Pilotaże w e-zdrowiu to nieraz objaw strachu przed zmianą


Terje Peetso do 2018 roku przewodziła wydziałowi polityki e-zdrowia i starzenia się w Komisji Europejskiej

O tym, jak estonia wyrosła na europejskiego lidera e-zdrowia i dlaczego niektóre pilotaże kończą się porażką rozmawiamy z Terje Peetso, Członkinią Zarządu w Centrum Medycznym Estonii Północnej (North Estonia Medical Centre).

Jak Estonia wykorzystuje rozwiązania telezdrowia?

Telezdrowie jest szeroko stosowane u nas od wielu lat i zyskuje coraz większą popularność. Tak jak wszędzie, przyspieszenie adaptacji rozwiązań z zakresu opieki wirtualnej nastąpiło podczas kryzysu COVID-19.

Usługi cyfrowe są chętnie stosowane przez pracowników służby zdrowia – mam na myśli e-konsultacje między lekarzami rodzinnymi i specjalistami. Niektóre rozwiązania ułatwiają komunikację między lekarzami/pielęgniarkami a pacjentami, np. wideokonsultacje. A jeszcze inne pozwalają komunikować się pacjentowi z cyfrowymi doradcami, jakimi są przykładowo aplikacje zdrowotne oraz chatboty wkorzystujące systemy sztucznej inteligencji.

Warto tutaj rozróżnić dwa pojęcia: telezdrowie i telemedycyna. Podczas gdy telemedycyna odnosi się do usług klinicznych świadczonych na odległość, telezdrowie może odnosić się nie tylko do usług klinicznych, ale także do usług nieklinicznych, takich jak przykładowo szkolenia dla świadczeniodawców. Najważniejsze jest to, aby pacjentom dać do dyspozycji paletę rozwiązań, z którym mogą sobie wybrać to najbardziej im pasujące.

Estoński system opieki zdrowotnej uchodzi za jeden z najbardziej innowacyjnych w Europie.

Estoński strategiczny plan rozwoju e-zdrowia 2020 określa wizję cyfryzacji na kolejne 5 lat. Do 2025 roku powstanie sieć usług zdrowotnych oparta na interoperacyjnych rozwiązaniach e-zdrowia. Z kolei w Narodowym Planie Zdrowia na lata 2020–2030, e-zdrowie jest postrzegane jako czynnik wspomagający rozwój całego systemu zdrowia, a nie jako oddzielny składnik podążający własnym torem.

Estoński Fundusz Ubezpieczeń Zdrowotnych (red.: odpowiednik polskiego NFZ) od początku 2020 roku wspiera wdrażanie usług telemedycznych, ponieważ poprawiają one dostęp do opieki zdrowotnej, dodatkowo ułatwiając pacjentom wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie.

Nie zapominajmy, że usługi medyczne na odległość gwarantują też ciągłość leczenia, gdy właśnie odległość stoi na przeszkodzie. W obszarach poza dużymi miastami, dostęp do usług medycznych pogarsza się, brakuje lekarzy, a infrastruktura jest słabo rozwinięta.

Co jeszcze jest receptą na estoński cud e-zdrowia? Dodałabym pewnego rodzaju otwarcie społeczne na innowacje i kulturę cyfrową. Przykładowo, to Estonia jako pierwszy kraj umożliwiła głosowanie mobilne w wyborach, a e-dowód pozwala na korzystanie z wielu usług administracyjnych przez internet. W tak innowacyjnym ekosystemie także ochrona zdrowia szybciej wchłania nowości.

Co zdecydowało o powodzeniu wdrażania telezdrowia?

Po pierwsze, musimy aktywnie zaangażować użytkowników końcowych w proces cyfryzacji: obywateli, pacjentów, pracowników służby zdrowia. Należy zidentyfikować potrzeby, przetestować rozwiązania, zweryfikować ich skuteczność i na bieżąco aktualizować.

Po drugie, trzeba prioryretowo podejść do często pomijanych aspektów jak kompetencje cyfrowe, umiejętności poruszania się po systemie zdrowia i korzystania z informacji na temat zdrowia, dostęp do szybkiego Internetu oraz nowoczesnych urządzeń. Po trzecie, należy zapewnić interoperacyjność systemów w ramach krajowego systemu zdrowia i poza nim. I na koniec nie można zapomnieć o dzieleniu się swoim doświadczeniem i nauce od tych, którzy osiągnęli sukces.

Co dokładnie oznacza to w praktyce?

Mówiąc w skrócie: zidentyfikuj potrzebę, poszukaj istniejącego i sprawdzonego rozwiązania lub przetestuj albo rozwiń nowe. Jeśli się sprawdzi i zapewni lepsze wyniki zdrowotne oraz oszczędność czasu lub zasobów, upewnij się, że będzie dostępne, przyjazne dla użytkownika oraz regularnie aktualizowane i poprawiane.

W kolejnym etapie, zaprezentuj rezultaty i korzyści oraz zapewnij łatwość obsługi. Spraw, by rozwiązanie było opłacalne zarówno z finansowego, jak i zdrowotnego punktu widzenia. I jeszcze jedno: projekty pilotażowe powinny być punktem wyjścia do szerszej zmiany, a nie sztuką dla sztuki, co jest nagminnym grzechem. Po co je realizować, jeśli nie ma pomysłu i budżetowania na ich kontynuację?

W dziedzinie zdrowia cyfrowego nie widzę sensu samodzielnego testowania nowych rozwiązań, bo większość z nich została już sprawdzona w innych systemach zdrowia. Wystarczy uczyć się od innych i mieć odwagę do wdrażania nowości. Mam wrażenie, że niektóre pilotaże to taka zasłona dymna, za którą chce się ukryć brak gotowości na zmiany lub brak pomysłu na to, jak być liderem postępu cyfrowego.

Czytaj także: Przychodzi milion pacjentów do jednego lekrza, czyli nadchodzi nowy model opieki