Nie bójmy się technologii w medycynie, testujmy je


Zdrowie w rozmowie to podcast o cyfrowych innowacjach w medycynie.
Zdrowie w rozmowie to podcast o cyfrowych innowacjach w medycynie.

W nowym odcinku podcastu “Zdrowie w Rozmowie”, Ligia Kornowska rozmawia z dr n. med. Tomaszem Maciejewskim, Dyrektorem Instytutu Matki i Dziecka. Czasopismo OSOZ jest patronem audycji.

Ligia Kornowska: Instytut Matki i Dziecka jest w czołówce szpitali pod kątem innowacyjności, otwartości na zmiany. Skąd motywacja, żeby rozwijać szpital w tym kierunku?

Tomasz Maciejewski: My to mamy zapisane w naszym DNA, bo jesteśmy Instytutem Badawczo-Rozwojowym. Dlatego trochę łatwiej jest nam wdrażać innowacje niż innym jednostkom – w naszym zespole pomysły cały czas się tlą. Mowa o innowacjach cyfrowych, ale i klinicznych: nowe leki, procedury operacyjne czy nowe procedury diagnostyczne. Mamy m.in. bardzo duży dział genetyki człowieka, gdzie wprowadzamy najnowocześniejsze technologie. Ostatnią innowacją jest diagnostyka SMA i wdrożenie leczenia najdroższymi lekami z obszaru terapii genowej.

Wdrożyliśmy też IC Pen, czyli długopis elektroniczny, z pomocą którego zgody są podpisywane na elektronicznych tabliczkach, tak jak w banku. Mieliśmy to wcześniej niż Poczta Polska. Byliśmy jedną z pierwszych jednostek medycznych stosujących call center, czyli rejestrację telefoniczną, jednocześnie e-mailową i z powiadamianiami, SMS-ami.

LG: Jakim jest Pan liderem?

TM: Część z moich współpracowników mówi, że to, co mnie cechuje, to że w zasadzie nie odmawiam albo bardzo rzadko odmawiam. Ktoś przychodzi z pomysłem, nie mówię z założenia „nie”. Zamiast tego mówię: pomyślmy, jak to zrealizować. Jeżeli się okaże, że na dalszym etapie naszych rozważań jest to rzecz niemożliwa, nieopłacalna i nieuzasadniona, to musimy sobie powiedzieć „nie”. Moim zadaniem jest pomagać innym pracować oraz ułatwiać im pracę i funkcjonowanie instytutu. Dotyczy to tak pacjentów jak i naszego personelu.

LG: Instytut wymyślił i przeprowadził konkurs Mother and Child Startup Challenge, który umożliwia startupom i firmom technologicznym pierwsze lub kolejne wdrożenie w szpitalach i wykorzystywanie swoich rozwiązań w diagnostyce i leczeniu pacjentów. Jak przebiegają wdrożenia zwycięskich rozwiązań startupów?

TM: Szpitale publiczne dopiero uczą się kooperacji ze startupami. Najpierw trzeba wypracować umowę współpracy, bo jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach, a tu szczegółem są życie i zdrowie ludzkie. Natomiast najbardziej zaawansowani jesteśmy z wdrożeniem technologii wykorzystania mieszanej rzeczywistości w operacjach pacjentów i tutaj już mamy za sobą kilka operacji u nas w Instytucie. VR pozwala nałożyć model anatomii pacjenta na rzeczywistego pacjenta, dzięki czemu lekarz przystępujący do operacji widzi ciało swojego pacjenta i to, co znajduje się pod skórą. Mając ten obrazek przed oczyma, lekarz wie, jak najoszczędniej zoperować, z jak najmniejszą utratą krwi.

Drugie rozwiązanie to self-checker, który ma pomóc w procesie zbierania wywiadu, diagnozowania pacjenta i prowadzenia go przez Instytut.

Dzięki aplikacji, pacjent będąc w domu może wprowadzić dane do historii choroby, które potem przeniesiemy do dokumentacji medycznej. Pacjent może pytać aplikację o swoje problemy, a algorytm podpowiada, czy trzeba natychmiast jechać – w dużym uproszczeniu – do szpitala, czy możesz jutro zgłosić się na wizytę albo poczekać w domu spokojnie.

LG: Startupy często mówią, że nawet jeśli dyrektor szpitala jest otwarty na zmiany i chce przeprowadzić jakieś wdrożenie, to czasami trudno jest przekonać pracowników odpowiedzialnych bezpośrednio za dany obszar działania szpitala…

TM: Nie ma tak, że 100% zespołu jest otwarta na innowacje, chcąc być wczesnymi testerami czy użytkownikami. Wszyscy lubimy innowacje i zmiany, pod warunkiem, że będzie tak, jak było dotychczas. Każde nowe rozwiązanie doda przez jakiś czas pracy i obowiązków, z którymi też będzie sobie trzeba poradzić. Nie zawsze jest to możliwe ze względu na niedobór pracowników.

Natomiast jeżeli kultura organizacji jest otwarta na innowacje, jest łatwiej. Chodzi o otwartość na testowanie i próbowanie. Wszystko zaczyna się od szukania wśród zespołu innowatorów, liderów i ambasadorów zmiany, którzy będą chcieli wziąć udział w projekcie, a potem będą zarażać innych tą innowacją. Jeśli takiego zespołu nie zbudujemy, to wdrażanie nowości się nie uda.

LG: Jak dostosować szpital, żeby był gotowy na nowe pokolenie pacjentów, którzy są przyzwyczajeni do korzystania z komórki, z komputera, digitalowych rozwiązań?

TM: Na pewno jeszcze nie jesteśmy tak gotowi, jak w bardziej innowacyjnych krajach europejskich, nie wspomnę o Izraelu. Trzeba też pamiętać, że mamy różne pokolenia, tak pracowników, jak i pacjentów, więc musimy pamiętać o wszystkich grupach wiekowych.

Aczkolwiek patrząc na to, jak takiego przeskoku dokonaliśmy w bankowości w Polsce, można sobie zadać pytania, dlaczego nie możemy dokonać takie kroku do przodu w medycynie. Każdy ma w zasadzie komórkę. Większość ludzi nosi smartwatche na rękach, czyli ubieralne urządzenia, medyczne czy paramedyczne.

Na pewno dobrze jest już dziś takie urządzenia testować i wykorzystywać oraz dzielić się doświadczeniem z innymi jednostkami. To jest proces, który nie trwa jeden dzień, dlatego powinniśmy się z jednej strony nauczyć zwinności i otwartości, a z drugiej – cierpliwości we wdrażaniu.

Czytaj także: Rozmowa z Dorotą Korycińską o innowacjach w onkologii