Agnieszka Mastalerz-Migas: EDM to wiedza, której nam brakowało


Jak lekarze rodzinni odnajdują się w nowej rzeczywistości cyfrowej? Na pytania o telezdrowie, AI i EDM odpowiada dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas – konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, prezes zarządu głównego Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej.

Pani Doktor, czy lekarze oswoili się z telezdrowiem?

Pandemia otworzyła nam oczy na zupełnie nowe podejście do kontaktu z pacjentem. Przed pandemią trudno było sobie wyobrazić, że można pacjenta diagnozować czy leczyć przez telefon. Gdy wchodziły teleporady, wywoływało to u wielu osób wręcz oburzenie. Jednak bardzo szybko się przyjęły – czasami nawet za szybko, bez przygotowania, co generowało różne problemy.

Teraz jesteśmy już w takim miejscu, że chcielibyśmy te technologie rozwijać, bo nie możemy e-zdrowia i telemedycyny sprowadzać tylko do teleporady. Byłoby to wielką krzywdą dla tej ogromnej gałęzi medycyny. Do tego potrzeba sprzyjających okoliczności.

Jednak widzimy spory postęp. Przykładowo, podczas pandemii została stworzona platforma Domowej Opieki Medycznej, która daje bardzo dobre możliwości monitorowania pacjentów. Można już teraz kontrolować na odległość zdrowie pacjentów z nadciśnieniem czy z cukrzycą. Nadal w zbyt małym stopniu wykorzystuje się tego typu rozwiązania.

Czego więc brakuje lekarzom, aby telezdrowie stało się naturalną częścią ich obowiązków?

Powiedziałabym, że przyjaznej atmosfery. U podłoża zawsze będzie pozytywne nastawienie; dostępność sprzętu, finansowania e-usług oraz wsparcia IT. Jako lekarz nie muszę wiedzieć wszystkiego o e-stetoskopie, powinnam mieć wsparcie informatyka, który pomoże, gdy coś nie zadziała. To jest niezbędne, jeżeli chcemy pracować na odległość.

Drugi obszar to polityka i PR, który się buduje wokół telemedycyny. Jeśli podkreślamy złe rzeczy, które mogą się wiązać z nieprawidłowo realizowaną opieką zdalną, to będziemy mieli złe nastawienie. Doceniajmy jak ważny jest to obszar w dzisiejszych czasach, kiedy mamy coraz mniej kadr medycznych, dostęp bezpośredni do lekarza i pielęgniarki będzie coraz trudniejszy, co już widzimy na obszarach pozamiejskich. Chcąc zapewnić ludziom opiekę, musimy mieć świadomość, że często jedyną możliwą formą opieki będzie opieka zdalna. A tylko w sytuacjach, gdzie jest to niezbędne, realizowana będzie opieka bezpośrednia. Odchodzimy od modelu, który towarzyszył nam przez dziesiątki lat. Trzeba powiedzieć, że technologia bardzo wychodzi nam naprzeciw.

Ale aby to się udało, niezbędne jest pozytywne otoczenie, wsparcie i wiedza dostępna dla użytkowników medycznych i pacjentów, którzy muszą wiedzieć, jak z danych narzędzi skorzystać. I jeszcze dodam integrację wszystkich narzędzi i danych, aby informacje o pacjencie były w jednym miejscu. To upraszcza pracę.

Lekarze POZ szybko przyzwyczaili się do e-recept. Przed nimi kolejne wyzwanie, jakim jest w pełni elektroniczna dokumentacja medyczna.

E-recepty pojawiły się w idealnym momencie. Gdy zaczęła się pandemia, umożliwiły kontakt z pacjentem, także przewlekle chorym, pozwalając dostarczyć receptę bez konieczności wizyty w przychodni.

Natomiast EDM to ogromne wyzwanie systemowe, ale potrzebne. Od lat zmagamy się z zaburzonym przepływem informacji w systemie lub wręcz jego brakiem. Podam prosty przykład: kieruję pacjenta do poradni specjalistycznej, gdzie jest on konsultowany i dostaje zaświadczenie dla lekarza kierującego, które czasami jest nieczytelnie uzupełnione odręcznym pismem. Pacjent może, ale nie musi, wrócić do mnie z tą informacją.

W tej chwili informacja zapisywana jest elektronicznie, już na etapie wypisywania e-skierowania. Jako lekarz rodzinny, widzę także w systemie dane zapisane przez lekarza specjalistę, w tym przepisane leki i informację, czy recepta została zrealizowana. To ogrom wiedzy, której przez lata nam brakowało.

Jest jeszcze jednak dużo do zrobienia. W tym systemie powinni funkcjonować wszyscy świadczeniodawcy, nie tylko realizujący usługi w ramach NFZ.

Rozwój sztucznej inteligencji powoduje, że algorytmy potrafią już wstępnie oceniać dane i przykładowo sugerować diagnozy albo podpowiadać ścieżkę postępowania. Czy lekarze z nadzieją czy obawami oczekują rozwoju AI w medycynie?

Z mieszanymi uczuciami. Jeśli ktoś czytał książkę „21 lekcji na XXI wiek” Yuvala Noah Harari to wie, że jego zdaniem AI zastąpi lekarzy w pierwszej kolejności. Moim zdaniem sztuczna inteligencja jeszcze długo nie zastąpi człowieka, bo zawsze kontakt interpersonalny będzie potrzebny. Do tego trzeba pamiętać, że AI jest tak mądra, jak człowiek, który projektuje algorytmy AI. To człowiek na końcu stawia kropkę nad „i”.

AI może nam bardzo pomóc, przede wszystkim w diagnozie różnicowej. Wiedza dzisiaj zmienia się bardzo szybko i czasami trudno być na bieżąco z wszystkimi nowościami. Dlatego jeśli AI pomoże w analizie informacji i podjęciu wstępnej diagnozy, będzie to pomocne. Wielkie postępy widzimy już w diagnostyce obrazowej. Do tego algorytmy dostępne w internecie też będą coraz lepsze i pacjent otrzyma coraz dokładniejsze informacje.

Przy uszczuplonych zasobach kadrowych w ochronie zdrowia, tego typu rozwiązania na pewno będą korzystne. Ważne tylko, aby umieć z nich korzystać.

Z jakiego rozwiązania IT korzysta Pani najczęściej w swojej pracy?

Oczywiście z teleporad. Jeżeli pacjent życzy sobie takiej formy, a z wywiadu nie wynika, że musi zgłosić się do placówki, wówczas jej udzielamy w obowiązujących ramach prawnych. Mam też grupę pacjentów, którzy korzystają z nowoczesnych form oznaczania poziomu glikemii bez konieczności kłucia palca, pokazując mi wyniki na smartfonie. Zgłosiliśmy się także do pilotażu e-stetoskopu. Oprócz tego korzystamy z Domowej Opieki Medycznej.

Dziękuję za rozmowę.