Tomasz Zieliński: konieczna zmiana strategii wdrażania EDM


Tomasz Zieliński
Tomasz Zieliński

Choć wszyscy zgadzają się, że EDM jest niezbędna, aby podnieść jakość leczenia i bezpieczeństwo pacjenta, gotowość do jej wdrażania jest niska. Jak to zmienić? O tym rozmawiamy z Tomaszem Zielińskim, lekarzem rodzinnym, wiceprezesem Porozumienia Zielonogórskiego, prezesem Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych – Pracodawców, wiceprezesem Polskiej Izby Informatyki Medycznej.

Jaka jest Pana diagnoza e-zdrowia w Polsce w 2022 roku?

E-zdrowie w 2022 roku jest moim zdaniem niestety w stanie stagnacji. Po okresie dynamicznego wzrostu w poprzednich latach – w tym wielkich wdrożeń zakończonych sukcesem (eZLA, e-recepta), a następnie przez kolejne 2 lata pandemii błyskawicznego tworzenia rozwiązań niezbędnych do radzenia sobie z diagnostyką, izolacjami czy szczepieniami p/COVID-19 – wdrożenie EDM i zdarzeń medycznych nie poszło już tak sprawnie. Cały czas jest wiele planów i nadziei, ale sprawy przestały posuwać się do przodu.

Dlaczego w takim razie e-receptę udało się wdrożyć w miarę sprawnie, a z EDM nie jest już tak łatwo?

E-recepta wdrażana była w spokojnych czasach. EDM nie miał tego szczęścia i proces wdrażania był jednym z wielu. Mamy też bałagan pojęciowy – co jest, a co nie jest EDM. No i co moim zdaniem było kluczowe, nie przyjęto metody marchewki. Wdrożenie e-recepty poprzedzone było gratyfikacją dla podmiotów, które ją wdrażały i to dało efekt.

EDM to takie trochę niechciane dziecko. Chociaż wszyscy równocześnie mają poczucie, że wymiana EDM to jeden z najważniejszych elementów układanki w e-zdrowiu, a personel chciałby mieć dostęp do dokumentacji wytwarzanej w innych podmiotach, to wiele podmiotów niezbyt chętnie chce ją wytwarzać. To może być też związane ze wciąż zbyt mało przyjaznymi aplikacjami do tworzenia i wymiany EDM.

Czy, aby przełamać impas, nie należałoby skupić obecnych działań – finansowych i organizacyjnych – na wdrożeniu EDM? Tylko gdy wszystkie podmioty się włączą, lekarz będzie miał pewność, że ma dostęp do pełnej, a nie wyrywkowej dokumentacji pacjenta.

Im szybciej będziemy mieli kompletną dokumentację pacjenta dostępną w IKP, tym szybciej będzie możliwe poprawienie jakości opieki medycznej i bezpieczeństwa pacjenta. Dlatego warto się na tym skupić teraz, kiedy pandemia nie wymaga od nas tworzenia kolejnych systemów elektronicznych w zdrowiu.

Trzeba dokładnie wytłumaczyć, które dokumenty powinny trafiać do P1 obowiązkowo, a które fakultatywnie i zachęcić podmioty do ich tworzenia i udostępniania. Wiemy, że niektórzy świadczeniodawcy nie radzą sobie z generowaniem EDM. Trzeba ich wesprzeć finansowo, również w zakresie utrzymywania repozytoriów EDM lub zapewnić repozytoria publiczne dostępne bezpłatnie także dla indywidualnych praktyk lekarzy.

Poza tym, wymiana EDM musi działać sprawniej. Dziś, pomimo tego, że jako lekarz POZ powinienem mieć dostęp do EDM mojego pacjenta, nie zawsze mogę zobaczyć te dokumenty, choć wiem, że tam są. To kwestia konfiguracji platformy P1 w zakresie udostępniania dokumentacji.


6-punktowy plan digitalizacji polskiej ochrony zdrowia wg Tomasza Zielińskiego

  • Inwentaryzacja sytuacji w podmiotach i u dostawców.
  • Wsparcie finansowe prowadzące do „dogonienia” liderów cyfryzacji (sprzęt, szkolenia).
  • Nagrody za osiągnięcie aktualnie przewidzianej prawem dojrzałości cyfrowej (przynajmniej częściowy zwrot kosztów inwestycji oraz środki na dalsze utrzymanie). Z kolei dla tych, którzy w okresie jednego roku osiągną ten poziom – wyższa premia, a w kolejnych latach premie malejące.
  • Maksymalne ograniczenie sprawozdawczości i różnych innych obciążeń biurokratycznych dla tych, którzy są na pożądanym poziomie cyfryzacji.
  • W ciągu 2–3 lat stopniowe przygotowanie i wdrożenie narzędzi AI, które pozwolą rozwiązać problem odpowiedzialności za określanie poziomu refundacji. Narzędzia byłyby dostępne dla tych, którzy wdrożyliby EDM, raportowanie ZM, e-karty szczepień, podsumowanie pacjenta (patient summary) i być może inne rozwiązania, które w międzyczasie udałoby się wdrożyć.
  • Po rozeznaniu stanu wyjściowego, pokazałbym ścieżkę do pokonania dla wszystkich podmiotów leczniczych i pracowników medycznych, na końcu której zawsze jest nagroda.

Wracając do upowszechnienia EDM na szeroką skalę. Czy należałoby wprowadzić pomiar stopnia cyfryzacji placówek ochrony zdrowia i wesprzeć finansowo i organizacyjnie te, które mają zaległości? Analogicznie jak zaproponowany w nowej ustawie o szpitalnictwie system kategorii A-D określający poziom zadłużenia i determinujący procesy rozwojowe.

Monitorować sytuację zawsze warto. Wspierać również, ale jestem przeciwnikiem wspierania tylko tych, którzy nie wdrożyli kolejnych etapów cyfryzacji. To byłaby kara dla tych, którzy już przeszli te etapy i sami ponieśli koszty. I to często wyższe, bo doszły koszty testowania nowych rozwiązań i dopracowywania funkcjonalności. Najlepsza jest premia za efekt. Osiągnąłeś pewien pułap, to dostajesz wsparcie, które stanowi refundację kosztów, jakie musiałeś ponieść.

Być może zachętą do cyfryzacji byłoby publiczne informowanie o poziomie ucyfrowienia podmiotów, tak żeby pacjent wiedział, czego może się spodziewać w danym podmiocie.

Już poza tematem EDM – jakich jeszcze narzędzi IT brakuje lekarzom w opiece nad pacjentem? Mam na myśli nie tylko leczenie, ale i profilaktykę.

Tu jest olbrzymie pole do działania. Przykładowo, wsparcie przy typowaniu pacjentów do profilaktyki i jej obsługa informatyczna, ale także systemy wspomagania decyzji klinicznych przy zajmowaniu się pacjentami, wyłapywanie błędów, które każdy z nas może popełnić, czy też pomoc w organizacji opieki koordynowanej, którą już niedługo będziemy wdrażać w POZ.

Ważne też, aby powstawały narzędzia upraszczające pracę personelu medycznego. Żebym jako lekarz nie musiał przy każdym pacjencie przez 15–20 minut klikać po jego EDM, ale bym dostawał od razu wyciąg czy raport z jego historii i dopiero w razie potrzeby sięgał do szczegółów. Inaczej zginiemy w ilości dostępnego i nieuporządkowanego materiału. Obsługa cyfryzacji zabierze nam cały czas, który dzięki cyfryzacji mieliśmy odzyskać.

W podstawowej opiece zdrowotnej oczekiwałbym aktualizowanego raportu o mojej populacji: kto trafił do szpitala, u kogo było pogotowie, a kto nadal nie wykupił leków lub wciąż nie ma jego pomiarów poziomu glikemii albo ciśnienia tętniczego.

Które z wszystkich funkcji IT, z jakich Pan korzysta, najbardziej Panu pomagają?

Każda funkcja ma swoje miejsce. Ale takie najnowsze, które dały wartość dodaną, to przede wszystkim tabelaryczne zestawienie leków, które pacjent miał wypisane, a które wykupił, oraz dostęp do informacji o zdarzeniach medycznych i EDM u innych lekarzy.

Pierwsza pozwala jednym spojrzeniem zorientować się, czy pacjent kupuje leki i czy nie ma leków od innego lekarza. Oczywiście zestawienie daje więcej danych i z nich też korzystam, np. poziom odpłatności, jaki był na recepcie wypisanej przez innego lekarza. To jest najważniejsze, że zamiast przeglądać dziesiątki recept, widzę wszystko zestawione i pokolorowane w przejrzysty sposób. To oszczędza mi sporo czasu i daje pacjentowi dodatkowe bezpieczeństwo.

Druga funkcjonalność pozwala na łatwiejsze opiekowanie się pacjentem. Widzę, czy trafił do szpitala, czy była interwencja pogotowia, albo co zlecił inny lekarz. To ułatwia też rozmowę z pacjentem, który nie zawsze dokładnie pamięta, kiedy te zdarzenia miały miejsce i co podczas wizyty czy pobytu w szpitalu było zrobione i na co uzyskał skierowanie.

Gdy rozmawia Pan z innymi lekarzami, jakie nastroje panują odnośnie cyfryzacji?

Zdania były i są podzielone. Jedni chcieliby szybciej, drudzy chcieliby wolniej. Wielu lekarzy obawia się udostępnienia swoich wpisów w dokumentacji wiedząc, że przez ciągły brak czasu dokumentacja jest prowadzona niedoskonale. Wszyscy oczekują, że cyfryzacja da jakieś wymierne korzyści w opiece nad pacjentem. Ci, którzy wystawiają e-recepty, nie wyobrażają sobie powrotu do recept papierowych. Już się przyzwyczaili i chcą kolejnych ułatwień

Żeby tylko nie stało się tak, że cyfryzacja wywołuje nastroje negatywne przez pryzmat mnożenia się problemów technicznych i biurokratycznych oraz rosnących kosztów na rozwiązania IT.

Co trzeba zrobić, aby były one tylko pozytywne?

Potrzeba pozytywnych bodźców. Cyfryzacja powinna kojarzyć się z poprawą funkcjonowania, a nie z nowymi kłopotami. Dziś często problemem są trudności informatyczne – trzeba więc szerokiego dostępu do szkoleń. Powinniśmy też motywować do zmian. Przykładowo, skoro wdrażamy e-karty szczepień, to za to zlikwidujmy sprawozdawczość do Sanepidów ze szczepień. Prowadzisz i udostępniasz elektroniczną dokumentację, to nie musisz udostępniać papierowo kopii dokumentacji, tylko urzędy i pacjent pobierają ją sobie sami elektronicznie. Potrzebne jest też zapewnienie środków na sfinansowanie wdrożeń. Skoro państwo ma skorzystać na digitalizacji, to niech poniesienie jej koszt.

Dużą rolę do odegrania mają też dostawcy oprogramowania. Programy muszą być coraz bardziej przyjazne w użyciu, powinny wyręczać personel medyczny, stale podpowiadać i ułatwiać życie, a nie – jak zgłaszają niektórzy lekarze – hamować rozwój poprzez opóźnienia we wdrażaniu nowych funkcjonalności albo brak dobrych instrukcji czy modelu działania pozwalającego na wygodną, szybką i bezpieczną pracę z pacjentem. Ważne jest też zapewnianie bezpieczeństwa, bo tragedią przy cyfryzacji całej pracy podmiotu leczniczego jest utrata danych ze względu na awarię czy cyberatak w sytuacji, gdy nie są zapewnione odpowiednie kopie bezpieczeństwa pozwalające na szybkie i bezstratne przywrócenie działania po takim incydencie.

Czytaj także: Czy chmura to dobra opcja dla placówek medycznych?