8 projektów e-zdrowia, które się nie udały [RAPORT]


Gdyby wdrażane projekty e-zdrowia były dobrze przemyślane, wdrażane i zarządzane, Polska byłaby liderem cyfryzacji ochrony zdrowia w Europie. Niestety, większość kończy się porażką
Gdyby wdrażane projekty e-zdrowia były dobrze przemyślane, wdrażane i zarządzane, Polska byłaby liderem cyfryzacji ochrony zdrowia w Europie. Niestety, większość kończy się porażką

Historia cyfryzacji sektora zdrowia w Polsce jest pełna nieudanych, kulejących lub przeciągających się w nieskończoność projektów. Powodem jest hurra optymizm, błędne zarządzanie projektem, oderwane od rzeczywistości założenia i rzucanie pomysłami, które są z góry skazane na porażkę.

Niekończące się wdrażanie EDM

Ranking otwiera Elektroniczna Dokumentacja Medyczna (EDM). Każdy lekarz i gabinet od 1 lipca 2021 roku mają obowiązek raportowania zdarzeń medycznych, także wówczas, gdy leczysz się prywatnie – czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia. EDM rodziło się przez lata w bólach. W 2018 roku w końcu pojawiło się rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie rodzajów elektronicznej dokumentacji medycznej, za pośrednictwem Systemu Informacji Medycznej (w ramach Systemu P1). Technicznie wszystko było gotowe, wyznaczono deadline i czekano na cud.

Informacja o EDM na stronie Ministerstwa Zdrowia. 3 lata od obowiązywania EDM, EDM pozostaje nieobowiązkowa
Informacja o EDM na stronie Ministerstwa Zdrowia. 3 lata od obowiązywania EDM, EDM pozostaje nieobowiązkowa

Lekarze nie otrzymali żadnych premii za tworzenie EDM, zabrakło programów wsparcia. W efekcie, najwięcej straciły te placówki, które robiły wszystko, aby zdążyć na czas. Na długo przed 1 lipca było wiadomo, że stopień wdrażania EDM jest marny. Potem uruchomiono programy dofinansowania, MZ utopiło miliony w rządowej aplikacji e-Gabinet+. Efekt: żaden. Po drodze jeszcze pojawiła się opcja atomowa w postaci groźby rozliczania świadczeń z NFZ na podstawie zdarzeń medycznych, ale szybko z niej zrezygnowano. Zgodnie z raportem Centrum e-Zdrowia z 2023 roku, tylko 55% placówek zdrowia indeksuje EDM w systemie e-Zdrowia P1. W porównaniu z 2022 rokiem, ten odsetek ani nie drgnął. Wdrażanie EDM stało się chorobą przewlekłą cyfryzacji ochrony zdrowia w Polsce. Nadzieja, że pójdzie tak gładko jak z e-receptą, nie trwała długo.

Jednorazowe pomysły o krótkim terminie ważności

Są też i takie projekty, które zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Mało kto dziś pamięta plany wprowadzenia Elektronicznej Karty Pacjenta (EKP). EKP miała trafić do pacjentów na przełomie 2014 i 2015 roku i służyć do identyfikacji oraz zapisywania informacji o zdarzeniach medycznych. Flagowy projekt byłej Prezes NFZ, Agnieszki Pachciarz, wyceniono na 350–500 mln zł. Pomysł zszedł na drugi plan, gdy zaczęto mówić o likwidacji NFZ, a potem zmieniły się założenia. Zadania karty przejął po części elektroniczny system weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców e-WUŚ i ostatecznie EKP została wyrzucona do kosza.

Elektroniczna Karta Pacjenta miała bazować na sukcesie e-karty śląskiej Kasy Chorych. Ta porażka wyszła nam jednak na dobre, bo dzisiaj mamy o wiele nowocześniejszą tożsamość elektroniczną i IKP
Elektroniczna Karta Pacjenta miała bazować na sukcesie e-karty śląskiej Kasy Chorych. Ta porażka wyszła nam jednak na dobre, bo dzisiaj mamy o wiele nowocześniejszą tożsamość elektroniczną i IKP

Do kategorii pustych obietnic można zaliczyć projekt Pacjent 360 promowany przez byłego dyrektora Centrum e-Zdrowia Pawła Kikosickiego. Jeszcze w maju 2023 roku na łamach Dziennika Gazety Prawnej, Kikosicki deklarował, że „już niedługo będziemy udostępniać lekarzom pierwszego kontaktu narzędzie Pacjent 360”. Narzędzie wykorzystujące AI miało integrować dane o pacjencie, aby lekarz, na jednym ekranie, otrzymał podsumowanie informacji o pacjencie z oflagowaniem niepokojących parametrów. Dane podobno miały być zaciągane z Internetowego Konta Pacjenta nawet jeśli części danych na IKP nie ma, jak np. wyniki badań laboratoryjnych. Od czasu zmiany zarządu w CeZ, o projekcie nikt już nie wspomina. Może nawet i szkoda, bo Pacjent 360 rozpalił światło w tunelu, że kiedyś e-dokumentacja medyczna będzie prosta i przyjemna, wszystkie dane będą gromadzone elektronicznie, a AI wyręczy lekarza w żmudnym przeglądaniu danych. Takie marzenie w brutalnej rzeczywistości e-zdrowia.

Pokusy centralizacji wbrew logice

Kandydatem dopiero co aplikującym do listy nieudanych projektów e-zdrowia, ale mającym duże szanse się na nią dostać, jest Centralna e-Rejestracja (CeR). Kiedy wszyscy mówili, że to się nie uda – bo ujednolicenie terminarzy wizyt placówek o różnej organizacji pracy i panelu przyjmowanych pacjentów jest w praktyce niemożliwe – nowe Ministerstwo Zdrowia pozostało nieugięte.

Nowa Minister Zdrowia Izabela Leszczyna żartowała nawet, że prawdopodobnie porywa się na ten projekt, bo nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest niewykonalny. Skąd taka determinacja? Prawdopodobnie stoi za nią presja spełnienia wyborczej obietnicy skrócenia kolejek do lekarzy. Centralna e-Rejestracja teoretycznie miała już działać od czerwca 2024 roku. W maju 2024 r. plan uruchomienia CeR zamieniono na pilotaż, a termin wdrożenia przesunięto na kwiecień 2025 r. Mając na uwadze złożoność projektu, można się spodziewać, że podzieli on losy EDM i jego implementacja będzie ciągnęła się latami. Sugerują to m.in. pisma skierowane do MZ w ramach konsultacji społecznych projektu.

Wiele projektów e-zdrowia powstaje w bańce błędnych założeń z pominięciem faktów. Tak było z e-Gabinet+ forsowanym przez Piotra Węcławika, byłego Dyrektora Departamentu Innowacji w Ministerstwie Zdrowia. W tym przypadku przypomina się psychologiczna reguła konsekwencji: gdy w coś się zaangażujemy, to kontynuujemy to działanie, identyfikujemy się z nim emocjonalnie, bo chcemy być postrzegani jako osoba konsekwentna. W zmianie zdania nie pomagają ani twarde fakty, ani widoczna na horyzoncie porażka. W tym przypadku porażka, która kosztowała podatników miliony złotych.

Trudno zrozumieć ambicje byłego kierownictwa MZ, aby zbudować rządową aplikację IT. Precedens na skalę europejską okazał się klapą: z początkiem 2024 r., z sytemu za 17 mln aktywnie korzystało 11 podmiotów
Trudno zrozumieć ambicje byłego kierownictwa MZ, aby zbudować rządową aplikację IT. Precedens na skalę europejską okazał się klapą: z początkiem 2024 r., z sytemu za 17 mln aktywnie korzystało 11 podmiotów

Historia jest krótka: wdrażanie EDM nie szło jak zakładano więc założono – bez żadnego poparcia w liczbach i badaniach – że udostępniając rządowy, bezpłatny system IT, problem rozwiąże się od ręki. Rezultat? System za 172 mln zł, z którego 3 miesiące po udostepnieniu korzystało 11 placówek z 1301 biorących udział w projekcie. Wytworzyły one symboliczne 371 dokumentów EDM. Żaden komercyjny dostawca IT w Polsce nie może sobie pozwolić na taki budżet opracowania systemu IT. Ale MZ poprzedniej kadencji mogło, wydając pieniądze podatników w ciemno.

Dobre intencje i złe planowanie

Do przeciągających się – i systematycznie drożejących projektów – trzeba też niestety zaliczyć Projekt e-Krew – Informatyzacja Publicznej Służby Krwi oraz Rozwój Nadzoru nad Krwiolecznictwem. W tym przypadku nikt nie ma wątpliwości, że cel jest słuszny, a system – pilnie potrzebny. Pierwotnie miał ruszyć już w maju 2021 roku, a jego realizacja kosztować 37 mln zł.

W listopadzie 2023 roku, na Internetowym Koncie Pacjenta IKP pojawiła się zakładka „Moje krwiodawstwo”, gdzie miały spływać dane z regionalnych centrów krwiodawstwa (RCK). Zakładka zniknęła po jednym dniu, bo e-Krew była po prostu niegotowa. Nowy termin zakończenia wdrożenia to koniec 2025 roku, a zamiast 37 mln zł trzeba będzie wydać 92 mln zł – z tego 14 mln z budżetu państwa i 78 mln z funduszy unijnych.

e-Krew to pilnie potrzebny projekt. Niestety jego uruchomienie opóźni się o m.in. 4 lata
e-Krew to pilnie potrzebny projekt. Niestety jego uruchomienie opóźni się o m.in. 4 lata

Ambitne mega-projekty a efekt jak każdy widzi

Polskie startupy rozwijające rozwiązania zdrowia cyfrowego nie mają łatwo na rodzimym rynku. Ale w 2023 roku miało się wszystko zmienić, odkąd Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało certyfikację aplikacji e-zdrowia. Te, które przeszły pozytywną weryfikację, miały trafiać do Portfela Aplikacji Zdrowotnych (PAZ). Entuzjazm został szybko zgaszony, gdy okazało się, że aplikacje w PAZ zyskują tylko prestiż i nic więcej. O finansowaniu ich stosowania w publicznym systemie zdrowia – tak jak to ma miejsce m.in. we Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech – nie było mowy. Pomysłodawcy najwyraźniej inspirowali się angielskim odpowiednikiem, czyli NHS Apps Library (Biblioteka Aplikacji NHS). Tylko że tam, w 2021 roku projekt zlikwidowano po 2 latach. Twarzą projektu był także Dyrektor Departamentu Innowacji w Ministerstwie Zdrowia za rządów PiS, Piotr Węcławik, promotor systemu e-Gabinet+.

Przez 8 miesięcy od hucznej premiery, PAZ świecił pustkami. Niby chętni na certyfikację byli i MZ analizowało wnioski, choć żadnych konkretnych danych nie udostępniono. W grudniu 2023 roku doczekaliśmy się pierwszej aplikacji w PAZ. Druga dołączyła pół roku później, w maju 2024 roku. 14 miesięcy od premiery, w PAZ są 2 aplikacje. W regulaminie projektu czytamy, że „18 miesięcy po umieszczeniu pierwszej certyfikowanej aplikacji w PAZ odbędzie się ewaluacja pilotażu.” Według tych założeń, będzie to połowa roku 2025.

W okresie 14 miesięcy od uruchomienia Portfela Aplikacji Zdrowotnych, trafiły do niego dwie apki
W okresie 14 miesięcy od uruchomienia Portfela Aplikacji Zdrowotnych, trafiły do niego dwie apki

Nowe MZ z projektu nie rezygnuje. W lipcu br., podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Badań Naukowych i Innowacji w Ochronie Zdrowia oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Partnerstwa Publiczno-Prywatnego w Senacie padły nowe zapowiedzi. Wojciech Demediuk, dyrektor Departamentu Innowacji Ministerstwa Zdrowia, poinformował, że MZ obecnie wyszukuje aplikacje wspierające zdrowie pacjentów, które będą promowane przez Ministerstwo Zdrowia poprzez potwierdzenie jakości „Quality Checked by MZ”. Chodzi o aplikacje o charakterze profilaktycznym i promujące zdrowy tryb życia. Czyli w zasadzie niewiele nowego.

Obiecujący start i szybki koniec

Są też wartościowe inicjatywy, które z niewiadomych przyczyn przeszły do lamusa. Jedną z nich jest Domowa Opieka Medyczna DOM. Podczas pandemii COVID-19, pacjenci w wieku 55+ z pozytywnym testem na koronawirusa otrzymywali pocztą pulsoksymetry, za pomocą których raportowali dane o stanie zdrowia. Ministerstwo Zdrowia chwaliło się pozytywnymi efektami: z DOM COVID-19 skorzystało ponad 1 mln osób, lekarze udzielili 130 tys. konsultacji chorym korzystającym z pulsoksymetrów, a „konsultanci DOM uratowali życie ok. 6 tys. pacjentów, wzywając karetkę”.

Po pandemii, w ramach DOM odbyły się refundowane przez NFZ pilotaże opaski telemedycznej, e-stetoskopu domowego i e-spitometru. Ostatnim programem z grudnia 2022 roku był SmartDoktor, który objął 1200 pacjentów w wieku 18 i mniej lat z pierwotnymi oraz wtórnymi niedoborami odporności, w tym w po przebytym zakażeniu wirusem SARS-CoV-2. Miał trwać do listopada 2023 roku. Od tego czasu ślad po DOM zniknął.

Domowa Opieka Medyczna to dobry pomysł. Trudno zrozumieć, dlaczego poprzednie MZ go porzuciło po pandemii COVID-19
Domowa Opieka Medyczna to dobry pomysł. Trudno zrozumieć, dlaczego poprzednie MZ go porzuciło po pandemii COVID-19

Kto nie próbuje ten nie popełnia błędów?

Nie ma nic złego w wielkich planach e-zdrowia. Wręcz przeciwnie – liderzy cyfryzacji, czyli Centrum e-Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia – powinni mieć odwagę do realizacji ambitnych projektów, eksperymentować z nowymi technologiami, wdrażać innowacyjne rozwiązania wbrew nieuzasadnionym obawom sceptyków. Takie podejście legitymuje też porażki, które są wpisane w transformację cyfrową, zgodnie z zasadą „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.” Ale za odwagą powinna iść rozwaga w planowaniu i budżetowaniu.

Mamy już spore doświadczenie w e-zdrowiu; wiemy, jakie są bariery wdrażania technologii w ochronie zdrowia, a jakie elementy determinują sukces. Możemy sięgnąć do doświadczeń innych krajów, zamiast w nieskończoność realizować bezpieczne i kosztowne pilotaże, z których nikt nie wynika. E-zdrowie potrzebuje spójnej strategii, dobrego zarządzania projektami, inspirujących liderów zmian i ekonomicznego myślenia.