Prof. Banach: Zdrowiem rządzi chaos, cała nadzieja w danych


Prof. Maciej Banach
Prof. Maciej Banach

Wywiad z Prof. Maciejem Banachem, założycielem Think Tanku „Innowacje dla zdrowia”.

Jakie innowacje dla ochrony zdrowia fascynują Pana najbardziej i dlaczego?

Najłatwiej byłoby powiedzieć, że wszystkie, które docelowo mogą poprawić diagnostykę i leczenie. Ale konkretnie, są to różne metody diagnostyczne m.in. związane z nowymi biomarkerami. Do tego nowoczesne metody obrazowe. Tutaj na naszych oczach dokonuje się ogromny przełom, a na horyzoncie są już nowe metody wykorzystujące uczenie maszynowe i sztuczną inteligencję. Idąc dalej – nowoczesne metody genetyczne. Osiągnięcia na tym polu są zapowiedzią leków celowanych na konkretne mutacje genów, które potrafią powstrzymać, a na pewno wyhamować proces nowotworzenia.

To także innowacyjne terapie i leczenie personalizowane, a związane z niedawno odkrytymi procesami, jak chociażby interferencja RNA, za odkrycie której w 2006 roku przyznano nagrodę Nobla.

Dodajmy do tego szczepionki, które potrafią skutecznie pobudzić układ odpornościowy do produkcji autoprzeciwciał przeciwko określonym białkom/receptorom. Nie możemy zapomnieć oczywiście o metodzie CRISPR, która polega na modyfikacji DNA odpowiedzialnego za wybrany proces. Potwierdziła ona już skuteczność w wielu jednostkach chorobowych, choć wiele jeszcze przed nami jeśli chodzi o efektywność, ale przede wszystkim jej bezpieczeństwo. Nie można nie wspomnieć o rozwiązaniach teleinformatycznych, dzięki którym można monitorować na odległość już prawie wszystko, a nasze smartwatche są w stanie zbierać w czasie rzeczywistym setki parametrów.

Często wspomina Pan Profesor, że gdyby odpowiednio wykorzystać dostępne dane, można by poprawić wyniki leczenia i profilaktyki. Może Pan podać kilka przykładów.

To prawda, wszystkie nasze obecne decyzje diagnostyczne, a przede wszystkim terapeutyczne, powinny być oparte na danych. To właśnie dzięki danym wiemy, że średnia długość życia w Polsce i większości krajów na świecie obniża się od 2018/2019 roku, a pandemia to tylko przyspieszyła. To właśnie dane wyraźnie pokazują, że nie jesteśmy zupełnie skuteczni w prewencji chorób sercowo-naczyniowych, które wciąż odpowiadają za nawet 20 mln zgonów rocznie, z czego nawet 2/3 może być do uniknięcia, za które w większości odpowiada miażdżyca.

A jeśli jest tak, to powinniśmy optymalizować diagnostykę i eliminować czynniki ryzyka prowadzące do progresji procesu miażdżycy. Mam na myśli przede wszystkim zaburzenia lipidowe, które są najczęstszym (nawet 70% populacji) i najgorzej monitorowanym czynnikiem ryzyka. To właśnie na podstawie danych z badań randomizowanych, ich subanaliz oraz badań kohortowych, zauważyliśmy, że proces miażdżycy nie postępuje u większości osób przy stężeniu cholesterolu LDL-C poniżej 55–60 mg/dl.

To właśnie na podstawie rejestru TERCET (ponad 22 tys. pacjentów z OZW) potrafiliśmy właściwie zdefiniować pacjentów ekstremalnego ryzyka. To na podstawie danych rejestru PL-ACS (analiza prawie miliona pacjentów) potrafiliśmy potwierdzić, że wprowadzone przez nas w kwietniu 2021 roku rekomendacje natychmiastowego leczenia skojarzonego zaburzeń lipidowych, są jedynymi, które należy stosować u pacjentów bardzo wysokiego i ekstremalnego ryzyka, ponieważ pozwalają zmniejszyć śmiertelność nawet o 50% po 3 latach – w przeciwieństwie do niezrozumiałych wytycznych ESC dotyczących prewencji z roku 2021.

Takie przykłady można mnożyć.

“W digitalizacji warto porównać się do krajów, które nas wyprzedzają o 10–15 lat.”

Skoro analiza danych może dostarczyć takich wniosków, co stoi na przeszkodzie, aby na większą skalę przetwarzać dane z dostępnych w Polsce rejestrów?

Po pierwsze, wszystkie dane pochodzące z rejestrów oraz badań epidemiologicznych, prospektywnych, kohortowych, szczególnie finansowanych ze środków publicznych, powinny być dostępne dla wszystkich. Oczywiście po rozliczeniu danego źródła finansowania i podając w aplikacji jasno sprecyzowany cel pozyskania i analizy tych danych.

Tutaj zwracam szczególną uwagę na dane NFZ, unikalne dane dotyczące polskiej populacji, zbierane od lat, pozwalające na ocenę trendów, które właściwie nie są dostępne. Nawet jeśli nie są optymalne, ponieważ sposób ich zbierania wynika z wyceny procedur i ich kodowania, brakuje w nich wielu danych dotyczących szczegółowych przyczyn zgonów czy informacji na temat dawek leków – wciąż są to dane unikalne.

Następnym elementem jest umiejętność odpowiedniej anonimizacji tych danych, tak by RODO nie stanowiło problemu w ich przekazaniu i łączeniu. Kolejny element to standaryzacja zbierania tych danych w kontekście ich jakości, czego obecnie nie ma i co stanowi realny problem przy chociażby próbie łączenia baz ze sobą.

Należy też wspomnieć, że niestety wciąż mamy mentalność trzymania zebranych danych dla siebie. Nawet jeśli nie dają podstawy do wnioskowania i nie nadają się do publikacji, to wolimy ich nie przekazać. To mentalność, która musi się zmienić, bo nauka w Polsce nigdy nie wyjdzie z zaściankowości.

Właśnie takie umiejętne łączenie danych pozwoliło na ogromny sukces projektu Global Burden of Disease (GBD) z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle, który obecnie dysponuje nawet pól miliardem danych jednostkowych pacjentów, czy NonCommunicable Disease Risk Collaboration (NCDRisC) z Imperial College of London lub trochę mniejszych projektów dotyczących lipoproteiny (a), calcium score, pacjentów z rodzinną hipercholesterolemią (rejestr FHSC) czy pacjentów z long-COVID, a realizowane przez międzynarodowe konsorcja badawcze.

Tylko takie bazy danych pozwalają osiągnąć odpowiednią moc statystyczną analiz, wyciągać odpowiednie wnioski, a na ich podstawie projektować nowe badania, decyzje systemowe lub zmianę czy rozszerzenie rekomendacji.

System zdrowia musi priorytetowo traktować standaryzację, wymianę i dostęp do danych. Od nich zaczyna się droga do optymalizacji procesów, lepszej diagnostyki i personalizowanego leczenia.
System zdrowia musi priorytetowo traktować standaryzację, wymianę i dostęp do danych. Od nich zaczyna się droga do optymalizacji procesów, lepszej diagnostyki i personalizowanego leczenia.

Jakie innowacyjne rozwiązania z innych systemów zdrowia mogłyby pomóc polskim pacjentom, ale nadal nie są u nas stosowane?

To z pewnością systemy informatyczne, które zapewniają ciągłą wymianę danych, bez względu na to, w jakiej placówce medycznej pacjent się znajduje. W Polsce nadal niestety dane są ograniczone do jednej jednostki medycznej, a P1 czy IKP są nadal dalekie w tym zakresie od doskonałości.

Systemy funkcjonujące w Holandii, krajach skandynawskich czy nawet Estonii pozwalają na monitorowanie parametrów i dostęp do nich. Mają mnóstwo dodatkowych funkcji opartych na sztucznej inteligencji umożliwiających stosunkowo łatwe wyszukiwanie pacjentów spełniających kryteria refundacyjne, programów badawczych czy rozpoznania chorób rzadkich.

Pomimo, że w czasie pandemii dokonał się ogromny postęp, wciąż należy w sposób bardzo zdecydowany rozwijać rozwiązania teleinformatyczne. I nie przyjmuję takiego argumentu, że w Polsce to wygląda już lepiej niż w Niemczech. Może warto porównać się do krajów, które nas wyprzedzają w tym zakresie o 10–15 lat?

Wreszcie należy wspomnieć o dostępności do innowacyjnych metod diagnostycznych, szczególnie genetycznych opartych na NGS/WES/WGS czy szybkim dostępnie do najnowocześniejszych leków. To w Polsce wciąż szwankuje – za dużo debatujemy, a wciąż jest za mało efektów.

Co po e-receptach, e-skierowaniach i EDM powinno być priorytetem, aby zbudować nowoczesny sektor zdrowia?

Wydaje się, że obecnie należałoby koniecznie skupić się na innowacyjnych rozwiązaniach digitalizacyjnych umożliwiających ciągłe zbieranie danych pacjentów. To pozwoliłoby na szczegółową ocenę epidemiologiczną stanu zdrowia pacjentów, a w konsekwencji – odpowiednie decyzje systemowe, zwiększanie/zmniejszanie liczby łóżek, większy nacisk na optymalizację działań diagnostycznych i nowych leków w danym obszarze.

Jednocześnie należałoby wesprzeć menadżerów szpitali w tworzeniu i używaniu nowoczesnych szpitalnych systemów informatycznych i rozwiązań typu Command Centre. I znowu – po to, by zbierać dane z każdego obszaru funkcjonowania szpitala, nie tylko z części „białej”, monitorować procesy w trybie rzeczywistym, i podejmować na ich podstawie odpowiednie decyzje. Takie rozwiązania, które nawiązują do pomysłu smart hospital, który zapoczątkowałem i promowałem w ICZMP, umożliwiłyby oszczędności nawet na poziomie 20–25%.

Wspomniany powyżej dostęp do nowoczesnych, refundowanych metod diagnostycznych i terapeutycznych to kolejne elementy, bez których nie zbudujemy nowoczesnego systemu. To podstawa wczesnego rozpoznania choroby, lepszej prewencji, a w konsekwencji mniejsze koszty dla systemu. Na szczęście widzimy już jakieś kroki w tym kierunku, aczkolwiek nadal nasz system przede wszystkim skupia się na chorobie.

Jakie trendy społeczne najbardziej wpłyną na to, jak ochrona zdrowia będzie się musiała zmienić w najbliższych 5–10 latach?

Zacząłbym na pewno od skrócenia przewidywanej długości życia, co musi pociągnąć za sobą procesy związane z prewencją i longevity, czyli skupieniu się nie na chorobach a profilaktyce, czynnikach ryzyka, wczesnej diagnozie i optymalnym postępowaniu niefarmakologicznym i farmakologicznym.

Kolejnym jest starzenie się kadry medycznej, a w konsekwencji ograniczona dostępność lekarzy i personelu medycznego. Za tym musi iść gwałtowny rozwój rozwiązań teleinformatycznych, tak by zmniejszyć liczbę wizyt bezpośrednich i aby realizować część diagnostyki w domu pacjenta. To napędzi rozwój sztucznej inteligencji i różnych aplikacji do diagnostyki i robotyki.

Przeludnienie, a z drugiej strony ogromny niż demograficzny krajów wysokorozwiniętych to kolejne trendy społeczne, które wpłyną na system w kolejnych latach. Pierwsze zjawisko wpłynie na częstość występowania określonych chorób, np. chorób zakaźnych, co będzie musiało wymóc rozwój szybkich testów diagnostycznych, nowoczesnych spersonalizowanych metod leczenia i stworzenie warunków do skutecznego leczenia takich pacjentów.

Z kolei niż demograficzny wymusi na systemie rozwój nowoczesnych metod diagnostycznych, ciągłego monitorowania kobiet w ciąży, z wykorzystaniem tele-KTG, tele-USG, a następnie optymalizację opieki nad noworodkiem i dalszy rozwój metod diagnostycznych. Przykładowo, innowacyjnych metod wykrywania bezdechów oraz testów wykrywających choroby rzadkie, by zmniejszyć chorobowość i śmiertelność dzieci w wieku poniżej 5 r.ż, a szczególnie poniżej 1 r.ż, gdzie wciąż chorobowość i śmiertelność w wielu regionach jest niepokojąca wysoka.

Czyli co konkretnie trzeba zrobić?

Jeśli zadbamy o właściwe zbieranie i monitorowanie danych zdrowotnych i będziemy na tej podstawie podejmowali odpowiednie decyzje, będziemy w stanie niezbędne zmiany wprowadzać stopniowo, zamiast przeprowadzać rewolucję, co miało miejsce w czasie pandemii i wiązało się z brakiem dostępności do systemu dla wielu pacjentów, prowadząc do ponad 120 tys. nadmiarowych zgonów niezwiązanych z Covid-19.

Jeśli już teraz będziemy na podstawie danych epidemiologicznych i geograficznych monitorowali także dostępność do systemu, liczbę lekarzy różnych specjalności, pielęgniarek, ratowników, diagnostów czy farmaceutów, będziemy w stanie do każdej nowej sytuacji się właściwie przygotować. Natomiast, jeśli będziemy działali jak dotychczas, gasząc kolejne pożary, system nie będzie przygotowany, a w konsekwencji pogłębi się dług zdrowotny, który już teraz jest największy od kilkudziesięciu lat.

Słowo klucz to „dane” – ich ciągła analiza w czasie rzeczywistym, monitorowanie, podejmowanie na ich podstawie szybkich decyzji dotyczących optymalizacji ochrony zdrowia w Polsce.

Czytaj także: Innowacji nie wdraża się od święta, ale strategicznie