Jeszcze kilka lat temu mogliśmy co najwyżej mierzyć liczbę kroków, a dzisiaj standardem jest wykrywanie migotania przedsionków, kontrola jakości snu i nasycenia krwi tlenem
Jeszcze kilka lat temu mogliśmy co najwyżej mierzyć liczbę kroków, a dzisiaj standardem jest wykrywanie migotania przedsionków, kontrola jakości snu i nasycenia krwi tlenem

W sklepach z aplikacjami jest kilkaset tysięcy apek stworzonych w celach zdrowotnych. Podpowiadamy, jak w tej masie odnaleźć te najlepsze. Niektóre to prawdziwe perełki znacznie ułatwiające umówienie wizyty do lekarza, dojście do wymarzonej formy fizycznej, a nawet poprawiające jakość snu i nastrój.

    Całe zdrowie w smartfonie

    Każdy smartfon – niezależnie od marki – ma wbudowaną aplikację gromadzącą dane dotyczące naszego zdrowia: ile kroków dziennie robimy, jak długo śpimy, jak dużo się ruszamy. Apple, Huawei oraz Samsung nie bez powodu wprowadzają do swoich telefonów i inteligentnych zegarków coraz więcej opcji zdrowotnych – zainteresowanie nimi szybko rośnie, bo jesteśmy coraz bardziej świadomi tego, jak wiele możemy sami zrobić dla swojego zdrowia. Biohacking, czyli kontrola parametrów zdrowia, oferuje lepszy wgląd w funkcjonowanie organizmu i lepsze zrozumienie potrzeb. Apki zdrowotne oferują też wiele rozwiązań ułatwiających poruszanie się po zawiłym systemie ochrony zdrowia.

    Postęp w dziedzinie monitoringu zdrowia z pomocą urządzeń „smart” robi wrażenie. Smartwatche Apple mają już opcję ostrzegania o nadciśnieniu, a te od Samsunga mierzą nawet poziom tkanki tłuszczowej i mają coacha snu. Jeszcze kilka lat temu mogliśmy co najwyżej mierzyć liczbę kroków, a dzisiaj standardem jest wykrywanie arytmii i migotania przedsionków, kontrola jakości snu czy pomiar poziomu natlenienia krwi. Wiele z parametrów mierzonych dziś w domu, kilka lat temu można było skontrolować tylko w laboratorium lub gabinecie lekarskim.

    Wśród tysięcy apek są sportowe i fitness, pomagające zrzucić zbędne kilogramy i zdrowo się odżywiać albo zredukować poziom stresu. Są apki do medytacji, jogi w domu, zamieniające mycie zębów w przygodę albo kontrolujące jakość powietrza. Niektóre pozwalają znaleźć termin wizyty u lekarza i sprawdzić ceny leków w aptece, a inne – umówić się na telekonsultację i połączyć się z lekarzem. Są i takie, które pomagają chorym przewlekle kontrolować parametry zdrowia i w ten sposób trzymać w ryzach chorobę.

    Bezpieczne korzystanie ze zdrowia mobilnego

    Każdy może znaleźć coś dla siebie, w zależności od osobistych celów i aspiracji. Jednak wybranie odpowiedniego narzędzia nie jest łatwe: brakuje jednego rejestru zaufanych aplikacji, a lekarze nie posiadają o nich dostatecznej wiedzy, aby polecać te zaufane. Nawet nie mogą tego robić, bo zdecydowana większość aplikacji zdrowotnych nie jest urządzeniami medycznymi zgodnie z obowiązującym prawem. Dlatego pozostaje kierowanie się opiniami innych oraz własną rozwagą.

    Newsletter OSOZ

    Pierwszym odruchem przy szukaniu apek jest najczęściej wpisanie do Google pytania w stylu „najlepsza aplikacja na ….”. Dużo lepszym sposobem jest szukanie bezpośrednio w sklepie internetowym, jak Apple Store albo Google Play. Publikują one często rankingi najlepszych apek z danej kategorii. Od razu można sprawdzić ocenę apki (w tym liczbę recenzji) oraz zweryfikować, jakie dane gromadzą.

    Nie ma bezpłatnych aplikacji – jeśli nie trzeba za nie płacić, to wówczas płacimy oglądając reklamy albo co gorsza w ukryty sposób, przekazując swoje dane. Wyjątkiem są apki oferowane przez placówki medyczne. Te płatne mogą kosztować nawet kilkaset złotych rocznie. Zanim się na nie zdecydujemy, nie zaszkodzi przetestować, co potrafią, w ramach bezpłatnych okresów próbnych. Jeśli aplikacja ma służyć do zmiany zachowań, np. jako coach zdrowia albo motywator do ćwiczeń, nie od razu trzeba płacić za cały rok, bo może się okazać, że nowy, zdrowy nawyk wejdzie w krew po kilku tygodniach.

    Możliwości wbudowanych w smartfony aplikacji Google Fit (Smasung) i Apple Health (iPhone)
    Możliwości wbudowanych w smartfony aplikacji Google Fit (Smasung) i Apple Health (iPhone)

    Każda aplikacja, niezależnie od zastosowania, wymaga od nas zaangażowania i regularnego stosowania. Jak wskazują badania, znaczna część osób stosujących aplikacje fitness, dietetyczne albo do poprawy higieny snu, przestaje z nich korzystać po kilku tygodniach. Nie ma się co łudzić – sama aplikacja nie sprawi cudów. Może zmotywować wprowadzając elementy zabawy, zmienić nudne ćwiczenia w angażujące wyzwania albo zaoferować ułatwienia, których nie znajdziemy nigdzie indziej, jak przykładowo wyszukiwarkę wolnych terminów u specjalistów albo przypomnienia o zażyciu leków.

    Korzystanie z aplikacji zdrowotnych może przynieść wiele korzyści, ale należy pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa cyfrowego. Aplikacje nie mogą być substytutem porady lekarskiej ani metodą samodzielnego diagnozowania chorób.

    Czy apka może być lekiem? Tak

    W niektórych krajach, jak Francja, Belgia czy Niemcy aplikacje są wystawianie na receptę jak leki, a ich zakup jest refundowany. Są to jednak produkty medyczne, które mają potwierdzone badaniami klinicznymi korzyści zdrowotne, jak np. apki oferujące terapie kognitywno-behawioralne w przypadku obniżonego nastroju i lekkich depresji. Ich stosowanie odbywa się pod okiem lekarza.

    W Polsce także pojawiają się postulaty, aby wprowadzić takie rozwiązanie. W końcu zdrowie w dużym stopniu zależy od samodyscypliny, a w tym mogą pomóc aplikacje. Do tego nie mają żadnych skutków ubocznych.

    Eksperci są zdania, że aplikacje mogą świetnie uzupełnić, a czasami zastąpić terapie lekowe. Dla pokolenia Z, korzystanie ze smartfona stało się codziennością, dlatego konieczne jest przemyślenie obecnego podejścia do medycyny i profilaktyki. Dobrą wiadomością dla użytkowników apek jest to, że rynek szybko odsiewa dobre apki od złych i każdy może znaleźć coś dla siebie. Według najnowszych danych, Internetowe Kontro Pacjenta (IKP) ma już ponad połowa Polaków (łącznie 20 milionów osób). Z aplikacji mojeIKP korzysta ok. 3 mln osób. To zdecydowanie najpopularniejsza aplikacja w Polsce. Na kolejnych miejscach są apki z ćwiczeniami fitness i pomagające zasnąć oraz te ułatwiając poruszanie się po systemie zdrowia, jak VisiMed. Co roku zdobywają coraz więcej zwolenników, poprawiając jakość życia i zdrowie oraz oferując monitoring parametrów zdrowia, co ułatwia dbanie o samego siebie. Czas się powoli przyzwyczajać do tej nowej formy leków.

    Kierownictwo w Departamencie e-Zdrowia obejmują Łukasz Sosnowski (dyrektor) i Karolina Tądel (zastępca dyrektora)
    Kierownictwo w Departamencie e-Zdrowia obejmują Łukasz Sosnowski (dyrektor) i Karolina Tądel (zastępca dyrektora)

    Łukasz Sosnowski, związany dotąd z Naczelną Izbą Lekarską, został Dyrektorem Departamentu e-Zdrowia w Ministerstwie Zdrowia, a jego zastępczynią – Karolina Tądel odpowiedzialna za projekty AI w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie (IMiD). Poprzednie kierownictwo, które tworzyli Wojciech Demediuk, Grzegorz Borowiec i Dominik Szostak, zostało odwołane.

    Nowy zespół od cyfryzacji

    O zmianach w komórce odpowiedzialnej za cyfryzację mówiło się od dawna. Nowa Minister Zdrowia, Jolanta Sobierańska-Grenda, wymieniła już wszystkie osoby odpowiedzialne za cyfryzację ochrony zdrowia. Najpierw powołała Tomasza Maciejewskiego, długoletniego Dyrektora Instytutu Matki i Dziecka, na wiceministra od e-zdrowia. W zeszłym tygodniu ze stanowiskiem Dyrektora Centrum e-Zdrowia pożegnała się Małgorzata Olszewska, którą zastąpił Adam Konka. Zmian dopełniają przetasowania w Departamencie e-Zdrowia.

    Przed nowym zespołem Minister Zdrowia spore wyzwanie realizacji całej listy projektów e-zdrowia realizowanych w ramach Krajowego Planu Odbudowy, w tym m.in. Centralnej e-Rejestracji, Platformy Usług Inteligentnych, czyli algorytmów AI dla diagnostyki obrazowej. Jednym z palących zadań jest dokończenie wdrażania Elektronicznej Dokumentacji Medycznej oraz włączenie do EDM 9 nowych dokumentów. Do tego dochodzi jeszcze Europejska Przestrzeń Danych Zdrowotnych (EHDS), do której przygotowania w Polsce praktycznie jeszcze się nie rozpoczęły, zwłaszcza pod względem tzw. wtórnego przetwarzania danych.

    Wiceminister Zdrowia Tomasz Maciejewskie wręczył nowe powołania na stanowiska w Departamencie e-Zdrowia (zdjęcie: Łukasz Sosnowski)
    Wiceminister Zdrowia Tomasz Maciejewski wręczył nowe powołania na stanowiska w Departamencie e-Zdrowia (zdjęcie: Łukasz Sosnowski, LinkedIn)

    Łukasz Sosnowski. Z NIL IN do MZ

    Łukasz Sosnowski przez ostatni rok był Partnerem Operacyjnym Sieci Lekarzy Innowatorów przy Naczelnej Izbie Lekarskiej, uczestnicząc w m.in. projektach dotyczących AI w medycynie. Jest ekspertem w dziedzinie innowacji medycznych i zarządzania projektami. To nie jego pierwsza praca w administracji publicznej – w latach 2007-2013 był negocjatorem budżetu UE w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a od 2021 roku członkiem grupy roboczej ds. AI powołanej przy Ministerstwie Cyfryzacji.

    W sektorze prywatnym kierował działami kontrolingu i planowania strategicznego, wdrażając zaawansowane systemy budżetowe i analityczne. Z jego inicjatywy na blogu OSOZ ukazywały się cykliczne felietony ekspertów NIL IN na temat transformacji cyfrowej ochrony zdrowia. Jest zwolennikiem sztucznej inteligencji w ochronie zdrowia i telemedycyny. W debacie zorganizowanej w TVP Info mówił m.in., że „każde rozwiązanie, które pomoże lekarzowi leczyć lub monitorować stan zdrowia chorego na odległość i interweniować w razie niepokojących sygnałów, spotka się z akceptacją pacjentów”.

    Karolina Tądel to ekspertka od AI

    Karolina Tądel jest specjalistką w zakresie analityki medycznej, danych klinicznych i zastosowań sztucznej inteligencji w ochronie zdrowia. Przez prawie 2 lata zarządzała projektami w departamencie AI przy Instytucie Zdrowia Dziecka. IMiD to pierwszy w Polsce szpital, który powołał komórkę odpowiedzialną za wdrażanie sztucznej inteligencji. Następnie przez 2 lata pracowała w Novartis jako menedżerka innowacji zdrowia cyfrowego, a w marcu br. wróciła do IMiD i objęła stanowisko kierowniczki Działu Zarządzania Danymi.

    Tądel jest doktorantką na Uniwersytecie Medycznym im. Piastów Śląskich we Wrocławiu, gdzie prowadzi badania nad zastosowaniem AI w naukach medycznych.

    – Obecnie otwieramy się na wykorzystanie tzw. agentów AI, czyli narzędzi automatyzujących czynności, które dotychczas były wykonywane ręcznie. Dotyczy to zwłaszcza analiz jakościowych i przeglądu przypadków klinicznych prowadzonych metodą case by case. Analizujemy, na ile agenci AI mogą wspierać nas w identyfikowaniu wzorców, trendów i nieprawidłowości, których wcześniej – z powodu ograniczonych zasobów – nie byliśmy w stanie wychwycić. Takie podejście może znacząco usprawnić procesy analityczne, poprawić jakość danych i odciążyć zespoły, które dziś poświęcają na te zadania ogromną ilość czasu. To również krok w stronę lepszego wykorzystania danych do planowania finansowego i organizacyjnego, tak aby technologie AI realnie wspierały codzienne funkcjonowanie szpitala – mówił Tądel podczas ostatniego Forum Rynku Zdrowia.

    Żart czy plan? Prezydent Chin Xi Jinping i prezydent Rosji Władimir Putin rozmawiali o przedłużaniu życia
    Żart czy plan? Prezydent Chin Xi Jinping i prezydent Rosji Władimir Putin rozmawiali o przedłużaniu życia

    Każdy dyktator marzy o władzy bez końca. I o ile z łatwością można wyeliminować przeciwników politycznych, to na przeszkodzie stoi zawsze śmierć. Czy prezydent Chin Xi Jinping i prezydent Rosji Władimir Putin – którzy przekroczyli 70-tkę – mają plan, aby ją oszukać? Tak sugeruje przypadkowo zasłyszana wymiana zdań na paradzie wojskowej w Pekinie.

    Na nagraniu słyszymy, jak tłumacz Xi mówi, że ludzkie organy można wielokrotnie przeszczepiać, aby stać się coraz młodszym pomimo upływającego wieku, a nawet w nieskończoność opóźniać starzenie się.

    – W przeszłości ludzie rzadko dożywali 70 lat. Ale dzisiaj mówi się, że jak masz 70 lat to jesteś nadal dzieckiem. Niektórzy przewidują, że w tym stuleciu możliwe będzie dożycie 150 lat – mówi Xi, po czym razem z Putinem wymieniają się uśmiechem. Żart? Wyrwane z kontekstu słowa? A może konkretny plan na przedłużenie władzy 72-letniego Prezydenta China i 73-letniego Prezydenta Rosji.

    Ryzyko i korzyści transplantacji

    Przeszczepy organów od kilkudziesięciu lat ratują życie. Co roku przeprowadza się ich ok. 170 000 na całym świecie. Według danych NHS Blood and Transplant, w samej Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich 30 lat uratowano w ten sposób ponad 100 000 osób. Postęp w medycynie sprawia, że pacjenci po przeszczepach żyją coraz dłużej i doznają coraz mniej skutków ubocznych. Obecnie przeszczepiona nerka może działać ok. 20–25 lat, wątroba – ok. 20 lat, serce – 15 lat, a płuca – 10 lat. Wszystko zależy od stanu narządu i kondycji zdrowotnej biorcy.

    Jednak na dzień dzisiejszy nie jest to sposób na przedłużenie życia osoby zdrowej, a jedynie ciężko chorej. Po pierwsze, sama operacja wiąże się z dużym ryzykiem. Po drugie, osoby po przeszczepie muszą do końca życia zażywać immunosupresanty, czyli leki zapobiegające odrzuceniu narządu przez organizm. Te mają liczne działania uboczne prowadząc często do nadciśnienia krwi i zwiększając ryzyko infekcji wirusowo-bakteryjnych. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że organizm po prostu odrzuci przeszczep.

    Narządy z drukarki 3D

    Tak wyglądają obecne możliwości medycyny. Jednak na świecie trwają prace nad narządami, które układ odpornościowy zaakceptuje, a nawet nad hodowanymi laboratoryjnie czy drukowanymi w 3D nerkami, wątrobą albo sercem z własnych komórek macierzystych pacjenta. W fazie badań są też inne metody, jak np. transfuzja osocza.

    Eksperci twierdzą jednak, że narządy ciała z laboratorium, które służyłyby jako „części zamiennie”, to nadal daleka przyszłość. Do przedłużenia życia nie wystarczy wymienić pojedyncze narządy, bo proces starzenia się obejmuje wszystkie komórki ciała. Każda z nich ma zaprogramowany czas życia – podczas każdego podziału komórki, skróceniu ulegają się tzw. telomery. To one są nazywane licznikiem życia.

    Ale są tacy, którzy chcą za wszelką cenę zatrzymać czas. Przykładem jest Bryan Johnson, który na spowolnienie starzenia się wydaje co roku ok. 2 mln USD, zażywając ok. 40–100 suplementów dziennie. Z kolei Ray Kurzweil, guru nowych technologii, jest pewien, że już ok. 2050 roku staniemy się nieśmiertelni. Wszystko dzięki milionom nanorobotów, które wstrzyknięte do organizmu człowieka będą na bieżąco naprawiać każdą komórkę ciała. Chiny nie mają oporów w badaniach biotechnologicznych i wielokrotnie zaskakiwały kontrowersyjnymi eksperymentami naukowymi. Jednak jak na razie Xi i Putin nie mają co liczyć na nieśmiertelność, a jedynie na skuteczne przedłużenie życia, gdy zawiedzie ich jeden z organów.

    Dyrektywa NIS2 obejmie także placówki medyczne, które będą musiały spełnić nowe wymagania cyberbezpieczeństwa
    Dyrektywa NIS2 obejmie także placówki medyczne, które będą musiały spełnić nowe wymagania cyberbezpieczeństwa

    Dyrektywa NIS2 nakłada na tzw. Operatorów Usług Kluczowych (OUK) restrykcyjne procedury i zabezpieczenia w zakresie ochrony danych. Wśród nich jest długa lista placówek medycznych. Jakie wymagania będą musiały spełnić?

    Wdrożenie NIS2 ruszy pełną parą w 2026 roku

    Ustawa o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa wdrażająca w Polsce przepisy unijnej dyrektywy NIS2 z 2022 r., mającej na celu podniesienie poziomu cyberbezpieczeństwa w UE, weszła już w życie. Polska musi teraz przekazać UE listę placówek objętych NIS2. Ile ich będzie? Na razie nie wiadomo. Wstępne szacunki mówiły o ok. 1400 podmiotach, ale ta liczba może wzrosnąć do nawet kilku tysięcy.

    Przed nimi spore wyzwanie: szacuje się, że wdrożenie nowych wymagań dotyczących cyberbezpieczeństwa w placówce zdrowia potrwa kilka miesięcy i będzie kosztować – w zależności od wielkości podmiotu – nawet kilkaset tysięcy złotych. Według danych Centrum e-Zdrowia, aż 70% placówek zdrowia nie ma komórki ds. cyberbezpieczeństwa. To pokazuje, na jak niskim poziomie jest ochrona danych medycznych. Ale przed wdrożeniem NIS2 nie ma odwrotu, a za nieprzestrzeganie przepisów grożą wysokie sankcje do 10 mln euro lub 2% rocznego obrotu.

    Pobierz bezpłatny poradnik bezpieczeństwa danych w placówkach zdrowia
    Pobierz bezpłatny poradnik bezpieczeństwa danych w placówkach zdrowia

    Budowa cyberodporności krok po kroku

    Według raportu ENISA NIS360, sektor opieki zdrowotnej znajduje się w „strefie ryzyka” – poziom znaczenia dla bezpieczeństwa państwa jest wysoki, ale ogólna dojrzałość w zakresie cyberbezpieczeństwa pozostaje na umiarkowanym lub niskim poziomie. Powodem są przestarzałe systemy informatyczne, fragmentaryczne łańcuchy dostaw oraz niewystarczające praktyki w zakresie cyberhigieny. Jak ostatnio poinformował wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski, codziennie dochodzi do 20–50 ataków hakerskich na szpitale.

    Jedną z pierwszych rzeczy, jaką powinni już teraz zrobić menedżerowie placówek opieki zdrowotnej – i to nie tylko tych, którzy będą musiały dostosować się do NIS2 – jest zapoznanie się z ustawą o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Dyrektywa nie dotyczy tylko szpitali i dużych dostawców, ale także laboratoriów referencyjnych UE, producentów farmaceutycznych, organizacji badawczych w dziedzinie medycyny oraz producentów krytycznych urządzeń medycznych.

    Sektor zdrowia jest zaliczany do krytycznych dla działalności państwa, dlatego musi być chroniony przed atakami hakerów
    Sektor zdrowia jest zaliczany do krytycznych dla działalności państwa, dlatego musi być chroniony przed atakami hakerów

    ENISA zwraca uwagę na kilka utrzymujących się słabości, z którymi sektor opieki zdrowotnej musi się pilnie zająć. Większe podmioty będą musiały wzmocnić istniejące zabezpieczenia zasobów informatycznych. I tu nie wystarczy zakup jakiegoś programu, ale wymagane jest wprowadzenie nowych procedur bezpieczeństwa. A dziur do załatania jest sporo. Przykładowo, urządzenia medyczne – a zwłaszcza te starsze nie były projektowane z myślą o cyberbezpieczeństwie – pozostają jednym z najsłabszych ogniw. Do tego szpitale często zaniedbują aktualizacje oprogramowania. Wpięte w system szpitalny, mogą stać się drzwiami dla cyberprzestępców. Jest jeszcze jeden problem: choć już większość organizacji posiada na papierze jakąś politykę zarządzania ryzykiem, nie zawsze jest ona konsekwentnie stosowana w praktyce. Dokument najczęściej powstaje, aby spełnić wymagania prawne, i potem trafia do szuflady.

    Zarządzanie ryzykiem zgodne z NIS2

    Każdy podmiot objęty zapisami NIS2 musi opracować politykę zabezpieczenia swojej sieci i systemów informatycznych. W przypadku placówek opieki zdrowotnej, musi wykraczać poza zakres działania działów IT i być zintegrowana z ogólną strategią biznesową i celami klinicznymi organizacji, określając jasno role i obowiązki kierownictwa wyższego szczebla. Polityka powinna obejmować dostawców i usługodawców oraz podlegać systematycznym przeglądom, zwłaszcza po poważnych incydentach lub w przypadku pojawienia się nowych zagrożeń.

    Więcej porad na temat cyberbezpieczeństwa? Zapisz się do newslettera OSOZ
    Więcej porad na temat cyberbezpieczeństwa? Zapisz się do newslettera OSOZ

    Podstawą NIS2 jest ustrukturyzowane zarządzanie ryzykiem. Organizacje opieki zdrowotnej muszą ustanowić ramy identyfikacji, analizy i postępowania z ryzykiem dla swoich systemów. Oznacza to mapowanie krytycznych zasobów, takich jak dokumentacja pacjentów, systemów obrazowania i podłączonych urządzeń w odniesieniu do prawdopodobnych zagrożeń (oprogramowanie ransomware lub nadużycia ze strony osób wewnętrznych).

    Po zidentyfikowaniu ryzyka, należy je ocenić i udokumentować, a następnie podjąć decyzję dotyczącą reakcji. Plany postępowania w przypadku wystąpienia ryzyka powinny zawierać harmonogramy, role odpowiedzialnych osób oraz procedury monitorowania skuteczności. Nie są one jednorazowymi działaniami i też muszą być regularnie aktualizowane, a ryzyko rezydualne (ryzyko, które nadal istnieje po wdrożeniu wszystkich planowanych środków kontroli, zabezpieczeń i strategii mających na celu jego redukcję lub wyeliminowanie) – formalnie akceptowane przez kierownictwo wyższego szczebla, co zapewnia odpowiedzialność na najwyższym poziomie.

    Przygotowanie na incydenty, zanim się wydarzą

    Niezależnie od tego, jak silne są zabezpieczenia, incydenty bezpieczeństwa będą się zdarzać. Dlatego NIS2 kładzie duży nacisk na procedury reagowania i postępowania. Placówki opieki zdrowotnej muszą utrzymywać jasne zasady dotyczące monitorowania, rejestrowania, zgłaszania zdarzeń i klasyfikacji incydentów. Personel powinien dokładnie wiedzieć, jak zgłosić podejrzenie naruszenia. Trzeba też jasno określić łańcuch komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej, czyli z organami regulacyjnymi. Po wystąpieniu incydentu, należy dokonać jego przeglądu, aby wnioski mogły być wykorzystane do wprowadzenia ulepszeń w całym sektorze zgodnie z zasadą „kultury uczenia się i adaptacji”.

    Szczególne znaczenie ma ciągłość działania i zarządzanie kryzysowe w przypadku ataku cybernetycznego. Placówki muszą opracować plany przywracania sprawności po awarii, nadając priorytet systemom krytycznym z punktu widzenia życia i zdrowia pacjentów, takim jak urządzenia monitorujące i diagnostyki obrazowej. Dodatkowe kopie zapasowe danych powinny być przechowywane w trybie offline lub w oddzielnych lokalizacjach, aby chronić je przed oprogramowaniem ransomware. Procesy zarządzania kryzysowego muszą jasno określać, kiedy incydent przeradza się w kryzys, kto przejmuje kontrolę i w jaki sposób odbywa się komunikacja z pacjentami, personelem i organami publicznymi. Aby zapewnić skuteczność planów w sytuacjach stresowych, trzeba prowadzić regularne ćwiczenia.

    Opieka zdrowotna opiera się na zewnętrznych dostawcach, od firm farmaceutycznych po dostawców oprogramowania i producentów urządzeń. Zgodnie z NIS2, placówki są zobowiązane do poważnego traktowania bezpieczeństwa łańcucha dostaw. Oznacza to prowadzenie katalogów dostawców, ocenę ich poziomu ryzyka oraz włączenie obowiązków w zakresie cyberbezpieczeństwa do umów. Dostawcy powinni być zobowiązani do wykazania zgodności z uznanymi standardami i niezwłocznego zgłaszania incydentów.

    Dyrektywa wymaga też wdrożenia przez organizacje opieki zdrowotnej zabezpieczeń technicznych. Szczególnie ważna jest segmentacja sieci, zapewniająca izolację krytycznych urządzeń medycznych od systemów administracyjnych oraz systematyczne zarządzanie poprawkami z priorytetem dla luk o wysokim ryzyku. Szpitale opracowujące własne aplikacje IT muszą stosować bezpieczne praktyki programistyczne, w tym procesy testowania i ujawniania luk. Zgodnie z wymogami RODO należy stosować silną kryptografię w odniesieniu do danych pacjentów zarówno w trakcie przesyłania, jak i przechowywania.

    Budowanie świadomości bezpieczeństwa wśród pracowników

    Sama technologia nie rozwiąże problemów związanych z cyberbezpieczeństwem – ludzkie błędy wynikające z braku wiedzy o zagrożeniach cybernetycznych pozostają od lat jedną z najczęstszych przyczyn udanych ataków hakerów.

    NIS2 wymaga od placówek zdrowia inwestowania w podnoszenie świadomości i szkolenia. Konkretnie chodzi o kampanie ułatwiające pracownikom rozpoznać próby phishingu, zwracające uwagę na stosowanie silnych haseł i zrozumienie swojej roli w ochronie danych pacjentów. Należy zorganizować szkolenia dla zespołu IT, pracowników ochrony zdrowia i kadry zarządzającej. Aby na bieżąco testować odporność, zaleca się przeprowadzanie symulowanych kampanii phishingowych i ćwiczeń w zakresie cyberincydentów. Organizacje powinny promować kulturę „bez obwiniania za błędy”. Jeśli pracownik kliknie na zarażony link, nie może bać się tego zgłosić. Tylko w ten sposób można ograniczyć negatywne skutki ataku hakerów. Jak widać, tych wymagań jest sporo i wiele placówek będzie zdanych na doradztwo firm zewnętrznych pomagających dostosować się do NIS2.

    To duże, ale konieczne obciążenie finansowe i organizacyjne. Należy je traktować w charakterze inwestycji w bezpieczeństwo pacjentów, zapewnienie ciągłości opieki medycznej i tym samym zaufanie pacjentów – jednym słowem, w profilaktykę sytuacji kryzysowych. Cyberataki są niestety codziennością w ochronie zdrowia i będzie ich coraz więcej. Ale nie oznacza to automatycznie większego zagrożenia dla placówek, jeśli tylko te będą dobrze przygotowane.

    Nurabot firmy Kawasaki przyniesie próbki do laboratorium i nową pościel z magazynu. A to już duża pomoc
    Nurabot firmy Kawasaki przyniesie próbki do laboratorium i nową pościel z magazynu. A to już duża pomoc

    Polska ma jeden z najniższych w Europie wskaźników liczby pielęgniarek na 1000 mieszkańców. Kryzys będzie się pogłębiał, bo starzejące się społeczeństwo wymaga opieki. Od lat na całym świecie, zwłaszcza w Japonii i USA, trwają intensywne prace nad robotami, które częściowo zastąpią je w pracy. Co już potrafią, a w jakich zadaniach zawodzą?

    Roboty napędzane AI, ale i tak dalekie od umiejętności człowieka

    Nurabot płynnie porusza się po korytarzach szpitala, dostarcza leki i próbki laboratoryjne, przenosi z miejsca na miejsce sprzęt medyczny i wskazuje pacjentom drogę. Jeszcze nie zmierzy ciśnienia, nie pobierze krwi ani nie zapyta o samopoczucie, ale i tak już teraz może przejąć od pielęgniarek ok. 30% codziennych obowiązków – jak deklaruje jego producent Kawasaki i Foxconn. Robot jest wyposażony w liczne czujniki i kamery, dzięki czemu rozpoznaje otoczenie i reaguje na komendy głosowe czy ruchy ciała. Humanoidalna pielęgniarka powstała w Japonii, gdzie społeczeństwo starzeje się w najszybszym tempie. Do masowej produkcji ma trafić w 2026 roku.

    To nie pierwsza maszyna zaprojektowana do pomocy personelowi pielęgniarskiemu w wykonywaniu powtarzalnych i fizycznie wymagających zadań. W amerykańskich szpitalach kilka lat temu zadebiutował Moxi dostarczający wyposażenie pokoju chorego przed nowym przyjęciem pacjenta. Według producenta, Dilligent Robotics, do września br. wszystkie roboty tej klasy zrealizowały ponad 1,1 mln dostaw materiałów, w tym 300 000 leków z aptek szpitalnych.

    Kryzys kadr medycznych wymusza cyfryzację i automatyzację

    Polski system ochrony zdrowia od lat boryka się z problemem niedoboru pielęgniarek. Według aktualnych danych OECD, na tysiąc mieszkańców przypada 5,7 pielęgniarki, podczas gdy średnia w Unii Europejskiej to 8,4.

    Realna liczba pielęgniarek wykonujących zawód jest jeszcze mniejsza niż wynika to z oficjalnych rejestrów – wiele osób po ukończeniu edukacji wyjeżdża za granicę albo odchodzi z zawodu. Do tego średnia wielu polskich pielęgniarek przekracza 50 lat, przez co znaczna część z nich wkrótce osiągnie wiek emerytalny (obecnie to ok. 40 tysięcy pielęgniarek). Problem widać na co dzień – ponad 70% szpitali w Polsce ma trudności ze znalezieniem personelu medycznego.

    Prognozy na przyszłość są jeszcze bardziej niepokojące. W 2023 roku deficyt pielęgniarek w Polsce szacowano na około 156 tysięcy. Jeśli nic się nie zmieni, to do 2039 roku luka wzrośnie do 262 tysięcy. Na szybkie zmiany nie ma co liczyć – dla młodych osób praca pielęgniarki nie jest atrakcyjna m.in. ze względu na niskie zarobki, duże obciążenie fizyczne i emocjonalne przy ogromnej odpowiedzialności.

    Realnie istnieją dwa rozwiązania: import kadr medycznych zza granicy albo rozwiązania technologiczne przejmujące część pracy człowieka. W pierwszym przypadku, w walce o pielęgniarki przegrywamy z państwami, które są o wiele bardziej atrakcyjne pod względem zarobków. Mowa o Norwegii, Szwajcarii, Finlandii czy Niemczech. Dlatego może się wkrótce okazać, że jedynym wyjściem pozostanie technologia – i to pomimo tego, że wielu pacjentów na myśl o robotach-pielęgniarkach reaguje negatywnie.

    Robot Moxy pomaga w kilkudziesięciu szpitalach w USA
    Robot Moxy pracuje w kilkudziesięciu szpitalach w USA

    Lepsza opieka od maszyny niż żadna

    Roboty pracujące w szpitalach w Chinach albo USA jeszcze nie są w stanie zastąpić człowieka, ale przejmują od pielęgniarek uciążliwe czynności. Przykładem jest dostarczenie leków czy próbek do badań laboratoryjnych. Na przykład, wspomniany Moxy pozwolił dotychczas zaoszczędzić pielęgniarkom 13 milionów kroków, co przelicza się na 1950 godzin.

    Dodatkowe godziny pracy można zaoszczędzić poprzez cyfryzację, zastosowanie sztucznej inteligencji oraz telemonitoring. Urządzenia noszone na ciele, jak inteligentne zegarki, mogą mierzyć na bieżąco ciśnienie, temperaturę i saturację, a sztuczna inteligencja informuje personel o pogorszeniu się zdrowia pacjenta z wyprzedzeniem. Jednak największą pomocą może okazać się AI do tworzenia dokumentacji medycznej. Na dokumentowanie czynności i stanu zdrowia pielęgniarki poświęcają dziennie kilka godzin, czyli nawet 30%-40% czasu. Analizując rozmowę z pacjentem, AI mogłaby automatycznie uzupełniać wpisy. Do EDM trafiałyby też wszystkie pomiary z urządzeń telemonitoringu.

    Do pełnej rewolucji w pielęgniarstwie potrzebne jednak będą roboty zdolne do wykonywania najcięższych prac fizycznych jak podnoszenie chorych. Te na razie są dalekie od ideału, bo w grę wchodzi bezpieczeństwo pacjenta. Na tym zadaniu poległ opracowany kilka lat temu w Japonii Robobear. O wiele szybciej do praktyki wejdą exoszkielety przejmujące obciążenie stawów i mięśni pielęgniarek, a tym samym zmniejszające odczuwaną wagę podnoszonego pacjenta o kilkadziesiąt procent. Nawet najnowocześniejsze roboty nie radzą sobie z takimi podstawowymi czynnościami jak zmiana pościeli czy przeniesienie pacjenta z łóżka na wózek – wszędzie tam, gdzie wymagana jest sprawność ludzkich rąk, roboty są bezradne.

    Realnie patrząc, roboty nie szybko uzupełnią niedobór pielęgniarek. Oprócz wspomnianych już ograniczeń technologicznych, przeszkodą pozostają duże koszty zakupu (Nurabot ma kosztować 4000 USD), przestarzała infrastruktura wielu szpitali (wąskie korytarze utrudniające poruszanie się robota), kwestie bezpieczeństwa pacjentów oraz akceptacja społeczna robotyki (można się spodziewać, że będzie rosła wraz z upowszechnieniem robotów w innych dziedzinach). Roboty i cyfryzacja pozwolą złagodzić skutki niedoborów pielęgniarek, ale nie rozwiążą go. Do tego potrzebne są zmiany systemowe, w tym poprawa warunków pracy, atrakcyjniejsze wynagrodzenia, inwestycje w szkolenia i kształcenie nowych kadr. Jeśli się to uda, pielęgniarki w końcu będą miały więcej czasu dla pacjenta zamiast biegać po korytarzach albo wprowadzać notatki do komputera. Od tego są roboty.

    Zabawa z ZRX jest tak dobra, że można zapomnieć, że to tak naprawdę sport
    Zabawa z ZRX jest tak dobra, że można zapomnieć, że to tak naprawdę sport

    Wyobraź sobie, że gonią cię zombie. Nie myślisz wtedy o tym, że nie chce ci się biegać albo nie masz sił. I na tej zasadzie działa Zombie Run – twoim zadaniem jest ucieczka przed wirtualnymi zombie.

    Aplikacji dla biegaczy są tysiące i każda z nich jest podobna. Strava i podobne rozwiązania rejestrują trasy, mierzą szybkość, tworzą podsumowania danych. Dla tych, którzy mają motywację do biegania, to wystarczy. Jednak osobom, którym ciężko zmusić się do założenia butów sportowych potrzebny jest dodatkowy kopniak. Wówczas z pomocą przychodzi apka, która nudne bieganie zamienia w przygodę. Wszystko co musisz zrobić to pobrać ZRX, założyć słuchawki i dać się porwać opowieści o apokalipsie zombie albo wczuć się w rolę superbohatera z komiksu Marvela. Zabawa jest tak świetna, że można zapomnieć, że to tak naprawdę sport.

    Apka ZRX motywuje zamienia nudny jogging w grę i zabawę
    Apka ZRX motywuje i zamienia nudny jogging w grę i zabawę

    ZRX jest dla wszystkich – poczatkujących biegaczy mających problem z regularnym sportem i zaawansowanych maratończyków. Możesz z nią biegać w parku, na bieżni, spacerować szlakiem górskim albo poruszając się na wózku inwalidzkim. Oczywiście apka też śledzi trasę i mierzy parametry biegu. To świetny przykład grywalizacji, czyli w tym przypadku połączenia gry ze sportem.

    Najciekawszym scenariuszem jest „Zombie, uciekaj” (Zombies, Run!). Ma on już 10 sezonów i jest współtworzony przez wielokrotnie nagradzaną pisarkę Naomi Alderman. Twoim zadaniem jest odbudowa społeczności ludzi. Czy zdołasz ocalić przyjaciół i odkryć prawdę o apokalipsie zombie? Tego się dowiesz realizując kolejne wyzwania. Wszystkie 500 misji wymaga wersji premium (ok. 200 zł).

    Pobierz bezpłatny raport "42 aplikacje zdrowotne" ze spisem ciekawych dla zdrowia i lepszego samopoczucia
    Pobierz bezpłatny raport „42 aplikacje zdrowotne” ze spisem ciekawych dla zdrowia i lepszego samopoczucia

    Jeśli to nie wystarczy, są też dodatkowe scenariusze z udziałem ulubionych superbohaterów Marvela, w tym X-Mena, Thora i Lokiego, Daredevila, Doktora Strange i Scarlet Witch. Marvel Move dostępne jest za darmo w ramach miesięcznego okresu próbnego. Kolejne wątki fabularne przygód są odblokowywane w miarę postępów sportowych. Pierwotnie apka ZRX składała się tylko z „Zombie, Run!” i przez 10 lat obecności na rynku zyskała ogromną popularność. Misje z bohaterami filmów Marvela pojawiły się niedawno, ale są świetnym urozmaiceniem całości.

    ZRX: Zombie Run + Marvel Move
    Dla kogo: dla każdego
    System: iOS, Android
    Język: angielski
    Cena: bezpłatna z reklamami, płatne opcje
    Strona internetowa: https://zrx.app
    Śledzone dane: lokalizacja i diagnostyka

    Ale gdy kamienie nerkowe są większe i blokują przepływ moczu, dotąd trzeba je było usuwać chirurgicznie
    Ale gdy kamienie nerkowe są większe i blokują przepływ moczu, dotąd trzeba je było usuwać chirurgicznie

    Naukowcy z Uniwersytetu Waterloo pracują nad robotami, które po dotarciu do kamienia nerkowego, rozpuszczają go.

    Kamienie nerkowe: Bolesny problem, brak idealnych metod leczenia

    Kamienie nerkowe – twarde złogi tworzące się w drogach moczowych – dotykają około 12% ludzi. W Polsce na kamicę nerkową choruje ok. 500 000 osób. To choroba bolesna, uciążliwa i często nawracająca, wymagająca długotrwałego leczenia farmakologicznego i powtarzania zabiegów operacyjnych. Nie wszystkie większe kamienie można rozbić metodą litotrypsji falą uderzeniową albo laserem wprowadzanym laparoskopowo. Wszystko zależy od wielkości, lokalizacji i twardości (gęstości).

    Pacjentom zazwyczaj przepisuje się środki przeciwbólowe i leki doustne rozpuszczające złogi, które powoli łagodzą objawy w ciągu tygodni lub miesięcy. Ale gdy kamienie są większe i blokują przepływ moczu, trzeba je usunąć chirurgicznie.

    Międzynarodowy zespół badawczy pod kierownictwem Uniwersytetu Waterloo w Ontario w Kanadzie wpadł na pomysł dostarczania środka rozpuszczającego bezpośrednio do otoczenia kamienia. Jak? Za pomocą maleńkich robotów.

    Szybsza ulga i precyzyjne leczenie bezoperacyjne

    Nowa technika została przetestowana na modelu naturalnej wielkości nerki wydrukowanym na drukarce 3D. Opiera się ona na robotach w kształcie elastycznych, cienkich, 1-centrymetrowych pasków zawierających enzym zwany ureazą. Po umieszczeniu go w lokalizacji kamienia, ureaza zmniejsza kwasowość otaczającego moczu, rozpuszczając kamienie do rozmiarów umożliwiających ich naturalne wydalenie w ciągu zaledwie kilku dni.

    Robot w kształcie paska nie jest jednak wyposażony w żaden mechanizm napędzający, baterie albo elektronikę, a jedynie w magnesy. Sterowanie odbywa się za pomocą umieszczonego na zewnątrz magnesu obsługiwanego przez lekarzy. Wirująca głowica pozwala na precyzyjne manewrowanie paskiem w nerce.

    Wizualizacja robota do rozpuszczania kamieni nerkowych (zdjęcie: Advanced Healthcare Materials)
    Wizualizacja robota do rozpuszczania kamieni nerkowych (zdjęcie: Advanced Healthcare Materials)

    Dr Veronika Magdanz, profesor inżynierii projektowania systemów na Uniwersytecie Waterloo, jest przekonana, że minimalnie inwazyjny system leczenia najlepiej sprawdzi się u osób, u których kamienie często nawracają i które nie tolerują leków doustnych lub nie mogą poddać się operacji z powodu czynników ryzyka, takich jak przewlekłe infekcje.

    – Mamy nadzieję, że przyspieszone rozpuszczanie kamieni przyniesie szybszą ulgę w bólu i pomoże pacjentom szybciej je wydalić – mówi dr Magdanz. Teraz system zostanie przebadany na dużych zwierzętach. Naukowcy pracują też na udoskonalonym systemem sterowania, który składa się napędzanego silnikiem magnesu umieszczonego na ramieniu robota oraz systemu obrazowania ultrasonograficznego w czasie rzeczywistym. W ten sposób lekarze będą mogli jeszcze precyzyjniej i wygodniej manewrować robotami w pobliżu kamieni.

    Okulary wirtualnej rzeczywistości z AI mają pomóc pacjentom radzić sobie z negatywnymi myślami
    Okulary wirtualnej rzeczywistości z AI mają pomóc pacjentom radzić sobie z negatywnymi myślami

    Tylko w jednym roku 3,7 miliona osób w Anglii skorzystało z porad lekarskich w zakresie zdrowia psychicznego – o 40% więcej niż przed pandemią. Aby lepiej dotrzeć z pomocą do chorych i odciążyć służbę zdrowia, rząd UK wyda 3,6 mln funtów na rozwój nowoczesnych technologii opartych na AI i rozszerzonej rzeczywistości.

    Aplikacja złagodzi lęk, okulary VR pomogą w codziennych czynnościach

    Wielka Brytania uruchamia bezprecedensowy program finansowania technologii, które mają poprawić dostęp do usług zdrowia psychicznego. 17 projektów z całego kraju otrzyma łącznie 3,6 mln funtów w ramach inicjatywy Mindset XR for Digital Mental Health. Wśród wynalazków są m.in. inteligentne okulary pomagające osobom w depresji w codziennym życiu, aplikacje łagodzące objawy lęku oraz gry dla dzieci rozwijające umiejętności społeczne.

    Finansowanie trafi m.in. na rozwój okularów wyposażonych w systemy sztucznej inteligencji, które pozwalają osobom z depresją, lękiem czy psychozą wspomóc pamięć krótkotrwałą i radzić sobie z negatywnymi myślami. Urządzenie rozpoznaje przedmioty codziennego użytku, a dołączona aplikacja daje użytkownikowi praktyczne wskazówki, ostrzegając przed zagrożeniem (np. zachowanie ostrożności podczas gotowania wody) albo wspierając chorych w realizacji codziennych czynności, takich jak przygotowanie posiłku. Z czasem system dostosowuje się do indywidualnych potrzeb użytkownika, a także może działać profilaktycznie przeciw pogłębianiu się zaburzeń poznawczych i demencji.

    Równolegle rozwijane są aplikacje wykorzystujące filtry AI, które mają ułatwiać terapię osobom cierpiącym na stany lękowe. Dzięki personalizowanym narzędziom użytkownicy mogą tworzyć wizualne materiały terapeutyczne, np. edytować zdjęcia tak, aby usuwać elementy wywołujące stres i dodawać uspokajające treści.

    Wsparcie otrzymały także projekty skierowane do dzieci i młodzieży. Przykładowo, oparta na rozszerzonej rzeczywistości (AR, augmented reality) gra planszowa Play Well for Life stworzona we współpracy z Uniwersytetem Zachodniej Anglii ma pomagać dzieciom rozwijać umiejętności komunikacyjne i społeczne, a także redukować lęk poprzez zabawę w czterech interaktywnych „światach”.

    W Irlandii Północnej powstanie wirtualny trener dla osób zmagających się z uzależnieniami. Interaktywne środowisko symulujące prawdziwe sesje terapeutyczne pozwoli pacjentom przechodzić spersonalizowany proces leczenia w bezpiecznych warunkach.

    Terapie cyfrowe na niedobór psychologów

    W latach 2023–2024 z pomocy NHS w zakresie zdrowia psychicznego skorzystało ponad 3,7 mln osób w Anglii. To duże obciążenie dla systemu, w którym brakuje pieniędzy, psychiatrów i psychologów.

    Wiceminister zdrowia zajmująca się zdrowiem psychicznym, Baroness Merron, zwróciła uwagę, że dzięki inteligentnym okularom czy aplikacjom AI można dotrzeć do osób, które często pozostają poza systemem wsparcia, szczególnie w regionach o gorszym dostępie do usług zdrowotnych.

    Rząd zapowiada, że rozwój technologii wspierających zdrowie psychiczne będzie jednym z priorytetów 10-letniego Planu Zdrowotnego. Dokument przewiduje dodatkowe 688 mln funtów na poprawę dostępu do terapii, zwiększenie liczby pracowników w sektorze oraz rozwój cyfrowych narzędzi, które będą pełnić rolę pełnowartościowych metod terapeutycznych.

    Jeśli zaplanowane pilotaże zakończą się sukcesem, w ciągu najbliższego roku do półtora pacjenci w całym kraju mają zyskać dostęp do nowoczesnych, spersonalizowanych narzędzi terapeutycznych. Takie inwestycje przydałyby się także w Polsce – średni czas oczekiwania na pierwszą wizytę u psychologia wynosi – w zależności od regionu – od 6 miesięcy do nawet 2 lat. Z ostatnich danych wynika, że na 700 pacjentów przypada tylko 1 lekarz o specjalizacji w psychiatrii. Tymczasem gwałtownie rośnie liczba zaburzeń psychicznych i związanych z tym zwolnień lekarskich.

    DeviceGuide pomaga w dokładnym manewrowaniu cewnikiem i precyzyjnym osadzeniu impantu we wnętrzu bijącego serca
    DeviceGuide z AI ułatwia manewrowanie cewnikiem i precyzyjne osadzenie implantu we wnętrzu bijącego serca

    DeviceGuide to rozwiązanie oparte na sztucznej inteligencji (AI) wspierające lekarzy podczas zabiegu naprawy nieszczelnej zastawki mitralnej. System przetwarza w czasie rzeczywistym dane z urządzeń obrazowania medycznego, tworząc obraz 3D wnętrza bijącego serca i pomagając kardiochirurgom w nawigacji cewnikiem, aby prawidłowo osadzić implant.

    Zabiegi na sercu wymagające perfekcji chirurgicznej

    Niedomykalność mitralna (MR) dotyka około 37 milionów dorosłych na całym świecie i jest najczęstszą chorobą zastawki mitralnej, występującą u ok. 2% populacji. Klinicznie istotna MR, czyli o umiarkowanym lub większym nasileniu, występuje u ponad 10% osób po 70 roku życia. Wtórna MR często towarzyszy niewydolności serca, głównej przyczynie zgonów w Polsce, na którą choruje ok. 1,2 mln osób. Szacuje się, że nawet u 50% z ciężką postacią MR rezygnuje się z zabiegu ze względu na ryzyko operacyjne wynikające z podeszłego wieku. Nieleczona MR często prowadzi do śmierci pacjenta.

    Alternatywą do operacji na otwartym sercu są małoinwazyjne, przezcewnikowe zabiegi naprawy niedomykalności zastawki mitralnej. To tak zwana metoda „brzeg-do-brzegu” (ang.: edge-to-edge) polegająca na połączeniu obu płatków zastawki mitralnej za pomocą specjalnej zapinki. Choć bezpieczniejsza dla pacjentów, technika jest jedną z najbardziej skomplikowanych procedur kardiologicznych w medycynie wymagających dużej precyzji.

    Tradycyjnie lekarze polegają na dwuwymiarowych obrazach rentgenowskich i ultrasonograficznych, manualnie manewrując cewnikiem podczas wprowadzania implantu do poruszającej się komory serca. Ale teraz z pomocą przychodzi AI.

    Sztuczna inteligencja widzi to, czego lekarze wcześniej nie byli w stanie dostrzec

    DeviceGuide działa jak pomocnik kardiochirurga, pomagając mu w prawidłowym manewrowaniu cewnikiem i dokładnym osadzeniu implanta. Wykorzystując algorytmy głębokiego uczenia się do interpretacji i łączenia obrazów rentgenowskich i ultrasonograficznych w czasie rzeczywistym, tworzy na żywo trójwymiarową wizualizację serca i położenia urządzenia w jego wnętrzu.

    – Po raz pierwszy sztuczna inteligencja pomaga w czasie rzeczywistym podczas zabiegów usuwania wad serca – mówi dr Atul Gupta, dyrektor medyczny ds. diagnostyki i leczenia w Philips oraz praktykujący lekarz interwencyjny. System działa jak inteligentny asystent lekarza, zwiększając widoczność, pewność i precyzję podczas minimalnie inwazyjnych zabiegów. Wprowadzanie cewnika do bijącego serca można porównać do próby trafienia w cel wewnątrz przezroczystej, poruszającej się piłki tenisowej.

    Podczas naprawy zastawki mitralnej, oprócz doświadczenia kardiochirurga równie ważna jest praca zespołowa i wyczucie czasu. Jeden lekarz kontroluje sondę obrazującą, drugi nawiguje cewnikiem, a pozostali monitorują dane na żywo. DeviceGuide tworzy jeden wspólny punkt odniesienia wizualnego, pokazując wszystkim obecnym na sali operacyjnej ten sam obraz anatomii i urządzenia. Pozwala to usprawnić komunikację i pomaga zespołowi skupić się na pacjencie, zamiast na analizie obrazów.

    AI pomaga kardiochirurgowi nawigację podczas zabiegu TEER, analizując obrazy w czasie rzeczywistym
    AI pomaga kardiochirurgowi podczas zabiegu TEER, analizując obrazy w czasie rzeczywistym

    Zabiegi kardiologiczne w 3D z aktywną nawigacją

    Oparty na AI DeviceGuide, automatycznie rozpoznaje, śledzi i podświetla sylwetkę implantu, gdy porusza się on w sercu. Każdy najmniejszy ruch jest analizowany w czasie rzeczywistym, pomagając lekarzom w precyzyjnej nawigacji i utrzymaniu poprawnej orientacji ruchów przez cały czas trwania zabiegu. Jak to możliwe? AI łączy wiele obrazów z urządzeń diagnostyki obrazowej w jeden spójny obraz 3D, dzięki czemu każdy członek zespołu kardiologicznego, w tym lekarz ultrasonografista i kardiolog interwencyjny, widzi ten sam, zsynchronizowany obraz w czasie rzeczywistym.

    – To tak, jakby do urządzenia przymocowano zawsze widoczne, nawigujące światło. AI śledzi jego ruch 3D w komorach serca, pokazując położenie i kierunek w czasie rzeczywistym. Daje to lekarzom poczucie głębi i orientacji w miejscu zabiegu, co wcześniej nie było nieosiągalne – twierdzi dr Gupta.

    DeviceGuide jest przeznaczony dla kardiologów wykonujących przezcewnikowe zabiegi naprawy zastawki mitralnej (TEER, Transcatheter Edge-to-Edge Repair). Rozwiązanie uproszcza wykonanie zabiegu i może być stosowane zarówno w ośrodkach posiadających duże doświadczenie w TEER, jak i szpitalach, które dopiero zaczynają stosować tę metodę.

    GPS dla serca

    DeviceGuide rozszerza portfolio rozwiązań Philips w dziedzinie terapii wspomaganej obrazowaniem (IGT), umożliwiającej lekarzom wykonywanie skomplikowanych zabiegów poprzez małe nacięcia z wykorzystaniem obrazowania na żywo zamiast operacji. Jak podkreśla firma, innowacja jest krokiem milowym w rozwoju AI, która z roli asystenta diagnostycznego w obrazowaniu medycznym ewoluuje do narzędzia wspomagającego podejmowanie decyzji w czasie rzeczywistym podczas zabiegu.

    Symulacja zabiegu z wykorzystaniem DeviceGuide firmy Philips
    Symulacja zabiegu z wykorzystaniem DeviceGuide firmy Philips

    System działa na platformie terapii obrazowej Azurion firmy Philips i technologii fuzji obrazowania w czasie rzeczywistym EchoNavigator. Łączą one obraz ultrasonograficzny i rentgenowski, wizualizując anatomię tkanek miękkich oraz poruszającego się w ich wnętrzu urządzenia. System głębokiego uczenia nieustannie analizuje dane, śledząc pozycję, trajektorię i orientację implantu podczas całego zabiegu. Innowacja to efekt współpracy z firmą Edwards Lifesciences, światowym liderem w dziedzinie innowacji strukturalnych serca.

    Dla pacjentów minimalnie inwazyjne zabiegi wspomagane przez sztuczną inteligencję mogą oznaczać szybszy powrót do zdrowia i mniej powikłań. DeviceGuide ma szansę poprawić dostępność do ratujących życie metod leczenia dla osób, które ze względu na stan zdrowia lub wiek nie mogą być poddawane operacjom na otwartym sercu. W przypadku lekarzy, DeviceGuide może zmniejszyć poziom tzw. obciążenia poznawczego (liczba informacji do analizy podczas zabiegu), poprawić dokładność i usprawnić pracę zespołową na sali operacyjnej.

    Dr Alejandro Mauro, dyrektor ds. transformacji cyfrowej w Klinice Alemana (Chile)

    Dzięki integracji elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM) z dużymi modelami językowymi, lekarze z Clínica Alemana de Santiago w Chile mogą szybko otrzymać podsumowanie informacji z obszernej kartoteki pacjenta oraz generować raporty sprawozdawcze. Dr Alejandro Mauro, dyrektor ds. transformacji cyfrowej, wyjaśnia, jak bezpiecznie i skutecznie stosować LLM w ochronie zdrowia.

    Clínica Alemana wprowadziła duże modele językowe do e-dokumentacji medycznej. Jak działa integracja EDM i LLM?

    Kiedy w listopadzie 2022 r. pojawił się ChatGPT, zaskakując świat nowymi możliwościami, wiedzieliśmy, jak będzie go można wykorzystać w medycynie – od lat testowaliśmy, ale jeszcze bez wdrażania, poprzednie modele językowe, takie jak BERT, RoBERTa czy medicalBERT. Stąd wraz z premierą ChatGPT byliśmy świadomi potencjału LLM, ale także ograniczeń i trudności związanych z ich bezpiecznym włączeniem do środowiska medycznego.

    ChatGPT był punktem zwrotnym w rozwoju AI, wprowadzając element, którego brakowało poprzednim modelom: trenowanie modelu z wykorzystaniem informacji zwrotnych, znane jako uczenie się przez wzmocnienie (reinforcement learning).

    W grudniu 2022 roku zaczęliśmy zastanawiać się nad potencjalnymi obszarami zastosowania, aby zintegrować GPT z naszą elektroniczną dokumentacją medyczną i przeprowadzić wstępne testy. Bezpośrednie włączenie ChatGPT do EDM nie było – i nadal nie jest – technicznie wykonalne, bo jest to model zamknięty. Okazja nadarzyła się, gdy Microsoft wprowadził modele OpenAI do prywatnej infrastruktury chmurowej na platformie Azure.

    Jak w przypadku każdej innowacji, brakowało nam praktycznego doświadczenia we wdrażaniu modeli LLM w EDM. Dlatego rozpoczęliśmy prace rozwojowe od określenia, w których miejscach EDM użycie LLM będzie dozwolone. W kolejnym kroku zaczęliśmy tworzyć i testować prompty, stopniowo je udoskonalając. Potem powstał menedżer komunikatów, a następnie odpowiednie moduły w systemie EDM do wyświetlania nowych informacji. Pierwsze LLM udostępniliśmy personelowi medycznemu w październiku 2023 roku.

    Newsletter OSOZ

    Jakie dokładnie?

    Na pierwszym miejscu były podsumowania dokumentacji pacjentów. Ci z nas, którzy pracują z EDM dobrze wiedzą, czego jej brakuje. Pomimo solidnego projektowania systemów IT, EDM trudno się przegląda albo szuka w niej informacji. Pojawienie się genAI daje po raz pierwszy możliwość rozwiązania tego problemu poprzez przekształcanie setek stron ustrukturyzowanych i nieustrukturyzowanych informacji klinicznych w jasne i krótkie podsumowanie, pozwalające lekarzom maksymalnie wykorzystać czas przeznaczony na wizytę lekarską. Wprowadziliśmy też narzędzie wspomagające tworzenie notatek klinicznych – LLM podpowiada dalszą część tekstu, aby stał się on bardziej kompletny, jasny i poprawny gramatycznie.

    Drugim zastosowaniem było generowanie raportów medycznych. W oparciu o notatki kliniczne lub całą historię pacjenta, LLM automatyzuje tworzenie dokumentów wymagane przez ubezpieczycieli lub inne podmioty, wyręczając w zadaniach postrzeganych przez lekarzy jako „administracyjne”.

    Po trzecie, LLM bardzo nam ułatwiają tworzenie materiałów informacyjnych dla pacjentów, dostosowując język medyczny do prostego języka zrozumiałego dla osób niebędących lekarzami. Eksperymentalnie wprowadziliśmy też sugestie dotyczące planu leczenia, ale na razie ta opcja nie jest dostępna dla personelu medycznego.

    Co zrobić, aby korzystanie z modeli LLM było łatwe dla użytkowników i bezpieczne pod względem dokładności i ochrony danych?

    Najważniejsze jest wykorzystanie takiej chmury danych, która oferuje wdrażanie modeli LLM, ale jednocześnie jest zgodna z lokalnym i międzynarodowym prawem. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że korzystając z publicznych narzędzi hostowanych na wspólnej infrastrukturze firm takich jak Meta, OpenAI czy Google, mogą ujawniać poufne dane pacjentów i potencjalnie naruszać ich prawa.

    My mieliśmy to szczęście, że chmura danych Microsoftu, na której pracuje nasz szpital, oferuje możliwość bezpiecznego wdrażania modeli AI. Ale można to też zrobić sięgając do modeli open-sourcowych i uruchomić AI na bazie lokalnej, jeśli nie wdrożono chmury. Na początek zalecam skonsultowanie pomysłu z działem prawnym i użytkownikami końcowymi, czyli lekarzami.

    A jak wyglądał etap włączania AI do EDM?

    Postrzegamy elektroniczną dokumentację medyczną jako żywy organizm, który musi rozwijać się i ewoluować. AI jest po prostu kolejnym krokiem w tej ewolucji.

    Zazwyczaj wprowadzamy ulepszenia do EDM bez większych ogłoszeń, po prostu udostępniając je wszystkim lub wybranym użytkownikom. Tak też było w przypadku naszego rozwiązania AI nazwanego AlemanaGPT. Dodaliśmy ikonę w różnych miejscach EDM i obserwowaliśmy zachowania użytkowników: kto kliknął, które funkcje były najbardziej atrakcyjne, kto nigdy z nich nie korzystał, kto wypróbował je raz, a kto używał ich regularnie.

    Na podstawie tych informacji zidentyfikowaliśmy trzy grupy lekarzy, z którymi nawiązaliśmy kontakt, aby poznać ich opinie i możliwości ulepszeń. Zebrane informacje zwrotne pozwoliły nam zoptymalizować narzędzie i dostosować je do sposobu pracy pracowników medycznych.

    AlemanaGPT to żywy projekt, w którym codziennie wprowadzane są jakieś zmiany. Regularnie spotykamy się z zespołami klinicznymi, konsultujemy, co można zmienić na lepsze, aktualizujemy modele AI. Początkowo pracowaliśmy na GPT-3.5, a obecnie wykorzystujemy różne modele OpenAI, Anthropic i Google, w zależności od zadania.

    Klinika stosuje też klasyczne narzędzia AI.

    Algorytmy AI wdrażamy od 2018 roku. Każdego roku testujemy 2–4 modele komercyjne. Jeśli mają one wymagane certyfikaty, są bezpieczne oraz oferują konkretne korzyści, kwalifikujemy je do dalszych badań. Zazwyczaj testujemy przez sześć miesięcy i na podstawie wyników decydujemy, czy włączyć je na stałe do infrastruktury IT, czy odrzucić.

    Tak powstał m.in. RapidAI, czyli zestaw modeli, które identyfikują obszary tkanki mózgowej nadającą się do uratowania po udarze, umożliwiając leczenie, które bez tego wsparcia byłoby niemożliwe. Skorzystały na tym setki pacjentów po udarze, w przypadku których udało się ograniczyć do minimum negatywne następstwa choroby.

    Z kolei LimbusAI działający w naszym centrum radioterapii konturuje skany tomografii komputerowej narządów, aby uniknąć ich napromieniowania, co jest niezbędnym krokiem w bezpiecznym planowaniu leczenia. Bez AI cały proces zajmował nawet trzy godziny, a teraz tylko dwie minuty. Wprowadziliśmy też DeepC – rodzaj modelu AI, który pozwala wdrożyć i przetestować nowe modele AI za pomocą kilku kliknięć, co znacznie skraca czas konfiguracji i przyspiesza testy.

    Pobierz raport specjalny o AI w ochronie zdrowia
    Pobierz raport specjalny o AI w ochronie zdrowia

    Z genAI szpital korzysta już 2 lata, z AI – ponad 7. Jakie ma Pan przemyślenia na jej temat?

    Żadna technologia nie rozwiązuje wszystkich problemów ani nie jest idealna. Wiele z innowacji daje wrażenie rewolucyjnych i obiecuje przenosić góry, ale dopiero wdrożenie ujawnia ich rzeczywisty potencjał i ograniczenia.

    Z mojego punktu widzenia najważniejsze dla szpitala jest posiadanie dojrzałości do szybkiego testowania innowacji. Wówczas placówka może szybko wdrażać najcenniejsze rozwiązania lub odrzucać te, które dużo obiecują, ale mało oferują. Dla mnie kryterium wyboru jest proste i ogranicza się do monitorowania, czy z nowej funkcji AI korzystają pracownicy służby zdrowia. Jeśli tak, wiem że takie rozwiązanie stanowi wartość dodaną i warto je skalować.

    Chciałbym podkreślić jedno: Jesteśmy głęboko sceptyczni i kierujemy się dowodami wdrażając AI. Każdą technologię oceniamy obiektywnie i metodycznie, w pierwszym kroku identyfikując ryzyko związane z eksperymentalnym zastosowaniem. Obejmuje to przegląd badań walidacyjnych, certyfikatów i dokumentacji technicznej. Następnie przeprowadzamy testy pilotażowe z udziałem użytkowników końcowych. Na koniec monitorujemy wpływ nowej funkcji na pracę.

    Szpital jako jeden z niewielu na świecie myśli już o wdrażaniu tzw. agentów AI.

    W marcu 2025 roku powstał system Clínica Alemana Agent System, który opracowaliśmy we współpracy z partnerem technologicznym. Jego zakres kompetencji rozszerzyliśmy poza EDM na wszystkie systemy e-zdrowia w tym portal pacjenta, stronę internetową, system rozliczeń itd. Nowe rozwiązanie pozwala nam tworzyć dowolnych agentów AI i integrować je z naszymi systemami informatycznymi na bazie scentralizowanej platformy. Agenci mogą wykorzystywać różne narzędzia, aby zyskać bezpieczny dostęp do danych klinicznych oraz następnie analizować je za pomocą modeli LLM.

    Pierwsze trzy wdrożenia są planowane na najbliższe miesiące i obejmą m.in. Agent EDM pozwalający lekarzom „rozmawiać” z dokumentacją medyczną pacjenta oraz zadawać konkretne pytania. Agent przeszukuje całą dokumentację, w tym wyniki badań, i zwraca informacje w żądanym formacie. Drugą innowacją będzie bezpieczny portal AI dla lekarzy, czyli taki prywatny ChatGPT w naszej chmurze. Wiedząc, że lekarze i tak już korzystają z ChatGPT, portal pozwoli zapobiegać ryzykownym praktykom wprowadzania danych pacjenta do systemów komercyjnych, jak właśnie ChatGPT.

    Jak udaje się Państwu przekonać personel do korzystania z AI?

    Podstawą jest dobra komunikacja między Działem Informatyki Biomedycznej a pracownikami. Nowe rozwiązania projektujemy w oparciu o bezpośrednie opinie użytkowników, a gdy pomysły pochodzą od informatyków, zawsze współpracujemy z lekarzami i pielęgniarkami, aby zweryfikować ich przydatność.

    Wszystko zaczyna się od problemu, nigdy od technologii. Jeśli nie ma problemu, który technologia może rozwiązać, nie podejmujemy żadnych działań, niezależnie od trendów technologicznych. Dzięki takiemu podejściu udało się stworzyć autentyczną kulturę innowacji, gdzie pracownicy czują, że mogą otwarcie zgłaszać problemy z IT i nowe propozycje. Staramy się też personalizować system IT w zależności od użytkownika. Każdy z nich ma dostęp do funkcji zgodnie ze swoim profilem i potrzebami. W praktyce nie mamy jednej elektronicznej dokumentacji medycznej, ale wiele EDM-ów, w zależności od roli pracownika.

    1 2 3 129