AI kontra Lekarze. Wynik: 0:4. Ale piłka jest dalej w grze


AI jest czasami lepsza od człowieka, ale nadal jej nie ufamy
AI jest czasami lepsza od człowieka, ale nadal jej nie ufamy.

Sztuczna inteligencja potrafi wykrywać zmiany nowotworowe na zdjęciach medycznych z taką samą lub większą precyzją niż lekarze. Jest w stanie przeanalizować przypadki kliniczne z całego świata, aby dobrać najlepsze z możliwych leczenie dla pacjenta. Ale nawet jeśli popełnia mniej błędów niż lekarze, szybciej wybaczymy człowiekowi niż maszynie.

Jakość i efekt końcowy to za mało

Sztuczna inteligencja jest coraz częściej obecna w ochronie zdrowia, co prowokuje pytania o rolę lekarzy. Czy precyzyjna i doskonała AI będzie nas leczyć, a rola lekarzy zostanie zmarginalizowana? Co się stanie, gdy pacjenci szukający najwyższych standardów leczenia, zaczną coraz częściej wybierać diagnozy stawiane przez AI i operacje wykonywane przez roboty zamiast przez ludzi?

Jednak badania na ukrytymi motywami ludzi sugerują, że sposób, w jaki podejmujemy decyzje jest daleki od racjonalnego myślenia. Tak dzieje się chociażby w sztuce. W książce „The Elephant in the Brain: Hidden Motives in Everyday Life” autorzy – Kevin Simler i Robin Hanson – obrazują to na prostym przykładzie. Mając przed sobą oryginał obrazu „Mona Lisa” Leonarda da Vinci oraz idealną, a może nawet lepiej wykonaną kopię, który z nich bardziej docenimy? Oryginał czy kopię? Dla zdecydowanej większości, to oryginał – nawet jeśli z biegiem czasu stracił na intensywności kolorów a farba popękała – reprezentuje większą wartość.

Powód jest prosty – w procesie oceny ludzie nie kierują się tylko i wyłącznie zewnętrzną reprezentacją jakości, ale także jej ukrytą warstwą w postaci talentu twórcy, zainwestowanego nakładu czasu, historią. To dlatego oryginał obrazu Leonardo da Vinci jest bezcenny, a jego nawet perfekcyjne kopie można kupić za bezcen.

Nie bez powodu przytaczam przykład sztuki, bo medycyna też często określana jest „sztuką lekarską” – zbiorem umiejętności medycznych, cech osobowości, zdolności umysłowych i fizycznych do leczenia. Za kompetencjami lekarza kryje się kilka lat intensywnych studiów medycznych oraz trudnego stażu. To praca wymagająca nie tylko wiedzy, ale też kwalifikacji interpersonalnych i komunikacyjnych. I nawet jeśli AI ma przewagę w wiedzy, to nie posiada innych atrybutów tak bardzo cenionych przez pacjenta, w tym empatii i zrozumienia.

Opieka na masową skalę i opieka indywidualna

Konsekwencje tego, że poza efektem końcowym, ludzie cenią zaangażowanie i nakład pracy potrzebny do stworzenia produktu lub usługi, widać w życiu codziennym. Po okresie zachwytu produktami masowymi – które często wygrywają cenowo i dzięki temu są łatwo dostępne – obserwowany jest powrót do indywidualizmu. Jeżeli tylko nas na to stać, wybieramy produkty wartościowsze, ręcznie wykonane w małych zakładach rzemieślniczych zamiast dużych fabrykach. Dotyczy to mody, wyposażenia wnętrz, ale i zdrowia.

Zdrowie cyfrowe będzie miało w początkowej fazie rozwoju jedną, ogromną zaletę: dostępność. Diagnoza wykonana przez bota opartego na sztucznej inteligencji będzie o wiele tańsza, bo tego typu system AI w tym samym czasie jest w stanie wykonać tysiące innych diagnoz. AI nie potrzebuje gabinetu lekarskiego, wyposażenia technicznego ani sekretarek medycznych, a jedynie miejsca na serwerze.

Koszty wizyty indywidualnej u lekarza będą nieporównywalnie większe. Dostępność do usług medycznych poprawiona dzięki AI stanowi jedną z największych wartości dodanych digitalizacji. Jednak wraz z dojrzewaniem cyfrowych systemów zdrowia, można spodziewać się powstania systemu zdrowia dwóch prędkości: usług cyfrowych świadczonych na masową skalę i usług realizowanych przez lekarzy – trudno dostępnych, drogich.

Podobnie jak w innych dziedzinach gospodarki te dwa światy medycyny mogą żyć w symbiozie. Jednak upowszechnienie cyfryzacji doprowadzi do tego, że to wizyta u lekarza-człowieka będzie bardziej pożądana – bo tylko człowiek jest w stanie wyjść naprzeciw indywidualnym potrzebom, porozmawiać, poświęcić nam czas, udzielić nie tylko świadczenia medycznego, ale i wsparcia.

Błąd w sztuce lekarskiej i błąd w systemie, czyli wyrozumiałość dla ludzkich słabości

Zgodnie z danymi WHO, około 1,35 mln osób ginie co roku w wypadkach drogowych. Jednak o wiele większe zainteresowanie i oburzenie wzbudza śmiertelny wypadek z udziałem autonomicznego samochodu. Z jednej strony trudno porównywać te liczby, bo autonomicznych pojazdów jest na drogach o wiele mniej niż samochodów z kierowcami – ludźmi.

Jednak statystycznie – w przeliczeniu na kilometr – pojazdy sterowane systemami AI powodują o wiele mniej wypadków. Mimo to, właśnie wypadki z udziałem pojazdów z AI za kierownicą są mocno nagłaśniane, podczas gdy w tym samym dniu kierowcy pod wpływem alkoholu zabijają o wiele więcej ludzi.

Jako ludzie jesteśmy skłonni szybciej wybaczyć ludzkie błędy, bo je rozumiemy, sami je popełniamy i akceptujemy słabości naszego gatunku. Do tego po prostu przywykliśmy do rzeczywistości – wypadki samochodowe nie szokują tak bardzo jak te powodowane przez pierwsze pojazdy w 19 wieku.

Zmęczenie, nieprzespana noc, a nawet o jedno piwo za dużo, które doprowadzą do śmiertelnego wypadku, tylko potwierdzają, że ludzie nie są istotami doskonałymi. Nikt nie jest. Takie zdarzenia, choć mocno krytykowane, z drugiej strony tłumaczymy pechem, nieszczęściem. To po prostu „zdarza się”. Gdy autonomiczny samochód potrąci rowerzystę, który nawet przejechał na czerwonym świetle, jesteśmy skłonni do większej sympatii w stosunku do rowerzysty – człowieka niż do pojazdu. Wychodzimy z założenia, że skoro AI jest doskonała, a przynajmniej lepsza od ludzi, to nie ma prawa popełniać błędu.

To niepisane prawo człowieka do pomyłek obowiązuje też w medycynie. Niektóre, drobniejsze błędy popełniane przez lekarza przemilczamy i wybaczamy. Ale tylko te błahe, bo w przypadku sytuacji zagrażających zdrowiu lub życiu pacjenci nie są już tak wyrozumiali, sięgając do środków prawnych i żądając wyciągnięcia konsekwencji.

Można się jedynie domyślać, że podobnie jak w przypadku pojazdów autonomicznych, będzie z większą uwagą będą patrzeć na ręce systemom AI stawiającym diagnozy i analizować każdy przypadek pogorszenia stanu zdrowia lub zgonu po operacji wykonanej przez robota. I to z większą skrupulatnością, niż robimy to w stosunku do ludzi. Czy efektem nie będzie prawo tak rygorystyczne i protekcjonistyczne, że wymagania bezpieczeństwa – o wiele surowsze niż w przypadku ludzi – będą w stanie spełnić jedynie największe firmy technologiczne?

Solidarność ludzka

Ludzie od zawsze organizowali swoje życie w ramach społeczności. Życie w grupie daje większe prawdopodobieństwo przetrwania niż życie w pojedynkę. Historycznie, zasada ta odnosi się do walki z zagrożeniami ze strony natury, wspólnego wychowywania potomstwa, konfliktów z innymi plemionami. Choć w nowoczesnych społeczeństwach ta współpraca na rzecz dobra ogółu straciła na znaczeniu, to niewiele zmieniło się schematach zachowania. Nadal przynależność do danej społeczności jest równie ważna – zwłaszcza z punktu widzenia równowagi psychicznej – niezależnie od tego czy chodzi o grupę zawodową, miejsce zamieszkania, wyznanie religijne, światopogląd, zainteresowania, opcję polityczną.

Choć sztuczna inteligencja – tylko i aż produkt ludzkiej działalności – ani nie myśli, ani nie jest samodzielnym tworem, ale tak często jest postrzegana. Naukowcy mówią o „samouczących się systemach”, prasa donosi o „AI zabierającej pracę ludziom”, a Elon Musk wieszczy, że „AI stanowi zagrożenie dla ludzkości” (choć sam inwestuje w jej rozwój). Nic dziwnego, że wiele osób postrzega ją jako konkurenta albo nawet wroga. Coś, czego nie znamy, nie jesteśmy w stanie zrozumieć, nie wzbudzi zaufania. I nawet jeśli naukowcy podkreślają, że dzięki AI możemy rozwiązać wiele problemów, tworząc nowe rozwiązania dla czystej energii, przyjaznego transportu i bezpiecznej medycyny. 

Ten antagonistyczny obraz AI nie jest regułą. Już dziś każdy z nas jest beneficjentem AI w codziennym życiu, a wiele z tych systemów działa w niewidoczny sposób, w tle codzienności. Dopiero personalizacja AI poprzez wprowadzenie fizycznych robotów i chatbotów medycznych spowoduje, że zaczniemy dostrzegać podział na ludzi i maszyny. Nawet w przypadku przyjaźnie wyglądających robotów z tyłu głowy mogą nam towarzyszyć sceny z filmów science-fiction przedstawiające bunt robotów, cyborgi eliminujące ludzi i podstępne systemy AI.

AI urośnie do roli konkurenta. A ludzie nie darzą sympatią konkurentów, którzy są lepsi na każdym kroki. Chyba, że są ludźmi imponującymi swoimi umiejętnościami, talentem i pracą.

Czytaj także: Profesor Benanti: “Każdy w coś wierzy, niektórzy w AI”