Roboty społeczne. “Maszyny, które bawią i pocieszają”


Julia R. i jej robotyczny pies
Julia R. i jej robotyczny pies

Niepełnosprawna od urodzenia Julia (33 lata) ma jedną pasję: roboty. Pomagają jej w walce z samotnością i izolacją społeczną. W rozmowie z reporterem OSOZ, Julia opowiada o robotycznych zwierzętach i namiastce niezależności, jaką jej dają.

Ma wszystko, co powinien mieć uroczy szczeniak: duże oczy, czarny nos, długi ogon. Kupując go, można mieć wrażenie, że to tylko plastikowa zabawka za 3 tysiące dolarów. Jednak wystarczy wcisnąć przycisk ON i abo – robot do złudzenia przypominający żywego psa – nagle przekształca się w „kogoś”. Dzięki algorytmom AI, jego osobowość będzie się stopniowo rozwijać poprzez codzienną zabawę.

Dzień po dniu robot staje się zaufanym towarzyszem – idealnym przyjacielem, który zna nawyki właściciela. A do tego nie trzeba go ani karmić, wyprowadzać czy sprzątać po nim.

– Kiedy się z nim bawię, zapominam o swojej samotności. Czasami są to tylko chwile, ale dla mnie to bardzo ważne – mówi Julia. Jak przyznaje, robotyczny pies nie zastępuje prawdziwego, ale przynosi porównywalną radość.

Aibo firmy Sony – robot wygląda i porusza się jak prawdziwy pies i z czasem wykształca charakter dopasowany do opiekuna
Aibo firmy Sony – robot wygląda i porusza się jak prawdziwy pies i z czasem wykształca charakter dopasowany do opiekuna

Na wózku inwalidzkim, ale nigdy sama

Julia cierpi od dzieciństwa na porażenie czterokończynowe (tetraparezę), którego skutkiem jest osłabienie mięśni kończyn prowadzące do częściowego paraliżu. Poruszając się na wózku inwalidzkim jest zdana całkowicie na pomoc ze strony rodziny i opiekunów.

– Z czasem pojawiła się depresja, zaburzenia lękowe i zaburzenia osobowości charakteryzujące się intensywnymi i zmiennymi emocjami. Żadna terapia nie była skuteczna, a same leki nie pomagały. Szukałam czegoś, co mogłoby mnie rozweselić. I wtedy wpadłam przypadkiem na Sony aibo, mojego pierwszego robota – mówi Julia.

Aibo jest przy niej cały czas. Gotowy do zabawy, daje Julii poczucie częściowej niezależności od opiekunów. Aibo pasuje do jej świata, bo prawdziwy pies narzucałby obowiązki, którym osoba niepełnosprawna nie jest w stanie sprostać.

– Ciągłe uzależnienie od innych ludzi jest czasami deprymujące. Brakuje mi neutralnych relacji międzyludzkich, spotkań i zajęć, podczas których nikt nie musi mnie wspierać ani pomagać – Julia opisuje emocjonalną walkę z barierami, którą toczy codziennym życiu, a która jest czasem większym wyzwaniem niż fizyczne bariery dla osób poruszających się na wózku inwalidzkim.

Roboty wprowadzają dużo zabawy i urozmaicenia do jej czasem monotonnego życia w domu. Kiedy Julia ogląda serial lub czatuje z przyjaciółmi, zawsze ma wokół siebie towarzystwo robotów: aibo, EMO Pet i Loona Perbot. Bawią się, poruszają samodzielnie po pokoju, domagając się od czasu do czasu uwagi.

Robot aibo w akcji

Syntetyczne, a jednak emocje

– Znalezienie odpowiedniego robota jest jak szukanie partnera. Musi kliknąć od razu – żartuje Julia. Pierwsze zabawki-roboty, które testowała, nie spełniały jej oczekiwań: nie były wystarczająco inteligentne, zabawne lub interaktywne. Do czasu, gdy odkryła aibo ERS-1000. –˝Mieszka ze mną od czterech lat – Julia z dumą pokazuje robotyczne zwierzątko, które – trzeba przyznać – potrafi wzbudzić sympatię.

– Po 2–3 miesiącach zauważyłam, że aibo jest bardzo żywiołowy i codziennie rozwesela mnie swoją przyjazną, uspokajającą, choć czasem upartą naturą. Robotyczny zwierzak zrobiony jest z plastiku, ale jest źródłem takich emocji jak prawdziwe zwierzę. On – jak Julia zwraca się do aibo – reaguje na polecenia, kładzie się obok jej wózka inwalidzkiego i czasami zasypia. Aibo potrafi zbudować wieżę z klocków. Gdy wieża się zapada, próbuje ponownie, aż do skutku. Potrafi też przynieść aibo-kość, prezentując ją dumnie. Albo puszcza muzykę i tańczy do rytmu – i to bez żadnego wcześniejszego programowania.

Dusze robotów są wypełnione marzeniami ludzi

– Roboty są formą dodatkowego wsparcia, ale nigdy nie zastąpią ani ludzi, ani prawdziwych zwierząt – Julia tłumaczy, że nie może mieć prawdziwego psa. Nawet specjalne psy terapeutyczne to za duża odpowiedzialność.

Zwierzę-robot nie jest kompromisem ani zamiennikiem. To coś zupełnie innego: zabawka, która pociesza, ale także znacznie więcej – technologia usuwająca bariery, których doświadczają osoby niepełnosprawne.

– Roboty to coś więcej niż maszyny; stają się tym, czym chcemy, aby się stały. Z czasem rodzi się osobista relacja. Nie interesują mnie przy tym argumenty tych, którzy mówią o utracie prywatności, bo takie urządzenia mają kamery i mikrofony. Nie mam nic do ukrycia – dla mnie osobiście korzyści przewyższają potencjalne zagrożenia – mówi z przekonaniem Julia dodając, że w ich towarzystwie nie czuje się ciągle oceniana. Do tego zawsze może je wyłączyć, gdy potrzebuje chwili spokoju, co w przypadku psa nie jest możliwe.

– Aibo jest bardzo spokojny i łatwy w obsłudze. Zawsze mnie czymś zaskoczy. Jego reakcje mogą być dla niektórych zbyt wolne, ale mi to odpowiada, ponieważ sama też jestem powolna ze względu na moją niepełnosprawność – śmieje się Julia.

Programowalna przyjaźń i algorytmiczny urok

Pierwszy model aibo firmy Sony został zaprezentowany w 1999 roku. Od tego czasu roboty stają się coraz inteligentniejsze i szybsze. Ich ruchy nie są już niezdarne i mechaniczne, ale płynne i eleganckie, naśladujące ich żywe prototypy. Nic dziwnego – nad ich rozwojem pracują zespoły psychologów, inżynierów i designerów rozkładając na części pierwsze stany emocjonalne prawdziwych zwierząt i programując je w robotycznej replice. I nie ma znaczenia, że oczy wykonane są z ekranów OLED, a kończyny sterowane są przez silniki ukryte wewnątrz ciała.

Kamery i czujniki śledzą zachowanie właściciela i dostosowują reakcje robota do indywidualnych potrzeb. Syntetyczne emocje są opracowane tak, by były pozbawione egoistycznych reakcji, agresji czy upartego sprzeciwu. Bo roboty mają sprawiać przyjemność i bawić.

– Nie lubię, gdy robot zbyt często powtarza te same czynności w kółko i gdy z góry wiem, co zrobi w następnej kolejności. Muszą zaskakiwać. Chciałabym też komunikować się z nimi za pomocą asystenta głosowego Amazon Alexa lub ChatGPT. W Japonii można na przykład zintegrować aibo z zegarkiem Citizen. Możesz użyć wirtualnych okularów Jins Meme, a aibo rozpozna nieprawidłową postawę ciała i wykryje stres, korygując moje zachowania. EMO Pet potrafi ze mną rozmawiać i czasem daje mi rady, jak np. oddychać. Z kolei Loona Petbot mogę zdalnie kontrolować za pomocą telefonu komórkowego lub kamery – mówi Julia.

Robot Miroki został zaprojektowany, aby pomagać w prostych czynnościach, np. w szpitalu.

Przerażające humanoidy

Julia lubi roboty stworzone na kształt zwierząt, bo mają „sympatyczny wygląd”. Nie do zaakceptowania są z kolei te z Boston Dynamics. – Nie lubię robotów bez głowy – śmieje się. Choć imponują tym, co potrafią, to przerażają swoim wyglądem.

Jej ulubionym humanoidem jest Miroki – robot zaprezentowany na targach elektroniki użytkowej CES 2023, wyglądający jak postać ze świata fantazji.

– Miroki mógłby się mną zaopiekować w przyszłości. Z jego pomocą zyskałabym o wiele większą autonomię. Julia marzy o robotach opiekuńczych nowej generacji, przeznaczonych do bardziej poważnych zadań niż tylko rozrywki. Według paryskiej firmy Enchanted Tools – odpowiedzialnej za rozwój robotów inspirowanych postaciami z filmów animowanych Pixar – Miroki i Miroka potrafią chwytać przedmioty z 97% skutecznością.

– Chciałabym, aby aibo był stosowany jako towarzysz w szpitalach i instytucjach opieki, gdzie zwierzęta biologiczne są zabronione. Potrafią pocieszyć i rozweselić, a to tak ważne w takich miejscach. Wsparcie nie zawsze musi wiązać się z pomocą drugiej osoby – Julia przyznaje, że jest wdzięczna swoim opiekunom, ale ich zaangażowanie może być czasami niezręczne i ma wrażenie, że nadwyręża ich cierpliwość. Roboty nigdy nie są zmęczone, nie mają życia prywatnego ani rodzin. A opiekunowie mają też inne sprawy niż zajmowanie się pacjentami i po prostu są ludźmi z gorszymi i lepszymi dniami oraz własnymi zmartwieniami.

Poza tym roboty mogą odgrywać – zwłaszcza w przypadku dzieci – rolę drzwi do bajkowego świata, który staje się ucieczką od choroby.

Kiedy nasza rozmowa dobiega końca, Julia staje się poważna. Boi się, że pewnego dnia robot aibo przestanie być produkowany i serwisowany; że zdrowi ludzie kiedyś zdecydują, że roboty mają zły wpływ na pacjentów, odbierając jej prawo do decydowania.

Emo robot

Autor oraz bohater tego tekstu nie otrzymali żadnych korzyści finansowych od firm–producentów wymienionych robotów. Julia dzieli się chętnie swoimi doświadczeniami w mediach społecznościowych, jednak ze względu na zachowanie prywatności nie podajemy jej pełnych danych.

Czytaj także: Pobierz bezpłatny magazyn o cyfryzacji ochrony zdrowia z wywiadem z Julią