D. Korycińska: stoimy u progu rewolucji w opiece zdrowotnej


Dorotą Korycińską, Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska.
Dorota Korycińska, Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska.

Czy sztuczna inteligencja rozwiąże problem kolejek w ochronie zdrowia? Jakie postępy w medycynie pomagają coraz lepiej leczyć nowotwory? I czy polscy pacjenci mają do dostęp zaawansowanych terapii? Rozmawiamy z Dorotą Korycińską, Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska.

Jaką rolę widzi Pani w onkologii dla sztucznej inteligencji i technologii cyfrowych?

Ze sztucznej inteligencji w zdrowiu już korzystamy, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, jak bardzo wkroczyła w nasze życie. Coraz częściej pacjenci z cukrzycą, problemami kardiologicznymi mają możliwość dokonywania pomiarów parametrów organizmu w taki sposób, by modyfikować aktywność fizyczną lub dietę.

Mój smartwatch informuje mnie, jakie mam tętno i temperaturę ciała, ale może również przypomnieć o tym, że powinnam wypić kolejną szklankę wody albo wziąć pigułkę. Możemy więc mieć w ręku osobistego asystenta zdrowia, dostępnego 24 godz. na dobę, który będzie kontrolował określone parametry organizmu i np. wszczynał alarm, jeżeli wykryje nieprawidłowości i wyśle nas do lekarza. Może nawet w przyszłości umówi wizytę? Nie wykluczam.

Jestem przekonana, że sztuczna inteligencja nigdy nie zastąpi lekarza, natomiast może stanowić ogromne wsparcie w procesie diagnostyki i leczenia. Przede wszystkim w radiologii. Analiza badań radio-obrazowych to wręcz najbardziej pożądany obszar, w którym SI (Sztuczna Inteligencja) może stanowić wsparcie medyczne. To zresztą już się dzieje. Coraz więcej podmiotów medycznych korzysta ze wstępnej analizy zmian narządowych w obrazach wygenerowanych dzięki MRI, TC, PET. Ocena tych zmian oraz decyzja o ścieżce terapeutycznej należy oczywiście do lekarza, ale kto wie, może w przyszłości SI będzie również sugerować optymalne opcje terapeutyczne w wielu przypadkach.

Ze sztucznej inteligencji korzystają już stomatolodzy – w wielu gabinetach standardem jest procedura 3D oraz precyzyjne projektowanie leczenia wad zgryzu przy wspomaganiu SI.

SI to również przyszłość w chirurgii, w tym onkologicznej. Już się przyzwyczailiśmy do chirurgii robotowej. Za pomocą analizy SI możliwe jest dokonywanie precyzyjnego, trójwymiarowego pomiaru grubości tkanki kostnej i dopasowanie odpowiednich metod i narzędzi operowania.

Które etapy tzw. ścieżki pacjenta w systemie zdrowia najbardziej szwankują i jak mogłyby pomóc rozwiązania cyfrowe?

Największym problemem systemu ochrony zdrowia w Polsce są kolejki. Wszyscy ich doświadczamy. Przyczyny kolejek są złożone, a interesariusze systemu – zarządzający nim, kadry medyczne i pacjenci – podzieleni w interpretacji ich przyczyn. Kolejki, czyli w istocie ograniczenia w dostępności do świadczeń, są generowane m.in. przez brak odpowiedniej organizacji opieki zdrowotnej, brak kadry medycznej, ale również przez brak informacji i zwyczajne wykluczenie teleinformatyczne wielu chorych oraz nieodwoływanie wizyt przez część z nich.

Sztuczna inteligencja mogłaby pomóc w rozwiązywaniu problemów kolejkowych w wielu obszarach, np. w tej chwili pacjenci długo czekają na opisy badań radio-obrazowych. Analiza badań obrazowych przez SI to pierwszy obszar w medycynie, który może radykalnie skrócić kolejki! Radiolog po kilku godzinach pracy jest zmęczony, a SI – stale gotowa do pracy na najwyższych obrotach.

Kolejny obszar – zapisy na wizyty oraz projektowanie ścieżki pacjenta przez SI, w zależności od schorzenia, wyników badań jako wsparcie lekarza. Widzę też wsparcie SI w projektowaniu profilaktyki zdrowotnej i zapisach oraz przypominaniu o wykonaniu badań przesiewowych, szczepieniach, kontroli stanu zdrowia. Wydaje mi się, że stoimy u progu rewolucji w opiece zdrowotnej, a sztuczna inteligencja to obszar, który ma niezmierzone możliwości.

AI ma duży potencjał w badaniach naukowych nad nowymi lekami. Jednak do tego potrzebne są dane. Czy pacjenci onkologiczni są gotowi się nimi dzielić?

Jestem przekonana, że tak, lecz musi być spełnionych kilka podstawowych warunków. Przede wszystkim muszą wiedzieć, jaki jest cel dawstwa danych, potrzebna jest więc szeroka i powszechna edukacja w tym zakresie. Drugi warunek to bezpieczeństwo pacjentów. Muszą wiedzieć, że dane, które przekazują są odpowiednio przechowywane oraz wykorzystywane i że nie będą wykorzystane przeciwko nim.

Pacjenci z chorobami rzadkimi to te grupy chorych, które rozumieją, jak ważne są dane w zrozumieniu mechanizmów schorzeń. Widzą, że dane są potrzebne, by nauka opracowała skuteczne leczenie, na które 96% tych chorych w tej chwili nie może liczyć. W wielu ośrodkach naukowych na świecie badania naukowe są prowadzone w ścisłej współpracy między naukowcami, lekarzami a pacjentami. Uczą się od siebie wzajemnie.

Jak ocenia Pani postęp, jaki dokonał się w onkologii w ostatnich latach?

Działania na rzecz pacjentów rozpoczęłam ćwierć wieku temu, kiedy u bliskiej mi osoby zdiagnozowano rzadką chorobę nowotworową układu nerwowego. Z tej perspektywy oceniam postęp i jest on niebywały.

25 lat temu internet raczkował, był tylko jeden PET w Polsce (w Bydgoszczy), pracowni MRI było niewiele, badania woziłam w ogromnej teczce, ponieważ miały format ogromnych klisz, które lekarze oglądali na dużych, podświetlanych ekranach. Później nośnikami były płytki CD, a teraz badania przesyła się pocztą elektroniczną.

Rak zdiagnozowany u pacjenta to był wyrok, wybór terapii niewielki, techniki operowania również ograniczone. Dziś mówimy o raku jako o chorobie przewlekłej, a istotna jest jakość życia pacjenta w chorobie nowotworowej. Ostatnie lata przyniosły niezwykłe osiągnięcia w leczeniu chorób nowotworowych, dzięki m.in. niebywałemu rozwojowi genetyki.

Trudno wymienić wszystkie, ale najważniejsze, moim zdaniem to: immunoterapia, czyli wykorzystanie komórek odpornościowych w leczeniu nowotworów, terapie celowane możliwe dzięki biologii molekularnej, terapie CAR-T. W radioterapii to np. terapie protonowe oraz radiochirurgia stereotaktyczna i cała robotyka chirurgiczna. Poprawiły się również możliwości wczesnej diagnostyki – tu mam na myśli testy genetyczne i obrazowanie molekularne.

A czy pacjenci w Polsce mogą liczyć na najnowocześniejsze terapie?

Zmiany dzieją się oczywiście również w Polsce, lecz w stosunku do większości krajów unijnych ciągle jesteśmy opóźnieni.

Kryterium jest tu przeżywalność pacjentów onkologicznych. Przy czym są oczywiście szpitale onkologiczne, które zapewniają chorym najnowocześniejszą diagnostykę i leczenie, lecz nasz główny problem to późna wykrywalność chorób nowotworowych oraz dostęp do diagnostyki i leczenia. Polska cierpi na nierówności w zdrowiu, a sukces terapeutyczny jest niestety uzależniony w dużej mierze od kodu pocztowego. Pacjenci są diagnozowani w późnych stadiach, a długie oczekiwanie w kolejkach oraz nieprzyjazny choremu, skomplikowany system ochrony zdrowia znacznie utrudniają i ograniczają sukcesy zdrowotne.

Dodatkowo, polscy pacjenci nie mają takiego dostępu do terapii, jak mieszkańcy innych krajów unijnych. Według Onkoindexu, prowadzonego przez Fundację Alivia, pełną refundacją objęte są zaledwie 42 terapie, brak refundacji dotyczy 53 terapii, a częściowo refundowane ma 45 na 140 rekomendowanych przez ESMO. Mamy więc problem w dostępności w wielu wymiarach.

Dużą nadzieją było wprowadzenie dostępu do terapii innowacyjnych w ramach Funduszu Medycznego. Niestety, z ostatniego wykazu 33 terapii opracowanego przez Radę Przejrzystości do dalszego procedowania wybrano zaledwie 6. To słaby prognostyk.

Jakie innowacje – także z zagranicy – zaciekawiły Panią ostatnio?

Nie jestem oryginalna – jako prezes Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska najbardziej mnie interesuje dostęp polskich dzieci obciążonych tymi schorzeniami do jedynej póki co terapii do leczenia nieoperacyjnych guzów plexiformfibroma. To pierwsza i jedyna terapia dla tych pacjentów na świecie.

Szczególnie interesujące są terapie genowe. Mamy już doświadczenia w zastosowaniu terapii genowych i ta dziedzina z pewnością będzie się najbardziej dynamicznie rozwijać. Drugi kierunek to immunoterapie i terapie komórkowe w leczeniu nowotworów. Stara, klasyczna chemioterapia odejdzie w niepamięć.

Ciekawa jest również, rozwijająca się na razie bardziej w ciszy laboratoriów naukowych inżynieria tkankowa.

Nowe technologie, przykładowo aplikacje mobilne, umożliwiają mierzenie wyników terapii na podstawie opinii pacjentów, czyli w modelu tzw. patient-reported outcomes. Czy takie podejście jest potrzebne?

Pierwszy model PROs – jeszcze tak się nie nazywał – widziałam dawno temu w mierzeniu bólu u małego dziecka. To było w szpitalu.

To dobrze, że oprócz miary klinicznej w ocenie skuteczności terapii – np. parametrów klinicznych, fizycznych, morfologicznych – bada się również jakość życia poddawanych leczeniu pacjentów. Lecz ważne jest odpowiednie dobranie mierników jakościowych, ich analiza, a także opracowanie samego kwestionariusza i jego konstrukcja.

Aplikacja mobilna z pewnością pozwala na większy obiektywizm, niż ocena jakości leczenia przez pacjenta w szpitalu, w którym jest leczony. Tu jest duże pole do nadużyć.

Chyba jest dużo wyzwań przed nami również w tym obszarze.

Jako Prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska, jakich zmian w ochronie zdrowia życzyłaby sobie Pani, aby wychodziły one naprzeciw potrzebom pacjentów onkologicznych?

Marzenia mam zwyczajne, zbieżne z marzeniami chorych i dają się zamknąć w jednym słowie – dostępność. Dostępność do diagnostyki i leczenia przede wszystkim. I do nowoczesnych terapii.

Jako szefowa dwóch organizacji pacjentów życzyłabym sobie życzliwości decydentów, bez traktowania chorych jako natrętnych, roszczeniowych grup pacjentów, którzy ciągle czegoś chcą. W naszym słowniku jest „walka”: z chorobą, z kolejkami, o terapie, o miejsce w kolejce, o łóżko w szpitalu. Chciałabym, żebyśmy mogli wreszcie się leczyć, a nie walczyć o tę dostępność.

Chciałabym też, żeby obietnice kolejnych decydentów przestały być obietnicami, a stały się zrealizowanymi zadaniami i żeby kod pocztowy oraz zasoby i kompetencje własne pacjenta przestały być kryteriami sukcesu zdrowotnego. Ostatnie marzenie ma związek z niezrealizowaną obietnicą – to wprowadzenie porządnej i prawdziwej edukacji zdrowotnej do szkół. Wszyscy będziemy zdrowsi.

Czytaj także: Jak roboty pomagają w operacjach?