Paradoks smartwatchy: zdrowie monitorują ci, którzy nie muszą


Pacjenci chorzy przewlekle na choroby serca i krążenia mogliby najbardziej skorzystać z urządzeń ubieralnych.
Pacjenci chorzy przewlekle na choroby serca i krążenia mogliby najbardziej skorzystać z urządzeń ubieralnych.

Inteligentne zegarki mają coraz więcej funkcji zdrowotnych, mierząc parametry zdrowia z dokładnością urządzeń medycznych. Największy postęp dokonał się w kardiologii – smartwatche m.in. wykonują EKG i ostrzegają o migotaniu przedsionków. Jednak badania sugerują niepokojący paradoks: pacjenci z grup ryzyka z nich nie korzystają, a to oni mogliby najwięcej skorzystać.

Technologie trafiają nie do tych, którym mogłyby najbardziej pomóc

W badaniach Yale School of Medicine naukowcy doszli do wniosku, że osoby o najwyższym ryzyku chorób sercowo-naczyniowych są najmniej skłonne do korzystania z urządzeń do noszenia, w tym smartwatchy, lub technologii do śledzenia parametrów zdrowia.

W badaniu opublikowanym w Journal of American College of Cardiology: Advances przeanalizowano dane za okres 2017–2020. Naukowcy sprawdzili, czy uczestnicy kiedykolwiek korzystali z telefonu w celu utraty wagi, zwiększenia aktywności fizycznej lub rzucenia palenia.

Badanie wykazało, że około 40% osób z chorobami serca lub zagrożonych nimi korzysta z aplikacji monitorujących stan zdrowia. Podczas gdy osoby starsze i mężczyźni są najbardziej narażeni na rozwój chorób układu krążenia, są oni najmniej skłonni do korzystania z nowych technologii. Niską adaptację innowacji zaobserwowano także wśród gospodarstw domowych o niższym poziomie wykształcenia i dochodów.

Naukowcy zauważyli też, że choć ok. 30% dorosłych osób korzystała z urządzeń ubieralnych jak smartwatche, w przypadku osób z chorobami serca było to zaledwie 18%. Wniosek: z najnowszych technologii korzystają nie te osoby, które mogłyby na nich skorzystać, ale te, które po prostu interesują się nowikami lub noszą je, bo są modne.

Podręczne i drogie laboratorium na nadgarstku

Dzieje się tak, mimo że firmy technologiczne reklamują smartwatche jako technologie ratujące życie, a kolejne wersje smartwatchy wzbogacają się o coraz to nowsze funkcje. W 2018 roku Apple Watch dodał – zatwierdzoną przez amerykańską Agencją ds. Zdrowia i Żywności (FDA) – funkcję pomiaru EKG zdolną wykryć migotanie przedsionków. W 2020 roku Samsung i Fitbit poszły w ich ślady, a w tym roku – Garmin. Większość nowych smartwatchy śledzi też poziom natlenienia krwi i umożliwia użytkownikom eksportowanie danych do plików PDF, dzięki czemu można je udostępniać lekarzom.

Jak się okazuje, wszystkie te funkcje nie trafiają do odpowiedniej grupy. Metaanaliza z 2021 r. wykazała przykładowo, że aplikacje zdrowotne i urządzenia do noszenia na ciele poprawiły stan zdrowia osób o dobrej sytuacji finansowej, ale były rzadko stosowane przez osoby o niższym statusie społeczno-ekonomicznym. Barierą jest nadal cena: takie funkcje jak mierzenie EKG albo ciśnienia krwi dostępne są na razie tylko w najdroższych modelach smartwatchy. I tak za zegarek Apple z taką opcją trzeba zapłacić od ok. 300 Euro, w przypadku analogicznego produktu Samsunga to ok. 200 Euro. Z kolei najtańsze urządzenia ubieralne – dostępne już od 30 Euro – mierzą zaledwie aktywność fizyczną.

Profilaktyka praktycznie nie istnieje

Naukowcy wielokrotnie wskazywali na niższą znajomość technologii wśród osób starszych, a także stosunkowo wysoką cenę smartwatchy jako bariery w przyjęciu technologii medycznych. W większości przypadków nie są to urządzenia medyczne, stąd lekarze podchodzą do nich sceptycznie.

Ale nawet jeśli ceny spadną, niewiele się zmieni. Problem tkwi o wiele głębiej – profilaktyka w systemach zdrowia nastawionych na leczenie nadal odgrywa marginalną rolę. Stosowanie nowych technologii pomagających w profilaktyce nie refundują ubezpieczyciele zdrowotni, a lekarze nie są premiowani za opiekę nad osobami chorymi przewlekle z pomocą np. urządzeń monitorujących i stan zdrowia.

Tymczasem firmy nowych technologii pracują nad kolejnymi sensorami zdrowia pozwalającymi m.in. nieinwazyjnie śledzić poziom glukozy we krwi czy monitorować ciśnienia krwi bez użycia mankietu. Przepaść pomiędzy możliwościami rozwiązań cyfrowych a stosowaniem przez pacjentów, którzy mogliby lepiej zarządzać swoim zdrowie, będzie się powiększała.

Czytaj także: Dzięki AI, lekarze coraz rzadziej używają klawiatur