AI potrafi identyfikować nawet drobne szczegóły w rozmowie z pacjentem. Jest zawsze cierpliwa
AI potrafi identyfikować nawet drobne szczegóły w rozmowie z pacjentem. Jest zawsze cierpliwa

Kolejne badanie potwierdza, że pacjenci interpretują odpowiedzi udzielane przez sztuczną inteligencję (AI) za bardziej empatyczne niż te udzielane przez lekarzy-ludzi. Co to oznacza dla psychologii i psychiatrii?

AI słucha i rozumie

W badaniu Third-party evaluators perceive AI as more compassionate than expert humans opublikowanym w styczniu 2025 r. w czasopiśmie Communications Psychology, naukowcy przeprowadzili serię czterech eksperymentów z udziałem 550 osób. Celem było sprawdzenie reakcji na porady przekazywane przez sztuczną inteligencję (ChatGPT) w porównaniu do specjalistów zdrowia psychicznego. Oceniano m.in. ogólne wrażenie, poziom empatii, zrozumienia problemu itd. Podobnie jak w przypadku innych tego typu testów, AI okazała się bardziej empatyczna. I to nawet po tym, jak uczestnicy badania dowiedzieli się, że to komputer a nie człowiek udzielał odpowiedzi.

Wniosek badaczy: AI sprawdza się dobrze w sytuacjach wirtualnej interakcji i ma potencjał do zaspokojenia rosnącej potrzeby empatii w kontekście komunikacji z pacjentem. Odpowiedzi generowane przez AI były preferowane w 68% przypadków.

Główna autorka badania, Dariya Ovsyannikova, kierownik laboratorium na wydziale psychologii Uniwersytetu w Toronto, przypisuje sukces AI jej zdolności do identyfikowania drobnych szczegółów w rozmowie z pacjentem i obiektywizmowi odpowiedzi. AI jest zawsze cierpliwa i uważna. Z kolei ludzie uzyskali gorsze wyniki, bo ludzie potrzebują odpoczynku i kierują nimi emocje.

Eleanor Watson, wykładowca AI na Singularity University, twierdzi, że AI może z powodzeniem modelować komunikację z niezwykłą spójnością i pozorną empatią. Z tym mogą mieć problem ludzie – lekarzy często ogranicza doświadczenie kliniczne, zdolności poznawcze oraz  wytrzymałość na stres. Do tego skala danych, które AI może przetwarzać, przekracza możliwości człowieka.

AI jako zawsze dostępny psycholog? Nie zawsze

Badanie na nowo wywołało dyskusję, czy sztuczna inteligencja może pełnić rolę psychologów oraz psychiatrów skoro oceniana jest także dobrze przez pacjentów. Zdrowie psychiczne przeżywa kryzys na całym świecie. Według Światowej Organizacji Zdrowia, ponad dwie trzecie osób cierpiących na choroby psychiczne nie ma dostępu do opieki, której potrzebują. W krajach o niskim i średnim dochodzie odsetek ten wynosi aż 85%.

Jednocześnie rośnie liczba osób z depresją i innymi chorobami psychicznymi. AI mogłaby przejąć częściowo rolę terapeuty, zwłaszcza dla stabilnych i lekkich przypadków. Maszyny mają jeszcze jedną przewagę – gdy trzeba zwierzyć się z bardzo intymnych i osobistych tematów, pacjenci mają mniejsze opory przed AI, bo nie muszą się obawiać osądu moralnego.

Zastosowanie AI w charakterze terapeuty niesie ze sobą kilka niebezpieczeństw. Sztuczna inteligencja czasami wydaje się wyrozumiała i perfekcyjna do tego stopnia, że zapominamy o możliwości popełnienia błędu. W przypadku generatywnej AI, mamy do czynienia z narzędziem poza jakąkolwiek kontrolą (black box) – odpowiedzi generowane są na bazie czystej statystyki, a nie wiedzy klinicznej. Do tego dochodzą kwestie etyczne: AI może manipulować i w przekonujący sposób podawać błędne informacje; AI generuje wrażenie empatii, ale sama w sobie nie jest empatyczna.

Należy też pamiętać, że ChatGPT to rozwiązanie chmurowe – wprowadzane dane są przetwarzane w centrum AI amerykańskiego koncernu technologicznego OpenAI. Choć firma deklaruje najwyższe standardy prywatności i bezpieczeństwa danych, w przypadku porad zdrowia psychicznego mamy do czynienia z bardzo wrażliwymi danymi medycznymi.

W 2025 r. CeR obejmie świadczenia realizowane w ramach kardiologii, programu profilaktyki raka szyjki macicy oraz programu profilaktyki raka piersi
W 2025 r. CeR obejmie świadczenia realizowane w ramach kardiologii, programu profilaktyki raka szyjki macicy oraz programu profilaktyki raka piersi

Wszystko, co już wiemy na temat wdrożenia Centralnej e-Rejestracji z projektu ustawy oraz odpowiedzi Centrum e-Zdrowia na pytania dostawców oprogramowania.

Harmonogram i dofinansowanie

Od wejścia w życie ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków – która wprowadzi CeR – placówki medyczne mają 3 miesiące na integrację i udostępnianie terminów w centralnym systemie. Czasu nie zostało dużo, bo ustawa jest już w konsultacjach społecznych.

Na uruchomienie CeR będzie można uzyskać dofinansowanie w kwocie 10.000 zł na każdą lokalizację świadczeniodawcy. Pod jednym warunkiem – placówka rozpocznie prowadzenie centralnej elektronicznej rejestracji w terminie 4 miesięcy od dnia wejścia przepisów w życie. Dotacja obowiązuje do 2029 roku, co oznacza, że będzie też dostępna dla kolejnych zakresów świadczeń objętych CeR. Pieniądze muszą być wydane na integrację z system centralnym, czyli na np. reorganizację pracy albo zakup oprogramowania. Dobra wiadomość jest taka, że wiodący dostawcy IT już od momentu ruszenia pilotażu oferują aktualizacje systemu zawierające integrację CeR, najczęściej bezpłatnie.

Przypomnijmy, że przystępując do pilotażu dofinansowanie było znacznie większe i mogło wynieść nawet do 200.000 zł jednorazowego wsparcia plus dodatkowe środki za udostępnianie terminów. Pilotaż skończy się 30 czerwca, a od 1 kwietnia do 31 października potrwa jego ewaluacja.

Przygotowanie techniczne i organizacyjne

CeR będzie dotyczyć świadczeń udzielanych pacjentom pierwszorazowym oraz tym kontynuującym leczenie. Z tą różnicą, że informacja o osobach kontynuujących leczenie nie będzie umieszczana w centralnym wykazie oczekujących. Na podstawie danych z CeR, powstanie Centralny Wykaz Oczekujących, który będzie dostępny publicznie. Zastąpi on listy oczekujących – tych placówki medyczne nie będą musiały już prowadzić.

Jednym z głównych obowiązków placówek medycznych w ramach CeR będzie prowadzenie harmonogramów przyjęć w sposób zgodny z wymaganiami ustawy. Każdy termin wizyty (slot) w udostępnionym harmonogramie będzie musiał zawierać takie informacje jak:

Do tego dochodzi informacja o udzielaniu świadczeń opieki zdrowotnej dzieciom w podziale na przedziały wiekowe ustalone między Funduszem a świadczeniodawcą. Dane zaszyte w pojedynczym slocie i przekazane do CeR pomogą pacjentom w wyszukiwaniu wolnych terminów w systemie centralnym, czyli np. na Internetowym Koncie Pacjenta.

Harmonogramy przyjęć muszą być na bieżąco aktualizowane oraz regularnie przekazywane do CeR. Za synchronizację odpowiedzialne będą systemy IT. Centrum e-Zdrowia udostępniło w 2024 roku środowisko integracyjne dostawcom, tak aby obecnie wykorzystywane systemy gabinetowe mogły obsługiwać nową funkcjonalność CeR.

Projekt ustawy zakłada też rozszerzenie informacji umieszczanych na e-skierowaniu o dane dodatkowe dla osoby realizującej skierowanie lub dla świadczeniobiorcy np. niestandardowe informacje niezbędne do prawidłowej realizacji świadczenia. To samo dotyczy e-recepty.

Zdefiniowany w ustawie obowiązek przesyłania dostępnych terminów wizyt (tzw. slotów) do systemu e-Rejestracji obejmuje trzy czynności:

Dane udostępniane do CeR są też przekazywane do Narodowego Funduszu Zdrowia w celu – jak czytamy w ustawie – kontrolowania prawidłowości realizacji przez świadczeniodawców obowiązków nakładanych przez CeR, rozliczania kosztów udzielonych świadczeń opieki zdrowotnej i monitorowania dostępności do świadczeń opieki zdrowotnej. W praktyce oznacza to, że bez wprowadzenia CeR, nie będzie można rozliczyć z NFZ usług, które e-rejestracja obejmuje.

Plan wdrożenia

Stopnień skomplikowania obsługi CeR będzie na pewno zależeć od udogodnień w systemach IT oraz wielkości placówki. Tego, jak poradziły sobie z wdrożeniem CeR placówki biorące udział w pilotażu, dowiemy się po jego zakończeniu. Choć ten nie jest reprezentatywny – w Ocenie Skutków Regulacji do projektu rozporządzenia Ministra Zdrowia wprowadzającego program pilotażowy założono, że przystąpi do niego ok. 3,8 tys. placówek. Według danych z lutego br., na pilotaż zdecydowało się tylko 218 podmiotów.

Z dotychczas zebranych opinii już wiadomo, że wdrożenie CeR najlepiej zacząć od analizy prowadzonego kalendarza wizyt i dopasowania go do nowych wymagań. To może zająć sporo czasu, bo każda placówka ma inne podejście i przyzwyczajenia, sposób umawiania i oznaczania pacjentów, procedury nadawania priorytetów i ustalania slotów. Czasami może się okazać, że aktualnie prowadzony harmonogram trzeba będzie przebudować od podstaw, co nie jest łatwe, gdy terminy są umawiane na miesiące do przodu.

Drugim elementem jest dokładne przeszkolenie personelu z nowych procedur rejestracji zgodnych z CeR. Do tego dochodzi aktualizacja oprogramowania gabinetowego. Jeśli dostawca IT spóźni się z dopasowaniem systemu do CeR, placówka niestety będzie zmuszona prowadzić drugi kalendarz w systemie gabinet.gov.pl. A to oznacza podwójną pracę. Na testy – podczas których okaże się, czy nowa organizacja harmonogramu sprawdza się w pracy – najlepiej zarezerwować kilka tygodni. Szacowany czas wdrożenia CeR w przypadku placówki średniej wielkości to ok. 2–3 miesięcy. Zakładając, że na jej wdrożenie placówki będą miały 3 miesiące od czasu wejście w życie ustawy, co ma nastąpić jeszcze w tym roku, przygotowania trzeba zacząć już teraz.

Od bieżącego numeru 4/2025 OSOZ Statystyki udostępniamy aptekom kolejne dane pomagające zarządzać bieżącą działalnością i dopasowywać asortyment do potrzeb pacjentów.

Wśród nowych statystyk są m.in.:

OSOZ Statystyki 4/2025

W numerze 4/2025 OSOZ Statystyki:

Koncentracja sprzedaży na rynku aptecznym

3 617 – tyle sumarycznie SKUsów, czyli unikalnych prezentacji produktów w trzech analizowanych w tym tekście kategoriach, osiągnęło w 2024 roku wynik sprzedaży z aptek do Klientów, który można określić frazą: „zakupiono jedno lub więcej opakowań”. To dużo. Żadna apteka, a nawet hurtownia, nie dysponuje pełnym asortymentem dostępnym na rynku. Nie miałoby to zresztą sensu. Rynek farmaceutyczny, jak każdy inny, jest skoncentrowany.

Czytaj dalej 👉

Sprzedaż apteczna leków przeciwnowotworowych

Co roku chorobę nowotworową diagnozuje się u ok. 170 tys. Polaków. Z danych Krajowego Rejestru Nowotworów wynika, że obecnie z chorobą żyje ponad 1,17 mln, czyli 440 na 100 000 populacji. Nowotwory są drugą przyczyną przedwczesnej śmierci w Polsce, zaraz po chorobach układu krążenia, odpowiadając za 25% wszystkich zgonów (100 tys. rocznie).

Według danych OSOZ, w 2024 roku w aptekach zakupiono 1,9 mln opakowań leków przeciwnowotworowych za łączną sumę 259 mln zł. Sprzedaż z roku na rok rośnie. Dobrą wiadomością dla pacjentów jest poszerzanie się asortymentu nowych leków (coraz to nowsze metody leczenia) przy jednocześnie małych zmianach cen (efekt polityki refundacyjnej).

Czytaj dalej 👉

Ponadto w numerze:

Archiwum czasopisma OSOZ Statystyki

Dietetyczka i blogerka Olga Lewandowska przygotowała apkę z przepisami
Olga Lewandowska to dietetyczka, blogerka i autorka kilku e-booków o zdrowym odżywianiu

Tysiące przepysznych i zdrowych przepisów ze zdjęciami z możliwością układania własnego jadłospisu – obiecuje apka stworzona przez dietetyczkę Olgę Lewandowską. Jej najmocniejszą stroną jest społecznościowy charakter. Ale są też minusy.

Absolwentka Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, dietetyczka kliniczna, znana blogerka i autorka kilku e-booków ma jedną zasadę: dieta odchudzająca musi być smaczna i łatwa. Dlatego od lat tworzy i publikuje nieskomplikowane plany żywieniowe i dzieli się nimi w social mediach. Jej nowa aplikacja jest zbiorem od dawna publikowanych przepisów, ale i społecznością Fit Foczek, czyli osób odżywiających się zdrowo i lekko oraz chcących zachować lub zyskać wymarzoną sylwetkę bez wyrzeczeń.

W jej wnętrzu znajdziemy to, czego oczekujemy od tego typu apki: 1000+ przepisów, filtry wyszukiwania (pora dnia, specjalne diety jak wegańska, low carb, desery i główne dania itd.), jadłospisy, kalkulator kalorii oraz składników odżywczych (ze skanerem kodów kreskowych produktów) oraz listę zakupów.

Dokładne opisy posiłków i proste przygotowanie - aplikacja Fit Foczki robi dobre pierwsze wrażenie
Dokładne opisy posiłków i proste przygotowanie – aplikacja Fit Foczki robi dobre pierwsze wrażenie

Pierwsze wrażenie jest pozytywne – posiłki są pomysłowe i nieskomplikowane oraz opatrzone atrakcyjnymi zdjęciami. Każdy przepis został dokładnie opisany i uzupełniony listą zakupów i sposobem przygotowania. Co 2–3 tygodnie pojawiają się nowe, sezonowe przepisy. Zróżnicowanie diet robi wrażenie: wysokobiałkowe po treningu, desery niskokaloryczne, dieta bezmięsna, dla cukrzyków, bez nabiału itd. Te same funkcje można znaleźć na stronie internetowej, ale korzystanie z nich w apce jest dużo łatwiejsze. Są nawet zamienniki produktów, jeśli nie znajdziemy konkretnego składnika w sklepie.

Dużym plusem są motywacyjne teksty i społecznościowy charakter apki, co wyróżnia ją od tysiąca podobnych. To, że stoi za nią wykształcona dietetyczka, daje pewność, że nie są to po prostu przepisy zebrane z przypadkowych książek i blogów. Kaloryczność składników opiera się o dane Instytutu Żywności i Żywienia. Minusem jest wysoka cena. W darmowym planie jest tylko kalkulator zapotrzebowania kalorycznego, 10 przepisów i licznik kalorii. Wersja podstawowa kosztuje 59 zł miesięcznie, a premium – która daje dostęp do wszystkich opisanych funkcji – 119 zł/miesiąc lub 999 zł na rok.

 NHS, czyli brytyjski odpowiednik NFZ, otwiera coraz więcej tzw. Wspólnotowych Centrów Diagnostycznych (CDC), w których wykorzystuje się nowe technologie, w tym AI
NHS, czyli brytyjski odpowiednik NFZ, otwiera coraz więcej tzw. Wspólnotowych Centrów Diagnostycznych (CDC), w których wykorzystuje się nowe technologie, w tym AI

W ciągu ostatnich 4 lat rzecznik praw obywatelskich w Anglii pozytywnie rozpatrzył 45 spraw dotyczących błędów wynikających z nieprawidłowego odczytania zdjęć rentgenowskich albo tomografii komputerowej. W ich zredukowaniu ma pomóc AI.

Lekarze pod ciężarem niewydolnego systemu

To wierzchołek góry lodowej błędów medycznych, które często prowadzą do możliwych do uniknięcia zgonów pacjentów. Chodzi o diagnozowanie zmian nowotworowych na podstawie zdjęć medycznych. Lekarze bez odpowiedniego doświadczenia często nie dostrzegają minimalnych patologii, nie zlecają wymaganych dodatkowych badań albo przeoczają niepokojące wyniki badań. Najczęstszym powodem jest nadmiar pracy albo zakłócony przepływ danych pomiędzy diagnostyką obrazową a lekarzem zlecającym badania.

W jednym z przypadków zgłoszonych do rzecznika praw obywatelskich, u 82-letniego mężczyzny nie zdiagnozowano raka jelita grubego i to pomimo wielokrotnych badań. Inny pacjent, pięciokrotnie odwiedził ostry dyżur w okresie 3 miesięcy. Lekarze nie zgłosili żadnych nieprawidłowości, co doprowadziło do sześciotygodniowego opóźnienia w diagnozie raka i operacji. Pierwsze zdjęcie RTG – sugerujące niedrożność jelita cienkiego – nie zostało zweryfikowane przez specjalistę. Zmiana okazała się nowotworem, a kilka miesięcy później pacjent odebrał sobie życie. W pozostawionym liście napisał, że nie jest w stanie dłużej radzić sobie z bólem.

Rzecznik praw obywatelskich, Rebecca Hilsenrath, stwierdziła, że personel pięciokrotnie nieprawidłowo podszedł do leczenia bólu. Szpital zgodził się wypłacić rodzinie odszkodowanie w wysokości 4 000 funtów.

Sztuczna inteligencja jako dodatkowa para oczu

Takich spraw jest więcej i najczęściej dotyczą nieprawidłowo ocenionej zmiany widocznej na zdjęciach diagnostyki obrazowej, co często prowadzi do opóźnienia leczenia, powikłań a nawet zgonów.

Już w raporcie z 2021 roku, rzecznik zwracał uwagę na konieczność poprawy procedur diagnozowania pacjentów na podstawie zdjęć medycznych. Według Rebecci Hilsenrath, konieczne jest podjęcie działań w celu poprawy infrastruktury cyfrowej w Brytyjskiej Narodowej Służbie Zdrowia (NHS).

Także Dr Katharine Halliday, prezes Królewskiego Kolegium Radiologów, zgadza się, że infrastruktura cyfrowa wymaga modernizacji i rozbudowy. To konieczne, bo system zdrowia jest przeciążony i niedofinansowany. Już obecnie w NHS brakuje 30% radiologów w stosunku do zapotrzebowania, a w 2028 roku deficyt ten wzrośnie do 40%.

W perspektywie kryzysu kadr medycznych, jedynym wyjściem, aby zmniejszyć odsetek błędów medycznych, jest zastosowanie sztucznej inteligencji. Takie podejście mogłoby się sprawdzić zwłaszcza w przypadku lekarzy rodzinnych, którzy są pierwszym punktem opieki, ale nie zawsze mają wystarczające doświadczenie, aby prawidłowo ocenić patologie widoczne na zdjęciach diagnostycznych. AI mogłaby pełnić rolę asystentów, wstępnie opisując wynik. Zaletą takich rozwiązań jest łatwość skalowania i szybkość – AI jest w stanie przeanalizować zdjęcie medyczne w kilka sekund.

Dlatego NHS otwiera coraz więcej tzw. Wspólnotowych Centrów Diagnostycznych (CDC), w których wykorzystuje się nowe technologie, w tym AI, aby wszyscy pacjenci mogli otrzymać opiekę na światowym poziomie.

Przechodzenie z papierowej na elektroniczną dokumentację trwa już 10 lat. Mimo to papier nadal rządzi w wielu placówkach
Przechodzenie z papierowej na elektroniczną dokumentację trwa już 10 lat. Mimo to papier nadal rządzi w wielu placówkach

Dane nie przepływają między placówkami zdrowia, w wielu podmiotach nadal obowiązuje papier, lekarze nie nadążają za nowościami technologicznymi, brakuje pieniędzy na cyberbezpieczeństwo – menedżerowie są za cyfryzacją, ale ich entuzjazm gasi chaotyczna informatyzacja, która wszystkim daje się we znaki.

Niekompletna i przez to frustrująca EDM

– Podstawowa opieka zdrowotna jest poligonem doświadczalnym dla cyfryzacji. Przeszliśmy drogę od papierowej dokumentacji do elektronicznych skierowań, recept i zwolnień lekarskich. Jednak interoperacyjność systemów nadal stanowi poważne wyzwanie – mówił dr Jacek Krajewski, prezes Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia „Porozumienie Zielonogórskie” podczas sesji poświęconej wyzwaniom menedżerów w dobie cyfryzacji podczas Kongresu Wyzwań Zdrowotnych 2025.

To zdanie dobrze podsumowuje rzeczywistość e-zdrowia w Polsce: zrobiliśmy duże postępy, ale stare problemy jak brak wymiany danych między placówkami czy słabe finansowanie innowacji nie tylko hamują dalsze postępy e-zdrowia, ale grożą paraliżem kolejnych projektów.

Lekarze od lat narzekają – zresztą słusznie – że nie widzą w systemie danych wprowadzonych przez innych lekarzy, u których leczył się pacjent. To powoduje, że muszą czasami notować to samo dwa razy albo powtarzać badania. Niektóre placówki nadal pracują na papierze. Winne są przyzwyczajenia, brak wyraźnych zachęt do wdrożenia EDM oraz egzekwowania prawa. To dlatego odsetek podmiotów raportujących zdarzenia medyczne na P1 rośnie w żółwim tempie. Jeśli nic się nie zmieni, trudno zaklinać rzeczywistość. Dojście do 100% pokrycia EDM zajmie kolejną dekadę, na co ochrona zdrowia nie może sobie pozwolić.

– Nie nadążamy z prawem. Mamy pełną digitalizację, ale nadal musimy prowadzić dokumentację w formie papierowej. Cyfryzacja powinna ułatwiać pracę lekarzy, ale obowiązujące przepisy wymagają wykonywania podwójnej pracy – podkreśla dr hab. Iwona Maroszyńska, prof. ICZMP, dyrektorka Instytutu „Centrum Zdrowia Matki Polki” w Łodzi. Nie tylko niejasności legislacyjne, ale też brak jednolitych standardów technologicznych utrudniają integrację danych i wymianę informacji o pacjentach.

Finansowanie „spontaniczne” nie przynosi żadnych efektów

Uczestnicy debaty, a zwłaszcza menedżerowie, powtarzali, że brakuje pieniędzy na cyfryzację. Ale nie dosypywanych ad hoc, ale w formie długofalowej strategii finansowania e-zdrowia dopasowanej do strategii digitalizacji. Tej na razie nie ma. Nie chodzi o stworzenie martwego dokumentu, który i tak po kilku miesiącach trzeba będzie uaktualnić, ale o plan, który pomoże menedżerom planować z wyprzedzeniem inwestycje w IT. Jakakolwiek przewidywalność byłaby wskazana.

– Potrzebujemy długoterminowej strategii cyfryzacji ochrony zdrowia, a nie chaotycznych, jednorazowych inwestycji. Innowacje wymagają planowania i testowania, zanim staną się standardem w całym systemie. Placówki medyczne muszą mieć jasno określone kierunki rozwoju technologicznego, aby mogły wdrażać systemy w sposób spójny i efektywny – twierdzi dr Tomasz Maciejewski, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.

Długofalowe finansowanie musi też uwzględniać cyberbezpieczeństwo. Nie każda placówka medyczna ma dział IT, bo trudno znaleźć specjalistów od bezpieczeństwa danych wysysanych przez prywatny sektor. Rozwiązaniem jest outsourcing cyberbezpieczeństwa do doświadczonych firm, bo to często temat na zajęcie się którym mniejsze placówki nie mają zasobów.

Krzysztof Zaczek, prezes zarządu Szpitala Murcki Sp. z o.o., mówi wprost: Szpitale powiatowe mają ograniczone budżety i braki kadrowe, a cyfryzacja wymaga środków i specjalistycznej wiedzy.

– Wspieramy się firmami zewnętrznymi, ale każdy system działa inaczej, co utrudnia integrację danych. W małych szpitalach nie ma możliwości zatrudnienia specjalnych zespołów IT. Musimy polegać na współpracy z dostawcami systemów, co często generuje dodatkowe koszty i opóźnienia – twierdzi Zaczek.

Apel o strategię do Ministerstwa Zdrowia

Wszyscy są zgodni, że cyfryzacja to przyszłość, która wymaga strategicznego podejścia i inwestycji w ludzi oraz technologie. O problemach e-zdrowia już wszystko zostało powiedziane, ale niewiele się zmieniło. Wdrożenie EDM przeciąga się od lat i można mieć wrażanie, że ten temat paraliżuje decydentów. Przymus i np. rozliczenie świadczeń na podstawie indeksowanych zdarzeń medycznych byłby zbyt ryzykowny politycznie, a pieniędzy na programy wsparcia nie ma. Kasa NFZ świeci pustkami, jedyna nadzieja w środkach z KPO.

Z debaty o wyzwaniach menedżerów wybraliśmy 15 cytatów, które razem obrazują stan cyfryzacji ochrony zdrowia 2025. To obraz, w którym nadzieje na AI, poprawę jakości świadczeń i automatyzację zadań administracyjnych mieszają się z twardą rzeczywistością.

Dla niektórych nawet 10 minut czekania w poczekalni jest powodem dla frustracji, podczas gdy inni są gotowi czekać nawet godzinę
Dla niektórych nawet 10 minut czekania w poczekalni jest powodem dla frustracji, podczas gdy inni są gotowi czekać nawet godzinę

„Taka rejestracja na godziny to kpina”, „czekam już od godziny i nic” – gdy pacjenci nie są przyjmowani w umówionym czasie, szybko rośnie ich frustracja. Czasami dochodzi do przepychanek słownych. Technologie i modyfikacje organizacyjne mogą rozwiązać problem długiego czekania w poczekalni.

Jaki czas oczekiwania w poczekalni jest ok?

„Godzina wizyty nie jest godziną przyjęcia przez lekarza, ale godziną rozpoczęcia oczekiwania w poczekalni” – taką wywieszkę w jednej z poczekalni sfotografowali pacjenci. Szybko stała się popularnym memem w internecie. Dla jednych to śmieszny komentarz rzeczywistości, dla innych – kalka poważnego i doskwierającego pacjentom problemu.

Długi czas oczekiwania w poczekalni może szybko zrujnować opinię na temat nawet najlepszej przychodni. Oczywiście wszystko zależy od problemu, z jakim zgłasza się pacjent. Ciężko chorzy są bardziej cierpliwi, bo dla nich liczy się pomoc lekarska. Osoby z lekkim przeziębieniem albo zgłaszający się na badania kontrolne mają mniej wyrozumiałości.

Nietrudno znaleźć miejsca, gdzie poczekalnie są pełne pacjentów i to pomimo umawiania na konkretną godzinę. Powody mogą być różne: przypadki pilne, dłuższe niż zaplanowane wizyty, spóźnienie lekarza, pacjenci przychodzący dużo za wcześniej. Ten ostatni powód kolejek opisał ostatnio serwis trójmiasto.pl w artykule „Panie doktorze, ja tu czekam od szóstej! – czyli seniorzy kontra młodzi w przychodniach”. Osoby starsze, które z reguły mają więcej czasu, przychodzą na wizytę nawet kilka godzin wcześniej, licząc na szybsze przyjęcie. Powód: brak zaufania do rejestracji. Takie zachowanie może wywrócić do góry nogami nawet najlepiej zaplanowany dzień.

Kiedy kolejka nie maleje, a pacjent nie jest przyjęty punktualnie, często dochodzi do skarg, a atmosfera szybko robi się nerwowa. Pacjenci nie chcą tracić czasu na czekanie, bo często spieszą się do pracy albo muszą załatwić inne sprawy. Na stronach oceniających lekarzy albo placówki medyczne mnożą się emocjonalne komentarze na temat „skandalicznej organizacji”, „ignorowania chorych” albo „pacjentów wchodzących bez kolejki”.

Jak skrócić kolejki? „Informatyzacja i reorganizacja muszą iść w parze”

Zeszyty z terminami wizyt zostały dawno temu zastąpione przez komputery. Mimo to, problem długiego oczekiwania w poczekalni pozostał. Często właśnie dlatego, że cyfryzacja ograniczyła się do zamiany wersji papierowej kalendarza na jego elektroniczny odpowiednik. Zmiana formy zapisu niczego nie zmienia.

Mogą to jednak zrobić dodatkowe rozwiązania cyfrowe. Najbardziej bazowym jest analiza informacji z terminarza. Dane mogą pomóc zidentyfikować wzorce w kolejkach np. godziny o największym obłożeniu oraz przyczynę opóźnień (np. zbyt wczesne albo późne zgłaszanie się pacjentów, sezony chorobowe itd.). Dzięki dobrym narzędziom analitycznym w systemie gabinetowym można łatwiej zrozumieć ruch pacjentów i przygotować się zawczasu na jego obsłużenie.

Pacjenci są gotowi poczekać trochę dłużej, jeśli wiedzą, jak długo dokładnie. Do tego służą systemy kolejkowe z numerami wyświetlanymi przy wejściu do gabinetu oraz zintegrowane z info-kioskami, gdzie pacjent może uzyskać dodatkowe informacje o wizycie. Większe przychodnie wprowadzają biletomaty dla np. pacjentów, którzy nie byli umówieni na dany dzień. To daje większą transparentność wizyt. Trzecim filarem są aplikacje mobilne, dzięki którym pacjent łatwo umówi się do lekarza, wybierze dogodny termin i odwoła albo przesunie wizytę w razie potrzeby. Wprowadzenie apki ma też znaczenie psychologiczne – jeśli pacjent sam ustalił termin wizyty albo zmienił jej termin, ma poczucie większej kontroli i będzie mniej skłonny do narzekania w rejestracji. Do tego można szybko poinformować pacjentów, gdy np. lekarz się spóźni albo termin trzeba przesunąć.

Powody wydłużającego się czasu oczekiwania w poczekalni i metody ich niwelowania
Powody wydłużającego się czasu oczekiwania w poczekalni i metody ich niwelowania

Za technologiami muszą iść procedury. Gdy pacjent przychodzi godzinę przed terminem, należy mu zwrócić uwagę na zasady kolejki. Wizyty można umawiać według grup pacjentów, co ułatwia dotrzymanie czasu wizyty. Interwały czasowe i grafiki powinny być regularnie analizowane, bo ruch pacjentów zależy nie tylko od sezonów chorobowych, ale także innych czynników jak opinia o lekarzach albo urlopy lekarzy w sąsiadujących placówkach. Dobra baza danych powinna zawierać e-mail i nr telefonu pacjenta, aby można się z nim skontaktować w razie potrzeby. Pacjentom czekającym zbyt długo można oferować dodatkowe badania.

Na końcu można przyjrzeć się organizacji wnętrza poczekalni. Pacjent, który czuje się komfortowo i ma się czym zająć czekając na przyjęcie (np. bezpłatny dostęp do internetu), będzie miał inne poczucie upływającego czasu. Nie ma uniwersalnego rozwiązania na wydłużony czas czekania na wizytę. Ale dostępne technologie i analiza danych dają dzisiaj duże możliwości organizacji przyjęć.

Zasilana polem magnetycznym grupa mini-robotów może przesuwać dużych rozmiarów obiekty
Zasilana polem magnetycznym grupa mini-robotów może przesuwać dużych rozmiarów obiekty

Od dawna naukowcy pracują nad miniaturowymi robotami do prac we wnętrzu organizmu człowieka. Ale problem pozostaje ten sam – małe urządzenia, które mieszczą się w wąskich naczyniach krwionośnych, są za słabe, aby przesuwać obiekty. W poszukiwaniu rozwiązania, naukowcy znaleźli prosty, ale genialny sposób stosowany przez zwierzęta.

Zainspirowani stadami mrówek naukowcy z Korei Południowej opracowali roje maleńkich robotów magnetycznych. Współpracując ze sobą jak mrówki, są w stanie podnosić obiekty wielokrotnie większe i cięższe od nich.

Pierwsze wyniki badań opublikowane w czasopiśmie Cell Press Device pokazują jak grupa kilkunastu mini-magnesów synchronicznie porusza się w jednym rytmie. I właśnie dzięki idealnemu zgraniu ruchów są w stanie przesuwać dużo większe i cięższe przedmioty jak np. małe kamienie. Aby osiągnąć miniaturowe rozmiary, zrezygnowano z wewnętrznych silników i zasilania na rzecz wirującego pola magnetycznego emitowanego z zewnątrz.

Jak sugerują naukowcy, roje mikrorobotów mogą być wykorzystywane do trudnych zadań w wymagających środowiskach, z którymi pojedyncze roboty miałyby trudności, takich jak minimalnie inwazyjne udrażnianie zatkanych tętnic.

– Wysoka zdolność adaptacji rojów mikrorobotów do otoczenia i poziom autonomii w sterowaniu rojem jest zaskakująca – mówi autor badania Jeong Jae Wie z Wydziału Inżynierii Organicznej i Nanorobotyki na Uniwersytecie Hanyang w Seulu w Korei Południowej. Naukowcy sprawdzili też, jak zmienią się zdolności grupy, jeśli każdy jej „członek” będzie miał inną wielkość i proporcje. W efekcie magnetyczne mrówki mogły wspinać się po sobie i wchodzić na przeszkody.

Inny test dotyczył możliwości transportowania leku wewnątrz ciała człowieka w naczyniach krwionośnych. Rój złożony z 1000 mikrorobotów o wysokiej gęstości upakowania utworzył miniaturową „tratwę”, która unosząc się na wodzie i owijając swoją strukturą pigułkę ważącą 2000 razy więcej niż każdy pojedynczy robot, umożliwiła rojowi transport leku.

Na suchym podłożu grupa robotów była zdolna przetransportować ładunek 350 razy cięższy niż ciężar każdego członka z osobna. Jeszcze inny rój mikrorobotów odblokował rurki przypominające zablokowane naczynia krwionośne. Oprócz poruszania się w różnych kierunkach, elementy roju mogą wirować wokół własnej osi i orbity, rozbijając złogi.

Każdy mikrorobot ma wysokość 600 mikrometrów i składa się z epoksydowego korpusu wyściełanego cząsteczkami ferromagnetycznego neodymu-żelaza-boru (NdFeB). Taki skład pozwala robotom reagować na pola magnetyczne o różnym natężeniu i wchodzić w interakcje z innymi mikrorobotami. Grupa cząsteczek-robotów jest zasilana polem magnetycznym generowanym przez obracające się, połączone ze sobą dwa magnesy. Jak twierdzą naukowcy, wynalazek jest gotowy do produkcji na masową skalę. Mimo iż wyniki badania są obiecujące, konieczne są dalsze prace, które skupią się na opracowaniu precyzyjnych metod sterowania. Jak na razie rojowi robotów brakuje zdolności do autonomicznego poruszania się po złożonych i wąskich przestrzeniach, takich jak prawdziwe tętnice.

Robots traversing lifting and guiding objects (autorzy: Device/Yang and Won et al.)
Organizatorem konkursu jest Instytut Matki i Dziecka w Warszawie - pierwszy szpital w Polsce z działem sztucznej inteligencji
Organizatorem konkursu jest Instytut Matki i Dziecka w Warszawie – pierwszy szpital w Polsce z działem sztucznej inteligencji

Ukazał się raport podsumowujący 3 edycję konkursu Mother and Child Startup Challenge (MCSC). Celem inicjatywy jest wspieranie rozwoju innowacji w sektorze ochrony zdrowia, zwłaszcza w pediatrii, ginekologii, położnictwie, diagnostyce i zarządzaniu procesami medycznymi. Kto wygrał w tym roku?

Innowacyjność to technologie i kultura

Do 3. edycji Konkursu zgłoszono rekordowe 77 projektów, głównie z Polski (55,8%), ale również z innych krajów, takich jak Łotwa, Ukraina, Mołdawia, Włochy, Szwajcaria, Niemcy i Wielka Brytania. Najwięcej dotyczyło oprogramowania (61%); rozwiązania sprzętowe stanowiły 28,6%, a pozostałe – 10,4%.

Mother and Child Startup Challenge to konkurs organizowany z myślą o wspieraniu innowacyjnych rozwiązań w obszarze zdrowia matki i dziecka. Jego celem jest identyfikacja, promocja oraz wdrażanie nowatorskich projektów, które mogą poprawić jakość opieki medycznej, diagnostyki, leczenia oraz zarządzania w szpitalach i placówkach medycznych.

Organizatorami są Instytut Matki i Dziecka w Warszawie (główny organizator i pomysłodawca), Centrum Medyczne „Żelazna” w Warszawie, Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy w Olsztynie, Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku, Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne, Szpitale Pomorskie Sp. z o.o. i Bonifraterskie Centrum Medyczne.

    W ramach konkursu wyłaniane są najbardziej obiecujące projekty, które otrzymują wsparcie merytoryczne, mentoring oraz możliwość testowania i wdrożenia swoich rozwiązań w rzeczywistych warunkach klinicznych. To jeden z największych atutów konkursu. Jak podkreślają organizatorzy, innowatorzy często nie zdają sobie sprawy, jak złożonym i czasochłonnym procesem jest przygotowanie do adaptacji nowej technologii w szpitalu. To nie tylko kwestia zgody albo decyzji dyrekcji, ale cały łańcuch działań, od analizy prawnej, technologicznej i organizacyjnej, aż do dostosowania rozwiązania do realiów funkcjonowania placówki.

    Zwycięzcy 3. edycji konkursu

    Nagroda główna trafiła do startupu UES (Ultra Echo Scan), który opracował narzędzie do analizy obrazów USG noworodków z zastosowaniem sztucznej inteligencji, umożliwiające wykrycie wrodzonych wad serca. System zostanie wdrożony pilotażowo w szpitalach organizujących konkurs. Twórcy UES otrzymali też kredyty chmurowe o wartości 50 000 euro oraz mentoring od EIT Health o wartości 1500 euro.

    Nagroda publiczności przypadła startupowi Neendu, który stworzył domowy system monitorowania stanu zdrowia niemowląt, zapobiegający zespołowi nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS). Neendu został objęty opieką mentoringową Instytutu Matki i Dziecka.

    Jak podkreślił Radosław Nowa, Kierownik Działu ds. Sztucznej Inteligencji i Innowacji Technologii Medycznych w Instytucie Matki i Dziecka, technologia to tylko jedna strona innowacyjności. O wiele ważniejsze jest budowanie kultury innowacji, czyli przestrzeni, w której eksperymentowanie, testowanie i dzielenie się wiedzą jest standardem.

    Webinary dotyczące cyberbezpieczeństwa w ochronie zdrowia organizuje Akademia Centrum e-Zdrowia
    Webinary dotyczące cyberbezpieczeństwa w ochronie zdrowia organizuje Akademia Centrum e-Zdrowia

    Akademia Centrum e-Zdrowia oraz CSIRT CeZ zapraszają przedstawicieli sektora ochrony zdrowia na szkolenia poświęcone bezpieczeństwu cyfrowemu. Eksperci przybliżą, jak chronić się przed atakami typu ransomware – jednym z największych zagrożeń cybernetycznych dla podmiotów leczniczych.

    Co to jest ransomware?

    Ransomware to rodzaj złośliwego oprogramowania, które blokuje dostęp do komputera lub zaszyfrowuje pliki użytkownika, a następnie żąda okupu za ich odblokowanie. Najczęściej po zainfekowaniu komputera przez ransomware użytkownik widzi komunikat z żądaniem zapłaty (zwykle w kryptowalutach), aby odzyskać dostęp do swoich danych.

    Do infekcji dochodzi najczęściej przez otwarcie zainfekowanego załącznika e-mail, kliknięcie w podejrzany link lub pobranie pliku z nieznanego źródła. Po uruchomieniu, ransomware zaczyna szyfrować pliki na komputerze lub blokuje cały system, uniemożliwiając normalne korzystanie z urządzenia. Jeśli placówka zdrowia nie ma kopii zapasowej danych, odzyskanie plików bez zapłacenia okupu jest zazwyczaj bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Ale nawet wpłata nie gwarantuje odszyfrowania danych.

    Kliknij na grafikę, aby pobrać bezpłatny raport "Bezpieczeństwo danych w ochronie zdrowia"
    Kliknij na grafikę, aby pobrać bezpłatny raport „Bezpieczeństwo danych w ochronie zdrowia”

    Ataki ransomware na placówki zdrowia

    Liczba ataków typu ransomware na placówki ochrony zdrowia na świecie wzrosła z 69 incydentów w 2020 roku do 506 w 2024 roku. Według danych CeZ, w 2023 roku odnotowano w Polsce łacznie 405 incydentów bezpieczeństwa danych, natomiast w 2024 roku było ich aż 1028. A to oznacza ponad 2,5-krotny wzrost w ciągu zaledwie 12 miesięcy. 

    Cyberataki typu ransomware to coraz częstszy problem w ochronie zdrowia. Oprócz strat finansowych, mogą one prowadzić do przerw w świadczeniu usług medycznych, a nawet zagrozić zdrowiu pacjentów. Kluczowa jest nie tylko ochrona infrastruktury IT, ale też odpowiednia wiedza i reakcja zespołów medycznych. Uczestnicy webinarów dowiedzą się m.in.:

    Webinary

    Dwa najbliższe webinary na temat zapobiegania atakom typu ransomware, organizowane przez Akademię CeZ, odbędą się 29 kwietnia oraz 8 maja.

    1 2 3 113