Centralna e-Rejestracja: Plan ambitny, ale czy realny?


Placówki uczestniczące w pilotażu Centralnej e-Rejestracji mogą liczyć na atrakcyjne bonusy finansowe
Placówki uczestniczące w pilotażu Centralnej e-Rejestracji mogą liczyć na atrakcyjne bonusy finansowe

Centralna e-Rejestracja (CeR) to drugi co do wielkości, obecnie realizowany projekt e-zdrowia w Polsce, zaraz po elektronicznej dokumentacji medycznej. Założenia są słuszne, plan – dobrze przygotowany, a potencjalne korzyści – warte ryzyka. Teraz wszystko zależy od zaangażowania podmiotów medycznych.

Polska ochrona zdrowia z bezprecedensowym pomysłem

Wszyscy wokół ostrzegali, ale Ministerstwo Zdrowia nie zniechęciło się – Centralna e-Rejestracja wchodzi w życie. Trwający obecnie pilotaż zakończy się w czerwcu 2025 r. Następnie do CeR będą włączane kolejne usługi. MZ planuje, że do 2029 wszystkie placówki posiadające kontrakt z NFZ podłączą się do CeR.

System ma usprawnić zarządzanie terminami wizyt, których wolumen jest ograniczony, a liczba pacjentów i marnowanych terminów – coraz większa. I właśnie na uwolnienie zasobów dzięki likwidacji podwójnych albo nieodwołanych wizyt liczy MZ. To pionierskie nawet na Europę rozwiązanie i jeśli się uda, może być jednym z największych sukcesów e-zdrowia w Polsce.

Aby CeR miała sens, musi objąć wszystkie usługi na NFZ. Ograniczenie się do kilku z nich spowodowałoby, że wysiłek po stronie świadczeniodawców, aby podłączyć się do CeZ, a także pieniądze wydane na platformę integracyjną, po prostu by się nie opłacały. MZ przyjęło też ostrożny harmonogram prac, rozpoczynając pilotażem dla trzech usług, oferując duże granty dla placówek w nim uczestniczących i rozciągając całość w czasie 5 lat. Czołowi dostawcy IT w Polsce już zintegrowali się z CeZ, aby ich klienci mogli sięgnąć po dofinansowanie.

Czy CeZ powtórzy błędy EDM?

Doświadczenia z wdrażania elektronicznej dokumentacji medycznej nie wróży dobrze CeZ, ale niekoniecznie zwiastuje od razu porażkę. W przypadku CeR najmniejszym problemem będzie część technologiczna, największym – organizacyjna. Każda placówka ma swoje przyzwyczajenia dotyczące umawiania pacjentów, planowania wizyt z wyprzedzeniem, blokowania czasu na przypadki nagłe. Każda placówka ma też inną strukturę pacjentów. Integracja z CeR zajmie dużo czasu i będzie oznaczała wiele zmian wewnętrznych, przemyślenia elektronicznego kalendarza wizyt albo – co nadal nie jest normą – wymagała jego pełnego wdrożenia.

Porównując CeR z EDM, strategia dla centralnej e-rejestracji wydaje się być lepiej przemyślana. Terminy obowiązkowego wdrożenia EDM były nierealne i dlatego wielu świadczeniodawców z góry z niego zrezygnowało. Uruchomiony w 2020 roku pilotaż trwał zbyt krótko, programy dofinansowania nie opłacały się, a MZ poprzedniej kadencji zamiast planu chaotycznie rzucało nowymi pomysłami: rozliczanie z NFZ na podstawie zaindeksowanych do EDM świadczeń, dofinansowanie na sprzęt, zapowiedzi kolejnych deadlinów. Trudno powiedzieć, że EDM w ogóle była priorytetem byłego MZ. Zdesperowany resort zdrowia w końcu – raczej na podstawie przeczucia niż konkretnych badań i faktów – postanowił wprowadzić swój system do prowadzenia EDM. Okazał się porażką i liczba podmiotów prowadzących EDM nie drgnęła. Powód opóźnień był inny.

Czy znowu zadecyduje reguła dwóch ośrodków motywacji?

Jaki dokładnie? Było ich wiele, co pokazuje polaryzacja cyfryzacji. Małe placówki rozbiły się o mur kosztów, złej infrastruktury IT, a czasami nawet takie bazowe elementy jak brak dostępu do dobrego internetu. Niektóre błędnie założyły, że EDM jest na tyle skomplikowana, że nawet nie ma się co za nią zabierać. Inne liczyły na to, że i tak nie uda się jej wdrożyć na czas, a MZ ugnie się przed większością opóźnionych. I miały rację.

Świadczeniodawcy podzielili się na dwie grupy – tych, którzy mają wewnętrzną motywację do zmian (innowacyjność, odpowiedzialność, wyższa jakość opieki dzięki integracji danych) i tych, którzy cyfryzują, bo jest to wymagane z zewnątrz (deadliny). Aby przekonać tych drugich, rozwiązania są tylko dwa: albo bardzo korzystne granty (ale byłoby to nie fair w stosunku do tych, którzy EDM wdrożyli ze środków własnych i sygnał, że opłaca się czekać) albo deadline (fair w stosunku do tych, którzy już wdrożyli EDM, a i tak nie mają dostępu do pełnych danych pacjentów, bo nie wszyscy indeksują zdarzenia medyczne; ale ryzykowne politycznie).

Według danych z 13 stycznia 2025 roku, 73 placówki przystąpiły do pilotażu CeZ
Według danych z 13 stycznia 2025 roku, 73 placówki przystąpiły do pilotażu CeZ

Wdrażając CeR, MZ wyciągnęło wnioski z EDM. Tym, którzy są otwarci na innowacje rzuca na stół naprawdę spore pieniądze. Nawet do 200 000 zł jednorazowego ryczałtu i atrakcyjne stawki za każdy termin przekazany do CeR – takich warunków nie było w żadnym z dotychczasowych projektów e-zdrowia. Placówki, które zdecydują się na wdrożenie CeR w ramach pilotażu, zarobią na tym. Z kolei tym, którzy nie są entuzjastami technologii, MZ mówi wprost: deadline to 2029 rok (czyli w kolejnej kadencji parlamentu, co oznacza, że może się zmienić). Dzisiaj wszyscy cieszymy się, że udało się wdrożyć e-receptę. Nikt już nie mówi, że nie ma sensu, że się nie uda, że kosztuje, że pacjenci się nie przyzwyczają itd. Takiego samego pozytywnego nastawienia i samozaparcia potrzebuje Centralna e-Rejestracja.