.

W tych 80% znajdują się notatki lekarzy zawierające skróty i akronimy o różnych formach zapisu, samodzielnie tworzone formularze, zdjęcia dokumentacji medycznej. Brak strukturyzacji danych prowadzi dalej do dublowania wpisów albo wprowadzania danych w różnych miejscach – lekarze albo personel medyczny, nie mogąc odnaleźć szukanych informacji, zapisują je ponownie. Badania sugerują, że aż jedna trzecia danych w e-kartotekach pacjentów jest zbędna.

Ze względu na ich objętość, różnorodność i brak uporządkowania, dane te rzadko kiedy są powtórnie wykorzystywane przez lekarzy albo do celów statystycznych.

Na jakość danych wpływa proces ich wprowadzania, ale również architektura systemu IT
Na jakość danych wpływa proces ich wprowadzania, ale również architektura systemu IT

Uwaga na systemy IT o przestarzałej architekturze

Kolejnym problemem są przestarzałe technologie. O ile systemy dużych dostawców IT są na bieżąco aktualizowane i dopasowywane do obowiązujących wymogów interoperacyjności (SNOMED, HL7, ICD), to zwłaszcza małe gabinety nadal polegają na oprogramowaniu niedopasowanym do standardów. Nawet jeśli taki system pozwala rozliczyć się z płatnikiem, to może mieć ograniczone możliwości rozwoju albo analiz danych.

Nie ma też co ukrywać, że kartoteki medyczne zawierają błędy. Z badania Frequency and Types of Patient-Reported Errors in Electronic Health Record Ambulatory Care Notes opublikowanego w czerwcu 2020 roku wynika, że 25% pacjentów mających dostęp do swoich danych, znalazło w nich błędy. Szacuje się, że 10% kartotek pacjentów zawiera poważne pomyłki, które negatywnie wpływają na proces podejmowania decyzji klinicznych. Ich całkowite wyeliminowanie u źródła jest trudne, bo błędy ludzkie występują w każdym zawodzie.

Jak poprawić jakość danych?

Digitalizacja pozwoliła znacznie podnieść jakość danych m.in. dzięki wprowadzeniu słowników (np. baz leków, badań laboratoryjnych, dawkowania itd.), standardów (pola tekstowe i liczbowe o określonej strukturze), narzędzi kopiowania danych oraz mechanizmów kontrolnych i algorytmów blokujących wpisywanie błędnych wartości. Automatyzacja i kompatybilność systemów IT znacznie ułatwiła pracę z dokumentacją, poprawiając jej czytelność i interpretowalność.

Niektórych błędów trudno uniknąć, ale można zmniejszyć ich negatywny wpływ na decyzje, opracowując procedury pracy. Ważnym elementem jest też zaangażowanie pacjenta, który najlepiej wie, czy zebrane dane są prawidłowe, czy nie.

Oto kilka sposobów, jak zadbać o jakość danych elektronicznych w placówce zdrowia:

Tematem nr 1 w ochronie zdrowia są pieniądze: na dofinansowanie POZ, podwyżki, pilotaż e-rejestracji itd.
Tematem nr 1 w ochronie zdrowia są pieniądze: na dofinansowanie POZ, podwyżki, pilotaż e-rejestracji itd.

Restrukturyzacja szpitali, narastające wątpliwości wokół pilotażu e-rejestracji, oczekiwanie na pierwszy nabór w programie dofinansowania POZ „Feniks” oraz kwestie podwyżek – podsumowanie wydarzeń na rynku zdrowia redaktor Aleksandry Kurowskiej.

E-zdrowie

W ramach konsultacji społecznych projektu rozporządzenia w sprawie pilotażu centralnej e-rejestracji, do MZ wpłynęło 11 pism. NFZ i Centrum e-Zdrowia zwracają uwagę, że termin uruchomienia projektu, czyli kwiecień 2025, będzie trudny do utrzymania ze względu na konieczność dostosowania oprogramowania. CeZ twierdzi, że przeprowadzenie pilotażu wymagać będzie zatrudnienia aż 5 dodatkowych osób. Do tego czas na ocenę pilotażu jest za krótki. Lista wątpliwości jest długa i pokazuje, diabeł tego projektu tkwi w szczegółach. Pilotaż centralnej e-rejestracji ma potrwać do 31 marca 2025 r. i będzie kosztować 56 mln zł. Według planów, powinien on ruszyć najpóźniej w lipcu, ale i ten termin wydaje się już mało realny.

Dokumenty Prawa Wykonywania Zawodu Lekarza oraz Prawa Wykonywania Zawodu Lekarza Dentysty są już dostępne dla lekarzy w aplikacji mobilnej mObywatel 2.0.

Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zainaugurował pilotażowy program profilaktyki „Operacja borelioza”. Każdy żołnierz otrzyma dostęp do aplikacji mobilnej, gdzie będzie mógł wypełnić ankietę i przesłać zdjęcie ugryzienia przez kleszcza. Trafią one do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, gdzie będą analizowane. Program zostanie rozszerzony na wszystkich żołnierzy od 1 stycznia 2025 roku.

W wyniku światowej awarii Microsoft, która 19 lipca dotknęła 8,5 mln komputerów na całym świecie, sparaliżowany został nie tylko ruch na lotniskach i operacje bankowe, ale także praca szpitali. Choć skala nie jest jeszcze znana, w samych stanach zjednoczonych problemy dotknęły ok. 12 dużych szpitali, zmuszając je do odwołania operacji i przesunięcia wizyt pacjentów. Zakłócenia dotknęły jednak tylko placówki korzystające z usług chmurowych Microsoftu.

Placówki medyczne czekały na ogłoszenie pierwszego naboru w ramach dofinansowania POZ „FEnIKS” – ten zaplanowano do końca lipca. Kolejne odbywać się będą co rok. NFZ prowadził już szkolenia dotyczące warunków uzyskania grantu. Do wzięcia jest 1,25 mld zł na inwestycje poprawiające dostęp do usług medycznych, a kwota pojedynczego grantu dla POZ z 10 000 zadeklarowanymi pacjentami może wynieść nawet 600 000 zł.

Restrukturyzacja i oddłużanie szpitali

Odwrócenie piramidy świadczeń, ale wcześniej deregulacja i oddłużanie szpitali – to jedne z elementów planowanej reformy. Jej wdrażanie w zakresie szpitali ma potrwać do dwóch lat, ale w sumie około 10 lat będzie trwać wprowadzanie zmian w życie. To czas narzucony, z powodu obietnic złożonych jeszcze przez poprzedni rząd przy składaniu wniosku o unijne pieniądze z KPO. Czasu jest więc niewiele.

Szpitale będą mogły dobrowolnie przystąpić do programu, a zachętami ma być pomoc w restrukturyzacji i oddłużanie – to ostatnie z pułapką. Długi będzie można zamienić na 10-letni kredyt w BGK, a warunkiem umarzania jego rat będzie to, by placówka bilansowała się finansowo. Może to być grząski temat, w sytuacji gdy szpitale nie mają wpływu na to, ile płaci im za poszczególne procedury NFZ, czy na to, jakie wymogi dotyczące np. wysokości wynagrodzeń czy sprzętu narzucą im ustawowo.

Wsparcie – jak obiecuje MZ – dostaną nie tylko placówki zadłużone. Te, które finansowo sobie radzą i nie mają długów z przeszłości, a ich działalność będzie zgodna z Mapami Świadczeń, mają dostawać dodatkowe punkty w konkursach na środki UE lub z Funduszu Medycznego, otrzymać możliwość uczestniczenia w sprofilowanych konkursach, dodatkowe punkty w konkursach NFZ.

Transformacja ma polegać na upraszczaniu przepisów i deregulacji, np. w zakresie wymogów wobec oddziałów, SOR, izb przyjęć. Ponadto planowane jest stworzenie wojewódzkich map świadczeń (map zabezpieczenia szpitalnego), które w teorii przecież są, ale zapowiadane są na nowo. Zakłada się, że pozwolą uporządkować sieć oddziałów realizujących świadczenia na różnych poziomach. Pomysłem na np. dublowanie zadań placówek (choćby trzy w okolicy porodówki o małym obłożeniu) ma być to, że likwidując czy przekształcając oddział, szpital z dnia na dzień nie straci części dochodów.

Deregulacji jednych obszarów ma towarzyszyć regulowanie innych. Planowane jest np. zapowiadane od wielu lat określenie minimalnego udziału świadczeń zabiegowych w oddziałach zabiegowych czy określenie minimalnej liczby odebranych porodów na oddziałach ginekologiczno–położniczych.

Mają też powstać nowe typy podmiotów medycznych. Zespół Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej (ZPZOZ), który będzie konsolidować prawa i obowiązki pojedynczych SPZOZ łączących siły. W odróżnieniu od większości fuzji jakie na polskim rynku znamy, w tym przypadku może być utworzony lub powstać w wyniku połączenia kilku SPZOZ z różnymi organami tworzącymi, a nie jednym.

Drugi nowy typ to odpowiedź na planowane zamykanie szpitalnych oddziałów, ale też kolejki do specjalistów. Mają to być Powiatowe Centra Zdrowia, tworzone w strukturze istniejącego SPZOZ lub poza nią. W miejscu szpitalnego oddziału danej specjalizacji może zostać utworzone ambulatorium z dostępem od 8 do 12 godzin lub całodobowym z zapewnieniem stałego dostępu do transportu sanitarnego do szpitala, jeśli zajdzie taka potrzeba. PCZ mogłoby pełnić również rolę ośrodka prowadzącego profilaktykę i zajmującego się zdrowiem publicznym, ale przede wszystkim ma obniżyć koszty związanie z utrzymywaniem kadr do całodobowej „obsługi” szpitalnego oddziału.

Więcej pieniędzy na podwyżki dla pracowników medycznych nie będzie

Coraz częściej mówi się o potrzebie zamrożenia obecnych przepisów podwyżkowych w systemie ochrony zdrowia. Mówią o tym szefowie szpitali i część ekspertów. Chodzi o to, że na dalsze podwyżki nie ma pieniędzy, a co dopiero na skracanie kolejek i inne zadania. Kolejne podwyżki najniższych wynagrodzeń czekają nas w lipcu 2025 r. Minister Leszczyna podkreśliła w rozmowie z dyrektorami szpitali, że takiej decyzji teraz na pewno nie podejmie, ale jeśli będzie taki wniosek, MZ zrobi analizę sytuacji.

Tymczasem w parlamencie nadal procedowany jest pielęgniarki projekt, który obowiązkowe podwyżki jeszcze bardziej zwiększa. Dwie centrale związkowe oraz sześć organizacji pracodawców reprezentowanych w Trójstronnym Zespole ds. Ochrony Zdrowia wyraziło sprzeciw wobec przyjęcia aktualnej wersji projektu nowelizacji ustawy podwyżkowej. 

Nowe zasady refundacji leków: SzNUR

Wiadomo już jakie mają być zmiany w ustawie refundacyjnej, a których z propozycji branży i ekspertów MZ nie zamierza przyjąć. Odpadły m.in. propozycje zmian marży hurtowej leków. Za to w projekcie, jaki ma być skierowany do konsultacji, MZ chce zamieścić np. uruchamianie dostępu do nowych terapii z programów lekowych już pierwszego dnia po obwieszczeniu nowej listy (w ramach mechanizmów dzielenia ryzyka zawartych przy negocjacjach z firmami, miałyby obowiązek zadeklarować dostarczanie leku, a dopiero gdy NFZ rozstrzygnie postępowania z placówkami, dostałyby zapłatę).

Innym z rozwiązań ma być nowa ścieżka refundacji leków na choroby nieonkologiczne. Teraz są albo w szpitalach w ramach programów lekowych albo w aptekach, a nowe rozwiązanie miałoby być pośrednie – jak chemioterapia. Mniejsza kontrola, mniej formalności i wydawanie leków w poradniach, tam gdzie była już erozja ceny (np. leki biopodobne, ale też chemiczne).

Zapowiedziano też wycofanie zapisów o refundacji leków OTC – dopisano je do ustawy w zeszłym roku, ale żaden lek bez recepty nie trafił na listę refundacyjną. Jeśli chodzi o leki recepturowe, to ograniczenia finansowania dla surowców farmaceutycznych będą utrzymane, ale limity podniesione. Po zeszłorocznej nowelizacji ustawy refundacyjnej ich wartość będzie ustalana na poziomie 25 percentyla rozkładu cen surowca w roku poprzednim. Teraz są na poziomie 15 percentyla.

Tak zwana szybka nowelizacja ustawy refundacyjnej (tzw. SzNUR) miałaby wejść w życie najpóźniej do końca tego roku. Sam projekt ma być gotowy do końca sierpnia. 

Sanepid będzie karał za brak obowiązkowych szczepień

W 2023 r. zanotowało w Polsce ponad 87 tys. odmów zaszczepienia dziecka. Za to było ponad dziesięciokrotnie więcej zachorowań na odrę niż w tym samym okresie 2023 r. Nowy szef Sanepidu zapowiada mandaty i inne działania. Obecnie tylko 5 proc. rodziców uchylających się od poddania dziecka szczepieniu zmienia zdanie pod wpływem kar. Najczęściej rodzice odwołują się od decyzji o nałożeniu grzywien. Dr Paweł Grzesiowski chce, by mandaty za nieszczepienie mogły być nakładane bezpośrednio przez Sanepid. Usprawniono gromadzenie danych, tak by operować numerami PESEL dzieci i adresami zamiast kartami szczepień i odmowami.

Zmiany kadrowe

Izabela Leszczyna wręczyła Jerzemu Szafranowiczowi powołanie na podsekretarza stanu w MZ. Nowy wiceminister jest lekarzem, specjalistą II stopnia z zakresu ortopedii i traumatologii narządu ruchu, doktorem nauk ekonomicznych, byłym dyrektorem Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach. Miał się zajmować polityką lekową, w miejsce Macieja Miłkowskiego, ale bardzo długo trwała jego weryfikacja przez służby i na razie lekami zajmuje się Marek Kos.

Za to powołała Jacka Pilarczyka na stanowisko dyrektora Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.

Resort zdrowia ogłosił nabór na stanowisko zastępcy prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (poprzedni wice został prezesem) oraz wiceprezesa Agencji Badań Medycznych (obecny postanowił odejść).

Konsultantem w dziedzinie chorób wewnętrznych została prof. Ilona Kurnatowska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, a w dziedzinie neurologii – prof. Bartosz Karaszewski z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Z kolei w dziedzinie pielęgniarstwa i opieki długoterminowej stanowisko objęła Agnieszka Urbańska. Na kolejną kadencję powołano konsultanta krajowego w dziedzinie diabetologii prof. Krzysztofa Strojka oraz konsultanta krajowego w dziedzinie chirurgii stomatologicznej prof. Mansura Rahnama-Hezavah. 

Sprzedaż leków na trawienie lekko spada, utrzymując się w na poziomie 7-8 mln opakowań rocznie
Sprzedaż leków na trawienie lekko spada, utrzymując się w na poziomie 7-8 mln opakowań rocznie

Nieprawidłowa dieta, zbyt obfite posiłki, jedzenie w pośpiechu, nadużywanie alkoholu i palenie papierosów, niewystarczająca ilość płynów mogą prowadzić do związanych ze stylem życia zaburzeń trawienia. Aby pozbyć się nieprzyjemnych objawów, wystarczy sięgnąć po tabletkę – zachęcają reklamy. I robią to skutecznie, bo w 2023 roku Polacy kupili w aptekach prawie 7,5 mln opakowań leków na trawienie. Mimo to, popyt na nie spada.

SPRZEDAŻ LEKÓW NA TRAWIENIE W APTEKACH (2023 r.)
Wartość sprzedaży: 190 444 794 zł
Ilość sprzedaży: 7 492 832 opakowań
Liczba produktów na półkach aptecznych: 101
Średnia cena: 24,42 zł

Leki na trawienie nadal chętnie kupowane

Nasza analiza obejmuje kategorię ATC o kodzie A09A, w której około połowa leków dostępna jest bez recepty.

W ostatnich 5 latach, sprzedaż środków wspomagających trawienie utrzymywała się na wyrównanym poziomie prawie 8 mln opakowań rocznie. Rekordowy poziom 8,2 mln opakowań zanotowano w pandemicznym roku 2020 (przebiegowi COVID-19 czasami towarzyszyły dolegliwości żołądkowo-jelitowe).

Maksimum sprzedaży mamy za sobą – 20 lat temu (2003 r.), Polacy kupili aż 10 mln opakowań środków z tej grupy. Jednak mimo malejącego popytu, przychody firm farmaceutycznych w tym segmencie rosną dzięki dużym podwyżkom cen – aż o 180% w okresie 2003–2023.

Sprzedać leków na trawienie w aptekach: ilościowa w liczbach opakowań (pomarańczowe słupki) i wartościowa w mln zł (niebieskie słupki)
Sprzedać leków na trawienie w aptekach: ilościowa w liczbach opakowań (pomarańczowe słupki) i wartościowa w mln zł (niebieskie słupki)

Zaskakujące wnioski przynosi analiza popytu w poszczególnych miesiącach. Środków na trawienie kupujemy najmniej w okresie od maja do sierpnia. Wiąże się to prawdopodobnie z lżejszymi posiłkami w czasie lata i wakacjami oraz ogólnie spadającą liczbą klientów w aptekach. Swoje maksimum sprzedaż osiąga w w grudniu. Jak można się domyślać, stoją za tym Święta.

Miesięczna wartość sprzedaży leków na trawienie. Najwięcej leków z tej grupy kupujemy w grudniu, a najmniej - w czerwcu
Miesięczna wartość sprzedaży leków na trawienie. Najwięcej leków z tej grupy kupujemy w grudniu, a najmniej – w czerwcu

Popyt maleje, ale ceny – wręcz przeciwnie. Za jedno opakowanie leku na trawienie trzeba zapłacić średnio 25,42 zł, aż o 25% więcej niż przed pandemią COVID-19. W 2024 roku ceny nadal będą rosły.

W ofercie aptek jest aż 101 produktów z tej grupy. Oczywiście nie wszystkimi dysponuje statystyczna apteka, ale taki asortyment był dostępny na całym rynku aptecznym w 2023 roku.

Prognoza sprzedaży i trendy

Prognozy globalne sugerują, że rynek ten będzie rósł w kolejnych latach w tempie ok. 8% rocznie. Popyt napędza popularność środków na bazie składników roślinnych oraz coraz większe upowszechnienie problemów trawiennych powodowanych niezdrowym i nieregularnym odżywianiem się.

W Polsce obserwujemy jednak trend spadkowy: Eksperci OSOZ szacują, że w 2024 roku ilościowa sprzedaż ponownie spadnie i osiągnie poziom 7,39 mln opakowań. Pamiętajmy jednak, że leki na trawienie bez recepty to często suplementy diety sprzedawane również w marketach i drogeriach. I właśnie rosnąca sprzedaż w sklepach może stać za malejącą sprzedażą w aptekach.

Na reklamy leków na wątrobę i trawienie firmy farmaceutyczne przeznaczają ogromne sumy. Pod względem wielkości budżetu, wyprzedzają je jedynie reklamy środków na przeziębienie i grypę, środków przeciwbólowych, witamin i suplementów diety.

Complete Anatomy (Kompletna Anatomia) to aplikacja wykorzystywana przez wiodące uniwersytety medyczne na świecie
Complete Anatomy (Kompletna Anatomia) to aplikacja wykorzystywana przez wiodące uniwersytety medyczne na świecie

Najbardziej zaawansowana anatomia człowieka z modelami 3D i ruchomymi obrazami, dostępna na komputer i urządzenia mobilne. Testujemy Complete Anatomy.

Complete Anatomy 2024

Aplikacja Complete Anatomy od Elsevier jest niezaprzeczalnym liderem wśród platform edukacyjnych w zakresie anatomii ludzkiego ciała i narzędziem wykorzystywanym na wykładach na najlepszych uniwersytetach medycznych na całym świecie.

Zawiera precyzyjne do ostatniego detalu modele ciała człowieka, interaktywne animacje, obrazy 3D narządów ilustrujące ich pracę (np. bijące serce albo ruchy mięśni w czasie rzeczywistym).

Przeglądanie obrazów można personalizować poprzez ich obracanie, odkrywanie kolejnych warstw, filtrowanie wybranych struktur (mięśnie, kości, układ nerwowy).

Aplikacja pozwala przedstawia najmniejsze szczegóły każdej warstwy ciała człowieka
Aplikacja pozwala przedstawia najmniejsze szczegóły każdej warstwy ciała człowieka

To atlas złożony z 700 grafik, w tym kursy, np. anatomii kobiety, ultrasonografii przyłóżkowej albo dyssekcji. Przeglądanie struktur ciała ułatwiają dynamiczne przekroje, mapowanie powierzchni kości, znaczniki nerwów i dopływu krwi.

Oprócz tego lekarze i studenci mają do dyspozycji:

Aplikacja jest najczęściej wykorzystywana do nauki anatomii, ale może być też stosowana do edukacji pacjentów. Na podstawie realistycznego modelu, lekarz może wytłumaczyć urazy albo sposób przeprowadzenia zabiegu.

Do indywidualnego użytku wystarczy licencja studencka dająca dostęp do wszystkich modeli 3D, kursów, filmów i materiałów edukacyjnych (cena ok. 39,99 USD/rok). Licencja PRO pozwala na wykorzystanie apki w praktyce klinicznej do edukacji pacjentów oraz podczas wykładów w szkołach i na uniwersytetach (99,99 USD/rok). Można też skorzystać z bezpłatnej wersji próbnej, która po założeniu konta użytkownika aktywna jest przez 3 dni.

Pobierz aplikację Complete Anatomy w App Store albo Google Play.

1 22 23 24 25 26 113