Umiejętności cyfrowe mają niezuważalny wpływ na zdrowie


 Dostęp do narzędzi cyfrowych i internetu to jeden ze społecznych wyznaczników zdrowia
Dostęp do narzędzi cyfrowych i internetu to jeden ze społecznych wyznaczników zdrowia

Wiemy, że na zdrowie człowieka wpływa wiele czynników, od behawioralnych do społeczno-ekonomicznych, kulturowych i środowiskowych. W erze powszechnej cyfryzacji, także dostęp do rozwiązań technologicznych i kompetencje posługiwania się nimi mają ogromne znaczenie.

  • Na cyfryzacji w ochronie zdrowia korzystają najczęściej pacjenci o wyżyszym poziomie dochodów i edukacji
  • Inwestując w infrastrukturę i edukację cyfrową, pośrednio inwestuje się w zdrowie
  • W Polsce ok. 13% osób jest poza zasięgiem gospodarki cyfrowej
  • Czy lekarz powinien pytać pacjenta, czy posiada np. dostęp do internetu i wie jak korzystać z teleporad?
  • Naukowcy postulują włączenie dostępu do technologii i umiejętności posługiwania się nimi do obecnie uznanych społecznych determinantów zdrowia (czynniki środowiskowe, genetyczne, infrastruktura medyczna itd.)

Takiego zdania są autorzy artykułu „Digital inclusion as a social determinant of health” opublikowanego niedawno w magazynie Nature. Jeszcze kilka lat temu, trudno było o tym mówić, bo niewiele osób miało dostęp do portali pacjentów, aplikacji zdrowotnych, urządzeń ubieralnych (wearables) czy smartfonów.

Dzisiaj mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Upowszechniają się elektroniczne kartoteki medyczne, prawie każdy posiada smartfon i może zainstalować jedną z wielu aplikacji zdrowotnych. Ale za postępem technologicznym nie idą automatycznie umiejętności cyfrowe decydujące o korzyściach w postaci zwiększonego zaangażowania w zdrowie i profilaktykę, łatwiejszego dostępu do diagnozy i leczenia. Stąd, im więcej narzędzi cyfrowych w ochronie zdrowia, tym większe ryzyko powiększania się dysproporcji pomiędzy osobami, które mają do nich dostęp i dysponują odpowiednimi kompetencjami, a tymi, którzy ze względu na sytuację ekonomiczną takich możliwości nie mają i są zagrożone tzw. analfabetyzmem cyfrowym.

Brak dostępu do internetu oznacza marginalizację

Zgodnie z ostatnim raportem Brookings Institution, 15–24% Amerykanów nie ma dostępu do szerokopasmowego połączenia z Internetem, dzięki któremu mogliby korzystać z mobilnych technologii zdrowotnych. Według danych Eurostat, dostęp do internetu posiada 90% Europejczyków. Różnice pomiędzy członkami UE wahają się pomiędzy 98% w Holandii i 96% w Szwecji, a 75% w Bułgarii. Mimo że w większości krajów infrastruktura internetowa znacznie poprawiła się w ostatnich latach, źródłem przepaści cyfrowej jest przede wszystkich dochód, i to niezależnie od tego czy badane są obszary wiejskie czy miejskie.

Umiejętności cyfrowe, łączność z internetem czy posiadanie komputera lub smarfona awansowały w ostatnich latach do jednych z najważniejszych wyznaczników zdrowia. Autorzy artykułu opublikowanego w Nature nazywają je „super społecznymi wyznacznikami zdrowia”, bo wpływają na pozostałe, tradycyjne determinanty zdrowia. Przykładowo, większość ogłoszeń o pracę znajduje się na portalach internetowych, a pracodawcy wymagają złożenia aplikacji przez internet. W internecie można znaleźć informacje dotyczące samoleczenia, rezerwować wizyty u lekarzy. Posiadając tzw. tożsamość cyfrową, obywatele mogą korzystać z szeregu usług jak e-recepty, badań kontrolnych, cyfrowych programów profilaktycznych.

Infrastruktura to dopiero początek

Wniosek jest jednoznaczny: inwestując w infrastrukturę i umiejętności cyfrowe, pośrednio inwestuje się dziś w zdrowie. W konsekwencji, systemy ochrony zdrowia powinny m.in. wdrażać strategie stawiające na włączenie cyfrowe mieszkańców, badając poziom dostępu do technologii, przyjmując jako priorytet edukację cyfrową, likwidując bariery ekonomiczne (wysokie ceny abonamentów internetowych). Odpowiedzialność leży także po stronie lekarzy. Mając bezpośrednio kontakt z pacjentem, mogą oni identyfikować bariery w korzystaniu z technologii zdrowotnych i edukować, przykładowo rekomendując osiągalne przez pacjenta rozwiązania, jak aplikacje zdrowotne, oczywiście z uwzględnieniem możliwości ekonomicznych. Podobną wrażliwość i empatię lekarze już stosują chociażby przepisując pacjentowi leki.

Wraz z tym, jak pojawiają się coraz bardziej zaawansowane rozwiązania zdrowia cyfrowego, potrzebna będzie silna infrastruktura, w tym dostęp do internetu 4G. To niezbędny element m.in. monitoringu stanu zdrowia pacjenta z pomocą urządzeń telemedycznych czy operacji wykonywanych na odległość. Podczas pandemii COVID-19, osoby swobodnie posługujące się technologiami, szybko przeszły na wirtualne konsultacje medyczne. Osoby ich nie posiadające, w tym seniorzy, najmocniej ucierpiały, gdy kontakt osobisty z lekarzem stał się ograniczony. Szybko uruchomione nowe serwisy jak elektroniczne recepty czy umawianie się na szczepienia przeciwko COVID-19 stworzyły szansę przywrócenia płynności systemu ochrony zdrowia, ale jednocześnie pozostawiły na marginesie osoby o niskich umiejętnościach cyfrowych.

Kto powinien likwidować bariery cyfrowe?

Wiele usług administracyjno-zdrowotnych realizowanych jest za pomocą aplikacji mobilnych dostępnych w smartfonach. Rosnąca smartfonizacja powoduje, że to właśnie ta technologia staje się kluczem do różnego rodzaju usług administracyjnych, a coraz częściej także zdrowotnych. W Europie ok. 85% populacji posiada smartfon; w skali globalnej jest to ok. 50%. A to oznacza, że nadal 15% Europejczyków nie mogło podczas pandemii stosować aplikacji śledzących kontakty COVID-19 czy łączyć się z lekarzem za pomocą aplikacji telemedycznych.

Włączenie cyfrowe wymaga edukacji. Niestety, autorzy artykułu „Digital inclusion as a social determinant of health” nie sugerują, kto powinien być za nią odpowiedzialny. Trudno się nie zgodzić z argumentami, że potrzebne jest stałe wsparcie cyfrowe dla pacjentów, a technologia i szkolenia powinny być oferowane wszystkim pacjentom. Naturalnym byłoby przesunięcie tej odpowiedzialności na lekarzy albo pielęgniarki, bo to oni są najbliżej pacjenta. Jednak czas wizyty jest mocno ograniczony, a do tego personel medyczny także ma braki w kompetencjach cyfrowych. Akcje informacyjne, szkolenia online czy ulotki informacyjne mogą w jakimś stopniu pomóc, ale to za mało, aby zlikwidować bariery cyfrowe w przypadku osób z najbardziej newralgicznych lub już i tak dyskryminowanych grup pacjentów.

“Czy posiada Pan/Pani smartfon i wie jak korzystać z telekonsultacji?”

Jeszcze trudniejsze może okazać się zrealizowanie zalecenia systematycznej oceny dostępu i umiejętności cyfrowych poszczególnych pacjentów. Autorzy artykułu proponują, aby pytać pacjentów, jakie urządzenia posiadają i w jaki sposób łączą się z internetem. W ten sposób klinicysta może dowiedzieć się, jakie technologie można wykorzystać w leczeniu i komunikacji. Co więcej, informacja o społecznych determinantach zdrowia powinna się znaleźć w elektronicznej kartotece medycznej, umożliwiając śledzenie poziomu cyfryzacji pacjentów. I tu pojawia się spory problem: czy pacjenci są gotowi dzielić się takimi informacjami z lekarzem? Chodzi o takie wrażliwe dane jak sytuacja ekonomiczna, poziom edukacji czy miejsce zatrudnienia. Czy lekarze mają kompetencje, aby pytać o takie informacje, które w wielu systemach zdrowia nie są kojarzone bezpośrednio z kontekstem medycznym?

O wiele lepszym rozwiązaniem wydaje się współpraca z organizacjami pozarządowymi i społecznymi. Jeżeli dostęp do usług cyfrowych zakwalifikujemy jako podstawowy element życia społecznego, wówczas można będzie mówić o „biedzie cyfrowej”, a nie tylko ekonomicznej. W takim przypadku osoby z grupy zagrożenia mogłyby być objęte programami szkoleniowymi, dofinansowaniem wyposażenia i indywidualnym doradztwem cyfrowym.

Wdrażając innowacje zdrowia cyfrowego, trzeba uwzględnić nie tylko potencjalne korzyści, ale też zagrożenie marginalizacją wrażliwych grup społecznych. Jeżeli tego nie zrobimy, beneficjentami digitalizacji będą osoby o lepszej sytuacji zdrowotnej, a nie osoby, które naprawdę wymagają uwagi. Cyfryzacja ma przecież zwiększać dostęp do usług medycznych, a nie utrudniać go. Nawet jeżeli problem biedy cyfrowej dotyczy kilku, kilkunastu procent społeczeństwa, jest nie do zaakceptowania, bo przeczy idei sprawiedliwości i równości w ochronie zdrowia.

Włączenie czynnika dostępu do technologii i umiejętności posługiwania się nimi do społecznych determinantów zdrowia jest w pełni zasadne. Chodzi o świadomość, poszerzenie kompetencji lekarzy i uważniejsze inwestowanie publicznych środków w rozwiązania zdrowia cyfrowego. O wiele trudniej będzie znaleźć konkretne rozwiązania minimalizujące przepaści cyfrowe.

Czytaj więcej: Zdrowie cyfrowe i e-zdrowie. Wszystko co trzeba wiedzieć >